Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 22:56



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 167 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12  Następna strona
 Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Acilya napisał(a):
Wszystko jest kwestią interpretacji, ja takie coś mogę podpisać.


Jakiej interpretacji?
Bo jeśli podpiszesz coś w czym jest mówione o tym.

[i]
szanując przekonania religijne narzeczonym zgodnie z własnym sumieniem zobowiązuję się wobec świadków, że nie będę jemu przeszkadzał w zachowaniu wiary i w wykonywaniu praktyk religijnych a także w tym żeby wszystkie nasze dzieci zostały ochrzczone i wychowane w wierze Kościoła katolickiego.
[/i]


To jak to zinterpretujesz?
Ten chrzest i komunie twoich dzieci, będą sie odbywały bez twojego udziału?

Acilya napisał(a):
Rodzina nie ma nic przeciwko mojej apostazji, sami zbyt wierzący nie są, ale po prostu nie chciałam, żeby ludzie ich wytykali palcami. Tak więc nie jest to żadna "utajona" czy "niemiecka" apostazja - zwyczajna apostazja, której potwierdzenie mam na akcie chrztu.


Po co cie chrzcili skoro nie są wierzący?
Przecież to nie jest obowiązkowe.

Acilya napisał(a):
Nie byłoby. Ale jak wspomniałam, chcemy wziąć ślub w moim miejscu zamieszkania. No ale trudno, jak piszecie - zwrócimy się do biskupa, jak się nie uda, to można zawsze ślub kościelny wziąć później, w parafii narzeczonego, albo jeszcze innej, w której on zna księdza, który nam tego ślubu na pewno udzieli. O ile oczywiście narzeczony nadal będzie tego chciał, bo już jest zniechęcony tymi wszystkimi przeszkodami.


Ale te wszystkie przeszkody są wyłącznie spowodowane przez ciebie.
Najpierw nie chcesz mieć nic wspólnego z kościołem katolickim i dokonujesz apostazji, a później chcesz kościelnego ślubu :D

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Wt lip 19, 2016 14:00
Zobacz profil
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Znajomy ksiadz bedzie potrzebowal do tej juz wam znanej, dodatkowych dyspens na to, ze slub nie jest w parafii narzeczonego.

A proboszcza z twojej parafii rozumiem coraz lepiej. Panienka przyszla, ktora nawet nie miala odwagi cywilnej, zeby w swojej parafii apostazji dokonac, a teraz by jej tu pasowalo wesele, no to Kosciol tez “powinien“.
Ty nic nie musisz, ale tu KPK przewiduje, no to niech ksiadz sie dopasuje do prawa...

Tyle, ze Kosciol nic nie musi. Daje mozliwosci, ale ani nie zmusza, ani go zadnym kodeksem do niczego zmusic nie mozna. I to jeszcze dla wygody niewierzacych.


Wt lip 19, 2016 14:54
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Kael napisał(a):
Znajomy ksiadz bedzie potrzebowal do tej juz wam znanej, dodatkowych dyspens na to, ze slub nie jest w parafii narzeczonego.

Nie tyle "dyspensy" co pisemnej zgody proboszcza jednego z narzeczonych. Poza tym mogą być dodatkowe formalności z protokołem przygotowań przedślubnych.

Kael napisał(a):
Panienka przyszla (...)

Ech Kael...

Gdyby to zależało tylko od "panienki", to żadnego ślubu kościelnego by nie było. Więc po co te teksty?

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Wt lip 19, 2016 16:29
Zobacz profil
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Dlatego, ze ksiadz tez czlowiek i mogl wlasnie tak pomyslec.

Przypuszczam, ze jednak dyspensa. Znajomi 30 lat temu tez chcieli miec slub koscielny poza swoimi parafiami i to byl jedna z dyspens, ktorej im udzielono. Fakt, ze nie pytalam wtedy czy maja zgode swoich proboszczow, ale chyba wlasnie nie mieli. Zalatwiali to na wariackich papierach w ciagu pieciu dni.
Kursy itp zrobili wczesniej. Chyba. Bo juz byli pol roku po cywilnym i chcieli miec koscielny przed chrztem dziecka.
Strasznie to bylo skomplikowane.
A malzenstwem sa do dzis.


Wt lip 19, 2016 16:43

Dołączył(a): Pn lip 18, 2016 14:18
Posty: 43
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
zefciu napisał(a):
Nie prosiłem "powtórz to samo", tylko uzasadnij, że jest to "gorsze traktowanie".

To chyba oczywiste - gdyby związał się z katolikiem, nie byłoby problemu ze ślubem kościelnym, a że kocha niewierzącą - kłody pod nogi.

zefciu napisał(a):
No i czytam, że małżeństwo takie jest zabronione. Ewentualnej dyspensy może udzielić biskup. Ty zaś poszłaś do proboszcza i masz pretensje, że proboszcz nie założył sobie paliusza i nie udzielił sam sobie dyspensy.

Tak, ponieważ gdybyś poczytał więcej to dowiesz się, że o taką dyspensę uprawniony jest starać się proboszcz, w którym ma odbyć się ślub. A "nasz" proboszcz olał sprawę.

zefciu napisał(a):
Czemu się wydzierasz?

Wydzieram? Ja tylko podkreślam część zdania, której nie rozumiesz.

zefciu napisał(a):
Wymieniłem luki w tej opowieści. bert zwrócił uwagę na kolejne.

Które wyjaśniłam.

zefciu napisał(a):
Na co mam się zdecydować? Jeśli jest głęboko wierzącym katolikiem, to nie powinien odchodzić z KRK z powodu (censored). Jak to się kłóci z faktem, że można być wierzącym niekatolikiem?

Po prostu wcześniej zakwestionowałeś wiarę mojego narzeczonego przez to, że chce odejść z KK. Bez sensu.

zefciu napisał(a):
Nie. Tylko sugeruję, że co do zasady katolicy nie myślą.

Nie. Tylko sugeruję, że NIEKTÓRZY katolicy nie myślą. Podobnie jak ogólnie niektórzy ludzie.

zefciu napisał(a):
W samych dokumentach zresztą jest wyraźnie napisane, że proboszcz nie ma kompetencji, żeby Wam udzielić ślubu.

Jest napisane, że tylko proboszcz ma kompetencje, żeby starać się o dyspensę u biskupa. Więc proboszcz nie chce dać ślubu - choć prawnie jest opisane, że może to zrobić - nie ma ślubu.

zefciu napisał(a):
Stosunek do KRK, jaki pokazałaś każe głęboko wątpić w deklaracje, że będziesz "wspierać męża w wierze".

Możesz sobie wątpić, ważne że on nie wątpi ;)

Soul33 napisał(a):
Normalnie nie ma ślubu "tylko kościelnego". Gdyby zaszła taka potrzeba w wyjątkowych okolicznościach, trzeba uzyskać specjalną zgodę na taki ślub. Natomiast ślub konkordatowy jest jednym i drugim naraz.

Smokepsv napisał(a):
Ale chyba ślub konkordatowy to taki ślub religijny, który ma skutki prawne?

Wiem to. Napisałam, jak jest w praktyce. Bo nie powiesz mi chyba, że w czasie ślubu konkordatowego idziesz najpierw do urzędu, a potem do kościoła. Nie, idziesz tylko do kościoła, który przesyła potem papiery gdzie trzeba i prawnie jesteście małżeństwem. W praktyce - ślub tylko w kościele. I o to mi tu chodziło. Nie zrozumieliśmy się nawzajem, więc proszę mnie nie oceniać czy "modna apostazja" czy "na serio nie wierzę".

bert04 napisał(a):
No dobra, ale z jednej strony z początku chciałaś "tylko" cywilny, ale mimo to miał być w "Twojej parafii"?
Tzn. być może jakieś względy praktyczne przemawiają za tym, żeby ślub był tam, gdzie mieszkają Twoi rodzice. Ale z dotychczasowej narracji wynika, jakby ślub w żadnym wypadku nie mógł być w parafii narzeczonego, już lepiej jakiś nieznany ksiądz z okolicy, który nie wybredza...

Haha, no moja gmina pokrywa się z parafią, więc chcieliśmy po prostu ślub w moim miejscu zamieszkania i tyle. Chyba każdy ma prawo wziąć ślub tam, gdzie chce, a ja chcę w okolicy moich rodziców, "wesele" w domu itd., to chyba normalne prawda?

bert04 napisał(a):
Zrozumiałbym, gdybyś była przykładowo buddystką i chciała koniecznie ślub w swojej religii. Ale apostazja to nie jest żadna wiara, więc, poza pewnym symbolicznym postawieniem na ceremonii świeckiej, nic nie zyskujesz.

Nie, ale tak samo jak narzeczony nie chce tylko ślubu świeckiego, tak samo ja chcę w naszej ceremonii element świecki. Źle bym się czuła, biorąc udział tylko w ślubie w kościele. Może tego nie rozumiecie, bo wierzycie, ale tak jest.

bert04 napisał(a):
I Pierwszej Komunii też nie miałaś i ksiądz po kolędzie do rodziców nie zaglądał i w ogóle, od chrztu drugi raz w życiu kościół od wewnątrz oglądałaś? I to w "małej miejscowości"?

Oczywiście że miałam I komunię - kościelna indoktrynacja pozwoliła mi się zastanowić dopiero w okolicach gimnazjum, czy to na pewno tak musi być i jest. Ale udzielał mi jej inny proboszcz, poprzedni. Księdza po kolędzie moi rodzice od wielu lat nie przyjmują. Chrzest miałam w innej parafii. Bierzmowania nie miałam i od gimnazjum przestałam odwiedzać kościół zupełnie (poza rzeczami typu na pasterkę z narzeczonym, żeby mu nie było smutno samemu, pogrzeby, śluby itd.). Więc nie, ksiądz mnie nie zna.

bert04 napisał(a):
Nie przewidujesz konfliktów o coniedzielne msze ("Ale tak wcześnie wstawać"), o posyłanie dzieci na religię ("To tylko strata czasu"), o czasy postne czy świąteczne? Ba, o anty-koncepcji jeszcze nie wspomniałem, a to już w parach katolickich (o różnym "poziomie katolickości") bywa problemem. Jesteś gotowa na tyle dostosować się do tych różnych reguł i zasad KRK, żeby Twój mąż nie czuł się w związku jak jakiś egzota? Tzn. żeby wasze wspólne życie nie kłóciło się i nie utrudniało jemu / dzieciom praktykowania religii?

Z niedzielnymi mszami nie robię problemów, do tych co nielogiczniejszych reguł katolickich to i narzeczony nigdy się nie stosował (jak już wspominałam), a resztę, włącznie z religijnością potencjalnych dzieci, obgadaliśmy. Tak więc to nie jest takie hop siup, tylko oboje wiemy, w co się pakujemy - bez moralizowania proszę.

bert04 napisał(a):
Czy jesteś gotowa powiedzieć nie tylko "Tak, kocham tego faceta", ale też "Tak, to ma być ojciec moich dzieci i będę z nim razem także kiedy będzie łysiejący, tyjący, chrapiący w nocy"? I czy masz pewność, że i on jest gotów być z Tobą razem, jak już pierwsza i druga młodość minie?
No niestety, jak ma być katolicki ślub, to takie są konsekwnecje.

No przepraszam, ale to chyba nie tyczy się katolickiego ślubu, a ślubu w ogóle? Gdybym nie była gotowa na to wszystko, to bym ślubu nie brała. Gdybym nie była pewna mojej i jego miłości i nie chciała być z nim aż do śmierci, to bym ślubu nie brała. To, że nie jestem katoliczką, nie znaczy, że tak postępuję.

bert04 napisał(a):
A co do zefcia, to może uściślijmy, że on nie należy do Kościoła Katolickiego. Być może teraz zrozumiesz jego teksty w stylu "wierzę a nie należę".

To że jest katolikiem to już załapałam, że wierzyć nie należąc do KK jak najbardziej rozumiem, ale przedtem napisał coś w stylu że nie taki wierzący ten mój narzeczony skoro chce odejść z KK. Stąd ta dyskusja.

Robek napisał(a):
To jak to zinterpretujesz?

Jest powiedziane, że nie będę przeszkadzać, i nie będę. Mężowi w jego wierze nie mam zamiaru przeszkadzać, jak do tej pory. A co do dzieci... mąż może opowiadać dzieciom o swojej religii, ja będę o innych i o tym, że można nie wierzyć wcale. Tak więc nie będę przeszkadzać mu w wychowaniu dzieci w wierze katolickiej, mówiąc rzeczy w stylu "nie opowiadaj dzieciom głupot". Nie, niech wysłuchają różnych opcji i same zdecydują, nie tak, jak ja miałam. W chrzcie też, formalnie rzecz biorąc, nie będę przeszkadzać, ale to już inna para kaloszy i sprawa między nami, którą uzgodniliśmy. Zresztą i tak śmieszy mnie to, że KK uznaje papierek podpisany przez osobę, która za nic ma ich instytucję, bo ktoś mniej honorowy niż ja podpisałby i miał w dupie, bez żadnych konsekwencji...

Robek napisał(a):
Po co cie chrzcili skoro nie są wierzący?

Nie to że nie są wierzący, są raczej... bardzo bierni. Kiedy się urodziłam, może wierzyli, nie wiem, ale wiadomo jak to w Polsce jest - chrzci się dzieci i tyle, wszyscy idą z prądem. Mam wiele przykładów z dzisiejszych czasów chrzczenia dzieci przez ludzi, którzy z kościołem mają mało wspólnego, a o własnej religii wiedzą mniej niż ja, niewierząca. "Bo tak trzeba", bo rodzina, bo tradycja itd.

Robek napisał(a):
Ale te wszystkie przeszkody są wyłącznie spowodowane przez ciebie.
Najpierw nie chcesz mieć nic wspólnego z kościołem katolickim i dokonujesz apostazji, a później chcesz kościelnego ślubu

Uściślijmy - ja nie chcę kościelnego ślubu, chcę, by mój narzeczony był szczęśliwy. Może zależy mi tak na tym, bo czuję się winna, może, ale wiem, że winna nie jestem - on wierzy, ja nie, kropka. I przepraszam bardzo, ale ja żadnych przeszkód nie powoduję - powodowałabym, gdybym odmawiała narzeczonemu ślubu kościelnego, gdybym to ja go nie chciała. Ale ja powiedziałam - jeśli Ci zależy, to ok. Wszelkie problemy z tym związane powoduje Kościół Katolicki.

Kael napisał(a):
Tyle, ze Kosciol nic nie musi. Daje mozliwosci, ale ani nie zmusza, ani go zadnym kodeksem do niczego zmusic nie mozna. I to jeszcze dla wygody niewierzacych.

Oczywiście, że kościół nic nie musi, zrozumiałam to z przeczytania przytaczanych już dokumentów. Ale myślałam, że trochę dba o WIERZĄCYCH. Bo ja nic nie chcę dla mojej wygody, dla mojej wygody to nie powinno być w ogóle tego ślubu, bo ile z tym zachodu, a wcale tego nie potrzebuję - ale stwierdziłam, że przemęczę się z tą ich papierologią i dyspensami i błaganiem księży, żeby dla narzeczonego ten dzień był pełny i szczęśliwy. Także stwierdzenie, że proboszcz ma dać nam ślub dla wygody strony niekatolickiej, jest w tym przypadku śmieszne.
Tak samo zresztą jak to, że ksiądz i, jak widać, wszyscy na tym forum, zamiast docenić, że osoba niewierząca chce stanąć przy boku swojej miłości, gdy ten przed Bogiem będzie przysięgał jej miłość aż do śmierci - chociaż tak naprawdę nie muszę tego robić i mi na tym nie zależy, co pokazuje sama moja apostazja, a robię to z miłości - zamiast docenić, tylko po mnie jeździcie, jakbym wam jakąś krzywdę zrobiła...


Wt lip 19, 2016 21:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Acilya napisał(a):
Po prostu wcześniej zakwestionowałeś wiarę mojego narzeczonego przez to, że chce odejść z KK. Bez sensu.


Bo jakby naprawde wierzył, to nigdy by nie odszedł z KK.
Dla wiary ludzie są w stanie poświęcić swoje życie, więc dla dobra wiary by zrezygnował ze związku z tobą, oczywiście żeby zrezygnował to musiałby być kimś naprawde wierzącym.

Acilya napisał(a):

Nie. Tylko sugeruję, że NIEKTÓRZY katolicy nie myślą. Podobnie jak ogólnie niektórzy ludzie.


Po tym bałaganie który sobie narobiłaś, widać że nie potrafisz myśleć.

Acilya napisał(a):
Jest napisane, że tylko proboszcz ma kompetencje, żeby starać się o dyspensę u biskupa. Więc proboszcz nie chce dać ślubu - choć prawnie jest opisane, że może to zrobić - nie ma ślubu.


A to sie spodziewałaś że jak dokonasz apostazji, to będziesz mogła mieć ślub w kościele?

Acilya napisał(a):
Haha, no moja gmina pokrywa się z parafią, więc chcieliśmy po prostu ślub w moim miejscu zamieszkania i tyle. Chyba każdy ma prawo wziąć ślub tam, gdzie chce, a ja chcę w okolicy moich rodziców, "wesele" w domu itd., to chyba normalne prawda?


Czyli dla ciebie jest czymś normalnym, że najpierw dokonuje sie apostazji, a później bierze sie w kościele ślub?

Acilya napisał(a):

Z niedzielnymi mszami nie robię problemów, [b]do tych co nielogiczniejszych reguł katolickich[/b] to i narzeczony nigdy się nie stosował (jak już wspominałam), a resztę, włącznie z religijnością potencjalnych dzieci, obgadaliśmy. Tak więc to nie jest takie hop siup, tylko oboje wiemy, w co się pakujemy - bez moralizowania proszę.


Jeżeli twój przyszły małżonek nie stosuje sie do wszystkich reguł, to znaczy że tak na prawdę nie jest wierzący, a więc dobraliście sie w miare nie najgorzej :mrgreen: :mrgreen: ty jesteś niewierząca która potwierdziła swój brak wiary, natomiast twój chłopak udaje prawdziwie wierzącego, w tej sytuacji kościelny ślub nie ma żadnego sensu.

Acilya napisał(a):
Uściślijmy - ja nie chcę kościelnego ślubu, chcę, by mój narzeczony był szczęśliwy. Może zależy mi tak na tym, bo czuję się winna, może, ale wiem, że winna nie jestem - on wierzy, ja nie, kropka. I przepraszam bardzo, ale ja żadnych przeszkód nie powoduję - powodowałabym, gdybym odmawiała narzeczonemu ślubu kościelnego, gdybym to ja go nie chciała. Ale ja powiedziałam - jeśli Ci zależy, to ok. Wszelkie problemy z tym związane powoduje Kościół Katolicki.


Jak już mówiłem, wszystkie problemy są z twojej winy, ponieważ nie jesteś katolikiem i dlatego jest problem z tym ślubem w kościele.

-------------------------------------
Natomiast nic sie nie bój! wpadłem na genialne rozwiązanie twojego problemu. :mrgreen:
Jeśli chcesz katolickiego ślubu w kościele, to może byś sie przyłączyła do nas i została katolikiem? :-D
Rusz swoją mózgownice i zwróć uwage że jako katolik będziesz miała pełne prawo do katolickiego ślubu, i żaden ksiądz nie będzie miał możliwości, ci tego zabronić :biggrin:

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Wt lip 19, 2016 23:02
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lip 18, 2016 14:18
Posty: 43
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Robek, ty tak serio? xD
1) "jakby naprawde wierzył, to nigdy by nie odszedł z KK"? No nie wiem, moja babcia wierzy i odeszła z KK, wkurzona na ich politykę, przenosząc się do ewangelików, i ma się tam całkiem dobrze. Więc dlaczego i nie mój narzeczony?
2) fragmentu o tym, że niby nie myślę, nie skomentuję... :D
3) nie, dokonując apostazji, nie oczekiwałam, że będąc mnie obowiązywać prawa i przywileje KK, w tym ślub. Nie miałam też w planach ślubu kościelnego, jak i związku z katolikiem. Ale stało się, pokochałam katolika i chcę spędzić z nim resztę życia. A on chce ślubu kościelnego. Ja nie. Ja chcę być stroną bierną. Nie zabiegam o przywileje, z których świadomie zrezygnowałam (czego nie żałuję).
4) narzeczony nie stosuje się do wszystkich reguł. Kiedyś zrobiono ankietę i wyszło, że tylko 5% katolików stosuje się do ich większości. Może dlatego, że niektóre są po prostu głupie. Wiara w Boga i stosowanie się do Pisma Świętego nie zawsze równa się przecież temu, co sobie ustalił jakiś tam sobór ileś tam lat temu, bo tak było wygodniej. To, że nie stosuje się do wszystkich reguł KK i myśli o odejściu (i oczywiście przeniesieniu się do innego kościoła), nie znaczy że nie wierzy. Spójrzmy prawdziwe w oczy i rozejrzyjmy się dokoła - wiele ludzi stosuje się do zasad KK, nie wierząc, a wiele innych - myśli bardziej samodzielnie, a wierzy bardziej, niż tamci pierwsi. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji.
5) mówienie, że problemy są z mojej winy, bo nie jestem katolikiem, jest jak powiedzenie niewidomemu od urodzenia że nie widzi z własnej winy, bo jest ślepy. Litości.
6) Nie, nie zostanę katolikiem tylko dlatego, żeby wziąć ślub kościelny z uwagi na narzeczonego. Byłoby to nie fair i wobec mnie samej, i wobec członków Kościoła, gdybym ja, jako niewierząca, wstąpiła z powrotem do KK. Zadziwia mnie takie podejście - już mi jeden ksiądz mówił, że po co się wypisywać z KK, że tylko 15% katolików w parafii chodzi do kościoła i jakoś się nie wypisują... Zadziwia mnie to. Jak i to, jak mi ludzie mówią, żeby oszukać księdza, że niby wierzę, że niby chodzę do kościoła, i żeby dał ten ślub. A dla mnie to po prostu zakłamanie, te 85% niby-katolików, którzy do kościoła chodzą na Wielkanoc i Boże Narodzenie, ale chrzczą dzieci, biorą śluby. Ja przynajmniej nie oszukuję siebie i innych.


Wt lip 19, 2016 23:29
Zobacz profil
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Cytuj:
4) narzeczony nie stosuje się do wszystkich reguł. Kiedyś zrobiono ankietę i wyszło, że tylko 5% katolików stosuje się do ich większości. Może dlatego, że niektóre są po prostu głupie. Wiara w Boga i stosowanie się do Pisma Świętego nie zawsze równa się przecież temu, co sobie ustalił jakiś tam sobór ileś tam lat temu, bo tak było wygodniej. To, że nie stosuje się do wszystkich reguł KK i myśli o odejściu (i oczywiście przeniesieniu się do innego kościoła), nie znaczy że nie wierzy. Spójrzmy prawdziwe w oczy i rozejrzyjmy się dokoła - wiele ludzi stosuje się do zasad KK, nie wierząc, a wiele innych - myśli bardziej samodzielnie, a wierzy bardziej, niż tamci pierwsi. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji.

Jakiś tam sobór...jakaś tam Konstytucja....jakieś tam prawo....i tak można sobie życ dowolnie tworząc bogów, bożków......można.....



Cytuj:
Zadziwia mnie takie podejście - już mi jeden ksiądz mówił, że po co się wypisywać z KK, że tylko 15% katolików w parafii chodzi do kościoła i jakoś się nie wypisują... Zadziwia mnie to. Jak i to, jak mi ludzie mówią, żeby oszukać księdza, że niby wierzę, że niby chodzę do kościoła, i żeby dał ten ślub. A dla mnie to po prostu zakłamanie, te 85% niby-katolików, którzy do kościoła chodzą na Wielkanoc i Boże Narodzenie, ale chrzczą dzieci, biorą śluby. Ja przynajmniej nie oszukuję siebie i innych.

Z "wypowiedzią" księdza to już nieźle poniosła Cię fantazja.....


Śr lip 20, 2016 6:48
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Acilya napisał(a):
To chyba oczywiste - gdyby związał się z katolikiem, nie byłoby problemu ze ślubem kościelnym, a że kocha niewierzącą - kłody pod nogi.
Ale to nie jest uzasadnienie do tezy, że "jest traktowany gorzej". Bo nie jest tak, że ze względu na związek z osobą niewierzącą jest w jakiejś niezwiązanej z tym sytuacji traktowany gorzej, niż osoba w związku z osobą wierzącą.
Cytuj:
Tak, ponieważ gdybyś poczytał więcej to dowiesz się, że o taką dyspensę uprawniony jest starać się proboszcz, w którym ma odbyć się ślub. A "nasz" proboszcz olał sprawę.
A czy proboszcz ma obowiązek starać się o tę dyspensę?
Cytuj:
Wydzieram? Ja tylko podkreślam część zdania, której nie rozumiesz.
No i widzisz. Nawet na taką skalę kłamiesz. Wszyscy widzieli, że nie podkreśliłaś, nie napisałaś kursywą, ani nawet nie wytłuściłaś tekstu, tylko zwyczajnie się wydarłaś. Więc dlaczego mają Ci wierzyć w innych sprawach?
Cytuj:
Po prostu wcześniej zakwestionowałeś wiarę mojego narzeczonego przez to, że chce odejść z KK. Bez sensu.
No i nadal kwestionuję. Osoba, która chce odejść z Kościoła z powodu bzdury typu "ksiądz na mnie krzywo spojrzał" nie jest "głęboko wierzącą". A przynajmniej nie jest "głęboko wierzącą" w wiarę, którą głosi Kościół.
Cytuj:
Nie. Tylko sugeruję, że NIEKTÓRZY katolicy nie myślą. Podobnie jak ogólnie niektórzy ludzie.
No i znowu się drzesz. A było, że katolicy. Exceptio probat regulam - skoro explicite piszesz, że katolicy, to regułą dla "ogólnie ludzi" jest coś innego.
Cytuj:
choć prawnie jest opisane, że może to zrobić
To może czy musi?
Cytuj:
Możesz sobie wątpić, ważne że on nie wątpi ;)
W istocie moje wątpliwości są tutaj nieistotne. Ale wątpliwości księdza, któremu bezpodstawnie zarzucasz brak miłosierdzia i robienie na złość - już nie.
Cytuj:
Bo nie powiesz mi chyba, że w czasie ślubu konkordatowego idziesz najpierw do urzędu, a potem do kościoła.
No dokładnie tak to wygląda. Brałem ślub "konkordatowy" i najpierw szedłem do urzędu.
Cytuj:
Może tego nie rozumiecie, bo wierzycie
Jakbyśmy nie wierzyli, to byśmy rozumieli pewnie tę miłość do urzędu. A tak - (censored).
Cytuj:
narzeczony nie stosuje się do wszystkich reguł. Kiedyś zrobiono ankietę i wyszło, że tylko 5% katolików stosuje się do ich większości. Może dlatego, że niektóre są po prostu głupie. Wiara w Boga i stosowanie się do Pisma Świętego nie zawsze równa się przecież temu, co sobie ustalił jakiś tam sobór ileś tam lat temu, bo tak było wygodniej. To, że nie stosuje się do wszystkich reguł KK i myśli o odejściu (i oczywiście przeniesieniu się do innego kościoła), nie znaczy że nie wierzy. Spójrzmy prawdziwe w oczy i rozejrzyjmy się dokoła - wiele ludzi stosuje się do zasad KK, nie wierząc, a wiele innych - myśli bardziej samodzielnie, a wierzy bardziej, niż tamci pierwsi. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji.
W świetle tego naleganie, żeby ślub odbył się akurat koniecznie w świątyni katolickiej jest już zupełnie niezrozumiałe. I w istocie nieuczciwe.


Śr lip 20, 2016 7:09
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Robek prowokuje i tyle. Gdybys przeczytala jego inne wpisy, to byloby jasne.

Nie wiem, co jest dla twojego narzeczonego glupie i jaki on ma obraz Pana Boga, ale faktem jest, ze jesli jemu zalezy to on musi sie postarac.
Dyspensy udziela biskup, a proboszcz "twojej" parafii, ktorego tak jawnie twoja rodzina ignoruje, naprawde nie musi obcemu parafianinowi (narzeczonemu) czegokolwiek ulatwiac. Od tego jest jego proboszcz.
Sprobuj to chociaz zrozumiec.


Śr lip 20, 2016 7:14

Dołączył(a): Pt gru 07, 2012 8:14
Posty: 238
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Acilya napisał(a):
Wiem to. Napisałam, jak jest w praktyce. Bo nie powiesz mi chyba, że w czasie ślubu konkordatowego idziesz najpierw do urzędu, a potem do kościoła. Nie, idziesz tylko do kościoła, który przesyła potem papiery gdzie trzeba i prawnie jesteście małżeństwem. W praktyce - ślub tylko w kościele.


Jesteś po "rozwodzie"???, Jesteś wdową ???
W czasie ślubu konkordatowego nie idziesz do USC, ( ślub cywilny i jego skuteczność nie polega na "iściu" do budynku USC, ale min. na podpisywaniu odpowiednich świstków), a mimo to podpisujesz te same papiery co w USC, w obecności dwóch świadków tak jak w w USC. I w kościele i w USC nakładać będziecie sobie obrączki, i chyba nawet przysięga będzie podobna, nawet jest duża szansa, że "Mendelson" będzie zagrany w obu przypadkach. Dlatego się pytam jaka kolosalna różnica jest w tej praktyce, oprócz budynku ??

Acilya napisał(a):
I o to mi tu chodziło. Nie zrozumieliśmy się nawzajem, więc proszę mnie nie oceniać czy "modna apostazja" czy "na serio nie wierzę".


Nie wiem kto się nie zrozumiał, że piszesz w liczbie mnogiej. Ja zrozumiałem to co napisałaś tak jak to napisałaś. Skomentowałem treść twojej wiadomości, a nie to co miałaś na myśli. I w wiadomości niżej doskonale to potwierdzasz:
Acilya napisał(a):
Oczywiście że miałam I komunię - kościelna indoktrynacja pozwoliła mi się zastanowić dopiero w okolicach gimnazjum, czy to na pewno tak musi być i jest. Ale udzielał mi jej inny proboszcz, poprzedni. Księdza po kolędzie moi rodzice od wielu lat nie przyjmują. Chrzest miałam w innej parafii. Bierzmowania nie miałam i od gimnazjum przestałam odwiedzać kościół zupełnie (poza rzeczami typu na pasterkę z narzeczonym, żeby mu nie było smutno samemu, pogrzeby, śluby itd.). Więc nie, ksiądz mnie nie zna.


Gimnazjalistka i indoktrynacja religijna!!!! Phi od teraz wszystkie twoje argumenty są inwalidami.


PS. O jednej rzeczy zapomniałem, ale Zefciu o tym wspomniał. Przy ślubie cywilnym jak i konkordatowy tyle samo razy odwiedzisz USC.


Śr lip 20, 2016 7:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Acilya napisał(a):
Wydzieram? Ja tylko podkreślam część zdania, której nie rozumiesz.

Droga Acilyo, w internetowym savoir-vivrze pisanie WERSALIKAMI jest ekwiwalentem krzyku. Wiem, że prościej wcisnąć SHIFT, niż używać tagów bold italic lub underline, ale jak widać, niektórzy userzy mają wrażliwe uszy (oczy).

Cytuj:
Haha, no moja gmina pokrywa się z parafią, więc chcieliśmy po prostu ślub w moim miejscu zamieszkania i tyle. Chyba każdy ma prawo wziąć ślub tam, gdzie chce, a ja chcę w okolicy moich rodziców, "wesele" w domu itd., to chyba normalne prawda?

Niby normalne, ale te wszystkie pozostałe opowieści, że chrzest tam, apostazja siam, trzy miesiące w inym miejscu... Trochę ruchliwy masz żywot, jak się zdaje.

Cytuj:
Nie, ale tak samo jak narzeczony nie chce tylko ślubu świeckiego, tak samo ja chcę w naszej ceremonii element świecki. Źle bym się czuła, biorąc udział tylko w ślubie w kościele. Może tego nie rozumiecie, bo wierzycie, ale tak jest.

No dobra, ale jednak różnica jest. Dla Ciebie ślub konkordatowy ma takie same konsekwencje (prawne), jak cywilny. Dla narzeczonego ślub cywilny nie ma (prawie) konsekwencji religijnych. To nie jest tak, że dla niego to tylko kwestia symboliki, uzewnętrznienia poglądów czy "komfortu uczuć".

Ale to mały offtop. Nie macie problemów, bo ty chcesz ślubu świeckiego, bo ślub kościelny ma być "nie-konkordatowy". Choć to pewnie trochę komplikuje sprawę. Ale obecna sytuacja byłaby pewnie taka sama przy "konkordatowym".

Cytuj:
Z niedzielnymi mszami nie robię problemów, do tych co nielogiczniejszych reguł katolickich to i narzeczony nigdy się nie stosował (jak już wspominałam), a resztę, włącznie z religijnością potencjalnych dzieci, obgadaliśmy. Tak więc to nie jest takie hop siup, tylko oboje wiemy, w co się pakujemy - bez moralizowania proszę.

Dobra, fajnie, ale opisałem Ci jedną możliwość - mąż "świeczczeje" w mieszanym związku. Jest też druga możliwość. Mianowicie że małżonek katolicki "katoliczeje". Przypadłość dotyczy częściej kobiet, ale nie tylko.

Nie, nie chcę Ciebie odstraszać, że Twój mąż na wzór gościa z "Tylko razem z córką" zacznie postępować według jakichś fundamentalistycznych reguł. Ale bywa, że "letni katolicy" wracają do praktyk wiary, które w młodzieńczym wieku odwiesili na kołek.

Poz tym, nie będę teraz oceniał Twojego męża. Ale po tekście o "nielogicznych regułach katolickich", do których się nigdy nie stosował, sama podważyłaś tekst, jaki to on wierzący itede, bardziej niż większość... Religijność "wybiórcza" jest bardzo modna, ale jaka jest różnica między osobą, która z religii wybiera tylko elementy "logiczne", od osoby, która przykładowo wybiera tylko elementy "tradycyjne"?

Cytuj:
No przepraszam, ale to chyba nie tyczy się katolickiego ślubu, a ślubu w ogóle?

Serio? W ślubach świeckich jest formuła "aż do śmierci", nie ma rozwodów z winy lub bez winy, z powodów, które powstają dopiero lata, dekady po przysiędze?

Cytuj:
To że <zefciu> jest katolikiem to już załapałam,

Nie, nie jest.

Albo się "przeklawiaturzyłaś", albo nie załapałaś.

Cytuj:
Zresztą i tak śmieszy mnie to, że KK uznaje papierek podpisany przez osobę, która za nic ma ich instytucję, bo ktoś mniej honorowy niż ja podpisałby i miał w (censored), bez żadnych konsekwencji...

Umowa jest umowa. Jej ewentualne niedotrzymanie ma konsekwencje także dla drugiej strony tego związku.

Cytuj:
Mam wiele przykładów z dzisiejszych czasów chrzczenia dzieci przez ludzi, którzy z kościołem mają mało wspólnego, a o własnej religii wiedzą mniej niż ja, niewierząca. "Bo tak trzeba", bo rodzina, bo tradycja itd.

<Złośliwość on>
No, niektórzy to nawet śluby kościelne robią. "Bo tak trzeba", bo rodzina, bo tradycja itd.
<Złośliwość off>

--------------------------

Acilya napisał(a):
No nie wiem, moja babcia wierzy i odeszła z KK, wkurzona na ich politykę, przenosząc się do ewangelików, i ma się tam całkiem dobrze.

Oj, nie podpuszczaj, bo to aż zaprasza do oceniania kolejnej osoby. Depardieu zmienił obywatelstwo z francuskiego na rosyjskie, bo mu się polityka (podatkowa?) państwa nie podoba. Pewnie jest nadal patriotą. Tylko że innym.

Acilya napisał(a):
To, że nie stosuje się do wszystkich reguł KK i myśli o odejściu (i oczywiście przeniesieniu się do innego kościoła), nie znaczy że nie wierzy.

To znaczy, że traktuje KK jako "instytucję oferującą pakiety religijne". Część z tego pakietu wykorzystuje, sporą część omija, a jak mu "oferta" nie będzie pasować, to może znajdzie jakąś lepszą, u konkurencji.

Niestety, ale dla osoby głęboko wierzącej KK to jednak coś innego, niż instytucja. Nawet, jeżeli w wielu aspektach zachowuje się jak instytucja, z wszelkimi tego mankamentami (że o biurokracji wspomnę).

Dla osoby głęboko wierzącej grzech jest grzechem niezależnie od tego, co mu "instytucja" prawi. Jest prawdą obiektywną, a nie wykładnią jakiegoś gremium. "Nielogiczne zasady" albo są grzechem albo nie. Nie przestaną nimi być, jeżeli dana osoba przeniesie się do innej "instytucji".

Acilya napisał(a):
te 85% niby-katolików

Nie pochlebiaj sobie takimi procentami. Dla Ciebie Twój narzeczony jest głęboko wierzący, dla innego ktoś inny. Jak możesz oceniać te postawy, odróżniać "prawdziwy" od "niby", skoro dla Ciebie to wszystko jest nieprawdziwe?

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Śr lip 20, 2016 8:52
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lip 18, 2016 14:18
Posty: 43
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Alus napisał(a):
Jakiś tam sobór...jakaś tam Konstytucja....jakieś tam prawo....i tak można sobie życ dowolnie tworząc bogów, bożków......można.....

Można też żyć według własnych przekonań i wiary. Nie powiecie mi chyba, że Bóg chciał, żeby księża żyli w celibacie, bo chyba każdy wie, dlaczego tak jest.

Alus napisał(a):
Z "wypowiedzią" księdza to już nieźle poniosła Cię fantazja.....

Taaak, z całą tą opowieścią poniosła mnie fantazja, bo przecież to niemożliwe, żeby ksiądz tak mówił... a jednak. Miałam do czynienia w ostatnich latach z 3 księżmi. Jeden powiedział mi, że po co się wypisywać, skoro tyle ludzi nie chodzi do kościoła i, CYTUJĘ: jakoś się nie wypisują. Drugi nie wiedział, czym jest apostazja. Trzeci potraktował mnie jak normalnego człowieka i do niego mam szacunek. Tak czy siak, proszę nie posądzać mnie o kłamstwo, bo nie kłamię, a żadne z was nijak nie może mi tego "kłamstwa" udowodnić.

zefciu napisał(a):
Ale to nie jest uzasadnienie do tezy, że "jest traktowany gorzej". Bo nie jest tak, że ze względu na związek z osobą niewierzącą jest w jakiejś niezwiązanej z tym sytuacji traktowany gorzej, niż osoba w związku z osobą wierzącą.

Więc widać jest to kwestia punktu widzenia. Dla mnie znaczy to dokładnie to. Byłby z kimś innym = ślub bez problemu, jest ze mną = nie ma ślubu. Tyle.

zefciu napisał(a):
No i widzisz. Nawet na taką skalę kłamiesz. Wszyscy widzieli, że nie podkreśliłaś, nie napisałaś kursywą, ani nawet nie wytłuściłaś tekstu, tylko zwyczajnie się wydarłaś. Więc dlaczego mają Ci wierzyć w innych sprawach?

Hahahahaha, no tu się uśmiałam xD To już nie wiesz, że podkreślenie może być różnymi sposobami? Niektóre sam wymieniłeś, innym jest pisanie wielkimi literami. Szczególnie, że nie napisałam całego zdania wielkimi literami, tylko podkreśliłam jego część. TAK, PODKREŚLIŁAM.
I nie rozumiem, czemu wszyscy oskarżają mnie o kłamstwo. Z natury jestem osobą prawdomówną i w całym tym wątku ani razu nie skłamałam. Zresztą, jedno pytanie - po co? Po co miałabym kłamać?

zefciu napisał(a):
Osoba, która chce odejść z Kościoła z powodu bzdury typu "ksiądz na mnie krzywo spojrzał" nie jest "głęboko wierzącą".

Nie znasz sytuacji. Nie chodziło o samo krzywe spojrzenie, tylko wiele innych sytuacji i rzeczy, którego narzeczonego w KK denerwują, a których w innych wyznaniach nie ma. Plus nie jest to decyzja, która już zapadła.

zefciu napisał(a):
W istocie moje wątpliwości są tutaj nieistotne. Ale wątpliwości księdza, któremu bezpodstawnie zarzucasz brak miłosierdzia i robienie na złość - już nie.

Dobrze, ale w przytaczanych przeze mnie dokumentach - i na logikę też - ksiądz powinien najpierw przeprowadzić z nami rozmowę o naszym światopoglądzie, poznać nas trochę itd. I potem zdecydować. A na ksiądz powiedział, gdy dowiedział się o apostazji, że takie małżeństwo nie ma sensu, nie dopuści do tego i otworzył nam drzwi, mówiąc do widzenia. Żadnej rozmowy. Nie zna nas, więc skąd ma wiedzieć, czy takie wątpliwości są uzasadnione, czy nie?

zefciu napisał(a):
No dokładnie tak to wygląda. Brałem ślub "konkordatowy" i najpierw szedłem do urzędu.

Tak, wziąć jakiś papierek. Sama ceremonia w ślubie konkordatowym jest tylko w kościele. A ja chcę takiej ceremonii także na sposób świecki. Teraz dociera, czy dalej mam tłumaczyć? Bo widzę że nie rozumiecie.

Kael napisał(a):
Dyspensy udziela biskup, a proboszcz "twojej" parafii, ktorego tak jawnie twoja rodzina ignoruje, naprawde nie musi obcemu parafianinowi (narzeczonemu) czegokolwiek ulatwiac. Od tego jest jego proboszcz.
Sprobuj to chociaz zrozumiec.

Gdybym nie miała do czynienia też z innym podejściem do wiernych (a nawet obcych) innych wspólnot, to może i bym zrozumiała. Ale miałam do czynienia i na tym tle podejście tego księdza to dla mnie wrogość wobec wiernego.

Smokepsv napisał(a):
W czasie ślubu konkordatowego nie idziesz do USC, ( ślub cywilny i jego skuteczność nie polega na "iściu" do budynku USC, ale min. na podpisywaniu odpowiednich świstków), a mimo to podpisujesz te same papiery co w USC, w obecności dwóch świadków tak jak w w USC. I w kościele i w USC nakładać będziecie sobie obrączki, i chyba nawet przysięga będzie podobna, nawet jest duża szansa, że "Mendelson" będzie zagrany w obu przypadkach. Dlatego się pytam jaka kolosalna różnica jest w tej praktyce, oprócz budynku ??

Oprócz budynku? Serio? Nie widzisz różnicy między kościołem a urzędem? Bo to i to to TYLKO budynek?
Zresztą nie wiem po co drążyć. Będąc ateistką, nie chcę przysięgać narzeczonemu tylko w kościele, tylko przez Bogiem, w którego nie wierzę. Chcę mu przysiąc na "neutralnym" gruncie, i tamże nałożyć sobie obrączki itd. Biorąc ślub z np. muzułmaninem chyba nie chcielibyście brać ślubu tylko w jego świątyni, prawda?

bert04 napisał(a):
Droga Acilyo, w internetowym savoir-vivrze pisanie WERSALIKAMI jest ekwiwalentem krzyku. Wiem, że prościej wcisnąć SHIFT, niż używać tagów bold italic lub underline, ale jak widać, niektórzy userzy mają wrażliwe uszy (oczy).

To już problem tych userów, nie mój ;) Z tego co wiem, krzyczenie dotyczy całych zdań, nie pojedynczych słów. A ja sobie wolę podkreślać pojedyncze słowa w zdaniu shiftem. Jak ktoś ma z tym problem, to tylko jego problem. Rozumiem, jakby cały czas pisała wielkimi literami, ale o pojedyncze podkreślenia - czepianie się.

bert04 napisał(a):
Niby normalne, ale te wszystkie pozostałe opowieści, że chrzest tam, apostazja siam, trzy miesiące w inym miejscu... Trochę ruchliwy masz żywot, jak się zdaje.

No mam ruchliwy żywot. Niektóry nie spędzają całego życia w jednym miejscu. Teraz to już naprawdę nie wiem, czego się czepiasz. Mam ci swoją biografię opisać? :D

bert04 napisał(a):
No dobra, ale jednak różnica jest. Dla Ciebie ślub konkordatowy ma takie same konsekwencje (prawne), jak cywilny. Dla narzeczonego ślub cywilny nie ma (prawie) konsekwencji religijnych. To nie jest tak, że dla niego to tylko kwestia symboliki, uzewnętrznienia poglądów czy "komfortu uczuć".

Dokładnie. Chodzi właśnie o symbolikę, uzewnętrznienie poglądów i "komfort uczuć" - dla mnie, dlatego chcę ślubu cywilnego. A z tych samych powodów dla narzeczonego i konsekwencji dla niego, zgodziłam się na kościelny.

bert04 napisał(a):
Ale to mały offtop. Nie macie problemów, bo ty chcesz ślubu świeckiego, bo ślub kościelny ma być "nie-konkordatowy". Choć to pewnie trochę komplikuje sprawę. Ale obecna sytuacja byłaby pewnie taka sama przy "konkordatowym".

Nie wiem co to za problem, i moi rodzice, i wiele osób z mojej rodziny brali ślub najpierw w urzędzie, potem w kościele i nie było problemu.

bert04 napisał(a):
Serio? W ślubach świeckich jest formuła "aż do śmierci", nie ma rozwodów z winy lub bez winy, z powodów, które powstają dopiero lata, dekady po przysiędze?

Zależy ode podejścia. Ja mam takie podejście - "aż do śmierci". I chyba takie jest założenie ślubu, bo po co by je ludzie brali. Tak, jest możliwość rozwodu - jak ktoś chce, niech sobie bierze. Ja wiem, że wiążę się z właściwym człowiekiem i nie będzie mi to potrzebne.

bert04 napisał(a):
Albo się "przeklawiaturzyłaś", albo nie załapałaś.

Przepraszam, chciałam napisać, że nie jest. Uciekło mi słowo.

bert04 napisał(a):
No, niektórzy to nawet śluby kościelne robią. "Bo tak trzeba", bo rodzina, bo tradycja itd.

Dokładnie, zgadzam się z tym. Twoja złośliwość mnie nie dotyczy, bo ja chcę tego ślubu ze względu na narzeczonego, a on - bo jest katolikiem i czuje taką potrzebę. Nie dlatego, że rodzina naciska itd. ;)

bert04 napisał(a):
Nie pochlebiaj sobie takimi procentami. Dla Ciebie Twój narzeczony jest głęboko wierzący, dla innego ktoś inny. Jak możesz oceniać te postawy, odróżniać "prawdziwy" od "niby", skoro dla Ciebie to wszystko jest nieprawdziwe?

Aha, czyli WSZYSTKICH zasad KK trzeba przestrzegać, ale do kościoła chodzić w niedziele już nie trzeba?


Śr lip 20, 2016 10:15
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Acilya napisał(a):
Nie powiecie mi chyba, że Bóg chciał, żeby księża żyli w celibacie, bo chyba każdy wie, dlaczego tak jest.

A co byś zrobiła, gdybyśmy powiedzieli? Wrzuciła jakiegoś linka do uzasadnienia, jak to chodziło o dziedziczenie majątków?

Przyjmij do wiadomości, że w katolicyzmie uważa się owszem, że Bóg chciał. Cała reszta to offtop.

Cytuj:
Nie chodziło o samo krzywe spojrzenie, tylko wiele innych sytuacji i rzeczy, którego narzeczonego w KK denerwują, a których w innych wyznaniach nie ma.

Oj, są są. Czasem te same, czasem inne.


Cytuj:
Gdybym nie miała do czynienia też z innym podejściem do wiernych (a nawet obcych) innych wspólnot, to może i bym zrozumiała.

Inne wspólnoty dopuszczają rozwody. To może być jeden z powodów, dlaczego podejście do ślubów mieszanych mogło być inne. Jak się nie będą zgadzać, to jest "wyjście awaryjne".

Choć to nie jedyne wytłumaczenie, "konkurencja" na rynku też robi swoje, już w czasach II RP ludzie zmieniali konfesję, żeby przykładowo rozwód dostać. Czytałem kiedyś zdanie protestanta równie "krytyczne" wobec małżeństw mieszanych, co co niektóre katolickie czy prawosławne. No ale teoria swoje, a praktyka swoje.
Cytuj:
Ale miałam do czynienia i na tym tle podejście tego księdza to dla mnie wrogość wobec wiernego.

Nie tyle wobec wiernego, co wobec kwestii małżeństw mieszanych. Był czas, że w KRK były one kompletnie zabronione, chyba nawet papieskie dyspensy być musiały. Nawet jeżeli obecnie kwestia nie jest tak surowo traktowana, to nie jest to (dla księdza) coś, co dobrze wróży tak przyszłości małżeństwa jak i wychowaniu dzieci.

Całkiem niezależnie od oceny, czy konkretna reakcja konkretnego księdza była OK, sama kwestia małżeństw mieszanych ma po prostu istotny wpływ na tę ocenę.

Cytuj:
Biorąc ślub z np. muzułmaninem chyba nie chcielibyście brać ślubu tylko w jego świątyni, prawda?

Mały offtop, ale śluby muzułmańskie niekoniecznie są "w świątyni". A panna młoda w ogóle ma w samej "ceremonii" udział znikomy.

Cytuj:
Mam ci swoją biografię opisać? :D

Nie, dziękuję. Chodziło tylko o wyjaśnienie pewnych okoliczności. Jak na razie - nie ma dalszej potrzeby.

Cytuj:
Dokładnie. Chodzi właśnie o symbolikę, uzewnętrznienie poglądów i "komfort uczuć" - dla mnie, dlatego chcę ślubu cywilnego. A z tych samych powodów dla narzeczonego i konsekwencji dla niego, zgodziłam się na kościelny.

Wiem i powtarzam się. Dla niego to coś więcej, niż tylko symbolika i uzewnętrznienie. Choć też pewnie gra jakąś rolę.

Cytuj:
Nie wiem co to za problem, i moi rodzice, i wiele osób z mojej rodziny brali ślub najpierw w urzędzie, potem w kościele i nie było problemu.

Kiedyś innych ślubów nie było, wszyscy musieli "podwójnie" przysięgać. Konkordatowe wprowadzono, jak nazwa wskazuje, z konkordatem, czyli od 1998 roku.

Obecnie AFAIK z opcji "podwójnej" korzystają w więszości osoby mieszkające za granicą, wtedy ślub cywilny jest w kraju emigracji, a kościelny w ojczyźnie. A i tutaj księża czasem muszą się zorientować, jak to się załatwia, bo tak już się zdążyli do tych konkordatowych przyzwyczaić.

Cytuj:
Zależy ode podejścia. Ja mam takie podejście - "aż do śmierci". I chyba takie jest założenie ślubu, bo po co by je ludzie brali. Tak, jest możliwość rozwodu - jak ktoś chce, niech sobie bierze. Ja wiem, że wiążę się z właściwym człowiekiem i nie będzie mi to potrzebne.

Słusznie, zależy od podejścia. Twoje podejście jest widocznie "kompatybilne" z katolickim. Więc tutaj spoko.

Nie pisz jednak, że nie ma różnicy. Wystarczy otworzyć dowolną gazetę plotkarską, znajdzie się mnóstwo drugich, trzecich i czwartych ślubów.

Cytuj:
Aha, czyli WSZYSTKICH zasad KK trzeba przestrzegać, ale do kościoła chodzić w niedziele już nie trzeba?

Droga Acilyo...

Już od długiego czasu siedzę "w internetach" i prowadzę tego typu dyskusje. I jeżeli czegoś się nauczyłem przez ten czas, to jednej kwestii. Nie istnieje coś takiego, jak "prawdziwy katolik".

Są różni katolicy. Jedni lepsi, jedni gorsi. Jedni wierzący, niepraktykujący. Inni praktykujący, niewierzący. Jedni odrzucają "pakier około-seksualny". Drudzy - kwestie miłosierdzia. Jeszcze trzecim to wisi, robią to, co się od dzieciństwa nauczyli zgodnie z zasadą "wiary ojców trzymać". I jeszcze znajdziesz wiele różnych typów i pod-typów.

Ale "prawdziwego katolika" nie znajdziesz. To twór mityczny, stosowany przez jedną gerupę do wyklinania drugiej grupy. Stąd znajdziesz całe masy nie-prawdziwych katolików. Ale prawdziwego - nie uraczysz.



PS: Podobnym zjawiskiem, choć na trochę innym poziomie, jest równie mityczny "Prawdziwy Polak". Trochę inne kryteria, ale ten sam mechanizm psychologiczny, odmawiania jakiejś grupie miana polskości. Zresztą, sofizmat prawdziwego Szkota tu się kłania.

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Śr lip 20, 2016 10:52
Zobacz profil
Post Re: Ślub mieszany - utrudnianie sprawy przez księdza
Acilya napisał(a):
Można też żyć według własnych przekonań i wiary.
Pewnie można. Ale po co takiej osobie wtedy Kościół, któremu jeszcze stawia się wymagania?
Cytuj:
Tak czy siak, proszę nie posądzać mnie o kłamstwo, bo nie kłamię, a żadne z was nijak nie może mi tego "kłamstwa" udowodnić.
Po prostu Twoja opowieść ma kupę luk i tyle. Czy kłamiesz, czy tylko "ubarwiasz", czy zwyczajnie błędnie interpretujesz cudze słowa i gesty, tego już nie wiadomo.
Cytuj:
Więc widać jest to kwestia punktu widzenia.
Jak najbardziej. Więc przez chwilę spróbuje się zastanowić, jak wygląda sytuacja z punktu widzenia tego księdza. A potem mu wmawiaj braki w miłosierdziu.
Cytuj:
Szczególnie, że nie napisałam całego zdania wielkimi literami, tylko podkreśliłam jego część.
Ah, łaskawa Acilyo, niczym Stalin z kawału - mogłaś napisać cały post wersalikami. Ale nie napisałaś. Jakżeż mamy Ci za to dziękować?
Cytuj:
I nie rozumiem, czemu wszyscy oskarżają mnie o kłamstwo.
Wszystkie oskarżenia tego typu zostały w tym wątku jakoś uzasadnione.
Cytuj:
Z natury jestem osobą prawdomówną
Do tego inteligentną, miłą, ładną i co najważniejsze - skromną.
Cytuj:
Zresztą, jedno pytanie - po co? Po co miałabym kłamać?
Po to, po co wszyscy ludzie kłamią. Aby oczernić swojego przeciwnika, a wybielić siebie.
Cytuj:
Nie znasz sytuacji. Nie chodziło o samo krzywe spojrzenie, tylko wiele innych sytuacji i rzeczy, którego narzeczonego w KK denerwują, a których w innych wyznaniach nie ma. Plus nie jest to decyzja, która już zapadła.
To może wypadałoby uporządkować sprawy po kolei. Tzn najpierw ustalić swój stosunek do Boga, a potem decydować o przyjmowaniu sakramentów tu, lub gdzie indziej?
Cytuj:
Dobrze, ale w przytaczanych przeze mnie dokumentach - i na logikę też - ksiądz powinien najpierw przeprowadzić z nami rozmowę o naszym światopoglądzie, poznać nas trochę itd.
Widocznie to, co odbył z Tobą mu wystarczyło :>
Cytuj:
Tak, wziąć jakiś papierek. Sama ceremonia w ślubie konkordatowym jest tylko w kościele. A ja chcę takiej ceremonii także na sposób świecki. Teraz dociera, czy dalej mam tłumaczyć? Bo widzę że nie rozumiecie.
Rozumiem, co masz na myśli. Nie rozumiem źródła tego pragnienia. Ale przyjmuję, że tak jest. Jeden lubi pomarańcze, a drugi jak mu nogi śmierdzą.
Cytuj:
Biorąc ślub z np. muzułmaninem chyba nie chcielibyście brać ślubu tylko w jego świątyni, prawda?
A może (co nie pojęte) jest tak, że po prostu żadne z nas nie chciałoby wziąć ślubu z muzułmaninem?


Śr lip 20, 2016 11:06
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 167 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 12  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL