Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt maja 17, 2024 9:40



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
 Czy Jezus zmarł na krzyżu? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): So cze 18, 2005 7:22
Posty: 24
Post Czy Jezus zmarł na krzyżu?
Cała wiara w zmartwychwstanie powstała od kobiety, która przyszła do grobu Jezusa i zobaczyła, że jest on pusty. Spojrzała w niebo i wysnuła przypuszczenie, że Jezus “chyba odszedł do nieba”. Tą kobietą była Maria Magdalena. Maria Magdalena jako pierwsza ogłosiła, że Jezus zmartwychwstał.

Apostoł Paweł, który po ukrzyżowaniu towarzyszył Jezusowi przez kilka miesięcy, mówił o Jego ocaleniu. Powoływał się też na słowa proroka, że „jego ciało nie ujrzało skażenia.” Apostołowie przy ukrzyżowaniu nie byli, ale w domniemaną śmierć Jezusa uwierzyli. Gdy zobaczyli Go żywego, pomyśleli, że skoro Jezus umarł to teraz widzą ducha. Przykładem tego jest Tomasz, który nie wierzył, że Jezus żyje i rzekł do swoich towarzyszy:

"Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę...” (Jan 20: 26)

Zaskoczonemu Tomaszowi Jezus zaprzeczył, że nie jest duchem, lecz jest żywy i ma ciało i kości. Kazał niewierzącemu Tomaszowi dotknąć palcem swych ran i sprawdzić.

”Jezus rzekł do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz Moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do Mego boku, i nie bądź niedowiarkiem." (Jan 20: 27)

Pozostali apostołowie także myśleli, że widzą ducha:

"Wtedy zatrwożyli się i pełni lęku mniemali, że widzą ducha. Lecz On rzekł im: Czemu jesteście zatrwożeni i czemu wątpliwości budzą się w waszych sercach? Spójrzcie na ręce Moje i nogi Moje, że to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i patrzcie: Wszak duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam." (Łuk. 24-37, 38, 39)

Jezus tłumaczył im, że nie jest duchem ani żadną zjawą, lecz jest żywym człowiekiem z krwi i kości.

Czy Jezus rzeczywiście umarł, jak błędnie uwierzyli w to ludzie?

To, że Jezus rzeczywiście żył po ukrzyżowaniu nie budzi wątpliwości. Jest dużo faktów o tym świadczących. Ewangeliści zapisali, że spotykali Go po ukrzyżowaniu, żywego i że nie był to duch. Był to ten sam, co zawsze żyjący Jezus. Dotykali Jego ran, jedli z Nim. Widzieli Go też inni ludzie.

W dniu ukrzyżowania Jezus wcześnie i szybko został zdjęty z krzyża. Nawet Piłat był tym faktem zaskoczony. Nie był pewien, czy Jezus już skonał, dlatego polecił żołnierzowi sprawdzić ten fakt. Żołnierz zobaczył zemdlonego Jezusa i ostrzem włóczni, zranił Go w bok. Nie widząc żadnej reakcji Jezusa na zadaną ranę, wydał Jego ciało. Znajomi Jezusa - Józef z Arymatei i Nikodem, którzy zapłacili Piłatowi znaczną sumę pieniędzy za wydanie ciała, szybko zabrali umęczonego Jezusa z krzyża. To nie uczniowie uratowali Jezusa.

Należy zauważyć, że Jezus podczas oskarżenia, biczowania i ukrzyżowania nie otrzymał żadnej śmiertelnej rany.

Jezus posiadał tylko nieliczne obrażenia. Od przybicia do pala miał dwie rany na rękach i jedną od włóczni na boku klatki piersiowej.

Posiadał także liczne rany i ślady po biczowaniu. Ewangelista Jan opisuje, że stopy Jezusa nie zostały przebite gwoździami, a jedynie ręce. Jezus więc, po zdjęciu z krzyża i dojściu do siebie mógł chodzić i normalnie spotykać się z ludźmi. Uczniowie poinformowali Tomasza, że widzieli Jezusa. Jednak on nadal nie wierzył, że Jezus żyje.

„Powiedzieli mu tedy inni uczniowie: widzieliśmy Pana. On zaś im rzekł: jeśli, nie ujrzę na rękach jego znaku gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę.” (Jan 20,25)

Zresztą Jezus pokazywał ludziom tylko ręce i bok:

„A rzekłszy to pokazał im zarówno ręce jak i bok.” (Jan 20: 20)

Zatem jak uratowano Jezusa?

W czasach panowania prawa rzymskiego, wykonanie wyroku śmierci przez krzyżowanie wymagało podać ukrzyżowanemu narkotyk, substancję odurzającą dla załagodzenia bólu. Ewangelie podają, że Jezusowi podano jakiś napój o smaku octu, po którym Jezus mocno wykrzywił się, a potem zemdlał, a wielu myślało, że „oddał ducha”. Następnie zamroczonego Jezusa zdjęto szybko z krzyża i ukryto. Ludziom oficjalnie pokazano, że Jezusa zaniesiono do grobu obok wielkiego ogrodu. W rzeczywistości później w pełnej konspiracji przebrano Go za ogrodnika i odprowadzono szybko w inne miejsce.

Wczesnym rankiem przyszła do grobu Magdalena, ale wcale nie znalazła tam ciała Jezusa. Niedaleko grobu spotkała człowieka ubranego w strój ogrodnika. W pierwszym momencie nie rozpoznała w nim Jezusa.

„Odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus.” (Jan 20, 14)

Poznała Go dopiero, gdy do niej podszedł i przemówił.

"Rzekł do niej Jezus: Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz? Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik powiedziała do Niego: Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę. Jezus rzekł do niej: Mario! Ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: Rabbuni, to znaczy: Nauczycielu!" (Jan 20, 15-16)

Czy przeszedłby taką dużą odległość, będąc osłabionym i mając ranne, chore nogi? Raczej nie. Poruszał się szybko, chcąc jak najdalej oddalić się od miejsca kaźni.

Trzeba zauważyć jeszcze jedną bardzo ważną sprawę. Gdy Rzymianie krzyżowali ludzi, łamali im kości nóg, co było bezpośrednią przyczyną ich śmierci. Skazańcy, nie mogli się opierać nogami o pal, więc dusili się i umierali okrutną śmiercią. Zazwyczaj trwało to jednak wiele dni.

Jezusowi natomiast nie łamano kości. Rany na rękach nie mogły, więc spowodować śmierci. Ewangelista Jan zapisał "nie połamali goleni Jego". (Jan 19,33) Jezus nie miał na nogach obrażeń.

Po paru dniach Jezus dalej chodził żywy wśród ludzi i nauczał:

"Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?" (Łuk. 24,5)

Byli zdumieni i nie wierzyli również samemu Jezusowi, gdy przyszedł zmęczony i głodny:

"Lecz, gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: Macie tu coś do jedzenia? A oni podali Mu kawałek ryby pieczonej i plaster miodu. A on wziął i jadł przy nich." (Łukasz 24, 41-42)

Podróże Jezusa kierowały się głównie na Wschód. Przybył do miasteczka Mird koło Emaus i spotykał się z Tomaszem i innymi uczniami:

"Stanął pośrodku nich i rzekł: Pokój wam." (Jan 20-26,27)

"Potem znów ukazał się Jezus nad Morzem Tyberiadzkim... A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że był to Jezus. A Jezus rzekł do nich: Dzieci, czy macie, co na posiłek?... Szymon Piotr usłyszawszy, że jest to Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę." (Jan 21-1,4,7)

JEZUS DAJE DOWODY, ŻE ŻYJE

Ludzie mocno zastanawiali się, jak to w końcu jest. Przecież Jezusa ukrzyżowano, a On żyje, wędruje po miasteczkach spotyka się z ludźmi. Chodził do uczniów i dawał dowody, że żyje:

"Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje, ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o Królestwie Bożym." (Dz. Ap. 1-3)

O odejściu Jezusa z rodzinnych stron, jeden z uczniów zapisał:

"I stało się, gdy ich błogosławił, że rozstał się z nimi. A oni wrócili do Jerozolimy z wielką radością." (Łuk. 24 - 51,52)

Chodził od miasteczka do miasteczka nauczając ludzi o Bogu.

W dalszym czasie Jezus spotyka się kilka razy z Agrypą, spożywa posiłek w budynku w Mazin, bierze udział w naradach w Damaszku, naucza w Antiochi Pizydyjskiej itd.

Z niektórych relacji wynika, że Jezus przebywał tam kilka lat i Swoje życie spędzał z Marią Magdaleną.

Uczeń Jezusa, Filip napisał, że na pewno nie było tak, że Jezus umarł a potem zmartwychwstał:

„Ci, którzy mówią, że Pan umarł a potem zmartwychwstał są w błędzie, albowiem On najpierw zmartwychwstał a potem umarł.” (Ewangelia Filipa)

Zmartwychwstanie jest symbolicznym określeniem „powstania człowieka do życia z Bogiem”. W myśl tego tekstu Jezus najpierw zaczął życie z Bogiem, czyli zmartwychwstał do życia z Bogiem. A dopiero wiele lat później umarł.



DOWODY, ŻE JEZUS ŻYŁ PO UKRZYŻOWANIU

- Zapiski w księgach (Ewangelie, apokryfy);

- Relacje kronikarzy np.: Flawiusz

- Odkrycia współczesnych profesorów, np. Hassain

- Koran – święta księga islamu

- Fakty: zbyt krótki czas przebywania Jezusa na krzyżu, brak Jezusa w grobie, ukazywanie się wśród ludzi – widziało Go w sumie kilkaset ludzi,

- współczesne autorytety takie jak Sai Baba, Prabupada a także wielu duchownych potwierdzają obecność Jezusa na Wschodzie po przebytej kaźni

- współczesna nauka podaje jako fakt, że śmierć jest procesem nieodwracalnym i jeżeli zostanie stwierdzony zgon, nie ma wówczas możliwości, by nieboszczyk powrócił do życia;

Wszystkie te fakty wskazują, że po ukrzyżowaniu Jezus żył i ukazywał się wielu ludziom.

H. Kersten w książce "Jezus żył w Indii" wymienia około dwudziestych historycznych dokumentów, świadczących, że Jezus był po ukrzyżowaniu w Indiach, a także wśród plemion kurdyjskich, w osadach żydowskich na terenie Azji Mniejszej.

Zapiski i dokumenty historyczne wskazują, że Jezus przybył do Kaszmiru po 16 latach dalszej działalności i podróży.

Prof. Max Miller przełożył na jęz. niemiecki książkę "Ikaal - und - Diu", która pochodzi z Iranu.

W 962 r. szejk Al. Sa'id-us-Sadig, wschodni historyk z Kurusanu pisał o dwóch podróżach Jezusa do Indii. Wskazał też, że Jezus zakończył swoje podróże w Kaszmirze. W książce znajdują się nauki Jezusa jako siewcy rozsiewającego ziarna na ziemi.

W Kaszmirze znajduje się dzieło Radżatarangini. Jest to historia Kaszmiru, spisana przez Kalhana w XII w. Przytacza on historię człowieka - Boga, żyjącego w I w. n.e., dokonywującego wielu cudów.

Więcej: http://klubwiedzy.webpark.pl/tematy/mit ... staniu.htm


Śr lip 13, 2005 7:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 05, 2004 17:05
Posty: 1914
Post 
Jezus miał dwie natury: Boską i ludzką. Bóg jest nieśmiertelny, u człowieka jest nieśmiertelna tylko dusza. Jezus jako człowiek umarł, zaś jego dusza udała się do Szeolu, gdzie ogłosiła zbawienie sprawiedliwych. 3 dnia ciało Jezusa zostało wskrzeszone. Jezus umarł tak, jak umiera każdy człowiek.


Śr lip 13, 2005 20:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
Hmmm – ciekawe, że ktoś jeszcze może uznawać za prawdziwe te bzdury i manipulacje tekstem – nota bene wymyślone już dosyć dawno i dawno wyśmiane. I jak widzę jest to kolejna kompilacja tego, co pisał kilka stuleci temu Venturini z poglądami członków jednej z heterodoksyjnych grup muzułmańskich, zwanych ahmadijami lub ahmadytami.

Neo01 napisał(a):
Cała wiara w zmartwychwstanie powstała od kobiety, która przyszła do grobu Jezusa i zobaczyła, że jest on pusty. Spojrzała w niebo i wysnuła przypuszczenie, że Jezus “chyba odszedł do nieba”. Tą kobietą była Maria Magdalena. Maria Magdalena jako pierwsza ogłosiła, że Jezus zmartwychwstał


Można wiedzieć, gdzie taka informacja jest zamieszczona? W Piśmie Świętym czytamy bowiem:

A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono». (J 20,1-2)

Nie ma tu więc żadnej mowy o koncepcji w stylu „chyba odszedł do nieba”. Dopiero Jan, po przybyciu wraz z Piotrem do pustego grobu uwierzył w zmartwychwstanie Jezusa:

Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych. (J 20,8-9)

Zatem według Pisma Świętego Maria Magdalena wprawdzie jako pierwsza z wymienionych osób widziała Jezusa po zmartwychwstaniu, ale wcale nie jako pierwsza uwierzyła, iż miało ono miejsce.

Neo01 napisał(a):
Apostołowie przy ukrzyżowaniu nie byli, ale w domniemaną śmierć Jezusa uwierzyli. Gdy zobaczyli Go żywego, pomyśleli, że skoro Jezus umarł to teraz widzą ducha.


Ten i inne przytoczone teksty wykazujące, że Apostołowie uważali Pana Jezusa za ducha niczego praktycznie nie dowodzą, poza tym, że:

- byli oni przekonani o fizycznej śmierci Jezusa
- nie spodziewali się Jego zmartwychwstania

Neo01 napisał(a):
Jezus tłumaczył im, że nie jest duchem ani żadną zjawą, lecz jest żywym człowiekiem z krwi i kości.


Oczywiście – tylko w jaki to sposób ma przeczyć temu, że Jego ciało zmartwychwstało?


Neo01 napisał(a):
Jest dużo faktów o tym świadczących. Ewangeliści zapisali, że spotykali Go po ukrzyżowaniu, żywego i że nie był to duch. Był to ten sam, co zawsze żyjący Jezus. Dotykali Jego ran, jedli z Nim. Widzieli Go też inni ludzie.


Dobrze, że przynajmniej co do tych faktów nie mamy wątpliwości ;)

Neo01 napisał(a):
W dniu ukrzyżowania Jezus wcześnie i szybko został zdjęty z krzyża. Nawet Piłat był tym faktem zaskoczony. Nie był pewien, czy Jezus już skonał, dlatego polecił żołnierzowi sprawdzić ten fakt.


Coś mi się tu nie zgadza kolejność. Więc Piłat zaskoczony tym, że Jezus tak szybko został ZDJĘTY z krzyża nie był pewien Jego śmierci dlatego PÓŹNIEJ polecił żołnierzowi sprawdzić ten fakt???


Neo01 napisał(a):
Żołnierz zobaczył zemdlonego Jezusa i ostrzem włóczni, zranił Go w bok. Nie widząc żadnej reakcji Jezusa na zadaną ranę, wydał Jego ciało.


Przeanalizujmy zatem:

„Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19,33-34).

Ranę tę zadał rzymski żołnierz wkrótce po śmierci Jezusa. Rodzi się pytanie: Czy żołnierz przebił tylko bok, czy - jak chce tradycja Kościoła – również i serce?
Wspomniany wcześniej lekarz Stanisław Waliszewski, w swojej książce „Całun Turyński dzisiaj” tak pisze:
„Oto główne racje przemawiające za otwarciem także prawego uszka serca:
1) Zasady szermierki rzymskiej. Żołnierz uderzył w bok Jezusowy z odpowiednim rozmachem, ruchem wprawdzie zautomatyzowanym, właściwym żołnierskiej rutynie, lecz – co za tym idzie – także z dużą siłą, jaka była zwykle potrzebna do zadania takiego ciosu w innych okolicznościach, na przykład podczas walki wręcz. A wiemy, że legioniści nie kłuli w takich okolicznościach tylko samej skóry. Byłoby to sprzeczne zarówno z regulaminem, jak i sposobem ówczesnego prowadzenia walki.
2) Przepis prawa rzymskiego. Kwintylian, prawnik rzymski z I wieku po Chr., podaje następujący zwięzły komentarz: Percussos sepeliri carnifex non vetat – Przebitych kat nie zabrania grzebać.
3) Cios włócznią musiał jednocześnie przekonać Piłata, że Jezus już nie żyje. Oczywiście w tych okolicznościach przebicie włócznią wykluczało z góry płytkość rany. W zamierzeniu bowiem było, ponad wszelką wątpliwość, uszkodzenie centralnego narządu, jakim jest serce; a jeśli śmierć przedtem jeszcze nie nastąpiła, to przebicie włócznią miało ją spowodować.
4) Żołnierz rzymski w żadnym wypadku nie mógł wiedzieć o obecności w jamie opłucnej jakiegokolwiek płynu krwistego, jaki się tam rzeczywiście znajdował. Nie mógł się spodziewać „znaku krwi” przy płytkim użyciu włóczni, lecz wykonał zlecone mu zadanie tak, jak to było zwykle praktykowane – przez przebicie serca.

Teraz zastanowimy się nad „wodą”, o której mówi Ewangelia św. Jana. Dla tego naocznego świadka było to zjawisko tak dziwne, iż czuł potrzebę specjalnie je podkreślić: „Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy uwierzyli” (J 19,35). Zadziwiająca skrupulatność, ale i dokładne sprawozdanie z czegoś, co przekraczało normalne ówczesne pojęcia. Zresztą jeszcze do bardzo niedawna zarówno teologowie, jak i medycy nie wiedzieli dokładnie, jak tę rzecz wyjaśnić.

"Najstarsza hipoteza, z 1847 roku, pochodzi od lekarzy: Wiliama Strouda i Cecila Talmadge’a z Edynburga. Obydwaj, na podstawie wielu przypadków zebranych z terenu Anglii i Szkocji, przyjęli jako wysoce prawdopodobną przyczynę śmierci Jezusa na krzyżu samoistne pęknięcie mięśnia sercowego z następową tamponadą serca i natychmiastową śmiercią, przy zachowaniu przytomności i z możliwością wydania „wielkiego krzyku” [Tamponada - wylanie się krwi z serca do otaczającego je worka powoduje zaciśnięcie żył doprowadzających krew z ciała, natychmiastowe przerwanie dopływu i zatrzymanie akcji serca]. Podczas zaś wczesnej sekcji zwłok osobników zmarłych taką śmiercią – po otwarciu worka osierdziowego znajdowali zawsze duże ilości osocza krwi, które gromadziło się ponad całością jej masy [Po pęknięciu serca w stojącej krwi dochodziło do oddzielenia krwinek od płynu, w którym są zawieszone. Przebicie takiego worka musiało spowodować wypływ żółtawego płynu i gęstej masy krwinek]. Z tych założeń wychodząc, łatwo wysnuć wnioski nie tylko co do bezpośredniej przyczyny śmierci Chrystusa Pana, ale także dla wyjaśnienia użytego przez św. Jana słowa „woda”."

Wobec jednak innej hipotezy wyjaśniającej przyczynę śmierci Jezusa powyższa teoria upada. Prawdopodobna wydaje się natomiast teoria, której zwolennikiem jest zarówno wspominany już badacz Całunu - dr Stanisław Waliszewski - jak i amerykański torakochirurg – dr Anthony F. Sava.
Mówi ona o obecności sporej ilości płynu przesiękowo-wysiękowego [oznacza to żółtą barwę] z krwią w jamie opłucnej, jako reakcji na wielokrotne urazy klatki piersiowej spowodowane przez flagrum romanum. Cios włócznią, który dotarł do serca i uszkodził jego ścianę, musiał przerwać worek opłucnej i spowodować wypływ znajdującego się tam płynu, który zmieszał się z krwią z serca.
Czy jednak z serca człowieka nieżyjącego mogła wypłynąć krew? Ciśnienie krwi w naczyniach człowieka zmarłego wynosi ok 6 mm Hg (wynika to z prostego stosunku objętości naczyń do zawartego w nich płynu), a jedyna różnica w tej sytuacji mogła wynikać z wpływu grawitacji. Ranę boku zadano z całą pewnością z dołu. Mamy zatem serce - zbiornik płynu (w tym wypadku krwi) przebity od dołu i pod kątem. Do jej wypłynięcia w tej sytuacji nie potrzeba krążenia...


Neo01 napisał(a):
Znajomi Jezusa - Józef z Arymatei i Nikodem, którzy zapłacili Piłatowi znaczną sumę pieniędzy za wydanie ciała, szybko zabrali umęczonego Jezusa z krzyża. To nie uczniowie uratowali Jezusa.


A kto niby twierdzi, że uczniowie Go uratowali?


Neo01 napisał(a):
Należy zauważyć, że Jezus podczas oskarżenia, biczowania i ukrzyżowania nie otrzymał żadnej śmiertelnej rany.

Jezus posiadał tylko nieliczne obrażenia. Od przybicia do pala miał dwie rany na rękach i jedną od włóczni na boku klatki piersiowej.

Posiadał także liczne rany i ślady po biczowaniu.


To już stanowi swoiste kuriozum.

Po pierwsze - bardzo bym prosił o uzupełnienie owego podobno „naukowego” i „racjonalnego” wywodu rzetelnymi argumentami uzasadniającymi tezę, że „Jezus (…) nie otrzymał żadnej śmiertelnej rany”. No chyba, że dla kogoś „śmiertelna rana” oznacza taką, w wyniku której śmierć następuje natychmiast.

Po drugie – autor sam sobie zaprzecza pisząc najpierw: „Jezus posiadał tylko nieliczne obrażenia” a zaraz później: „Posiadał także liczne rany i ślady po biczowaniu”

Po trzecie – sugeruje, że Jezus został przybity do pala, co już dawno zostało obalone. Więcej na ten temat można poczytać TUTAJ

Po czwarte – absurdalność powyższych stwierdzeń jest oczywista, kiedy weźmie się pod uwagę realia historyczne dotyczące biczowania:
Fakt, że w przypadku Jezusa wykonawcami tej kary są rzymscy żołnierze informuje nas, że biczowanie było bardziej brutalne niż żydowskie.
Zgodny jest z historią fakt, że Jezus został wydany żołnierzom - w prowincjach to właśnie do nich należała rola wykonawców wyroków: zarówno wyroków śmierci (obejmujących także biczowanie, które często ją poprzedzało), jak i wyroków mniejszej wagi.
Inaczej było w Rzymie, gdzie urzędnik sądowy, wyposażony w „imperium” - a więc we władzę ogłaszania i wykonywania wyroków w imieniu cesarza - występował w towarzystwie liktorów z rózgami.
W innych okolicznościach i na innych obszarach wyroki śmierci były wykonywane przez zawodowych katów. W prowincjach natomiast te smutne obowiązki należały do żołnierzy.

W prawie żydowskim biczowanie było karą poprawczą (Pwt 25,2-3; 1 Krl 12,11-14), którą stosowano również w czasach nowotestamentalnych (Mt 23,34; 2 Kor 11,24).
Prawo rzymskie natomiast stosowało je jako:
- karę poprzedzającą wykonanie wyroku śmierci, najczęściej przez ukrzyżowanie
- torturę w celu wydobycia zeznań
- samodzielną karę za niektóre przewinienia, np. bunt niewolnika lub wykroczenia w czasie służby wojskowej
- karę śmierci w wojsku rzymskim
Prawo zabraniało biczować obywateli rzymskich, jednakże wyjątek stanowili skazani na śmierć; w tym wypadku egzekucja mogła być poprzedzona biczowaniem przez liktorów lub żołnierzy.

Narzędziami biczowania były:
rózga (facis) – przy biczowaniu ludzi wolnych
kij lub laska – przy karaniu żołnierzy
batog lub bicz (flagellum) – opisane niżej

Odbywało się ono publicznie, na rynku. W przypadku Jezusa wskazuje na to fragment, w którym Marek stwierdza, że żołnierze prowadzą skazanego „na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium”, aby tam Go wyszydzić.
Jezus zostaje obnażony, powalony na ziemię lub przywiązany do niewysokiego słupa czy kolumny w taki sposób, by kaci mogli uderzać bez przeszkód. Oprawcy używają skórzanych biczy (horribile flagellum lub flagrum), których rzemienie są zaopatrzone w spiczaste kości, kule ołowiane, bądź inne metalowe elementy. Inaczej niż podczas żydowskiego biczowania (maksymalnie 39 uderzeń), tutaj liczba uderzeń nie jest przewidziana i zależy od uznania biczujących. Biczowanie powoduje straszliwe rany, a ofiary często umierały podczas tej tortury. Dlatego właśnie Jezus później nie ma już siły, aby samemu na krótkim odcinku drogi (ok. 500m) dźwigać krzyż na Golgotę. Z tego powodu również umiera już po trzech godzinach.

Neo01 napisał(a):
Ewangelista Jan opisuje, że stopy Jezusa nie zostały przebite gwoździami, a jedynie ręce. Jezus więc, po zdjęciu z krzyża i dojściu do siebie mógł chodzić i normalnie spotykać się z ludźmi.


Kolejna manipulacja. To prawda, że Jan nie pisze, iż stopy Jezusa zostały przebite. Jednakże Ewangelista ten – wbrew powyższym sugestiom – w ogóle nie pisze o przebiciu nie tylko nóg ale rąk również. Stwierdzenie Tomasza, w którym nie wspomina o wkładaniu palca w rany nóg nie jest żadnym argumentem na to, że ich tam nie było.


Neo01 napisał(a):
W czasach panowania prawa rzymskiego, wykonanie wyroku śmierci przez krzyżowanie wymagało podać ukrzyżowanemu narkotyk, substancję odurzającą dla załagodzenia bólu. Ewangelie podają, że Jezusowi podano jakiś napój o smaku octu, po którym Jezus mocno wykrzywił się, a potem zemdlał, a wielu myślało, że „oddał ducha”.



Kolejny przykład typowej dla tego tekstu manipulacji. Oto autor przytacza tylko te fakty z Ewangelii, które pasują do wymyślonej przez niego koncepcji. Te natomiast, które jej przeczą, po prostu pomija milczeniem. Tymczasem wyraźnie czytamy, że:

„Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić.” (Mt 27,33-34; zob. też Mk 25,13)

I tutaj właśnie mamy do czynienia ze środkiem znieczulającym. Zwyczajem żydowskim, zawartym w księdze Meszalim: „Daj mocny napój skazańcom”, było podawanie środków odurzających i znieczulających ból tym, którzy mieli ponieść śmierć. W przypadku Jezusa było to wino zaprawione mirrą. Była to żywica z pewnego drzewa z rodziny terebintów, jakie spotyka się w Arabii. Nacina się je dwa razy w roku, w nacięcia zaś spływają krople owej żywicy. Jeden z pisarzy starożytnych nazywa mirrę „lacrima, to znaczy łza z drzewa rosnącego w Arabii”. Podobno mirra zmieszana z winem posiadała właściwości narkotyku, który znieczulał nerwy na ból.
Wprawdzie św. Mateusz mówi o winie zmieszanym z „goryczą”, którą niekiedy tłumaczy się jako „żółć” – tłumaczenie to jednak wynika chyba z pewnych nieporozumień językoznawczych lub jest nawiązaniem do Ps 69,22. W tym wypadku bowiem chodziło o akt miłosierdzia, a nie złośliwość.
Jeśli wino zmieszane z mirrą działało jak narkotyk, to zmniejszało cierpienie na pewno, zmniejszało ból. Być może również - duszność (typowy narkotyk działa na ośrodek oddechowy w mózgu zmniejszając subiektywne uczucie duszności, przez co zresztą zmniejsza napęd oddechowy i może przyspieszyć śmierć.) Ale z pewnością powodowało otępienie, częściowo odbierało świadomość...
Dlatego bardzo prawdopodobne jest, że Jezus odmówił jego wypicia nie tylko nie chcąc zmniejszać swego cierpienia, ale również dlatego, że jeszcze się nie "wykonało". Jeszcze pozostało wiele do zrobienia: przebaczenie - ostatnia nauka - polecenie dla matki i ucznia..., a chciał świadomie wypełnić te ostatnie zadania.

Natomiast odnośnie:

„Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha. (J 19,29-30)

Był to typowy dla ówczesnych czasów napój (ocet rozcieńczony wodą) używany przez żołnierzy do gaszenia pragnienia i noszony przez nich przy sobie.

Tak więc odpowiednio „żonglując” faktami dopasowano je do hipotezy o rzekomym „omdleniu”, czy „odurzeniu”.

Poza powyższymi, przeciwko tej tezie przemawiają jeszcze inne fakty:

- Nikt z ludzi współczesnych Jezusowi nie wątpił w Jego śmierć - ani Jego przyjaciele, ani Rzymianie czy członkowie Sanhedrynu

- W atakach na wczesne chrześcijaństwo ten zarzut w ogóle się nie pojawia

- Ofiary krzyżowania były tak zmaltretowane, że niezwykle rzadko przeżywały egzekucję nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach. I tak na przykład trzej przyjaciele Flawiusza, chociaż udało się ich zdjąć z krzyża i objęto troskliwą opieką – zmarli na skutek odniesionych ran.

- Aby stwierdzić śmierć, przebito Jezusowi bok z którego wypłynęła krew i woda, będące oznaką zgonu. Poza tym krwotok w przypadku omdlenia byłby śmiertelny.

- Ukazując się uczniom jako słaby, poraniony, głodny i potrzebujący opieki, nie sprawiałby wrażenia kogoś, kto pokonał śmierć. Tymczasem staje przed nimi w pełni sił.

- Podając się za Zmartwychwstałego lub też nie zaprzeczając tylko takim pogłoskom byłby kłamcą zaprzeczając swojej dotychczasowej postawie i swojemu nauczaniu.

- Również autorzy Nowego Testamentu kłamaliby opisując Wniebowstąpienie.

- Dziwne byłoby również nagłe wycofanie się Jezusa z życia publicznego i milczenie Pisma Świętego o dalszym Jego życiu i śmierci.

William Milligan pisze:

„Musiałby skryć się w jakimś odosobnionym miejscu, nieznanym nawet Jego najbliższym uczniom. Podczas gdy wokół Jego Kościół wzrastał, trzęsąc posadami starego świata i pośród wielu trudności zaprowadzając wszędzie nowy porządek, lecz jednocześnie szarpany sporami, otoczony pokusami, wystawiany na próby, czyli, krótko mówiąc, znajdujący się w okolicznościach wymagających Jego pomocy, On przebywałby z dala od nich, spędzając resztę swych dni, mniej bądź więcej, na czymś, co nie sposób określić inaczej, jak haniebne odosobnienie. No i w końcu musiałby przecież umrzeć – a nikt nie wie ani gdzie, ani kiedy, ani jak. Nie ma ani promyka, który by rozświetlił tę ciemność. Tymczasem owi pierwsi chrześcijanie, tak płodni – jak słyszymy – w wymyślaniu legend, nie zaoferowali nam ani jednej związanej z tym legendy.”

Neo01 napisał(a):
Byli zdumieni i nie wierzyli również samemu Jezusowi, gdy przyszedł zmęczony i głodny:

"Lecz, gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: Macie tu coś do jedzenia? A oni podali Mu kawałek ryby pieczonej i plaster miodu. A on wziął i jadł przy nich." (Łukasz 24, 41-42)


A gdzie tu pisze o zmęczeniu i głodzie? To, że poprosił o jedzenie mogło być właśnie powodowane chęcią przekonania uczniów, że nie jest zjawą, duchem - a nie głodem.


Neo01 napisał(a):
JEZUS DAJE DOWODY, ŻE ŻYJE

(…)
W dalszym czasie Jezus spotyka się kilka razy z Agrypą, spożywa posiłek w budynku w Mazin, bierze udział w naradach w Damaszku, naucza w Antiochi Pizydyjskiej itd.

Z niektórych relacji wynika, że Jezus przebywał tam kilka lat i Swoje życie spędzał z Marią Magdaleną.


Który to fragment Pisma Świętego o tym mówi?

Neo01 napisał(a):
Uczeń Jezusa, Filip napisał, że na pewno nie było tak, że Jezus umarł a potem zmartwychwstał:

„Ci, którzy mówią, że Pan umarł a potem zmartwychwstał są w błędzie, albowiem On najpierw zmartwychwstał a potem umarł.” (Ewangelia Filipa)


Nie przypominam sobie takiej Ewangelii w kanonie Pisma Świętego.

Autentyczność Ewangelii została zweryfikowana przez tych, którzy albo sami byli świadkami wydarzeń przez nie opisanych, albo od takich świadków się o tym dowiedzieli. Te, które były zwykłymi fałszerstwami zostały odrzucone.

Neo01 napisał(a):
DOWODY, ŻE JEZUS ŻYŁ PO UKRZYŻOWANIU


Faktem jest, że żył – tyle, że po zmartwychwstaniu. Nie są więc to żadne dowody na to, że wcześniej nie umarł. Należałoby zadem przedstawić przekonywujące dowody na to, że śmierć na krzyżu nie miała miejsca.


Neo01 napisał(a):
- Odkrycia współczesnych profesorów, np. Hassain


Poproszę zatem o przedstawienie owych „odkryć”

Neo01 napisał(a):
- współczesne autorytety takie jak Sai Baba, Prabupada a także wielu duchownych potwierdzają obecność Jezusa na Wschodzie po przebytej kaźni


Powalający argument :D

Po pierwsze – niby jakie autorytety i dla kogo?

Po drugie – w jakiej to dziedzinie są autorytetami? No chyba że we wszystkich :D

Po trzecie – to tak jakby np. stwierdzić, że Budda zmarł w Polsce bo tak twierdziła Matka Teresa z Kalkuty (pomijając już fakt, że wyżej wymienieni nawet do pięt jej nie dorastają) :D

Neo01 napisał(a):
- współczesna nauka podaje jako fakt, że śmierć jest procesem nieodwracalnym i jeżeli zostanie stwierdzony zgon, nie ma wówczas możliwości, by nieboszczyk powrócił do życia;


taaaaa – dobrze, że wtedy naukowcy jeszcze tego nie odkryli bo Pan Bóg byłby bezradny :D


Neo01 napisał(a):
Wszystkie te fakty wskazują, że po ukrzyżowaniu Jezus żył i ukazywał się wielu ludziom.


Po raz kolejny zatem - ale nic nie mówią na temat tego czy zmarł na krzyżu a później zmartwychwstał czy też nie

Neo01 napisał(a):
H. Kersten w książce "Jezus żył w Indii" wymienia około dwudziestych historycznych dokumentów, świadczących, że Jezus był po ukrzyżowaniu w Indiach, a także wśród plemion kurdyjskich, w osadach żydowskich na terenie Azji Mniejszej.

Zapiski i dokumenty historyczne wskazują, że Jezus przybył do Kaszmiru po 16 latach dalszej działalności i podróży.

W 962 r. szejk Al. Sa'id-us-Sadig, wschodni historyk z Kurusanu pisał o dwóch podróżach Jezusa do Indii. Wskazał też, że Jezus zakończył swoje podróże w Kaszmirze. W książce znajdują się nauki Jezusa jako siewcy rozsiewającego ziarna na ziemi.

W Kaszmirze znajduje się dzieło Radżatarangini. Jest to historia Kaszmiru, spisana przez Kalhana w XII w. Przytacza on historię człowieka - Boga, żyjącego w I w. n.e., dokonywującego wielu cudów.



Czy aby na pewno? Zarzut ten wywodzi się z ruchu ahmadytów, wywodzącego swój początek od żarliwego muzułmanina Mirzy Ghulama Ahmada (1838-1908), który urodził się w Pendżabie, na wschód od Kaszmiru. Oznajmił on, że został powołany przez samego Allacha do głoszenia powrotu do autentycznej wiary i do bycia jej apostołem za Zachodzie. Wzywał również nie tylko Żydów czy chrześcijan, ale również muzułmanów do uznania zarówno Mahometa jak i jego samego jako nowego proroka i mesjasza. Roszczenie to wywołało zgorszenie wielu ortodoksyjnych muzułmanów, a następnie do schizmy i wzajemnych ekskomunik we wspólnocie mahometańskiej.

Obecnie podzielony na dwa odłamy: radykalny i umiarkowany, ruch ahmadytów rozszerzał się aż do obecnych czterech i pół miliona członków – i dalej się rozprzestrzenia poprzez agresywny prozelityzm nie tylko w Azji, ale również w Afryce, Indonezji, Stanach Zjednoczonych i w Europie.

Wprawdzie odnośnie domniemanego „grobu w Kaszmirze” można zebrać dzisiaj dosyć pokaźną bibliografię, jednakże składa się ona niemal wyłącznie z artykułów w magazynach ilustrowanych, serwisach fotograficznych i transmisji telewizyjnych. Poza tym w 1976 roku powstała książka Andreasa Faber-Kaisera „Jezus żył i umarł w Kaszmirze. Grób Jezusa w Srinagar?” zawierająca wszystkie argumenty negujące śmierć Jezusa na krzyżu i uzasadniające tezę, że Jego grób znajduje się w Kaszmirze. Autor, z pochodzenia Niemiec, jest urologiem, rozmiłowanym w ezoteryzmie i w historycznych zagadkach. Napisał m.in. esej, w którym Biblia jest postrzegana w aspekcie istot pozaziemskich. Według niego również pewnym jest, że u źródła kultury Środkowego Wschodu stoi kolonizacja przyniesiona do Azji przez meksykańskich Majów. Dowodem na to ma być, że ostatni okrzyk Jezusa na krzyżu: „Eli, Eli, lema sabahtani?” nie oznaczał „Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił?, lecz wg. niego w języku Majów znaczył: „Teraz zanurz mnie w przedświcie twojej obecności”. Wspomniana książka, przetłumaczona na wiele języków, stanowi na Zachodzie najbardziej rozpowszechnione źródło popularyzowania idei ahmadytów. Chociaż sam autor odżegnuje się od tego jakoby jego dzieło było przez nich finansowane, to jednak pisze o nich z sympatią, przedstawia ich jako tych, którzy są specjalnie pobudzeni do „niesienia islamu na Zachód”, dziękuje imiennie niektórym z nich, a wreszcie zamieszcza na czterech stronach wszystkie adresy przedstawicielstw ruchu na całym świecie.

Ahmadyci głoszą, że Jezus, dzięki tajemnej umowie z Piłatem, krótko przebywał na krzyżu – następnie zaś został reanimowany, m.in. dzięki cudownej maści. Faber-Kaiser na wielu stronach swojej książki uzasadnia, że była to tzw. „marham-i-Isa” (maść Jezusa) lub inaczej „marham-i-Rosul” (maść Proroka), powołując się przy tym na wzmianki o tym balsamie w starożytnej literaturze medycznej i religijnej. Tymczasem rzeczywiście chrześcijański Zachód zna „maść Jezusa”, której głównym składnikiem była „Verbena officinalis” jednakże tej roślinie nigdy nie przypisywano (jak twierdzi Faber-Kaiser naciągając to do swojej tezy) zasługi przywrócenia do życia Ukrzyżowanego. Sądzono natomiast, że miała ona moc zabliźnienia otwartych ran tego, który wyszedł z grobu zmartwychwstały już po swojej śmierci na krzyżu.

Argumentem wyjaśniającym dlaczego Jezus udał się właśnie do Kaszmiru ma być stwierdzenie iż: „Prowadziła go tam jego misja na ziemi. Misja, która przede wszystkim polegała na odnalezieniu i ocaleniu zagubionych dziesięciu izraelskich szczepów”, które tam miały się znajdować.
Mit ten – o losie szczepów izraelskich, rozproszonych z powodu deportacji asyryjskich między 740 a 700 rokiem przed Chrystusem nieustannie podsycał powstawanie legend i hipotez. Niektórzy twierdzą, że anglosascy najeźdźcy byli Żydami, potomkami zaginionych szczepów. Inni uważają, że wywędrowali do Ameryki Północnej. Według jeszcze innych dali oni początek Majom, Inkom, Aztekom, Etiopczykom, czy nawet Masajom w Afryce lub japońskiemu szczepowi Shinadi.
Twierdzenia ahmadytów ma jakoby potwierdzać obecność w tych okolicach grup żydowskich. Tymczasem dokładne prześledzenie historii ukazuje, że obecność ta wcale nie jest czymś niezwykłym i wyjątkowym, a jej początek wcale nie musi datować się na VIII w. przed Chrystusem. Ponadto jest wiele innych miejsc gdzie istnienie żydowskich wspólnot jest o wiele bardziej zaskakująca – jak chociażby Chiny, gdzie Marco Polo w 1286 r. taką właśnie wspólnotę spotkał.

Nie jest także przekonywującym argumentem wskazywanie na niejakiego Sahibzadę Basharatę Saleema twierdzącego, że jest w linii prostej potomkiem Jezusa, który powołuje się na tradycję rodzinną i drzewo genealogiczne (sporządzone niedawno). Jednakże są to tylko słowa bez pokrycia, bez jakiegokolwiek obiektywnego sprawdzenia, bez jakiejkolwiek opinii o dokumentach lub o poświadczonych tradycjach.

Rzekomy grób Jezusa znajduje się w dystrykcie Khanyar, w samym centrum stolicy Kaszmiru. Wewnątrz tego budynku znajdują się dwa grobowe kamienie: większy ma pokrywać grób Jezusa, mniejszy zaś grób muzułmańskiego świętego z XV w. Oprócz tego pokazywana jest jeszcze kopia drewnianego wieka, na którym wyryto napis zaczynający się od słów: „Ziarat Yuza Asaf” czyli „Grób Yuzy Asafa”.

Nie wydaje się, aby istniała ludowa tradycja, ani wśród miejscowych muzułmanów, ani wśród hindusów, że leży tam Jezus. Również chrześcijanie, których w tych okolicach nie brakuje, nie wykazują zainteresowania tym grobem. Natomiast dla ludzi odwiedzających to miejsce i składają swoje ofiary znany jest jako grób zagadkowego Yuzy Asafa i jeszcze bardziej nieznanego Seyd Nasir-ud-Dina – i tylko tyle.

Tak więc w tworzeniu swojego mitu ahmadyci mogą liczyć jedynie na łatwowierność ludzi i żądzę sensacyjnych wiadomości zachodniej prasy. Ich twierdzeń natomiast na pewno nie jest w stanie uzasadnić książka Fabera-Kaisera.

Neo01 napisał(a):
Prof. Max Miller przełożył na jęz. niemiecki książkę "Ikaal - und - Diu", która pochodzi z Iranu.


I chwała mu za to :D – tylko co tam jest napisane? :D


To tyle – na pomniejsze bzdury i nieścisłości szkoda mi czasu na urlopie :)
Bardziej dociekliwych zapraszam TUTAJ


Śr lip 13, 2005 22:20
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 3 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL