Płeć tak, gender nie

A czym wg was ów gender się zajmuje? Dotychczas z ust oburzonych przeciwników nie słyszałem żadnych argumentów, za to mnóstwo pomówień.
Tym, którzy maja kłopot z odpowiedzią albo sa po prostu ciekawi polecam artykuł ks. Bonieckiego "Gender w Dolinie Kościeliskiej" jak i cały (chyba poprzedni) nr Tygodnika Powszechnego.

Gender,jak marksizm,to wymysl ideologow,aktywistow,a zajmuje sie robieniem wody z mozgu ludziom.Ludzie widzieli biale,a marksisci mowili czarne i wymagali od ludzi,roznymi metodami,by ci z entuzjazmem wolali na biale czarne.

I znów nic konkretnego. Same puste słowa.

A co takiego mówi gender? Że w kazdej kulturze płeć jest inaczej postrzegana i kształtowana. Że faceci w Polsce centralnej to do niedawna musieli miec fantazję ułańską, a górale musieli być twardzi, władcy i niezalezni? Że we Włosi to maminsynkowie, a Meksykanie macho? Że we Włoszech rodziną trząsła tak na prawdę matka, w Polsce za to miała pieczę nad wychowaniem dzieci, a obecnie często nad majątkiem (podobnie jak Japonki, tam pensje męza przelewa się na konto żony), w Niemczech kobietę postrzegano przez kkk, a we Francji poprzez famme fatale?
I co to ma wspólnego z tym, co pisze @enha? Kto tu komu wodę z mózgu robi?

Kościół powinien zmienić podejście do gender. Zamiast demonizować, powinien się włączyć w dyskusję, bo ma w tym temacie swoją ważną rolę do odegrania.

Musiałby dyskutować z własnymi demonami, bo z czym tu dyskutować? Z rzeczywistością? Przeciez nie od dziś wiadomo, ze w róznych kulturach sa inne wzorce męskości i żeńskości. Dane czynnosci, postawy, a nawet zawody przypisywane sa tej, a nie innej płci. Wiadomo, że człowiek wychowany w takim otoczeniu wzorce te w większości powieli. Cechy, zachowania okreslane jako żeńskie częsciowo inne ma kobieta w Polsce, we Włoszech, w Brazylii, w Indiach, czy w Japonii. Z czym tu dyskutować?
To co przedstawiaja niektórzy biskupi to straszak wzięty z sufitu. To się skończy procesami sądowymi, bo ile mozna na kims bezkarnie psy wieszać.

Nie "z czym", tylko "o czym", i nie z "rzeczywistością", tylko o tym, co należy robić.

Nikt chyba nie przeczy temu ze w roznych kulturach istnieją rozne wzorce meskosci i kobiecosci.
Tak więc spłycanie problemu nie jest najlepszą strategią do poznania rzeczywistych postulatów ideologów genderowych.

Poniższy artykuł omawia prawdziwe założenia gender:

Na wstepie dwa cytaty:






I caly artykuł:http://izabelanowak.salon24.pl/530013,ideologia-gender-ideologia-smierci

oraz warsztaty gendeerowe dla najmłodszych:

Znany seksuolog, prof. Zbigniew Lew-Starowicz, sprzeciwia się promowaniu gender w przedszkolach.
W wywiadzie dla "Faktu" krytykuje "skrajności" koncepcji gender.

- Zgubne i śmieszne są wszelkie przechyły. Skrajności w stylu, że wychowujemy dzieci w ogóle bez jakichkolwiek wzorców płci, apłciowo. I zakładamy, że mają płeć wybrać sobie potem, zdecydować w późniejszym wieku. Albo właśnie eksperyment w jakimś przedszkolu, że dziecko przyszło do domu z rewelacją, że tata może chodzić w sukience. To niestety już kabaret - podkreśla.

Lwa-Starowicza zapytano następnie o program "Równościowe przedszkole", w którym autorki zakładają, że chłopcy mają przebierać się za dziewczynki, a dziewczynki za chłopców. Znajduje się tam fragment: "Trzy lub cztery osoby opuszczają z nauczycielką pomieszczenie. Zanim powrócą, mają podjąć decyzję, czy wracają jako chłopcy, czy dziewczęta. Pozostałe dzieci mają po ich zachowaniu, ruchach odgadnąć ich płeć".

Zdaniem seksuologa, takie działania mogą "zaburzyć rozwój psychoseksualny" dzieci.

Lew-Starowicz odnosi się również do intencji autorek programu.

- Czy jest już taka niechęć do rodu męskiego, że można zaakceptować tylko zniewieściałych, wykastrowanych facetów? - pyta.

Według profesora, wprowadzanie zajęć opartych na gender jest niesłuszne.

- Takie eksperymenty nie podobają mi się i nie można ich traktować poważnie. Nie można meblować dziecku w głowie w tak absurdalny sposób! Chyba że znajdą się rodzice chętni do eksperymentowania z własnymi dziećmi - stwierdza Lew-Starowicz.

Według seksuologa, późniejsza kariera zawodowa człowieka jest jedynie kwestią jego świadomego wyboru.

- Znam kobiety po studiach, które poświęciły się dzieciom i zajmowały się domem, ale i takie, które się z nikim nie związały, nie urodziły dzieci i poświęciły się karierom naukowym. To indywidualna decyzja - podkreśla.

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz nie zgadza się również ze słowami jednej z autorek programu "Równościowe przedszkole", która powiedziała, że "rodzimy się z ciałem kobiety lub mężczyzny, a cała reszta to kultura".

- Różni nas nie tylko wygląd zewnętrzny, ale też mózg, geny... Tylko część naszej kobiecości i męskości zawdzięczamy kulturze, ale nie wszystko - zaznaczył.

http://chnnews.pl/index.php/pl/kraj/ite ... zieci.html

Straszak wziety z sufitu ?

No więc właśnie - chodzi o postulaty, nie o "rzeczywistość". Kościół powinien to odróżniać, a koncepcję "gender" wykorzystać np. do obrony mężczyzn i to nie tylko przed "agresywnym feminizmem", ale także "agresywnym maskulinizmem". To samo się zresztą tyczy obrony kobiet - bo i kobiety trzeba bronić przed oboma tymi ideologicznymi zjawiskami.

Gender studies zajmuje się li tylko badaniem tego jak w przestrzeni geograficznej i historycznej zjawiska społeczne i kultura wpływały, a własciwie budowały normy zachowań i postaw rozpoznawanych jako męskie i żeńskie, oraz jakie były tego dalsze konsekwencje.
Gender studies nie jest przyczyną ani rozpadu małżeństw, ani pedofilii, nie propaguje żadnych metod wychowawczych.

Gender mainstreaming to cos innego, choc podobnie brzmi. To strategia dażąca do likwidacji nierównego traktowania ludzi ze względu na płeć np. w pracy, w dostepie do pracy, w prawie, w polityce społecznej, w nauce, w zasadzie w kazdej dziedzinie zycia. Zasada ta obowiązuje w UE (a przez to i w Polsce), a takze w ONZ. I jest cały czas realizowana (choć nadal kobiety mają średnio niższą pensję na tym samym stanowisku, co mężczyźni oraz sa bardziej niechętnie zatrudniane, a uzyskanie w Polsce prawa do opieki nad dziećmi po rozwodzie przez mężczyznę graniczy wręcz z cudem). Każde dofinansowywany z UE projekt musi spełniac wymogi gender mainstreaming, wymogi równości.

I tyle na temat owego "strasznego" gender.

Przed czym więc chcecie bronić?

Przecież Hosi to właśnie opisała.



To się też już powoli zmienia, ale to jest właśnie przykład sfery, w której, w ramach dyskusji genderowej, Kościół może podjąć własne działania - choćby przypominając, że prawa mają nie tylko kobiety, ale także mężczyźni. Weźmy choćby problem z zatrudnianiem kobiet lub ich pensjami, który w dużej mierze wynika z obaw pracodawców co do zajścia młodej pracownicy w ciążę. Facet jest chętniej zatrudniany, bo na pewno nie zajdzie w ciążę, więc może bez przeszkód pracować. Nie bierze się pod uwagę tego, że faceci, choć nie zachodzą w ciążę, też mają dzieci. Tak więc, kobieta "nie może pracować", bo jest w ciąży - ale już jej mąż "może pracować", pomimo tego, że jego żona jest w ciąży. Czy to jest równouprawnienie?

Rzeczywiscie, gdyby sytuacja wyglądała tak jak piszesz nie byłoby problemu.

Natomaist w praktyce walka z dyskryminacją z jakiegokolwiek powodu skutkuje w wielu przypadkach tzw: dyskryminacją odwrotną.Wzorcowym przykłądem jest tutaj np: akcja afirmatywna w USA.Przy zatrudnianiu pracownikow kierowano się nie tyle kwalifaikacjami potencjalnego pracownika,lecz kolorem skóry, który de facto stanowil, czy powinien stanowić glowny czynnik przy zatrudnianiu przez pracowdawców.Mając do wyboru białego kandydata z wiekszymi kwalifikacjami wybierano z "przymusu" czarnego.Tak działala walka z dyskryminacją w praktyce. Stworzono w ten sposób dyskryminację odwrotną ktorej podbudową było twierdzenie że należy murzynom zadość uczynić za wiele lat przesladowań.Tzw parytety czy walka z dyskryminacją kobiet czy czymkolwiek innym w UE opierają się na tak pojmowanej strategii działąnia.

Na takiej podbudowie ideologicznej funkcjonuje w praktyce prawodastwo UE tworżąc tym samym nowy rodzaj dyskryuminacji,ale nie stanowi on tutaj problemu, ponieważ jest zgodny z wizją "oswieconych" srodowisk lewicowych.

Tak więc walka z dyskryminacją na poziomie ogólnym to niewątpliwie słuszny postulat.Natomaist jezeli przyjmuje w praktyce powyższą forme staje się swoistą karykaturą walki z dyskryminacją ktorej podbudową jest ideologia mająca na celu zniszczenie tradycyjnego modelu społeczeństwa.



Hosi to mężczyzna

Opisał bzdurny projekt zatwierdzony przez jakiegoś ultralewaka lub zwyczajnie idiotę do korzystania w przedszkolu. A jest on pretekstem do ataku zarówno na gender studies, jak i gender mainstreaming i obwinianie o wszelkie zło na świecie.


Oczywiscie, ze nie jest to żadne równouprawnienie. I o ile prawo rodzinne nie faworyzuje kobiet, to sędziowie (sędziny) juz tak. Nierówność w dostepie jest likwidowana poprzez np. urlop "taciezyński", czy rozwój oferty rynku pracy takze w kierunku pracy na zastępstwo (nie pamiętam teraz jakim terminem to się okresla).

To jest straszenie diabłem w lesie. Podobnie jak straszenie przez lewaków wizją Polski jako państwa kościelnego.
Chcesz wylać dziecko z kąpielą i zgadzac się na wszelkie formy nierówności i dyskryminacji, bo istnieje teoretyczna możliwość przegięcia. To się nie uda, gender mainstreaming realizujemy od dnia wstapienia do UE.

A w tej chwili "gender" propagowane jest przez wielu duchownych i środowisko prawicowe jako przyczynek wszelkiego zła od pedofilii począwszy, a na świerzbie kończąc. I skonczy to się procesami tak jak w przypadku Michalika, ktory za przyczynę pedofilię (także w KK) wskazał m.in. "brak miłości rozwodzących się rodziców". I przegra ten proces albo dojdzie do ugody.

Michalik podał także taką przyczynę pedofilli: promocja ideologii gender.
Jak gender mainstreaming (bo chyba to miał na mysli) ma byc przyczyna pedofilii w KK??

Opisalem stan faktyczny.Tak sie dzieje.Przykłądów sa dziesiatki.Polecam z tego zakresu ksiązke "Pulapki poprawnosci politycznej"-tam znajdziesz jeszcze ciekawsze przyklady.
Ale:
Jak widać piekne zalożenia do ktorych sie odwołałeś, to de facto klasyczna przykrywka ktora nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistoscią.


Zapytam więc:
Jesteś za dawaniem przywilejów przez państwo (np:tanszych biletów) studentom,rencistom i emerytom itd?
Czy To według ciebie nie jest dyskryminacja "normalnych"ludzi?
oraz:
Czy potepiasz politykę panstw które nie dawały kiedys kobietom przywileju w zakresie glosowania?