Homo_homini

Nie karze.
Przymusowa religia, od przedszkola jest przeciez indoktrynacja.
Siostra zapisujac corke do przedszkola, nie zadeklarowala, ze chce nauki religii. Okazalo sie, ze dziecko jest jej uczone. Gdy siostra zaprotestowala, to uslyszala, ze na czas nauki religii nie ma mozliwosci zapewnienia dziecku opieki.
W klasie siostrzenicy w gimnazjum bylo co najmniej piec osob niewierzacych, ktore rodzice posylali na religie ze strachu.
Dopiero w liceum mlodzi sami sie odwazyli z religii zrezygnowac.
Katechetka karala jedynkami ze sprawowania wszystkie osoby nie chodzace na religie. Jasne bylo, ze szkodzi tym uczniom w czasie posiedzenia rady pedagogicznej.
Ja pamietam wlasne lekcje religii jako indoktrynacje, narzucanie pogladow, brak zgody na wlasne myslenie.

Przepraszam, czy to jedyne przedszkole w tej miejscowości? - Dyrekcja przedszkola wykazała się nieznajomością podstawowych przepisów w tej dziedzinie, a mamusia brakiem stanowczości.

A cóż ma Kościół do tego, że ci niewierzący mieli strachliwych rodziców, którzy nie potrafili wyrazić swoich poglądów, jak widać młodzi byli odważniejsi od swoich rodziców, ale tak to już nasze prawo ustanowiło, że do momentu pełnoletności dzieci im podlegają.

Ciekawi mnie skąd tak dokładne informacje z posiedzeń Rady Pedagogicznej?

Na pewno wszyscy ponieśliście ogromne szkody....

Rozwiązaniem byłyby pisemne deklaracje na początku nauki szkolnej , przedszkola, ale na to też był sprzeciw i to na tym forum. Tacy już jesteśmy,że chcemy kwadratowego koła. Pozdrawiam

Jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził
Najlepiej gdyby to sami arcykapłani polskiego KK zrozumieli, że lekcje religii w szkołach bardziej im szkodzą niż pomagają.

Danka


Jedyne na osiedlu, i jedyne do ktorego mogla dojsc babcia-inwalidka. Siostra w dwa miesiace po urodzeniu dziecka poszla do pracy- w trzech roznych miastach.

Ciekawe, co Ty bys zrobila, jakby szkola nalegala na posylanie dziecka na religie? Bo wie pani, to obnizy srednia, a poza tym dyrektorka mocno wierzaca...
O tym, co sie dzialo na posiedzeniu rady pedagoggicznej wiemy od wychowawczyni. To ona probowala przetlumaczyc, zeby nie niszczyc dziecku kariery.
Mareta- tak, zaszkodzilo. Jak myslisz, czy straszenie dziecka, ze jego rodzice pojda do piekla, jest dobra dla dziecka/rodziny?
Syn znajomych przyszedl ze szkoly zaplakany. Na pytanie, co sie stalo, odpowiedzial, ze katechetka powiedziala, ze nie ma on rodziny. Jak to nie ma rodziny, ma mame i tate? Bo katechetka powiedziala, ze jedno dziecko to nie rodzina.

A u mnie w szkole jakie jazdy byli, jak z grupką rodziców wyraziliśmy chęć zorganizowania lekcji etyki. Mało nas nie pobito!

No przecież tak już od dawna jest. Dziecię przynosi ze szkoły karteczkę, gdzie rodzic zaznacza, że chce posyłać dziecię na etykę lub religię. Wcześniej dyskutowałam z kimś, bo ja na karteczce widziałam tylko opcję religii, a o etyce ni słowa.

U nas w szkole ostatnio wprowadzono właśnie karteczki. Dziwnym zbiegiem okoliczności kilka tygodni przed tzw. I Komunią. Oczywiście dyrekcja nie widzi tu problemu.

Co bym zrobiła - mając swoje przekonania - trzymałabym się ich stanowczo. Na temat średniej wypowiadałam się na tym forum kilka razy ale powtórzę - kłania się tu najprostsza matematyka - średnia arytmetyczna - w tym wypadku to suma ocen dzielona przez ilość przedmiotów. Jeżeli dziecko nie chodzi na religię to owszem ma sumę mniejszą, ale dzieli się ją też przez mniejszą ilość przedmiotów.

Polacy są niestety wysoce nieetyczni z punktu widzenia oceny społecznej.
Mówią co innego, niż myślą, kłamią, oszukują, cudzołożą, znęcają się choćby psychicznie nad słabszymi, pożądają wszystkiego co ma bliźni, z żoną na czele, dokonują wyborów odwrotnych niżby chcieli, tłumacząc się, że musieli, a potem narzekają na skutki tych wyborów, wieszają zdechłe psy na Kościele i na duchownych, a potem się dziwią, że "im Pan Bóg nie sprzyja i zrzuca na nich różne nieszczęścia".

Oczywiście jak ognia piekielnego obawiają się, by ich dzieci nie poznały zasad etyki i nie rozliczyły rodziców z ich postaw. To stąd się ta cała chora hipokryzja bierze i trwa przez pokolenia.

Danka- z ta srednia to nieprawda. Nie jest latwo o najwyzsze oceny np, z matematyki. A na religii wygrywa mierny, ale wierny. Lizusowstwo jest premiowane. A poza tym, uczniowie nie chodzacy na religie mieli obnizone oceny ze sprawowania. Wlasciwie bezprawnie, katechetka ich nie uczyla, nie miala prawa wystawiac jedynek. A jednak rada pedagogiczna te jedynki uznala.
Jak sobie wyobrazasz kobiete o kulach, po chorobie nowotworowej, odprowadzajaca dziecko kilka kilometrow do przedszkola?
Homo_homini
Fakt, Polacy sa nieetyczni. Tylko dzieci sa uczone religii wlasciwie od zawsze, a w szkole od dwudziestu lat. I mamy efekty.
W laickiej Danii jeszce teraz zostawia sie rowery na chodniku, przechowuje pod blokiem, niezabezpieczone. Samochody zima zostawia sie chodace, z kluczykami w srodku.
Kradna tutaj nasi rodacy i muzulmanie- wiec ludzie wierzacy.
Dowcip mi sie przypomnial. Maly Jasiu mowi- od roku modlilem sie do Boga o rowerek. Teraz zrozumialem, ze Bog tak nie dziala. Rowerek ukradlem, i teraz prosze Boga o przebaczenie

Zapędziłeś sie wyraźnie
Jak może katechetka stawiać jedynki dzieciakowi, którego rodzice zadeklarowali rezygnację z lekcji religii?
W konsekwencji powiekszyłaby tym grono bezrobotnych katechetów.

Poziom katechetek, zależący m.in. od ich wykształcenia ustalonego przez odpowiednich biskupów i rektorów wyższych szkół katolickich bywa tragicznie niski. Dyskutuje się w społeczeństwie też o osobistej moralności i faktycznych dziwactwach wielu z nich. Żadna władza duchowna się tym nie interesuje, bo po co.
I tak kolejne pokolenia młodych Polaków są kształcone religijnie tak, że etyka kojarzy im się wyłącznie z czymś złym, a jak tylko mogą, opuszczają Kościół albo faktycznie, albo przynajmniej z praktykowaniem.

Owszem, kłania się tu najprostsza matematyka...
Mamy dwoje dzieci: Asię i Kasię.
Oceny Asi: 5,5,5,5,4,4,3,3 plus 5 z religii
Oceny Kasi: 5,5,5,5,4,4,3,3 (zwolniona z religii)

Średnia Asi to 39:9= 4,3333...
Średnia Kasi to 34:8= 4,25

To jest tylko przykład i dość toporny, nie chciało mi się sprawdzać ile jest przedmiotów w danej klasie (i wykonywać bardziej prawdopodobnych obliczeń), tylko chciałam pokazać tą prostą matematykę. Nie wiem jak jest teraz, ale za moich czasów w szkole Kasia miałaby średnią 4,2 nawet jakby wychodziło 4,26 - taki zabawny zwyczaj był, by wbrew matematyce w dół wyrównywać. I może 9 dzieciom na 10 ten aspekt nie przeszkadza, to jedno może czuć się pokrzywdzone.
Nie jestem zwolenniczką, by dzieci zabijały się o średnią, ale czasem są sytuacje w których to średnią bierze się pod uwagę (tak funkcjonuje nasz system szkolnictwa) i niestety dzieciaki się na siebie szczuje - nic dziwnego, że te nie chodzące na religię czują się źle potraktowane, bo gdyby oszukiwały i konformizmem powodowane chodziłyby, mogłyby mieć wyższą średnią o te kilka setnych i coś tam ugrać przez to.