Pytam, żeby sprawdzić, jakie ludzie mają obawy i uprzedzenia i żeby pokazać, że zazwyczaj są w błędzie. Tak to jest w dyskusji.

Pozdrawiam,
Wydra

Ech... czemu odpowiadasz na coś czego nie napisałem? Nie napisałem że "nie da się ciężko pracować na diecie wege." Napisałem że moja przyjaciółka nie dała sobie rady.

Nie rozumiesz różnicy między polemiką a dzieleniem się osobistym doświadczeniem a piszesz o ignorancji...

Ależ ja wcale nie powiedziałem, że napisałeś iż "nie da się ciężko pracować na diecie wege.". Tylko raczej wskazywałem, że przytaczając ten przykład jednoznacznie sugerowałeś iż coś jest z tym (dietą wegetariańską/wegańską) nie OK. Otóż nie jest. Oczywiście, są pewne patologiczne przypadki, ale akurat jeśli chodzi o wege jest ich znacznie mniej (czego najlepszym dowodem statystyki, ile osób umarło z powodu niewłaściwej, tzw "normalnej" diety).

Jeśli poczułeś inaczej, że wkładam ci w usta słowa, których nie wypowiedziałeś, to widać to jest moja wina. Intencja była zupełnie inna, niż Twoje odczucia. Mimo to przepraszam.

Nie szkodzi. Ja nie jestem ani zwolennikiem ani przeciwnikiem wegetarianizmu. Osobiście preferuję zróżnicowaną dietę: i mięsko i zasmażka.

Niczego nie sugerowałem, a tym bardziej nie jednoznacznie. Podałaś trzy powody dla których wyobrażasz sobie że ludzie nie przechodzą na wegetarianizm. Ja podałem czwarty i piąty: przykład własny oraz mojej przyjaciółki a Ty w odpowiedzi usiłujesz mnie przekonać że się mylę.

Widzisz, teraz ty próbujesz mnie przekonać, że jestem wielbłądem.
Nie usiłują powiedzieć, że taki przykład nie ma miejsca, tylko raczej że każdy z nich podpada pod którąś ze wskazanych trzech kategorii lub wszystkie naraz.

1 i 2. Przyzwyczajenia, bo z natury jestem wegetarianinem, tzn. nie lubię golonki czy schabowego, a jak mam okazję, to wybieram dania wegetariańskie lub semi-wegetariańskie (czyli ryby itp.). Obawy zdrowotne mam, bo nie ufam badaniom. Przykłady sportowców też mnie nie przekonują, bo diabli wiedzą, czym ich karmią (dopalacze ocierające się o środki dopingowe). Jako ewolucjonista uważam, że gdyby dieta wegetariańska była zdrowsza, to osobniki jedzące mięso zostałyby wyeliminowane przez selekcję naturalną. A skoro w ewolucji człowiek wykształcił się jako wszystkożerca, to widocznie taka dieta jest optymalna.

Moja droga, skoro Ty uważasz że lepiej znasz moje powody ode mnie, to taka dyskusja zupełnie nie ma sensu. Ja, jeśli już musiałbym wybrać spośród podanych przez Ciebie opcji to bliżej mi do trzeciej niż pierwszej. Zwłaszcza Twoje argumenty mnie nie przekonują...

Jednak moja przyjaciółka nie mieści się w żadnej z nich. I o tym nie ma jak dyskutować bo to fakt, nie opinia: na diecie wegetariańskiej, bardzo zresztą różnorodnej, nie miała siły zasuwać po osiem godzin dziennie. Po schabowym natomiast ma. I nie da się do tego dorobić żadnej ideologii. Lista osób którym się to udaje też jej w niczym nie pomoże.

Mój drogi, a nie moja droga. Poza tym nie napisałem, że wiem lepiej, więc tego nie imputuj proszę.
Napisałem, że moja lista de facto wyczerpuje wszystkie przypadki, choć prawie nigdy nie są to typy czyste.



Moje argumenty mają się nijak do mojej klasyfikacji.



Mieści się całkiem nieźle w drugiej. Choć to raczej nie obawy, a skutki ją powstrzymały.


Ależ nigdzie nie napisałem, że lista ma w czymkolwiek pomóc Twojej koleżance. Gdybyś czytał uważnie, to byś nie miał wątpliwości, dlaczego się w temacie pojawiła.
Swoją drogą, bardzo chętnie bym się z nią spotkał i dowiedział, co jadła, jaką pracę wykonuje etc. Może zaprosisz ją na forum do dyskusji?

Dobra, jadę na wakacje na wieś. PAAAAAAAAAAAAAA

http://www.youtube.com/watch?v=PMVwRzBd5b0 ;P

Co do tematu - dla mnie mięsko jak najbardziej. Niestety, ale jestem zwolennikiem kebabów, schabowych, grilla, chińszczyzny i w ogóle cenię sobie dobre mięsko (domowej roboty wędzone, ah).

Niestety to czym nas bombardują sklepy trudno często nazwać mięsem. Ale nie łudźcie się, z warzywami/owocami nie jest wcale lepiej.

Ja bym wegetarianinem nie mógł być. Kotletów sojowych nie za bardzo lubię, a wszelkie inne sojowe rzeczy powodują u mnie obrzydzenie (parówki i pasztet sojowe?! czyżby jednak wegetarianie potrzebowali substytutu mięsa?).

Niemniej jednak zdania pana na M. (wybacz nie pamiętam nicka, a nie chce mi się przewijać) nie podzielam.

Ładny stereotyp wyszedł na wierzch. Te zamienniki sa produkowane głównie z myślą o osobach, które nie mogą spożywać mięsa. Mało znam wegów, którzy by jedli tego typu potrawy, ja się doskonale bez nich obchodzę. Przecież to też jest przetworzone jedzenie, nic specjalnie wartościowego.



Badają to technolodzy żywienia i inszej maści specjaliści, wyniki wskazują na mniejszą przyswajalność pestycydów przez rośliny. Sporo trzeba by ich zjeść, by się nafaszerować w takim stopniu, jaki daje spożycie kilograma wieprzowiny.

Dokladnie, sojowe kotlety, parowki itd to zamienniki a nie istotny skladnik diety wegetarianskiej . Btw jak to w ogole smakuje? Przypomina smakiem mieso? Ja z miesa jem tylko kotlety i parowki drobiowe, nosze sie z calkowitym zrezygnowaniem z miesa , moze kiedys mi sie uda

Liam
A moze Twoja kolezanka miala malo urozmaicana diete albo jakies inne przeciwskazania zdrowotne? Wegetarianie tez pracuja fizycznie i moga miec stresujacy tryb zycia, da sie.

1. Nie rozumiem pierwszego punktu
2. Nie chodzi o strach, tylko o rozsądek - ja od diety wegańskiej tyję i się źle czuję, najlepiej funkcjonuję ma diecie mięsno-nabiałowej z niewielka ilością warzyw i owoców (nisko węglowodanowej)
3. Oczywiście, że interesuje - mięso i nabiał staram się kupować jak najlepszej jakości z pewnych, często prywatnych źródeł. Kiedyś jadłem głównie ryby jakie własnoręcznie złowiłem i zabiłem, od czasu mojego zainteresowania buddyzmem przestałem łowić ryby.

Ogólnie fajnie by było aby dało się zdrowo, tanio i dobrze jeść bez zabijania zwierząt, ale tymczasem jest jak jest.
Ze względu na mały popyt i fatalne źródła (techniczne i etyczno-moralne) koniny przestałem kupować koninę - tu widziałem sens będąc jednym z tylko kilku konsumentów koniny w ramach osiedlowego sklepu...
Nie kupuję jaj "3" kategorii.

Przyznaję, że nie wiem. Pewnie gdyby sobie "po mięsnemu" doprawić, mogłoby udawać - zbyt długo już mięsa nie jem, by pamiętać smak schabowego. Całkiem niedawno, gdy odkryłam w kuchni curry, nie mogłam się powstrzymać przez wrażeniem kurczaka zamiast soczewicy na moim talerzu.



Pozwolę sobie odpowiedzieć za kolegę w żywieniu - dla wielu osób mięso jest tak ważną częścią diety, że trudno im sobie wyobrazić pożywne śniadanie, obiad czy kolację w wersji bezmięsnej, stąd ich niepewność i nierozważanie nawet zmian w diecie. Myślę, że sporą rolę odgrywa w tym fakt, że często w tradycyjnej kuchni wykorzystuje się zestaw kilkunastu produktów. W moim domu nigdy nie było np. oliw, oliwek, szpinaku, brokułów, ciecierzycy, soczewicy i mnóstwa ziaren, orzechów czy przypraw. Były za to w niezmiennym zestawie pierogi, kotlety, surówka z kapusty. Nie dziwię się, że do dziś jestem pytana o to, co mogę jeść, skoro nie spożywam mięsa.

Nie, nie stereotyp. Nie wmówisz mi, że wegetarianie nie jedzą tych sojowych produktów bo jedzą. To, że Ty nie znasz nie znaczy, że tacy nie istnieją.



Skoro tak twierdzisz to... smacznego. Nie będę Cię pozbawiał iluzji cudownych właściwości warzyw i owoców. ;P Ale wiedz, że termin "mechanicznie oddzielone" nie tyczy się tylko mięsa.

Ogółem to jak masz domowy ogródek lub zaufanego dostawce to masz wartościowe jadło. Ale jak kupujesz w marketach, a szczególnie jakieś przetwory no to powodzenia. ;p

Co do tematu jeszcze - nie można mówić, że dieta wegetariańska jest najlepsza. Ale nie można też mówić, że dieta mięsna jest najlepsza. Bo najlepsza dieta jest różnorodna, połączenie warzyw, owoców i mięska. Proste jak konstrukcja cepa.