Vroobelek napisał(a):
Po co to wszystko? Po co te drobiazgowe przepisy? Od czego w takim razie uwolnił nas Chrystus?
Zastanowiło mnie to pytanie.
Z jednej strony Katechizm KK stwierdza, że mamy pytać swego sumienia, czy postępujemy właściwie, czy nie. Mamy też kierować sie jego wskazaniami mamy prawo działać w zgodzie z osądem swojego sumienia, mamy mu być posłuszni.
Z drugiej - twierdzi, że czasem nasze sumienie błądzi - a błądzi wtedy, gdy nie zgadza się z tym, co twierdzi Kościół (i zawarte jest w Katechizmie). Czyli: sumienie jedno, a KKK drugie.
Co wtedy? Zawiesić sumienie na kołku i kierować sie katechizmem wbrew sumieniu?
Czy schować Katechizm i zaufać sumieniu?
Sumienie należy formować. Czyli kształtować je, konfrontować, naginać w taki sposób, by przystawało do tego, co zawiera KKK. Bo skoro moje sumienie mówi mi coś, co jest niezgodne z nauczaniem Kościoła, to raczej myli się moje sumienie niż Kościół (tak zakłada KKK). Jednocześnie mam ufać własnemu sumieniu i kierować się nim...
Do tego dochodzi rozróżnianie, co jest grzechem ciężkim (i wymaga spowiedzi) a co lekkim: co z tego, że w mojej ocenie coś jest grzechem lekkim (albo wcale), gdy ktoś już z góry ocenił, że grzech dotyczy materii ciężkiej (przykazanie VI) i jest ciężki bez względu na to, co ja odczuwam?
Jak wygląda taka spowiedź... jedyne, na co mnie stać, to "żałuję, że nie żałuję..." Czy w ogóle iść do spowiedzi - skoro nie czuje sie grzechu?
Skoro wszyscy mamy mieć sumienia zgodne z tym, co twierdzi Katechizm, to po co nam w ogóle nasze sumienia? Nie wystarczy książka?