Re: Miłość po chrześcijańsku
wloczykij napisał(a):
Niestety Twój obraz 'osoby głęboko wierzącej' jest mocno spłycony i sprowadzony do stereotypowego zaściankowego "polaka-katolika" wierzącego bardziej w księdza niż Boga.
Niekoniecznie. Skoro masz się za głęboko wierzącego i głęboko osadzonego w kosciele, zatem mniemam że np przyjmujesz naukę kościoła w takich kwestiach jak NPR połączony z nakazem
'składania nasienia zawsze w kobiecie podczas aktu małżeńskiego bo inaczej jest to egoistyczne i zamykające się na życie oraz głęboko moralnie nieuporządkowane' == dlugie okresy abstynencji.
Dla strony niewierzącej takie rzeczy mogą być absolutnie nie do przyjęcia i postawione na głowie. Chyba, że jesteś głęboko wierzący tj. ogólnie praktyki religijne są dla Ciebie ważne ale nie jesteś
katolikiem w sensie regulaminowym, wierzysz
'po swojemu'Nie mówiąc o takiej kwestii, że jest wielu niewierzących którzy nie zyczyliby sobie aby w ogole ich dzieci były wychowywane w duchu katolickim.
Dla mnie to jest do przejscia, wywodzę sie z rodziny bardzo katolickiej, ale swoją drogą poszedlem bardzo szybko, dlatego jestem zdania, że dziecko i tak zrobi to co chce niezależnie od danego mu 'religijnego wychowania' dopóki nie ma ono znamion prania mózgu.
Pondato wyznaje pogląd, że jesli będą czuły szczesliwe z wiarą to czemu nie - nie jest to moja droga, być moze ich tak.
Ale są osoby(
vide VI) którym nóż się w kieszeni otwiera na myśl że ich dziecko mogłoby do pewnego wieku chodzić co tydzien obowiązkowo do kościoła z wierzącą stroną tego związku