Re: Małżeństwo a kan. 1084
Inka_1 napisał(a):
Cytuj:
Nie może być mowy o żadnym egoiźmie osoby niezdolnej do współzycia
wobec drugiej strony - obraźliwe wręcz dla niej
byłoby założenie, że nie wie co robi i na co się decyzduje,
Gdy tego nie ukrywa to tak, już o tym pisałam.
Cytuj:
dojrzewanie do pełniejszej miłości
tylko co to znaczy do pełniejszej miłości? że taka miłość jest bez seksu? ja rozumiem że trzeba sie umiec powstrzymać, w małżeństwie też ktoś może nagle stać sie niezdolny do współżycia, ale nie róbmy też z seksu czegoś gorszego bo on też może być czyms pieknym. Może nie o to ci chodziło ale odniosłam takie subiektywne wrażenie, że miłość bez seksu jest czymś doskonalszym.Ale może sie pomyliłam.
A gdy nagle ktoś stanie sie oziębły to uważam że powinien się troszke postarać aby coś z tym zrobic. Bo to nie jest do końca w porządku powiedzieć :dla mnie seks może nie istnieć a ty jak mnie kochasz to powinieneś/powinnaś to znieść.
Cytuj:
Nie róbmy z mężczyzn osób dla ktorych
zapanowanie nad popędem przekracza ich możliwości.
Nie chodziło mi o popęd a o to że mężczyzna inaczej przeżywa orgazm, a inaczej kobieta.
Cytuj:
Zna sam siebie - więc jeżeli wybiera życie z osobą niezdolną do współżycia
jJest takie powiedzenie: tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono.
Inaczej jest przed małżeństwem gdy zachowuje się czystość przedmałżeńską(no chyba że ktos nie zachowuje) a inaczej jest codziennie zasypiac koło tej osoby i radzić sobie z tym ze nie będzie współżycia w ogóle. Oczywiście w małżeństwie też może sie tak stać ale to sa wypadki losowe, a tutaj decydujesz z góry. Nie mówię ze KK tu ma 100% racji że na pewno nie powinni sie pobierać i że takie małżeństwo nie przetrwa ale na pewno będzie miało trudniej. Jestem w stanie choć troche zrozumiec te przepisy KK.
nie zrozumiałaś moich intencji - nie pisałam o konkretnym przypadku
(braku seksu w małżeństwie)
i nie ten nazywałam dojrzalszą miłością, pisałam ogólnie
- że zawsze mi się zdawalo, że wzrasanie chrześcijanina
wiąże się z takimi rzeczami
(od umniejszania roli seksu jestem bardzo, bardzo daleko....
i uważam, że malżeństwo bez seksu jest o coś uboższe)
a tu okazuje się, że ważniejsze jest posłuszeństwo
jakimś zapisom w prawie kanonicznym, których
związku z dobrem człowieka trudno się dopatrzeć
(poza "uświęcaniem się" poprzez posłuszeństwo Kościołowi)
przypominam, że piszemy o sytuacji związanej
z trwałą niezdolnością do odbycia stosunku (zobacz na początek wątku)
a nie ozięblością (temu mozna w większym lub mniejszym stopniu zaradzić,
jeżeli to jest problemem w małżeństwie)
malżeństwo bez seksu będzie miało trudniej?
pewnie tak - ale czy Kościól jest od uniemozliwiania ludziom
podejmowania trudnych wyzwań jeżeli robią to dobrowolnie
w imię miłości?
ten przepis ma na celu
uchrononienie ludzi przed trudnościami???