Re: Niepełne współżycie przed ślubem
Myślę Livretto, że niemal każdy tu piszący niegdyś borykał się z podobnymi problemami jak Ty.
Livrette napisał(a):
Skoro piszę, że mam wątpliwości, to chyba znaczy, że niezupełnie tak uważam, ale też niełatwo mi zrozumieć postawę zupełnie przeciwną. Dlatego tu piszę.
Masz sporo racji, ale według mnie nie da się tak tego wszystkiego uprościć.
To prawda, że niekoniecznie poślubię mojego chłopaka (przyznaję się do bycia naiwną, ale już bez przesady), ale to, że kocham go teraz, jest pewne, więc to naturalne, że go pragnę. (Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze nasz wiek i dzieląca nas przez 95% czasu odległość.) Prawdopodobnie powinnam po prostu zrozumieć, że błędem nie jest to, co robimy, ale to, że robimy to zbyt wcześnie. Nie mniej jednak jest to dla mnie trudne.
I to jest uczciwe postawienie sprawy.
Tylko... kto obiecał że to będzie łatwe?
Wierz mi, dla mnie też nie było...
Cytuj:
Dziękuję za odpowiedź. Jednak teraz najbardziej zależy mi na poradach związanych z tym, co powinnam zrobić w chwili obecnej. Z jednej strony rozumiem, czemu powinno się zaczekać do ślubu ze współżyciem, ale z drugiej nie rozumiem w 100%, czemu jest ono grzechem.
Co powinnaś zrobić, to oczywiste. Myślę, że wątpliwości wynikają z tego, że pociąga Cię co innego niż powinnaś (nie twierdzę, że to coś dziwnego lub złego - sama pokusa jest obojętna moralnie, jej ulegnięcie to problem).
Powodów, by zachowac czystość jest wiele, zapewne wiele osób o tym napisze, ja chciałby zwrócić uwagę teraz na jeden z nich (być może wcale nie najważniejszy, ale praktyczny):
seks jest tak wielką siłą, że przesłania widok.
Byłem przez 10 lat doradcą małżeńskim: ileż przychodziło do mnie par, które tak naprawdę się nie znały!
Owszem, znali swoje ciała, wykorzystując jednoczącą rolę seksu (przygotowaną do umacniania małżeństwa) już w okresie "chodzenia ze sobą".
Tylko że ten okres ma za zadanie nie tylko łączyć, ale przede wszystkim znaleźć to, co dzieli. Seks (niekoniecznie ten "pełny") to utrudnia.
Jesli dobrze Cię zrozumiałem, masz obawy co powiedziałby chłopak, gdybyś teraz zaproponowała "zwolnienie" w sprawach seksu. To trudne, zgadzam się.
Ale czy jest bardziej wymarzona okazja by Go poznać? By zobaczyć na ile Jego (i Twoje!) uczucie to zauroczenie podbudowane seksem, a na ile jest w tym coś więcej?
Na ile będzie w stanie uszanować Twoją decyzję, ponosząc pewien związany z tym trud?
Na ile wreszcie potraficie rozmawiać o trudnych, różniących Was sprawach?
A może jest tak, że On, podobnie jak Ty, ma wyrzuty sumienia i chciałby kawałek "wrócić"?
Wiesz, warto zaufac Bogu. Zwykle Jego wymagania są trudne, ale skuteczne. To się sprawdza!
Przepraszam za moralizatorskie marudzenie. Życzę powodzenia!