|
|
|
Wizyty duszpasterskie czas zacząć:)
Autor |
Wiadomość |
Emari
Dołączył(a): Wt lut 01, 2005 7:17 Posty: 41
|
:-/
Zgadzam się z Leszkiem Janem. Po co ślub skoro nauczanie Kościoła w tak podstawowych kwestiach nic dla Ciebie nie znaczy?
Niewierzący narzeczony nie jest żadnym problemem i to ile wie o katolicyzmie nie ma żadnego znaczenia. Kościół zna od początku praktykę małżeństw mieszanych (współmałżonek niewierzący lub innej wiary).
Problemem jest twoja postawa, a nie narzeczonego. Jego życie nie kłóci się z wartościami, które wyznaje. Twoje - tak. Po prostu musisz wybrać.
Fakt, że pytasz o potencjalny przebieg kolędy w takiej sytuacji pokazuje także jak niewiele wiesz o Kościele, do którego - jak sugerujesz - należysz. To dość przykre...
-------
Portal chrześcijański ANGELUS.pl
Największa katolicka księgarnia internetowa GLORIA24.pl
|
Pt gru 09, 2005 9:43 |
|
|
|
|
guarana
Dołączył(a): Cz lis 10, 2005 21:05 Posty: 485 Lokalizacja: Katowice
|
Nie wiem Emari co Tobą kieruje,że wygłaszasz takie ostre sądy. To jakim jestem katolikiem to wiem sama, a dlaczego pytam o przebieg kolędy- bo pierwszy raz będę w takiej sytuacji tą wizyte odbywać, a nie dlatego że niewiele wiem o swoim kosciele, a na pewno wiem troche więcej niz Ty to sugerujesz.
Jesli tobie udaje sie tak doskonale przestrzegać wszystkich podstawowych zasad to gratuluje, ale może kiedys i ty będziesz w takiej sytuacji, że nie wszystko da sie tak prosto poukładać. Piszesz także że nauczanie kościoła "w tak podstawowych kwestiach nic dla mnie nie znaczy", a nie uważasz że gdyby dla mnie nic to nie znaczyło to bym to poprostu "olała", kolędy nie wpuściła i się nie przejmowała?, a tak nie jest. Bo jesli tak to byłoby to czyste wygodnictwo od czego jestem daleka.
pozdrawiam
|
Pt gru 09, 2005 11:04 |
|
|
Emari
Dołączył(a): Wt lut 01, 2005 7:17 Posty: 41
|
Pytanie o kolędę...
Opisujesz na katolickim forum dyskusyjnym (miejscami wespół z twoim "partnerem") ciężkogrzeszną sytuację. Chyba nie oczekujesz aprobaty? Moje sądy to opis sytuacji zgodnie z tym czego w kwestiach moralnych naucza Kościół i nic więcej.
O tym na ile serio traktujemy nasza relację z Bogiem i naszą wiarę świadczą nasze czyny. Nikt nie jest bezgrzeszny to nie oznacza jednak, że sytuacja życia w grzechu śmiertelnym może być tak lekko traktowana jak w twoich wypowiedziach. Jak zresztą wnoszę - z tego co napisałaś - nie ma żadnych przeszkód formalnych do zawarcia małżeństwa.
Uwaga o tym, że może kiedyś sama się znaję w takiej sytuacji jak twoja jest żałosna. Nie jestem osobą aż tak młodą żebym nie napotkała żadnych trudnych sytuacji weryfikujących w rozmaity sposób moją wiarę. Wiara jednak wymaga wielokrotnie płacenia bardzo wysokiej ceny. Chrystus nie obiecywał pokoju tylko miecz.
Napisałam, że twoje wypowiedzi świadczą o tym, że nauczanie Kościoła w kwestiach moralnych nic dla Ciebie nie znaczy. Tym razem ujmę to precyzyjniej: Seks i płynące z niego doznania znaczą dla Ciebie więcej niż to, w co ponoć wierzysz. Ciekawe jest to, że w żadnym momencie nie piszesz o swojej relacji z Bogiem. Tu tkwi główny problem. Małżeństwo to nie jakas pobożna i efektowna "ceremonijka". O kolędzie i - ewentualnym małżeństwie piszesz jak o jakichś formalnościach. Tymczasem to sakrament - zaproszenie Boga do związku. Zastanów się jakie świadectwo wiary dajesz wobec człowieka, którego pewnie uważasz, że kochasz. Chcesz powiedzieć, że po każdym kolejnym grzechu klękasz jakby nigdy nic do modlitwy albo idziesz na Mszę świętą? Prawdziwa miłość to nie hormony i uniesienia tylko trud budowania, to wymaganie od siebie i drugiego...
|
N gru 11, 2005 11:10 |
|
|
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|
|