Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn kwi 29, 2024 17:56



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 Małzenstwo a wirus Hiv 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt maja 09, 2008 12:02
Posty: 99
Post Małzenstwo a wirus Hiv
Mam pytanie. Jaki ma stosunek Kościól do małzenstwa w przypadku gdy jeden z partnerów jest nosicielem wirusa HIV a drugi jest zdrowy??


Śr maja 13, 2009 14:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
a moze sobie poczytaj tutaj:
http://www.sciaga.pl/tekst/21806-22-kosciol_wobec_aids
http://www.forum.diecezja.tarnow.pl/pri ... 9ae46a8643
http://www.forum.katolicki.net/printvie ... 532c630e76

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


Śr maja 13, 2009 15:26
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pt maja 09, 2008 12:02
Posty: 99
Post Dyskryminacja
Wszystko przeczytałam i nie ma odpowiedzi na moje pytanie. Ksiądz,któremu zadałm to samo pytanie po prostu mnie ,, spławił" i twierdził,ze chce sobie zmarnować zycie i ze jestem nienormalna.A prawda jest taka ze to tez jest człowiek i ma prawdo być szczęśliwy ze mną.


Cz cze 04, 2009 12:58
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 09, 2008 12:02
Posty: 99
Post Dyskryminacja
Wszystko przeczytałam i nie ma odpowiedzi na moje pytanie. Ksiądz,któremu zadałm to samo pytanie po prostu mnie ,, spławił" i twierdził,ze chce sobie zmarnować zycie i ze jestem nienormalna.A prawda jest taka ze to tez jest człowiek i ma prawdo być szczęśliwy ze mną.


Cz cze 04, 2009 12:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post 
Neonko to jest bardzo duży dylemat i dotyczy nie tylko zarażonych wirusem HIV ale też nosicieli innych wirusów np HCV- których jest jeszcze więcej. Jedynie w przypadku wirusa wzw B kłopotu nie ma bo współmałżonek może się zaszczepić.
Tak naprawdę jeśli chodzi o życie w jednym domu przy zachowywaniu normalnej higieny i unikaniu kontaktu z krwią można żyć normalnie i się nie zarazić, ryzyko zarażenia się w takim kontekście jest małe.
Ale wiemy oczywiście że chodzi o współzycie i tu nawet gdyby używać prezerwatyw pozostaje cały czas wcale nie małe ryzyko zarażenia. A póki co AIDS jest chorobą nieuleczalną i śmiertelną. Więc decydując się na seks z osobą zakażoną HIV bierzemy na siebie ryzyko świadomego zachorowania na śmiertelną chorobę. Co już chyba kłóci się z wynikająca z V przykazania troską o własne zdrowie lub życie...Kolejną sprawą jest ewentualne poczęcie dziecka- dziecko matki HIV pozytywnej może miec wrodzone zakażenie HIV. :-(
Bardzo trudne sa te sparwy...

_________________
Ania


Cz cze 04, 2009 14:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 02, 2009 15:35
Posty: 17
Post Re: Małzenstwo a wirus Hiv
neonka20 napisał(a):
Jaki ma stosunek Kościól do małzenstwa w przypadku gdy jeden z partnerów jest nosicielem wirusa HIV a drugi jest zdrowy??
a co tutaj ma Kościół do stanowienia? Jeśli pytasz, czy może takiego małżeństwa zakazać i nazwać grzechem to nie może. Przecież: po pierwsze - miłość. Więc jak sobie wyobrażasz "kocham Cie ale nie wyjde za Ciebie bo masz HIV i wiara mi zabrania" ... chore... Tak naprawde musisz sama się zastanowić czy masz tyle miłości i siły, odwagi, żeby wyjść za taką osobę. Bo prawda, narazasz siebie, ale robisz to dla drugiej osoby, z miłości - to nie grzech przeciwko V przykazaniu.


Cz cze 04, 2009 22:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Znalazłem w internecie (na jakimś forum) coś takiego:
(oczywiście nie ręczę za to)
Cytuj:
ks. Piotr - 2008-11-04, 14:20
Znalazłem podręcznik ks. dr Adama Kokoszki "Moralność życia małżeńskiego" cz.III, Wydawnictwo Biblos, seria Academica - a więc drogie Teolożki będziecie pewnie z niego w ciągu studiów korzystać. Jest tam mowa co Kościół mówi na powyższe tematy. Książka jest ogólnodostępna - więc Kościół o tym jednak naucza. Oczywiście - pewnie nie mówi się o tym w kazaniach niedzielnych ale przecież zdecydowana większość ludzi w Polsce prawdopodobnie nigdy nie miała i nie będzie miała z chorymi na AIDS kontaktu. Dlatego pewnie przeważa w nauczaniu zwykłym np. katechezie wezwanie do zachowania czystości oraz przypomninienie, że przkazanie miłości bliźniego dotryczy wszystkich ludzi - także osoby chore, których trzeba szanować i w miarę możliwości im pomagać...

Co można wyczytać w podręczniku i czego uczy się studentów teologii:

1. Jeżeli narzeczony/a wie, że jest na coś powaznie chory powinien o tym fakcie poinformować narzeczonego/ą. W przeciwnym wypadku mogłaby istnieć podstawa do starania się przez oszukanego współmałżonka o stwierdzenie przez Kościół niewazności danego związku.

2. Czy osoba zarażona wirusem HIV, po poinformowaniu narzeczonego/ej i za jego zgodą może zawrzeć katolickie małżeństwo?

Podręcznik stwierdza, że "w świetle zasad etycznych mozna takie mażeństwo jedynie odradzić". Rozumiem to w ten sposób, że trzeba wezwać do powaznego zastanowienia się jakie skutki mogłoby przynieść dla obojga zawarcie tego małżeństwa (moze nie zawsze zdaja sobie oni z tego sprawę do końca). Natomiast nie ma tu mowy o zakazie zawarcia takiego małżeństwa (odradzanie to nie zakaz). Oczywiście - w razie zawarcia małżeństwa dojdą dodatkowe zasady moralne, których małżonkowie winni przestrzegać...

3. "Małżonkowie winni w intymnym pożyciu, kierować się prawdziwą miłością i sprawiedliwością, mając na uwadze wzajemne dobro, a nie tylko chęć zaspokojenia własnych pragnień. Dlatego też współmałżonek zakażony wirusem HIV nie może oczekiwać od drugiej strony zgody na podjęcie aktów małżeńskich. Strona zdrowa ma prawo do odmówienia współżycia. Co więcej, wręcz nie do przyjęcia jest również taka sytuacja, w której strona zakażona uprzedza współmałżonka o niebezpieczeństwie infekcji, a strona zdrowa mimo wszystko podejmuje współżycie. Porządek moralny nie tylko nakazuje powstrzymać się od działań sprzecznych z wymogami cnoty czystości, ale rónież zabrania działania na szkodę drugiej osoby w tak ważnej sferze, nawet za jej przyzwoleniem"...

"Trzeba tu jednak przypomnieć, że wspólne przebywanie ze sobą przy obustronnym zachowaniu ostrożności, zasad higieny i oczywiście rezygnacji ze wspóżycia małżeńskiego - praktycznie nie stanowi zagrożenia."

Myślę, że wypowiedź ta jest zrozumiała, choć zapewne zachowanie jej w życiu nie jest łatwe.

Oczywiście - jeżeli chodzi o to, że powinnismy szanować osoby chore (nie tylko zresztą na AIDS) czy, że personel medyczny powinien udzielać im fachowej pomcy to jest to jasne. W dyskusji padło nazwisko ks. Arkadiusza Nowaka, który w Polsce zaangażował się mocniej w duszpasterstwo osób chorych na AIDS i organizowanie dla nich pomocy... Taką działąlność Kościół wiec też podejmuje...

Nie wiem czy odpowiedziałem na wszystkie wątpliwości ale na razie niech wystarczy tyle...
http://www.forum.diecezja.tarnow.pl/vie ... =9589#9589

Co ja osobiście sądzę?
1) świadome ryzykowanie zakażeniem siebie (niech nikt nie mówi: robię to dla drugiej osoby)
2) druga osoba świadomie naraża Cię na poważne ryzyko zdrowotne (albo nawet utratę życia)
3) ryzyko zakażenia osoby trzeciej (może nawet więcej niż jednej) - dziecka w razie poczęcia
4) możliwe poważne trudności małżeńskie:
-jak osiągnąć pełnię zjednoczenia i satysfakcję z aktu małżeńskiego, w którym ma się ciągle świadomość, że w każdej chwili można się zarazić śmiertelną chorobą lub począć dziecko, które będzie chore na śmiertelną chorobę, a i tak nie bedzie się tego świadomym?
-ciągła niepewność czy nie jest się zarażonym...
z drugiej strony:
-ciągła świadomość, że być może właśnie w tym momencie zarażam moją ukochaną śmiertelną chorobą, że może właśnie poczęło się dziecko, które może być zarażone?
-ciągła niepewność czy nie zaraziło się ukochanej osoby...
-nie wspominając o wątpliwościach moralnych, które mogą przyjść

Ja odradzam.

_________________
Piotr Milewski


Cz cze 04, 2009 23:37
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 02, 2009 15:35
Posty: 17
Post 
Cytuj:
Co więcej, wręcz nie do przyjęcia jest również taka sytuacja, w której strona zakażona uprzedza współmałżonka o niebezpieczeństwie infekcji, a strona zdrowa mimo wszystko podejmuje współżycie. Porządek moralny nie tylko nakazuje powstrzymać się od działań sprzecznych z wymogami cnoty czystości, ale rónież zabrania działania na szkodę drugiej osoby w tak ważnej sferze, nawet za jej przyzwoleniem.


właśnie co to znaczy: "wręcz nie do przyjęcia" ? czyli co? to jest "grzech" "niemal grzech" czy "wręcz grzech"?

ja nie mam pojęcia skąd oni wiedzą co w takich szczególnych sytuacjach nakazuje porządek moralny.

odradzanie kobiecie takiego małżeństwa znaczy skazywanie ludzi zarażonych wirusem na kolejne męki, poczucie, że są gorsi i należy od nich uciekać jak od trędowatych. A skoro już o trędowatych to (posłuże się porónaniem, które Kościół tak przecież uwielbia): jeśli kochałabyś trędowatego to za niego nie mogłabyś też wyjść? samo przebywanie obok niego Cię naraza. jest mnóstwo chorób, którymi zakazić się można bez seksu. Prosty człowiek wysunie prosty wniosek: dyskryminacja chorych. Samo to, że trzeba najpierw dyskutować czy można kochać chorego jest dla niego poniżające.

jest jeszcze jedna rzecz, która do mnie nie dociera: małżeństwo jest z miłości (której się nie wybiera; P) po to, żeby były dzieci (wg Kościoła). "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się". Dawniej chyba mieli lepiej bo nie wiedzieli kto na co jest chory to nie mieli dylematu. Proponowane pożycie bez seksu to jak brat i siostra, nie mąż i żona. Z tego dzieci nie będzie. Więc po cóż w ogóle ślub?

A ta niezgoda/zgoda na współżycie od osoby zdrowej? No cóż, jak to bywa, jeden powie: "egoistka, boi się o siebie", a jak się zgadza, mimo, że zna ryzyko: "nie dba o siebie, "niepotrzebnie" się naraża, łamie V przykazanie i jeszcze hedinistka o własną przyjemność jej chodzi.

A może właśnie potrzebnie?


Pt cze 05, 2009 22:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
annaelle napisał(a):
odradzanie kobiecie takiego małżeństwa znaczy skazywanie ludzi zarażonych wirusem na kolejne męki, poczucie, że są gorsi i należy od nich uciekać jak od trędowatych.

Nieprawda. Nikt czegoś takiego nie powiedział.

annaelle napisał(a):
Samo to, że trzeba najpierw dyskutować czy można kochać chorego jest dla niego poniżające.


Nikt na ten temat nie dyskutuje, więc nie wiem skąd się to zdanie wzięło. Każego należy kochać. Ale nie każy jest zdolny do małżeństwa - z całym szacunkiem i miłością do trędowatych, ale myślę, że oni nie są (tak wiem, brzmi brutalnie).

annaelle napisał(a):
jest jeszcze jedna rzecz, która do mnie nie dociera: małżeństwo jest z miłości (której się nie wybiera; P)


Wybiera się. Zakochania można nie wybrać, ale swoje czyny sie wybiera. Miłość jest postawą, ciągłą decyzją, a nie tylko emocjami. Jeżeli jesteś z kimś i jesteś w nim zakochana/y, a widzisz, że nie ma szans na szczęśliwe małżeństwo (lub: nie ma szans na życie zgodnie z wolą Boga w tym małżeństwie), to nie decydujesz sie na to małżeństwo.


annaelle napisał(a):
po to, żeby były dzieci (wg Kościoła).


To nie jest pełne. Tak dla uściślenia:
KKK 2363 Przez zjednoczenie małżonków urzeczywistnia się podwójny cel małżeństwa: dobro samych małżonków i przekazywanie życia. Nie można rozdzielać tych dwóch znaczeń, czyli wartości małżeństwa, bez naruszenia życia duchowego małżonków i narażenia dobra małżeństwa oraz przyszłości rodziny.


annaelle napisał(a):
"Bądźcie płodni i rozmnażajcie się". Dawniej chyba mieli lepiej bo nie wiedzieli kto na co jest chory to nie mieli dylematu. Proponowane pożycie bez seksu to jak brat i siostra, nie mąż i żona. Z tego dzieci nie będzie. Więc po cóż w ogóle ślub?


Właśnie to pytanie powinno się zadać.

_________________
Piotr Milewski


So cze 06, 2009 12:23
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 02, 2009 15:35
Posty: 17
Post 
jumik napisał(a):
annaelle napisał(a):
odradzanie kobiecie takiego małżeństwa znaczy skazywanie ludzi zarażonych wirusem na kolejne męki, poczucie, że są gorsi i należy od nich uciekać jak od trędowatych.
Nieprawda. Nikt czegoś takiego nie powiedział.
Bo nie trzeba takich rzeczy mówić wprost. Ale jak Ty byś się czuł, gdybyś był chory a Twojej kochającej dziewczynie ktoś delikatnie mówiąc odradzał małżeństwo z Tobą? (pochyliłbyś głowe, grzecznie zgodził się z księdzem, zostawił dziewczyne i poczekał aż jej przejdzie i zakocha się w kimś innym, bo jeśli ją naprawdę kochasz to musisz jej umożliwić "prawdziwe szczęście" z kimś zdrowym. Ale jakbyś TY sie czuł? Jak ktoś gorszy, ktoś z którym nie warto sobie marnować życia).

Ja raczej z podziwem patrzyłabym na osobę zdrową, która chce się zdecydować na takie małżeństwo, a nie straszyła ją grzechem, mówiła co jest "nie do przyjęcia", bo prawda jest taka, że i tak niewiele jest tak odważnych ludzi. Sama nie podejrzewam siebie o to, że potrafiłabym się zdobyć na takie coś.

jumik napisał(a):
annaelle napisał(a):
Samo to, że trzeba najpierw dyskutować czy można kochać chorego jest dla niego poniżające.
Nikt na ten temat nie dyskutuje, więc nie wiem skąd się to zdanie wzięło. Każego należy kochać. Ale nie każy jest zdolny do małżeństwa - z całym szacunkiem i miłością do trędowatych, ale myślę, że oni nie są (tak wiem, brzmi brutalnie).
Z trędowatymi może rzeczywiście trochę przesadziłam, ale jest mnóstwo innych chorób od których "należy uciekać". I co, te choroby dyskwalifikują? A jeśli w rodzinie jest choroba dziedziczna, i pół rodziny na nią choruje to czy Kościół zabrania takiej parze mieć dzieci?
I może źle się wyraziłam, chodziło mi o miłość małżeńską, a nie siostrzaną, rodzicielską. Jak się jest dzieckiem to taka wystarcza, ale później każdy pragnie i potrzebuje tej pierwszej. Jest tak, bo tak zostaliśmy zaprogramowani i stworzeni przez samego Boga.

Nam, zdrowym łatwo gadać i zabraniać.

jumik napisał(a):
annaelle napisał(a):
jest jeszcze jedna rzecz, która do mnie nie dociera: małżeństwo jest z miłości (której się nie wybiera; P)
Wybiera się. Zakochania można nie wybrać, ale swoje czyny sie wybiera. Miłość jest postawą, ciągłą decyzją, a nie tylko emocjami. Jeżeli jesteś z kimś i jesteś w nim zakochana/y, a widzisz, że nie ma szans na szczęśliwe małżeństwo (lub: nie ma szans na życie zgodnie z wolą Boga w tym małżeństwie), to nie decydujesz sie na to małżeństwo.
Tutaj są szanse na szczęśliwe małżeństwo, nie wiem kiedy Bóg takiego czegoś zabronił.

jumik napisał(a):
KKK 2363 Przez zjednoczenie małżonków urzeczywistnia się podwójny cel małżeństwa: dobro samych małżonków i przekazywanie życia. Nie można rozdzielać tych dwóch znaczeń, czyli wartości małżeństwa, bez naruszenia życia duchowego małżonków i narażenia dobra małżeństwa oraz przyszłości rodziny.

Czyli kochający się ludzie nie mogą się pobrać i nie mieć dzieci?
A jeśliby chcieli adoptować? Takie dziecko też narażąją, bo w domu musi być ekstremalnie czysto i higienicznie, żeby się od tatusia nie zarazić.
A to zjednoczenie małżonków jak wyżej jest napisane jest także dla dobra samych małżonków. Bo to normalne, współżycie w małżeńtwie zbliża, jest potrzebne kobiecie i mężczyźnie, to właśnie sprawia, że małżeństwo różni się od relacji brat-siostra.
Jeśli prezerwatywa w jakiś sposób (choć niepełny) chroni przed zakażeniem, dlaczego jej nie używać?
To byłoby tak jak stosowanie antykoncepcji dla leczenia chorób, a nie wyeliminowania możliwości poczęcia dziecka.


Może poplątałam ale staram się jakoś zrozumieć rozumowanie twórców KKK.


So cze 06, 2009 14:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
annaelle napisał(a):
jumik napisał(a):
annaelle napisał(a):
odradzanie kobiecie takiego małżeństwa znaczy skazywanie ludzi zarażonych wirusem na kolejne męki, poczucie, że są gorsi i należy od nich uciekać jak od trędowatych.
Nieprawda. Nikt czegoś takiego nie powiedział.
Bo nie trzeba takich rzeczy mówić wprost. Ale jak Ty byś się czuł, gdybyś był chory a Twojej kochającej dziewczynie ktoś delikatnie mówiąc odradzał małżeństwo z Tobą? (pochyliłbyś głowe, grzecznie zgodził się z księdzem, zostawił dziewczyne i poczekał aż jej przejdzie i zakocha się w kimś innym, bo jeśli ją naprawdę kochasz to musisz jej umożliwić "prawdziwe szczęście" z kimś zdrowym. Ale jakbyś TY sie czuł? Jak ktoś gorszy, ktoś z którym nie warto sobie marnować życia).


Niezdolność (lub coś bliskie temu) do małżeństwa wywołuje takie emocje i są one naturalne. Jednak nikt nie mówi o uciekaniu od takich ludzi.

annaelle napisał(a):
Ja raczej z podziwem patrzyłabym na osobę zdrową, która chce się zdecydować na takie małżeństwo, a nie straszyła ją grzechem, mówiła co jest "nie do przyjęcia", bo prawda jest taka, że i tak niewiele jest tak odważnych ludzi. Sama nie podejrzewam siebie o to, że potrafiłabym się zdobyć na takie coś.


Z podziwem? Na osobę ryzykującą swoje i cudze życie dla swojego i drugiej osoby szczęścia? Ja bym nie patrzył z podziwem na osobę, która dla swojego szczęścia ryzykuje zarażenie śmiertelną chorobą swojej ukochanej i dziecka. Nie patrzyłbym też tak na osobę, która dla bycia razem ryzykuje swoje życie i ew. poczętego dziecka. To nie wygląda mi na heroizm ani poświęcenie - miłość nie poświęca (ryzyka utraty) życia swojej ukochanej i ew. dziecka.

Ja bym patrzył z podziwem na osobę, która wybiera nie być w małżeństwie, żeby nie ryzykować życia drugiej osoby (i ew. dziecka).

annaelle napisał(a):
Nam, zdrowym łatwo gadać i zabraniać.


I w drugą stronę: nam zdrowym łatwo tak gadać i mówić, że to jest ok, że zróbcie to, że patrzyłoby się nawet z podziwem.

annaelle napisał(a):
jumik napisał(a):
annaelle napisał(a):
jest jeszcze jedna rzecz, która do mnie nie dociera: małżeństwo jest z miłości (której się nie wybiera; P)
Wybiera się. Zakochania można nie wybrać, ale swoje czyny sie wybiera. Miłość jest postawą, ciągłą decyzją, a nie tylko emocjami. Jeżeli jesteś z kimś i jesteś w nim zakochana/y, a widzisz, że nie ma szans na szczęśliwe małżeństwo (lub: nie ma szans na życie zgodnie z wolą Boga w tym małżeństwie), to nie decydujesz sie na to małżeństwo.
Tutaj są szanse na szczęśliwe małżeństwo, nie wiem kiedy Bóg takiego czegoś zabronił.


Czego? Ryzykowania życia swojej ukochanej mimo, że można nie ryzykować?

annaelle napisał(a):
jumik napisał(a):
KKK 2363 Przez zjednoczenie małżonków urzeczywistnia się podwójny cel małżeństwa: dobro samych małżonków i przekazywanie życia. Nie można rozdzielać tych dwóch znaczeń, czyli wartości małżeństwa, bez naruszenia życia duchowego małżonków i narażenia dobra małżeństwa oraz przyszłości rodziny.

Czyli kochający się ludzie nie mogą się pobrać i nie mieć dzieci?
A jeśliby chcieli adoptować?


Chyba był gdzieś na tym forum taki temat.

Proponuję zawiesić dyskusję do czasu odezwania się przez neonka20, bo przecież o jej problemie dyskutujemy.

_________________
Piotr Milewski


So cze 06, 2009 16:19
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post 
musimy tu rozgraniczyć dwie sprawy- miłośc niekoniecznie zawsze musi wiązać się z seksem. Przeciez są sytuacje kiedy seks jest przeciwskazany.
Dlatego uważam że bardzo szlachetne jest jesli ktoś nie opuszcza kochanej osoby z powodu choroby- nawet zakaźnej- i jak najbardziej można go podziwiac- ale równie szlachetne byłoby gdyby zrezygnował z seksu żeby chronić zdrowie i zycie kogoś kogo kocha.

_________________
Ania


N cze 07, 2009 21:15
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
musimy tu rozgraniczyć dwie sprawy- miłośc niekoniecznie zawsze musi wiązać się z seksem. Przeciez są sytuacje kiedy seks jest przeciwskazany.
Dlatego uważam że bardzo szlachetne jest jesli ktoś nie opuszcza kochanej osoby z powodu choroby- nawet zakaźnej- i jak najbardziej można go podziwiac- ale równie szlachetne byłoby gdyby zrezygnował z seksu żeby chronić zdrowie i zycie kogoś kogo kocha.


Dokładnie- przykazanie mówi: Kochaj bliźniego swego jak siebie samego- to znaczy, że ze wszystkimi mamy wskakiwać do łóżka ?

Pan Pulikowski powiedział mądrze, że każda kobieta ma obowiązek wybrać dla swoich dzieci możliwie najlepszego ojca- bo tak naprawdę to dzieci ponoszą największe i w dodatku niezawinione konsekwencje wyboru współmałżonka...

Kobieta wybiera, że na przykład wyjdzie za alkoholika by " pomóc"- co jest tez często samooszukiwaniem się, bo by pomagać nie trzeba uprawiać seksu...

Dzieci już wyboru nie mają...


So cze 13, 2009 14:37

Dołączył(a): Pt maja 09, 2008 12:02
Posty: 99
Post 
Jestem zdumiona waszymi odpowiedziami na mój problem? Ja osobiście uwazam, ze mój wybór nie jest poświęceniem tylko okazaniem miłosci drugiej osobie i postanowiłam kochac mojego chłopaka mimo tego że jest nosicielem. Nie rozumiem tylk tego,dlaczego niektórzy ludzie traktują osoby bedace nosicielami wirusa hiv jakby było to coś złego i okropnego, przeciez nie jest trędowata bo tak chciała... A co do poczęcia dziecka to przy odpowiedniej terapii kobiety bedacej nosicielką sa rokowania nawet do 100% że ciecko może urodzić sie zupełnie zdrowe. Niedawno poubikowała artykuł minister zdrowia Kopacz.


http://www.rynekzdrowia.pl/Choroby-zaka ... 03,22.html


Pn cze 15, 2009 12:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post 
ja tez slyszalam o szansach na zdrowe dziecko u pary, gdzie jest problem wirusa hiv. niestety, takich samych szans niestety nie ma zdrowa osoba wspolzyjaca z chora.
neonka, nikt nie twierdzi ze osoba chora na hiv jest skazana na odrzucenie, brak milosci i wogole ze jest kims kogo nalezy sie wystrzegac. niestety fakty sa takie ze malzenstwo z taka osoba niesie za soba wiele trudnosci ktore trzeba wziac pod uwage. wiekszosc argumentow napisano juz wyzej. pomysl takze o dziecku ktore urodziloby sie z waszego zwiazku. przyjdzie moment kiedy straci jedno lub obydwoje rodzicow, byc moze bardzo wczesnie. a jesli nawet nie, to wiesz chyba o tym ze wirus bardzo atakuje odpornosc. byle jakie przeziebienie moze ciagnac sie miesiacami lub przerodzic sie w cos o wiele powazniejszego. jesli obydwoje bedziecie chorzy- co w przypadku wspolzycia jest nieuniknione- bedziecie zdani na pomoc innych. masz gwarancje ze taka pomoc sie znajdzie zawze gdy bedziecie tego potrzebowac? a gdy nie bedzie nikogo do pomocy a bedziecie mieli dodatkowo do opieki male dziecko? moze uznasz ze za bardzo kombinuje i wymyslam ale milosc to nie tylko emocje ale przede wszystkim decyzja- decyzja na cale zycie, decyzja brzemienna w skutki.
mlodym ludziom tak czesto sie wydaje ze milosc wystarczy do tego by byc szczesliwym w malzenstwie.ale by bylo prawdziwe szczescie, nalezy dorzucic do tego jeszcze spora doze zdrowego rozsadku. nalezy jeszcze przed slubem poznac sie mozliwie jak najlepiej, omowic wiele egzystencjalnych spraw, ustalic wspolne stanowisko w wielu sprawach ktore beda nas razem dotyczyc. problem choroby twojego chlopaka nie jest bez znaczenia. jesli powaznie myslicie o malzenstwie, zastanowcie sie czy jestescie naprawde gotowi i czy jestescie wogole w stanie podzwignac ciezar tego co was czeka.
nie pisze tego wszystkiego po to aby Ci zasugerowac rozstanie z chlopakiem, jedynie pokazac ze wspolna przyszlosc moze byc o wiele trudniejsza niz Ci sie to teraz wydaje. kiedy minie czas fascynacji bliskoscia fizyczna, ktora teraz Cie nie przeraza bo uwazasz ze jest normalna konsekwencja milosci malzenskiej jak u kazdej zwyczajnej pary, to przyjdzie czas kiedy troche ochloniesz i zaczniesz widziec tez minusy tej sytuacji. i byc moze poczujesz zwyczajny strach o swoje zycie i zycie waszego dziecka- jesli sie pocznie. przyjdzie czas na refleksje nad sprawami ktore teraz uwazasz za oczywiste.
jezeli naprawde chcecie spedzic razem zycie (o ile nie jest za wczesnie na takie plany, to przeciez twoj chlopak nie narzeczony) to choroba nie musi byc powodem zmiany tych planow jednak najrozsadniejsze bedzie pozostanie w celibacie bedac malzenstwem


Pn cze 15, 2009 19:36
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL