Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz kwi 25, 2024 8:13



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 26 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 św. Faustyna u psychiatry 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn maja 10, 2010 23:32
Posty: 25
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Czy św Faustyna miała coś z psychiką? A czy każdy z nas nie ma czegoś z psychiką? Samo funkcjonowanie psychiki jest już fenomenem. A czy jakiś tam naukowiec uzna to za normę czy nie. Tu jest dowolność i może sobie zakładać takie albo inne normy.
A co naukowiec powie na następujący fakt.
Miałem w swoim bujnym życiu czas odstępstwa od wiary św i zadawalem się z demonem (tak myślę po tym wszystkim) co na zewnątrz widziano jako uczestnictwo w różnych medytacjach para-hinduistycznych. Były to spotkania gdzie można było doświadczyć różnych sił oddziałujących właśnie na psychikę (lub tez na ducha). Gdy zerwałem z tym i podjąłem pierwsze kroki do prawdziwego Boga (pełne jednak upadków), po jednym z takich powazniejszych upadków opanował mnie stan ducha tak straszny i rozwlekły w czasie (kilka miesięcy), że zacząłem szukać pomocy u doktorów (sic!). Miałem wrażenie, że ci mnie nie rozumieją i odruchowo (wręcz bezmyślnie) sięgają po "pacaneum" w postaci garści prochów mających (jak mniemałem) wykastrować moją psychikę (a może i ducha). Nie skorzystałem bo nie zaufałem im. Niektórzy nawet sprawiali wrażenie lekko upośledzonych umysłowo.
Jedna z tych doktorów (kobieta) sprawiająca wrażenie oddanej swej pracy, sprawiała wrażenie zrozumienia. Patrzyła w oczy i miałem wrażenie że słyszy co jej opowiadam. Powiedziała mi ona: "to co pan mówi jest straszne i dziwię się, że zachowuje pan przy tym dobry humor". Bo faktycznie "po wierzchu" zachowałem swoją osobowość a uchodziłem za człowieka pogodnego lub wesołego. Jednak w głębi (tam najgłębiej) działy się koszmarne rzeczy: jakby piekło, udręczenie, momentami paniczny strach, jakby demony. Na koniec powiedziała uczciwie: "Nie jestem w stanie panu pomóc" i chyba coś o niemocy medycyny w tej kwestii.
Modliłem się na codzień także o uzdrowienie. Jednak pomoc zdawała się nie nadchodzić.
Pojawiającą się myśl o samobójstwie odrzucałem bo wiedzialem, że to sprawy nie rozwiąże a przypieczętuje na wieczność.
Pewnego dnia dowiedziałem się o siostrze Faustynie (jeszcze nie ogłoszonej świętą) i jej posłannictwie (dostałem od koleżanki do ręki broszurkę). Pomyślałem, że spróbuję bo było tam coś o ostatniej desce ratunku. Wyczytałem w niej, że trzeba odprawić nowennę (9 dni) polegającą na odmawianiu kolejnej modlitwy na każdy z tych dni. Odmówiłem pierwszą i poszedlem spać. O 5 rano miałem wyrazisty symboliczny sen a gdy się pod wrażeniem obudziłem, usłyszałem jakby jego wytłumaczenie, którego sens ogólny był taki, że udręka została mi odjęta.
Kontynuowałem oczywiście pozostałe 8 dni modlitwy i później jeszcze wiele wspaniałych przygód doświadczylem na ścieżce wiary.
Gdy na oczy duszy zapadała mi zasłona ciemności i trzeba było znaleźć jakiś punkt oparcia dla wiary, przywoływałem z pamięci tamto doświadczenie co pozwalało mi wytrwać do momentu gdy ciemności ustępowały.
Czym dla mnie wobec tego są słowa naukowca, który twierdzi że ze św faustyną było coś nie tak?
Są bez znaczenia. Odczuwam coś raczej na kształt współczucia temu człowiekowi.


Wt maja 11, 2010 0:45
Zobacz profil
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Autentyczny naukowiec nie stawia diagnozy kilka lat po śmierci osoby.


Wt maja 11, 2010 10:53

Dołączył(a): So sie 18, 2007 13:38
Posty: 1656
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Medice cura te ipsum,mawiali Rzymianie

_________________
"Mówi głupi w sercu swoim-Nie ma Boga" Psalm 14


Pn maja 17, 2010 14:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 02, 2013 18:59
Posty: 6
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Polecam to:

http://pl.soc.religia.narkive.com/Enflu ... jnowskiego

A w szczególności komentarz Huberta (który kilka komentarzy dalej będąc pod presją innych komentatorów zdecydował się ujawnić swoją tożsamość):

Może lepiej gdybym milczał, bo o zmarłych źle się nie mówi... ale moje
poczucie odpowiedzialności nakazuje mi powiedzieć kilka słów.
Z całym poszanowaniem dla osoby ś.p. pana Jerzego, którą ceniłem.

Otóż tak się składa, że pana Jerzego znałem osobiście, jak i jego żonę,
i dzieci - oczywiście głównie kilkoro dzieci czyli moich mniej więcej
rówieśników. Bywałem u nich niejednokrotnie i niejedno spostrzeżenie
uczyniłem (na własny użytek).
Cytuj:
Post by
O siostrze Faustynie (Helenie Kowalskiej, 1905-1938) wiem tyle, ile
wyczytałem z jej pamiętnika. Niemniej to, czego się dowiedziałem z lektury,
pozwala mi jako psychiatrze stwierdzić, iż autorka "Dzienniczka" była dotknięta
zaburzeniami psychicznymi. Najbardziej ewidentne objawy tych zaburzeń to omamy,

Z całym szacunkiem, ale pan Jerzy zdecydowanie nie powinien i mógł
wyciągać żadnych wiążących wniosków (a takie wyciągnął) na podstawie
tylko lektury wspomnianej lektury. Brakowało mu po prostu bezpośredniego
kontaktu z s. Faustyną. Pan Jerzy wyciągnął wnioski tylko na podstawie
"podręcznikowych" objawów chorób psychicznych, które dostrzegł w
"Dzienniczkach". Jako wieloletni psychiatra powinien z tego zdawać sobie
sprawę. Każdy zdrowo myślący psychiatra i psycholog przyzna mi rację.

Siostra Faustyna była badana psychiatrycznie w czasie swojego życia.
To badanie stwierdzało jej zdrowie psychiczne. Postęp w psychiatrii od
tamtych czasów nastąpił znaczny, ale zdecydowanie tylko w metodach
leczenia, a nie w diagnozie. Co najwyżej w analizie - wyodrębniono pewne
"nowe" jednostki chorobowe, choć do dzisiaj np. schizofrenia jest
chorobą bardzo złożoną i o niejednolitych objawach.
Cytuj:
Post by
Wartość religijna "posłannictwa siostry Faustyny - jak pisze siostra
Siepak - polega na przypomnieniu odwiecznie znanej, ale zapomnianej prawdy
wiary o miłości miłosiernego Boga do człowieka". Chciałbym na tym miejscu

To oczywiście lekka bzdurka. Ta prawda nigdy nie była zapomniana, choć
nie przeczę, że czynnik "lęku przed piekłem" był zapewne nadużywany
(a wcale nie jest pozbawiony sensu i dziś). Ale taki był styl
wychowywania kiedyś i taki niestety pozostał i dzisiaj w wielu domach.
Cytuj:
Post by
Mając do dyspozycji jedynie "Dzienniczek" i skąpe wypowiedzi osób, które
ją znały, psychiatra może jedynie snuć przypuszczenie, na jaką chorobę ta
pobożna zakonnica zapadła. Była to niewątpliwie choroba cykliczna, z fazami

Czyli diagnoza już została postawiona...
Cytuj:
Post by
Jeżeli uznać, że siostra Faustyna była psychicznie chora, to w jaki
sposób można traktować jej przekonania religijne?

No, tu już pan Jerzy jest ostrożniejszy. Jednakże diagnozę swoją
postawił wcześniej.
Cytuj:
Post by
zarówno z gruźlicy, jak i z zaburzeń psychicznych były znikome. Wyobraźmy
sobie, że zastosowanoby u niej dzisiejsze neuro- i tymoleptyki. Prawdopodobnie
pod wpływem takiego leczenia zniknęłyby jej wizje, a zmienny nastrój wahający
się od wzniosłości i błogostanu do przeżywania odrzucenia przez Boga, bezsensu
i udręczenia, uległby stabilizacji. Ale kim wtedy byłaby siostra Faustyna?
Jedną z licznych, nieznanych i niczym nie wyróżniających się zakonnic. Czy
takie "leczenie" miałoby sens?

Czyli diagnoza o chorobie psychicznej postawiona jest ponad wszelką
wątpliwość. Szkoda, że pan Jerzy nie zechciał zapoznać się z opiniami
biegłych psychiatrów, którzy niewątpliwie uczestniczyli w procesie
beatyfikacyjnym. Może byłby ostrożniejszy w swoich sądach.

Nie twierdzę wcale, że siostra Faustyna nie miała jakiś zaburzeń
psychicznych. W zasadzie jakieś tam prawie każdy może mieć. Lecz pan
Jerzy postawił diagnozę: siostra Faustyna była chora psychicznie, przez
co dyskredytuje jej mistyczność. Co więcej! W dzisiejszych czasach, po
aplikowaniu jej stosownych leków, choroba by znikła, a z nią i mistycyzm
siostry Faustyny.
Mam jednak nadzieję, że pan Jerzy spotka się w niebie z siostrą Faustyną
i sobie pewne rzeczy wyjaśni :-)
Cytuj:
Post by
Prof. dr hab. Jerzy Strojnowski jest psychiatrą, emerytowanym pracownikiem

Był, bo zmarł już ładnych parę lat temu.

Pan Jerzy Strojnowski był również psychoterapeutą. Napisał m.in. książkę
"Psychoterapia". Niestety, muszę to tu powiedzieć: na podstawie tego
o co się sam otarłem i na podstawie tego co mi mówili znajomi
uczestniczący w jego zajęciach psychoterapeutycznych - był miernym
psychoterapeutą...
I na koniec coś o religijności pana Jerzego, na ile mogłem ją poznać:
religijność pana Jerzego plasowała się coś pomiędzy byciem krytycznym,
a raczej krytykującym katolikiem (kręgi Unii Demokratycznej czyli
Wolności), byciem katolikiem w stylu pana Turnau'a z Gazety Wyborczej,
a byciem agnostykiem.

Pokój Jego duszy.

PS. Wolałbym to pisać jako anonim, ale chciałem być wiarygodny.

pozdrawiam
Hubert


N paź 06, 2013 20:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17
Posty: 2586
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Kolejny wątek w stylu:rzuciszw kogoś błotem -przynajmniej plama zostanie.


Pn paź 07, 2013 6:57
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 06, 2010 21:42
Posty: 88
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Parę lat temu czytałem "Dzienniczek" i do tej pory "zazdroszczę" siostrze Faustynie stanu uświęcenia ,słowa jakie na mnie wywarły duże wrażenie to(cytuje z pamięci) "jedzenie stało się dla mnie upokorzeniem" .Prawda, że to nie samowite?


Wt paź 08, 2013 19:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sie 28, 2011 11:55
Posty: 2016
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Uwaga dla osób które ograniczyły się do przeczytania tego co autor wątku wkleił.
Zwracam uwagę, że są tam przemieszane fragmenty cytowane i uwagi na temat tych fragmentówe autora.
Nie zwrócenie uwagi na ten fakt sprawia, że cytowany fragment (z tym co dodal autor wątku) zmienia swoją wymowę.

Zacytuję interesujący fragment z artykułu prof. Strojnowskiego
(bez wtrąceń autora wątku)


Jeżeli uznać, że siostra Faustyna była psychicznie chora, to w jaki
sposób można traktować jej przekonania religijne? Odwołam się wpierw do oceny
literatury i sztuk plastycznych. Według Karola Hildebrandta, "dla oceny poezji
pytanie o zaburzenie psychiczne [autora - przyp. JS] ma znaczenie mniejsze,
aniżeli powszechnie się uważa. Skoro w danym dziele daje się rozpoznać potężny,
porządkujący duch, ocena psychiatryczna jest niepotrzebna, natomiast gdy
[literatura - przyp. JS] jest niezrozumiała lub bezwartościowa, wówczas pytanie
o stan psychiczny jej autora nie jest interesujące". Prof. W. Schollgen, teolog
i duszpasterz chorych, który cytuje Hildebrandta, nie w pełni się z nim
zgadza: "Skoro np. obrazy van Gogha zostały namalowane w stanie
nieustającego "furioso", a przy tym w sposób decydujący przyczyniły się do
przezwyciężenia naturalistycznej sztuki panującej w końcu XIX w., to mamy do
czynienia z przypadkiem, w którym momenty psychiatryczne i artystyczne
wzajemnie się krzyżują". Hildebrandt porównuje twórczość osób psychicznie
zaburzonych do "perły", którą mogą formować małże jedynie pod wpływem
cierpienia. Należy przy tym pamiętać, że twórczość większości chorych
psychicznie, którzy piszą lub malują, to zwykła amatorszczyzna.
Analogicznie należałoby odnieść się do osób prowadzących intensywne życie
religijne, dotkniętych zaburzeniami psychicznymi. W szpitalach psychiatrycznych
i na ulicach można spotkać niemało osób, które wiele się modlą, opowiadają o
swoich religijnych doświadczeniach, uczestniczą w nabożeństwach lub sami je
organizują. Tak jak pośród chorych psychicznie trafiają się wielcy artyści, tak
i niektórzy spośród nich w sposób istotny ubogacają życie religijne, wnosząc w
nie nowe treści. Zatem działalności religijnej nie należy oceniać odnosząc ją
do stanu psychicznego danej osoby, ale - jak słusznie postuluje ksiądz J.
Kracik - raczej zbadać, czy "towarzyszące wizji orędzie jest zgodne z katolicką
wiarą i normą życia, więc może posłużyć do uwielbienia Boga". Jak pisze Dom
Pierre Miquel, "erotyzm, masochizm i integryzm to trzy groźby zagubienia się
mistyki". Do tych zagrożeń dodaje on jeszcze "lubowanie się w cudownościach i
szukanie sensacji".
Chrześcijaństwo zawsze w sposób szczególny troszczyło się o chorych, nie
wyłączając zaburzonych psychicznie. Również współczesna psychiatria zabiega o
to, by chorzy psychicznie byli włączeni w swoją lokalną społeczność lub do niej
powracali. Szereg moich pacjentów, którzy mieli poważne zaburzenia psychiczne
lub nadal je ma, zajmuje eksponowane miejsca w nauce, sztuce i życiu
społecznym. Trzeba, aby również przyjęła ich społeczność wierzących. Siostrze
Faustynie należy się godne miejsce w tej społeczności.
Na koniec krótka refleksja lekarza-praktyka. W latach 20. i 30. tego
stulecia, kiedy żyła i działała siostra Faustyna, szanse jej wyleczenia,
zarówno z gruźlicy, jak i z zaburzeń psychicznych były znikome. Wyobraźmy
sobie, że zastosowanoby u niej dzisiejsze neuro- i tymoleptyki. Prawdopodobnie
pod wpływem takiego leczenia zniknęłyby jej wizje, a zmienny nastrój wahający
się od wzniosłości i błogostanu do przeżywania odrzucenia przez Boga, bezsensu
i udręczenia, uległby stabilizacji. Ale kim wtedy byłaby siostra Faustyna?
Jedną z licznych, nieznanych i niczym nie wyróżniających się zakonnic. Czy
takie "leczenie" miałoby sens?





Jak dla mnie to bardzo rozsądne podejście (mam na myslitą część wypowiedzi jaką zacytowałam)
i niczego s. Faustynie nie ujmuje.


Jak dla mnie nie ma to znaczenia czy św. Faustyna byla osobą chorą czy zdrową
z punktu widzenia psychiatrii . Liczy się jej osobista świętość i przesłanie jakie przekazała światu
(nawet jeżeli objawienia Jezusa mialy charakter omamów).

Co do pierwszej części opracowania prof. - to robi on podstwowy błąd
- nie diagnozuje się choroby psychicznej u osób u których objawy, które można by uznać
za wyraz psychopatologii są gleboko wpisane w kontekst kulturowy i religijny,
są zakorzenione w tradycji i nie wychodzą w swoich treściach poza ramy tego kontekstu.

Doświadczenia ś. Faustyny mialy niewątpliwie taki kontekst
a doświadcznia tego typu u niektorych osób nie są w Kosciele czymś nowym



O tej zasadzie prof. Strojnowski zapomniał.

* Dla zilustrowania problemu - jeżeli wśród wyznawców jakiegoś kultu normą jest,
że w czasie obrzędu wpadają w trans i doświadczają uczucia owładnięcia przez duchy przodków
czy demony to nie diagnozuje się u nich choroby psychicznej bo odczucia takie wpisane są
w kontekst kulturowo - religijny i zakorzenione w tradycji.

** proszę mi nie zarzucać, że porównuję św. Faustynę do wyznawców szamanizmu
- chodzi mi tylko i wyłącznie o zilustrowanie zasady jaką stosuje się w diagnostyce
o której prof. Strojnoski najwyraźniej zapomniał

_________________
informuję, że nieużywanie dużych liter przeze mnie nie wynika absolutnie z braku szacunku dla kogokolwiek
ale jest przede wszystkim spowodowane szybkoscią z jaką piszę (oraz czasem pewnymi problemami z klawiaturą),
proszę o wyrozumiałość.


Śr paź 09, 2013 22:32
Zobacz profil
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Żaden omam nie sprokuruje zjawiska szczegółowego opisu zdarzenia, które będzie miało miejsce się za 60 lat.
Św Faustyna opisała przebieg Mszy kanonizacyjnej - Dzienniczek 1044.


Cz paź 10, 2013 8:03
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sie 28, 2011 11:55
Posty: 2016
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Alus napisał(a):
Żaden omam nie sprokuruje zjawiska szczegółowego opisu zdarzenia, które będzie miało miejsce się za 60 lat.
Św Faustyna opisała przebieg Mszy kanonizacyjnej - Dzienniczek 1044.


Nic nie zrozumiałaś z tego co napisalam :(

_________________
informuję, że nieużywanie dużych liter przeze mnie nie wynika absolutnie z braku szacunku dla kogokolwiek
ale jest przede wszystkim spowodowane szybkoscią z jaką piszę (oraz czasem pewnymi problemami z klawiaturą),
proszę o wyrozumiałość.


Cz paź 10, 2013 11:04
Zobacz profil
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
jesienna napisał(a):
Alus napisał(a):
Żaden omam nie sprokuruje zjawiska szczegółowego opisu zdarzenia, które będzie miało miejsce się za 60 lat.
Św Faustyna opisała przebieg Mszy kanonizacyjnej - Dzienniczek 1044.


Nic nie zrozumiałaś z tego co napisalam :(

Zrozumiałam :)
Posłużyłam się jedynie Twoim określeniem "omamy" w odniesieniu do poprzednich wpisów usiłujących deprecjonować objawienia zarzutem o chorobie psychicznej.


Cz paź 10, 2013 11:37

Dołączył(a): Wt lis 15, 2011 12:08
Posty: 12
Post Re: św. Faustyna u psychiatry
Czy św. Faustyna była zdrowa psychicznie czy chora?
Pewien psychiatra - doktor habilitowany uprzejmie mi oznajmił, że "norm brak".
Dlatego SUBIEKTYWNIE twierdzę, że... BYŁA CHORA PSYCHICZNIE.
Obiektywnie - nie da się tego stwierdzić.


So lut 08, 2014 21:07
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 26 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL