A Ty łatwo usprawiedliwiasz. Współżył z otwartością na nowe życie? Bez ślubu? Chyba jednak to nie było według KK.

Margaret_ka, iwonaaster7 - aha, czyli to by się nie zdarzyło, gdyby mieli ślub? Ślub sprawia, że aborcja nigdy nie wpadłaby jej do głowy?
Pewnie, że to kontrowersyjne, że "bardzo wierzący" uprawia seks bez ślubu. Ale takie ocenianie i zjadliwe krytykowanie jest nie na miejscu ( Iwonasteer7, do Ciebie te słowa). Właściwie to jest podłe i żałosne. On tu przyszedł po poradę, a nie po ocenę.

val - przeczytaj dokładnie, to katolik.

O ile jestem w stanie zrozumieć stanowisko KK PRZED ślubem to PO wciąż mam trudności.

Ale nie o tym jest ten temat.
Ten temat jest o " Pragnę być z nią do końca naszych dni na ziemi RAZEM ! i wziąść ślub kościelny i żyć jak najbliżej Pana Boga bo to jest jedyna słuszna droga prawdy miłości i dobra !", wiec uprawiamy seks przedmałżeński narażając się w tym sposób na ciążę i dramaty takie jak ten tutaj opisany.


Aditu nie wiem czy by się nie wydarzyło, ale myślę, że do ślubu zdążyli by omówić swoje stanowiska w takich tematach, a nie nagle jest zdziwienie "och, ona jest za aborcją".

Skoro autor wątku decyduje się omawiać swoje (zresztą nie tylko swoje, bo dotyczą one też i jego dziewczyny) osobiste sprawy na forum publicznym, i do tego oczekuje od innych jakiejś reakcji, to jak najbardziej powinien się liczyć również z możliwością krytyki i oceny jego postępowania.

A ja się całkowicie zgadzam z tym, co napisał Roy Batty.

Margaret_ko- ok.
Na wsiach to jak wpadka to szybciutko się załatwia ślub kościelny. I tyle.

Jeśli jego dziewczyna nie chce być katoliczką i dostawał od niej sygnały, to dziwne, że go taka jej postawa zszokowała. Wynika z tego, że jej tak dobrze nie zna jakby chciał. Więc miał wyidealizowany jej obraz, a teraz ten obraz zniszczyła rzeczywistość i to boleśnie.
No i tu ktoś chce porady jak ma przekonać ją, aby nie usuwała. A w perspektywie ślub.

Nie usprawiedliwiam, bo nie jestem sędzią, a zwykłym szarym obywatelem, który nie ma kompetencji rzucać w kogoś kamieniem

Dobra skupmy sie na ratowaniu życia....rzeczywiście nie miejsce teraz na połajanki

Prawda jest taka, że może usunać po kryjomu... fakt, że zakupiła tabletki świadczy o jej niesamowitej determinacji.
Tylko czy autor wątku dalej będzie chciał ją poślubić po takim zdarzeniu?

A mnie przeraża to, że z desperacji i z powodu braku możliwości zrobienia tego legalnie, dziewczyna zażyje jakieś tabletki zakupione przez internet od kompletnie obcej i anonimowej osoby. To jest bardzo niebezpieczne! Po pierwsze nie wiadomo co to są za tabletki, a nawet jeśli rzeczywiście będą to leki wywołujące poronienie, to tym bardziej powinno być to robione pod okiem lekarza. Mam nadzieję, że nie skończy się to dla niej źle

I to jest to co mnie bardzo boli w dzisiejszym świecie... nie nazywanie rzeczy po imieniu... Leki? Leki wywołujące poronienie?...

Leki... leki na coś czym jest życie. Lekarstwo na chorobę, którą jest żyjący człowiek...

Nadeszły czasy w których truciznę na ludzi nazywa się lekarstwem... Nie wiem czy to dlatego, że w ten sposób jest łatwiej zabić czy też nie, ale po prostu mnie to osłabia...

To jest właśnie ten przypadek w którym szambo nazywa się perfumerią...

Jak najbardziej nazywam rzeczy po imieniu. Jest to poprawne i obowiązujące nazewnictwo, bez względu na zajmowane stanowisko w kwestii aborcji.

Leki wywołujące śmierć... ładne czasy nastały.

- Kochanie boli mnie brzuch... co mi dałaś
- A nie martw się, dałam ci lekarstwo

Hitler Cyklon B też podajże nazywał lekarstwem dla ludzkości.

Swoją drogą możesz mi podać jakieś medyczne źródła które nazywają takie środki "lekarstwami"? Bo osobiście nie chce mi się wierzyć aby środowisko naukowe nazywało to lekiem zamiast "środkiem".

Tak właśnie określają to wszyscy lekarze, których znam (a znam ich niemało, gdyż środowisko lekarskie, zwłaszcza ginekologów-położników, jest mi bliskie). Natomiast w żadne wyszukiwanie w necie takich czy siakich danych (chociaż oczywiście znalazłabym, bo w sieci znaleźć można wszystko, i to wszystko przedstawione na różne sposoby, w zależności od intencji umieszczających osób), bawić się nie będę. Nie jestem pod tym względem dzieckiem netu, i zwykłam korzystać przede wszystkim z innych źródeł, które uznaję za bardziej wiarygodne i rzetelne. Czyli w tym przypadku opieram się na opinii znanych mi, kompetentnych lekarzy specjalistów w tej dziedzinie. Ale tego nie mam jak przytoczyć, bo rozmów nie nagrywałam. Oczywiście określenia "środek" również – zamiennie - oni używają.
A przy okazji, choćby i legalny Postinor Duo (jeśli ktoś uważa, że ciąża zaczyna się już w momencie zapłodnienia, to jest to środek wczesnoporonny) jest do kupienia w aptece na receptę jako lek.


A co do pierwszej części Twojej wypowiedzi, to powstrzymam się od odpowiedzi. To byłby kolejny już wątek, w którym dyskusja zostałaby sprowadzona do tego, czym jest aborcja i w którym momencie zaczyna się życie i człowiek. Ja już się na te tematy na tym forum wypowiadałam, i nie chce mi się po raz kolejny wałkować tego samego. Zwłaszcza że do niczego taka wymiana zdań nie doprowadzi, bo z tego co widzę mamy skrajnie odmienne opinie, i na pewno każde z nas pozostanie przy swojej.

"Lek" to pojęcie potoczne na "produkt leczniczy". A produkty lecznicze o tak silnym działaniu są sprzedawane w aptece, a nie przez internet Czymkolwiek jest substancja, którą chce zażyć ta dziewczyna, na pewno nie jest lekiem, ani w znaczeniu potocznym, ani w znaczeniu stricte farmaceutycznym. Co innego, gdyby kupiła tą substancję w aptece. Wtedy byłby to "produkt leczniczy", ale raczej nie "lek". W opisanej sytuacji mamy do czynienia z jakimś świństwem niewiadomego pochodzenia, które na pewno komuś zaszkodzi, a najpewniej zaszkodzi i matce i dziecku.


Jeżeli lekarz nazywa "lekiem" środek o rzekomym działaniu poronnym, sprzedawany bez recepty przez internet, to trzymaj się dziewczyno od takich lekarzy jak najdalej!

Dany specyfik jest produktem leczniczym, lekiem bądź medykamentem ze względu na swój skład i/lub właściwości. Nie staje się nim w zależności od tego, czy można go dostać w aptece. Niektóre leki są nielegalne w jednym kraju (i nie kupisz ich w aptece), a w innych są już legalne i do kupienia. A to wciąż ten sam środek.
Są też leki (np. dla zwierząt - nie wiem bo nie interesowałam się tym nigdy, czy jest też tak w przypadku ludzi), których nie kupisz w aptece, a tylko w gabinecie u lekarza. I to też wciąż jest lek.
Są też takie leki (dostępne bez recepty), które możesz kupić w supermarkecie. I to również jest lek.
A jeśli ten sam środek kupisz przez internet, to także nie stanie się on niczym innym.

Inną zupełnie kwestią jest to, czy powinno się pewne specyfiki kupować i zażywać na własną rękę (moim zdaniem nie, i świadczy to o bezdennej głupocie danej osoby).
A jeszcze inną sprawą jest to, że kupując przez internet, czy z niesprawdzonego źródła, możesz wcale nie dostać leku, czy środka leczniczego, tylko jakieś świństwo lub truciznę.

Ps. Lekarze, o których pisałam, używają określenia "lek" mając na myśli specyfiki o konkretnym składzie i właściwościach, a nie w odniesieniu do jakiejkolwiek tabletki sprzedawanej przez net (czy gdziekolwiek indziej sprzedawanej). Ci lekarze nie uważają również, że – nawet jeśli dany specyfik okaże się faktycznie tym, czym miał być – powinno się go nabywać taką drogą, czy tym bardziej zażywać.

Nie, mówisz o substancji czynnej. Produkt leczniczy to gotowy produkt, zarejestrowany (już mniejsza z tym gdzie, w dowolnym państwie jak wolisz), w związku z czym sprzedawany legalnie. Niezarejestrowana to może być jakaś substancja, ale na pewno nie lek.

W supermarkecie możesz kupić leki OTC, albo suplementy diety. Ale ŻADEN lek OTC ani suplement NIE MOŻE mieć właściwości poronnych, bo zwyczajnie nie byłby dopuszczony do obrotu na zasadach OTC czy suplementów.

Coś, sprzedawane nielegalnie przez internet z całą pewnością nie jest produktem leczniczym, nie jest lekiem. Nawet jeżeli miałoby to skład taki jak jakiś lek dostępny na rynku legalnie.