Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 6:46



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25  Następna strona
 Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46
Posty: 2030
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Fuchs napisał(a):
Ewentualnie możesz sama pojechać na obiad...

We własną rocznicę ślubu dziewczyna ma sama jechać na obiad do swoich rodziców :shock:

_________________
Jestem panteistką.
"Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."
(Carl Sagan)


So maja 14, 2011 21:01
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
We własną rocznicę ślubu dziewczyna ma sama jechać na obiad do swoich rodziców :shock:


No nie do końca o to mi chodziło :D
Ta rocznica jest jakoś w sobotę, niedzielę albo poniedziałek, więc nie musi koniecznie jechać w dzień rocznicy, ale później.


So maja 14, 2011 21:16
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25
Posty: 581
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Boisz się, że rodzicom będzie przykro, z różnych tam powodów - ja to rozumiem, ale oni chyba trochę za mocno chcą wtrącać się w Wasze życie. Myślę, że powinnaś postępować z nimi uprzejmie i z szacunkiem, ale stanowczo.

Może i tak im będzie przykro (mimo Twojej delikatności), ale to chyba nieuniknione. Chcesz postąpić właściwie, uszanować wszystkich - to piękne. A czego Ty chcesz? Masz ochotę iść do nich na ten obiad, czy nie?

Ja bym spokojnie zapytała o zdanie męża, zapytała nawet, czy nie ma ochoty iść na tę mszę (z zastrzeżeniem, że tylko pytasz, a nie namawiasz), skoro to wyjątkowa okazja. Jeśli miałby ochotę (w co wątpię, ale kto wie...), to niech on zdecyduje, czy zapytacie o to samo jego rodziców.

Chyba podstawowa zasada, którą powinnaś się kierować to taka, że ustalacie wszystko wspólnie, po czym informujesz o Waszych ustaleniach swoich rodziców. A jeśli zaczną "fikać", oburzać się, obrażać itp. ucinasz rozmowę, np. pytając czy chcą Wam w Waszą rocznicę ślubu zrobić przyjemność czy niedźwiedzią przysługę.
Oni się muszą nauczyć, ze ich córeczka żyje już własnym życiem...


So maja 14, 2011 21:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Porozmawiałam z K. Zapytał jak sobie wyobrażam jego rodziców i brata na mszy w intencji i powiedziałam szczerze że właśnie, sobie nie wyobrażam.

Cytuj:
Ale przecież "Msza w intencji" zupełnie nie implikuje obowiązku pójścia na nią


Wg mojej rodziny - implikuje. Przecież za taką mszę trzeba zapłacić i byłoby nieuprzejme nie pójść. Tak to bynajmniej w moim domu fiunkcjonowało wiele lat. W zeszłym roku dawaliśmy z okazji 85 urodzin Babci i babcia przyszła, oczywiście.
Nie chcę żeby się moja rodzina poczuła tak że my nie doceniamy tego pomysłu, czy coś takiego.

Cytuj:
Zaraz zaraz... czy rocznicy ślubu nie powinni zaplanować mąż i zona w sposób DLA NICH miły i przyjemny?


Z tym że samą rocznicę spędzamy tylko we dwoje, obiad jest innego dnia (chociaż zaarz obok).

Cytuj:
Chyba jednak dla niego jego niewiara jest w pewnym sensie "religią", a przynajmniej sferą tak ważną, jak dla Ciebie wiara. Naprawdę, niedobrze, że przed ślubem nie rozmawialiście dokładnie o sprawie praktyk religijnych itd., bo ROZMOWA jest podstawą do zaistnienia jakichkolwiek trwalszych relacji.


Nie rozmawialiśmy, bo nie było żadnego powodu ku temu. Nie byliśmy rodziną i nie było tematu wspólnych świąt czy chodzenia razem do kościoła. Nie mieliśmy wspólnych rodzinnych wydarzeń tego typu. Ja chodziłam a on nie. Dla niego to wszystko też było mocno neutralne. Zbuntował się dopiero po ślubie.

Cytuj:
Myślę, że Twój mąż nie spodziewał się jednego - że to nie jego kochasz najbardziej na świecie!


chyba tak i wydaje mi się że ma o to jednak żal - czasem coś przebąkuje, że najpierw kościółek, a potem dopiero on...

Cytuj:
Może jest zazdrosny o Boga, który - jak dobrze widzi - jest dla Ciebie ważniejszy? Zrozum - skoro Twój mąż jest niewierzący, potraktuje Boga jako konkurenta w walce o Toją miłość, w walce, którą już teraz widzi, że przegra!


No ale co ja mam zrobić - wybierać między Bogiem a nim? Czy wieść takie podwójne życie, w którym rodzina to jedno a wiara to drugie? Dla mnie to było zawsze bardzo mocno powiązane. Religijność była częśćiom mojej rodziny, Bóg był jak jej członek. Nikt się nidgy z tego nie wyłamywał. Teraz mam zupełnie inną rodzinę i muszę balansować między tym, czego jestem nauczona a tym, czego oczkeuje mąż. Zaczyna mnie to już bardzo męczyć. Już sama nie wiem, co robić żeby wszyscy byli zadowoleni i żebym nie czuła się winna!

Cytuj:
Będąc katoliczką, mówię z pełnym przekonaniem: nie zmuszaj go do praktyk religijnych na siłę!


No ale czy pójście na mszę w intencji naszego małżeństwa jest zmuszaniem na siłę?
Oczywiście K zapytał, w JAKIEJ intencji jest ta msza: bo jak w intencji tego żebyśmy byli "dobrym katolickim małużeństwem" jak to ujął to on nie pójdzie że niby znowu to jest wymierzone wniego.
Aż mu powiedziałam, żeby przestał wszendzie węszyć spisek na jego osobę bo to się już męczące robi!
Z drugiej strony pewnie moja rodzina wyczuwa że nie wszystko się nam do końca układa w mażłeństwie i może stąd ten pomysł mszy w intencji.

Cytuj:
Pogadaj z mężem czy chce iść na obiad do Twoich rodziców i zapytaj się go, czy jego rodzina też zechce wpaść.


W gtym akurat uzyskałam odpowiedź: tak, obiad bardzo chętnie, nie, msza nie spotka się z etnuzjazmem ze strony jego rodziny. Szczególnie szwagra, on jest jeszcze w takim wieku trochę zbuntowanym, obawiam się że to on nagadał mojemu mężowi tych głupot o apostazji. Młody siedzi na samych forach typu racjonalista ateista i coś tam jeszcze, chyba się nawet zapisał do jakiejś ateistycznej grupy i widzę że im dalej tym gorzej. Ja go nawet lubię i on też jest dla mnie miły, ale czuję że on czuje zagrożenie z mojej strony że ja mu "zkościółkuję" brata i on chyba czuje, że musi o to walczyć...
Rodzice to trochę starsi ludzie i więcej taktu mają, ale brat to tragedia. Był świadkiem na ślubie (ja nie chciałam tego ale K się uparł) i nawet się ani razu nie przeżegnał. Może i by tego nikt nie zauważył ale jest przecież film na DVD i tam wyraźnie widać. Mój mąż to chociaż pozory jakieś robił, klękał, żegnał się itd. (panu młodemu nie wypada).

Rozważam ewentualnie przekonanie taty do obiadu bez mszy, ale to raczej obiad z powodu mszy niż msza z powodu obiadu i sami rozumiecie... nie chcę ich tak zupełnie odpychać że nie chcemy ani przyjść na obiad ani na mszę więc staram się tak chociarz jedno z dwojga...

Ewentualnie mogę jeszcze zadzwonić do siostry, żeby porozmawiała na spokojnie z tatą i wytłumaczyła im sytuację... może tak będzie delikatniej.

Pewnie zaraz napiszecie, że tchórzę, ale ja naprawdę już nie mam siły tłumaczyć: Kamilowi, że nikt go nie chce za włosy zawlec do kościoła a moim rodzicom żeby ptrzestali go ewangelizować za wszelką cene.


N maja 15, 2011 12:30
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
Wg mojej rodziny - implikuje. Przecież za taką mszę trzeba zapłacić i byłoby nieuprzejme nie pójść. Tak to bynajmniej w moim domu fiunkcjonowało wiele lat. W zeszłym roku dawaliśmy z okazji 85 urodzin Babci i babcia przyszła, oczywiście.
Nie chcę żeby się moja rodzina poczuła tak że my nie doceniamy tego pomysłu, czy coś takiego.

Czyli cały czas Twoja rodzina jest na etapie chodzenia na msze, bo jak się zapłaciło to fajnie popatrzeć na księdza. Przecież to takie wzruszające, nieprawdaż. :?
Myślą w kategoriach darmowego kuponu do macdonalda - jak się dostało, to trzeba zjeść te darmowe, ociekające tłuszczem frytki i hamburgera.
Aquarella, ja Cię na prawdę podziwiam za cierpliwość względem rodziców. Ja bym już dawno ograniczył kontakt do minimum i nie zwracałbym uwagi na pseudouprzejme gesty.

Cytuj:
Zbuntował się dopiero po ślubie.

Przypominam, że zbuntowali (przynajmniej bardzo pomogli) go Twoi rodzice i pośrednio Ty.

Cytuj:
chyba tak i wydaje mi się że ma o to jednak żal - czasem coś przebąkuje, że najpierw kościółek, a potem dopiero on...

Wiara w Boga nie równa się kościółek. Czynności religijne stają się prawdziwe dopiero wtedy, gdy są czynione z wiarą. A jeśli msza staje się ludowym obrzędem antyurokowym, modlitwa, ukrytą złośliwością, to Twój mąż ma rację. Wątpię, żeby on krytykował wiarę. Nikt nie chce mieć żony dewotki.

Cytuj:
No ale co ja mam zrobić - wybierać między Bogiem a nim? Dla mnie to było zawsze bardzo mocno powiązane. Religijność była częśćiom mojej rodziny, Bóg był jak jej członek. Nikt się nidgy z tego nie wyłamywał. Teraz mam zupełnie inną rodzinę i muszę balansować między tym, czego jestem nauczona a tym, czego oczkeuje mąż. Zaczyna mnie to już bardzo męczyć. Już sama nie wiem, co robić żeby wszyscy byli zadowoleni i żebym nie czuła się winna!


Na razie nie widzę w tym Boga, tylko jakieś barwne rytuały, tajemne formułki i poczucie wyższości nad obmierzłym ateistą. Taka religijność jak przedstawia Twoja rodzina, to właśnie puste gesty, zwykłe frazesy. Wy jesteście nową rodziną i w niej powinna panować inna religijność. Nie sprowadzaj wiary do nakazów i zakazów.
Mąż oczekuje Twojej miłości, czy to dziwne? On czuje się słusznie zagrożony przez jarmarczne spotkania i inne dziwne rzeczy. Ważne, żebyś Ty była zadowolona i Twój mąż. Nie jesteś niewolnikiem Twoich rodziców.

Cytuj:
Czy wieść takie podwójne życie, w którym rodzina to jedno a wiara to drugie?

A co ma rodzina do wiary? To jakiś nowa odmiana katolicyzmu rodzinnego?

Cytuj:
Oczywiście K zapytał, w JAKIEJ intencji jest ta msza: bo jak w intencji tego żebyśmy byli "dobrym katolickim małużeństwem" jak to ujął to on nie pójdzie że niby znowu to jest wymierzone wniego. Aż mu powiedziałam, żeby przestał wszendzie węszyć spisek na jego osobę bo to się już męczące robi! Z drugiej strony pewnie moja rodzina wyczuwa że nie wszystko się nam do końca układa w mażłeństwie i może stąd ten pomysł mszy w intencji.

Jest ateistą, więc dlaczego ma uczestniczyć w czymś, co uważa za niepoprawne? Równie dobrze mógłby pójść do meczetu i posłuchać zawodzenia imama. A może on zamiast na mszę, to chciałby pójść ze swoją żoną na spacer albo zrobić cokolwiek innego?

Cytuj:
Z drugiej strony pewnie moja rodzina wyczuwa że nie wszystko się nam do końca układa w mażłeństwie i może stąd ten pomysł mszy w intencji.

Msza w intencji - OK. Zmuszanie do uczestnictwa we mszy - NIE OK.

Cytuj:
Może i by tego nikt nie zauważył ale jest przecież film na DVD i tam wyraźnie widać. Mój mąż to chociaż pozory jakieś robił, klękał, żegnał się itd. (panu młodemu nie wypada).

Czyli wychodzi na to, że ważniejsze jest, żeby ładnie wyglądało na filmie. Trzeba było wziąć aktorów i wtedy nie byłoby problemu. Mam nadzieję, że ksiądz był przystojny, bo inaczej obciach przed krewnymi. :sciana:

Cytuj:
Pewnie zaraz napiszecie, że tchórzę, ale ja naprawdę już nie mam siły tłumaczyć: Kamilowi, że nikt go nie chce za włosy zawlec do kościoła a moim rodzicom żeby ptrzestali go ewangelizować za wszelką cene.

Nie tchórzysz, wiem że takie sytuacje są męczące i denerwujące. Powiedz Twoim rodzicom, że Twój mąż nie przyjdzie na mszę, bo nie wierzy w to. Może w końcu do nich dotrze, że w katolickiej Polsce żyją też ludzie o odmiennym światopoglądzie.

Cytuj:
Rozważam ewentualnie przekonanie taty do obiadu bez mszy, ale to raczej obiad z powodu mszy niż msza z powodu obiadu i sami rozumiecie... nie chcę ich tak zupełnie odpychać że nie chcemy ani przyjść na obiad ani na mszę więc staram się tak chociarz jedno z dwojga...

Na obiad rodzina Twojego męża przyjdzie, z tego co wyczytałem. Na mszę w intencji nie trzeba iść. Znowu Twoi rodzice coś mieszają. Jesteś już mężatką, postaw sprawę jasno.


N maja 15, 2011 13:24

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Moja rodzina wie, że on nie wierzy i że jego rodzina jest taka... religijinie obojętna. Ale oni sądzą, że to nie stanowi problemu, bo msza czy modlitwa nie może nikomu zaszkodzić, a zawsze się przyda, zawsze może z tego coś dobregp. W ich mniemaniu okazują życzliwość zapraszając rodzinę niewierzących na mszę. Jak im powiem, że oni nie bardzo chcą w tym brać udział, to odbiorą to jako złą wolę z ich strony, niegrzeczność wobec nich, poczują się zranieni, bo to będzie tak jakby rodzina moich teściów uważała religię za ciś złego. To jest bardzo napięta sytuacja a ja się czuje jak taki negocjator między dwoma frontami na wojnie, żadnej ze stron nie można okazywać złych gestów.

Oni już teraz uważają że jak się Kamil nie chce modlić to znaczy, że ma coś PRZECIW ich wierze i przeciw NIM też.

Cytuj:
Jest ateistą, więc dlaczego ma uczestniczyć w czymś, co uważa za niepoprawne?


Problem w trym, że nigdy wcześniej nie uważal tego za niepoprawne. Dopiero w kąfrontacji z moją rodziną uznał że każdy objaw religijnosci jest wymierzoną w niego złośliwościa.
Jak mam go przekonać że jest inaczej?? Myśle że naprawde rodzice nie chca nic złego. Mam powiedzieć tacie że on i jego rodzice zignorują mszę za karę za to że naciskałam na niego na Wigilii? Pszecież to dziecinne. A pozatym oni i tak nie zrozumieją i będą mieć jeszcze gorsze zdanie o niewierzących.
I tak pewnie w efekcie wszyscy bądą obrarzeni i to będzie moja wina :(


N maja 15, 2011 13:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25
Posty: 581
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Teraz mam zupełnie inną rodzinę i muszę balansować między tym, czego jestem nauczona a tym, czego oczkeuje mąż.


No to Cię pocieszę, że każdy tak ma. W mniejszym lub większym stopniu. Nie ma dwóch identycznych rodzin i dlatego, kiedy mąż i żona spotykają się w małżeństwie muszą się docierać, razem stworzyć nową jakość, bo każde mam inne doświadczenie z domu rodzinnego. Czasem te różnice są mniejsze, czasem większe, dotyczą różnych płaszczyzn, ale zawsze są. Pod tym względem nie jesteś wyjątkowa, myślę, że każdy lub prawie każdy świeżo upieczony małżonek czuje podobnie.

Dlatego napisane jest w Księdze Rodzaju (cytat z pamięci): "opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną tak ściśle, że staną się jednym ciałem".

Opuścić rodziców trzeba przede wszystkim duchowo. Twoja rodzina jakoś Cię ukształtowała, nie zaprzeczysz temu, jesteś tym, kim jesteś w ogromnej mierze dzięki Twoim rodzicom, ale teraz tworzysz jedno ciało z kimś innym.

aquarella napisał(a):
Już sama nie wiem, co robić żeby wszyscy byli zadowoleni i żebym nie czuła się winna!


Nie zadowolisz wszystkich. Porzuć to myślenie, bo Cię unieszczęśliwi. Staraj się postępować słusznie, a nie tak, żeby wszyscy byli zadowoleni.


A w tej konkretnej sytuacji widzę takie rozwiązanie: wszyscy są zaproszeni na obiad, wszyscy są zaproszeni na mszę, każdy korzysta z tego zaproszenia, które jest dla niego do przyjęcia, więc wszyscy spotykacie się na obiedzie, wszyscy mają świadomość, że o określonej godzinie jest msza, na którą wybierają się gospodarze, chętni idą na mszę, Ci którzy nie chcą iść do kościoła, idą na spacer albo do domu i wszyscy rozstają się w atmosferze szacunku. Myślę, że się da. Tylko trzeba rodzicom wytłumaczyć, że to nie jest wymierzone w nich.


N maja 15, 2011 14:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25
Posty: 581
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Przepraszam za ostre słowa, ale jeśli Twoi rodzice są obrażalscy, sądzą, że wiedzą lepiej jak mają żyć inni ludzie, to jeśli się obrażą, to będzie ich wina, a nie Twoja.
Ja bym ich wzięła na poważną rozmowę: tylko Ty i oni. Musisz im powiedzieć, że to, że rodzina Twojego męża i on sam nie uczestniczą w praktykach religijnych jest ich dorosłym wyborem nie mającym nic wspólnego z uważaniem wierzących za coś gorszego, nie mającym żadnego odniesienia do wyborów Twoich rodziców, że oni mają prawo myśleć i postępować w wybrany przez siebie sposób, a jeśli Twoim rodzicom ich wybory nie odpowiadają, to powinni zachować to dla siebie. No właśnie - zachować się taktownie, podobnie jak rodzice Twojego męża.

I jeśli Twoi rodzice tego nie zrozumieją i nie przyjmą, to ja bym im próbowała wytłumaczyć, że ten obiad z okazji Waszej rocznicy, to zły pomysł, bo z takim nastawieniem, jak u nich - awantura gotowa i będziecie mieli rocznicę schrzanioną.


N maja 15, 2011 14:16
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
. Ale oni sądzą, że to nie stanowi problemu, bo msza czy modlitwa nie może nikomu zaszkodzić, a zawsze się przyda, zawsze może z tego coś dobregp.

Niewierzący do tego tak nie podchodzą. Wyobraź sobie, że miałabyś propozycję pojechania na wycieczkę w góry, bo tam rześkie, czyste powietrze, a to dobrze wpływa na zdrowie. Tylko, że Ty byś wolała pojechać nad morze i tam pogrzać się na plaży. A druga strona ciągle mówi: "Góry są lepsze od plaży, bo aktywny wypoczynek jest zdrowszy od leżenia. Nie chcesz jechać? Ty śmierdzący leniu. To może chociaż kupimy Ci album z górami, może się przekonasz. Nie chcesz i tego? To w takim razie chodź pooglądaj razem z nami zdjęcia z naszej ostatniej wycieczki w Himalaje. Przymierz buty do wspinaczki, itp..." Przecież miałabyś dosyć takich ludzi, mimo że pewnie nie mają złych intencji. Wydaje mi się, że tak właśnie podchodzi do wszelkich praktyk Twój mąż i jego rodzina. To naturalne, że unikamy ludzi, którzy chcą nas uszczęśliwić na siłę.

Cytuj:
W ich mniemaniu okazują życzliwość zapraszając rodzinę niewierzących na mszę. Jak im powiem, że oni nie bardzo chcą w tym brać udział, to odbiorą to jako złą wolę z ich strony, niegrzeczność wobec nich, poczują się zranieni, bo to będzie tak jakby rodzina moich teściów uważała religię za ciś złego.

Twoi rodzice chyba są przewrażliwieni. Nie za coś złego, ale coś potwornie nudnego. Twoi rodzice mają hobby kościelne i dla rodziny Twojego męża oraz niego samego, to jest OK. Jednak zmuszanie do swojego hobby, to już przegięcie.

Cytuj:
To jest bardzo napięta sytuacja a ja się czuje jak taki negocjator między dwoma frontami na wojnie, żadnej ze stron nie można okazywać złych gestów.

Wypowiedz więc etat ambasadora. Zamiast cieszyć się mężem i wspólnymi chwilami, Ty zamęczasz się jakimiś bzdurami, bo inni mają takie widzimisię. Niech Twoi rodzice sami bawią się w negacjatora. A jak się obrażą, to ich problem świadczący tylko i wyłącznie o niedojrzałości.

Cytuj:
Problem w trym, że nigdy wcześniej nie uważal tego za niepoprawne. Dopiero w kąfrontacji z moją rodziną uznał że każdy objaw religijnosci jest wymierzoną w niego złośliwościa.
Jak mam go przekonać że jest inaczej?? Myśle że naprawde rodzice nie chca nic złego. Mam powiedzieć tacie że on i jego rodzice zignorują mszę za karę za to że naciskałam na niego na Wigilii? Pszecież to dziecinne. (...)
I tak pewnie w efekcie wszyscy bądą obrarzeni i to będzie moja wina :(

Powiedz Twoim rodzicom, że dla Twojego męża msza jest nudna jak flaki z olejem i dlatego nie przyjdzie. To nie ma nic wspólnego z karą. Ty dbaj o relacje z Twoim mężem, a nie z rodzicami. Jeszcze raz powtarzam: Twój mąż jest dla Ciebie najważniejszy po Bogu. A Bóg to nie jest msza w intencji albo obiad u rodziców. Jak mają problemy ze strefą wpływów, to niech Twoi rodzice pograją sobie w gry strategiczne.

Cytuj:
A pozatym oni i tak nie zrozumieją i będą mieć jeszcze gorsze zdanie o niewierzących

Jak już pisałem, ich problem. Może poczują się lepiej wiedząc, że są świętym górującymi nad wszelkiej maści heretykami, ateistami i innym plugastwem.

Cytuj:
Oni już teraz uważają że jak się Kamil nie chce modlić to znaczy, że ma coś PRZECIW ich wierze i przeciw NIM też.

Samodzierżawny król i królowa nie znosi sprzeciwu. Ale to prawda stara jak świat. Aquarella, nie przejmuj się nimi.
Cały czas jednak mam wrażenie, że Ty nie do końca zdajesz sobie sprawę, czym jest prawdziwa wiara. Ale może się mylę.


Ostatnio edytowano N maja 15, 2011 14:39 przez Anonim (konto usunięte), łącznie edytowano 1 raz



N maja 15, 2011 14:22
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Zielona, wcale nie jesteś taka zielona. Wyrazy uznania.


N maja 15, 2011 14:26

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Zielona, a kto to wie, co to jest prawdziwa wiara?
Ja się staram żyć najlepiej jak potrafię. Może nie jestem bardzo uczona w Piśmie Św. i nie przeczytałam wszystkich encyklik papieskich. Wiarę wyniosłam z domu, to była tak naturalna rzecz jak oddychanie. Teraz zaczynam rozumieć, że część tej wiary to po prostu tradycje rodzinne ale nadal są one dla mnie ważne. jestem związana emocjonalnie z Jezusem, może Go kocham niezbyt rozumnie ale szczerze. Żyję tak jak mnie nauczono, wpojono mi wartości w domu, na Katechezie, w Kościele na kazaniach. Staram się wyciągnąć z tego co to najważniejsze. Może mam jeszcze mało doświadczenia. Słabości mojej wiary wychodzą w takich sytuacjach, gdy trzeba dać mądre świadectwo, a ja nie potrafię, ciągle się boję, że popełnię błąd. Modlę się czasem o podpowiedź ale chyba Bóg chce, żebym się uczyła powoli, na błędach. Wiele ludzi się śmieje z moicj postów i mi dogaduje ale ja myślę,że zalogowanie tutaj było krokiem ku dobremu. Przeczytałam tu kilka naprawdę mądrych wypowiedzi. Jest parę osób które mnie wspierają i którym bardzo dziękuję za to. Zielona między innymi Tobie też. Masz rację że powinnam poczynić pewne wybory, a ja się zwyczajnie boję.

Wierzę że niewiara mojego męża jest tym krzyżem, któr ma sprawdzać moją wiarę i umacniać mnie w Duchu Św. I wierzę, że pewnego dnia Miłość zwycięży, ta prawdziwa i on się też uśmiechnie do Jezusa, zamiast zamykać mu drzwi. Wiem że popełniłam wiele błędów w zachęcaniu go do wiary, że moja rodzina stawia sprawy zbyt drastycznie ale muszę ich też zrozumieć, bo u nas w domu nigdy nie było niewierzących ani innowierców. Oni też nie wiedzą jak się zachowywać więc robią to, co potrafią najlepiej. Pewnie mój tata myśli, że zapraszając na mszę niewierzących daje im dobre świadectwo. To wszystko wymaga ode mnie dużo delikatności. jest mi przykro że czasem jestem zmęczona, krzyczę na męża albo kłócę się z rodzicami. Chyba macie racje czasem krytykując mnie na tym forum. Może nie wiem czy jest prawdziwa wiara. Kiedyś wydawało mi się że wiem. A teraz już chyba nawet nie wiem. Życie bardzo pomieszało to, co uważałam za pewne i niezmienne.


N maja 15, 2011 17:05
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 06, 2010 16:30
Posty: 418
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aquarella, a powiedz Ty nam, kogo masz na myśli, pisząc "rodzice to trochę starsi ludzie"? Bo wiesz, na początku tego topicu opowiadałaś, że rodzice Twojego męża są rozwiedzeni i nawet nowe rodziny pozakładali. Twoi rodzice zaprosili rodziców zięcia z ich nowymi partnerami czy coś się może zmieniło...? I jeszcze... pisałaś, że Twój mąż jest jedynakiem, tymczasem ostatnio pojawił się jakiś młodszy brat-wyznawca Palikota...


N maja 15, 2011 19:57
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25
Posty: 581
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Zielona, a kto to wie, co to jest prawdziwa wiara?


A ja coś pisałam na ten temat?


N maja 15, 2011 22:22
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
BlankaA napisał(a):
Aquarella, a powiedz Ty nam, kogo masz na myśli, pisząc "rodzice to trochę starsi ludzie"? Bo wiesz, na początku tego topicu opowiadałaś, że rodzice Twojego męża są rozwiedzeni i nawet nowe rodziny pozakładali. Twoi rodzice zaprosili rodziców zięcia z ich nowymi partnerami czy coś się może zmieniło...? I jeszcze... pisałaś, że Twój mąż jest jedynakiem, tymczasem ostatnio pojawił się jakiś młodszy brat-wyznawca Palikota...


Starsi w tym sensie że starsi od naszego pokolenia i młodzieńczy bunt mają za sobą. Nie chciałam żeby to zabrzmiało że to jacyś bardzo starzy ludzie są.
Brat jest przyrodni - syn ojczyma z pierwszego małżeństwa, ale bardzo są blisko i on zawsze o nim mówił per "młodszy brat", na początku w ogóle myślałam, że to jego brat rodzony.
Przepraszam że trochę nieskładnie piszę chyba to czasem zbyt skrótowo przedstawiam. To jest trochę skomplikowana sytuacja.
Nie dopytałam w sumie, czy rodzice chcieli zaprosić teściów z partnerami, założyłam że tak, skoro zapraszali razem z tym bratem. W sumie dałaś mi do myślenia, może zaproszenie było tylko dla biologicznych rodziców K.?


N maja 15, 2011 22:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 06, 2010 16:30
Posty: 418
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Doprawdy, "bardzo są blisko"? A przecież zima pisałaś, że Twojego męża urzekło w Twojej rodzinie ciepło i dobre relacje jej członków, których on jako jedynak był pozbawiony...
No i jeszcze zapomniałas o córce partnera matki Twojego męża. Bo wcześniej on miał jakaś córkę żyjacą z kims bez ślubu. To może zastanów sie, czy i ona nie była zaproszona, zanim kolejna komplikację zrelacjonujesz.

Wiesz, odnoszę wrażenie, że nie od rzeczy ten wątek sie nazywa "czy ja wymyślam problemy?"...


N maja 15, 2011 22:41
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL