Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn maja 06, 2024 13:06



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 41 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3
 wibrator 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn lip 31, 2006 16:53
Posty: 9
Post 
Chciałbym zwrócić uwagę na to, że masturbacja bez związku ze stosunkiem małżeńskim jest postrzegana jako zło i szczyt egoizmu. Nie wydaje mi się więc, żeby sam fakt "odwalenia pańszczyzny" i przyjęcia nasienia do pochwy upoważniał kobietę do zaspokojenia się "po swojemu". W głowie nie może mi postać, że chrześcijanin mógłby wyznawać taki pogląd. A jak słyszę o "moralnej łączności z aktem małżeńskim"... jak można się masturbować (samodzielnie doprowadzać do satysfakcji seksualnej) w moralnej łączności z aktem wzajemnego oddania?

Wydaje mi się to słuszne, że kobieta ma prawo oczekiwać od mężczyzny, że ją również zaspokoi, a nie tylko siebie. Ale trzeba spojrzeć na to i od tej drugiej strony. Przecież "zaspokajanie" działa w dwie strony. Jakoś nigdy nie słyszałem żadnych głosów, że np. mężczyzna, którego żona zmieniła zdanie po grze wstępnej, a przed stosunkiem, ma prawo doprowadzić się do ejakulacji aby rozładować napięcie.

Ewentualnie mógłbym to jakoś przełknąć jako formę "uprawnienia" wynikającą ze stanu wyższej konieczności, jakiegoś przymusu psychicznego, ale nie jako uprawnienie do dokonania wyboru typu "odwaliliśmy pańszczyznę, ja jestem zaspokojony, a ty się pobaw ze swoim przyjacielem na baterie i ustaw go sobie na takie obroty, jakie sama wolisz". Wtedy żona myśli sobie jaki to kochany facet, ale jednak nie potrafi jej zaspokoić. Wyciąga sobie ten wibrator, nastawia według swoich ulubionych preferencji, dziękuje Bogu za męża i dalej że. Tak to ma wyglądać? Przecież to jest jakieś nieporozumienie.

W ogóle moim zdaniem w małżeństwie, czy w ogóle w ludzkiej seksualności nie ma miejsca na autoerotyzm. Eksperymenty z pozycjami to jedno, a masturbacja to drugie.

Niepokojące są również te wszystkie dziwne pomysły i głęboko sięgające regulacje, które prowadzą ludzi do stanu świadomości typu "pańszczyznę odwaliliśmy, to teraz możemy się trochę zabawić". Przecież Bogu nie chodzi o to, żebyśmy odrobili pańszczyznę. Jemu to nic nie daje. To tak trochę wygląda jak właśnie wykorzystywanie "zasad gry" przeciwko Bogu. Ewentualnie chowanie się za literą prawa, kiedy jest się na bakier z jego duchem.


Wt sie 01, 2006 19:52
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Witam, fajnie, że odświeżyłeś wątek :-)

Lucius napisał(a):
Chciałbym zwrócić uwagę na to, że masturbacja bez związku ze stosunkiem małżeńskim jest postrzegana jako zło i szczyt egoizmu. Nie wydaje mi się więc, żeby sam fakt "odwalenia pańszczyzny" i przyjęcia nasienia do pochwy upoważniał kobietę do zaspokojenia się "po swojemu". W głowie nie może mi postać, że chrześcijanin mógłby wyznawać taki pogląd. A jak słyszę o "moralnej łączności z aktem małżeńskim"... jak można się masturbować (samodzielnie doprowadzać do satysfakcji seksualnej) w moralnej łączności z aktem wzajemnego oddania?

Na ten temat musiałbyś podyskutować z ksiedzem Kokoszką, bo to z jego podręcznika pochodzą te cytaty o łączności z aktem małżeńskim. http://www.wsd.tarnow.pl/biblos/biblos.php?id=30

Lucius napisał(a):
Wydaje mi się to słuszne, że kobieta ma prawo oczekiwać od mężczyzny, że ją również zaspokoi, a nie tylko siebie. Ale trzeba spojrzeć na to i od tej drugiej strony. Przecież "zaspokajanie" działa w dwie strony. Jakoś nigdy nie słyszałem żadnych głosów, że np. mężczyzna, którego żona zmieniła zdanie po grze wstępnej, a przed stosunkiem, ma prawo doprowadzić się do ejakulacji aby rozładować napięcie.

No niestety, tu mamy jawną niesprawiedliwość...
Z tym, że u mężczyzny ten mechanizm działa w zasadzie automatycznie, a większość kobiet musi się uczyć swoich reakcji seksualnych. Dlatego uważam za słuszne, że kobieta ma prawo oczekiwać orgazmu od mężczyzny.
Co do autoerotyzmu, autor pisze tak:
Cytuj:
Gdyby w akcie kobieta nie przeżywała orgazmu, może pozwolić, aby ją mąż zaspokoił po akcie w jakikolwiek sposób – nie popełnia wówczas żadnego grzechu. Kobieta ma prawo do orgazmu. Występuje on zazwyczaj później niż u mężczyzny. Gdyby nastąpił nawet przed samym stosunkiem, w bezpośredniej z nim łączności – także grzechu nie ma. Gdyby mąż w ogóle żony nie zaspokoił, wówczas żona może sama doprowadzić się do orgazmu w moralnej łączności z aktem małżeńskim. Grzechu nie będzie. Orgazm u kobiety nie jest potrzebny do zapłodnienia, ale ułatwia zapłodnienie i należy do natury stosunku. Kobieta ma do niego prawo. Jest to naturalna nagroda za podjęcie trudu zrodzenia i wychowania dziecka. Dlatego kobieta ma prawo do przeżycia rozkoszy w akcie małżeńskim.


Lucius napisał(a):
Ewentualnie mógłbym to jakoś przełknąć jako formę "uprawnienia" wynikającą ze stanu wyższej konieczności, jakiegoś przymusu psychicznego, ale nie jako uprawnienie do dokonania wyboru typu "odwaliliśmy pańszczyznę, ja jestem zaspokojony, a ty się pobaw ze swoim przyjacielem na baterie i ustaw go sobie na takie obroty, jakie sama wolisz". Wtedy żona myśli sobie jaki to kochany facet, ale jednak nie potrafi jej zaspokoić. Wyciąga sobie ten wibrator, nastawia według swoich ulubionych preferencji, dziękuje Bogu za męża i dalej że. Tak to ma wyglądać? Przecież to jest jakieś nieporozumienie.

Naturalnie. To przejaskrawienie, ale być może czyjaś rzeczywistośc tak właśnie wygląda. W myśl podręcznika kobieta ma prawo do takiego zachowania.

Lucius napisał(a):
W ogóle moim zdaniem w małżeństwie, czy w ogóle w ludzkiej seksualności nie ma miejsca na autoerotyzm. Eksperymenty z pozycjami to jedno, a masturbacja to drugie.

Masz prawo do swojego zdania, ksiądz Kokoszka do swojego ;-)

Lucius napisał(a):
Niepokojące są również te wszystkie dziwne pomysły i głęboko sięgające regulacje, które prowadzą ludzi do stanu świadomości typu "pańszczyznę odwaliliśmy, to teraz możemy się trochę zabawić". Przecież Bogu nie chodzi o to, żebyśmy odrobili pańszczyznę. Jemu to nic nie daje. To tak trochę wygląda jak właśnie wykorzystywanie "zasad gry" przeciwko Bogu. Ewentualnie chowanie się za literą prawa, kiedy jest się na bakier z jego duchem.

Z mojej praktyki mogę powiedzieć, że sytuacja: "pańszczyznę odwaliliśmy, to teraz możemy się trochę zabawić" - to sytuacja czysto hipotetyczna, bo przecież w owej "pańszczyźnie" zawiera się "zabawianie" - podwójne znaczenie aktu - czy nie tak powinno być?
A Ty jesteś praktykiem?
Pozdrawiam :-)


Śr sie 02, 2006 7:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lip 31, 2006 16:53
Posty: 9
Post 
mateola napisał(a):
Witam, fajnie, że odświeżyłeś wątek :-)


Hej. Również się cieszę. ;)

Cytuj:
Na ten temat musiałbyś podyskutować z ksiedzem Kokoszką, bo to z jego podręcznika pochodzą te cytaty o łączności z aktem małżeńskim. http://www.wsd.tarnow.pl/biblos/biblos.php?id=30


Zajrzę. ;)

Cytuj:
No niestety, tu mamy jawną niesprawiedliwość...
Z tym, że u mężczyzny ten mechanizm działa w zasadzie automatycznie, a większość kobiet musi się uczyć swoich reakcji seksualnych. Dlatego uważam za słuszne, że kobieta ma prawo oczekiwać orgazmu od mężczyzny.


Kobieta ma prawo tego oczekiwać, ale uważam, że nie powinna mieć prawa do samozaspokojenia gdy mąż się nie spisze. U mężczyzny mechanizm działa automatycznie, ale wciąż istnieje możliwość znalezienia się w takim stanie, w którym już jest silne niezaspokojenie, ale ejakulacja sama z siebie nie nastąpi w braku dodatkowych bodźców. Oczywiście można przygotować zapasową pościel i położyć się do łóżka, ale czy na pewno o to chodzi... Wiadomo, zdrową sytuacją jest gdy kobieta umożliwi mężczyźnie rzeczone zaspokojenie. A jak nie... to cierp. I tak samo powinno być w przypadku kobiety. Rozumiałbym prawo do uwolnienia się od napięcia seksualnego (tylko dlaczego faceci go nie mają?), ale nie coś takiego, jak prawo do odrobiny przyjemności nabyte za cenę poddania się nudnej pańszczyźnie waginalnej penetracji. Jakoś nie bardzo po chrześcijańsku mi to wygląda.

Cytuj:
Co do autoerotyzmu, autor pisze tak:
Cytuj:
Gdyby w akcie kobieta nie przeżywała orgazmu, może pozwolić, aby ją mąż zaspokoił po akcie w jakikolwiek sposób – nie popełnia wówczas żadnego grzechu.


To logiczne i sensowne. Kobieta nie ma jednoznacznego odpowiednika ejakulacji.

Cytuj:
Kobieta ma prawo do orgazmu. Występuje on zazwyczaj później niż u mężczyzny. Gdyby nastąpił nawet przed samym stosunkiem, w bezpośredniej z nim łączności – także grzechu nie ma.


Żadna nowość. Nie może być grzechu z naturalnej reakcji na nie-niemoralne działanie albo z mimowolnej reakcji organizmu.

Cytuj:
Gdyby mąż w ogóle żony nie zaspokoił, wówczas żona może sama doprowadzić się do orgazmu w moralnej łączności z aktem małżeńskim. Grzechu nie będzie. Orgazm u kobiety nie jest potrzebny do zapłodnienia, ale ułatwia zapłodnienie i należy do natury stosunku. Kobieta ma do niego prawo. Jest to naturalna nagroda za podjęcie trudu zrodzenia i wychowania dziecka.


Jest to mętne i budzi mój głęboki wewnętrzny sprzeciw. Czuję się jak gdybym czytał tekst organizacji typu "My jesteśmy Kościołem" albo coś w tym stylu. Sam fakt, że orgazm ułatwia zapłodnienie, nie upoważnia do czerpania satysfakcji seksualnej z czegokolwiek innego niż wspólne działanie z małżonkiem. Nie wyobrażam sobie "moralnej łączności" między, za przeproszeniem, półgodzinną zabawą z wibratorem po stosunku, a uprzednim stosunkiem seksualnym z mężem, który śpi obok. Moim zdaniem coś takiego to zaprzeczenie małżeństwa, desktrukcja, działanie przeciw małżeństwu i sobie i własnej naturze. Większość argumentów przeciwko zwyczajnej masturbacji nadal znajduje zastosowanie (np. uczenie organizmu niewłaściwych reakcji seksualnych). Tworzenie "bonusów" jest nieumotywowane.

Cytuj:
Dlatego kobieta ma prawo do przeżycia rozkoszy w akcie małżeńskim.


Tak, ale jest różnica między jakąkolwiek częścią ciała męża, niechby to i palce były, a wibratorem. Albo częścią własnego ciała. Prawo do rozkoszy w akcie nie tworzy prawa do autoerotycznych zachowań po akcie.

Cytuj:
Naturalnie. To przejaskrawienie, ale być może czyjaś rzeczywistośc tak właśnie wygląda. W myśl podręcznika kobieta ma prawo do takiego zachowania.


Albo ja mam coś z głową, albo totalnie nie chwytam teologii, albo coś z tą książką jest nie tak. Poza tym autoerotyzm jest działaniem tak upadlającym, że nie wyobrażam sobie braku grzechu (materialnego przynajmniej, zakładając nawet brak świadomości) z całej tej osnowy. Nie wyobrażam sobie, jak szanująca się kobieta może w ogóle pomyśleć o czymś takim. Masturbacja kobiet jest tak samo wstrętna jak masturbacja mężczyzn. Taryfa ulgowa dla kobiet pochodzi od średniowiecznych i wcześniejrzych błędnych wierzeń, że męskie nasienie zawiera całość materiału, z którego powstanie przyszły płód, czyli w zasadzie wytrysk poza pochwą kobiety = morderstwo, czyli masturbacja mężczyzny jest gorsza od gwałtu. A takie brednie w średniowieczu teolodzy pisali.

Cytuj:
Masz prawo do swojego zdania, ksiądz Kokoszka do swojego ;-)


Ale moje zdanie to moje zdanie, a jego to podręcznik moralności. Jest różnica. Poza tym mógłby zaprezentować jakiś przykład masturbacji kobiety w moralnej łączności z aktem małżeńskim.

Lucius napisał(a):
Z mojej praktyki mogę powiedzieć, że sytuacja: "pańszczyznę odwaliliśmy, to teraz możemy się trochę zabawić" - to sytuacja czysto hipotetyczna, bo przecież w owej "pańszczyźnie" zawiera się "zabawianie" - podwójne znaczenie aktu - czy nie tak powinno być?
A Ty jesteś praktykiem?
Pozdrawiam :-)


Taka sytuacja była już tutaj omawiana, a zresztą sam fakt, że kobiety zadają tego typu pytania (tj. o to, czy mogą sobie zrobić dobrze same) świadczy o względnej powszechności tego typu postaw. Poza tym masturbacja w jakiejkolwiek formie ma znaczenie tylko i wyłącznie pojedyncze. Co będzie dalej? Prawo do masturbacji przed zdjęciem męża? Prawo do odczuwania przyjemności z gwałtu (problem dość często rozważany przez moralistów) wynikające z braku woli podjęcia takiego aktu? Przecież to są jakieś kompletnie dziwaczne konstrukcje.


Śr sie 02, 2006 15:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Lucius napisał(a):
Kobieta ma prawo tego oczekiwać, ale uważam, że nie powinna mieć prawa do samozaspokojenia gdy mąż się nie spisze. U mężczyzny mechanizm działa automatycznie, ale wciąż istnieje możliwość znalezienia się w takim stanie, w którym już jest silne niezaspokojenie, ale ejakulacja sama z siebie nie nastąpi w braku dodatkowych bodźców. Oczywiście można przygotować zapasową pościel i położyć się do łóżka, ale czy na pewno o to chodzi... Wiadomo, zdrową sytuacją jest gdy kobieta umożliwi mężczyźnie rzeczone zaspokojenie. A jak nie... to cierp. I tak samo powinno być w przypadku kobiety. Rozumiałbym prawo do uwolnienia się od napięcia seksualnego (tylko dlaczego faceci go nie mają?), ale nie coś takiego, jak prawo do odrobiny przyjemności nabyte za cenę poddania się nudnej pańszczyźnie waginalnej penetracji. Jakoś nie bardzo po chrześcijańsku mi to wygląda.


A jak ty rozumiesz ten kobiecy autoerotyzm? Bo piszesz o "nudnej pańszczyźnie waginalnej penetracji"... a kobieta ma przecież jeszcze łechtaczkę.
A jeśli chodzi o to, że mężczyzna może się znaleźć w sytuacji niezaspokojenia, to już mówiłam, że jest to moim zdaneim niesprawiedliwe. Dlaczego jednak drogą do zniesienia tej niesprawiedliwości miałobyy być pozbawienie kobiety możliwości rozładowania napięcia? A nie pozwolenie mężczyźnie...?
Nie jest tajemnicą, że większosć kobiet ma problemy z orgazmem waginalnym. Są kobiety, ktróe nigdy by nie przeżyły orgazmu, gdyby nie możliwość autostymulacji, czy stymulacji łechtaczki przed, po, czy w trakie stosunku (która sytuacje dopuszcza Twoja wyobraźnia?). A stałe przekrwienie narządów miednicy małej to patologia, że nie wspomnę już o prozaicznej radości życia, której wtedy brak... wystarczy poczytać...

Lucius napisał(a):
Cytuj:
Gdyby mąż w ogóle żony nie zaspokoił, wówczas żona może sama doprowadzić się do orgazmu w moralnej łączności z aktem małżeńskim. Grzechu nie będzie. Orgazm u kobiety nie jest potrzebny do zapłodnienia, ale ułatwia zapłodnienie i należy do natury stosunku. Kobieta ma do niego prawo. Jest to naturalna nagroda za podjęcie trudu zrodzenia i wychowania dziecka.


Jest to mętne i budzi mój głęboki wewnętrzny sprzeciw. Czuję się jak gdybym czytał tekst organizacji typu "My jesteśmy Kościołem" albo coś w tym stylu. Sam fakt, że orgazm ułatwia zapłodnienie, nie upoważnia do czerpania satysfakcji seksualnej z czegokolwiek innego niż wspólne działanie z małżonkiem. Nie wyobrażam sobie "moralnej łączności" między, za przeproszeniem, półgodzinną zabawą z wibratorem po stosunku, a uprzednim stosunkiem seksualnym z mężem, który śpi obok.

Mętne... dla mnie mętne jest tłumaczenie, że orgazm kobiety jest zapłątą za rodzenie dzieci, bo jaką zapłatą jest orgazm mężczyzny? Nie rodzi, a ma. Automatycznie.

A opisana przez Ciebie sytuacja - dla mnie też jest trudna do pojęcia; w ogóle rzeczywistość żony, której mąż ma w nosie jej satysfakcję seksualną jest dla mnie smutna i niewyobrażalnie frustrująca. Wibrator (tytułowy) był trochę prowokacją z mojej strony - zresztą to tylko narzędzie, może być palec. Albo co innego.

Lucius napisał(a):
Moim zdaniem coś takiego to zaprzeczenie małżeństwa, desktrukcja, działanie przeciw małżeństwu i sobie i własnej naturze. Większość argumentów przeciwko zwyczajnej masturbacji nadal znajduje zastosowanie (np. uczenie organizmu niewłaściwych reakcji seksualnych). Tworzenie "bonusów" jest nieumotywowane.

A ja mam inne zdanie. Uważam, że kobieta ma prawo do orgazmu. W dobrym związku mężczyzna o to dba - czy poprzez grę wstępną, czy przez wydłużenie stosunku, czy wybranie pozycji, któa najlepiej odpowiada kobiecie, czy poprzez jednoczesną stymulację okolic erogennych (łechtaczka)... Orgazm kobiety nie jest żadnym bonusem, mój panie. To element współzycia, który w istotny sposób jednoczy małżeństwo - a to wg enc. HV. jedna z funkcji seksu, wymieniana zresztą przed prokreacją.

A co to sa "niewłaściwe reakcje seksualne"?

Lucius napisał(a):
Tak, ale jest różnica między jakąkolwiek częścią ciała męża, niechby to i palce były, a wibratorem. Albo częścią własnego ciała. Prawo do rozkoszy w akcie nie tworzy prawa do autoerotycznych zachowań po akcie.

Czyli palcem można, wibratorem nie? A co uzasadnia takie rozróżnienie? I dlaczego po akcie nie ma już miejsca dla orgazmu kobiety? A przed aktem? Jednoczesny orgazm to naprwadę wyższa szkoła jazdy - to domena naprawdę zgranych, doświadczonych par.

Lucius napisał(a):
Albo ja mam coś z głową, albo totalnie nie chwytam teologii, albo coś z tą książką jest nie tak. Poza tym autoerotyzm jest działaniem tak upadlającym, że nie wyobrażam sobie braku grzechu (materialnego przynajmniej, zakładając nawet brak świadomości) z całej tej osnowy. Nie wyobrażam sobie, jak szanująca się kobieta może w ogóle pomyśleć o czymś takim. Masturbacja kobiet jest tak samo wstrętna jak masturbacja mężczyzn. Taryfa ulgowa dla kobiet pochodzi od średniowiecznych i wcześniejrzych błędnych wierzeń, że męskie nasienie zawiera całość materiału, z którego powstanie przyszły płód, czyli w zasadzie wytrysk poza pochwą kobiety = morderstwo, czyli masturbacja mężczyzny jest gorsza od gwałtu. A takie brednie w średniowieczu teolodzy pisali.

Masz prawo do swojego zdania.

Lucius napisał(a):
Ale moje zdanie to moje zdanie, a jego to podręcznik moralności. Jest różnica. Poza tym mógłby zaprezentować jakiś przykład masturbacji kobiety w moralnej łączności z aktem małżeńskim.

Zaprezentować? Przecież opisał sytuację! Czego jeszcze potrzebujesz?

Lucius napisał(a):
Taka sytuacja była już tutaj omawiana, a zresztą sam fakt, że kobiety zadają tego typu pytania (tj. o to, czy mogą sobie zrobić dobrze same) świadczy o względnej powszechności tego typu postaw. Poza tym masturbacja w jakiejkolwiek formie ma znaczenie tylko i wyłącznie pojedyncze. Co będzie dalej? Prawo do masturbacji przed zdjęciem męża? Prawo do odczuwania przyjemności z gwałtu (problem dość często rozważany przez moralistów) wynikające z braku woli podjęcia takiego aktu? Przecież to są jakieś kompletnie dziwaczne konstrukcje.

Nie wiem, co będzie dalej, bo nie rozumiem Twoich obaw, jakie budzi w Tobie pprzyznanie kobiecie prawa do orgazmu, do satysfakcji seksualnej.
Nie odpowiedziałeś, czy jesteś praktykiem - tj. czy masz żonę i czy współżyjesz z nią.
Pozdrawiam :-)


Cz sie 03, 2006 6:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Lucius napisał(a):
Chciałbym zwrócić uwagę na to, że masturbacja bez związku ze stosunkiem małżeńskim jest postrzegana jako zło i szczyt egoizmu.

Potrafię sobie wyobrazić setki bardziej egoistycznych zachowań w związku, więc bez przesady z tą demonizacją i nazywaniem szczytem egoizmu.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Cz sie 03, 2006 8:18
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
Sam fakt, że orgazm ułatwia zapłodnienie


Tak, tak, tak :D
W takim samym stopniu jak wieszanie kobiety glowa w dol po odbytym stosunku, aby nasienie glebiej poplynelo. Hahahahahahahahahaha

Dzieki, super mi sie dzien zaczal, bede sie smial do wieczora :D

P.S.
Sory za OF, ale nie moglem sie powstrzymac :lol: :lol: :lol:


Cz sie 03, 2006 8:19

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Dzabba napisał(a):
Cytuj:
Sam fakt, że orgazm ułatwia zapłodnienie


Tak, tak, tak :D
W takim samym stopniu jak wieszanie kobiety glowa w dol po odbytym stosunku, aby nasienie glebiej poplynelo. Hahahahahahahahahaha

Dzieki, super mi sie dzien zaczal, bede sie smial do wieczora :D

P.S.
Sory za OF, ale nie moglem sie powstrzymac :lol: :lol: :lol:


Pewnie chodzi o rytmiczne skurcze szyjki macicy (i całej macicy).


Cz sie 03, 2006 8:21
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Lucius napisał(a):
Taryfa ulgowa dla kobiet pochodzi od średniowiecznych i wcześniejrzych błędnych wierzeń, że męskie nasienie zawiera całość materiału, z którego powstanie przyszły płód, czyli w zasadzie wytrysk poza pochwą kobiety = morderstwo, czyli masturbacja mężczyzny jest gorsza od gwałtu. A takie brednie w średniowieczu teolodzy pisali.

Trochę OT. Ale możesz napisać kto konkretnie i gdzie tego szukać?


Pt paź 06, 2006 9:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
Lucius napisał(a):
Taryfa ulgowa dla kobiet pochodzi od średniowiecznych i wcześniejrzych błędnych wierzeń, że męskie nasienie zawiera całość materiału, z którego powstanie przyszły płód, czyli w zasadzie wytrysk poza pochwą kobiety = morderstwo, czyli masturbacja mężczyzny jest gorsza od gwałtu. A takie brednie w średniowieczu teolodzy pisali.

Trochę OT. Ale możesz napisać kto konkretnie i gdzie tego szukać?


Ja tu wyczytałam:
http://www.szansaspotkania.net/index.php?pageid=2004
Cytuj:
Nie bez znaczenia dla naszych rozważań pozostaje dyskusja odnośnie roli kobiety w przekazie życia. Hipokryt i Parmenides uważali, że embrion ludzki powstał w wyniku zmieszania dwóch nasion: męskiego i kobiecego. Galen twierdził, że u kobiety nasieniem tym — odpowiednikiem męskiej spermy jest płyn, który pojawia się w pochwie kobiety. Do XIII wieku lekarze uznawali tę teorię, potwierdzoną dodatkowo przez lekarzy arabskich. W późniejszym okresie większą popularnością cieszyły się poglądy Arystotelesa i Demokryta, którzy nie uznawali istnienia spermy kobiecej6. Akt seksualny był według nich przede wszystkim aktem prokreacyjnym mężczyzny. Wśród zwolenników tej opinii istniało przekonanie, że w męskiej spermie znajduje się miniaturowy człowiek. Podczas aktu seksualnego zostaje on wprowadzony w łono kobiety i tam powoli wzrasta. Kobieta jest więc jedynie nosicielką i rodzicielką dziecka mężczyzny. Poglądy tego rodzaju wskazywały na mężczyznę jako dawcę życia, kobiecie zaś przypisywały drugorzędną, pasywną rolę w zrodzeniu potomstwa. Jeszcze w XVII wieku w Europie medycy wyznawali takie poglądy. Dopiero w 1827 roku von Baer odkrył i opisał żeńską komórkę jajową7.


So paź 07, 2006 19:53
Zobacz profil
Post 
yay, ale obleśny temat! :D
nie spodziewałem się tego po forum o wierze :P


N paź 08, 2006 5:24

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
przemo napisał(a):
yay, ale obleśny temat! :D
nie spodziewałem się tego po forum o wierze :P

A co takiego obleśniego jest w kwestii przeżywania orgazmu przez katolicką żonę podczas współżycia seksualnego z własnym mężem, żeby się krzywić na poruszenie tego tematu na forum o wierze?
Gdzie powinno się o tym dyskutować, skoro tu za obleśnie?

Ale skoro zrobiłeś już początek, to może wypowiesz się co do meritum?


N paź 08, 2006 6:23
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 41 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL