W jednej z polskich diecezji podczas procesji eucharystycznych na Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa na polecenie biskupa ordynariusza zamiast homilii które mogą być wygłaszane po każdej z 4 stacji ("ołtarzy") przewodniczący procesji prezbiter ma odczytywać "katechezy" związane tematyką niedzieli jako dnia Pańskiego przygotowane przez osoby świeckie. Taka praktyka wydaje mi się sporym nadużyciem liturgicznym i teologicznym. Co o tym myślicie?

Ja uważam , że to bardzo dobry pomysł . Świecy tez maja swoje prawa i miejsce przy sterach . Inaczej księża będą liderami a wierni całe życie martwymi członkami Kościoła-statystami . Oczywiscie katechezy muszą przygotowac ludzie wyrobieni duchowo nie jacyś pierwsi z brzegu na chybił trafił .

Mam odmienne zdanie . Spojrzenie z "zewnątrz" na sprawy wiary, oparte na przemyśleniach i doświadczeniach życia codziennego osoby świeckiej , na pewno wniosą do tych czytań coś nowego i świeżego.Osobiście znam osobę/kobietę/ która nie raz przygotowywała homilię dla księdza a nawet cykl katechez rekolekcyjnych .

Osoba świecka nie może wygłaszać homilii, ale nie znaczy to, że nie może przygotować tekstu, który posłuży jako wzór dla duchownego głoszącego słowo.

Z tego, co wiem, teoretycznie, kazanie podczas procesji może wygłosić osoba świecka, nie tylko może je napisać. Jednak ze względów pastoralnych tego się nie stosuje. Zdarza się natomiast, że świecki (kleryk-lektor lub kleryk-akolita), wygłasza kazanie przy okazji nabożeństw np. Gorzkich Żali, lub Nieszporów. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego przewiduje wyłączność dla duchownych jedynie w przypadku homilii mszalnych.

Rzeczywiście, tak jak Szumi powiedział, nie ma przeszkód, by teksty homilii mszalnych opracowywali też świeccy.

No, niezupełnie "nie ma przeszkód". Tzn. oczywiście tak się dzieje, ale to wcale nie znaczy, że jest to zjawisko chwalebne. Zauważcie, że co do zasady homilię na Mszy św. powinien głosic celebrans (nie, jak to bywa zazwyczaj, tzw. dyżurny kaznodzieja wyskakujący co godzinę z kartka z zakrystii jak kukułka z zegara). A dlaczego? Ano dlatego, że jest to integralna częśc liturgii. A skoro tak, to nawet najgłębsze przemyślenia osoby trzeciej się tu... nie mieszczą (co pisze z pełną świadomością, jak marnymi kaznodziejami bywają czasem niektórzy księża, tym pełniejszą, że kiedyś zawodowo się zajmowałam pisaniem cudzych przemówień ).
Bo to nie jest referat na tematy teologiczne, ani nauka moralna z życia wzięta, tylko zwiastowanie w tej liturgii Słowa, tak jak potem następuje przemienienie Ciała.

Trzeba wziąć pod uwagę, że w ścisłym sensie procesja teoforyczna nie jest liturgią. Tak jak np. nabożeństwa czerwcowe. Dlatego prawodawstwo liturgiczne nie tyczy tych nabożeństw wprost.

Tak jak świecki może przewodniczyć nabożeństwu czerwcowemu i wygłosić podczas tego nabożeństwa pewną naukę (tutaj: nie homilię!).
Oczywiście nie ma mowy tu o wystawieniu Najświętszego Sakramentu (chyba, że jest nadzwyczajnym szafarzem).

Inną nieco sprawą jest to, że w przypadku procesji Bożego Ciała słowo głoszone przy poszczególnych ołtarzach powinno być nauką na temat przeczytanej nieco wcześniej perykopy Ewangelii. W związku z tym ja raczej nie widziałbym osoby świeckiej głoszącej w tej sytuacji. Nie mniej nie widzę nic przeciwko odczytaniu przez duchownego pewnych rozważań tematycznych stworzonych przez świeckiego.

A, nienie, ja sie tylko odnosiłam do wypowiedzi Meritusa, ktory powołując się na Ciebie twierdził, że "nic nie stoi na przeszkodzie, aby teksty homilii mszalnych przygotowywali też świeccy".
Co do procesji, podzielam Twoje zdanie.

Darujmy sobie czytanie cudzych tekstów
jaki to ma sens?