Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz kwi 25, 2024 12:27



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 53 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Mrs_Hadley napisał(a):
Czytając Twoje posty, zauważyłam że Twoja postawa anty zaostrzyła się i czasem odpływasz.


Ja tymczasem regularne odpływanie zauważam w Twoich postach, a konkretnie w notorycznym pisaniu w różnych tematach "wg. Ciebie..." a następnie wpisywania własnych wyobrażeń, czego doskonałym przykładem jest kolejne zdanie:

Mrs_Hadley napisał(a):
Dziwnym trafem postrzegasz świat jednostronnie, gdzie ateiści nie mają problemów z psychiką i w ogóle świat ateistyczny zapewniałby ludziom szczęście i normalność.


- gdy na taki temat się w ogóle nie wypowiadałem i bynajmniej tak nie uwazam. Ba, w innych wątkach pisałem wprost, że będący jedynie zaprzeczeniem pewnej tezy ateizm sam z siebie nie dostarcza żadnej bazy, na której można się oprzeć, z czego logiczny wniosek, że też niczego nie zapewnia.

Czy religia moze poprawiać przystosowanie jednostki? Tak, może i przeważnie poprawia, bo w końcu do tego służy.

Czy może zamiast tego oddziaływać na nie negatywnie? Tak, może.

Mrs_Hadley napisał(a):
I rada, żeby porzucić ateizm/religię i problemy znikną jest radą naiwną, bo problemy nie znikają poprzez zmianę obiektu, to ich pudrowanie, zwłaszcza w przypadku problemów z psychiką.


Nie znikną. Ale odejście od jednego ze źródeł zamieszania powinno pomóc.

Mrs_Hadley napisał(a):
To tylko zmiana przedmiotu obsesji/lęku na inny. Zmiana dżumy na cholerę. Tyle że jest tym gorsza, że osoba, która tak uczyni popadnie w złudzenie, że jej problemy zostały rozwiązane. Jej umysł będzie stosował się do jej wyboru i będzie racjonalizował każdy sygnał obsesji/lęku, bo tak się zaprogramowała: nie ma problemu, bo zmieniłem poglądy. Ten dramat będą widzieć wszyscy poza samym zainteresowanym. To nigdy nie kończy się dobrze.


Ciekawa teoria, ale wątpliwa. Ludziom, którzy dostają nagłych ataków religijnych urojeń w tzw. miejscach świętych, najbardziej pomaga powrót do normalnego (dla danej osoby) otoczenia, gdzie bynajmniej nie szukają oni sobie innego przedmiotu obsesji.

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


N gru 20, 2015 13:55
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2007
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
JedenPost napisał(a):
Nie znikną. Ale odejście od jednego ze źródeł zamieszania powinno pomóc.

Na jakiej podstawie?

JedenPost napisał(a):
Ludziom, którzy dostają nagłych ataków religijnych urojeń w tzw. miejscach świętych, najbardziej pomaga powrót do normalnego (dla danej osoby) otoczenia, gdzie bynajmniej nie szukają oni sobie innego przedmiotu obsesji.

Poproszę o źródła badań, które wykazały, tak wysoką skuteczność takiej terapii względem innych.

JedenPost napisał(a):
Ma problemy głównie w sferze seksualnej, które religia wyłącznie pogłębia.

Nie potrafisz myśleć interdyscyplinarnie. Winisz religię za problemy. To zła perspektywa postrzegania rzeczywistości i bierze się z osobistych uprzedzeń...chyba że potrafisz uzasadnić w sposób naukowy, że tylko religia pogłębia problemy, a więc że po wyłączeniu tego czynniku, klinicyści zaobserwowali poprawę w tej sferze wśród osób z wymienionymi zaburzeniami.
Jestem również ciekawa jaka jest Twoja znajomość literatury przedmiotu na temat zaburzeń seksualnych wśród osób z ZA i innymi zaburzeniami, które wymienił autor, bo ufam, wydajesz taką opinię, ponieważ zapoznałeś się z dostępną wiedzą na ten temat, a nie są to Twoje odczucia na podstawie tego, co autor napisał.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N gru 20, 2015 14:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Mrs_Hadley napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Nie znikną. Ale odejście od jednego ze źródeł zamieszania powinno pomóc.

Na jakiej podstawie?


Na takiej, na jakiej uznaje sie za dobry pomysł zabranie z linii frontu kogoś cierpiącego na PTSD.

Mrs_Hadley napisał(a):
Poproszę o źródła badań, które wykazały, tak wysoką skuteczność takiej terapii względem innych.


http://bjp.rcpsych.org/content/176/1/86#sec-15 - tak, jest to opis fenomenu z literatury, a nie studium badawcze. Ze wszystkiego jednak wynika jasno, że kluczem jest miejsce i związana z nim religijna ekscytacja.

Mrs_Hadley napisał(a):
I masz zakrzywiony obraz rzeczywistości, zaprogramowałeś się, że religia jest źródłem wszystkich problemów, a przynajmniej je pogłębia. To zła perspektywa postrzegania rzeczywistości i bierze się z osobistych uprzedzeń...chyba że potrafisz uzasadnić w sposób naukowy, że tylko religia pogłębia problemy, a więc że po wyłączeniu tego czynniku, klinicyści zaobserwowali poprawę w tej sferze wśród osób z wymienionymi zaburzeniami.


Oczywiście znów manipulujesz. Nie napisałem że tylko religia pogłębia, ale że religia tylko pogłębia, tzn. nie, że jest jedynym czynnikiem pogarszającym, ale że stanowi czynnik, który jedynie pogarsza sytuację.

Mrs_Hadley napisał(a):
a nie są to Twoje odczucia na podstawie tego, co autor napisał.


Są. Nie jestem psychologiem/psychiatrą, a moja opinia to nie ekspertyza, tylko zwykła rada.

Tak z ciekawosci: czy gdyby autor wątku uprawiał okultyzm i skarżył się m.in. na lęk przed demonami - czy tak samo zareagowałabyś na radę, by sobie ów okultyzm opuścił?

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


N gru 20, 2015 14:21
Zobacz profil
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Widze ze jak w wielu innych tematach dyskutanci zaczynaja sobie nawzajem udowadniiac racje, a autor po prostu zwalil cala winne wszystkiego co robi zle, na rzekoma chorobe. Rzekoma, bo wiekszosc ludzi ma tego typu problemy z osobowoscia.
Idac tym tropem mozna by w kazdym znalesc jakies zaburzenia, czy to psychiczne, czy neurologiczne.
Nie znaczy to jednak ze zwolni nas to z odpowiedzialnosci za postepowanie.
Dzis te granice odpowiedzialnosci tak sie zatarly i wymyslono tak wiele chorob psychicznych i neurologicznych ze mozna by kazdego obdarzyc kilkoma roznymi na raz, i jeszcze pewnie wiele zostalo by wolnych do przydzielenia jeszcze nie narodzonym.
Autor powinienn przestac sie nad soba rozczulac i wziasc sie za jakas prace (nawet przeznaczona dla inwalidow) i zaczac pracowac takze nad soba.


N gru 20, 2015 14:32
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2007
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
JedenPost napisał(a):
Na takiej, na jakiej uznaje sie za dobry pomysł zabranie z linii frontu kogoś cierpiącego na PTSD.

:shock:
Toż to pojechałeś po bandzie. PTSD powstaje, gdy ktoś znajdzie się w sytuacji zagrożenia życia lub wystąpi inna sytuacja traumatyczna np. gwałt, wypadek, katastrofa. W efekcie może wystąpić u takiej osoby szereg symptomów zaburzeń psychicznych, takich jak obsesja czy lęk. Jednakże, nie można porównywać takiej sytuacji do ludzi z atakami religijnych urojeń, ponieważ przyczyna w obu przypadkach jest inna. W PTSD wystąpił czynnik zewnętrzny, który wpłynął na psychikę, a w przypadku ataku religijnego niekoniecznie. W przypadku autora czynnik jest wewnętrzny- jego mózg jest uszkodzony, ma mniej neuronów w ciele migdałowatym i inne zaburzenia funkcjonowania mózgu, które przekładają się na jego funkcjonowanie w rzeczywistości, dlatego jego sytuacja jest nieporównywalna(jego mózg funkcjonuje inaczej). Nie jest porównywalna również do syndromu jerozolimskiego, ponieważ osoby, które go doznają nie mają zdiagnozowanych zaburzeń psychicznych.
Żeby dawać komuś radę, najpierw trzeba poznać przyczyny jego problemów, dopiero po dokładnym wywiadzie diagnostycznym, można doradzić, aby spróbował danej metody leczenia. W przeciwnym przypadku można komuś zaszkodzić, bowiem człowiek to nie maszyna, jedna kalka nie pasuje do każdego.

JedenPost napisał(a):
Oczywiście znów manipulujesz. Nie napisałem że tylko religia pogłębia, ale że religia tylko pogłębia,

Cóż to za arogancja, żeby zarzucać manipulację komuś kto Cię cytuje, twierdząc, że napisałeś coś innego niż napisałeś i rozmówca jest be, bo czyta to co napisałeś :shock:

JedenPost, dnia 20 gru 2015 12:08 napisał(a):
Ma problemy głównie w sferze seksualnej, które religia wyłącznie pogłębia.


Tak brzmi dosłowny cytat. Nie napisałeś tylko, lecz wyłącznie. Wymowa jest jasna.

JedenPost napisał(a):
http://bjp.rcpsych.org/content/176/1/86#sec-15 - tak, jest to opis fenomenu z literatury, a nie studium badawcze. Ze wszystkiego jednak wynika jasno, że kluczem jest miejsce i związana z nim religijna ekscytacja.

Syndrom Jerozolimski ma taką nazwę nieprzypadkowo i dotyczy wyłącznie Jerozolimy, nie dowolnego miejsca świętego i tego nie doczytałeś lub celowo przemilczałeś, żeby pasowało do Twojej teorii. Większość przypadków dotyczy żydów* i to jest ciekawostką i fenomenem zarazem. Kolejną rzeczą, którą przemilczałeś, jest fakt że te osoby nie mają historii zaburzeń psychicznych, a my rozmawiamy o obsesjach i lękach, które się kwalifikują pod zaburzenie. To, czego doświadczali pielgrzymi nie jest obsesją, ani lękiem, ale epizodem psychotycznym(w artykule masz adekwatne porównanie do Syndromu Stendhala, tyle że dotyczy miłośników sztuki). Nie potrafisz tego różnicować, a to błąd, bowiem jest zasadnicza różnica między człowiekiem, który ma zdiagnozowane ciężkie zaburzenia psychiczne a tym, który pojechał na pielgrzymkę i nie odnotowano u niego dotychczas takich zaburzeń, ale pod wpływem różnych czynników miał epizod. Innymi słowy Twoje twierdzenia opierają się na przypadkowych zbitkach niepowiązanych ze sobą spraw i na takim bełkocie wywodzisz swoje racje. Ani w tym ładu, ani składu, jest zgroza, że nie dostrzegasz jak bardzo niepasujące elementy sobie dobrałeś i widzisz w tym iluzję logiki.

Ludziom w grupie ryzyka/chorym nie pomoże rada: "porzuć religię", żeby zminimalizować ryzyko zachorowania/pogłębienia symptomów choroby. Gdyby tak było, specjaliści powszechnie zachęcaliby pacjentów do ateizmu, podtykając pod nos skuteczność takiej terapii, bo naprawdę każdy chory, pragnie być zdrowy i jest gotów na wiele poświęceń, by to osiągnąć.

JedenPost napisał(a):
Są. Nie jestem psychologiem/psychiatrą, a moja opinia to nie ekspertyza, tylko zwykła rada.

Jesteś gotów wziąć odpowiedzialność za swoją radę wobec człowieka z zaburzeniami psychicznymi? Masz świadomość, że idąc za swym sercem i rozumem ktoś może zrobić coś złego, czego nie będzie świadom, że jest złe, bo wynika to z samej specyfiki zaburzeń psychicznych, która fałszuje mu rzeczywistość?

JedenPost napisał(a):
czy gdyby autor wątku uprawiał okultyzm i skarżył się m.in. na lęk przed demonami - czy tak samo zareagowałabyś na radę, by sobie ów okultyzm opuścił?

To zależy, kto dałby mu tę radę. Czasem obserwuję późniejsze reakcje, innym razem odpuszczam, bo wiem że ktoś jest zbyt zamknięty, żeby pewne rzeczy zrozumieć. W gruncie rzeczy nie wchodzę w cudzą wolność pisząc, że wyznawana przez niego religia jest absurdalna/że mu nie służy etc., ponieważ szanuję prawo człowieka do wyznawania dowolnego systemu wartości, a to oznacza, również szacunek wobec jego systemu poglądów. Napisałeś o nawracaniu Ciebie na tym forum, dlatego zareagowałam.

____________________________________________________
* Opieram się na danych z książki, gdzie przebadano niemal 500 osób. W Twoim linku podają, że większość była protestantami, ale grupa badawcza jest mała i obejmuje 42 osoby, stąd możliwe różnice.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N gru 20, 2015 17:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Mrs_Hadley napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Oczywiście znów manipulujesz. Nie napisałem że tylko religia pogłębia, ale że religia tylko pogłębia,

Cóż to za arogancja, żeby zarzucać manipulację komuś kto Cię cytuje, twierdząc, że napisałeś coś innego niż napisałeś i rozmówca jest be, bo czyta to co napisałeś :shock:


Mogę, zanim odpowiem szerzej, zapytać, czy Ty mieszkasz w Polsce, posługujesz się językiem polskim na co dzień? Bo to już drugi raz, kiedy masz problem ze zrozumieniem prostego sformułowania.

Napisałem:

Cytuj:
Ma problemy głównie w sferze seksualnej, które religia wyłącznie pogłębia.


Ty tymczasem piszesz

Cytuj:
chyba że potrafisz uzasadnić w sposób naukowy, że tylko religia pogłębia problemy


tak, jakbym napisał:

Cytuj:
Ma problemy głównie w sferze seksualnej, które wyłącznie religia pogłębia.


- skąd Ci się to bierze?

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


N gru 20, 2015 18:05
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2007
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Faktycznie, mój błąd. Przepraszam.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N gru 20, 2015 18:43
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
OK, zatem już ściśle w temacie postaram się odpowiedzieć jutro rano, bo po przesiadce na telefon teraz nie dam rady, nie cierpię ustrojstwa 😉

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


N gru 20, 2015 18:49
Zobacz profil
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
sapper napisał(a):
Widze ze jak w wielu innych tematach dyskutanci zaczynaja sobie nawzajem udowadniiac racje, a autor po prostu zwalil cala winne wszystkiego co robi zle, na rzekoma chorobe. Rzekoma, bo wiekszosc ludzi ma tego typu problemy z osobowoscia.
Idac tym tropem mozna by w kazdym znalesc jakies zaburzenia, czy to psychiczne, czy neurologiczne.
Nie znaczy to jednak ze zwolni nas to z odpowiedzialnosci za postepowanie.
Dzis te granice odpowiedzialnosci tak sie zatarly i wymyslono tak wiele chorob psychicznych i neurologicznych ze mozna by kazdego obdarzyc kilkoma roznymi na raz, i jeszcze pewnie wiele zostalo by wolnych do przydzielenia jeszcze nie narodzonym.
Autor powinienn przestac sie nad soba rozczulac i wziasc sie za jakas prace (nawet przeznaczona dla inwalidow) i zaczac pracowac takze nad soba.


Czy więc myślisz, że dawniej popełniałem poważne grzechy? "Dla mnie" wyglądasz na kogoś w pewnym sensie jakby "bezdusznego"!

Moje zaburzenia nie są byle jakie, a właśnie sferze religijnej szczególnie one nie sprzyjają. Nie zgadzam się z tym, że większość ludzi ma takie problemy z osobowością, jak ja.

Dla mojej mentalności religia katolicka jest niczym niekompatybilny przeszczep ze względu na swoje surowe zasady (np. wiara w wieczne potępienie i srogie kary, konieczność przypominania sobie swoich grzechów i wyznawania ich), o wierze żydów i muzułmanów myśli ona podobnie.

Jakbym się nad sobą nie "rozczulał", to mógłbym skończyć jeszcze gorzej, np. wpaść w środowisko, które robiłoby mi dużą krzywdę ze względu na ułomność umysłu.


N gru 20, 2015 21:41
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Gdybym szedł za "sercem i rozumem", to byłbym "strasznym antykatolikiem" zwalczającym niektóre dogmaty, ponieważ dla mojej natury są one czymś "przerażającym", "nieopisanie absurdalnym". Nie jestem "pierwszym lepszym grzesznikiem"!

Też jestem grzesznikiem, ale nie jestem normalnym człowiekiem. Rzeczywiście bardzo "boję się" odpowiedzialności za grzechy.

Poniżej przedstawiam fragment z bloga osoby z zespołem Aspergera, w którym opisuje ona swój stosunek do religii (do tej osoby czuje moja natura sympatię, bo i tak w sferze religijnej mogłaby mieć ona BARDZO TRUDNO ze względu na swoją odmienność, jej natura wygląda na mającą antypatię do religii, moja też ma antypatię do tradycyjnych religii (bo widzi w nich "bestialstwo")):

Cytuj:
WIERZĘ W SKACZĄCEGO KOTA

W niedawnym artykule o uczniach z zespołem Aspergera była wzmianka o chłopcu posłanym przez matkę do katolickiej szkoły. Posypały się komentarze, że było to posunięcie totalnie bez sensu, bo osoby z ASD są z natury myślące bardzo logicznie i racjonalnie. Nie interesuje ich ani wiara w rzeczy nadprzyrodzone, ani bezsensowne spędy ludności.

Podczas pracy nad książką Koci Świat dostałam pytanie, czy osoby z ASD mogą być religijne. Musiałam odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że raczej nie. Sama mam etykietkę ateistki w Nergalowym stylu (takie porównania słyszałam), chociaż nie robiłam publicznie takich deklaracji. Z wyjątkiem spisu powszechnego, kiedy to wyskoczyło mi zapytanie o wyznanie, to zaznaczyłam ateizm, żeby odciąć się statystycznie od KK. Tak, wiem, że to nic nie daje.

Nie mam złych chęci. W wieku wczesnonastoletnim śpiewałam nawet psalmy podczas mszy (tak, wychodziłam na ambonę i zawodziłam) oraz należałam do parafialnego zespołu muzycznego. Jeździliśmy po okolicy i śpiewaliśmy piosenki religijne. Czasem o tym opowiadam różnym ludziom, ale zwykle uważają, że jaja sobie robię. Jakoś nie pasuje im to do mojego wizerunku, który sobie stworzyli. Tymczasem kościelna otoczka mało mnie wówczas obchodziła. Bardzo lubię śpiewać, rodzice zawsze zachęcali mnie do dołączania do różnych grup, żebym się integrowała, no to się zapisałam. Integracja nie wyszła, bo zostałam parafialnym pośmiewiskiem, ale sobie pośpiewałam i pochłonęłam tony słodyczy, bo na imprezach zawsze coś dostawaliśmy.

Moi rodzice mieli i mają ostro wywalone na Kościół. Nie chodzą na msze i nie lubią księży, ale mimo to zaliczyłam wszystkie sakramenty. Chodziłam też na religię, gdzie mówiono nam, że należy chodzić do kościoła. No to chodziłam w każdą niedzielę, bo jestem porządna. W kościele było strasznie duszno, światła waliły po oczach i nieraz zdarzało się, że zrobiło mi się niedobrze. Podczas kolędy zawsze opieprzałam za to księdza.

Ksiądz: Czy macie jakieś uwagi dotyczące parafii?
Ja: Tak! W kościele jest duszno, śmierdzi i światła są za jasne!
Matka: Cicho!
Ja: No co, ksiądz sam zapytał.
Ksiądz: No wiesz, na mszy jest mnóstwo starszych ludzi, im jest zimno...
Ja: Oni mają grube płaszcze, nic im nie będzie.

Msze były niesamowicie nudne. Podczas nich zajmowałam się robieniem statystyk ludziom - zauważyłam modę na moherowe berety, grube płaszcze i ogólną przewagę staruszków. Przyglądałam się witrażom i przesuwałam sobie różne wzory tak jak Temple Grandin podczas wizyty u psychiatry. Wyobrażałam sobie, co by się stało, gdyby nagle wybuchła bomba albo wpadliby terroryści. Najfajniejszą częścią mszy było pójście w pokoju.

Nauka przekazywana na lekcjach religii zaczęła mnie porządnie wkurzać w gimnazjum. W liceum powiedziałam, że nie będę więcej chodzić na te b**ury. Parę miesięcy wcześniej podeszłam do bierzmowania, bo może kiedyś się przydać do ślubu kościelnego. W kościele mimo to pojawiałam się co tydzień, ponieważ czułam podobny przymus jak rano, kiedy koniecznie musiałam zjeść płatki. Szampon do włosów musi stać z lewej strony, rano musi być herbata, a w sobotę jest zawsze sprzątanie. Taki był rytuał, bez którego posypałby mi się cały porządek świata.

W 2005 roku agitacja polityczna z ambony osiągnęła tak paskudne rozmiary, że już nawet ten rytuał zaczynał mnie denerwować. No ale jak to tak nie iść w niedzielę do kościoła? Z pomocą przyszła mi choroba, która ciągnęła się dość długo i podczas której musiałam leżeć w łóżku. Nie poszłam więc na mszę raz i drugi, i trzeci... i nic się nie stało. A nawet bardzo fajnie było. Więcej się na mszy nie pojawiłam. No, prawie. Byłam parę razy na ślubach i pogrzebach, ponieważ jestem porządna.

Nie wiem, czy Bóg istnieje. Nie wiem, czy ma formę osobową, bo niby dlaczego miałby mieć? Jakoś nie chce mi się specjalnie wierzyć w to, co opowiada KK. Być może istnieje sobie gdzieś jakaś niepojęta Siła Wyższa, ale pewnie trzyma się z dala od Kościoła. Jeśli przyjmiemy, że Szatan istnieje jako Całe Zło Tego Świata, to w instytucji powołującej się na Boga jest go całkiem sporo. Mam w d*pie taki Kościół. Kiedy pomyślę o nim, to widzę syfiaste bagienko, nie zaś jakieś duchowe sprawy.

Nie mam zamiaru brać ślubu kościelnego ani chrzcić dzieci, jeżeli kiedyś przyszedłby na to czas. Ogólnie jestem zdania, że zorganizowane religie to zło. Może się to zmieni i na starość zostanę moherem, bo określiłabym swoje przekonania jako teizm agnostyczny. Oby jednak tak się nie stało.

Czy wierzę w skaczącego kota? Oczywiście, ponieważ skaczące koty istnieją i wyglądają całkiem ciekawie. (...)

Wiem, że istnieją osoby z ASD, które deklarują się jako religijne. Być może zgadzają się z tym, co opowiadają księża. Być może chodzą do kościoła z tego samego powodu, co ja kiedyś - bo w każdą niedzielę należy pójść do kościoła, takie przecież są zasady. Część może mieć obsesję na punkcie wiary i płoną im mózgi. Nie czytam w myślach, więc najlepiej będzie, jeśli wypowiecie się w komentarzach.


http://kociswiatasd.blox.pl/2014/10/WIERZE-W-SKACZACEGO-KOTA.html


N gru 20, 2015 21:57
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Mojej mentalności wyraźnie bliżej jest do mentalności autorki tekstu z poprzedniego posta niż do mentalności tradycyjnego katolika.

Moja mentalność (nie ja wolitywnie) może uważać tradycjonalizmy religijne za najperfidniejsze zło tego świata, które okalecza ludzi, wiąże na nich straszne ciężary. Przy wizjach piekła spotykanych wśród chrześcijan czy muzułmanów według mojej mentalności horrory i brutalne gry komputerowe bledną... Moja mentalność "staje dębem" wobec dogmatu o piekle, który dla niej jest "zawadą" i "straszliwym absurdem". Myślenie o czymś takim jak kary piekielne może nakłaniać mnie do wściekłego buntu przeciw tradycjonalizmom, a wyznawcy tradycjonalizmów mogą być postrzegani przez moją psychikę jako najgorsi ludzie na świecie, po których nie ma co płakać.

Łatwość wiecznego potępienia poraża moją mentalność bardziej niż sama jego możliwość. Dla mnie spowiedź to WYZWANIE. Mam straszne skłonności do skrupulanctwa. Dobrze, że dali mi tę rentę. Byłem i jestem obecnie kawałem "ułoma", nawet wtedy, jeżeli bym pracował i wspomagał tą pracą rodzinę. Osoba dotknięta takim "idiotyzmem" jak ja ewidentnie nie wygląda na kogoś, kto byłby zdolny do małżeństwa (rodzicielstwo wygląda wręcz absurdalnie przy takim upośledzeniu psychicznym i dopuszczanie do niego wygląda na nieodpowiedzialność).

Doznaję wyraźnego konfliktu wewnętrznego pomiędzy tym, co mówi mi "serce", a tym, co mówi Objawienie.


N gru 20, 2015 22:09
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Chcę żyć godnie, ale mam ewidentną niechęć do zaznawania niewygód fizycznych (w tym będących karami za grzechy, także po śmierci). Nie chcę mieć grzechu, zwłaszcza śmiertelnego. Nie chcę być torturowany, doświadczać dyskomfortu fizycznego. Dla mnie udręką może być kąpiel (z powodu za ciepłej lub za zimnej wody) czy czesanie (z powodu drapania głowy). Od niewygody cielesnej wariuję i staję się jeszcze gorszym inwalidą. Po co siebie okaleczać dyskomfortem fizycznym i być jeszcze mniej użytecznym, niż obecnie?

Nie czuję potrzeby bycia kochanym przez innych. Duchowość rozumiem jakby przez zasady, reguły, nie przez "emocjonalność". Wierzę w to, że jest Jeden Bóg, osobowy (co jest logiczne), przeprowadzałem nawet rozważania teologiczne, z których wynika, że logiczne jest to, aby Najwyższy Byt był Trójcą, a nie tylko Osobą. Istnienie Wcielenia i Dziewicy-Matki też jest dla mnie logiczne. Cielesność, płciowość, płodność wyglądają mi na coś, co nadaje człowiekowi rodzaj obrazu i podobieństwa do Trójcy. W związku z tym do płciowości i seksualności należy podchodzić bardzo odpowiedzialnie. Grzechy nieczyste (nawet tylko myślą) dezorganizują życie człowieka (te wyraźniejsze, jak np. gwałty, zdrady, robią to w ogromnym stopniu). Łatwo rzuciłem nienormalną formę masturbacji ponad 8 lat temu. Sporo rozważam na tematy związane z duchowością i seksualnością (i dochodzę do ciekawych wniosków, np. że z estetycznego punktu widzenia powinno być tak, że zjednoczenie fizyczne małżonków powinno być tylko w celu prokreacji, a samo współżycie płciowe ma być czymś bardzo odpowiedzialnym i zasługuje na szczególny szacunek, a gdyby nie było grzechu pierworodnego, to współżycie płciowe byłoby tylko dla prokreacji i nie towarzyszyłaby mu pożądliwość (nie byłoby wtedy uciążliwych pokus nieczystych, naga kobieta nie wywoływałaby żądzy seksualnej u mężczyzny, który nie miałby natury skażonej grzechem pierworodnym)).


N gru 20, 2015 22:23
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Wydaje mi się, że osoby o bardziej tradycyjnym podejściu do religii raczej uznawałyby osoby takie jak ja za "pospolitych grzeszników" czy co najwyżej skrupulantów, a nie za osoby upośledzone. U mnie jest problem z funkcjonowaniem ogólnym. Rodzina widzi we mnie raczej "normalnego", a nie chorego umysłowo. Mama myśli o tym, abym zrobił prawo jazdy, pewnie chciałaby drugiego kierunku czy doktoratu, babcia nie chce, abym został bezżenny do końca życia. Nawet i najbanalniejsza praca w moim przypadku byłaby wyraźniejszym sukcesem. Biorę lek na natręctwa i myślę, że osłabia on ich objawy, także te związane z religią (niestety, śpi się przez to raczej dość wyraźnie dłużej i o prowadzeniu samochodu nie ma co myśleć, taki lek raczej osłabia koncentrację). Samo wykąpanie się jest też dla mnie sukcesem.

Niektóre obowiązki religijne (nie chodzi tu o te proste, takie jak uczęszczanie na Mszę w dni nakazane czy odmówienie kilku krótkich modlitw dwa razy na dobę, które nie są problematyczne) są dla mnie jak bariera rozwojowa. Nie dość, że mam ewidentne skłonności do skrupulanctwa, to jeszcze miałem bagaż mnóstwa rzeczy, o których przeciętny człowiek musiałby wspomnieć na spowiedzi generalnej. A spowiedź generalna dla skrupulantów jest niewskazana czy szkodliwa nawet... Nie jestem samodzielny życiowo. Chodzi tu o znajdowanie pracy i jej utrzymywanie, kontakty z innymi itp. Praca musi być dla mnie także czymś leczniczym, nie katorgą czy walką o przetrwanie. Do rodzicielstwa mnie nie ciągnie, nie wiem też, czy dzieci nie byłyby upośledzone. Moja kondycja to ukryta, niemała niepełnosprawność. Takie osoby mogą być sporym ciężarem dla społeczeństwa, zwłaszcza wtedy, gdy są nieodpowiednio prowadzone i nie mają zbyt wysokich reguł moralnych.

Nie można nazywać tego tak, jak nazywa się pospolite kondycje psychologiczne takie jak nerwice czy zaburzenia osobowości. To jest upośledzenie, choroba, autyzm. Nie można tego bagatelizować. Skoro ktoś jest niezdolny do rodzicielstwa (w moim przypadku raczej wygląda to na trwałą, dożywotnią niezdolność), to według nauki katolickiej (zwłaszcza tradycyjnej?) nie nadaje się do tego, by mieć żonę. Powstaje wtedy przymusowa bezżenność, nie ma co nawet szukać sobie potencjalnej żony. Tym bardziej nie nadaje się taka osoba na kapłana czy na osobę składającą śluby (takie jak zakonne).


N gru 20, 2015 22:50

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
Mrs_Hadley napisał(a):
Toż to pojechałeś po bandzie. PTSD powstaje, gdy ktoś znajdzie się w sytuacji zagrożenia życia lub wystąpi inna sytuacja traumatyczna np. gwałt, wypadek, katastrofa. W efekcie może wystąpić u takiej osoby szereg symptomów zaburzeń psychicznych, takich jak obsesja czy lęk. Jednakże, nie można porównywać takiej sytuacji do ludzi z atakami religijnych urojeń, ponieważ przyczyna w obu przypadkach jest inna. W PTSD wystąpił czynnik zewnętrzny, który wpłynął na psychikę, a w przypadku ataku religijnego niekoniecznie. W przypadku autora czynnik jest wewnętrzny- jego mózg jest uszkodzony, ma mniej neuronów w ciele migdałowatym i inne zaburzenia funkcjonowania mózgu, które przekładają się na jego funkcjonowanie w rzeczywistości, dlatego jego sytuacja jest nieporównywalna(jego mózg funkcjonuje inaczej).


Zgoda, że pod tym - fundamentalnym - względem jest to sytuacja nieadekwatna, ale zarazem tak, jak częścią pożądanego postępowania w wypadku osób z PTSD czy syndromem jerozolimskim jest "wyjęcie" osoby spod działania czynnika stresującego/powodujacego nadmierną ekscytację, choć psychicznych ran (PTSD) ani osobliwej skłonności do histerii (syndrom) to wyleczy. Czemu zatem miałoby nie być racjonalne wyeliminowanie zbędnego czynnika stresującego w wypadku osoby, która owszem, pozostanie dysfunkcyjna, ale nie będzie dodatkowo dręczyć się (czy raczej: mogłaby spróbować przestać dręczyć się) tymi konkretnymi treściami i zamiast tego skupić się na poprawie funkcjonowania w innych obszarach, np. w pracy?

Poza tym co najważniejsze - co robi tzw. zdrowy człowiek, który tak jak cattus odczuwa wobec wyznawanej (czy wdrukowanej) religii emocjonalny i intelektualny sprzeciw?

Ano, zazwyczaj porzuca ją, uwalniając się przez to od związanego z dysonansem napięcia. Jest to rzecz całkowicie normalna, będąca częścią naturalnego rozwoju milionów osób. Ludzie rezygnują ze "swojej" religii na rzecz innej (bądź poszukiwania innej), ateizmu, bądź agnostycyzmu. Czemu zatem akurat dla cattusa to naturalne zachowanie miałoby być bardziej destruktywne od tkwienia w czymś, co jak wynika z postów, praktycznie nie posiada dla niego żadnych dobrych stron?

Z mojego (prymitywnego?) agnostycznego punktu widzenia dobra religia to taka, która daje człowiekowi poczucie sensu, oparcie i inspirację do rozwoju, a nie coś, co paraliżuje, budzi lęk i odrazę do samego siebie i innych.

@cattus

Mi koleżanka od skaczącego kota wygląda na osobę całkiem rozsądną, ale miej na uwadze, że ja jestem agnostykiem, a nie Twoim współwyznawcą, więc może postrzegam płytko i nie wiadomo mi o jakichś dobrodziejstwach, które katolicyzm Ci daje, a o których nie piszesz.

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


Pn gru 21, 2015 7:34
Zobacz profil
Post Re: Poważne problemy psychiczne a sakramenty, religijność
cattus napisał(a):
Wydaje mi się, że osoby o bardziej tradycyjnym podejściu do religii raczej uznawałyby osoby takie jak ja za "pospolitych grzeszników" czy co najwyżej skrupulantów, a nie za osoby upośledzone. U mnie jest problem z funkcjonowaniem ogólnym. Rodzina widzi we mnie raczej "normalnego", a nie chorego umysłowo. Mama myśli o tym, abym zrobił prawo jazdy, pewnie chciałaby drugiego kierunku czy doktoratu, babcia nie chce, abym został bezżenny do końca życia. Nawet i najbanalniejsza praca w moim przypadku byłaby wyraźniejszym sukcesem. Biorę lek na natręctwa i myślę, że osłabia on ich objawy, także te związane z religią (niestety, śpi się przez to raczej dość wyraźnie dłużej i o prowadzeniu samochodu nie ma co myśleć, taki lek raczej osłabia koncentrację). Samo wykąpanie się jest też dla mnie sukcesem.

Niektóre obowiązki religijne (nie chodzi tu o te proste, takie jak uczęszczanie na Mszę w dni nakazane czy odmówienie kilku krótkich modlitw dwa razy na dobę, które nie są problematyczne) są dla mnie jak bariera rozwojowa. Nie dość, że mam ewidentne skłonności do skrupulanctwa, to jeszcze miałem bagaż mnóstwa rzeczy, o których przeciętny człowiek musiałby wspomnieć na spowiedzi generalnej. A spowiedź generalna dla skrupulantów jest niewskazana czy szkodliwa nawet... Nie jestem samodzielny życiowo. Chodzi tu o znajdowanie pracy i jej utrzymywanie, kontakty z innymi itp. Praca musi być dla mnie także czymś leczniczym, nie katorgą czy walką o przetrwanie. Do rodzicielstwa mnie nie ciągnie, nie wiem też, czy dzieci nie byłyby upośledzone. Moja kondycja to ukryta, niemała niepełnosprawność. Takie osoby mogą być sporym ciężarem dla społeczeństwa, zwłaszcza wtedy, gdy są nieodpowiednio prowadzone i nie mają zbyt wysokich reguł moralnych.

Nie można nazywać tego tak, jak nazywa się pospolite kondycje psychologiczne takie jak nerwice czy zaburzenia osobowości. To jest upośledzenie, choroba, autyzm. Nie można tego bagatelizować. Skoro ktoś jest niezdolny do rodzicielstwa (w moim przypadku raczej wygląda to na trwałą, dożywotnią niezdolność), to według nauki katolickiej (zwłaszcza tradycyjnej?) nie nadaje się do tego, by mieć żonę. Powstaje wtedy przymusowa bezżenność, nie ma co nawet szukać sobie potencjalnej żony. Tym bardziej nie nadaje się taka osoba na kapłana czy na osobę składającą śluby (takie jak zakonne).


Szkoda ze zlikwidowano obowiazkowa sluzbe wojskowa, bo bylo by to dla Ciebie najlepsze lekarstwo.
Szybko zrozumial bys co i jak powinienes robic i znalazl bys swoje miejsce w spoleczenstwie, a wszelkie strachy i problemy ulecialy by jak para z tlokow lokomotywy.
Mialem kiedys dysleksyka jako ucznia do przysposobienia do zawodu i po pol roku "cudownie wyzdrowial". :-)
Obecnie samodzielnie pracuje na wlasny rachunek. :-) Dzieki diagnozie mial dwie lewe rece, a okazalo sie ze obie byly prawe i nic mu nie dolegalo oprocz lenistwa spowodowanego diagnoza wydana przez idiote.


Pn gru 21, 2015 8:15
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 53 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL