Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 6:13



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 21, 22, 23, 24, 25  Następna strona
 Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07
Posty: 8227
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Mój mąż to chociaż pozory jakieś robił, klękał, żegnał się itd. (panu młodemu nie wypada).
Czyli dla ciebie ważniejsze są pozory a nie serce człowieka?
aquarella napisał(a):
Moja rodzina wie, że on nie wierzy i że jego rodzina jest taka... religijinie obojętna.
Ale oni sądzą, że to nie stanowi problemu,
bo msza czy modlitwa nie może nikomu zaszkodzić, a zawsze się przyda, zawsze może z tego coś dobregp.
Może zaszkodzić i to bardzo.


Albo uznajcie, że drzewo jest dobre, wtedy i jego owoc jest dobry,
albo uznajcie, że drzewo jest złe, wtedy i owoc jego jest zły; bo z owocu poznaje się drzewo.
Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście?
Przecież z obfitości serca usta mówią.
Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy, zły człowiek ze złego skarbca wydobywa złe rzeczy.
A powiadam wam:
Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu.
Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony.

(Mateusza 23:33-37)

Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym,
ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym.

(Mateusza 15:11)

Co można oczyścić rzeczą nieczystą? Z kłamstwa jakaż może wyjść prawda?
(Syracha 34:4)

Odpowiedział im: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane:
Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.
Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi.
Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji,
/dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie/.

(Marka 7:6-8)

Lecz oszukiwali Go swymi ustami i kłamali Mu swoim językiem.
Ich serce nie trwało przy Nim, w przymierzu z Nim nie byli stali.

(Psalmów 78:36-37)

Dlaczego więc buntuje się ten lud [jerozolimski] i trwa bez końca w odstępstwie?
Trzyma się kurczowo kłamstwa i nie chce się nawrócić?

(Jeremiasza 8:5)

Mężowie, dokąd będziecie sercem ociężali?
Czemu kochacie marność i szukacie kłamstwa?

(Psalmów 4:3)

Miłujesz bardziej zło niż dobro, bardziej kłamstwo niż mowę sprawiedliwą.
Miłujesz wszelkie zgubne mowy, podstępny języku!
Dlatego zniszczy cię Bóg na wieki,
pochwyci cię i usunie z twego namiotu, wyrwie cię z ziemi żyjących.

(Psalmów 52:5-7)

Grzech na ich ustach: to słowo ich warg.
Niech spęta ich własna pycha, za złorzeczenia i kłamstwa, które rozgłaszają.
Wytrać ich w gniewie, wytrać, by już ich nie było,
by wiedziano, że Bóg króluje w Jakubie i po krańce ziemi.

(Psalmów 59:13-14)

zsyłasz zgubę na wszystkich, co mówią kłamliwie (...)
(Psalmów 5:7)

Wszyscy mówią kłamliwie do bliźniego, mówią podstępnymi wargami i z sercem obłudnym.
Niech Pan wygubi wszystkie wargi podstępne i język pochopny do zuchwałej mowy.

(Psalmów 12:3-4)

(...) kłamliwymi ustami swymi błogosławią, a przeklinają w sercu
(Psalmów 62:5)

Niech będą wydani pod miecze i staną się łupem szakali.
A król niech się raduje w Bogu, niech chlubi się każdy, który nań przysięga,
tak niech się zamkną usta mówiących kłamliwie.

(Psalmów 62:11-12)

Tych sześć rzeczy w nienawiści ma Pan, a siedem budzi u Niego odrazę:
wyniosłe oczy, kłamliwy język (...)

(Przysłów 6:16-17)
Wstrętne dla Pana są usta kłamliwe, lecz w prawdomównych ma upodobanie.
(Przysłów 12:22)

Więcej wart biedak, co żyje uczciwie, niż głupiec o ustach kłamliwych.
(Przysłów 19:1)
Gromadzenie skarbów językiem kłamliwym, to wiatr ścigany - szukanie śmierci.
(Przysłów 21:6)
Kto schlebia kłamliwie bliźniemu, na nogi mu sidła zastawia.
(Przysłów 29:5)
Świadek prawdomówny ratuje ludzi, oszustwo rozszerza kłamstwa.
(Przysłów 14:25)
Chleb oszustwa miły jest człowiekowi, lecz potem usta napełni kamieniem.
(Przysłów 20:17)

(...) usta kłamliwe zabijają duszę
(Mądrości 1:11)

Nie ufajcie słowom kłamliwym, głoszącym:
Świątynia Pańska, świątynia Pańska, świątynia Pańska!

(...)
Oto wy na próżno pokładacie ufność w zwodniczych słowach.

(Jeremiasza 7:4, 8)

Nie będzie mieszkał w moim domu ten, kto podstęp knuje.
Ten, który kłamstwa rozgłasza, nie ostoi się przed mymi oczami.
Każdego dnia będę tępił wszystkich grzeszników ziemi,
aby wygubić w mieście Pańskim wszystkich złoczyńców.

(Psalmów 101:7-8)

Człowiekiem nikczemnym jest i nicponiem: kto chodzi z kłamstwem na ustach
(Przysłów 6:12-14)

Błogosławieni, którzy płuczą swe szaty, aby władza nad drzewem życia do nich należała i aby bramami wchodzili do Miasta.
Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy
i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje.

(Apokalipsa 22:14-15)

Fałszywy świadek nie ujdzie karania, kto kłamstwem oddycha, nie zdoła się wymknąć.
(Przysłów 19:5)

Przeciw bratu nie uprawiaj kłamstwa ani nie czyń podobnie wobec przyjaciela!
Nie mów żadnego kłamstwa, albowiem trwanie w nim wcale nie prowadzi do dobrego.

(Syracha 7:12-13)

Mówicie: Zawarliśmy przymierze ze Śmiercią, i z Szeolem zrobiliśmy układ.
Gdy się rozleje powódź wrogów, nas nie dosięgnie,
bo z kłamstwa uczyniliśmy sobie schronisko i skryliśmy się pod fałszem.
I wezmę sobie prawo za miarę, a sprawiedliwość za pion.
Ale grad zmiecie schronisko kłamstwa, a wody zaleją kryjówkę.
Wasze przymierze ze Śmiercią zostanie zerwane, i nie ostoi się wasz układ z Szeolem.
Gdy się rozleje powódź wrogów, będziecie dla nich na zdeptanie.

(Izajasza 28:15-18)

Jeden zwodzi drugiego, nie mówiąc prawdy;
przyzwyczaili swój język do kłamstwa, postępują przewrotnie, nie chcą się nawrócić.
Oszustwo na oszustwie, obłuda na obłudzie; nie chcą znać Pana - wyrocznia Pana.

(Jeremiasza 9:4-5)

Rozproszę was więc jak plewy roznoszone podmuchem wiatru pustynnego.
Taki jest twój los, zapłata ode Mnie za twój bunt - wyrocznia Pana -
- za to, że o Mnie zapomniałaś, a zaufałaś Kłamstwu.
Ja również odchylę poły twej szaty aż do twej twarzy, tak że widoczna będzie twoja hańba.

(Jeremiasza 13:24-26)

Kłamstwo jest złym nawykiem człowieka i jest ono stale na ustach ludzi źle wychowanych.
Lepszy złodziej niż ten, co stale kłamstwem się posługuje, obydwaj zaś zgubę odziedziczą w spadku.
Wzgarda zazwyczaj towarzyszy kłamcy, a hańba stale ciąży na nim.

(Syracha 20:24-26)

Bezcześcicie Mnie przed ludem moim dla garści jęczmienia i kęsa chleba,
zabijając dusze, które nie powinny umrzeć, a oszczędzając dusze, które nie powinny żyć,
gdy okłamujecie mój lud, który chętnie słucha kłamstwa.

(Ezechiela 13:19)

I przychodzą do ciebie jak na zebranie ludowe, siadają przed tobą i słuchają twoich słów;
jednakże według nich nie postępują, bo kłamstwa są w ich ustach
(...)

(Ezechiela 33:31)

Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego,
bo jesteście nawzajem dla siebie członkami.

(Efezjan 4:25)

Ty, który chlubisz się Prawem, przez przekraczanie Prawa znieważasz Boga.
(Rzymian 2:23)

Nie! Ręka Pana nie jest tak krótka, żeby nie mogła ocalić, ani słuch Jego tak przytępiony, by nie mógł usłyszeć.
Lecz wasze winy wykopały przepaść między wami a waszym Bogiem;
wasze grzechy zasłoniły Mu oblicze przed wami tak, iż was nie słucha.
Bo krwią splamione są wasze dłonie, a palce wasze - zbrodnią.
Wasze wargi wypowiadają kłamstwa, a przewrotności szepce wasz język.
Nikt nie skarży się do sądu według słuszności i nikt tam szczerze sprawy nie dochodzi:
byleby się oprzeć na fałszu i powiedzieć kłamstwo, byle uknuć podstęp i spłodzić niegodziwość.

(Izajasza 59:1-4)

To mówi Pan do tego narodu: Lubią tak biegać na wszystkie strony,
nóg swoich nie oszczędzają. Ale Pan nie ma w nich upodobania.
Teraz przypomina sobie ich nieprawości i karze ich grzechy.
I rzekł Pan do mnie: Nie wstawiaj się za pomyślnością tego narodu.
Nawet jeśli będą prosić, nie będę słuchał ich wołania, a jeśli będą składać całopalenia i ofiary z pokarmów,
nie przyjmę ich, ale raczej wyniszczę ich mieczem, głodem i zarazą.

(Jeremiasza 14:10-12)

A do grzesznika Bóg mówi: Czemu wyliczasz moje przykazania i masz na ustach moje przymierze
ty, co nienawidzisz karności i moje słowa rzuciłeś za siebie?

Ty widząc złodzieja, razem z nim biegniesz i trzymasz z cudzołożnikami.
W złym celu otwierasz usta, a język twój knuje podstępy.
Zasiadłszy, przemawiasz przeciw swemu bratu, znieważasz syna swojej matki.
Ty to czynisz, a Ja mam milczeć? Czy myślisz, że jestem podobny do ciebie?
Skarcę ciebie i postawię ci to przed oczy.
Zrozumcie to wy, co zapominacie o Bogu, bym nie porwał, a nie byłoby komu zbawić.

(Psalmów 50:16-22)


viewtopic.php?f=26&t=28376&p=599643#p599643
//czcze ofiary i modlitwy


aquarella napisał(a):
Nie mieliśmy wspólnych rodzinnych wydarzeń tego typu. Ja chodziłam a on nie.
Dla niego to wszystko też było mocno neutralne. Zbuntował się dopiero po ślubie.
Skoro wcześniej nie chodził i teraz nie chodzi, to w jaki sposób się zbuntował?

_________________
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)

Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.
(Weatherby Swann)

Ciemny lut to skupi.
(Bardzo Wielki Elektronik)


Wt maja 17, 2011 19:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Pokłóciłam się z rodzicami o to całe zapraszanie.
No, może rodzina czy jak to nazywać (rodziny?) mojego męża nie są tak blisko, jak chciałabym żeby byli. Rodzice nie są może po rozwodzie pokłóceni i kontaktują się ze sobą, no ale... "dodatki" jak się okazało na obiedzie nie były przewidziane. Może i słusznue, bo to już byłoby naprawde za dużo ludzi.
W efekcie chyba żadnego obiadu nie bendzie.
Nie chce mi się w ogóle o tym pisać, przepraszam.


Wt maja 17, 2011 22:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25
Posty: 581
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aquarello, rozumiem, ze Ci przykro. Mam podobnie - nie lubię konfliktów, bardzo je przeżywam. Ale nauczyłam się już, że są konieczne i, jeśli się je dobrze przeżyje, prowadzą nasze relacje na wyższy poziom, oczyszczają, stawiają w prawdzie. Myślę, ze dobrze się stało, ze się z nimi pokłóciłaś. Twoi rodzice to na pewno dobrzy ludzie, skoro wychowali taką córkę - spójrz na siebie: doceniasz ich starania, ale starasz się żyć po swojemu, masz swoje przekonania, ale bierzesz pod uwagę przekonania męża, choć jest to dla Ciebie trudne. Wychowali kogoś, kto umie przekraczać siebie, rozwijać się.
Mają swoje wady, jak każdy, ale wierzę, że w końcu zrozumieją, i Wasze relacje będą jeszcze lepsze i dojrzalsze.
Głowa do góry!


Śr maja 18, 2011 7:33
Zobacz profil

Dołączył(a): So lip 03, 2010 21:56
Posty: 60
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Pokłóciłam się z rodzicami o to całe zapraszanie.
No, może rodzina czy jak to nazywać (rodziny?) mojego męża nie są tak blisko, jak chciałabym żeby byli. Rodzice nie są może po rozwodzie pokłóceni i kontaktują się ze sobą, no ale... "dodatki" jak się okazało na obiedzie nie były przewidziane. Może i słusznue, bo to już byłoby naprawde za dużo ludzi.
W efekcie chyba żadnego obiadu nie bendzie.
Nie chce mi się w ogóle o tym pisać, przepraszam.

Nie chcę być sceptyczna ale myślę, że Ty się za bardzo przejmujesz tak swoimi rodzicami jak i męża. Skontaktuj ich, przekaż wiadomość jeśli trzeba, jeśli nie masz ochoty poproś żeby sami się skontaktowali itp ale nie możesz wiecznie myśleć co każdy z nich pomyśli, jak się poczuje gdy ktoś inny tak a siak się zachowa bo... to idzie zwariować dziewczyno. Jeszcze się taki nie urodził co by każdemu... itd.

Chyba w ogóle za dużo tych rodzin w waszej dwuosobowej rodzinie... mam wrażenie czytając... Twoją najbliższą rodziną jest teraz Twój mąż i mam wrażenie, że często o tym zapominasz. Z rodzicami bądź sama w dobrych stosunkach i tyle ale nie możesz odpowiadać za zachowanie każdego członka rodziny przed rodzicami.

A męża nie namawiaj do żadnych praktyk religijnych, zaakceptuj w końcu, że on nie wierzy w Boga. A skoro nie wierzy no to do kogo ma się modlić, przed kim ma klękać... Przed wyimaginowanym tworem wyobraźni swojej żony...? No sorki ale jako ateista on tak postrzega Boga czy jakoś podobnie.... I serio... uwierz skoro tyle osób Ci pisze to samo tutaj, im bardziej mu odpuścisz tym bardziej on będzie skłonny wyjść Tobie naprzeciw... nie mówię, że się od razu nawróci ale może z chęci zrobienia żonie przyjemności zechce Ci kiedyś potowarzyszyć i we mszy... może na następną rocznicę...

A jeśli jeszcze nie za późno na rady co do tej rocznicy to... idź na mszę sama z rodzicami, z mężem umów się po mszy przed kościołem, na obiedzie baw się jak najlepiej, jak najmniej przejmując się tym co jedni rodzice myślą o drugich... W razie kłopotliwych sytuacji jest taki dobry patent na ich rozładowanie: żart. Tak po prostu. I ciesz się, że masz męża, który "tylko"nie wierzy a Tobie w praktykach nie przeszkadza i nie jest do tego jakimś wojującym ateistą np albo coś.

p.s. A tak w ogóle to najlepsze życzenia z okazji tej rocznicy ;-).


Pn maja 23, 2011 3:19
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 25, 2011 19:55
Posty: 1
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Witam!
Przeczytałem cały temat, a sporo tego było. Na pytanie zawarte w temacie "Czy ja wymyślam problemy?" odpowiedź nie może być jednoznaczna tak/nie. Wina jak zwykle leży gdzieś po środku. A zaczęło się od nadgorliwości Twoich rodziców w głoszeniu "dobrej nowiny".
Bo widzisz rodziców też trzeba sobie wychować. Jesteś już dorosła, samodzielna i nie mają prawa tak wchodzić z buciorami w Wasze małżeństwo. Ja też musiałem sobie wychować swoich rodziców (i poszło mi to chyba nawet aż za dobrze). Chodziło o wiarę. Mama katoliczka, może odrobinę nadgorliwa ale jeszcze nie dewotka, a ojciec umiarkowany katolik (z tych rozsądnych katolików). A ja ateista i umiarkowany antyklerykał. No i problem gotowy. Oczywiście była wojna religijna, ale krótka. Teraz wiedzą, że ateista to też może być dobry człowiek, znają moje poglądy i nie próbują mnie już nawracać. A do kościoła chodzę od święta trzy razy do roku żeby mamie nie było przykro (taka nie pisana umowa).

Wracając do Twojego problemu. Twój mąż to jeszcze nie wojujący ateista. Skoro malował pisanki twierdząc, że może bo to pogański zwyczaj, to on nawet nie odebrał jeszcze porządnego "ateistycznego" wykształcenia. Dla ateisty każda religia to takie samo zło;). A poganie to przecież chrześcijańskie określenie dla innowierców. Czyli nie przeszkadza mu religia jako taka, a tylko nadmiar religii katolickiej, którą został zbombardowany.
Twój mąż pewnie wyznaje ateistyczny "mam to wdupizm". Religia go nie obchodziła dopóki
nikt go nią nie atakował, a teraz to się tylko broni. To taka reakcja alergiczna. Alergenem jest tu wiara katolicka. Wystarczy odseparować go od alergenu i ateistyczna wysypka minie. Możesz mi wierzyć. Wiem co mówię. Reaguję dokładnie tak samo.

Sądzę, że jak uda Ci się wychować swoich rodziców to problem przynajmniej w dużej części sam się rozwiąże. Kto wie może drugą rocznicę będziecie obchodzić w miłej atmosferze.


Cz maja 26, 2011 21:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 31, 2011 10:27
Posty: 8
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Podobają mi się slowa Słowianina.Jestem w trochę innej sutuacji niz dziewczyna z glownego wątku gdyz jestem w zwiazku z katolikiem,sama jestem wierzącą biblijnie chrzescijanką.:)
Slowianin swietnie napisal o alergii.Cos w tym jest.Moj mąz alergiA reaguje na moją krytykę swojego Kosciola chociaz wie ze po częsci mam racje.Jednakze sam ATAk powoduje jego wycofywanie.Zas ja nie jestem lepsza.Jakakolwiek forma narzucania mi,prob tłumaczenia odgórnie zasad tradycji katolickiej,wymaganie ode mnie dostosowywania sie to tradycji-budzi moją głębką niechęc,alergię w postaci wysypki na calym ciele:)
Ucze sie ze aby trwac w porozumieniu,aby budowac zdrowy związek trzeba starac sie przestac narzucac swoje patrzenie,chociaz jest to trudne.Ale przeciez decydujemy sie na zwiazek mieszany wiec trzeba z tym sie liczyc.
Zauwazam ze jezeli mąz,jego rodzina niczego mi nie narzuca,nie krytykuje,jestem w stanie wyjsc z mezem na msze gdyz wiem ze to dla niego wazne.Jezeli nie atakuje męza ,nie krytykuje go na kazdym kroku-on wychodzi ze mna na nabozenstwo do zboru.Otwieramy sie wtedy gdy nie ma przymusu oraz twierdzenia ze jedna z stron jest blizej jeden jedynej prawdy a ta druga bladzaca strona musi sie jak najszybciej nawrocic.
Droga w mieszanym zwiazku gdy dwie strony badz tylko jedna jest mocno wierząca jest naprawde trudna.Wymaga to dojrzalosci,wielu szczerych rozmow,rzeczywistych kompromisow,poszanowania prawd drugiej strony.
W kwestii rodziny-zgadzam sie tez ze Slowianinem.Najpierw jest mąz/żona nastepnie dalsza rodzina.Najpierw dogadujemy sie z partnerem a reszta,niestety ale powinna uszanowac wspolne decyzje malzonkow:).
ps.Wazne jest aby mowic partnerowi ze kochasz go pomimo wszystko.Bardzo bardzo czesto tzw ateisci w sobie wierzą ale sa zmeczeni tą forma katolicyzmu jaka mamy w Polsce,jej powierzchownoscia.Sama jestem na to przykladem.:)
Pozdrawiam.


Wt maja 31, 2011 10:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30
Posty: 295
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
księżycowa:

Ja też jestem wierzącym biblijnie chrześcijaninem, podobnie jak wszyscy inni katolicy. Bądź łaskawa ważyć swoje słowa, bo cytując zborowe formułki obrażasz wierzących w Boga w Trójcy jedynego. Mam wielu przyjaciół protestantów - po rodzicach jak i "nowonarodzonych", którzy wyszli z Kościoła Katolickiego. Tych świeżo "biblinie wierzących" łatwo poznać po tym, że nie mają pojęcia o funkcjonowaniu i nauczaniu Kościoła. Powoli ich edukujemy ;)...

Wybacz, ale powierzchowność Twojego katolicyzmu, na którą się skarżysz, nie jest dla mnie miernikiem wierności Kościoła nauczaniu Jezusa.


Wt maja 31, 2011 18:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt maja 31, 2011 10:27
Posty: 8
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
BlueDraco napisał(a):
księżycowa:

Ja też jestem wierzącym biblijnie chrześcijaninem, podobnie jak wszyscy inni katolicy. Bądź łaskawa ważyć swoje słowa, bo cytując zborowe formułki obrażasz wierzących w Boga w Trójcy jedynego. Mam wielu przyjaciół protestantów - po rodzicach jak i "nowonarodzonych", którzy wyszli z Kościoła Katolickiego. Tych świeżo "biblinie wierzących" łatwo poznać po tym, że nie mają pojęcia o funkcjonowaniu i nauczaniu Kościoła. Powoli ich edukujemy ;)...

Wybacz, ale powierzchowność Twojego katolicyzmu, na którą się skarżysz, nie jest dla mnie miernikiem wierności Kościoła nauczaniu Jezusa.


?Nie jest miernikiem Kosciola nauczania Jezusa?
Skąd wiesz ze jestem swiezo po nowanorodzenoi?Slowianin napisal o tym ze KK dziala jak alergia i sam przyznaj ze wielu niepraktykujacych katolikow (tych niedzielnych) lub ateistow jest zrazona plytkoscia kosciola.I nie mow mi sie ze tak wszyscy katolicy z szacunkiem podchodza do kosciola bo wowczas uznam ze nie mieszkamy w tej samej Polsce.Nie badzmy zaklamani wiedzac-widzac dokladnie jak jest naokolo nas.Problem jest :jak zyc w zwiazku mieszanym np z ateista rozumiesz?Ateista bardzo czesto wierzy na swoj sposob Boga ale doswiadczenia z dziecinstwa,stopniowe zniechecenie z tradychi rodzinej-katolickiej powoduje jego Bunt.Nie wiem co wyczytujesz z moejgo postui negatywnego?Podaje siebie jako Przyklad ze mozna zyc z katolikiem wiec Twoje uwagi nie sa na miejscu.Wielu protestantow zna tradycje katolicka gdyz wywodzą sie z domow katolickich.Przecietny katolik tez baardzo slabo zna nauczanie wlasnego kosciola i w praktycznym zyciu bardzo stroni od tego.Takie zycie.Ale to tak na marginesie.:)Moj of topic i nie temat glownego wątku.


Śr cze 01, 2011 7:37
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30
Posty: 295
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Księżycowa:

Zrozum, co napisałem: powierzchowność wiary pana X nie jest miernikiem tego, czy Kościół, do którego formalnie przynależy, głosi naukę Jezusa.

Nie odbieram Twego postu negatywnie, zwróciłem Ci jedynie uwagę na to, że sugerowanie, jakobyś w przeciwieństwie do chrześcijan z Kościoła starszego niż 200 lat, wyznawała "wiarę ewangeliczną", jest nieprawdziwe i obraźliwe, chociaż w "zborowej nowomowie" niewątpliwie politycznie poprawne.
Cenię i szanuję ludzi, którzy tak jak Ty odnaleźli wiarę poza Kościołem Katolickim, bo lepiej być gorącym protestantem niż zimnym katolikiem, zwracam jednak uwagę na zasadniczy brak w tej pseudoalternatywie - nic nie stoi na przeszkodzie, by być gorącym katolikiem, i awarto byłoby, by "ewangeliczni" zaakceptowali taką ewentualność.

Znam wielu ludzi, którzy w Kościele nie robili nic, ignorowali go, nie próbowali się w nic zaangażować, a każdą złotówkę rzuconą na tacę traktowali jako ukradzioną im przez złego księdza. Za to kiedy usłyszeli o "prawdziwej, ewangelicznej" wierze - nagle przestrzegają przykazań, płacą bez marudzenia dziesięcinę i aktywnie uczestniczą w życiu swojego kościółka. Dlaczego nie robili tego wcześniej? Oczywiście, nic ich nie "porwało". Pytanie - dlaczego nie dali się porwać i czyja to jest wina, o ile w ogóle jest to czyjąś winą.

Fakt, welu ludzi jest zrażonych własnym płytkim widzeniem Kościoła, i oni to nazywają "płytkością Kościoła". Oczywiście lepiej robi na własne ego mówienie o "płytkości Kościoła" niż o własnej letniości i odwróceniu się od Boga. Komfortowo jest zrzucić winę na Kościół i znaleźć sobie lepszy, który będzie lepszy dopóki nie doświadczy grzechu, na zmierzenie się z którym jest zupełnie nieprzygotowany. To nie jest moje gdybanie, tylko to, o czym wiem od braci z kościółków protestanckich, żywych i uduchowionych, że ho-ho. Potem szuka się lepszego kościoła, który jeszcze nie doświadczył grzechu, a po dwóch następnych zmianach zaczyna się powoli zauważać, że to nie w Kościele Katolickim leżał problem... Ale to już na następny odcinek bajki. Pozdrawiam.

PS: z praktyki - nie zgodzę się z twierdzeniem, że "Wielu protestantow zna tradycje katolicka gdyz wywodzą sie z domow katolickich". Nie znają, bo jako katolicy żyli w ignorancji i praktycznie bez kontaktu z żywą wiarą, którą przesłonili sobie sami tradycją,


So cze 04, 2011 11:04
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2008 22:50
Posty: 559
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella, jeśli twój mąż wciąż myśli o apostazji to powinnaś zaproponować mu zostanie jego świadkiem. Zrozumie, że akceptujesz go takim jakim jest. Myślę, że to was zbliży. Możesz powiedzieć, że nie przyłożysz ręki do jego odejścia od Kościoła. Prawda jest taka, że nie ma od czego odchodzić, gdyż on już w Kościele nie jest. Jak dla mnie akt apostazji jest nic nie znaczącą formalnością. Jeżeli dla niego nie jest, powinnaś go w tym wesprzeć. Bycie apostatą nie zmniejsza w żaden sposób szans na nawrócenie.
Rozwiązanie może wydać się radykalne. Pozwól jednak, że sparafrazuję twoje słowa i powiem: "Co ci szkodzi?"

_________________
...


Wt cze 14, 2011 23:18
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn mar 23, 2009 22:46
Posty: 10
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aż zalogowałem się po długim czasie jak to przeczytałem...

@aquarella, litości. Twój mąż musi być niesamowitym człowiekiem skoro mimo, że jest niewierzący wytrzymał w czystości - jak to się ładnie mówi - aż do ślubu, że akceptuje Twoją wiarę i nie próbuje w nią ingerować. A co Ty robisz? Masz zupełnie gdzieś jego przekonania i zmuszasz go do swoich. Nie może jeść w post, ma chodzić do kościoła, wigilie obchodzić po chrześcijańsku. Ach, i nie pomodlił się przed wigilią. A jak Ty byś się czuła, gdyby na siłę mąż ciągał Cię po wykładach ateistów, na urodziny kupił Ci książkę "Bóg urojony" Richarda Dawkinsa i kazał jeść mięso w post? Nie fajnie prawda? Na pewno zrobiłabyś niesamowitą awanturę. To dlaczego to samo robisz swojemu mężowi? Teraz powinnaś iść do niego, przeprosić i podziękować mu za to, że wytrzymał to wszystko i sam nie zrobił awantury.

On natomiast mógłby uszanować Twoją wiarę i wpuścić księdza do domu, jednak założę się, że gdybyś nie próbowała go nawracać wcześniej to zgodziłby się na to.

Pozdrawiam
Michał


N lip 01, 2012 17:31
Zobacz profil

Dołączył(a): N lip 01, 2012 19:45
Posty: 1
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
ksiezycowanoc napisał(a):
Ateista bardzo czesto wierzy na swoj sposob Boga


Zaiste ciekawe... Więc tak w celu wyjaśnienia ci definicji ateizmu:
Ateizm jest poglądem, który całkowicie zaprzecza istnieniu Boga. Dla ateistów Boga NIE MA(!) (jakiegokolwiek, tj. Jahwe, Jehowy, Allaha, etc.). Oni odrzucają całkowicie Jego istnienie. Nie znaczy to jednak, że w nic nie wierzą. Bo nie da się w nic nie wierzyć. Jeden może wierzyć w to że warto pracować, inny że warto się uczyć, a jeszcze inny że uczciwość popłaca. Jednak niewiara w Boga jest warunkiem koniecznym dla nazwania kogoś ateistą.


N lip 01, 2012 20:32
Zobacz profil

Dołączył(a): N lip 01, 2012 21:53
Posty: 1
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Przepraszam, jeśli wcześniej ktoś już to napisał, a ja nie zauważyłam (wątek jest tak długi, że mogłam przeoczyć).
Aquarello, piszesz o Waszych dzieciach, o tym, że chciałabyś, aby "dostąpiły zbawienia" itd., itp. a ateizm Twojego męża ma w tym przeszkodzić.
Otóż przez 20 lat byłam żoną "chrześcijanina" - no dobrze, powinnam opuścić cudzysłów, bo przecież był ochrzczony, przystąpił do I Komunii, bierzmowania, chodził na lekcje religii...i tylko za żonę wziął sobie "ateistkę", czyli mnie. I tu cudzysłów jest jak najbardziej pożądany, bo nie jestem ochrzczona, nie chodziłam na religię, nie zgodziłam się na ślub "mieszany", ani tym bardziej nie zamierzałam nagle nadrobić braków "formalnych" i wziąć "prawdziwego" ślubu. A mimo to uważam się za osobę wierzącą. Nasze dzieci zostały ochrzczone i w rozmowie z księdzem przed chrztem przyrzekłam wychowywać je po chrześcijańsku. Nie chodziłam z nimi do kościoła, nie zawsze przestrzegałam postu i nie wymagałam tego od nich; kiedy chciały, by je wypisać z lekcji religii, nie miałam nic przeciwko, bo uważam, że same muszą dojrzeć do tego, w co wierzą. A mimo to uważam, że wychowywałam je po chrześcijańsku. Bo miarą tego jest nie chodzenie do kościoła, nie powstrzymywanie się od jedzenia szynki (czy naprawdę Bóg byłby AŻ tak małostkowy, żeby przejmować się szynką???? a co z jedzeniem płetwy rekina? kawioru? czekolady? tu już można sobie pofolgować, bo to nie mięso?).
"Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe" - czy mi się wydaje, czy to właśnie podstawa chrześcijaństwa?
Tak naprawdę bez względu na to, czy Twój mąż deklaruje wiarę, czy też jej brak, prawdopodobnie będzie starał się uczyć dzieci szacunku dla innych, prawdomówności - będzie starał się wychować je na dobrych ludzi. Czy to nie jest właśnie chrześcijańskie wychowanie?

P.S. Roman Brandstaetter napisał piękną książkę "Jezus z Nazaretu". Z całego serca Ci ją, Aquarello, polecam.


N lip 01, 2012 22:10
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella,
rób co do ciebie należy, chrzcij dzieci i dbaj o ich chrześcijańskie wychowanie,
na to mąż musi ci pozwolić bo inaczej Ślub byłby nieważny.
Ateiści (i inni tego typu) podpisują odpowiednie dokumenty przed zawarciem związku małżeńskiego z osoba wierzącą.
Walcz o swoje prawa do praktyk religijnych, szanuj siebie i swoja wiarę i nigdy nie daj się zastraszyć.
Módl się za swoja rodzinę, za męża, a resztę zostaw Bogu.
RATUJ SIEBIE, reszta będzie ci być może dodana...nie wiemy jaka jest szczegółowa wola Boga.

Problemy dopiero się zaczną, gdy dzieci podrosną i trzeba je będzie wychować w takim związku,
wtedy te parówki w wigilie i niewpuszczenie księdza wyda ci się niczym..

Powodzenia!

-------
Moim zdaniem, coraz więcej jest małżeństw mieszanych, ale niestety nie ma wystarczającej katechezy Kościoła w tych sprawach.
W takim związku, wszystkie zalecenia z Biblii, w sprawach dotyczących męża i zony są o wiele trudniejsze do wykonania.


Pn lip 02, 2012 1:44

Dołączył(a): Pn lip 02, 2012 9:31
Posty: 1
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
A ja odpowiem z perspektywy ateisty.

I to w dodatku ateisty, który buntował się przeciwko przymusowi świąt różnej maści od mniej więcej dziesiątego roku życia.

O ile życie na co dzień tak zwany nie stwarza problemów w związku "religijnie mieszanym", święta bywają trudne. Dlatego między innymi, że istnieje przymus zachowywania się zgodnie z tradycją, i kiedy ktoś tej tradycji nie uznaje, zostaje do niej właśnie na siłę przyciśnięty.

Są tacy ateiści, którzy dla uniknięcia problemów różne rzeczy robią dla drugiej połówki - wtedy się ich degraduje i uważa za jakichś "pół-ateistów", ludzi którzy nie żyją zgodnie z przekonaniami... Twój mąż jednak nie ma zamiaru się podporządkować. Mógłby nie jeść mięsa, ale nie chce. Z której strony by na to nie spojrzeć - ma prawo!

Tak samo jak ma prawo, aby nie żądać od niego gadania z księdzem, albo chodzenia na pasterkę czy do kościoła. Wzięłaś sobie ateistę, droga forumowiczko i musiałaś liczyć się z tym, że będzie chciał dysponować swoim życiem wedle swoich własnych zasad.

Dlatego uważam, że w tych sprawach, które dotyczą tylko jego, nie powinnaś w ogóle oponować. Nie chce to nie chce.


Ale jest też druga strona medalu:) Ktoś tutaj sugeruje, że dopiero jak pojawią się dzieci, będzie można mówić o problemach. Dzieci to już jednak nie mąż, nie ma nad nimi całkowitej kontroli i nie może samodzielnie decydować o tym jak je wychować; on też zgodził się w końcu na mieszany związek! Jeśli teraz dasz mu spokój, będziesz miała wspaniałe argumenty później. Nie ma wtedy mowy o tym, żeby dzieci nie miały chrztu, czy żeby nie chodziły na religię, czy jakie jeszcze problemy mogą wystąpić. Jasne, nie możesz go zmusić do tego, żeby opowiadał dzieciom nauki kościoła, ale też on nie może wymagać od Ciebie, abyś Ty tego nie robiła.

Nie ma też co stosować w stosunku do dzieci przymusu - tatuś je parówki, a wy NIE MOŻECIE grrr! Tak jak to zazwyczaj wygląda i co budzi silny sprzeciw. Trzeba im będzie wytłumaczyć dlaczego nie wolno jeść mięsa (nawiasem mówiąc - powodzenia z tym) i dlaczego trzeba się zachowywać w sposób zgodny z tradycją.


Pn lip 02, 2012 9:50
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 21, 22, 23, 24, 25  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL