Autor |
Wiadomość |
Bagman
Dołączył(a): Śr lis 28, 2007 19:15 Posty: 8
|
Ateizm
Witam.Jestem tutaj nowy, to mój pierwszy post.Mam 13 lat, jestem uczniem 1 klasy gimnazjum.Gdy byłem młody, byłem bardzo religijny.Często się modliłem, zawsze chodziłem do kościoła, często sie wyspowiadałem, wystrzegałem sie przez grzeszeniem.O mniej więcej 1,5 roku(miałem około 11,5 lat , może 12) moja wiara załamała się.Kompletnie nie czułem potrzeby bliskości Boga, religii w moim życiu. Przestało mnie to wszystko obchodzić.Zacząłem grzeszyć, wchodziłem na strony kpiące z Kościoła.Ostatnio jest trochę lepiej, ale ciągle nie jest idealnie.Cóż mam zrobić aby jak niegdyś być człowiekiem religijnym?Proszę o pomoc.Pozdrawiam.
|
Śr lis 28, 2007 21:00 |
|
|
|
|
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Też miałam w starszych klasach szkoły podstawowej załamanie wiary, nie chodziłam do kościoła, nie czułam potrzeby modlitwy, Boga.
Potem przyszło bierzmowanie i przyjście do nowej szkoły (średniej) i tam dzięki katechezie i innym ludziom trafiłam do oazy, co było ożywieniem mojej wiary i spotkaniem z Jezusem w mej młodości.
Własnie w tym wieku wspólnoty religijne, oaza, czy grupa lektorów, albo wyjazdy na Lednicę, spotkania z papieżem, Taize, oazy letnie są dobrym sposobem by ta wiara ożyła, by we wspólnocie gdzie jest wielu młodych ludzi doświadczyć żywej wiary i obecności Jezusa, by tak spędzić wolny czas że coś pociąga i pasjonuje a jednocześnie kieruje do Boga na ścieżkę wiary.
|
N gru 09, 2007 13:04 |
|
|
psalmopoeus
Dołączył(a): N lis 26, 2006 20:53 Posty: 60
|
a to zastanawiające.
No bo ja również przeżyłem "załamanie wiary" mniej więcej w okresie wyższych klas szkoły podstawowej. Z tym, że do tej pory, chyba za sprawą boskiej ręki, nie udało mi się wyrwać
I powiem Wam szczerze jest mi z tym tak dobrze, że niemożliwe stało się moje zwątpienie w to co myślę. Czuję się dumny z tego co osiągnąłem, w międzyczasie nie wierząc w Boga.
No, a przyznam, w gimnazjum miałem załamania nie-wiary. Teraz mi strasznie przykro że mogłem być taki słaby... a wiara wydaje się zbędną rozrywką, zupełnie do nieczego mi niepotrzebną, i wątpie, że nawet wyciągnięcie mnie na siłe na jakieś oazy, spotkania, cokolwiek by zmieniło. Owszem, z pewnymi zdaniami, np wypowiadanymi przez księdza mógłbym się zgodzić, bo po prostu pewne wartości się pokrywają, ale niektóre po prostu wyśmieję
Pozdrawiam z ateistycznej podstawówki ;D
|
Cz gru 13, 2007 19:23 |
|
|
|
|
Eliza28
Dołączył(a): Cz cze 26, 2008 17:43 Posty: 26
|
Może ktoś powinien wyciągnąc z tego jakiś wniosek i coś zrobić, bo ja podobnie jak wy, przez dwa lata (połowa piatej podst. do połowy pierwszej gimnazjum) olewałam Boga po całej linii i chodziłam do kościoła z nakazów rodziców.
_________________ "To On ma wzrastać, ja mam się umniejszać..."
Św. Jan Chrzciciel
|
Wt sie 19, 2008 15:15 |
|
|
anonim16
Dołączył(a): N cze 01, 2008 16:21 Posty: 13
|
Eliza28 napisał(a): chodziłam do kościoła z nakazów rodziców.
hmmm u mnie to jest tak, rodzice każą to normalne, chociaż ja nie zastanawiałem się nigdy nad tym czy chodzę do kościoła z wiary czy może z nakazu rodziców, ale wiem ze jak nie pójdę na np Nieszpory różaniec itp. to mam z tego powodu wyrzuty sumienia...
|
Cz sie 28, 2008 20:54 |
|
|
|
|
Aragg
Dołączył(a): N maja 13, 2007 15:14 Posty: 71
|
Pamiętam okres, gdy nie wierzyłem w Boga... ale wówczas czułem ogromną pustkę i chęć poszukiwania... szukałem i szukałem... nic nie znalazłem.. to Bóg odnalazł mnie. Podał mi swą pomocną dłoń. Piękna sprawa... byłem człowiekiem nie wierzącym do bierzmowania. Sakrament ten zmienił całe moje życie! Od tamtego momentu wierzę... kocham... Super!
Kocham Boga. Jest i trudniej i łatwiej... zależy z której strony patrzeć:) Z Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych! "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia!"
_________________ Panie, naucz nas się modlić.
Łk 11,1
Nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi.
Apokalipsa wg św. Jana 3,17
|
Cz paź 02, 2008 20:49 |
|
|
kastor
Dołączył(a): Cz sty 31, 2008 22:30 Posty: 1191
|
Być może to co przeżywacie jest tym co św. Jan od Krzyża nazywa "nocą zmysłów". Warto poszperać w internecie, a w skrócie chodzi o to by nauczyć duszę pokory i oczyścić jej miłość. Przykładowo mamy ktosia, który jeździ na pielgrzymki, udziela sie w duszpasterstwie itp. Rodzi się pytanie ile w tym wszystkim jest jeszcze Boga, a ile własnej radości. Jeśli dusza jest już dość silna Bóg pozbawia ją radości z wiary - powodując u niej swego rodzaju "oschłość". To właśnie ona pomaga odpowiedzieć na pytanie; dlaczego wierzę w Boga? Bo jest prawdziwy? A może tylko dlatego, że to lubię? Taka przypadłość nie jest niczym niezwykłym i dotyka większośc katolików, którzy poważnie podchodzą do wiary (czyli coś więcej niż ślub-chrzest-pogrzeb). Jak wspomniałem pełno w necie tekstów na ten temat .
Jeśli chodzi o mnie to nigdy nie przeżywłem czegoś takiego. Do kościoła chodziłem z własnej woli, choć stojąc zaraz przy drzwiach potrafiłem przegadać z kumplem spory kawałek Mszy. Nie wiem czy jeszcze mnie to spotka, ale częśto zdarzają się kilkudniowe okresy, w których czuję lekkie znudzenie Bogiem - przplatane kilkudniowymi okresami "czegoś lepszego". Jak sobie z tym radzić? Ja postanowiłem sobie dojść do wniosku, że Bóg jest prawdziwy niezależnie od tego w jakim jestem nastroju. Skoro tak to należy sie modlić także wtedy gdy czuję się duchowo wypalony. Ustaliłem sobie minimalny limit modlitwy i staram się go 'wypełnić' każdego dnia. Gdy czuję się fajnie przychodzi to dośc łatwo, gdy jestem w tym malutkim 'znudzeniu' omówienie ich jest prawdziwą męczarnią - nie można skupić myśli na dłuższą chwilę, a czas się dłuży niemiłosiernie. Wierność jest jedyną rzeczą jaką mogę wtedy się wykazać przed Bogiem. Myślę, że w takiej sytuacji warto podjąć się jakiejś stałej modlitwy np. adopcji duchowej (do poczytania w necie).
Na koniec polecam jeden z tematów na tym forum
http://www.forum.wiara.pl/viewtopic.php?t=4646
niektóre z zamieszczonych cytatów mówią własnie o walce obojętnością do Boga. Ja kojarzę jedno ze zdań ojca Pio, który twierdził, że jedna modlitwa w oschłości znaczy więcej niż sto w uniesieniu (jakos tak ). pozdrawiam
_________________ O Tobie mówi serce moje;
szukaj Jego oblicza...
|
Cz paź 02, 2008 21:44 |
|
|
Luxferra
Dołączył(a): Wt maja 19, 2009 12:15 Posty: 7
|
Kryzys wiary przyszedl zaraz po komunii i nie skonczyl sie. Zycze ci kolejnych kryzysow w przyszlosci. Uwierz ze bedziesz szczesliwszy korzystajac z zycia, a nie wiecznie pokutujac.
_________________ "Podpis usunięty - następny tego typu będzie usunięty wraz z właścicielem."
I'm bored. Let's burn some church's!
|
Wt maja 19, 2009 14:29 |
|
|
FaithY
Dołączył(a): Pn maja 25, 2009 12:32 Posty: 5
|
Szczerze jest mi was zal ja przeszedlem zalamanie wiary tylko raz i juz nigdy do niej nie wrocilem. Co to za zycie...
Pozwolcie ze zgadne... Wiedze o wierze, religi czerpiecie jedynie z takich serwisow jak ten, swojej parafi, katechety.... boicie sie poznac druga strone bo uwazacie ze jest zla. Zlo i dobro to pojecia wzgledne... Jezeli czegos nie znacie nie mowcie czy jest dobre czy zle...
Dajmy na przyklad satanizm... Dla wiekszosci z was kojarzy sie z dlugowlosymi kolesiami sluchajacymi metalu ktorzy jedza koty zabijaja zwierzeta.... A tak nie jest. Dla satanisty zycie jakiegos kota jak i czlowieka sa tak samo wazne.
Poczytajcie, poogladajcie filmy i jezeli wasza wiara jest silna nie zlamiecie sie (w co watpie). Polecam film zeitgeist szczegolnie czesc o religii. Rownoczesnie zapraszam na strone ateista.pl gdzie mozecie spytac o ateizm u źródła.
Pozdrawiam
|
Pn maja 25, 2009 16:45 |
|
|
katarinka
Dołączył(a): Śr mar 25, 2009 13:39 Posty: 16
|
Moim zdaniem trzeba wszystko porządnie przemyśleć. Decyzję o pozostaniu w wierze należy podjąć po analizie własnych upodobań, nie kierując się opiniami innych. Trzeba samemu decydować o sobie, należy wybrać to, co najbardziej pasuje do własnej osobowości.
|
N maja 31, 2009 12:38 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Nie, nie miałem.
|
Pt cze 12, 2009 23:30 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Też tak miałam, a jestem rok od Ciebie starsza
Do Kościoła i do spowiedzi chodziłam na Boże Narodzenie i Wielkanoc, bo tak kazali mi rodzice. Miałam tyle szczęścia (!), że rodzice nie kazali mi chodzić w niedziele.
Na szczęście trafiłam na taką mszę, na takie kazanie, które 'sprowokowało' mnie do kolejnego przyjścia do Kościoła. I zaczęłam sobie wszystko po kolei układać. Spojrzałam na sprawę wiary nieco inaczej, chyba trochę głębiej. Zaczęłam się tymi tematami bardziej interesować.
Aczkolwiek często przychodzi pytanie :"co jeśli Boga nie ma ?!"
|
So cze 13, 2009 10:00 |
|
|
obudzony
Dołączył(a): Pn cze 08, 2009 0:39 Posty: 15
|
Jeśli naprawdę zależy ci na powrocie do wiary, ta bym zaproponował tobie rozmowę z księdzem. Jednak tutaj juz zależy wszystko od ciebie. Musisz dostrzec takiego który potrafi rozmawiać z młodzieżą. Przeważnie ci starsi są zbyt wielkimi fanatykami i by posłali odrazu do piekła. Dlatego najrozsądniejszym wyborem byłby ktoś młody. Inną sprawą jest jest to, że gdy już wkroczyłeś w tamte sfery nie powinieneś się bać i wracać w kleszcze ciemności. Wysil się i doskonal się sam, gdyż drugi raz szczypce mogą cie już nie wypuścić.
|
Śr cze 17, 2009 4:50 |
|
|
art_k
Dołączył(a): N sie 23, 2009 13:19 Posty: 15
|
kastor napisał(a): Gdy czuję się fajnie przychodzi to dośc łatwo, gdy jestem w tym malutkim 'znudzeniu' omówienie ich jest prawdziwą męczarnią - nie można skupić myśli na dłuższą chwilę, a czas się dłuży niemiłosiernie.
Chłopak pojechał na dyskoteke. Matka zniepokojona postanowiła poczekać, aż wróci. Biedna ze zmęczenia zasnęła w fotelu. Kiedy przychodzi synek, mama wstaje, ziewa, jest bardzo zmęczona i najchętniej położyłaby się spać. Synek nieśmiało prośi mamę o kanapki. Mimo tego, że mama pada z nóg, podnosi się i robi mu kanapki. Syn cieszy się bardzo, że może jeszcze coś przekąsić przed snem.
Czy Bóg bardziej cieszy się z modlitwy wypowiedzianej z lekka czy z tej wypowiedzianej z trudem?
Osobiście również nie przeżyłem takiego załamania, ale miewam wątpliwości. Kiedy taka myśl rodzi się w mojej głowie to zaczynam modlić się do Ducha Świętego o dar wiary i to pomaga.
_________________ "Błogosławić Imię będę Twę, błogosławię Cię"
....:::: (...) ::::....
www.bezsloganu.blog.onet.pl
WARTO ODWIEDZIĆ
ΙΧΘΥΣ
|
N sie 23, 2009 20:54 |
|
|
Marta14
Dołączył(a): N lis 08, 2009 9:34 Posty: 2
|
Cześć
Cześć, ja jestem nowa na tym forum, sporo czytałam i wiele Waszych postow mi pomogło.
A z tym załamaniem wiary... ja jakoś od pół roku czuję, że coraz więcej jest Boga w moim życiu, ale też czytałam sporo wypowiedzi ateistow i wierzacych - i te, i te wydają mi się sensowne.
Kiedyś w ogole nie myślałam o chodzeniu do kościoła, codziennej modlitwie, ale istnienie Boga wydawało mi się po prostu oczywistą oczywistością. A teraz przeciwnie. Duzo się modlę, chodzę do kościoła, staram się być lepsza, ale mam też więcej wątpliwości. To nei tak, że w ogole nie wierzę w Boga, ale jego istnienie nie jest juz dla mnie tak oczywiste. Czuję się tak wewenętrznie rozdarta... no i jeszcze mam problem ze spowiedzią, ale to już inny wątek.
Czy ktoś z Was miał podobnie jak ja? Bardzo proszę o odpowiedzi!
|
N lis 08, 2009 11:06 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|