Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 21:58



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Publiczne wyparcie się wiary chrześcijańskiej 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post Publiczne wyparcie się wiary chrześcijańskiej
niedawno na czacie pewna osoba, która do tej pory deklarowała przynależnosć do Koscioła Rzymsko - Katolickiego, zaczęła mówić, że się pomyliła i że od tej pory nie wierzy w Boga...
zastanowiło mnie jedno - dużo mowi sie o świadectwie, o tym, że powinniśmy świadczyć o Jezusie, o naszej wierze w Boga i to nie tylko slowami, choc i one są wazne
więc czy na zasadzie przeciwieństw - takiej deklaracji nie powinno traktować sie jako publicznego wyparcia się wiary?
jak Kościół normuje takie zachowanie kogoś, kto do tej pory był jego członkiem, a teraz publicznie [bo czat, net to miejsce niejako publicnze] deklaruje chęć odstąpienia od tego, co Kosciół głosi - czyli wiarę w Bóstwo Jezusa Chrystusa?


Wt lis 02, 2004 21:51
Zobacz profil
Post 
swiadectwa swiadectwami........jednakowoz NIGDY I ZADNE internetowe swiadectwo nie bedzie mialo dla mnie jakiegokolwiek znaczenia.'

"Swiadectwo wiary" jest prawdziwe (dla mnie) tylko i wylacznie gdy jest dane realnie............reszta jest malo istotna i niepowazna.

Dlatego tez.....publiczne wyparcie sie wiary uczynione za pomoca czatu.......jest komiczne .
Takimi sprawami moga sie zajac psycholodzy i psychiatrzy......i to tez tylko i wylacznie w ramach "badan"..........bo nic konkretnego w tej sferze nie wymysla.

Kogos takiego, kto "publicznie" na czacie wypiera sie wiary....nalezy najpierw skierowac do odpowiedniego, dla lokalizacji proboszcza....a gdy to nie poskutkuje, to do lekarza.
Bo moge dac glowe, ze 99 % tych co sie czatowo "wypieraja"....to kompletnie niepowazni ludzie, tchorze....lub malolaty.......korzystajacy z pseudoanonimowosci netu.
Spotykajac sie "oko w oko" nie wyparli by sie
.....a tchorzostwem to ja gardze

pozdrowka


Wt lis 02, 2004 23:01
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 23, 2003 15:46
Posty: 358
Post 
Podzielam Twoje Elko niepokoje. Otóż takie wypieranie sie wiary, nawet mówienie o tym fakcie, jest niepokojące, bolesne i drugich- tych słabszych może doprowadzić do zwatpień.
Czasem jest tak , że ten wypierający sie wiary , mając swoje niepokoje wewnetrzne, mówiąc o swoim czynie, niejako szuka akceptacji i zrozumienia.
Potraktowany wrogo - ugruntuje się w swojej jeszcze czasem nieprzemyślanej decyzji, a spotykając dobro i zrozumienie, chec rozmowy i rzetelnego spojrzenia na sprawę - pomożemy Jezusowi "w szukaniu tych co zginęli."

awe

_________________
.. „Szatan w ciemnościach łowi. Jest to nocne zwierzę.
Kryj się przed nim w światło, tam cię nie dostrzeże.” A. Mickiewicz


Śr lis 03, 2004 17:59
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
Witam :)

Spójrzmy najpierw na odpowiednie kanony KPK, które tego dotyczą.

Cytuj:
Kan. 1364 -

§ 1. Odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, przy zachowaniu przepisu kan. 194, § 1, n. 2; duchowny może być ponadto ukarany karami, o których w kan. 1336, § 1, n. 1,2 i 3.


Cytuj:
Kan. 194 -

§ 1. Mocą samego prawa zostaje usunięty z urzędu kościelnego:

1° kto utracił stan duchowny;
2° kto publicznie odstąpił od wiary katolickiej lub wspólnoty z Kościołem;
3° duchowny, który usiłował zawrzeć małżeństwo, choćby tylko cywilne.

§ 2. Usunięcie, o którym w nn. 2 i 3, tylko wtedy. może być urgowane, jeżeli wiadomo, że stwierdziła to kompetentna władza.


Cytuj:
Kan. 751 - Herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej ; apostazją - całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej, schizmą - odmowa uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła, uznającymi to zwierzchnictwo.


oraz:

Cytuj:
Kan. 1538 - Przyznanie się lub jakiekolwiek inne oświadczenie strony nie posiada żadnej mocy, gdy się ustali, że zostało złożone na skutek faktycznego błędu lub wymuszone siłą, lub ciężką bojaźnią.

Kan. 1539 - W każdego rodzaju procesie dopuszcza się dowód z dokumentów, zarówno publicznych, jak i prywatnych.

Kan. 1540 -
§ 1. Publicznymi dokumentami kościelnymi są te, które sporządziła osoba publiczna wykonując w Kościele swoje zadania, z zachowaniem formalności przepisanych prawem.
§ 2. Publicznymi dokumentami świeckimi są te, które według ustaw każdego z osobna miejsca, jako takie są uznawane przez prawo.
§ 3. Pozostałe dokumenty są prywatne.

Kan. 1541 - Jeśli nie wykaże się czegoś innego przeciwnymi i oczywistymi argumentami, publiczne dokumenty mają moc dowodową we wszystkim, co się w nich stwierdza wprost i zasadniczo.

Kan. 1542 - Dokument prywatny, czy to uznany przez stronę, czy dopuszczony przez sędziego, ma taką moc dowodową przeciwko autorowi lub temu, kto go podpisał, i posiadającym od nich sprawę, jak przyznanie pozasądowe; przeciwko obcym ma taką moc, jak oświadczenia stron, nie będące przyznaniem się, według przepisu kan. 1536, § 2.

Kan. 1543 - Jeżeli dokumenty okażą się wytarte, poprawione, zawierające dopiski lub dotknięte inną wadą, do sędziego należy ocena, czy i jakie znaczenie mają te dokumenty.


Tak więc wymagany jest "akt formalny", aby zaistniały skutki prawne wystąpienia z Kościoła. Nie pociąga ich natomiast jakiekolwiek wyrażenie swojej woli, nawet publiczne - potrzebny jest bowiem rzeczywisty akt prawny o charakterze publicznym.
Akt taki powinien zawierać jasne, i prawnie znaczace, wyrażenie woli wystąpienia z Kościoła katolickiego:

- albo, poprzez publiczne przystąpienie do innego wyznania, religii lub sekty, lub stwowarzyszenia, które z natury swojej przeciwne jest Kościółowi katolickiemu lub jego doktrynie
- albo, przez deklarację złożoną wobec kompetentnej władzy kościelnej w formie przepisanej przez Kodeks Prawa Kanonicznego (kan kan 1538-1543), lub poprzez publiczny akt cywilny, doręczony do wiadomości kompetentnej władzy kościelnej.

W Kodeksie "Odstąpienie od Kościoła aktem formalnym" różni się w skutkach kanonicznych od "notorycznego porzucenia wiary katolickiej".
"Odstąpienie od Kościoła aktem formalnym" nie utożasamia się więc z notorycznym brakiem wspólnoty kościelnej, która nie pociaga za sobą takich samych skutków prawnych.
"Akt formalny" musi zawierać wolę dokonania prawdziwej i własnej apostazji, przystapienia do herezji lub wystapienia spod zwierzchnictwa Ojca Świętego i komunii z członkami Kościoła katolickiego (kan. 751), z którego to powodu podlega się ekskomunice, o której w kan. 1364

Przeciwko deklaracji o "odstąpieniu z Kościoła", dokonanej publicznie, zawsze przyjmuje się jednak dowody przeciwne, ponieważ może zajść przypadek, iż wola wenętrzna nie odpowiada deklaracji zewnętrznej.

Tak więc odpowiadając na pytanie elki - wobec powyższego - myślę, że wspomniany przypadek kwalifikuje się do "porzucenia wiary katolickiej" (być może nawet jeszcze nie "notorycznego") a nie do "odstąpienia od Kościoła katolickiego aktem fromalnym", a co za tym idzie nie pociąga za sobą skutków formalno-prawnych, o których mowa w kan 1364


Pozdrawiam :)


Cz lis 11, 2004 16:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 02, 2003 21:37
Posty: 5
Post 
Niegdyś bowiem i my byliśmy
nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom,
żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni
ku drugim.

Przytoczyłem powyżej fragment Listu Św. Pawła do Tytusa odczytany dopiero co w kościołach rzymskokatolickich (10.11.2004). Apostoł przytacza katalog draństw i świństw powszednich (w jakiejś części moze i nam nieobcy), pisząc do bądź co bądź świętego biskupa. Pisze mając zapewne w pamięci swoją niechlubną przeszłość przeszłość prześladowcy Kościoła.
Po co ja to wlaściwie piszę? Może po to, żebym ja i każdy kto będzie mnie czytał, zadał sobie ważne pytanie. To pytanie brzmi: z jakiego Egiptu wyprowadził mnie Pan, lub, z jekiego trądu uleczył mnie Jezus ?(?).
Odpowiedzialeś sobie uczciwie drogi Czytelniku? Więc uświadom sobie, że stalo sie to za darmo, a wlaściwie, że ktoś inny (Jezus), nie Ty zapłacileś wielka cenę za to wyprowadzenie, za to uzdrowienie. Taka konstatacja każdego uczciewego człowieka pobudza do wdzięczności. Winna się ona wyrazić w chęci jak i w czynie majacym na celu podźwignięcie brata (w tym przypadku siostry) z duchowej kraksy. Tego domaga sie od nas Miłość, tego byśmy swiadczyli miłość bezinteresowną, tym którzy słusznie lub nie, uważaja że tej milości są pozbawini, w każdym razie nie czują jej.
Tymczasem to co przeczytalem w bieżącym wątku Forum wprowadziło mnie w stan osłupienia :o. Oto bowiem ktoś z kim rozmawiałem niedawno o konieczności pomocy, ktoś kto wyrażał explicite wielką troskę o pojedynczą zbłąkana duszę i jej los w wieczności, ktoś kto pytał "jak pomóc??????" - pisze... Pisze, że szuka stosownego kanonu (paragrafu), by zdefiniować stan zawinionego błędu i znaleźć należna karę kościelną dla błądzącego(ej). Jeśli dodać, że wspomniana tu przeze mnie (anonimowo) osoba nie pałała "świętym oburzeniem" wobec jawnych i ordynarnych bluźnierców odwiedzających nasz czat pisząc , sorry, dyrdymaly o zranieniach bluźniercy i konieczności podjęcia z nim "dialogu ekumenicznego", muszę powiedzieć - nie rozumiem.
Dlatego, jesli nawet przyjąć twierdzenie o zawinionym błędzie, koniecznym staje sie postawienie pytania: zawinionym przez kogo? Czy tylko przez tego co cierpi niezrozumienie, czy także przez tych, co nie staraja sie zrozumieć i wpatrując sie z "miłościa" w oczy zagubionego trzymają za plecami kij a w rękawie nóż?
Nie, nie..... nie tego uczy nas Ewangelia. Chrystus mowi wraznie: miłość ma pierwszeństwo przed prawem, bo jest większa niż prawo (spotkanie z niewiasta cudzołożna).
Dziękuję awe, że napisałaś iż powinniśmy szukać z Chrystusem owiec, które zaginły ( a może, które pogubiliśmy ), dziękuję z całego serca. Szukać owiec - piękna idea, lecz nie szuka sie ich z kodeksem w ręku. Moze lepiej szukać z Ewangelia w sercu i z sercem na dłoni...
Kończąc powiem tak... Kto kanoanem szuka, na tego zawsze moze znaleźć sie kanon ( ewangeliczne, prawda? ... kto mieczem wojuje, od miecza ginie).
Warto kochać ludzi, nawet jesli nie spotka za to pochwala, nawet jeśli przez tę miłość nie zbuduje sie swojego wymarzonego wizerunku, bo przecież mamy być wizerunkiem Boga, nie własnym.

_________________
Uamartwiaj się tak, żeby twoje umartwienia nie umartwiały innych... (Św. Josemaria Escriva)


Pt lis 12, 2004 0:03
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Eirene...
Przez analogię... Czy pytanie o to, co na dany temat mówi kodeks karny i interpretację jakiegoś przepisu oznacza szukanie paragrafu w celu ukarania?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pt lis 12, 2004 0:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
I również przez analogię:

Kto w drugim człowieku dopatruje się złych intencji - sam może zostać o nie posądzony...

Pozdrawiam :)


Pt lis 12, 2004 8:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14
Posty: 487
Post 
Po przeczytaniu waszych postów skojarzyła m się i przypomniała pewna „przygoda”:

Spotkali się na piwie, mieli po kilkanaście lat chcieli się zabawić i rozerwać. Rozmawiali o nauczycielach, dziewczynach a później o bezsensie życia. Przy kolejnym piwie czuli się równi Bogu i zaczęli Go oceniać i osądzać, by w końcu dojść do wniosku, że Go w ogóle nie ma. Jak może istnieć Bóg skoro tyle jest niesprawiedliwości na świecie i głupoty. Tak mniej więcej wyglądała ta rozmowa.
Jeden z towarzystwa zaproponowałby w ramach zabawy urządzić „zadyme” w Kościele – pomysł się wszystkim spodobał, więc poszli.
Prowokacyjnie weszli do Kościoła głośno się śmiejąc i zaczepnie zachowując. Nikt z siedzących tam osób nie „śmiał” podejść do grupki podchmielonych hałasujących młodych ludzi. A oni czując się niemal pewnie i bezkarnie śmiali się i wyszydzali.
W końcu jeden z nich zaproponowałby „ponabijać” się z księdza, który właśnie wszedł do konfesjonału.
Padały różne propozycje, zamkniemy go na stałe – niech siedzi, ciekawe, co zrobi. A może wrzucimy mu petardę do środka ksiądz pomyśli, że to diabeł. Kajtek wpadł na najlepszy pomysł - zaproponował, że pójdzie na początek tych zabaw do spowiedzi i pociągnie z księdza „łacha” [delikatnie mówiąc zrobi z ks. idiotę] później opowie jak było i będą mieli świetna zabawę.
Podszedł do konfesjonału i przywitał księdza słowami – „witaj niewolniku swego Boga” przyszedłem cię odwiedzić, chyba się cieszysz.
Jak najbardziej odrzekł ksiądz, cieszę się i nawet nie wiesz jaką sprawiłeś mi radość.
Radość ? człowieku co mówisz, jesteś normalny? Przecież przyszedłem cię zdenerwować i obrazić – chcemy się z kolegami pośmiać z waszej naiwności a ja już od dawna nie chodzę do kościoła. Nie wierzę w Boga.
Ksiądz po tym wyznaniu Kajtka chwile pomilczał poczym powiedział tak - widzę, że masz kłopoty chłopcze a nasze spotkanie nie jest spowiedzią, więc nie mogę dać Ci rozgrzeszenia jednak na pamiątkę naszego spotkania proponuję byś codziennie przez osiem dni [by było Ci wesoło] powtarzał wieczorem przed snem – „nie ma Boga, nie ma śmierci”. To będzie taka pokuta, również „żartobliwa”
Poczym wyszedł z konfesjonału podał Kajtkowi rękę i się pożegnał.
Kajtek wrócił do kolegów i opowiedział jak odważnie stawił czoło księdzu nazywając go głupim i naiwnym. Jednak już nie miał ochoty na żarty w Kościele więc wyszli.
Przez kilka kolejnych dni zanim zasnął „dopadały” go słowa księdza ””nie ma Boga, nie ma śmierci””.
Nie miał wyboru – musiał ten „problem” załatwić – odpowiedzieć sobie czy istotnie tak właśnie uważa, ba czy istotnie tak właśnie jest …..
Następna spowiedź Kajtka wyglądała już zupełnie inaczej.

eirene_pasi napisał:

Cytuj:
**miłość ma pierwszeństwo przed prawem, bo jest większa niż prawo …..

** Warto kochać ludzi, nawet jesli nie spotka za to pochwala, nawet jeśli przez tę miłość nie zbuduje sie swojego wymarzonego wizerunku, bo przecież mamy być wizerunkiem Boga, nie własnym


Zdecydowanie się z Tobą zgadzam eirene_pasi.
Dobrze, że syn marnotrawny mógł spokojnie odejść zabrać wszystko, co mu się z „dziedzictwa” należało, mógł nawet ** zaprzeć się Ojca** i popatrzeć, jakie poza „domem” Ojca istnieje życie.
I popatrz eirene_pasi ten jego brat był cały czas przy swoim Ojcu – ba, nawet Mu **służył** – ale czy potrafił kochać swego brata i ojca?

pozdrawiam

_________________
Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość.


Pt lis 12, 2004 15:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 02, 2004 8:24
Posty: 2
Post 
Belizariusz napisał(a):

Kogos takiego, kto "publicznie" na czacie wypiera sie wiary....nalezy najpierw skierowac do odpowiedniego, dla lokalizacji proboszcza....a gdy to nie poskutkuje, to do lekarza.
Bo moge dac glowe, ze 99 % tych co sie czatowo "wypieraja"....to kompletnie niepowazni ludzie, tchorze....lub malolaty.......korzystajacy z pseudoanonimowosci netu.
Spotykajac sie "oko w oko" nie wyparli by sie
.....a tchorzostwem to ja gardze

pozdrowka


a moze by sie tak zastanowic dlaczego tak wlasnie jest ze ludzie boja sie to robic nie za posrednictwem sieci... poniewaz znam to z autopsji to Ci odpowiem. Ja juz 15 lat temu stwierdzilem ze niechce miec nic wspolnego z zadna grupa wyznaniowa, do czasu kiedy o mojej decyzji wiedzieli tylko moji rodzice powiedzmy ze bylo wszystko ok.. PIeklo sie zaczelo gdy poznalem moja malzonke, Ona jako osoba gleboko wierzaca czesto prosila mnie zebyl jej towazyszyl w kosciele ( nie mylic z nawracaniem) zaraz wiekszosc naszej spolecznosci zauwazyla ze uczeszczam do kosciola a nie przyjmuje sakramentow no to wtedy stalem sie jehowcem poganinem i wiele innych ( do czasu jak nie chodzilem wcale do kosciola wszystko bylo spoko ). Kiedy zaplanowalismy nasz slub ( zwiadomych wzgledow musielismy wystapic do biskupa o dyspense dla mojej Malzonki i pozwolenie o zawarcie slubu mieszanego.... heh wtedy to juz zaplonely stosy ja generalnie mialbym to wszystko gleboko w dupie ale za to jak to przezywala moja zona to mialem ochote wyje*** tych wszystki katoli w kosmos. wsparcia nie doswiadczylismy nawet od proboszcza ktory prowadzil nasza sprawe przed biskupem ( zreszta za to jak nasz potraktowal gdyby nie to ze zona potrafi mnie uspokoic to pewnie do dzis spozywalby tylko plynne posilkii)


Moral jest bardzo prosty ludzie slabi robia to po kryjomu ( przyznaje ze czesto wyglada to tak ze nawet nie potrafia sie natym wszystkim zastanowic i robia to dla jaj ) bo najprosciej boja sie, tak jak kiedys bali sie zywego ognia na stosach tak teraz boja sie ognia psychicznego.

a nawieksza wina lezy po stronie KK bo nie uczy ludzi ani tolerancji ani samodzielnego myslenia nad sprawami duchowymi... wiem ze sie podniesie krzyk ze tak wcale nie jest wiec jesli nawet naucza tych wartosci to robi to bardzo nieudolnie

Ty gardzisz "tchorzostwem" a ja gardze takim katolicyzmem


Cz gru 02, 2004 10:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14
Posty: 487
Post 
Lynks napisał:
Cytuj:
***a moze by sie tak zastanowic dlaczego tak wlasnie jest ze ludzie boja sie to robic nie za posrednictwem sieci...
***a nawieksza wina lezy po stronie KK bo nie uczy ludzi ani tolerancji ani samodzielnego myslenia nad sprawami duchowymi


Na czacie prowadzi się jedynie rozmowy. Jeśli ktoś mówi wielokrotnie o pewnych sprawach to niekoniecznie jest to od razu decyzją. Sygnalizuje problem, z jakim się boryka. Źle się dzieje, gdy doszukujemy się możliwości wyrokowania zabawiając się w sędziego i myląc czat z salą rozpraw.
Zgadzam się z Tobą Lynks, że zachowanie niektórych ludzi, którzy są katolikami, [niekoniecznie wszyscy katolicy], zachowują się równie „panicznie” jak osoba dzieląca się na czacie problemem. Manifestacja swojej wiary [lub niewiary] nie oznacza, że manifestujący na miarę swojego oburzenia i proporcjonalnie do niego jest człowiekiem „bezgrzesznym” czy odwrotnie patrząc posiada wielką wiarę tak, iż może przenosić góry. Co do „wszystkich katolików” – równie przesadziłeś jak Belizariusz – więc jak to się mówi, „przygadał kocioł garnkowi”. Jest takie zdanie w logice „wszyscy Kreteńczycy kłamią a ja jestem Kreteńczykiem” - trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć gdzie znajduję się prawda a gdzie jest fałsz.


W siec można upchnąć wszystko a „znając” [okazuje się, że nie znając ludzi z czata] nabiera się doświadczenia które uczy roztropności.
Lykos myślę, że opisałeś prawdziwie pewne fakty z Twojego życia – bo istotnie w mini skali to stało się również na tym forum. Jednak widzę, że jesteś osobą dość emocjonalną i wspólnie z ową może „niedorosłą” społecznością dokonaliście owego dzieła „niechęci do siebie.
No i na zakończenie Lykos – masz wspaniałą żonę którą serdecznie. :)

pozdrawiam.

_________________
Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość.


Cz gru 02, 2004 11:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 02, 2004 8:24
Posty: 2
Post 
przepraszam zle sie wrazilem nie checialem generalizowac i nie mialem na mysli " wszystkich katolikow" bo sam znam wielu (w tym nawet jednego ksiedza) w ktorych widze ich wiare i akceptacje mojej osoby a nie jakies uprzedzenia i ksenofobie. potrafie sie znimi dobrze prozumiec i nigdy nic zlego na nich nie powiem z powodu tego w co wieza


Cz gru 02, 2004 11:22
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
widzisz, eirene pasi - pisząc ten post i zakładajac ten temat nie mialam na mysli nic wiecej ponad to, że chcialam uswiadomić wszystkim, którym łatwo przychodzi wypisywanie słów przeciwko Kosciołowi [czyli Bogu], co to oznacza...
ja tych ludzi nie oceniam, nie znam ich i nie wiem, czym sie kierują, pisząc na czatach to, co piszą... tymi, których znam, martwię sie - chcialabym im pomoc, nie wiem, jak - pozostaje tylko modlitwa, że Bóg w swoim wielkim miłosierdziu sprowadzi ich do siebie - nie do KK [aczkolwiek uwazam, ze w nim jest pełnia zbawienia]

myślę jednak - i to moj jedyny błąd, jaki popełnilam w ocenie niektórych postaw - że często są to nieprzemyslane słowa, wypowiadane bez namysłu, bez swiadomosci konsekwencji, jakie słowo - pisane, czy mówione - niesie

ludzie żyją społecznie i tworzymy wspólnotę - opartą na wielu róznych wartościach - dlatego jeśli ktoś, kto wczesniej deklarował sie jako osoba wierząca w Boga, teraz stwierdza, ze Boga nie ma - i stwierdza to nie w ramach poszukiwań, ale jako fakt - to powienien mieć swiadomość tego, jak na takie deklaracje patrzy Koscioł

i nie po to, by kogokolwiek skazywać - bo jedną z najpiękniejszych słow, jakie powiedział Jezus, były slowa na krzyzu wypowiedziane do łotra - "dzis ze mną bedziesz w raju" - ale po to, by uświadomić niektorym, że sa za swoje słowa i deklaracje odpowiedzialni przed drugim człowiekiem...



ps. i mam kolejny piekny przykład na to, jak znając sie z kims na necie tyle czasu, rozmawiajac o wielu waznych i bolesnych czasem sprawach - ukazuje sie totalna nieznajomosc drugiej osoby - i oskarżenie jej - tym bardziej bolesne, że mozna było o tym porozmawiac w cztery oczy
dziekuję za te bolesną lekcję, eirene <róża mystica>


Pt gru 03, 2004 15:43
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57
Posty: 2184
Post 
Wielu chrzescian odchodzi bo sie zgorszylo czyims zachowaniem. Byc moze przed panem Bogiem potem bedziemy odpowiadac za zaniedbanie pocieszania, pomocy, zainteresowanie sie jak ktos mial watpliwosci. Oczywiscie mowie "w najlepszym przypadku" bo bardziej prawdopobnie mozemy byc sadzeni za zgorszenie.
Tez zdecydowanie za malo sie robi, ja robie, by wyciagnac dlon do tych co odeszli.

Ale byc moze takie odchodzenie jest do konca negatywne. Oczywiscie zaluje ze taka osoba odrzuca wszystkie dary, ktore mozna otrzymac tylko w Kosciele. Ale moze to lepiej bo kazdy wtedy jest bardziej konsekwenty, statystyki nie sa pustymi frazesami.

Jezus mowi w Apokalipsie "obys byl albo zimny albo goracy, poniewaz jestes letni chce sie zwymiotowac."

W Niemczech i w Skandynawii wiele osob wychodzi z Kosciola by nie placic podatkow. Ale Kosciol nie traktuje tego na ogol jako wyrzeczenie sie wiary. Takze kazda sytlacja jest inna.

Ale to tez prawda ze teraz stalo sie modne anty-chrzescianstwo, i neopoganstwo, gdzie czesto w rycie inicjacji trezba sie wyrzec swojej poprzedniej wiary. A to juz jest powarzniejszy problem, bo wtedy bardzo bisko do oddania swej duszu diablu.

Modlmy sie za wszystkich ktorzy nie znalezli w Kosciele Matki i w Bogu Ojca.


Pt gru 03, 2004 18:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 02, 2003 21:37
Posty: 5
Post 
Nie ma sporu między nami elko, co do tego, gdzie jest pełnia zbawienia - jest w Kosciele. Można do niego pociągac i prowadzić ( dzielić się z bliźnim zbawieniem ), mozna i zniechecać, odstręczać...
Co zaś tyczy sie innych spraw, szczególnie sprawy "bolesnej lekcji", powiem tyle: mój post był "odrobieniem pracy domowej", z lekcji prowadzonej przez Ciebie. Odrabiałem nie bez bólu, ale tak to już jest, nie mozna sie uczyć miłości bliźniego, bez ponoszenia bólu, miłość po prostu kosztuje, albo jest pustym frazesem.
Forum publiczne, czy czworo oczu?... Czy to ja wprowadzilem temat na Forum, ja zacząłem rozmowę z jednoznacznym wskazaniem osoby, której dotyczyła?... O ile pamiętam, to chyba nie ja jednak.
Może więcej delikatności w prowadzeniu bliźnich do Pełni i więcej liczenia sie z ich słabością i wrażliwościa. Nie na wszystko dobre elektrowstrząsy...
Jeżeli, nie wykluczam tego, pisanie licznych postów to Twoje umartwienie - dedykuję Ci poniższą maksymę, Świętego, który na umartwieniach zna się bez porównania lepiej, niż każde z nas i my oboje razem wzięci.
Pozdrawiam
Ps. To mój ostatni post "w tym temacie"

_________________
Uamartwiaj się tak, żeby twoje umartwienia nie umartwiały innych... (Św. Josemaria Escriva)


Pt gru 03, 2004 23:10
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
moj tez ostatni post w tym temacie :)

kiedys podczas rozmowy na czacie wiara.pl podpowiedziales mi mądrze, że ludziom na necie brakuje dystansu do siebie - mnie tez go brakuje i ciągle sie go uczę...

masz do wyboru dwie opcje, eirene - uznać, że mówie prawdę, kiedy piszę, że nie miałam nikogo konkretnego na myśli, lub - że kłamię ... sam wybierzesz... a osoba, w obronie której tak z wielkim miłosierdziem teraz mnie "atakujesz" może zrozumie, że nie jest jedyną osobą na czacie, która ostatnio pisała o odejściu z Kościoła i o niewierze w Boga...


ps
Cytuj:
Jeżeli, nie wykluczam tego, pisanie licznych postów to Twoje umartwienie
- czy to ma być złośliwość? - jak rozumiem, ta zasada:
Cytuj:
Może więcej delikatności w prowadzeniu bliźnich do Pełni i więcej liczenia sie z ich słabością i wrażliwościa. Nie na wszystko dobre elektrowstrząsy...
nie obowiązuje wobec osob wierzących w Chrystusa :(


Pt gru 03, 2004 23:37
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL