Raczej monoteiści to nie ta "drużyna". Każdy normalny człowiek na tej planecie obcych bogów czy duchy opiekuńcze szanuje. Natomiast semicki monoteizm to jest taki sport po rosyjsku: staniemy do każdych zawodów, pod warunkiem żeśmy je wygrali, zanim się w ogóle zaczęły.

Bóg jest w Trójcy Jedyny Prawdziwy, nie ma obcych bogów.

A Jahwe na to ryczy ze śmiechu. Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną...

Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty - to jest Jeden Bóg i ten sam, zawsze i na wieki. pojmij to proszę, że Bóg Jahwe - Bóg Ojciec, wraz z Synem Bożym i Duchem Świętym (owocem Oblubieńczej Miłości Ojca do Syna i Syna do Ojca) Są JEDNO. Nie możesz tego rozróżnić. Taka jest wiara chrześcijańska, taka jest wiara Kościoła Świętego. Jak tego nie rozumiesz, staraj się z pokorą uznać, że Bóg który stworzył wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne, mógł i tak zrobić, że jest Jeden we Trzech Osobach.

Tya. Jak to mój Ojciec powiada, Trójca Święta wzięła się stąd, że cesarz rzymski chciał mieć spokój w państwie, rozdzieranym przez spory doktrynalne między wyklinającymi się wzajem biskupami. Zwołał więc sobór i widząc, że ojcowie soborowi żrą się tylko i przeczą jeden drugiemu, zamknął ich pod kluczem i zapowiedział, że ich nie wypuści, póki nie znajdą jednej doktryny. Nie mając wielkiego wyboru, ojcowie zawarli polityczny kompromis pod przymusem, starając sie przy tym, żeby nikt z nich nie był szczególnie poszkodowany. Co zaś na tym ucierpiało: ano jak zwykle prawda... Ot i tajemnica bezsensowności Trójcy.

Bardzo z grubsza (bo doktryna Trójcy kształtowała się w czasie, Nicea to pierwsza faza), ale pokazuje mechanizm. Konstantyn, a po nim kolejni cesarze chcieli jednej wiary w jednym państwie, a sobory służyły za narzędzie dające władzy (i nie tylko) formalną podstawę do zaprowadzania jedności. Do wymuszania na opornych podporządkowania się opcji przegłosowanej jako jedynie słuszna. Na takim układzie korzystał zarówno cesarz, jak i wygrywająca frakcja chrześcijańska.
Opcja ariańska jednak była ewidentnie poszkodowana, dlatego rozstrzygnięcie nie zostało powszechnie przyjęte. Od Nicei (325) aż do dekretów Teodozjusza (389) arianizm pozostawał silny, cieszył się nawet okresowo poparciem cesarzy.

Tajemnica Trójcy Świętej jest dla nas niezgłębiona jak i wiele innych tajemnic jak np. Miłosierdzie Boże i Boża Sprawiedliwość, podobnież jak i to, jak Bóg stworzył to wszystko co nas otacza. Ludzie są tylko narzędziami Bożymi, to warto wziąć w pokorze za pewnik, reszty nie dociekać, bo się tego nie da ogarnąć do końca. Bóg nigdy do końca nie dał się poznać, już i tak się nad nami zlitował, że posłał Swojego Syna Umiłowanego, aby nas Zbawił.

...chyba seminarzysta. Żaden normalny świecki nie wypisywałby takich rzeczy. Ba, żaden normalny świecki by nie przełknął takiej nauki, w dodatku podanej językiem sprzed ilu, trzech stuleci? Prosto ze wsi pańszczyźnianej w każdym razie.

Spróbujmy może w ten sposób. Tajemnica Rasy Aryjskiej jest dla was, Polaków, niezgłębiona, jak i wiele innych tajemnic, jak np. Walka Fuehrera i Fuehrera Geniusz, podobnież i to, jak Fuehrer podbił cały świat i Księżyc na dodatek. Wy jesteście tylko narzędziami Fuehrera, to warto wziąć w pokorze za pewnik, reszty nie dociekać, bo się tego nie da ogarnąć do końca. Fuehrer nigdy do końca nie da wam się poznać, już i tak się nad wami zlitował, że was nie Pozabijał, ale Wybawił was od Żydów.

Nie wiem, jak dominikowi bartłomiejowi, ale mnie chce się rzygać po takim... steku. Niech się dominik bartłomiej poważnie zastanowi nad naukami, jakie nam tutaj na forum przeklepuje, w szczególności niech pomyśli nad tym, kogo one od Kościoła odstręczają, a jakiego pokroju ludzi doń wabią.

A kto to jest "normalny świecki"? Ktoś kto nie rozumie/nie łyka języka sprzed trzech stuleci?

Niemożność pogodzenia się z istnieniem Boga ("bo jakby istniał, to byłby z niego niezły Fuhrer, więc nie istnieje, a ci, co w to wierzą, to ani chybi prawie jak naziści") to natomiast zupełnie inny problem.

Ależ mnie nie chodzi o Boga w tym momencie, tylko o ludzi, co nie powyciągali chyba wniosków ani z upadku feudalizmu, ani totalitaryzmów. Nie mam nic przeciwko temu, że ktoś Boga chwali – chodzi mi o kulturę tej chwalby. Ostatecznie jakiś poganin średniowieczny niekumaty mógłby, w swoim pojęciu, uczcić Boga ludzką ofiarą, nieprawdaż?

Natomiast owszem, czuję i uważam, że Jahwe jest mi bogiem cudzym, cudzym zarówno osobiście, jak i jako niesemicie, i w związku z tym szukam jakichś bogów własnych.

A my jesteśmy poganami średniowiecznymi? Nie rozumiem, o co ci chodzi. Ale w sumie mało mnie to interesuje.



Nic w tym osobliwego, ludzie zawsze tworzyli sobie bogów - czy to Światowida, czy to Fuhrera.

Natomiast Bóg nie jest dla nikogo cudzy, bo jest ojcem wszystkich ludzi.

Tya. Bo, nieprawdaż, Świętowit był rzeźbiony w drewnie i w kamieniu. Łatwo więc można było chichrać się z tzw. niekumatych, co klękają wobec martwego posągu. My natomiast, o, my mamy Słowo... chwileczkę. Literatura to przecież sztuka jak każda inna. Jahwe też jest bałwanem, tylko rzezanym w nietypowym tworzywie.

Ciekawe, kiedy chrześcijanie pojmą tę prostą, pocervantesowską prawdę, że podchodząc z książką pełną cudów do miłośnika fantastyki nie powinni oczekiwać nabożnego szacunku do niej, bo rzeczony miłośnik pojęciem zawieszania niewiary operuje na co dzień, gwoli rozrywki.

Nic nie mówiłem o bałwanach i rzezaniu, tylko o tworzeniu sobie "własnych" bogów.



Zanim pójdziesz dalej w tego rodzaju argumentacji, uprzejmie uprzedzam, że jestem zarówno niesemitą, jak i miłośnikiem fantastyki - tak żeby uniknąć nieporozumień.

(BTW, skoro już o tym mowa - owszem, co do zasady chętniej wysłucham kogoś, kto podejdzie do mnie z książką, niż kogoś, kto podejdzie z posągiem)

Aha. Ale ja nie mówiłem o tworzeniu, tylko o szukaniu. Cholera wie, jak właściwie robić to skutecznie i szybko, ale wydaje mi siię, że zapoznawanie się z opisami religii niechrześcijańskich gra tutaj pewną rolę. Ty, naturalnie, swojego domu na skale dla bezpieczeństwa w ogóle nie opuszczasz?

"Zapoznaję się z opisami religii niechrześcijańskich", jeśli o to ci chodzi. Mam nawet taki fajny "Słownik Religii"



i wiele innych książek