Autor |
Wiadomość |
mr_fuchs
Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12 Posty: 322
|
Re: Co dalej mam robić
Liza napisał(a): Wrzucę trochę dziegciu, bo rozwód to niestety walka, często bezwzględna. 5.Przy uznaniu nieważności małżeństwa musiałabyć chyba udowodnić, że podstępnie zmusił Cię do zawarcia związku małżeńskiego, bo potrzebował kobiety do pracy. Czy informacja o samobójstwie pierwszej żony zmieniłaby Twoją decyzję? Jak to udowodnisz? Nie wierzysz chyba, że ktoś z jego rodziny wystąpi w Twojej obronie.
Uderzyło mnie to zdanie apropo innego wątku o unieważnianiu małżeństw i świętej decyzji sądu biskupiego.. Z jednej strony niby ślub na zawsze, z drugiej strony prawie-że sądowe przepychanki, szukanie kruczków aby uzyskać rozw.. a nie przepraszam nieważność małżeństwa. A gdyby kruczek się nie znalazł, to co? Nieomylna decyzja już jest inna... Ta racjonalizacja, obchodzenie przez kościól swoich własnych przepisów jest dla mnie jedną z bardziej odpychających od niego rzeczy. (Nie w sensie, że istnieje unieważnienie, ale że powinien kościół uderzyć się w pierś i rzec : błądziliśmy! rozwód jest możliwy i W PEWNYCH PRZYPADKACH prawidłowy i uzasadniony....) A potem ludzie mają jeszcze bardziej rozdartą psychikę bo nie chcą sprzeniewierzyć się świętym przepisom.. gorzki wpis ale musiałem.
|
Wt maja 08, 2012 18:09 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Co dalej mam robić
mr_fuchs widać, że nei masz zielonego pojęcia na jakiej podstawie stwierdza się nieważność....
|
Wt maja 08, 2012 18:35 |
|
|
Szarotka
Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 4:54 Posty: 707
|
Re: Co dalej mam robić
A co z małżeństwami zawartymi nieważnie, ale których nieważności nikt nie docieka? Czyli jeśliby się tym zająć, to spokojnie można by uzyskać stwierdzenie nieważności, ale nikt się tym nie zajął. Czy takie małżeństwa są ważne czy nie są? Jeśli KK uzna w którymś momencie, że małżeństwo nie istniało, to co z czasem, w którym jeszcze tego stwierdzenia nie wypowiedział. Istnieje coś tylko dlatego, że nie powiedziano głośno, że go nie ma? Pogubiłam się.
|
Wt maja 08, 2012 18:49 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Co dalej mam robić
mr_fuchs napisał(a): Uderzyło mnie to zdanie apropo innego wątku o unieważnianiu małżeństw i świętej decyzji sądu biskupiego.. Z jednej strony niby ślub na zawsze, z drugiej strony prawie-że sądowe przepychanki, szukanie kruczków aby uzyskać rozw.. a nie przepraszam nieważność małżeństwa. A gdyby kruczek się nie znalazł, to co? Nieomylna decyzja już jest inna... Ta racjonalizacja, obchodzenie przez kościól swoich własnych przepisów jest dla mnie jedną z bardziej odpychających od niego rzeczy. (Nie w sensie, że istnieje unieważnienie, ale że powinien kościół uderzyć się w pierś i rzec : błądziliśmy! rozwód jest możliwy i W PEWNYCH PRZYPADKACH prawidłowy i uzasadniony....) A potem ludzie mają jeszcze bardziej rozdartą psychikę bo nie chcą sprzeniewierzyć się świętym przepisom.. gorzki wpis ale musiałem. Mr_fuchs, całkowicie się z tym zgadzam. Mam dokładnie taki sam odbiór. A już najbardziej zniesmaczają mnie wypowiedzi osób, które "w dobrej wierze" doradzają innym zastanowienie się czy może są powody do takiego rzekomego "unieważnienia", w sytuacji, gdy z takiego związku są dzieci No bo potem jaki niby ma być status takiego dziecka w oczach katolików i Kościoła? Z nieprawego łoża? Bękart?
|
Wt maja 08, 2012 18:59 |
|
|
Aditu
Dołączył(a): Pn lut 20, 2012 22:55 Posty: 414
|
Re: Co dalej mam robić
Ja też mam taki odbiór. Rozwód jest oczywiście be, ale jak tylko pojawiają się problemy, to od razu "A może zastanów się, czy można stwierdzić nieważność"? Dla mnie to dokładnie to samo, tylko oczywiście zgodnie z Kościołem...w dodatku w wielu przypadkach z pewnością nadużywane. I wtedy naprawdę rozwód jest uczciwszy...Nie twierdzę, że bardzo często stwierdzenie nieważności nie jest zasadne - ale powinny istnieć obie możliwości, i rozwód i nieważność. Byłoby mniej kręcenia.
|
Wt maja 08, 2012 19:28 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Co dalej mam robić
Aditu napisał(a): Ja też mam taki odbiór. Rozwód jest oczywiście be, ale jak tylko pojawiają się problemy, to od razu "A może zastanów się, czy można stwierdzić nieważność"? Dla mnie to dokładnie to samo, tylko oczywiście zgodnie z Kościołem...w dodatku w wielu przypadkach z pewnością nadużywane. I wtedy naprawdę rozwód jest uczciwszy...Nie twierdzę, że bardzo często stwierdzenie nieważności nie jest zasadne - ale powinny istnieć obie możliwości, i rozwód i nieważność. Byłoby mniej kręcenia. Dokładnie. Jeśli tylko Kościół coś uzna, to już jest cacy. Nawet jeśli moralnie jest to naganne (choćby ta sytuacja z dzieckiem). Dla mnie to są w ogóle jakieś absurdy. Rozwód jest zły, życie na kocią łapę czy seks przed ślubem jest złe, bycie z rozwodnikiem też złe... ale tam gdzie będzie kościelne unieważnienie, mamy przykładnego katolika czy katoliczkę Szkoda że jeszcze wtórnego dziewictwa/prawictwa w takich sytuacjach nie orzekają. Wtedy już w ogóle byłoby czysto i bez skazy. A tak... No właśnie - a tak co?
|
Wt maja 08, 2012 19:38 |
|
|
Aditu
Dołączył(a): Pn lut 20, 2012 22:55 Posty: 414
|
Re: Co dalej mam robić
Hmmmmm...dobre pytanie
|
Wt maja 08, 2012 19:50 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Co dalej mam robić
Nikt nikomu nie broni rozwodzić się bez stwierdzenia nieważności
|
Śr maja 09, 2012 7:07 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Co dalej mam robić
-Vi- napisał(a): Rozwód jest zły, życie na kocią łapę czy seks przed ślubem jest złe, bycie z rozwodnikiem też złe... ale tam gdzie będzie kościelne unieważnienie, mamy przykładnego katolika czy katoliczkę Szkoda że jeszcze wtórnego dziewictwa/prawictwa w takich sytuacjach nie orzekają. Wtedy już w ogóle byłoby czysto i bez skazy. A tak... No właśnie - a tak co? Zupełnie nie rozumiesz o co chodzi. Są przeszkody kanoniczne, które powodują, że związek jest zawierany nieważnie. To jednak wymaga orzecznictwa przez sądy biskupie. Jeśli ktoś składa fałszywe zeznania podczas rozpatrywania tych spraw pozostaje w ważnie zawartym związku z papierami nieważności. Zaciąga dług wobec Boga. Osobiście nie chciałabym być w skórze tej osoby w chwili śmierci. Osoby ułatwiające potwierdzenie nieprawdy są współwinne. Przysięga obowiązuje wobec Boga...
|
Śr maja 09, 2012 7:51 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Co dalej mam robić
Liza napisał(a): Zupełnie nie rozumiesz o co chodzi. Są przeszkody kanoniczne, które powodują, że związek jest zawierany nieważnie. To jednak wymaga orzecznictwa przez sądy biskupie. Jeśli ktoś składa fałszywe zeznania podczas rozpatrywania tych spraw pozostaje w ważnie zawartym związku z papierami nieważności. Zaciąga dług wobec Boga. Osobiście nie chciałabym być w skórze tej osoby w chwili śmierci. Osoby ułatwiające potwierdzenie nieprawdy są współwinne. Przysięga obowiązuje wobec Boga... Powiem tak: doskonale się orientuję o co w tym ma - według Kościoła - chodzić. Mam nawet taki przypadek w rodzinie, gdzie postanowili "unieważniać" małżeństwo, a jedna z bliskich mi osób była poproszona na świadka. To było całkiem niedawno, więc jestem w miarę na bieżąco. A inną sprawą jest to, że rzeczywiście nie rozumiem. Bo absurdów generalnie nie rozumiem
|
Śr maja 09, 2012 8:02 |
|
|
jesienna
Dołączył(a): N sie 28, 2011 11:55 Posty: 2016
|
Re: Co dalej mam robić
-Vi- napisał(a): mr_fuchs napisał(a): Uderzyło mnie to zdanie apropo innego wątku o unieważnianiu małżeństw i świętej decyzji sądu biskupiego.. Z jednej strony niby ślub na zawsze, z drugiej strony prawie-że sądowe przepychanki, szukanie kruczków aby uzyskać rozw.. a nie przepraszam nieważność małżeństwa. A gdyby kruczek się nie znalazł, to co? Nieomylna decyzja już jest inna... Ta racjonalizacja, obchodzenie przez kościól swoich własnych przepisów jest dla mnie jedną z bardziej odpychających od niego rzeczy. (Nie w sensie, że istnieje unieważnienie, ale że powinien kościół uderzyć się w pierś i rzec : błądziliśmy! rozwód jest możliwy i W PEWNYCH PRZYPADKACH prawidłowy i uzasadniony....) A potem ludzie mają jeszcze bardziej rozdartą psychikę bo nie chcą sprzeniewierzyć się świętym przepisom.. gorzki wpis ale musiałem. Mr_fuchs, całkowicie się z tym zgadzam. Mam dokładnie taki sam odbiór. A już najbardziej zniesmaczają mnie wypowiedzi osób, które "w dobrej wierze" doradzają innym zastanowienie się czy może są powody do takiego rzekomego "unieważnienia", w sytuacji, gdy z takiego związku są dzieci No bo potem jaki niby ma być status takiego dziecka w oczach katolików i Kościoła? Z nieprawego łoża? Bękart? To jest dosyć pokrętna konstrukcja prawna (bywają też takie w prawie świeckim nie tylko kanonicznym, stwierdza się nieważność małżeństwa na podstawie drugiego) małżeństwo pozostaje ważne dopóki nie zostaje orzeczona nieważność (np. gdyby przed orzeczeniem nieważności małżonek związał się z kimś innym popełnia grzech - zdradza współmałżonka) orzeczenie nieważności niejako działa wstecz to znaczy dopiero od momentu orzeczenia w świetle prawa kanoniocznego małżeństwo staje się nieważne ale ta nieważność obowiązuje w tył tzn. małżeństwo staje się nieważne od samego początku dzieci poczęte w małżeństwie w okresie kiedy nie było stwierdzenia nieważności są dziećmu ślubnymi bo orzeczenie nieważności swoim działaniem wtecz obejmuje tylko małzonków a nie dzieci nie dopatruj się w tym braku logiki konstrukcje prawne wcale nie muszą takie być i często nie są nie bronię tej konstrukcji prawnej (dla mnie całe prawo kanoniczne tak jak ono funkcjonuje jest trudne do przyjęcia) wyjasniam jak jest dla zilustrowania "nielogicznych konstrukcji prawnych" starasz się o spadek - nieruchomość (dla uproszczenia sprawy - jedynym) dopóki sąd nie orzeknie, że jesteś spadkobiercą, dana rzecz nie należy do Ciebie jest traktowana jak nie Twoja wg aktu na notarialnego nie jest Twoją własnością nie figururujesz w księgach wieczystych jako własciciel a gdybyś usiłował ją sprzedać popełniasz przestępstwo po orzeczeniu sądu, że jesteś spadkobiercą i nieruchomość Ci się należy jako spadek zaczyna w swietle prawa do Ciebie należeć ale nie stajesz się przecież spadkobiercą w momencie orzeczenie sądu sąd tylko orzekł, ze nim jesteś to orzeczenie działa niejako w tył - sąd orzeka, że na mocy pokrewieństwa byłaś spadkobiercą od samego początku byłaś spadkobiercą od początku ale w świetle prawa stałaś się nim w momencie stwierdzenia tego przez sąd tak samo jest z małżeństwem w prawie kanonicznym rozumiesz analogię?
_________________ informuję, że nieużywanie dużych liter przeze mnie nie wynika absolutnie z braku szacunku dla kogokolwiek ale jest przede wszystkim spowodowane szybkoscią z jaką piszę (oraz czasem pewnymi problemami z klawiaturą), proszę o wyrozumiałość.
|
Śr maja 09, 2012 8:45 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Co dalej mam robić
jesienna napisał(a): To jest dosyć pokrętna konstrukcja prawna (bywają też takie w prawie świeckim nie tylko kanonicznym, stwierdza się nieważność małżeństwa na podstawie drugiego)
małżeństwo pozostaje ważne dopóki nie zostaje orzeczona nieważność (np. gdyby przed orzeczeniem nieważności małżonek związał się z kimś innym popełnia grzech - zdradza współmałżonka)
orzeczenie nieważności niejako działa wstecz
to znaczy dopiero od momentu orzeczenia w świetle prawa kanoniocznego małżeństwo staje się nieważne
ale ta nieważność obowiązuje w tył tzn. małżeństwo staje się nieważne od samego początku
dzieci poczęte w małżeństwie w okresie kiedy nie było stwierdzenia nieważności są dziećmu ślubnymi bo orzeczenie nieważności swoim działaniem wtecz obejmuje tylko małzonków a nie dzieci
nie dopatruj się w tym braku logiki konstrukcje prawne wcale nie muszą takie być i często nie są
nie bronię tej konstrukcji prawnej (dla mnie całe prawo kanoniczne tak jak ono funkcjonuje jest trudne do przyjęcia)
wyjasniam jak jest
dla zilustrowania "nielogicznych konstrukcji prawnych" starasz się o spadek - nieruchomość (dla uproszczenia sprawy - jedynym)
dopóki sąd nie orzeknie, że jesteś spadkobiercą, dana rzecz nie należy do Ciebie jest traktowana jak nie Twoja wg aktu na notarialnego nie jest Twoją własnością nie figururujesz w księgach wieczystych jako własciciel a gdybyś usiłował ją sprzedać popełniasz przestępstwo
po orzeczeniu sądu, że jesteś spadkobiercą i nieruchomość Ci się należy jako spadek zaczyna w swietle prawa do Ciebie należeć
ale nie stajesz się przecież spadkobiercą w momencie orzeczenie sądu sąd tylko orzekł, ze nim jesteś to orzeczenie działa niejako w tył - sąd orzeka, że na mocy pokrewieństwa byłaś spadkobiercą od samego początku
byłaś spadkobiercą od początku ale w świetle prawa stałaś się nim w momencie stwierdzenia tego przez sąd
tak samo jest z małżeństwem w prawie kanonicznym rozumiesz analogię? Ja doceniam że próbujesz mi to wszystko wyjaśnić. Naprawdę Rzecz w tym, że ja znam te wszystkie uzasadnienia i całkiem nieźle się orientuję jak tłumaczy to Kościół. Tylko że to nie zmienia absolutnie faktu, że brak w tym jakiejkolwiek logiki i konsekwencji. O braku ludzkiej dojrzałości i odpowiedzialności w odniesieniu do tych, którzy to robią, nawet nie wspomnę. Argumenty zawsze można znaleźć na wszystko, jak się chce. Prawo odpowiednio nagiąć do swoich potrzeb. I to właśnie robi Kościół. Nic innego. Tylko to wcale nie znaczy, że to jest słuszne, ani że powinno się to akceptować. To wciąż są oszustwa i absurdy, tyle że robione zgodnie z literą prawa (tu kanonicznego, wymyślonego konkretnie w tym celu). Jakkolwiek Kościół sobie tego nie uargumentuje, nie da się uznać dziecka za pochodzące z małżeństwa, którego nie było. To małżeństwo nie istniało! A to że jeden pan z drugim powiedzieli, że jest inaczej (tzn. że jest to możliwe), to nie znaczy że ja z pokorą pochylę głowę i powiem "acha" i "to logiczne" To samo z seksem. Ta kobieta, skoro nie uprawiała seksu w małżeństwie ( którego przecież nie było), jest zwykłą grzesznicą. Zbrukana, dla ludzi o katolickich poglądach. A i sama kwestia przysięgi małżeńskiej. Nie ślubujesz i nie przysięgasz wypełnić tego wszystkiego jeśli określony warunek będzie spełniony, tylko po prostu. W tej przysiędze nie ma słów "jeśli" ani "chyba że". Odejście od tego jest niczym innym jak łamaniem tej przysięgi składanej przed Waszym Bogiem. I żadne paragrafy i przepisy pozwalające obejść prawo, nie zmienią tego, że te słowa padły i że przysięga była złożona. Sytuacja ze spadkiem jest trochę inna, moim zdaniem. Bo tutaj uzyskujesz poświadczenie dziedziczenia (przynajmniej ja tak mam wpisane w dokumentach po Rodzicach). Czyli uzyskuje się dokument potwierdzający, że jest się tego właścicielem. To oczywiste, że bez dokumentów potwierdzających własność, nie można nic sprzedać i nic z tym zrobić. No i dzięki temu nie ma tu sytuacji, że jako jeszcze nie-właściciel zrobisz z tym majątkiem coś, co będzie miało potem ważność i konsekwencje (przyrównanie do dziecka), a następnie okaże się że majątek jednak nie był Twój (zostałaś wydziedziczona lub pojawili się inni spadkobiercy), a tamte działania będą jednak ważne w świetle prawa. Czyli właśnie nie dokonasz ważnej w świetle prawa transakcji sprzedaży nieruchomości, której – okaże się – nie miałaś prawa sprzedać. Tymczasem tu jest ponoć(!) dziecko ślubne (ważne w świetle prawa kanonicznego), z małżeństwa, którego nie było. Nieporównywalne sytuacje. (Pewnie to zamotałam strasznie, ale mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi )
|
Śr maja 09, 2012 10:47 |
|
|
mr_fuchs
Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12 Posty: 322
|
Re: Co dalej mam robić
Liza napisał(a): -Vi- napisał(a): Rozwód jest zły, życie na kocią łapę czy seks przed ślubem jest złe, bycie z rozwodnikiem też złe... ale tam gdzie będzie kościelne unieważnienie, mamy przykładnego katolika czy katoliczkę Szkoda że jeszcze wtórnego dziewictwa/prawictwa w takich sytuacjach nie orzekają. Wtedy już w ogóle byłoby czysto i bez skazy. A tak... No właśnie - a tak co? Zupełnie nie rozumiesz o co chodzi. Są przeszkody kanoniczne, które powodują, że związek jest zawierany nieważnie. To jednak wymaga orzecznictwa przez sądy biskupie. Jeśli ktoś składa fałszywe zeznania podczas rozpatrywania tych spraw pozostaje w ważnie zawartym związku z papierami nieważności. Zaciąga dług wobec Boga. Osobiście nie chciałabym być w skórze tej osoby w chwili śmierci. Osoby ułatwiające potwierdzenie nieprawdy są współwinne. Przysięga obowiązuje wobec Boga... To o czym mówisz to przypadek w drugą stronę - kłamstwo przed sądem. Ja natomiast pisałem o sytuacji gdy przytoczony przez Ciebie 'kruczek' choć prawdziwy, nie znalazł się w 'dokumentacji postępowania sądu'. Co z tego wynika? 1. sąd biskupii nie ma wiedzy - więc podejmuje decyzję odmowną 2. gdyby jednak miał prawdziwą wiedzę orzekłby pomyślnie - czyli stwierdził prawdę - fakt 'małżeństwa nigdy nie było' I co z tego wynika? Że taka osoba męczy się z przysięgą dotyczącą małżeństwa, którego wg. tak naprawdę nigdy nie było! (bo taka jest prawda przed bogiem wynikająca z punktu 2.?) I ma złamane życie. Dla mnie to jest także nielogiczne, absurdalne i po prostu moralnie ZŁE.
|
Śr maja 09, 2012 12:14 |
|
|
jesienna
Dołączył(a): N sie 28, 2011 11:55 Posty: 2016
|
Re: Co dalej mam robić
@ -Vi-
każde prawo ma to do siebie, że można obchodzić i naginać w rózny sposób by orzeczenia były zgodne z jego literą ale z jego duchem już nie koniecznie
od tego żadne sądy świeckie ani biskupie się nie uchronią tak działo się i będzie się działo nadal, na to nie ma mocnych
mnie oburza co innego że ułomne ze swojej natury prawo i omylny w sposób naturalny sąd
może decydować o dużo poważniejszej sprawie niż sam status prawny małżeństwa w Kosciele
a mianowicie wyroki sądów kościelnych
(które jak każdy sądy mogą się mylić, opierać na fałszywych dowodach, ulegać naciskom, mieć stronniczych czy niekompetentnych sędziów)
decydują o tym czy ktoś żyje w grzechu czy nie czy może dostać rozgrzeszenie czy nie czy może przyjąć komunię św. to dużo poważniejsze konsekwencje niż sam aspekt prawny to dotyka już relacji człowieka z Bogiem
ja tego nie rozumiem i nie mogę się z tym pogodzić
_________________ informuję, że nieużywanie dużych liter przeze mnie nie wynika absolutnie z braku szacunku dla kogokolwiek ale jest przede wszystkim spowodowane szybkoscią z jaką piszę (oraz czasem pewnymi problemami z klawiaturą), proszę o wyrozumiałość.
|
Śr maja 09, 2012 13:41 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Co dalej mam robić
jesienna napisał(a): mnie oburza co innego że ułomne ze swojej natury prawo i omylny w sposób naturalny sąd
może decydować o dużo poważniejszej sprawie(...)
Ale na to też już sama sobie odpowiedziałaś: "od tego żadne sądy świeckie ani biskupie się nie uchronią tak działo się i będzie się działo nadal, na to nie ma mocnych" Wierzę natomiast, że trudno Ci się z tym pogodzić. Ty jesteś katoliczką, więc takie rzeczy mają dla Ciebie znaczenie. Ja patrzę na to z zupełnie innego punktu widzenia, i zupełnie co innego mnie w tym kłuje. Z jednym natomiast, widzę, w pełni się zgadzamy - obie, choć z różnych powodów, tego nie rozumiemy
|
Śr maja 09, 2012 14:46 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|