Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt kwi 19, 2024 11:28



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 30 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 Chrystus zrodzony z nasienia ludzkiego. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn paź 04, 2004 11:49
Posty: 674
Post 
Halacha - prawo żydowskie, oparte na Torze.
Mój wniosek - nie można być adoptowanym do rodu Dawida i podawać go jako swój -- wedle kryteriów żydowskich.
Żeby być z rodu Dawida trzeba mieć ojca z rodu Dawida.

_________________
We scare, because we care


Pt maja 05, 2006 9:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 08, 2006 19:22
Posty: 236
Post 
Oozie, tłumaczysz to wszystko w "rabinistyczny" sposób. Problem w tym, czy jedynie takie tłumaczenie jest słuszne, jeśli chodzi o ten tekst?
Pozdrawiam.

_________________
"Ty bowiem jesteś dla mnie skałą i twierdzą, przez wzgląd na imię Twoje kieruj mną i prowadź mnie" (Ps 31, 4)


So maja 06, 2006 20:41
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pn paź 04, 2004 11:49
Posty: 674
Post 
Nie rozumiem jak inaczej można to tłumaczyć.
Skoro kogoś uznaje się za Mesjasza wedle bardzo żydowskich kryteriów /prorocy/, którzy proroctwa ogłaszali w określonych warunkach /w tym prawnych/ to trzeba się tych warunków trzymać.

Nielogiczne jest powiedzenie - prorocy OK ale zasady to sobie nagniemy.

_________________
We scare, because we care


Pn maja 08, 2006 12:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 14, 2005 20:43
Posty: 682
Post 
wikipedia napisał(a):
Bibliści chrześcijańscy do Maryi odnoszą rodowód Jezusa podawany przez ewangelistów i zgodnie z nim uważają, że pochodziła z rodu dawidowego.

Wiec chyba nie ma problemu dziedziczenia rodu?

_________________
Kto przeczy, że istnieją idee, ten jest poganinem, bo przeczy, że istnieje Syn


Śr maja 10, 2006 6:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn paź 04, 2004 11:49
Posty: 674
Post 
Roszwor napisał(a):
wikipedia napisał(a):
Bibliści chrześcijańscy do Maryi odnoszą rodowód Jezusa podawany przez ewangelistów i zgodnie z nim uważają, że pochodziła z rodu dawidowego.

Wiec chyba nie ma problemu dziedziczenia rodu?

W ten sposób to nie ma żadnego problemu dziedziczenia, bo rodu NIE DZIEDZICZY SIĘ PO MATCE.
Skoro chcą po matce - super - ale to nie ma NIC wspólnego z żydowskimi proroctwami, żydowskim królem Dawidem i żydowskimi zwyczajami jak i z prawem.

_________________
We scare, because we care


Śr maja 10, 2006 9:25
Zobacz profil
Post 
Chrześcijanin, może łaskawie opanujm swoje omnipotentne zapędy człowieku i nie wypowiadaj się za innych, co? Nie nie wszyscy Chrześcijanie wierzą, w dzieworództwo Chrystusa. Ja wierzę ale pamiętajcie, że łatwo jest zapłodnić kobietę bez rozdziewiczania. Poza tym nie wierzę aby już po narodzinach Chrystusa Maryja nie miała by dzieci. To nie byłby dla mnie przykład do naśladowania. Jakby nieuprawianie seksu było lepsze i było mniejszym grzechem. Była żoną Józefa, więc czemu nie miałaby mieć z nim dziecko, skoro jej pierworodny nawoływał do tego ludzi.


Śr maja 10, 2006 9:44
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 14, 2005 20:43
Posty: 682
Post 
Cytuj:
Poza tym nie wierzę aby już po narodzinach Chrystusa Maryja nie miała by dzieci. To nie byłby dla mnie przykład do naśladowania. Jakby nieuprawianie seksu było lepsze i było mniejszym grzechem. Była żoną Józefa, więc czemu nie miałaby mieć z nim dziecko, skoro jej pierworodny nawoływał do tego ludzi.

Rownie dobrze moge powiedziec, ze miala potem kilkunastu innych mezow. Nie ma sensu rozmawiac o KK rzucajac argumenty spoza KK.
Cytuj:
latwo jest zapłodnić kobietę bez rozdziewiczania

Latwo?

Oozie, powiedz mi(bo po prostu nie wiem). Slyszalem, ze zydem jest ten kto narodzil sie z matki zydowki, a ojciec nie odgrywa tu roli. To czemu w takim razie, rod dziedziczy sie po ojcu? Pytam z ciekawosci.

_________________
Kto przeczy, że istnieją idee, ten jest poganinem, bo przeczy, że istnieje Syn


Śr maja 10, 2006 10:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn paź 04, 2004 11:49
Posty: 674
Post 
Roszwor napisał(a):
Oozie, powiedz mi(bo po prostu nie wiem). Slyszalem, ze zydem jest ten kto narodzil sie z matki zydowki, a ojciec nie odgrywa tu roli. To czemu w takim razie, rod dziedziczy sie po ojcu? Pytam z ciekawosci.

To zwyczaj - pierwsze dziedziczenie narodowści po matce wynikło prawdopodobnie stąd że w danych czasach sporo było najazdów a w czasie najazdów - gwałtów. Z gwałtów rodziły się dzieci.
Uznawano zatem że bardziej wychowanie w pewnej tradycji było ważne niż sam biologiczny ojciec, a wychowanie przekaże matka.

Ponieważ jednak społeczeństwo było silnie paternalistyczne, a klanami rządzili mężczyźni, linia rodu szła po linii męskiej.
Byc może dziedziczenie rodu po ojcu przyszło bo ojcowie chcieli być ważni ;0.
Niemniej - tak jest.

A tak w ogóle - ponieważ Żydzi /wszyscy/ mówią o sobie "dzieci Boże" to nic dziwnego że Jezus mawiał o sobie że jest "synem Bożym".

_________________
We scare, because we care


Śr maja 10, 2006 11:08
Zobacz profil
Post 
Bardzo łatwo. Wytryśnij nasienie na pochwę i voila. Błona cała, a bachorek gotowy.


Cz maja 18, 2006 11:31

Dołączył(a): Cz maja 18, 2006 11:31
Posty: 29
Post 
Argumenty posegregował Jan Lewandowski, zacytuję fragment:

1) Skoro Jezus ma być potomkiem Dawida ze strony Józefa, to Jezus powinien być biologicznym synem Józefa, tak jednak nie jest (cudowne poczęcie i narodzenie z Dziewicy).

Problem ten rozwiązuje się najczęściej (ale nie tylko, patrz dalsze wyjaśnienia w niniejszym punkcie) za pomocą argumentu, jaki możemy znaleźć w następnym punkcie. Argumentuje się mianowicie, że Jezus nie był, co prawda, biologicznym synem Józefa, był On jednak najprawdziwszym synem Józefa na mocy prawa adopcji. Krytycy znają ten argument i dlatego uprzedzają to ripostą również omówioną w punkcie następnym. Zanim jednak przejdę do następnego punktu, wspomnę tu o innych rozwiązaniach rzeczonego problemu, a także o pewnych związanych z powyższym punktem zarzutach Heinemann, które są jawnie bałamutne i wyraźnie liczą na ignorancję jej odbiorców. Otóż Heinemann twierdzi, że w przypadku Żydów mających pełnić ważne urzędy państwowe i kapłańskie niezmiernie istotne było posiadanie „krystalicznie czystych” rodowodów pod względem rasowym, zarówno ze strony matki, jak i ojca (przodkowie kandydata powinni być Żydami). Ilustracją tego przypadku ma być przykład omówiony przez Flawiusza, który wspominał[12] pewien incydent związany z kapłanem Hirkanem, któremu wypomniano domniemaną nieczystość rasową w linii genealogicznej jego matki[13]. Opierając się na tych danych, Heinemann konkluduje, że „Jezus, według prawa żydowskiego, nie posiada nieskazitelnego pochodzenia, gdyż ze strony ojca – w każdym razie przy założeniu dziewiczego poczęcia – Jego ojciec nie był Jego ojcem, a Jego drzewo genealogiczne ze strony matki było nieznane”[14]. W rzeczywistości owa konkluzja Heinemann (mimo że w celu wywarcia na czytelniku wrażenia bezsporności powołuje się ona tutaj na „prawo żydowskie”) jest oparta na zupełnie błędnym rozumowaniu, jeśli nawet nie na manipulacji. Heinemann ekstrapoluje bowiem w tym miejscu kwestie rodowodowe związane z pełnieniem w I wieku n.e. danego urzędu państwowego lub kapłańskiego na mesjańskie pochodzenie Jezusa, które miało niewiele wspólnego ani z jednym, ani z drugim. Poza wspomnianym kontekstem urzędowym i kapłańskim żydowskie drzewo genealogiczne wcale nie musiało być „krystalicznie czyste” pod względem rasowym, przeciwnie, nawet w pełni prawowite rodowody żydowskie zawarte w ST wcale nie ukrywają, że pewne elementy ich nieprzerwanego łańcucha zawierają ewidentnie nieżydowskie ogniwa. Nie trzeba daleko szukać przykładów, wystarczy spojrzeć do linii rodowodowej potomków samego Izraela w 1 Krn 2, aby znaleźć tam wzmiankę, że do tej genealogii wszedł Egipcjanin imieniem Jarch, stając się biologicznym protoplastą następnych pokoleń (1 Krn 2,34-35).

Drugim urojonym problemem Heinemann jest jej zawarte w powyższym cytacie założenie, zgodnie z którym genealogie Jezusa w NT są „nieważne”, bowiem „Jego drzewo genealogiczne ze strony matki było nieznane”. Zarzut ten jest nonsensowny ze względu na fakt, że w całym ST mamy całe dziesiątki genealogii podanych tylko od strony ojca i zarazem tylko jedną genealogię kobiety (por. Jdt 8,1-3)[15]. Nikt jednak z tego powodu nie twierdził nigdy wśród Żydów, że wszystkie genealogie ST są nieważne, tylko dlatego, że podano jedynie ich linię od strony ojca. Podawanie genealogii kobiety było wymagane tylko dla żon kapłanów żydowskich (i to też co najwyżej od czterech do ośmiu ostatnich pokoleń)[16]. Genealogii Jezusa to zatem nie dotyczy. Widzimy więc, że zarzuty Heinemann są zupełnie pozbawione jakiegokolwiek sensu i sztuczne problemy, jakie ona mnoży (mieszając ze sobą pozornie powiązane kwestie) w tym punkcie, nie negują wiarygodności genealogii Jezusa.

Podkreślanie przez Heinemann, że tylko biologiczna relacja pomiędzy ojcem i synem (pokrewieństwo genetyczne) gwarantowałaby faktyczne pochodzenie Jezusa od Dawida, jest dość dyskusyjne. Nie ma, ani nigdy nie było tak naprawdę takiej konieczności. Nie jest tak dzisiaj, nie było to też rozumiane w ten sposób w starożytnym prawodawstwie na Bliskim Wschodzie. Już tylko samo przybranie kogoś za potomka zapewniało ciągłość linii rodowej, o czym napiszę, opierając się na konkretnych przykładach, omawiając punkt następny.

Również podkreślanie przez Heinemann, że Jezus nie był potomkiem Dawida, bo nie znamy rodowodu Jego Matki, opiera się na dość płytkim postrzeganiu tamtej kultury. Zajmę się w tym punkcie teraz szerzej pewnym przykładem, który moim zdaniem najlepiej tłumaczy wspomniane przed chwilą problemy. Ów przykład opiera się na prawie żydowskim wyłuszczonym w Lb 27,7-8 i 36,6-12 (por. też Joz 17,3-4). Czytamy tam, że jeśli ojciec nie pozostawi po sobie potomka męskiego, tylko córkę (czy córki), to staje się ona wtedy po nim pełnoprawną dziedziczką, która dla zachowania pokrewieństwa może wyjść za mąż tylko za kogoś z tego samego pokolenia, co ona. Z tego punktu widzenia Maria była dziedziczką, bowiem uznaje się, że Jej ojciec nie miał męskiego potomka („dziedzica” – por. też przypis w Biblia Tysiąclecia [dalej: BT] do Łk 3,23-38). Maria musiałby więc w tym wypadku pochodzić z tego samego pokolenia, co Józef, czyli z mesjańskiego pokolenia Dawida. Zauważał to już Euzebiusz[17], a wśród pierwszych chrześcijan rzeczywiście uważano, że Maria pochodzi z rodu Dawida[18]. Już w połowie II wieku mimowolnie poświadczył to również Celsus, który polemizował z poglądem chrześcijan, zgodnie z którym Maria pochodziła z rodu królewskiego[19]. Na to, że istotnie tak było, wskazuje fakt, że gdy Żydzi mieli się udać na spis ludności do miejsca swego pochodzenia, to Maria udała się do Dawidowego miasta Betlejem (por. Łk 2,1-7). W ten sposób można się uporać z problemem nieznajomości pochodzenia Matki Jezusa, a ponadto dodatkowo wyjaśnić, że pochodzenie Jezusa od Dawida „według ciała” (Rz 1,3), jak uczył Paweł, realizuje się na mocy bezpośredniego biologicznego pokrewieństwa z Jego Matką[20].

Uważa się również, że Heli, ojciec Marii, adoptował Józefa na swojego syna[21], ponieważ miał tylko córki. Podobne sytuacje istniały już w ST, np. Jakub adoptował synów patriarchy Józefa (por. Rdz 48,5). W Rdz 11,31 Lot został określony zarazem jako syn Harana (ben-haran) i syn Teracha (ben-beno, BT zupełnie gubi tu już ten niuans znaczeniowy i określa w tym miejscu Lota mianem „wnuka”), choć Terach był jego dziadkiem (por. Rdz 11,26-27). W tej sytuacji w Nowym Testamencie Józef byłby kontynuatorem rodu Marii, zyskując pełne prawa jako jego członek. To jeszcze bardziej zacieśnia więzy między Marią i Józefem. Natomiast dzięki tezie, że ojciec Matki Jezusa adoptował Józefa, po raz kolejny możemy przyjąć, że w rzeczywistości wiemy, jaka była Jej linia genealogiczna. W tym wypadku Jezus pochodzi od Dawida na mocy pokrewieństwa biologicznego ze swoją Matką i (w sposób legalny) na mocy wejścia do genealogii Józefa, która staje się zarazem Dawidową genealogią Jezusa. Oczywiście możemy nie posiadać dowodów historycznych na te rozwiązania. Wystarczy nam jednak tutaj to, że to jest możliwe z punktu widzenia tamtej kultury, bowiem już tylko taka hipoteza rozwiązuje nam wspomniane problemy.


2) Rozwiązanie trudności z punktu 1) za pomocą twierdzenia o adopcji jest bezpodstawne, bo w prawie żydowskim nie znano takiego pojęcia. Jest tak dlatego, że pojęcie adopcji nie jest zorientowane monogamicznie, ponadto w pojęciu żydowskim o wszystkim decydowały rzeczywiste więzy krwi, których w pojęciu Żydów nie mogło zamazać żadne prawne adopcyjne anulowanie, mające nadawać prawa ojca komuś innemu.

Próbując uzasadnić swój zarzut, Uta Ranke-Heinemann powołuje się w tym miejscu na Jüdisches Lexikon z 1982 roku, który mówi, że pojęcie adopcji było nieznane w prawie żydowskim, brakuje bowiem zarówno „terminu prawnego, jak też określenia technicznego” dla takiej praktyki[22]. Laik, który przeczyta taki cytat w kontekście wywodów Heinemann, od razu zrozumie to nie inaczej jak tylko jako potwierdzenie wywodów Heinemann: w starożytnym Izraelu adopcja nie istniała. Jednakże sam fakt, że w starożytnym Izraelu adopcja nie istniała w jasno zdefiniowanej terminologii prawnej, nie oznacza jeszcze przecież, iż w ogóle nie stosowano takiej praktyki. Przeciwnie, jak podaje jeden z biblistów: „Adopcja była znana w okresie Starego Testamentu, mimo tego, iż nie istniał specjalny termin techniczny”[23]. W Starym Testamencie mamy nawet konkretne przykłady adopcji. O Esterze czytamy na przykład, że „nie miała ona ojca ani matki […], a gdy umarli jej ojciec i matka, przyjął ją Mardocheusz za córkę” (Est 2,7 – BT; por. też Est 2,15; Rdz 15,3; 16,2; 30,9-13; 48,5; Dz 7,21). Jak widzimy, adopcja jak najbardziej zdarzała się w starożytnym Izraelu, mimo braku ścisłych definicji prawnych w tej dziedzinie.

Adopcja nie była w starożytności obca również narodom, wśród których musieli żyć Żydzi. Stosowali ją Rzymianie, którzy traktowali synów adoptowanych tak jak swoich własnych. Przykład takiej sytuacji możemy znaleźć na tablicy znanego rzymskiego rodu Antoninów, z tytułami filii nepotes, pronepotes i abnepotes, gdzie drzewo adoptowanych sięga aż do piątego pokolenia. Podobnie, arabskie plemiona zamieszkujące rejon Moah nie tylko adoptują swych potomków, ale wręcz traktują ich jak synów krwi, którzy są uważani za pełnoprawnych członków dalszej generacji w drzewie genealogicznym[24]. Arabowie są tak samo jak Żydzi Semitami, co nie jest bez znaczenia, ponieważ na pewno kultury te w starożytności rozwijały swe prawo i pojęcia z tym związane w bliskiej wzajemnej łączności. Adopcję znały również starożytne prawodawstwa asyro-babilońskie (kultura również bardzo bliska kulturze semickiej), greckie i rzymskie, o czym częściowo wspomniano wyżej[25].


3) Tak samo rozwiązanie trudności z punktu 1) za pomocą odwołania się do instytucji lewiratu nie ma sensu, ponieważ lewirat zakładał, że brat „dziedziczący” (tak to nazwijmy) żonę i dający jej nowe dziecko (które prawnie zostaje uznane za dziecko zmarłego) musi mieć po kim „dziedziczyć”. W wypadku Jezusa byłby tu problem, bo Józef nie „odziedziczył” Marii po zmarłym bracie, a nawet jakby to zrobił to musiałby jeszcze dać Marii dziecko drogą naturalnej prokreacji.

W niniejszym tekście przyjmuję punkt widzenia, zgodnie z którym nie będę wyjaśniał za pomocą tak ściśle rozumianego pojęcia lewiratu (por. Pwt 25,5n; Rdz 38,8-10; Księga Rut) kwestii ojcostwa Józefa wobec Jezusa. Dodam natomiast tutaj, że zagadnienie lewiratu znakomicie nadaje się do wyjaśnienia różnic, jakie występują w poszczególnych punktach w rodowodach Jezusa u Mt i Łk. Zagadnienie to będzie przedmiotem punktu następnego, gdzie dokładniej zapoznamy się z jego szczegółami.


4) Rodowody Jezusa są sprzeczne i niezgodne.

Tym samym dotarliśmy do meritum niniejszego eseju. Wbrew pozorom, wyjaśnienie tej trudności jest najprostszą i najłatwiejszą rzeczą w całej tej łamigłówce. Ale zacznijmy od początku i postawmy całe rozumowanie konkretnie, zaczynając od takiej oto tezy:

Aby ewangeliczne rodowody Jezusa były sprzeczne, musiałyby zajść następujące okoliczności: a) obie genealogie Jezusa musiałyby być „szczelne”, tzn. „postępować” tylko i wyłącznie po linii ojciec – syn; b) linia od Dawida do Jezusa, jaka została poprowadzona w obu rodowodach, musiałaby być prosta i jednokierunkowa niczym drabina, tzn. każdy z ojców w obu tych genealogiach musiałby mieć tylko jednego syna, co oznaczałoby zarazem, że nikt z członków obu tych genealogii nie mógłby mieć rodzeństwa ani kuzynostwa; c) imiona w świecie semickim zawsze musiałyby być takie same, nie mogłyby one posiadać różnych wariantów, poszczególne osoby wymieniane w genealogiach mogłyby nosić zawsze tylko jedno i to samo imię.

Zachwianie tych warunków obala powyższy zarzut mówiący o sprzeczności tych dwóch linii rodowych. Nietrudno się domyślić, że warunek b) jest nierealny do spełnienia. Pozostałe warunki również, jak zobaczymy. A jeśli tak, to powyższy zarzut upada.

Zacznijmy od omówienia warunku b):

Jest rzeczą oczywistą, że przodkowie Jezusa żyjący od czasów Dawida byli z racji wielodzietności poszczególnych gałęzi rodów jakby porozpinani na mocno rozgałęzionej linii drzewa genealogicznego (sam Dawid miał ponad 19 synów [por. 1 Krn 3,1-9]) i każdy z ich potomków, i potomków tych potomków miał drzewo genealogiczne wywodzące się od Dawida. I tak jak drogę pomiędzy koroną drzewa a jego pniem można przebyć, wspinając się za każdym razem po innych jego gałęziach, tak samo droga biegnąca po gałęziach genealogicznego drzewa rodu Dawida (którego Jezus jest jakby koroną, zaś Dawid pniem) może biec za każdym razem po innych gałęziach. W tym wypadku wyliczenie za każdym razem nieco innych gałęzi na drodze biegnącej między takim genealogicznym pniem a koroną nie będzie ani wzajemnie sprzeczne, ani wykluczające się. W obu przypadkach obie linie genealogiczne będą różne, będą one jednak liniami jednego i tego samego drzewa genealogicznego, prowadzącymi nas w obu przypadkach od tego samego początku do tego samego wierzchołka. Wszystkie drogi prowadzą do tego samego Rzymu, choć biegną czasem nieco inaczej.

Powyższy barwny wywód operujący na pograniczu botaniki nie jest li tylko czystym teoretyzowaniem. Można go częściowo umocować historycznie, tłumacząc bardziej szczegółowo, jak obaj Ewangeliści mogli iść po różnych gałęziach tego samego drzewa genealogicznego. Zanim przejdziemy do konkretnych przykładów z genealogii Starego Testamentu, dokonajmy przeglądu pewnego dość pomocnego w tym miejscu przykładu spoza świata semickiego. Mianowicie, wiadomo o istnieniu pewnego drzewa genealogicznego jednego z paryskich hrabiów, w którym znajdujemy różne linie rodowodowe. Jedna z tych linii zawiera listę królów panujących oficjalnie, zaś druga zawiera listę królów tytularnych (Ludwik XVII i Henryk V), tzn. takich, którzy nie panowali. Jeszcze inna linia rodowodowa na tym samym drzewie genealogicznym prowadziła od św. Ludwika, idąc przez adoptowanych członków rodów Burbonów i Orleanów[26]. W tym wypadku jedno i to samo drzewo genealogiczne prowadzi po innych liniach, podobnie jak jedno i to samo drzewo genealogiczne Jezusa w obu Ewangeliach.

Następnie, spójrzmy na fragment genealogii w 1 Krn 3,17-19, czytamy tam, że Szealtiel jest wujem Zorobabela. Jednak w Ezd 3,2 mamy już „skrótową” genealogię, gdzie czytamy, że Szealtiel jest „synem” (hebr. ben, które może znaczyć też „wnuka” lub ogólnie „potomka”) Zorobabela. Tym samym skrótem idzie Mateusz (a także Septuaginta[27]), który podaje, że Salatiel „zrodził” (egennesen) Zorobabela (Mt 1,12). Z tego przykładu jasno wynika, że hebrajskie genealogie nie musiały iść „prosto”, tzn. nie musiały one zstępować tylko z ojca na syna, lecz mogły też „skręcać” na linie poboczne, jak czyni to Mateusz (co było widać przed chwilą). A jeśli choćby tylko jeden z Ewangelistów może „skręcać” na poboczne linie rodowodu, wspinając się po innych gałęziach drzewa genealogicznego niż drugi Ewangelista, to w ten sposób możemy znajdować inne osoby w obu genealogiach (jak ma to miejsce właśnie w rodowodach ewangelicznych). I w tym wypadku obie genealogie nie są sprzeczne, obie są też prawdziwe, choć się różnią.

Z pomocą przychodzi nam tutaj również Juliusz Afrykańczyk, pisarz chrześcijański z III wieku, który chyba jako pierwszy postanowił odeprzeć zarzuty tych (co wyraźnie podkreśla cytujący jego świadectwo Euzebiusz[28]), którzy zarzucają ewangelicznym rodowodom Jezusa niezgodność. W liście (zatytułowanym O zgodności rodowodów ewangelicznych) wysłanym do Arystydesa[29] Afrykańczyk twierdził, że ma dostęp do wiarogodnych podań i przekazów pochodzących od samych krewnych Jezusa (którzy rozpowszechniali nawet w związku z tym dokument znany jako Księga dni[30]), zgodnie z którymi Łukasz i Mateusz podali różne linie genealogiczne Jezusa właśnie dlatego, że jeden z nich podawał rodowód Jezusa od Dawida przez potomków Salomona (Mateusz), zaś drugi (Łukasz) przez potomków Natana. Salomon i Natan byli bowiem obaj synami Dawida, choć królem był tylko Salomon (por. 1 Krn 3,5). Następnie, twierdził Afrykańczyk[31], dodatkowe różnice w ewangelicznych rodowodach Jezusa są spowodowane także przez inne okoliczności, takie jak fakt, że przynajmniej jeden z Ewangelistów podawał listę przybranych potomków Dawida. Afrykańczyk podaje nawet na to konkretny przykład, mianowicie, odnosi się on do zagadnienia ojcostwa Józefa. Ewangeliczne rodowody Jezusa zdają się różnić w tej kwestii: wedle Mateusza Jakub jest ojcem Józefa (Mt 1,16), zaś wedle Łukasza zdaje się nim być Heli (Łk 3,23). Afrykańczyk tłumaczy ten fakt w ten sposób, że pochodzący od Salomona Jakub był biologicznym ojcem Józefa, zaś pochodzący od Natana Heli miał być jego ojcem legalnym. Wzięło się to stąd, że na drodze pomiędzy Józefem a jego dziadkiem nastąpiły dwa przemieszania rodów. Pierwsze miało miejsce w trzecim pokoleniu wstecz od Józefa, kiedy to Matan (dziadek Józefa od strony Salomona) i Esta wydali na świat Jakuba. Po śmierci Matana Estę poślubił Melchi, który był z tego samego pokolenia, co Matan (lecz z innego rodu, pochodził z linii Natana), i z tego związku narodził się Heli. Jakub i Heli byli więc braćmi przyrodnimi. Ale Heli nie miał dzieci i po jego śmierci Jakub wziął wdowę po nim za żonę. Z tego związku narodził się Józef. Józef był więc prawnym (legalnym) synem biologicznie bezdzietnego Helego i zarazem naturalnym (biologicznym) synem Jakuba. Matan i Melchi zaś byli dziadami Józefa[32]. Rozwiązania te powtarzał Augustyn[33]. Niektórzy interpretują to w duchu lewiratu[34] (i nie czynią błędu, bowiem semickie pojęcie „zrodzenia” może się odnosić również do lewiratu[35]), a jeszcze inni zauważają, że semickie pojęcie ojcostwa jest szerokie i może znaczyć nie tylko ojca, ale także po prostu przodka, wuja, stryja itd.[36]. Przykładem tej ostatniej sytuacji jest choćby wspomniany już raz wcześniej tekst z Rdz 11,31. Tylko w tym jednym wersie Lot został określony zarazem jako syn Harana (ben-haran) i syn Teracha (ben-beno), choć Terach był jego dziadkiem (por. Rdz 11,26-27). W Rdz 46,21 wymieniono Arda, Gerę i Namaana jako synów Beniamina, choć ze ściślejszej genealogii zawartej w Lb 26,38-40 i w 1 Krn 8,1-3 dowiadujemy się, że w rzeczywistości byli oni wnukami Beniamina (A Septuaginta podaje nawet w Rdz 46,21, że Ard był prawnukiem Beniamina, bo zrodził go Gera: Gera de egennesen ton Arad). W innych miejscach ST nawet dalekich przodków rodów nazywa się „ojcami” (hebr. ‘ab – np. Pwt 26,5; 1 Krl 15,11.24; 2 Krl 15,38 itd.). Podobnie jest w Nowym Testamencie. W Mk 10,47-48 Jezus jest nazwany synem Dawida, choć przecież dzieliło ich wiele pokoleń (por. też Mt 1,1.20; 9,27; 12,23; 15,22; 20,30-31; 21,9.15; Łk 18,38-39). W tym wypadku relacje Ewangelistów nie byłyby sprzeczne, bo obaj nie mówiliby stricte o jednym i tym samym „ojcu”, którego nazywają innym imieniem (Jakub lub Heli). Innymi słowy, skoro pojęcie „ojciec” miało w semickim kontekście kulturowym szersze znaczenie, niż ma ono w naszej kulturze, to wedle Ewangelistów „ojcem” Józefa mógłby być zarazem Jakub, jak i Heli, i za każdym razem pojęcie to mogłoby być używane przez nich w zupełnie innym znaczeniu. Nie byłby to więc błąd ani sprzeczność.

W ten sam sposób można wyjaśnić inne pozorne rozbieżności w ewangelicznych rodowodach Jezusa. Np. jeśli przyjąć, że wedle Mateusza Salatiel (Szealtiel w ST – por. 1 Krn 3,17) jest synem Jechoniasza (Mt 1,12), a wedle Łukasza ojcem Salatiela jest Neri (Łk 3,27), to wcale nie musi być tu żadnej sprzeczności, bo Neri byłby faktycznym ojcem Salatiela, zaś Jechoniasz legalnym[37]. Sprzeczność w tym miejscu nie musiałaby też zachodzić dlatego, że w świetle tego, co powiedziano nieco wyżej, obaj Ewangeliści nie musieliby tu mówić o ojcu Salatiela w dosłownym rozumieniu. Zresztą Filon Aleksandryjski i kronikarz Jedidaeusz z Aleksandrii świadczyli, że w I wieku Jechoniasz był zwany właśnie Neri, ponieważ ner, lampa Dawida, świeciła w nim coraz słabszym światłem. W tym wypadku Łukasz nie byłby w sprzeczności z Mateuszem, pisząc, że to Neri jest ojcem Salatiela, obaj mówili o Jechoniaszu, choć po prostu inaczej go nazywali. Po raz kolejny widać, że często konieczna jest tego typu wiedza, aby rozumieć zwyczaje tamtych ludzi, gdyż nie posiadając tej wiedzy, często postrzegamy jakąś sprzeczność w ich wywodach. Ten przykład powinien nauczyć nas pokory i cierpliwego poszukiwania rozwiązań, nim zaczniemy pochopnie wyrokować i zarzucać „błędy” i „niezgodności” Ewangelistom.

Wyżej omówione rozwiązanie Afrykańczyka doczekało się nie tylko akceptacji wśród części badaczy, ale dodatkowo rozbudowywano to ujęcie o nowe warianty, równie ciekawe i ukazujące nam po raz kolejny, że ewangeliczne rodowody Jezusa wcale nie muszą być wzajemnie sprzeczne. Jednym z takich wariantów jest przyjęcie poglądu, że Mateusz przekazał nam listę oficjalnych spadkobierców tronu, aby wykazać, jak prawa królewskie zostały przekazane z Dawida na Jezusa poprzez Józefa. Łukasz natomiast miałby przekazywać nam listę prywatnych przodków Jezusa, tak naturalnych, jak i legalnych. Skoro linia Salomona wygasła na Jakubie, to w takim wypadku prawa królewskie przeszłyby na młodszą linię Natana, a więc na Józefa, syna Helego. To by tłumaczyło, dlaczego Łukasz prowadzi swój rodowód przez potomków Natana[38]. Inni modyfikują tę tezę oraz tezę Afrykańczyka i twierdzą, że Mateusz wymienia naturalnych przodków Jezusa, zaś Łukasz legalnych[39]. Jeszcze inni proponują dalsze modyfikacje tego rozwiązania: Łukasz prowadzi rodowód od Dawida przez ojca Józefa, a Mateusz przez dziada Józefa od strony matki (tak Nettelhorst[40]); lub Mateusz prowadzi ten rodowód po linii królewskiej (tronowej) od Salomona, a Łukasz przez faktycznych przodków po mieczu (tak G. Machen za A. Herveyem[41]).

Pewnym powodzeniem cieszy się też wyjaśnienie, zgodnie z którym ewangeliczne rodowody Jezusa różnią się dlatego, że jeden z nich (tzn. rodowód Jezusa u Mateusza) został poprowadzony od strony przodków Józefa, zaś drugi (ten u Łukasza) od strony przodków Marii. Wyjaśnienie takie podawał już Annius z Viterbo w 1490 roku[42]. Wariant niniejszej tezy można znaleźć już u autorów starożytnych, takich jak Tertulian, który twierdził, że to Mateusz poprowadził rodowód Jezusa przez przodków Jego Matki[43]. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego poglądu, jednak znane mi argumenty, które się wysuwa przeciw niemu, są słabe i w moim odczuciu go nie negują[44]. Jednym z takich argumentów jest twierdzenie, że Ewangeliści nie mogli podawać rodowodu Jezusa od strony Jego Matki, ponieważ Żydzi nie wyprowadzali rodowodów kobiet[45] (argument ten wymienia też Deschner[46]). Uważam taki argument za bardzo słaby, choćby dlatego, że jak wyżej wspomniałem, Żydzi sporządzali czasem rodowody kobiet. Wyżej pisałem o rodowodzie Judyty (Jdt 8,1-3) i o rodowodach kandydatek na żony kapłanów. Również Juliusz Afrykańczyk wspominał o tym, że Żydzi sporządzali rodowody kobiet, jako przykład podawał tu rodowód Rut, który miał spoczywać w archiwach żydowskich aż do jego czasów[47]. Jeśli chodzi o Łukasza, to mógł on jak najbardziej podać rodowód Jezusa od strony Jego Matki, ponieważ Łukasz nie był Żydem. Jeden ze starożytnych prologów łacińskich do Ewangelii Łukasza podaje, że „św. Łukasz jest Syryjczykiem pochodzącym z Antiochii […]”[48]. Również Euzebiusz potwierdzał w III wieku istnienie znanych mu dawnych przekazów, zgodnie z którymi Łukasz pochodził z Antiochii[49]. Uważa się ponadto, że napisał on swoją Ewangelię dla nie-Żydów, z czym zgadzają się nawet religioznawcy niewierzący: „Ponadto ustalono bez większej trudności, że ewangelię napisał Grek z myślą o czytelnikach, którzy nie byli Żydami”[50]. Jak widać, „racjonaliści” wręcz brną w sprzeczności w swej argumentacji w kwestii rodowodów. Jak bowiem wspominałem wyżej, kiedy Heinemann próbowała podważyć wiarygodność ewangelicznych genealogii Jezusa, to wtedy argumentem miało być to, że nie podano Jego rodowodu od strony Matki. Kiedy jednak ktoś twierdzi, że taki rodowód podano w Ewangelii Łukasza, to wtedy „racjonaliści” (Deschner) twierdzą z kolei, że to niemożliwe, bowiem Żydzi nie wyprowadzali przecież rodowodów od strony matek. Zatem i tak źle, i tak nie dobrze. Krytykom, jak widać, nikt nie dogodzi, nawet gdy się z nimi zgodzi.

Wszystkie te sposoby wyjaśnień nie muszą być jednakowo poparte materiałem historycznym, przytoczonym konsekwentnie do odpowiadającego im elementu, jak ma to częściowo miejsce w przypadku wyżej wspomnianego wyjaśnienia Afrykańczyka. W sumie to nawet wcale nie o to chodzi. Absolutnie wystarczy już tylko to, że wyjaśnienia te są możliwe z historycznego punktu widzenia. Już tylko sama taka możliwość pozwala wyjaśnić powyższą trudność, jaka wiąże się z domniemaną sprzecznością istniejącą rzekomo pomiędzy ewangelicznymi rodowodami Jezusa. Powyższe koncepcje mogłyby zatem stanowić częściowe odparcie zarzutu sprzeczności pomiędzy rodowodami Jezusa zamieszczonymi w Ewangeliach. Odnoszą się one do tej części tezy, którą wyżej oznaczyłem za pomocą podpunktu b). Ale była też pierwsza część tezy, którą oznaczyłem za pomocą a). W odniesieniu do tego ostatniego podpunktu uważałem (i nadal uważam), że skoro oba rodowody Jezusa posiadają pewne luki w swym ciągu (co wykażę dalej), to również nie możemy mówić o tym, iż są one sprzeczne. Każdy z Ewangelistów podawałby bowiem w takim wypadku „nie po kolei” poszczególnych członków rodu, w dodatku nie wymieniałby ich wszystkich. W tej sytuacji oba rodowody raczej uzupełniałyby się, niż byłyby sprzeczne względem siebie. Zniknąłby również problem ich różnej długości, z powodu której samo powyższe wyjaśnienie odwołujące się tylko do zstępowania przez obu Ewangelistów po innych gałęziach drzewa genealogicznego byłoby częściowo niewystarczające (choć nie niemożliwe, bowiem każdy dodatkowy „skręt w bok” na drzewie genealogicznym prowadzonym przez Łukasza mógłby wyjaśniać, dlaczego w jego rodowodzie jest więcej postaci niż u Mateusza).

Mówiąc o tym, że oba ewangeliczne rodowody Jezusa są „nieszczelne”, warto podać na wstępie kilka uwag. Po pierwsze, greckie słowo egennesen (pochodzi od gennao), które znajdujemy w genealogii Jezusa u Mateusza, nie musi oznaczać bezpośredniej relacji pomiędzy rodzicem a dzieckiem (ojcem a synem). Słowo to może oznaczać bardziej ogólnie pojętą relację między protoplastą jakiegoś rodu a jego dalszymi potomkami[51], jak było to wyraźnie widać także z przykładów przytaczanych wcześniej. Można wskazać na jeszcze kolejne przykłady. Np. w Hbr 11,12 czytamy, że z Abrahama zostało zrodzone (egennethesan, pochodzące tak jak egennesen od gennao) potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie. Oczywiście nie może tu chodzić o to, że Abraham zrodził sam całe to liczne potomstwo, on bowiem spłodził tylko kilku potomków, którzy dali początek tak licznemu rodowi. Słowo egennesen w ogóle nie musi mieć nic wspólnego z prokreacją, rabini zwracali uwagę na to, że słowo to może oznaczać relację pomiędzy uczniem a jego mistrzem, który daje mu nową wiedzę[52] (por. też 1 Kor 4,15; Flm 1,10). Może też oznaczać przekazanie jakiejś funkcji, błogosławieństwa lub godności[53] (por. Ps 2,7; 110,3; Dz 13,33; Hbr 1,5; 5,5; Jk 1,18; 1 P 1,3). W tym wypadku Mateusz wymieniałby przodków Jezusa, ale niekoniecznie zawsze w kolejności „ojciec – syn”, równie dobrze mógłby ich wymieniać w kolejności „ojciec – wnuk”, „ojciec – prawnuk”, „wuj – syn”, „wuj – prawnuk” itd. Istotnie, Mateusz w rozdziale pierwszym swej Ewangelii pomija w liście przodków Jezusa takich królów, jak Ochozjasz, Joasz, Amazjasz i Jojakim, pomija też fragment genealogii z 1 Krn 3,21-24[54]. Nie był to jakiś istotny błąd Mateusza, podobne pominięcia czynili też autorzy ST, a mimo to nikt z Żydów nie odrzucał ich genealogii. Niekompletna jest na przykład genealogia w 1 Krn 2,3-35 i 8,1-28[55], a także w Ezd 3,2 i Ag 1,1.13.15 oraz 2,2.23 (w tej ostatniej Szealtiel jest nazwany synem Zorobabela, choć wedle ściślejszej genealogii z 1 Krn 3,17 jest on synem Jechoniasza). Niekompletna jest także genealogia w Ezd 7,1-5, co wychodzi na jaw dzięki porównaniu jej z 1 Krn 5,32-37 i 6,1-15[56], a także genealogia synów Beniamina z 1 Krn 8,1, co widać z porównania jej z Rdz 46,21 i Lb 26,38-39.

Pewnym wyżej już częściowo zasygnalizowanym mankamentem tego ujęcia jest jednak to, że w takiej sytuacji trzeba przyjąć, iż ewangeliczne genealogie Jezusa są niekompletne, ale i to można próbować rozwiązać na korzyść mesjańskiego pochodzenia Jezusa, bowiem – jak wspomniałem wyżej – takie niekompletne genealogie są też i w ST, nikt jednak z tego powodu wśród Żydów nie robił problemu ani nie czynił zarzutu wobec tych genealogii. Można więc domniemywać, że wystarczyły takie „skrótowe” genealogie, aby wykazać, iż Jezus istotnie pochodził od Dawida. Ktoś, kto chciał, mógł zweryfikować sobie resztę w bardziej kompletnych kronikach, tutaj wystarczało wymienienie „głównych punktów” w linii przodków Jezusa. Żydzi bez wątpienia posiadali takie bardziej szczegółowe genealogie, na co wskazuje wyżej cytowany Flawiusz oraz na co wskazuje fakt, zgodnie z którym w ewangelicznych rodowodach Jezusa znajdujemy niezawartą w ST powygnaniową listę potomków z rodu Dawida. Interesujące jest to, że o ile wiem, to ze strony żydowskiej nigdy nie padał w starożytności zarzut co do Jezusa, że nie pochodził on od Dawida. Warto zauważyć, że nawet gdyby ewangeliczne genealogie Jezusa były kompletne, to i tak nic by to nikomu obecnie nie pomogło, bowiem tego nie da się dziś sprawdzić, skoro takie listy genealogiczne nie dotarły do nas (choć żyjący w I wieku Flawiusz i wspomniany wyżej Afrykańczyk donosili, że wiele rodowodów żydowskich krążyło jeszcze w ich czasach[57]). Żydowskie archiwa z Jerozolimy, które mogły zawierać takie dokumenty, zostały doszczętnie spalone w 70 roku I wieku naszej ery przez Rzymian, którzy zrównali z ziemią to miasto[58].

Wreszcie, przejdźmy do podpunktu, który wyżej oznaczyłem jako c). Jak być może jeszcze pamiętamy, w podpunkcie tym zaznaczyłem, że te same postacie w obu ewangelicznych rodowodach Jezusa mogłyby nosić różne imiona albo też ich imiona mogłyby w tych rodowodach posiadać różne warianty. W tym wypadku inne imiona tych samych postaci w tych genealogiach nie byłyby podstawą do twierdzenia, że genealogie te są sprzeczne. Czy zatem w starożytności Semici nadawali poszczególnej osobie więcej niż jedno imię lub czy jedno imię posiadało bardzo odmienne warianty, do tego stopnia odmienne, że na pierwszy rzut oka nie mające ze sobą nic wspólnego? Owszem, spójrzmy teraz na kilka przykładów takich sytuacji. W czasach Jezusa używano podwójnych imion, czasem dodatkowo jeszcze przydomków, np. Piotra nazywano raz Szymonem, kiedy indziej Piotrem (por. Mt 10,2; Dz 10,17-18.32; 11,13). Innego Szymona zwano Niger (Dz 13,1). Podobnie Tomasz Didymos, co do którego czwarta Ewangelia wzmiankuje, że był nazwany raz tak, a raz inaczej (J 11,16; 20,24; 21,2). Tak samo Mateusz był zwany Lewim (Mt 9,9; Mk 2,14; Łk 5,27), Judasz zwany był Iskariotą (Łk 22,3), Józef był zwany Barnabasem (Dz 4,36) lub Barsabą i na dodatek miał jeszcze przydomek Justus (Dz 1,23), Jan był zwany Markiem (Dz 12,12.25; 15,37), a Judę zwano Barsabasem (Dz 15,22). Kol 4,11 wspomina zaś niejakiego Jezusa, którego zwano Justusem. Wiadomo też, że Marię zwano Magdaleną (Łk 8,2). Jedna z encyklopedii biblijnych podaje, że „Podwójne imię nie należało w czasach Chrystusa Pana do rzadkości […]”[59]. Już od najdawniejszych czasów uważa się Judę Tadeusza za jednego i tego samego Apostoła. Jedne kodeksy NT mają w jakimś miejscu Juda, inne zaś Tadeusz[60]. Wiadomo też, że Jezus zmieniał apostołom imiona, np. wspomnianemu Szymonowi na Piotr, co też może tłumaczyć występowanie dwóch różnych imion dla jednej i tej samej osoby. Podwójne imiona występowały już od czasów ST. Król judzki Jojakim (2 Krl 24,6) był też nazywany Jechoniaszem (Jr 22,24), Sedecjasz miał na imię również Mattaniasz (2 Krl 24,17). Eliakimowi nadano imię Jojakim (2 Krl 23,34; 2 Krn 36,4). Danielowi nadano imię Belteszassar, Chananiaszowi – Szadrak, Miszaelowi – Meszak, Azariaszowi zaś Abed-Nego (Dn 1,7). Gedeona nazywano Jerubbaalem (Sdz 6,32; 7,1; 8,35), Tiglat Pilezar III otrzymał w Babilonii drugie imię Pulu, zaś Salmanassar V przybrał imię Ululai[61]. Zorobabel jest zaś uważany za Sassabasara z Ezd 1,8[62]. Antiocha zwano Epifanesem (2 Mch 10,9), a Ptolemeusza – Makronem (2 Mch 10,12). Ezawa zaś zwano Edomem (Rdz 25,29-30).

Przejdźmy teraz do drugiej z wyżej wspomnianych sytuacji: mocno zróżnicowane warianty tych samych imion. Czasem różnice imion w genealogiach Jezusa (i różnice względem imion z ST, na których te rodowody się wzorują ) – to różnica spowodowana jedynie różnicami w ortografii, jak choćby w przypadku Asafa i Asy (1 Krn 3,10; Mt 1,7-8)[63]. Może się to brać stąd, że pismo hebrajskie nie zawierało samogłosek i przy transkrypcji uwzględniającej wokalizację mogły powstawać różne wersje. Inne imiona w genealogiach biblijnych posiadają już dużo bardziej zróżnicowane warianty. Np. imię Azariasz posiada w LXX takie warianty, jak Azarias, Azaria, Ozias, Ochozias (kodeks B)[64]. Imię Heli jest zdrobnieniem imienia Eliakim, a to imię jest z kolei synonimem imienia Joakim[65]. Widać to również w Wulgacie, gdzie pewien z kapłanów jest nazwany w Jdt 4,7 Heliachim, choć Septuaginta ma w tym miejscu Ioakim (Jdt 4,7 – LXX; ten sam kapłan w Wulgacie jest już w Jdt 15,9 określony mianem Ioachim). Tak ogromne zróżnicowanie i nieregularność imion, które mimo tej różnorodności za każdym razem mogą odnosić się tylko do jednej i tej samej osoby, daje nam do myślenia, kiedy patrzymy na oba ewangeliczne rodowody Jezusa, w których występuje tak dużo różnych imion. W świetle tego, co przed chwilą widzieliśmy, można stwierdzić, że różne imiona w tych rodowodach wcale nie muszą zatem oznaczać innych osób, tym samym tylko na podstawie innych imion w obydwu tych rodowodach nie można twierdzić, że rodowody te są sprzeczne, ponieważ wymieniają inne osoby. Z drugiej strony, jeśli w biblijnych rodowodach pewne imiona powtarzają się (np. imię Lewi, Józef i Juda występuje dwukrotnie w genealogii Jezusa u Łukasza 3,24.29.30.33, zaś w genealogii mesjańskiej w ST w LXX powtarza się takie imię, jak Ochozias, Azaria(s), Ozias[66]), to naprowadza nas to na wniosek, że pewne imiona w genealogiach mogą się odnosić do innych osób o tym samym imieniu, dlatego właśnie występują pewne różnice w ewangelicznych rodowodach Jezusa.

Jak widać, może być wiele wyjaśnień, dlaczego w ewangelicznych rodowodach Jezusa są różnice. W świetle tego faktu zarzucanie tym rodowodom, że są one niezgodne, jest dość pochopne i ten, kto czyni taki zarzut, nie posiada zbyt wielkiej wiedzy o kulturze i onomastyce semickiej.
---------------------------------------------------------

Całość dostępna tutaj:

http://apologetyka.katolik.net.pl/index ... &Itemid=68

PS
Pamiętać trzeba, że wrogowie Jezusa istnieją od niemal 2000 lat i ci obecni w istocie jedynie powielają stare "argumenty", by Pana poniżyć. Odgrzewają te "kotlety" licząc na to, że część błota przylepi się do mózgów wierzących. A ponieważ "argumenty" są tak stare, istnieje masa kontrargumentów, które chrześcijanie pisali i nadal piszą w obronie Pana. Wystarczy tylko poszukać i zagłębić się w ich rozważania. Jeśli się nie weryfikuje informacji, to tak jakby się mówiło: "Dawaj, przyjmę każdą bzdurę na klatę i będę ją wyznawał!"


Cz maja 18, 2006 13:45
Zobacz profil
Post 
dziękuje jednemu z braci za obszerne wyjaśnienia

czy mógłbyś odniesć sie do nastepnych kwestii poruszanych przez heinemann

jechoniasz wymieniony u mateusza został przeklety przez boga i żaden z jego potomków nie miał zasiąść na tronie dawidowym - jak zatem możliwe, aby jego potomek zasiadł na dawidowym tronie.
heinemann konkluduje że nawet jako potomek dawida jezus mógł zostać mesjaszem, ale jako potomek jechoniasza - w żadnym wypadku

druga sprawa o której pisze heinemann to konieczność do zapłodnienia tak plemnika jak i kobiecej komórki jajowej - czy dotykamy tu tajemnicy poczęciaz ducha świętego i nie mamy prawa pytać o to, czy będąc w pełni człowiekiem jezus zrodzony został z żeńskiej komórki jajowej i.... - no własnie z czego ?
czy też został niejako "włozony" w marię bez udziału jej komórki jajowej niczym do zastepczej matki


dawno temu pytałem o to na forum, ale nikt nie był w stanie udzielic mi żadnej odpowiedzi, jeden z braci postem napisanym powyżej sprowokował mnie do poruszenia tej kwestii po raz drugi (mam nadzieję, że admini to zrozumieją)
z góry przepraszam, jesli kwestie te są dla kogoś obrazobórcze

pozdrawiam


Śr maja 24, 2006 11:04
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06
Posty: 4608
Post 
Gdy chodziłem do św. Augustyna, ksiądz Andrzej Bosowski uczył na religi, że absolutnie nie należy traktować Biblii jako lieratury faktu. Wedle takiego podejścia nie ma znaczenia czy Maria była fizycznie dziewicą czy nie. Uważam, że Bóg nie wybrał jej przecież dla przymiotów ciała - jej dziewicto było czystością ducha, a nie błoną...

_________________
"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
Obrazek
"Inter faeces et urinam nascimur".


Pn cze 05, 2006 7:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 08, 2006 19:22
Posty: 236
Post 
[...]
Co do drugiej części Twojej wypowiedzi - poza problemem dogmatycznym (wydaje się, że nie jesteś ani katolickiego, ani prawosławnego wyznania) warto myślę zapoznać się z kontekstem historycznym i kulturowym tamtych czasów, bo wygląda na to, że nie za bardzo "wiemy" o co chodzi - może warto z grubsza przestudiować Pięcioksiąg (szczególnie prawo małżeńskie)?
(To prowokacja z mojej strony).
Pozdrawiam :)


[...] - usunięto post, do którego odnosiła się ta część wypowiedzi - jo_tka

_________________
"Ty bowiem jesteś dla mnie skałą i twierdzą, przez wzgląd na imię Twoje kieruj mną i prowadź mnie" (Ps 31, 4)


Pn cze 05, 2006 18:36
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 08, 2006 19:11
Posty: 28
Post 
[...]

_______________________________________
A tak w ogóle, to nie rozumiem jak można mieć jakiekolwiek wątpliwości czy Chrystus jest dzieckiem Józefa.
Święty Łukasz pisze [Łk 3,23]:

...był, jak mniemano, synem Józefa...

patrz też -> [Mt 13,55 ; Łk 4,22]

Wiemy, iż cieśla ten poznał w śnie prawdę od anioła [Mt 1,20-21] zaopiekował się brzemienną Maryją i poślubił ją, aby społeczność żydowska nie posądziła ją o cudzołóstwo, ani nie ukamienowała [Pwt 22,23].

Jednak naprawdę Chrystus jest Bogiem! Nie człowiekiem! Wyznajemy

...jednego Pana Jezusa Chrystusa, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony a nie stworzony... [Wyznanie Wiary]

oraz

...Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny... [Skład Apostolski]

Pismo Święte mówi nam to samo:

...Na to Maryja rzekła do anioła: "Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?" Anioł Jej odpowiedział: "Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym... [Łk 1, 34-35]


[...] - jak w poście wyżej, odpowiedź na usunięte posty - jo_tka


So cze 10, 2006 16:36
Zobacz profil ICQ
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Z artykułu, który cytował Jeden z braci

7) U Mateusza w linii rodowej Jezusa jest Jechoniasz, a temu przecież Bóg obiecał, że żaden z jego potomków nie zasiądzie na tronie Dawida (Jr 22,30), który miał być właśnie tronem Mesjasza.

Heinemann wyrwała tekst z Jr 22,30 z kontekstu, interpretując go sobie dość swobodnie podług linii wcześniej wymienionych zarzutów. W rzeczywistości tekst z Jr 22,30 wcale nie dotyczy Mesjasza, który zasiądzie na tronie Dawida, bowiem tekst ten mówi tylko o bezpośrednich potomkach (patrz też przypis do Jr 22,30 w BT) króla Jechoniasza, ujmując sprawę tylko w kontekście obecnej monarchii judzkiej. Zwróćmy uwagę na ten tekst i fragmenty, które zaznaczyłem w nim kursywą: „[Jechoniasz] nie zażyje szczęścia w swych dniach, ponieważ żadnemu z jego potomków (ki lo’ jicelah mizzare’o) nie uda się zasiąść na tronie Dawida ani panować nad Judeą” (Jr 22,30 – BT). We fragmencie tym słowo „żaden” (lo’ – słowo to jest dość nieścisłe w Biblii i wcale nie musi oznaczać bezwzględnie wszystkich członków jakiejś grupy[70], nie musi więc też oznaczać wszystkich potomków Jechoniasza, w tym i Jezusa) odnosi się więc tylko do królów panujących nad Judeą (co widać z fragmentu, jaki oznaczyłem kursywą), czyli innymi słowy: do monarchii judzkiej. Natomiast Mesjasz wedle wyobrażeń żydowskich miał panować nie tylko nad Judeą, ale także nad poganami (por. Łk 24,21). Judea natomiast przestała istnieć po roku 70, gdy Rzymianie zrównali z ziemią ówczesne centrum świata żydowskiego. Potomkowie króla Jechoniasza, o jakich mowa w Jr 22,30, mogą więc być co najwyżej tylko jego bezpośrednimi potomkami, co widać ze słów, że Jechoniasz nie zażyje szczęścia „w swych dniach” (hebr. bejamaiw). Oznacza to, że jego potomkowie, którzy nie zasiądą na tronie judzkim, będą tylko jego bezpośrednimi potomkami, ponieważ za swego życia zobaczy on jeszcze, że rzeczywiście „żaden” z nich nie zasiądzie na tym tronie. To jest w tym wersie wymienione jako przyczyna jego nieszczęścia. Ponownie t
u widać, że zwrot „żaden z jego potomków” odnosi się tu więc tylko do tych potomków, którzy nie zasiadając za jego życia na tronie judzkim, będą przyczyną jego nieszczęścia, czyli na pewno chodzi tu tylko o jego bezpośrednich potomków. Mesjasz zaś nie był takim potomkiem, dlatego tekst ten nie dotyczy Jego osoby. Wreszcie, zaledwie kawałek dalej (Jr 23,5n) czytamy o tym, że Mesjasz będzie jednak potomkiem Dawida, widać więc, że autor tych fragmentów, zapisując proroctwo Jahwe mówiące o tym, że potomkowie Jechoniasza nie zasiądą na tronie judzkim, nie miał na myśli wszystkich potomków Dawida po Jechoniaszu. Gdyby autor ten tak zakładał, to już nie napisałby w Jr 23,5n, że Mesjasz będzie potomkiem Dawida. Warto nadmienić, że w Ag 2,23 Bóg oznajmia Zorobabelowi, że wybrał go i upodobał sobie. Zorobabel był potomkiem Jechoniasza (por. 1 Krn 3,17-19). Gniew Jahwe na potomstwo Jechoniasza trwał więc tylko jedno pokolenie, nie był on absolutny i nie posiadał bezwzględnego charakteru i nieograniczonego zasięgu czasowego. Po tej właśnie linii (od Jechoniasza przez Zorobabela) Mateusz poprowadził dalej genealogię Jezusa (por. Mt 1,12). Warto też nadmienić, że ów Zorobabel, o którym wspomina się w genealogii Jezusa, nie musiał być akurat potomkiem Jechoniasza. Imię Zorobabel było dość powszechne wśród Żydów. Ów Zorobabel mógł być kimś, kto pochodził z pobocznej względem Jechoniasza linii genealogicznego drzewa potomków Dawida, nie byłby więc w tej sytuacji ściśle potomkiem Jechoniasza. Taka sytuacja również rozwiązywałaby problem proroctwa z Jr 22,30.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


So cze 10, 2006 17:37
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 30 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL