Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 20:15



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3
 Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
Zgadzam się z Vi. Dopasowanie partnerów jest bardzo ważne. Pod każdym względem. Trzeba się poznać, że tak powiem, ze wszystkich stron. Sam znam dwie pary, które się rozeszły właśnie przez brak dopasowania. I trzecią, która jakoś jeszcze daje radę. I rozejście nastąpiło wiele lat po ślubie. Żony w tych związkach uznawały seks tylko w celu prokreacyjnym (chyba po prostu nie lubiły sseksu i nie czuły potrzeby jego uprawiania, w przeciwieństwie do uprawiania swoich rytuałów religijnych - obie bardzo zaangażowane katoliczki, udzielające się w parafii, zaś mężowie to katolicy od wielkiego święta), a że spłodziły tyle dzieci ile chciały (jedno i dwoje), to znaczy, że więcej seksu nie będzie. A mężowie mieli potrzeby. I po jakimś czasie wszystko się rozleciało. W trzeciej parze, tej która jeszcze daje radę, żona zgodziła się współżyć mimo że mają dwoje dzieci. Mąż jakoś wytrzymuje, choć nie jest to szczyt marzeń faceta (żona, delikatnie mówiąc, jest mało aktywna). Znam te szczegóły w przypadku ostatniej pary, bo facet to mój przyjaciel. Tak więc, dopasowanie seksualne, jest bardzo ważne. Jak i pod każdym innym względem. Moim zdaniem pomijanie sfery seksualnej w dopasowywaniu się przyszłych małżonków jest bardzo dużym błędem.

Sprawa z wypadkiem jest oczywiście inna i trudna. Podejrzewam, że nikt nie wie co by zrobił. Nie jest łatwo stłumić sobie popęd seksualny. Potrzeby pozostają. Bardzo trudna sprawa. No ale nikt, poszukując partnera, nie zakłada takiej możliwości.

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Cz paź 11, 2012 9:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
A niestety trzeba uwzględniac różne opcje.
Jajko to o czym piszesz to nie jest niedopasowanie tylko błędne pojmownie pewnych rzeczy przez te żony. Kobieta która kocha męża i nawet może ma mniejsze potrzeby, będzie się starała zmienić tą sytuację. Czasem trzeba stworzyć nastrój który oboje zachęci do seksu, poprawić atmosferę, trochę wyjść poza swoje ograniczenia, poszukać takich możliwosci i sytuacji kiedy seks jej też sprawi radość. Jeśli ktoś kocha, sprawa mu radość też to że może cos zrobić dla drugiej osoby. jeżeli te kobiety kierowały się tylko tym że "mnie się nie chce więc ty spadaj" to zrobiły bardzo wielki błąd. One ze swojej strony nie szukały dróg poprawy, nie dostrzegały potrzeb męża. Tu zaszwankowała miłość (znowu). Wiele kobiet np mając małe dziecko ma mniejsze potrzeby. I trzeba szukać wspólnej drogi a nie myślec tylko o tym że ja nie mam ochoty, to mam to gdzieś :)

_________________
Ania


Cz paź 11, 2012 10:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
Dla niektórych seks jest wręcz obrzydliwy. Jest nawet taka jedna na forum. I co będzie jak się zakocha i pobierze, a seks nadal będzie obrzydliwy? Białe małżeńśtwo? Nie każdy facet byłby zainteresowany. A może ona powinna się zmuszać?
A jeśli jedno chce 3 razy w tygodniu, a drugiemu starcza 1 na miesiąc, to co?
A jeśli jest jakaś niedopasowanie fizjologiczne (wielki facet i malutka babka)?

Takich 'jeśli' jest spor. Naprawdę warto to sprawdzić, zanim się komuś obieca coś na całe życie.

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Cz paź 11, 2012 10:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
kropeczka_ns napisał(a):
A jeżeli chodzi o miłość i życie seksualne to chyba każdy z nas kto ma trochę wiecej lat i doświadczeń wie że to jest rzecz dynamiczna i zmieniająca się w różnych okresach życia, poza tym dająca wielkie pole do ulepszeń przy założeniu dążenia do wspólnego dobra- ja jakoś nie potrafię sobie wyobrazić że ktoś zrywa związek tylko dlatego że jest jakaś niedoskonalosć w seksie. Tzn z miłością ten związek nie miał nic wspólnego....

Całe życie jest dość dynamiczne. Wyobrażasz sobie, że ktoś zrywa związek tylko dlatego, że np. druga osoba się roztyła? Przecież jest pole do ulepszeń (można schudnąć). Albo ktoś zrywa związek tylko dlatego, że druga osoba przefarbowała włosy? Itp. itd. Jest mnóstwo takich punktów, które same w sobie nie są decydujące, ale lepiej gdy są siłą wiążącą. Kto wie, kiedy mogą się przydać jako siły umacniające związek...

Zresztą można ten problem odwrócić i zapytać: jeśli można się na pewnych sprawach lepiej poznać, to dlaczego nie?


Cz paź 11, 2012 10:44
Zobacz profil
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
kropeczka_ns napisał(a):
A powiedz Vi, tak z ciekawości, czy gdybyś poznała wspaniałego czlowieka którego byś pokochała a okazałoby się że z dziedzinie seksu jest jakiś problem między wami czy to byłby powód żeby zerwać i podeptać tą miłość? No bo to nie jest miłość moim zdaniem.....

Gdyby problemu nie udało się rozwiązać (nie mówię, że natychmiast, ale w ogóle), najprawdopodobniej rozstalibyśmy się. Zresztą mam za sobą takie doświadczenie. Niesatysfakcjonujący mnie seks nie był powodem rozstania z moim wieloletnim narzeczonym, ale był jednym z powodów, i stał się początkiem innych problemów. Prawie nigdy nie jest tak, że jest tylko jeden problem, który nie przekłada się na całą resztę. Najczęściej się przekłada. Zwłaszcza że jeśli chodzi o kwestie łóżkowe, to takie niedopasowanie jest często związane przede wszystkim z postawą partnera lub partnerki, i – zwłaszcza w dłuższej perspektywie – wpływa bardzo niekorzystnie na drugą osobę (wieczne frustracje z powodu niemożności zaspokojenia swoich potrzeb, i wiele, wiele innych).
Pomimo tego, że partner był dobrym człowiekiem, i że wciąż darzyłam go miłością (miłość może być różnego typu), przestałam widzieć w nim mężczyznę. Absolutnie nie byłam gotowa by w miarę młodym wieku przejść na seksualną emeryturę. Zwłaszcza że jestem osobą, dla której sfera intymna jest bardzo ważna. Natomiast związek, w którym realizowałabym swoje potrzeby seksualne na boku, przy moim podejściu nie wchodził w grę – cenię sobie wierność. W grę wchodziły albo męczarnia, albo rozstanie.
Patrząc z perspektywy czasu i biorąc pod uwagę to, co dalej, uważam że decyzja o rozstaniu była bardzo słuszna. Mój ex-narzeczony poznał niebawem swoją przyszłą żonę, z którą założył rodzinę, a ja odżyłam jako kobieta (i w sumie jako człowiek też, bo to idzie w parze) w nowej relacji (chociaż nie tak poważnej jak poprzednia).

A co do wypadku – bardzo mądrze napisał Jajko (zresztą w ogóle zgadzam się z całą Jego wypowiedzią). To trudne sprawy, i nie ma co gdybać dopóki człowiek nie znajdzie się określonej sytuacji.
Zresztą czym innym jest techniczna niemożność uprawiania seksu przez partnera z przyczyn od nas niezależnych, a czym innym niesatysfakcjonujący seks wynikający z postawy partnera (jego poglądy religijne, lub po prostu takie chęci i nieliczenie się z naszymi potrzebami). Ja zupełnie inaczej odbieram każde z tych ograniczeń i w inny sposób się do nich ustosunkowuję.


Cz paź 11, 2012 11:14
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
W związku z tym, o czym tu ostatnio rozmawiamy, pozwolę sobie wkleić link do artykułu, który pojawił się dziś na onecie. Pojawiają się w nim kwestie właśnie niedopasowania seksualnego, oraz seksu przedmałżeńskiego. Moim zdaniem warto przeczytać. Sama spotkałam się, i to niejednokrotnie, z niektórymi opisanymi tu sytuacjami:
http://zdrowie.onet.pl/psychologia/czek ... tykul.html


Pt paź 12, 2012 14:26

Dołączył(a): N lip 22, 2012 16:24
Posty: 88
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
Ciekawy artykuł, pewnie jest w nim trochę prawdy... Ale mówi jedynie o kilku czy kilkunastu osobach. Jest ultra-subiektywny, bo już w temacie jest zawarta teza do udowodnienia. Nie dajmy się manipulować, Vi. Ale skoro już się powołujemy na tak wspaniałe i rzetelne źródło informacji jak internetowy brukowiec, to zapraszam do przeczytania kontrartykułu z tego samego źródła ;]

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/naukowc ... omosc.html

_________________
Oczekuj Pana, bądź mężny,
nabierz odwagi i oczekuj Pana.


Pt paź 12, 2012 22:44
Zobacz profil
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
Widzisz, ja nie zapodałam tego artykułu po to, by udowadniać jakąś tezę, czy też przekonywać kogoś do czegoś. Daleka jestem temu. Zapodałam go, bo odnosił się do tego, o czym była tu mowa, i opisywał doświadczenia ludzi oraz sytuacje, jakie często mają miejsce (sama spotkałam się z takimi), gdy ludzie nie są dobrani do siebie pod pewnymi względami. Ja nie neguję czystości przedmałżeńskiej, jeśli obie osoby są do tego przekonane i obie tak właśnie chcą. Jednak nie jest to dobra opcja dla każdego. A artykuł opisuje jak to często wygląda, gdy oczekiwania i potrzeby ludzi skrajnie różnią się od siebie.

Twój artykuł natomiast, ma przekonać że czystość przedmałżeńska jest lepsza. Być może skorzysta z niego ktoś, kto ma dylematy, nie jest pewien jak postąpić, i coś rozważa... Dla ludzi o ugruntowanym światopoglądzie w tych kwestiach, jest to raczej bez znaczenia :)

A tak w ogóle, dla Ciebie chyba wszystko co sprzeczne z Twoimi przekonaniami, jest manipulacją, lub świadczy że ludzie są przesiąknięci jakimiś tekstami, i pewnie dlatego tak głoszą... :roll: No bo przecież jak mogliby tak niekonserwatywnie sami z siebie uważać... ;)


Pt paź 12, 2012 23:17

Dołączył(a): N lip 22, 2012 16:24
Posty: 88
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
-Vi- napisał(a):
Widzisz, ja nie zapodałam tego artykułu po to, by udowadniać jakąś tezę, czy też przekonywać kogoś do czegoś. Daleka jestem temu. Zapodałam go, bo odnosił się do tego, o czym była tu mowa, i opisywał doświadczenia ludzi oraz sytuacje, jakie często mają miejsce (sama spotkałam się z takimi), gdy ludzie nie są dobrani do siebie pod pewnymi względami.


Artykuł opisuje subiektywne odczucia kilku osób, prawdopodobnie mocno podkoloryzowane przez ludzi, którzy szukają usprawiedliwienia dla swojego nieudanego życia. Autor tak kreuje te wypowiedzi, żeby były jeszcze mocniejsze. W swoim otoczeniu nie widzę ani jednej takiej sytuacji. To jest wszystko bardzo wyolbrzymiane przez media. Fakt, że małżeństwa moich przyjaciół i znajomych dopiero powstają powiedzmy od dwóch-trzech lat, ale takiej sytuacji nie znam.

-Vi- napisał(a):
Twój artykuł natomiast, ma przekonać że czystość przedmałżeńska jest lepsza. Być może skorzysta z niego ktoś, kto ma dylematy, nie jest pewien jak postąpić, i coś rozważa... Dla ludzi o ugruntowanym światopoglądzie w tych kwestiach, jest to raczej bez znaczenia :)


Znów się nie zgadzam. Ten artykuł to suche, naukowe fakty. Nie wiem ile osób było badanych, ale sądząc po instytucji która się za to wzięła, było to bardziej 500 niż 50 osób. Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale jeśli nie masz chociaż czterdziestki, to nie mów o ugruntowanym poglądzie. Bo niby na czym go ugruntowałaś? Na bzdurnych artykułach z internetu? Na plotkach? Czy na swoim 'wielkim' doświadczeniu bycia z kimś powiedzmy nawet pare lat? To jest nic w porównaniu do całego, dorosłego życia. Poglądy Ci się jeszcze zmienią wiele razy, życie nie jest takie proste. Za kilkanaście lat wszyscy się będziemy łapać za głowę, jak mogliśmy kiedyś być tak głupi.

-Vi- napisał(a):
A tak w ogóle, dla Ciebie chyba wszystko co sprzeczne z Twoimi przekonaniami, jest manipulacją, lub świadczy że ludzie są przesiąknięci jakimiś tekstami, i pewnie dlatego tak głoszą... :roll: No bo przecież jak mogliby tak niekonserwatywnie sami z siebie uważać... ;)


ja po prostu nie idę w ciemno w główny nurt świata. Patrzę z przerażeniem na ludzi którzy łykają wszystko jak leci. Totalnie bezkrytycznie - byleby było wygodniej, przyjemniej i szybciej. Głównym zadaniem mediów jest nakreślenie sposobu myślenia i punktu widzenia identycznego dla każdego człowieka - dotyczy to też seksualności. Każdą sytuację mamy pokazaną z jednej strony, ewentualnie pozory drugiej. Pranie mózgu zafundowane mamy od przedszkola. Nikt sobie nie zadaje trudu drążenia, dogłębnego sprawdzenia jakiegoś tematu. Mamy narzuconą opinię, nie zdążymy nawet tego przemyśleć bo już na tacy kolejna sensacyjka. Długo tak nie pociągniemy, jestem tego pewny.

_________________
Oczekuj Pana, bądź mężny,
nabierz odwagi i oczekuj Pana.


So paź 13, 2012 12:04
Zobacz profil
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
ypsilon napisał(a):
ja po prostu nie idę w ciemno w główny nurt świata. Patrzę z przerażeniem na ludzi którzy łykają wszystko jak leci. Totalnie bezkrytycznie - byleby było wygodniej, przyjemniej i szybciej.

Ależ idzie Pan, idzie.
I z oferty tego świata, mającej uczynic życie wygodnym, łatwym i przyjemnym wybrał Pan masową religię.
Tak to juz jest, że jedni podbudowują swoje ego robiąc zakupy, kupując i nosząc markowe fatałaszki, podczas gdy drudzy mamią się złudzeniem własnej wyjatkowośći z powodu wyznawanej religii.

Ego az puchnie z dumy, że nie jest takie samo jak inni :)


So paź 13, 2012 14:08
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
ypsilon napisał(a):
Artykuł opisuje subiektywne odczucia kilku osób, prawdopodobnie mocno podkoloryzowane przez ludzi, którzy szukają usprawiedliwienia dla swojego nieudanego życia.

A to jest tylko subiektywny odbiór skrajnego konserwatysty, który nie dopuszcza nawet myśli, że świat jest inny niż jego wyobrażenie.
Artykuł natomiast, opisuje po prostu odczucia różnych osób, i sytuacje jakie miewają miejsce w realnym życiu. A życie części ludzi jest nieudane właśnie z powodu kiepskiego seksu i niedopasowania seksualnego z partnerem.

ypsilon napisał(a):
W swoim otoczeniu nie widzę ani jednej takiej sytuacji.

Zdziwiłabym się gdyby było inaczej. Jesteś skrajnym konserwatystą o wąskim spojrzeniu, któremu obca jest umiejętność zrozumienia czegokolwiek innego niż własne wyobrażenie. Raczej mało prawdopodobne by ludzie obnosili się z tego typu problemami akurat przy tobie.

ypsilon napisał(a):
Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale jeśli nie masz chociaż czterdziestki, to nie mów o ugruntowanym poglądzie. Bo niby na czym go ugruntowałaś? Na bzdurnych artykułach z internetu? Na plotkach? Czy na swoim 'wielkim' doświadczeniu bycia z kimś powiedzmy nawet pare lat? To jest nic w porównaniu do całego, dorosłego życia. Poglądy Ci się jeszcze zmienią wiele razy, życie nie jest takie proste. Za kilkanaście lat wszyscy się będziemy łapać za głowę, jak mogliśmy kiedyś być tak głupi.

A co to w ogóle za teksty? Za kogo ty się uważasz? :clever:
Swoją drogą, ciekawam ile ty masz lat. Z tego co piszesz, choćby o stażu małżeństw swoich znajomych, wnioskuję, że według ciebie samego niewystarczająco do posiadania ugruntowanych poglądów. Może lepiej wiec zamilcz, i nie wypisuj więcej tych wszystkich bzdurstw, które na chwilę obecną ci się wydają.

ypsilon napisał(a):
ja po prostu nie idę w ciemno w główny nurt świata. Patrzę z przerażeniem na ludzi którzy łykają wszystko jak leci.

Ależ ty bardziej niż inni idziesz właśnie w ciemno :cfaniak:
Ja z przerażeniem patrzę na ludzi tak religijnie zindoktrynowanych jak ty, i tak wąsko myślących i patrzących na świat, jak ty.


So paź 13, 2012 20:40

Dołączył(a): N lip 22, 2012 16:24
Posty: 88
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
-Vi- napisał(a):
Artykuł natomiast, opisuje po prostu odczucia różnych osób, i sytuacje jakie miewają miejsce w realnym życiu. A życie części ludzi jest nieudane właśnie z powodu kiepskiego seksu i niedopasowania seksualnego z partnerem.


Ameryki nie odkryłaś tym stwierdzeniem;p ale 'niedopasowanie', czy jak to tam nazywasz po pierwsze nie jest głównym problemem ludzkości, a po drugie 'sprawdzenie' kogoś przed ślubem tak naprawdę o niczym nie świadczy. Zachowania seksualne też się zmieniają.

-Vi- napisał(a):
Zdziwiłabym się gdyby było inaczej. Jesteś skrajnym konserwatystą o wąskim spojrzeniu, któremu obca jest umiejętność zrozumienia czegokolwiek innego niż własne wyobrażenie. Raczej mało prawdopodobne by ludzie obnosili się z tego typu problemami akurat przy tobie.


Wcale nie mam ochoty Cię przekonywać że tak nie jest bo to się mija z celem, ale mylisz się.


-Vi- napisał(a):
A co to w ogóle za teksty? Za kogo ty się uważasz? :clever:
Swoją drogą, ciekawam ile ty masz lat. Z tego co piszesz, choćby o stażu małżeństw swoich znajomych, wnioskuję, że według ciebie samego niewystarczająco do posiadania ugruntowanych poglądów. Może lepiej wiec zamilcz, i nie wypisuj więcej tych wszystkich bzdurstw, które na chwilę obecną ci się wydają.


To mogłoby być ciekawe... Za 20 lat się spotkać, na przykład na tym forum i obgadać, kto miał rację:) czyli czyje bzdurstwa były mniej bzdurstwowe;)

-Vi- napisał(a):
Ależ ty bardziej niż inni idziesz właśnie w ciemno :cfaniak:
Ja z przerażeniem patrzę na ludzi tak religijnie zindoktrynowanych jak ty, i tak wąsko myślących i patrzących na świat, jak ty.


Wąsko myślący? Religijnie zindoktrynowany? Bo co, mam pewne zasady i się ich trzymam? Litości...
Mam równie silne argumenty jak Twoje. Na artykuł odpowiedziałem innym, z tego samego źródła a - moim zdaniem - wiarygodniejszym. Mam swoje towarzystwo które ma inne problemy, Ty swoje. Więc równie dobrze można powiedzieć że to Ty jesteś wąsko myśląca. Ale ja tak nie uważam. To co mówisz jest modne, więc w większości sytuacji spotkasz się z przyklaśnięciem Twojego zachowania a nie z krytyką, co tym bardziej umocni w przekonaniu o słuszności postępowania. Dla Ciebie - wszystko ok. Dla mnie - błędne koło.

_________________
Oczekuj Pana, bądź mężny,
nabierz odwagi i oczekuj Pana.


N paź 14, 2012 8:36
Zobacz profil
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
ypsilon napisał(a):
Ameryki nie odkryłaś tym stwierdzeniem;p ale 'niedopasowanie', czy jak to tam nazywasz po pierwsze nie jest głównym problemem ludzkości,

Nie jest. Ale może być problemem konkretnego człowieka/pary. Niezależnie od tego z jakimi problemami boryka się ludzkość, każdy jeden człowiek ma na głowie własne, istotne dla niego sprawy, i własne problemy do rozwiązania.

ypsilon napisał(a):
a po drugie 'sprawdzenie' kogoś przed ślubem tak naprawdę o niczym nie świadczy. Zachowania seksualne też się zmieniają.

Jasne, że tak. Wiele rzeczy może się zmienić, i różne problemy mogą się pojawić. I to również może być przyczyną rozpadu związku, lub doprowadzić do czegoś innego.

ypsilon napisał(a):
To mogłoby być ciekawe... Za 20 lat się spotkać, na przykład na tym forum i obgadać, kto miał rację:) czyli czyje bzdurstwa były mniej bzdurstwowe;)

Jedyną osobą, która wypisuje bzdurstwa i patrzy wąsko, jesteś Ty.
Różni nas całkowicie sposób postrzegania pewnych zjawisk. Ja mam własne preferencje i żyję w sposób odpowiedni dla siebie, natomiast nie uważam, by był on odpowiedni dla każdego jednego człowieka, ani że każdy jednego określonego schematu powinien się trzymać. Ludzie są różni i mają różne potrzeby.
Ty natomiast patrzysz wąsko nie dlatego, że preferujesz taki a nie inny model, ale dlatego że chciałbyś każdego w ten model wpasować i nie dostrzegasz ani nie przyjmujesz właśnie tego, że u różnych ludzi jest różnie.
Ja za 20 mogę zmienić swoje preferencje, ale nie zmienię swojego spojrzenia (no chyba, że coś niedobrego mi się w głowę stanie) na to, że jest różnorodnie i że każdy powinien żyć po swojemu. Ty, mało prawdopodobne byś zrzucił swoje konserwatywne okularki.
Konserwatyzm jako praktykowany we własnym zakresie nie jest zły, jeśli właśnie odpowiedni dla danej osoby. Konserwatyzm, który próbuje się narzucać innym, jest straszny. I ludzie, którzy tak właśnie robią, są straszni.

ypsilon napisał(a):
Mam równie silne argumenty jak Twoje. Na artykuł odpowiedziałem innym, z tego samego źródła a - moim zdaniem - wiarygodniejszym.

Po pierwsze, Twój artykuł nie jest odpowiedzią na mój, a Twoje argumenty nie stoją w kontrze do moich. Ty próbujesz wykazać, że cnotliwość przedmałżeńska jest dobra, a ja nie forsuję jednego wybranego podejścia, bo uważam że dla każdego jest dobre co innego.

Po drugie, z Twojego artykułu nic nie wynika dla wielu ludzi. Pomijając choćby to, że małżeństwo nie dla wszystkich jest odpowiednią formą relacji, to np. coś takiego jak "seksualna jakość", to coś czego nie da się obiektywnie ocenić (np. ktoś kto nie odkrył i nie poznał tego, co naprawdę lubi, może być zadowolony z tego, co ma, bo nie wie, że może być lepiej. Ktoś kto wie co lubi, nie zadowoli się czymkolwiek.).

Poza tym, jeśli czytam o problemach par, które szybko rozpoczęły swój miesiąc miodowy, to chyba raczej nie kwestie seksualne mają wpływ na to, że małżeństwo jest kiepskie, a właśnie brak komunikacji, brak wzajemnego poznania i dopasowywaniem się na różnych płaszczyznach. A to właśnie powinno równolegle mieć miejsce z poznawaniem się w sferze intymnej.

A jeśli np. ktoś nade wszystko przedkłada seks, to oczywistym jest na czym ten związek się opiera. Problem jednak nie leży w seksie przedmałżeńskim, a raczej w tym, że na tej jednej tylko podstawie ludzie próbują budować coś trwałego. Pożądanie i fascynacja zostały zinterpretowane jako miłość, a zamiast skupić się na romansie, ludzie wymyślili, że małżeństwo jest świetnym pomysłem. Rezygnacja z seksu nie uzdrowiłaby relacji i nie wpłynęłaby korzystnie na jej jakość, a raczej doprowadziła do szybkiego końca związku – takich ludzi niewiele łączy.

ypsilon napisał(a):
To co mówisz jest modne, więc w większości sytuacji spotkasz się z przyklaśnięciem Twojego zachowania a nie z krytyką, co tym bardziej umocni w przekonaniu o słuszności postępowania. Dla Ciebie - wszystko ok. Dla mnie - błędne koło.

Ty masz chyba jakiś problem z tym "modne", czy "przesiąknięci tekstami" itp. Za dużo chyba siedzisz w necie, bo wszystko pod to podciągasz.
A może po prostu w ten wygodny sposób nadajesz jakąś wartość swojej totalnej nieżyciowości ;)


N paź 14, 2012 10:32

Dołączył(a): N lip 22, 2012 16:24
Posty: 88
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
-Vi- napisał(a):
Niezależnie od tego z jakimi problemami boryka się ludzkość, każdy jeden człowiek ma na głowie własne, istotne dla niego sprawy, i własne problemy do rozwiązania.


Zgadzam się.

-Vi- napisał(a):
ypsilon napisał(a):
a po drugie 'sprawdzenie' kogoś przed ślubem tak naprawdę o niczym nie świadczy. Zachowania seksualne też się zmieniają.

Jasne, że tak. Wiele rzeczy może się zmienić, i różne problemy mogą się pojawić. I to również może być przyczyną rozpadu związku, lub doprowadzić do czegoś innego.


Znowu się zgadzamy.


-Vi- napisał(a):
ypsilon napisał(a):
To mogłoby być ciekawe... Za 20 lat się spotkać, na przykład na tym forum i obgadać, kto miał rację:) czyli czyje bzdurstwa były mniej bzdurstwowe;)

Jedyną osobą, która wypisuje bzdurstwa i patrzy wąsko, jesteś Ty.
Różni nas całkowicie sposób postrzegania pewnych zjawisk. Ja mam własne preferencje i żyję w sposób odpowiedni dla siebie, natomiast nie uważam, by był on odpowiedni dla każdego jednego człowieka, ani że każdy jednego określonego schematu powinien się trzymać. Ludzie są różni i mają różne potrzeby.
Ty natomiast patrzysz wąsko nie dlatego, że preferujesz taki a nie inny model, ale dlatego że chciałbyś każdego w ten model wpasować i nie dostrzegasz ani nie przyjmujesz właśnie tego, że u różnych ludzi jest różnie.
Ja za 20 mogę zmienić swoje preferencje, ale nie zmienię swojego spojrzenia (no chyba, że coś niedobrego mi się w głowę stanie) na to, że jest różnorodnie i że każdy powinien żyć po swojemu. Ty, mało prawdopodobne byś zrzucił swoje konserwatywne okularki.
Konserwatyzm jako praktykowany we własnym zakresie nie jest zły, jeśli właśnie odpowiedni dla danej osoby. Konserwatyzm, który próbuje się narzucać innym, jest straszny. I ludzie, którzy tak właśnie robią, są straszni.


Wmawiasz mi ciągle jakieś narzucanie własnej woli. Możesz sprecyzować? Tak samo wyrażam opinię jak Ty. Seks u osób niezwiązanych ze sobą obietnicą i sakramentem na pewno może mieć gorsze skutki dla innych ludzi. Dla dzieci, które nawet nie zdążą się narodzić, dla jednej z osób która później, po ewentualnym rozstaniu nie będzie już umiała czerpać przyjemności z inną osobą, więc również dla kolejnego partnera, co może zburzyć następny związek.

-Vi- napisał(a):
Po pierwsze, Twój artykuł nie jest odpowiedzią na mój, a Twoje argumenty nie stoją w kontrze do moich. Ty próbujesz wykazać, że cnotliwość przedmałżeńska jest dobra, a ja nie forsuję jednego wybranego podejścia, bo uważam że dla każdego jest dobre co innego.


Ty chyba sobie teraz żartujesz ze mnie, przegięłaś :D po pierwsze nasza rozmowa to nic innego jak wymiana argumentów. Cytujemy fragmenty wypowiedzi, i odpowiadamy na nie. Po drugie, jak możesz twierdzić że nie forsujesz skoro podałaś artykuł pokazujący, że brak sprawdzenia partnera przed ślubem praktycznie wyklucza udany związek. Mówisz, że sama byś tak w życiu nie zrobiła. Podajesz przykłady znajomych. To nie jest forsowanie? Zakrzywiasz rzeczywistość trochę;p

-Vi- napisał(a):
Po drugie, z Twojego artykułu nic nie wynika dla wielu ludzi. Pomijając choćby to, że małżeństwo nie dla wszystkich jest odpowiednią formą relacji, to np. coś takiego jak "seksualna jakość", to coś czego nie da się obiektywnie ocenić (np. ktoś kto nie odkrył i nie poznał tego, co naprawdę lubi, może być zadowolony z tego, co ma, bo nie wie, że może być lepiej. Ktoś kto wie co lubi, nie zadowoli się czymkolwiek.).


Pewnie że tak, ale to nie dotyczy tylko łóżka. Przykład: studiujesz. Wybrałaś jakiś kierunek, jesteś w miare zadowolona. Ale po jakimś czasie, jak już ochłoniesz, zaczynasz się rozglądać i widzisz że po innym kierunku są lepsze możliwości zatrudnienia. Masz wybór: zostać przy swoim, lub zmienić go, mieć kilka lat w plecy, ryzykować że 'nie podejdzie', a wrócić może być trudno. Tak naprawdę nie dowiesz się co było lepszym wyjściem, a dopiero kilka-kilkanaście lat po sformalizowaniu studiów, czyli odebraniu dyplomu, okaże się czy jesteś usatysfakcjonowana. Nie odkryjesz jakby było gdybyś wybrała inną ścieżkę. A nie da się w życiu spróbować wszystkiego, przynajmniej ja nie umiem:)

-Vi- napisał(a):
Poza tym, jeśli czytam o problemach par, które szybko rozpoczęły swój miesiąc miodowy, to chyba raczej nie kwestie seksualne mają wpływ na to, że małżeństwo jest kiepskie, a właśnie brak komunikacji, brak wzajemnego poznania i dopasowywaniem się na różnych płaszczyznach. A to właśnie powinno równolegle mieć miejsce z poznawaniem się w sferze intymnej.


Powinno? Kto Ci tak powiedział? (dobry przykład Twojego forsowania ;] ) Nie uważam żeby poznawanie się w sferze intymnej było właściwe np dla gimnazjalistów. Poza tym mało jest małżeństw z przymusu które wpadło po pierwszym razie? Albo nieznani sobie wcześniej ludzie, pijani po imprezie? Przecież w takich sytuacjach nic nie wiesz o kwestiach seksualnych! Albo wiesz, ale jest już za późno. nie wiem czy na to nie wpadłaś, albo masz nadzieję że mi to nie przyjdzie do głowy, czy masz już aż tak wąsko ugruntowany sposób myślenia, ale to są bzdury.

-Vi- napisał(a):
A jeśli np. ktoś nade wszystko przedkłada seks, to oczywistym jest na czym ten związek się opiera. Problem jednak nie leży w seksie przedmałżeńskim, a raczej w tym, że na tej jednej tylko podstawie ludzie próbują budować coś trwałego. Pożądanie i fascynacja zostały zinterpretowane jako miłość, a zamiast skupić się na romansie, ludzie wymyślili, że małżeństwo jest świetnym pomysłem. Rezygnacja z seksu nie uzdrowiłaby relacji i nie wpłynęłaby korzystnie na jej jakość, a raczej doprowadziła do szybkiego końca związku – takich ludzi niewiele łączy.


Ja bym raczej powiedział - rezygnacja z seksu przed nie doprowadziłaby do powstania tylu nieudanych związków, o których mówisz. Bo ludzie zaczęliby zamiast nieudolnie szukać kogoś, kto jest mi "dopasowany", walczyć o drugą osobę, starać się, wierzyć w miłość, a związek budować na kompromisach z osobą którą kochasz, choćby nie wiem jak była różna od Ciebie. Takie jest moje zdanie. Naprawdę wierzę, że tak się da.

-Vi- napisał(a):
ypsilon napisał(a):
To co mówisz jest modne, więc w większości sytuacji spotkasz się z przyklaśnięciem Twojego zachowania a nie z krytyką, co tym bardziej umocni w przekonaniu o słuszności postępowania. Dla Ciebie - wszystko ok. Dla mnie - błędne koło.

Ty masz chyba jakiś problem z tym "modne", czy "przesiąknięci tekstami" itp. Za dużo chyba siedzisz w necie, bo wszystko pod to podciągasz.
A może po prostu w ten wygodny sposób nadajesz jakąś wartość swojej totalnej nieżyciowości ;)


Wąsko myślący. Religijnie zindoktrynowany. Totalnie nieżyciowy. Bez przyjaciół, bo przecież nikt z nim otwarcie nie porozmawia. Bezwzględny. Gada tylko bzdury. Ciemnota. I do tego tak strasznie forsuje wszystkich naokoło.
Nieźle to sobie wykombinowałaś. W ogóle jak ja żyję, nie? Zupełnie normalnie, niczym się w zasadzie nie wyróżniam w tłumie. Tylko jedno. Mam swoje zdanie, totalnie inne od Twojego które traktujesz jako atak na swoją osobę. Niepotrzebnie.

_________________
Oczekuj Pana, bądź mężny,
nabierz odwagi i oczekuj Pana.


N paź 14, 2012 12:02
Zobacz profil
Post Re: Słowo 'ateista' to obelga w ustach Kościoła
ypsilon napisał(a):
Mam swoje zdanie, totalnie inne od Twojego które traktujesz jako atak na swoją osobę. Niepotrzebnie.

Nie traktuję Twojego zdania jako żadnego ataku na moją osobę. Nie zgadzam się z Twoimi poglądami i postrzegam je za takie a nie inne, i o tym piszę. Natomiast ani nie odbieram tu nic personalnie, ani cokolwiek byś nie uważał, nie miałoby to żadnego dla mnie znaczenia.
Ja po prostu, podobnie jak Ty, tu tylko rozmawiam :)

ypsilon napisał(a):
Wmawiasz mi ciągle jakieś narzucanie własnej woli. Możesz sprecyzować? Tak samo wyrażam opinię jak Ty.

Z tego co piszesz, wynika iż uważasz, że każdy powinien żyć według jednego modelu, który Ty postrzegasz jako słuszny.
Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, tak nie uważam. Sądzę, że każdy powinien żyć według modelu odpowiedniego dla siebie.

ypsilon napisał(a):
Seks u osób niezwiązanych ze sobą obietnicą i sakramentem

Zaraz, zaraz... ja tu nie rozmawiam tylko o chrześcijanach, a o wszystkich ludziach. Nie mieszajmy więc w to określonych obrzędów religijnych, które dla wielu po prostu nie istnieją.

ypsilon napisał(a):
na pewno może mieć gorsze skutki dla innych ludzi. Dla dzieci, które nawet nie zdążą się narodzić, dla jednej z osób która później, po ewentualnym rozstaniu nie będzie już umiała czerpać przyjemności z inną osobą, więc również dla kolejnego partnera, co może zburzyć następny związek.

A tu też niektórzy tylko widzą i mają z czymś problem.
Kwestii aborcji nie ma sensu tu poruszać (wałkowane w innych tematach). A ja w ogóle nie widzę powodu by nienarodzonych jakkolwiek tu uwzględniać. Jak dla mnie, zarodek się tu w ogóle nie liczy. A tym bardziej jego brak (skuteczna antykoncepcja :) ).
Jeśli chodzi o kwestie rozstania, cóż... to tylko kolejny argument za tym, że dopasowanie do siebie w różnych sprawach, jest ważne. Jeśli wiążą się ze sobą dwie osoby, jedna dla której seks jest czymś wiążącym, i druga, która traktuje seks w zupełnie innych kategoriach, to jakieś nieporozumienie. Ludzie powinni patrzeć na świat podobnie, również w takich kwestiach. Uważam, że należy stawiać sprawę uczciwie. Ja tak zawsze robię. I jeśli ktoś akceptuje ten stan rzeczy, to ok. Natomiast jeśli mówi, że tak, a potem okazuje się, że jest inaczej, to już tylko jego problem. Niech sobie ze swoimi emocjami radzi sam, a następnym razem niech to jaki jest, bierze pod uwagę. Absolutnie nie czuję się odpowiedzialna za brak odpowiedzialności właśnie, i dojrzałości, innych.

ypsilon napisał(a):
Po drugie, jak możesz twierdzić że nie forsujesz skoro podałaś artykuł pokazujący, że brak sprawdzenia partnera przed ślubem praktycznie wyklucza udany związek. Mówisz, że sama byś tak w życiu nie zrobiła. Podajesz przykłady znajomych. To nie jest forsowanie?

Nie, bo ja się nie upieram, i nie przekonuję, że tak powinien każdy.
Nie uważam, by z artykułu wynikało, że cnotliwość przedmałżeńska wyklucza udany związek. Artykuł wskazuje, że w przypadku wielu ludzi są takie problemy, i że wtedy często się to kończy źle. Nie znaczy to, że każdy powinien uprawiać seks przed ślubem. Nigdy nie zasugerowałabym tego komuś, kto tego z różnych względów nie chce (tak jak i nie zasugerowałabym wstrzemięźliwości komuś, kto jej nie uznaje).
Oczywistym jest natomiast, że mówię iż sama w życiu bym tak nie zrobiła. Przecież nie będę kłamać, że dopuszczam taką możliwość. Dla mnie brak seksu = brak związku. I już. Takie właśnie mam poglądy.
A jeśli za znajomego uznać osobę, z którą utrzymuję choć trochę koleżeńskie kontakty, a nie każdą osobę, którą po prostu znam na dzień dobry, to... nie mam wśród znajomych osób, które uznawałyby i zachowały wstrzemięźliwość przedmałżeńską. A inną jeszcze kwestią jest sam stosunek ludzi do małżeństwa i do związków z założenia "na całe życie".
Forsowanie natomiast, podkreślam, to nie jest. Jak najbardziej uznaję skrajnie odmienne potrzeby innych.

ypsilon napisał(a):
Pewnie że tak, ale to nie dotyczy tylko łóżka. Przykład: studiujesz. Wybrałaś jakiś kierunek, jesteś w miare zadowolona. Ale po jakimś czasie, jak już ochłoniesz, zaczynasz się rozglądać i widzisz że po innym kierunku są lepsze możliwości zatrudnienia. Masz wybór: zostać przy swoim, lub zmienić go, mieć kilka lat w plecy, ryzykować że 'nie podejdzie', a wrócić może być trudno. Tak naprawdę nie dowiesz się co było lepszym wyjściem, a dopiero kilka-kilkanaście lat po sformalizowaniu studiów, czyli odebraniu dyplomu, okaże się czy jesteś usatysfakcjonowana. Nie odkryjesz jakby było gdybyś wybrała inną ścieżkę. A nie da się w życiu spróbować wszystkiego, przynajmniej ja nie umiem:)

Zgadza się. To dotyczy wszystkich dziedzin życia. Ze studiami zresztą, osobiście to przerabiałam. To czym się zajmuję na chwilę obecną, nie ma nic wspólnego z tym, co studiowałam. Żałuję, że nie poszłam na inne studia (aby zajmować się tym, co obecnie, musiałam uczyć się sama od podstaw, co nie było zbyt łatwe), ale z drugiej strony wiem, że gdyby cofnąć czas, to mając tyle lat co wtedy, wybrałabym to samo co wtedy. Wtedy inaczej patrzyłam na świat i miałam inne potrzeby. Życie przynosi zmiany. Właśnie we wszystkim.

ypsilon napisał(a):
Powinno? Kto Ci tak powiedział?

Nie zrozumiałeś. Nie napisałam, że poznawanie się w sferze intymnej powinno mieć miejsce (powinno w przypadku tych, którzy tak potrzebują), tylko że – jeśli ktoś się na takie decyduje – równolegle z nim powinno iść poznawanie się na innych płaszczyznach.

ypsilon napisał(a):
Nie uważam żeby poznawanie się w sferze intymnej było właściwe np dla gimnazjalistów.

Kiedy powinno się zaczynać współżycie, to kolejna dyskusja. Tu skupiam się z założenia na ludziach dorosłych.

ypsilon napisał(a):
Poza tym mało jest małżeństw z przymusu które wpadło po pierwszym razie?

Chyba nie. Jeśli ktoś nie dba o zabezpieczenie (jasne, że nie ma w 100% skutecznych, ale jednak przy odpowiednio dobranej i stosowanej metodzie skuteczność jest bardzo duża), a wpadka oznacza dla niego związanie się z partnerem, to istotnie będzie z tego małżeństwo z przymusu. Nie wszyscy jednak tak to traktują.

ypsilon napisał(a):
nie wiem czy na to nie wpadłaś, albo masz nadzieję że mi to nie przyjdzie do głowy, czy masz już aż tak wąsko ugruntowany sposób myślenia, ale to są bzdury.

J.w. Żadne bzdury a kwestia podejścia.

ypsilon napisał(a):
Ja bym raczej powiedział - rezygnacja z seksu przed nie doprowadziłaby do powstania tylu nieudanych związków, o których mówisz.

No a ja widzę to wciąż odwrotnie – brak seksu przed, moim zdaniem prowadzi do powstania tylu nieudanych związków.

ypsilon napisał(a):
Bo ludzie zaczęliby zamiast nieudolnie szukać kogoś, kto jest mi "dopasowany", walczyć o drugą osobę, starać się, wierzyć w miłość, a związek budować na kompromisach z osobą którą kochasz, choćby nie wiem jak była różna od Ciebie. Takie jest moje zdanie. Naprawdę wierzę, że tak się da.

Moim zdaniem to bardzo idealistyczne podejście, ale oczywiście masz prawo tak sądzić.
Ja oczekuję dopasowania w różnych kwestiach (nie tylko seksualnych). Oczywiście nie da się idealnie dopasować we wszystkim i każdy związek wymaga jakiejś pracy, ale z osobą pod każdym względem ode mnie różną, nie związałabym się na stałe. To byłaby katastrofa. I dość szybko skończyłaby się miłość, jakby życie nam różne rzeczy zweryfikowało. Dobrze się od siebie różnić, ale nie skrajnie i nie we wszystkim.

ypsilon napisał(a):
Wąsko myślący. Religijnie zindoktrynowany. Totalnie nieżyciowy. Bez przyjaciół, bo przecież nikt z nim otwarcie nie porozmawia. Bezwzględny. Gada tylko bzdury. Ciemnota. I do tego tak strasznie forsuje wszystkich naokoło.

Odnośnie niektórych wymienionych tak właśnie uważam (takie jest moje zdanie) i o tym napisałam. Część natomiast to tylko Twoja interpretacja.
Nie napisałam też, że nie masz przyjaciół. Napisałam, że przy Twoim podejściu pewnie nikt z określonymi problemami do Ciebie nie przyjdzie. Nie znaczy to jednak, że nie masz przyjaciół. Być może też przyjaźnisz się z osobami o podobnym do Twojego światopoglądzie, i wtedy problemu też nie ma. Ja np. wśród najbliższych mi osób, nie mam skrajnych konserwatystów.

[...]
Usunięto część wpisu, zawierającą odpowiedź na usunięte posty. Mariel


N paź 14, 2012 19:27
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL