Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 17:54



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 
 Dokonania Ojca Świętego Jana Pawła II 
Autor Wiadomość
Post Dokonania Ojca Świętego Jana Pawła II
Chciałbym w tym temacie zaproponować zebranie i zwięzłe przekazanie nauczania i działalności Ojca Świętego Jana Pawła II Wielkiego - najlepiej w oparciu o dobre materiały, opracowane przez historyków.

Na początek - proponuję zastanowić się nad sprawą "rozbicia komunizmu" w oparciu o tekst P. Andrzeja Grajewskiego zamieszczonego na łamach "Wprost" 14/2005
"Misja na wschodzie"
http://www.wprost.pl/drukuj/?O=75275
Cytuj:
(...)
Mimo to ośmielam się powiedzieć, że jestem w tej chwili uczestnikiem cudu". Jeden z biografów Jana Pawła II tak określił przyczynę tego cudu: "Fakty niezbicie dowodzą, że długiej wojny z komunizmem nie wygrali panowie w czarnych garniturach, dowodzący uzbrojonym po zęby wojskiem, ale jeden człowiek w białej szacie i jego ochotnicza armia ludzi, którzy w swoich działaniach wyrzekli się przemocy"
(...)
Kościoły milczenia
Utrwalenie komunizmu w Europie Wschodniej oznaczało dla Kościołów chrześcijańskich prześladowania, często męczeństwo duchownych i świeckich. Kolejni papieże starali się w ramach swych możliwości nieść pomoc Kościołom za żelazną kurtyną. Pius XII publicznie deklarował solidarność z cierpiącymi. Protestował przeciw represjom, wspierał działania na rzecz stworzenia struktur Kościoła podziemnego. Jan XXIII i Paweł VI zmienili sposób postępowania wobec "Kościołów milczenia", jak przyjęło się nazywać wspólnoty kościelne w Europie Wschodniej. Korzystając z odprężenia na arenie międzynarodowej, starali się za pomocą działań dyplomatycznych ulżyć cierpieniom katolików na tym obszarze. Unikali jednak publicznych wystąpień na temat represji wobec Kościoła, by nie stwarzać sytuacji utrudniających dialog z władzami komunistycznymi. Zakładano wtedy, także w Watykanie, że komunizm jest systemem stabilnym, który będzie trwał długo.
Tak było do momentu, gdy papieżem został metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła. Wcześniej o tym, co się dzieje w krajach komunistycznych, papież dowiadywał się od swojej dyplomacji. Dlatego tzw. polityka wschodnia Watykanu była kształtowana głównie przez dyplomację. Jan Paweł II nie musiał pytać swoich dyplomatów, jaki jest świat za żelazną kurtyną. On przychodził z tamtego świata. Wiedział, że ideologia marksistowska jest martwa, a reżim nie cieszy się poparciem społeczeństwa, lecz trwa wyłącznie na skutek stosowania przemocy i obecności obcych wojsk.
(..)
Nie lękajcie się
Jan Paweł II od pierwszych chwil swego pontyfikatu podkreślał, że "Kościoły milczenia" mogą liczyć na jego wsparcie. Jako jednego z pierwszych przyjął na audiencji metropolitę praskiego kard. Franti˙ska Tom�˙ska. Przestudiował także rezultaty dotychczasowych działań dyplomacji watykańskiej na tym obszarze. Wykorzystał przy tym doświadczenie abp. Agostina Casarolego, któremu nadal powierzył kierowanie sekretariatem ds. publicznych Kościoła i prowadzenie rozmów z przedstawicielami komunistycznych rządów. Zmienił się jednak główny podmiot, do którego skierowane było papieskie przesłanie. Nie były już nim komunistyczne rządy, lecz narody, ujarzmione, pozbawione podmiotowości, ale żywotne, w których przetrwały wiara i pamięć historyczna.
(...)
Papieskie nauczanie społeczne, w którego centrum znalazła się obrona godności człowieka, zostało szybko podchwycone przez opozycję w Europie Wschodniej. Jednocześnie w krajach, gdzie władze szczególnie ograniczyły prawa ludzi wierzących, a więc w Czechosłowacji, Rumunii, na Węgrzech, powstały nieformalne środowiska religijne skupione wokół wyświęcanych potajemnie biskupów. Powstające z czasem struktury, nazywane Kościołem podziemnym, znalazły partnera w opozycji politycznej. Jan Paweł II, akcentując prawo do wolności narodów i znaczenie ich tożsamości historycznej, zakorzenionej w chrześcijaństwie, budował nowy punkt odniesienia w refleksji o nich samych. Był niewątpliwie pionierem odrodzenia narodowego narodów Europy Wschodniej.
(...)
Andropow słusznie się obawiał, że działania unitów sprzyjać będą odradzaniu się ukraińskiego nacjonalizmu. Wiedział, że dzień, w którym Ukraina upomni się o swój byt państwowy, będzie ostatnim dniem ZSRR. Papież Słowianin wzywający do poszanowania wolności religii i prawa narodów do suwerennego bytu stanowił ogromne niebezpieczeństwo dla ateistycznego imperium.
(...)


Tak na marginesie:
Szanowny Panie Andrzeju :) !!
Dziękuję za ten doskonały tekst i niecierpliwie czekam na więcej podobnych materiałów. W tym również na łamach "Gościa Niedzielnego"


N kwi 17, 2005 9:38
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 11, 2004 20:26
Posty: 3027
Post Re: Dokonania Ojca Świętego Jana Pawła II
ddv163 napisał(a):
"Fakty niezbicie dowodzą, że długiej wojny z komunizmem nie wygrali panowie w czarnych garniturach, dowodzący uzbrojonym po zęby wojskiem, ale jeden człowiek w białej szacie i jego ochotnicza armia ludzi, którzy w swoich działaniach wyrzekli się przemocy"

Tak do końca się z tym nie zgodzę ;)
Takie postawienie sprawy zdaje się pomijać konkretne działania Papieża na płaszczyźnie dyplomatycznej, to w jakim stopniu było to również rozegrane na poziomie wielkiej polityki.
Swego czasu przeczytałam dla równowagi książkę Carla Bernsteina i Marco Politiego, która odsłania nieco z tajnych spotkań w Watykanie z Reganem i jego ludźmi :)
Ta "ochotnicza armia" miała solidne zaplecze :) i to nie tylko modlitewne :)

_________________
TE DEUM LAUDAMUS !


N kwi 17, 2005 21:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Temat rzeka... Tak w ogóle to przecież wszyscy naokoło o tym piszą. A dziedzictwo - a więc i osiągnięcia JPII - to nie jest coś, czego opisanie zmieściłoby się w jakieś książce... To, co robił, jest dziedzictwem całego świata.

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


N kwi 17, 2005 21:50
Zobacz profil WWW
Post 
Agniulk :)
Zatem - chętnie poczytam


Pn kwi 18, 2005 16:24

Dołączył(a): Wt kwi 19, 2005 18:10
Posty: 45
Post 
Po śmierci papieża, wszystkie media na wiele dni pogrążyły się wsmutku chociaż nie jedna telewizja czy radio, wcześniej nie były aż tak przychylne JPII. Byłem tym bardzo zaskoczony. Wciąż pokazywano Go, jak prosił o odnowę "tej ziemi", sugerując, iż została już wspaniale odmieniona!!! Nieprawda! Nie o obalenie tylko komunizmu mu chodziło, ale o odnowę moralności, godność i wolność człowieka. Domagał się innego ustroju niż "czysty kapitalizm" zamiast komunizmu, pragnął dla wszystkich ludzi uczciwej pracy i sprawiedliwego podziału dóbr. Rozwój społeczeństwa w swych przemyśleniach opierał głównie na rodzinie a nie na karierach, bogactwie czy władzy. Chociaż propaganda medialna mówi co innego! Ze niby mamy właśnie ten raj, o który upominał się papież...
Chyba nadal niestety hasło "odnowy tej ziemi" jest aktualne, mimo ogromnego wkładu JPII w budowę lepszej rzeczywistości... :-(


N kwi 24, 2005 9:48
Zobacz profil
Post 
Otóż to, Muminku ... :-(
Do "raju" daleko nam brakuje, a nauczanie Jana Pawła II dotyczące godności pracy i roli Rodziny w naszych warunkach w tej chwili pozostaje jeszcze bardzej aktualne ... :cry: :cry: :cry:


N kwi 24, 2005 9:50
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
o. Leon Knabit OSB napisał(a):
Papież Jan Paweł II dał nam 26 lat byśmy się nauczyli wiary. Teraz trzeba będzie się uczyć na nowo religii. Dopiero okaże się, co nam dał Jan Paweł II. Czy rzeczywiście związał nas bliżej z wiarą, Kościołem, Bogiem, czy też uczynił z nas snobów, którzy zrobili sobie idola z Papieża. To będzie dla nas wszystkich wielki sprawdzian


W całości ciekawy wywiad z o. Leonem na http://wiadomosci.wp.pl/kat,35318,katn, ... omosc.html :biggrin: [/b]

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


N kwi 24, 2005 12:05
Zobacz profil WWW
Post 
Atleta Boga w spustoszonej winnicy

Kiedy jest już po wszystkim, kiedy zamknięto wieko potrójnej trumny jak potrójnej korony żałobnej, pod przymkniętymi powiekami zostają obrazy. Naprzód te, z godzin konania, które ostatnią katechezą, uczącą chrześcijańskiej ars moriendi, wieńczą wspaniale najbardziej powszechnie odczuwany rys charyzmatu tego papieża – jego „patos bliskości”, szczodrze rozsiewany każdemu, kto tylko chciał być nim obdarowany. Lecz dobrze się stało, że nie dozwolono, by oko telewizyjnej kamery pozwoliło tłumom wglądać w mysterium tremendum złożenia do grobu. Dzięki temu ostatni zapamiętany obraz – trumny znikającej w majestatycznym mroku za bramą do Bazyliki św. Piotra – przypomniał nam nie mniejszej piękności, a trudniejszy, zagubiony w dzisiejszym splebeizowanym świecie, „patos dystansu”, którego smak mgliście pamiętać możemy jedynie ze starych rycin ukazujących Wikariuszy Chrystusa obnoszonych w sedia gestatoria.

„Zapaśnik Boga” (athlete Christi) bieg swój ukończył in odore sanctitatis, zszedł ze sceny Wielkiego Teatru Świata jako Aktor doskonały, posłuszny bez reszty Boskiemu Autorowi tego widowiska. Jednakże pontyfikatu Jana Pawła II nie można w pełni zrozumieć bez ogarnięcia wspomnieniem poprzedniego aktu tego dramatu, jakim był czas wielkiego zamętu w Kościele katolickim po Soborze Watykańskim II. Jak dawno temu zauważył (nieżyjący już) kardynał Julius Döpfner, Kościół po soborze przypomina wielki plac budowy, lecz na tym placu zagubiono projekt i każdy teraz kontynuuje tę budowę wedle swego upodobania. Zapoczątkowane lekkomyślnym hiperoptymizmem papieża Jana XXIII „otwarcie” na współczesność pod hasłem „udzisiejszenia” (aggiornamento) wystawiło łódź Piotrową nie tylko na podmuchy nieprzyjaznych prądów – co jest rzeczą zwyczajną w historii Kościoła – ale również na ekscesy „dostosowawcze” tych, którzy winni byli bronić depozytu wiary nawet za cenę męczeństwa. Po heroicznej „epoce Piusów”, w której Kościół bronił nie tylko Siebie, lecz również społeczeństwa, cywilizacji chrześcijańskiej, przed kolejnymi przypływami Rewolucji, nastał czas gorączkowego a małodusznego deliberowania nad tym, jak dalece wejść w to „nowe, racjonalne społeczeństwo”, jak zawrzeć niemożliwy pakt pomiędzy Prawdą a fałszem, pomiędzy mówieniem „tak” a przeczeniem albo mówieniem „tak, ale”, pomiędzy Chrystusem i Barabaszem. Duch Święty ustrzegł wprawdzie Ojców Vaticanum II przed zatwierdzeniem jakichkolwiek tez, które byłyby wprost sprzeczne z dogmatami wiary katolickiej, niemniej nieprecyzyjność, niejasność oraz często mętne socjologizowanie i obfite czerpanie ze słownika „zaangażowanej” publicystyki uchyliły szeroko drzwi procederowi rozmywania doktryny aż po jawne herezje, głoszone bezkarnie z katedr teologicznych i nawet biskupich. W szczególności Deklaracją o Wolności Religijnej Dignitatis humanae sobór „ratyfikował” laickie państwo demoliberalne, wyrzekając się tym samym społecznego panowania Chrystusa Króla. W kilka lat po soborze, i zresztą w zupełnej sprzeczności z jego konstytucją Sacrosanctum concilium, spreparowany naprędce i przy uczestnictwie niekatolików nowy ryt, banalizujący Tajemnicę, zastąpił doskonale katolicki i kanonizowany przez św. Piusa V klasyczny ryt rzymski, o którym jeszcze Pius XII mówił, że jest on najpiękniejszą rzeczą po tej stronie Nieba.

Rozmiary autodestrukcji pozwalają stwierdzić, że wraz z soborem rozpoczął się w historii Kościoła największy kryzys od czasów arianizmu (IV w. po Chr.), gorszy od rozłamu wprowadzonego przez protestantyzm, bo wewnętrzny, podobny arianizmowi przede wszystkim w tym, że sprowokowany „odgórnie”, a nie „oddolnie”. „Herezja XX wieku – stwierdza francuski myśliciel katolicki Jean Madiran – jest herezją biskupów. Nie są oni jej wynalazcami, tylko jej agentami. Nie są podbici przez nią: jeśli ona ogarnęła prawie wszystkich, to nie z powodu ich bezsilności lub nieuwagi, lecz dlatego, że oni są w niej”. Podobnie, jeden z największych teologów i filozofów katolickich XX wieku Dietrich von Hildebrand, spoglądając na „współczesne spustoszenie winnicy Pana”, dostrzegł świadome dążenie „piątej kolumny” w środowiskach kościelnych do pozbawienia Kościoła Chrystusowego jego nadprzyrodzonego charakteru i świętości; dążenie do Jego sekularyzacji i uczynienia Go czysto humanitarną wspólnotą. Nawet jeden z głównych przedstawicieli „nowej teologii” (mianowany przez Jana Pawła II kardynałem) o. Henri de Lubac SI reflektował, że „pod nazwą «nowego Kościoła», «Kościoła posoborowego» próbuje obecnie utrwalić swoje istnienie Kościół odmienny od Kościoła Chrystusowego: zagrożone od wewnątrz apostazją antropocentryczne społeczeństwo, które pozwala, by ogarnął je i uniósł ze sobą ruch powszechnej rezygnacji pod pretekstem odnowy, ekumenizmu lub przystosowania”. Straszliwej samowiedzy faktu, iż Kościół przeżywa swój Wielki Piątek, czas Agonii, w której octem i żółcią poją Go sami pasterze i nauczyciele, w przejmujący sposób dał wyraz również papież Paweł VI, kiedy w pamiętnej alokucji z 15 listopada 1972 roku wspomniał, że do Świątyni Boga przeniknął przez jakąś szczelinę odór szatana; niestety, nie uczynił wiele, aby tego kusicielskiego demona powstrzymać.

Wybór dokonany przez konklawe z października 1978 roku przyjęty został z ogromną nadzieją przez wszystkich zatroskanych postępującym samozniszczeniem Kościoła. Przybysz „z dalekiego kraju” był postrzegany jako gałązka ze szczepu Regnum orthodoxum, Polski semper fidelis Chrystusowi, Maryji i Rzymowi; jako dziedzic konserwatywnego Kościoła polskiego, w tym jego ostatnich wielkich przywódców: Księcia-Metropolity Adama Sapiehy i Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego. Z drugiej strony, biskup Karol Wojtyła był także aktywnym promotorem Vaticanum II, przeświadczonym, iż właściwa, wierna „literze”, a nie wyimaginowanemu „duchowi” soboru, interpretacja i aplikacja jego uchwał może przynieść owoce dobre i zdrowe. Wypadkową tych dwóch okoliczności było przyjęcie strategii „pośredniej drogi” (via media) pomiędzy Tradycją a reformą, odczytywania „znaków czasu” w świetle niezmiennego depozytu wiary. Szło tu o „restaurację” pojętą, w myśl słów najbliższego współpracownika papieża, kardynała Josepha Ratzingera, jako „poszukiwanie sposobów odzyskania równowagi po okresie przesadnego otwarcia się na świat, po okresie zbyt pozytywnego interpretowania agnostycznego i ateistycznego świata”. Symboliczna dla tego podejścia jest jednoczesna beatyfikacja autora wiekopomnego, lecz dotąd spychanego w „dół niepamięci”, Syllabusa błędów nowoczesności – Piusa IX i „nowatora” Jana XXIII. Jest w tej strategii pewna analogia – na gruncie świata polityki – do bonapartyzmu (także w kluczowej roli charyzmatu osobistego, a nie instytucjonalnego), jako próby pogodzenia dokonanej już nieodwracalnie rewolucji z zasadami „starego porządku” przez eliminację najbardziej jaskrawych ekscesów tej pierwszej i jej „ukonserwatywnienie”.

Konsekwencją obranej linii pontyfikatu była atoli ujawniająca się na wielu polach połowiczność rozwiązań. Najbardziej zuchwali z herezjarchów – by wymienić przykładowo ks. Hansa Künga czy bpa Jacquesa Gaillota – zaczęli być w końcu dyscyplinowani, ale nie zdołano położyć zupełnie kresu możności ich oddziaływania, tak samo jak rebelianckim ruchom stawiającym sobie za cel „demokratyzację Kościoła”. Potępiona została bolszewizująca (pseudo)teologia „wyzwolenia”, ale podtrzymywanie „opcji preferencyjnej na rzecz ubogich” grozi ciągle redukcją do „horyzontalnych”, socjoekonomicznych odniesień. Z ust Jana Pawła II słychać było wielokrotnie ostrzeżenia przed totalitarnymi konsekwencjami demokracji oraz przed jej „kanonizowaniem”, lecz pomijany milczeniem pozostawał „ateizm polityczny” samej ideologii demokratycznej z jej „dogmatem” o pochodzeniu władzy od ludu. Wiemy, że osobistej trosce Ojca Świętego katolicy wierni łacińskiej tradycji liturgicznej zawdzięczają zgodę na msze „indultowe”, dawkowane jednak przez kurie „kroplomierzem” i w wielu miejscach świata otwarcie sabotowane. „Msza Wszechczasów” nie odzyskała dotąd pełnego obywatelstwa w Kościele; nie została dana zgoda na „eksperyment Tradycji”, o który błagał arcybiskup Marcel Lefebvre. Natomiast wbrew nauczaniu Jana Pawła II i autoryzowanym przez niego oficjalnym dokumentom o konieczności największej czci dla Eucharystii, poszczególne episkopaty – ostatnio także w ojczyźnie papieża – zezwalają na świętokradczą komunię „na rękę”.
Autentyczna miłość do Ojca oraz posłuszeństwo, które nie może być pasywne, fetyszystyczne i bezwarunkowe, nakazują otwarcie wyznać ból z powodu tego, co głęboko raniło i dezorientowało katolickie sumienia. Jest to zarazem to wszystko, co budziło, i budzi nadal, wyjątkowo hałaśliwie objawiany zachwyt „świata”, któremu obca jest wiara w absolutyzm Prawdy, albo dla którego wszystkie „prawdy” są równoważne, więc względne. To ekumenizm, nie zawsze nazywany wyraźnie zaproszeniem chrześcijan do jedności z Kościołem i w Kościele katolickim, który jest jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusowym; to ów „meaculpizm”, który wskutek niedopowiedzeń bywał natrętnie przedstawiany jako obciążanie wyłączną winą za zło tego świata nie tylko grzesznych katolików, lecz samego Kościoła; to wreszcie i nade wszystko ów „dialog międzyreligijny”, którego najbardziej spektakularnymi momentami były papieskie wizyty w miejscach kultu religii niechrześcijańskich oraz spotkania w Asyżu. Nie dopuszczamy do siebie myśli, iżby za tymi krokami oraz za przekonaniem o istnieniu „ziaren prawdy” w innych religiach stała intencja synkretyczna. Wyraźnie przeczy temu zresztą mocne potwierdzenie jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła w zatwierdzonej przez Jana Pawła II Deklaracji Kongregacji Nauki Wiary Dominus Iesus. Mimo to, pozostaje trudną zagadką cel tych przedsięwzięć, deklarowany jako „pojednanie” na gruncie „pokoju”. Jakkolwiek by tę formułę rozumieć, jest ona do pojęcia jedynie na gruncie naturalnym, a nie nadprzyrodzonym. Należy do sfery „pokoju ziemskiego”, o który zabiega, i zabiegać powinno, „państwo ziemskie” (civitas terrena), nie zaś pielgrzymujące tylko na ziemi „państwo Boże” (Civitas Dei). Chrześcijanin pamięta pouczenie św. Augustyna, iż „dom ludzi, którzy nie żyją z wiary, zabiega o pokój ziemski wśród dóbr i wygód życia doczesnego; natomiast dom ludzi żyjących z wiary oczekuje dóbr wiecznych, przyobiecanych dla przyszłego życia; dóbr ziemskich zaś i doczesnych używa jako obcy przechodzień” (De civ. Dei, 19, 17). Jeśli by nawet utopia powszechnego „pojednania” wszystkich ze wszystkimi mogła się ziścić, co jest niemożliwe, to i tak nie warto prowokować ryzyka utwierdzania się kogokolwiek w błędnym mniemaniu o prawomocności „alternatywnych ścieżek” zbawienia. Civitas terrena, choćby ciesząca się pełnią pokoju w sensie ziemskim, nie ma bowiem żadnego sensu i miejsca w historii zbawienia. Gdy spełni się eschaton dziejów, „państwo ziemskie” zostanie po prostu zdmuchnięte jak świeca, tak samo, jak doczesne życie każdego człowieka.

W imię rzeczywiście integralnego, pozbawionego „selektywności”, zachowywania nauk Jana Pawła II, należy upominać się o nieprzemilczanie tego wszystkiego, co było dobitnym potwierdzeniem nieomylnej nauki Magisterium w kwestiach dogmatycznych, integralności wiary i absolutnego prawa moralnego, jak również obroną fundamentalnych norm dyscyplinarnych. Wspomnijmy tu, z rzeczy najwyższej wagi, unaocznienie „szokującej” nowoczesną mentalność Tajemnicy Odkupienia człowieka skaleczonego grzechem pierworodnym w Redemptor hominis i encyklice o Duchu Świętym Dominum et vivificantem; utwierdzenie w – słabnącej u wielu katolików i nawet kapłanów – wierze w realność Przeistoczenia przez ostatnią encyklikę Ecclesia in Eucharistia; obronę, w najbardziej filozoficznej z encyklik: Fides et ratio, realistycznej metafizyki bytu, której odrzucenie (co papież przypomniał raz jeszcze w osobistej książce Pamięć i tożsamość) pozbawia byty stworzone, więc w pierwszym rzędzie człowieka, nieodzownego oparcia w Bogu jako samoistnym Istnieniu; podkreślenie, w Veritatis splendor, zależności wolności od prawdy i odrzucenie doktryn negujących obiektywne prawo naturalne. Trudno wręcz ogarnąć wszystkie akty i wypowiedzi w obronie „cywilizacji miłości” i tożsamości narodów, wyrażającej się najpełniej w ich kulturze, a heroicznego sprzeciwu wobec „cywilizacji śmierci”: prenatalnego dzieciobójstwa, „bezbolesnej” likwidacji chorych i starców, eksperymentów genetycznych i promowania dewiacji. Nie da się już schować pod korcem – jedynego bodaj w długiej historii tego pontyfikatu – aktu zawierającego wprost odwołanie się do bezwzględnie wiążącego sumienia dogmatu o nieomylności papieskiej, czyli listu apostolskiego Ordinatio sacerdotalis, przekreślającego raz na zawsze możliwość udzielania święceń kapłańskich kobietom. Wreszcie, z długiego szeregu świętych i błogosławionych, którymi Jan Paweł II obdarował Ecclesia Militans, godzi się wspomnieć tu niespotykany od dawna nawet w czasach „przedsoborowych” fakt wyniesienia na ołtarze dwojga władców chrześcijańskich: królowej – św. Jadwigi Andegaweńskiej i cesarza – bł. Karola Habsburga. Był to jakże wymowny, acz subtelny, sposób uzmysłowienia „odczarowanemu” światu stechnicyzowanej i zekonomizowanej polityki, że archetypem doczesnej „społeczności doskonałej” jest monarchia chrześcijańska, w której źródło prawowitości stanowi „legitymizm wiary”.
Jan Paweł II przeprowadził w trzecie tysiąclecie Kościół wciąż tętniący żywą wiarą, ale zagrożenia nie ustały. Trzeba być przygotowanym na zdwojony impet wrogów zewnętrznych i wewnętrznych, domagających się nowych, destrukcyjnych „reform”. Przed nowym papieżem stoi zadanie odparcia tych ataków i przygotowania pełnego triumfu Chrystusa Pana w Jego Kościele.

Jacek Bartyzel
Autor jest profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prezesem Klubu Konserwatywnego w Łodzi oraz przewodniczącym Straży Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego.


N kwi 24, 2005 17:28
Post 
Crusaderze - a czy w dobie współczesnego atakującego ze wszech stron "relatywizmu moralnego" oraz od ponad stu lat odchodzenia od Wiary była inna Droga od tej, którą zaproponował Sobór Watykański II ??
Czy w dobie wielu okrutnych wojen z jednej strony i szarpania Wiary pod płaszczykiem "nauki" oraz "wszeteczności", "zacofania" Kościoła i bezlitosnego tępienia Wiary każdym możliwym sposobem była inna droga dla Kościoła niż droga autorytetu moralnego :co: ??
Długi Pontyfikat Jana Pawła II nazywam darem od Boga - Jego następcę również.
Z jednej strony - przemiany, które są w zasafdzi odpowiedzią na na przemiany w świecie.
Przemiany - zainicjowane nota bene - działaniami Kościoła jeszcze w Średniowieczu - polegającymi na zainicjowaniu i pielęgnacji m.in wszelkiego rodzaju nauk.
Z drugiej zaś strony - trzymanie się ducha Tradycji katolickiej. Tradycji nie tej pozornej - wyrażającej się w obrzędowości - lecz tej prawdziwej, wyrażającej się utrzymaniem Ducha. Tradycji opierającej się na poszanowaniu godności:
życia ludzkiego, Rodziny i pracy. Odnowienie pojęcia Miłości.
Walki z nieprawidłowościami wewnątrz samego stanu kapłańskiego - i pociągniećie za sobą Wiernych - a nie gonienie ich batem (np. "twardą" ekskomuniką).
Dialog z innymi Wyznaniami i Religiami - wszak to jest Duch, esencja nauczania Chrystusa - a nie odwieczne waśnie.
Gdyby tego nie dokonano pracą czterech wielkich Papieży - Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła Wielkiego - obawiam sie, że w tej chwili mentalność ludzi Kościoła nadal bardziej zbliżona do mentalności wieków śrenich - niż czasu energii jądrowej i internetu. :-(
Da Bóg, że tą pracę będzie kontynuować zarówno kolejny Papież Benedykt - jeszcze bardziej scalając Tradycję i nowoczesność w jedno
- jak i jego następcy.
Mam nadzieję, że okaże się Benedykt XVI kolejnym, czwartym wielkim papieżem naszych czasów.
Daj nam tego Panie Boże !


Wt kwi 26, 2005 17:41
Post 
nazywanie Montiniego "wielkim papieżem" to nawet nie prowokacja, to po prostu brak elementarnej wiedzy o Kościele naszych czasów


Wt kwi 26, 2005 18:05
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 15, 2004 15:31
Posty: 2652
Post 
A tutaj Papież Jan PAweł II

_________________
Obrazek Obrazek


Pn maja 02, 2005 14:20
Zobacz profil YIM
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49
Posty: 10063
Lokalizacja: Trójmiasto
Post 
Crusader napisał(a):
nazywanie Montiniego "wielkim papieżem" to nawet nie prowokacja, to po prostu brak elementarnej wiedzy o Kościele naszych czasów

Ciekawe. A dlaczegóż to :?: Bo nie popierał Lefebvre'a :?:

_________________
Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)

Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www


Pn maja 02, 2005 15:33
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Uprzejmie przypominam, że temat jest nieco inny...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn maja 02, 2005 17:15
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 13 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL