Wydaje mi się, że wymuszone praktyki religijne nie mają większej wartości (tak samo jak małżeństwa, obietnice i wszelkie inne deklaracje). Jeśli chce się, żeby dziecko chodziło na msze, należałoby je raczej przekonać że warto jest to robić.

Czytam - to Ty nie pojmujesz, że Kościół nie wyznacza żadnych sztywnych granic wiekowych.

Czy należy zmuszać dzieci do jedzenia?



Oba dość nieefektywne....i dość popularne...najprostsze

Moim skromnym zdaniem, w wychowaniu dzieci chodzi bardziej o ukazanie pewnych postaw, pozwolenie na własne doświadczenia a nie "mechaniczne zmuszanie".

A wiadomo że przykład zawsze idzie z góry. W tym wypadku od rodziców....którzy pwinni być autentyczni w tym co mówią i czynią. Jeśli sami są zakłamani , to o czym tu mowa?

Czy Pan Jezus kogokolwiek do czegokolwiek zmuszał?
Nie!.
On zawsze mówił: Jeśli chcesz...

A ile wspolnego ma Kowalski z Jezusem?
Gdybym byl osoba mocno wierzaca, to zdecydowanie bym zmuszal dzieci do odwiedzin Swiatyni. Skoro Bog nadal mi obowiazek rozprzestrzeniania wiary, skoro diably buszuja w mazowieckiem, namawiaja mlodziez do czytania "Harrego", to mam sie na to patrzec? Nie! Pojdzie bachor raz i drugi do kosciola, w glowie mu sie ustawi. Jak nie, rzemienna dyscyplina w misce sie moczy! Ma byc tak jak ja chce, ojciec nowoczesnej polskiej rodziny (babie tez przyloze w razie czego!)!

Oj, chyba słabo czytasz...
Czy 12-latek jest dojrzały? Nie jest. I faktycznie tylko fantasta uzna, że 12-latek jest dojrzały.
Ale czy jest zupełnie, totalnie niedojrzały. TEŻ NIE. Tylko IDIOTA uzna, że 12-latek jest zupełnie niedojrzały! Cechuje go pewien stopień dojrzałości, który rodzice powinni respektować. I w tym miejscu zwróciłem Ci uwagę, że Kościół powszechnie uznaje już 9-latki za zdolne do używania rozumu. Skoro tak jest (wszak Kościół się nie myli zapewne w tej kwestii), to należałoby chyba ten rozum (zwłaszcza u 12-latka) uszanować, nie? No chyba, że Ty go szanujesz tylko jak chce iść do kościółka, a jak nie, to znaczy że rozum postradał akurat w tej kwestii

Interpretacja sądów rodzinnych prawa do wychowania w wierze jest taka, że chodzenie na religię wyczerpuje to prawo i nie można dzieci zmuszać do chodzenia na Mszę. A jak jakiś rodzic się z tym nie zgadza, jest to jedną z przesłanek do odebrania mu praw rodzicielskich.
W fajnym państwie żyjemy...

Moja odpowiedź na główne pytanie jest taka: można zmuszać dzieci do chodzenia do kościoła.

Jak ja to rozumiem? Ano można to w gruncie rzeczy wszystko. I na pewno będziemy zmuszeni do skonsumowania efektów tego, co zrobiliśmy, bo mogliśmy to zrobić.

Na przykład.
Można fruwać machając rękami i każdy może tego doświadczyć wyskakując z okna swojego mieszkania. Konsekwencją, która nastąpi prędzej lub później, będzie dotkliwe zapoznanie się z efektami końca swobodnego upadku - na ziemi. Z rozsmarowaniem się włącznie.

Jak ktoś zmusza swoje dzieci (ręcznie) do chodzenia do kościoła i odpowiednie wadze to wywąchają, to taki gościu może stracić nie tylko prawa rodzicielskie, ale nawet otrzymać zakaz zbliżania się do własnej rodziny. Z perspektywą rozwodu.
No, ale zmuszać może. To jak z możnością fruwania.

Uważasz, że takie prawo jest złe?




A w ogóle, to cieszę się, że ktoś wreszcie potrafił rozsądnie i bez emocyj do sprawy podejść. Dzięki. Przywróciłeś mi wiarę (sic!) w wierzących

Ciekawi mnie jak długo dacie się jeszcze wodzić Jajku za nos i zajmować jego przedziwną wizją świata, w której wydanie dziecku polecenia i zastosowanie ew. sankcji za jego niewykonanie, jest "zmuszaniem"...

Moim zdaniem wszystko zaczyna się od tego jakie relacje panują w danej rodzinie.
Czy dzieci są traktowane przedmiotowo jako własność rodziców, i basta. Lub podmiotowo z uwzględnieniem że młody człowiek, pomimo że nie jest jeszcze w pełni rozwinięty. To ma wszystko gdy chodzi o emocje i odczucia, co dorosły.
Tak więc zmuszanie do CZEGOKOLWIEK, przynosi jedynie bunt i sprzeciw. Myślę że zbudowanie normalnej atmosfery jest podstawą. I jak one będą zdrowe, to dziecko samo będzie wiedzieć że. Dopóki mieszka z rodzicami i jest pod wieloma aspektami zależne od nich. To w kwestii uczęszczania do kościoła okaże uległość.

Nie prawo, tylko jego interpretacja. Owszem, uważam ją za nadużycie władzy. Taki mamy klimat.

A możesz podać jak w Twojej wizji świata wyglądałoby zmuszanie do udziału w praktykach religijnych? Czy w ogóle jest to możliwe w tej Twojej wizji świata?

Danie dziecku prawa do nie bycia zmuszanym do uczestnictwa w obrzędach religijnych jest nadużyciem władzy?

Tak, ponieważ:

• Dziecko ma zbyt małe doświadczenie życiowe, żeby prawidłowo osądzać, co jest dla niego dobre.
• Wtrącanie się w rodzinę (poza czynami kryminalnymi) jest bezprawiem.
• Żądanie skutecznego wychowania przy jednoczesnym odbieraniu prawa do wymierzania kar jest absurdem.
• Jeżeli dziecku nadaje się prawa dorosłego, to dlaczego prawo karne przewiduje karanie dorosłych? Odbierzmy policji prawo do przemocy, niech tylko łagodnie pouczają przestępców

.

1. Jeśli chodzi o sprawy obiektywne, to masz rację. Wybór bóstwa do którego modli się człowiek obiektywną sprawą jednak nie jest. Jest BARDZO INDYWIDUALNĄ I INTYMNĄ SPRAWĄ. I tu wypadałoby uszanować opinię dziecka.
2. Czy zmuszanie do czczenia bóstw nie jest czynem kryminalnym? Jak byś się czuł, gdyby ktoś Cię zmuszał do oddawania czci jakiemus obcemu Ci bóstwu?
3. Skuteczne wychowanie nie musi obejmować koniecznie przejęcia religii rodziców, nieprawdaż?
4. Nikt w Polsce nie karze dorosłych za niechodzenie do kościoła. DLaczego chciałbyś za to karać dzieci????

Dziecko nie ma opinii w tej sprawie, zwłaszcza jeżeli jest wychowywane w religii rodziców. Przejmuje tę religię automatycznie. Owszem, to bardzo sprzyja wychowaniu, kiedy system wartości jest identyczny u wychowującego i wychowywanego. Prawdę mówiąc, wychowanie polega na przekazaniu systemu wartości. A nawet na uwewnętrznieniu systemu wartości wychowawcy.
Nie jestem dzieckiem.
Nie wszystkie dzieci, tylko moje własne.

A! Zdaje mi się, że spór dotyczy także tego, do jakiego wieku dziecko liczy się jako dziecko. Dla mnie jest to 13 rok życia (=początek okresu dojrzewania). A dla ciebie?