Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn kwi 29, 2024 15:35



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 90 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
 O rozwodzie 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt lut 21, 2014 9:58
Posty: 38
Post Re: O rozwodzie
noemi77 napisał(a):
I dalsza część wypowiedzi:
Wiecie co?nienawidze współzycia, z różnych powodów...i mam do tego prawo, jeśli czegoś nie chcę nikt mnie nie będzie zmuszał, a na pewno Bóg....

Pewnie że tak, wybierasz iść przez życie samemu, nie zawierasz związku małżeńskiego i nie musisz współżyć. Jeśli jednak nienawidzisz czegoś tak wspaniałego to pewnie masz jakiś problem i potrzebny jest lekarz.


So mar 01, 2014 12:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 26, 2014 23:04
Posty: 15
Post Re: O rozwodzie
poszperam w swoich notatkach ze studiów to moze znajde o tej "powinnosci"...
a propos...ok,mówisz, ze zdrowym rozsądek za to nie moze odpowiadać, czyli jednym słowem przyczynek do stwierdzenia nieważnosci jest, tak? Powód:
- brak zdrowego rozsądku,
- Parcie na małżeństwo (my kobiety coś takiego mamy, ze zaraz myślimy o małżeństwie zwłaszcza, ze nie można współżyć przed ślubem)
No cóż, różne są porażki w życiu, zbyt pochopna decyzja o małżeństwie jest także jedną z nich czasami....zdarza sie i to (niektórym).


So mar 01, 2014 20:18
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 26, 2014 23:04
Posty: 15
Post Re: O rozwodzie
handy napisał(a):
noemi77 napisał(a):
I dalsza część wypowiedzi:
Wiecie co?nienawidze współzycia, z różnych powodów...i mam do tego prawo, jeśli czegoś nie chcę nikt mnie nie będzie zmuszał, a na pewno Bóg....

Pewnie że tak, wybierasz iść przez życie samemu, nie zawierasz związku małżeńskiego i nie musisz współżyć. Jeśli jednak nienawidzisz czegoś tak wspaniałego to pewnie masz jakiś problem i potrzebny jest lekarz.


Z tą wspaniałością nie przesadzaj, naprawde znam inne przyjemniejsze i piekniejsze rzeczy, gdyby nie to pewno też bym myślała, ze to szczyt Wspaniałości na tym świecie...
Przepraszam za pytanie : Znasz doświadczenie współzycia czy tylko ogladałeś filmy nie mające NICZEGO WSPÓLNEGO Z RZECZYWISTOŚCIĄ i masz tak wzniosłe pojęcie na ten temat?
(pytanie retoryczne)...
A to, ze napisałam "nienawidze współzycia" pewno się domyślasz (lub nie), ze po prostu mój mąż doprowadza mnie do stanu, ze to chyba raczej jego nienawidze (kobieta czuje to jako silną złość na kogoś z powodu jego głupoty i temu podobnych)...


So mar 01, 2014 20:30
Zobacz profil
Post Re: O rozwodzie
Ale akurat malzenstwo ze wzgledu na skutki nalezy do tych rzeczy, ktore nalezy traktowac powaznie. Owszem mozna udawac, ze bylo sie niepowaznym podpisujac zobowiazania i inne papiery i dlatego malzenstwo jest niewazne, tylko kogo chce sie oszukac? Proboszcza czy Pana Boga?
No i pytanie podstawowe: kiedy dorosnie sie na tyle, ze skladane przysiegi beda dotrzymywane? Przy piatym mezu?


So mar 01, 2014 20:32

Dołączył(a): Śr lut 26, 2014 23:04
Posty: 15
Post Re: O rozwodzie
No i właśnie...niedojrzale podjęło się decyzję, ale teraz dojrzale się jest konsekwentnym, dlatego od 5 lat jestem z mężem....i choćby tylko dlatego, zeby nie dać satysfakcji Złemu - wytrwam,a jeszcze wyproszę u Jezusa dar miłości....nie wierzę, ze kochają się ludzie, ktorzy Boga mają za nic, bez Miłości nie ma miłości, to mżonka, iluzja, a którzy się nią żywią prędziutko się rozczarują, ale wtedy mają szansę na znalezienie Prawdy w swoim życiu, czego sobie i każdemu życze...:)


So mar 01, 2014 21:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lut 21, 2014 9:58
Posty: 38
Post Re: O rozwodzie
noemi77 napisał(a):

Przepraszam za pytanie : Znasz doświadczenie współzycia czy tylko ogladałeś filmy nie mające NICZEGO WSPÓLNEGO Z RZECZYWISTOŚCIĄ i masz tak wzniosłe pojęcie na ten temat?
A to, ze napisałam "nienawidze współzycia" pewno się domyślasz (lub nie), ze po prostu mój mąż doprowadza mnie do stanu, ze to chyba raczej jego nienawidze (kobieta czuje to jako silną złość na kogoś z powodu jego głupoty i temu podobnych)...


Doświadczenie troszkę mam, w końcu dwoje dzieci spłodziłem :)
Co do drugiego to wybacz ale nie rozumiem. To kogo ty nienawidzisz męża czy seksu?


N mar 02, 2014 20:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 26, 2014 23:04
Posty: 15
Post Re: O rozwodzie
ok, żle się wyraziłam....po prostu czasem "nienawidze męża" (dlatego nie lubie być z nim blisko, bo wydaje mi się, ze to go utwierdzi w przekonaniu, ze on jest ok...a nie jest)
Moj spowiednik mi powiedział:"posypało wam się malżeństwo, bo nie postawiliście sobie zadnych wymagań",
mój mąż nie cierpi, zeby cokolwiek od niego wymagać, che być nieskrępowany niczym i nie lubi żadnego trudu...nie mogę liczyć na niego w podstawowych rzeczach takich jak np:bezpieczeństwo (zostawiony na 4 godz.czajnik na gazie, ulatniający się gaz, bo wykipiały ziemniaki -ja byłam w pracy i niespodziewanie szybciej wróciłam do domu, a on niczego nie czuł- miałam raz prawie 40 st.gorączki, ale on był tak zaspany, nic mi nie pomógł, rzucił we mnie szlafrokiem, nawet nie nakrył mnie nim, a ja pół przytomna nie wiedziałam co robić, wzywać pogotowie, przeczekać czy co?
Sorry Handy, ale nie będę tu pisać wszystkiego....
wiesz co?wszystko to nic....moim największym bólem jest to, ze jest małym 37letnim dzieckiem i dlatego jest mi z nim źle....chcę FACETA DOJRZALEGO a nie dzieciaka...mam dosyć niańczenia go rozumiesz?
Stoję w obliczu utraty pracy, ale on nie chce ani wyjeżdzać zagranice ze mną,każe mi jechać samej ani być może spróbować życia w jakieś wspólnocie, nawet jeśli chiałam abyśmy zrobili remont, to powiedział,ze jeśli chcę remontu, to muszę sobie go sama zrobić....CZUJESZ?
powiedz proszę tak uczciwie, co ty o tym myślisz?może mnie zwyzywać od idiotek, nie boję się krytyki....
teraz może rozumiesz czemu napisałam, ze czasem go "nienawidzę" i płaczę w poduszkę...
myślę o jakiejś terapii małżeńskiej, ale całkiem możliwe jest, ze po prostu się rozejdziemy...

A seks jest dobry i fajny, bo Bóg złych rzeczy nie powoływałby do istnienia....ale nawet takiej rzeczy trzeba się uczyć:) ciesz się, ze twoje dzieci mają ojca, chłopak wychowujący się bez ojca pod skrzydłami nadopiekuńczej matki to katastrofa dla niego samego i...jego przyszłej żony...
mam nadzieję, ze trochę mnie zrozumiałeś....:)


N mar 02, 2014 22:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt sty 04, 2011 12:01
Posty: 1123
Post Re: O rozwodzie
Pozwólcie, że opowiem wam o najpiękniejszej z chorwackich tradycji. W Śirokim Brijegu w Hercegowinie na 13 tysięcy wiernych nie ma ani jednego rozwodu. Jak daleko sięga ludzka pamięć, nie rozpadła się tu ani jedna rodzina. Czy Hercegowina cieszy się szczególną laską ze strony Boga? Czy istnieje jakiś cudowny środek przeciw demonowi podziału?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Podczas stuleci pod panowaniem tureckim, a później komunistycznym Chorwaci byli okrutnie prześladowani za wiarę chrześcijańską, z doświadczenia więc wiedzieli, że ich zbawienie jest tylko w krzyżu Chrystusa i nie zależy od projektów rozbrojenia, pomocy humanitarnej czy pokojowych traktatów, chociaż i te są potrzebne. Źródłem zbawienia jest krzyż. Chorwaci posiadają mądrość i nie dają się oszukać w sprawach dla nich ważnych. Dlatego swoje małżeństwa nierozdzielnie wiążą z krzyżem Chrystusowym. Małżeństwo, które daje życie ludzkie, osadzili na Krzyżu, który daje życie Boże.
„Znalazłeś swój krzyż"
Chorwacka tradycja zawierania małżeństwa jest tak piękna, że zaczyna być podejmowana także w Europie i Ameryce.
Gdy para młodych przygotowuje się do sakramentu małżeństwa, nie mówi im się, że znaleźli idealną osobę, najlepszą partię. Nie! Kapłan oznajmia:
- Znalazłeś swój krzyż. To jest krzyż, żeby go kochać, żeby go nieść, krzyż, którego nie będzie można odrzucić, lecz kochać.
Słowa te wypowiedziane we Francji wprawiłyby narzeczonych w osłupienie. Lecz w Hercegowinie krzyż przypomina miłość, a krucyfiks jest domowym skarbem. Narzeczeni, udając się do kościoła, biorą ze sobą krucyfiks, który ksiądz błogosławi. Podczas wypowiadania przysięgi małżeńskiej odgrywa on główną rolę. Narzeczona kładzie swoją prawą dłoń na krzyżu, a narzeczony - na jej dłoni. Obie dłonie, złączone ze sobą, osadzone są na krzyżu. Kapłan kładzie stulę na ich dłoniach, a wówczas wypowiadają oni słowa przysięgi małżeńskiej i obiecują sobie wierność zgodnie z rytuałem Kościoła. Małżonkowie nie obejmują siebie, lecz krzyż - źródło miłości. Ten, kto widzi ich ręce złączone na krzyżu, rozumie, że jeśli mąż opuści swoją żonę lub żona opuści swojego męża, wtedy porzuci krzyż. A gdy ktoś opuścił krzyż, nic mu już nie zostaje, stracił wszystko, ponieważ zostawił Jezusa.
Po ceremonii ślubnej małżonkowie zabierają krucyfiks i umieszczają go na honorowym miejscu w domu. To miejsce staje się centrum modlitwy rodzinnej, gdyż są oni przekonani, że z tego krzyża zrodzone jest ich małżeństwo i przyszła rodzina. Gdy pojawiają się problemy, przed tym krzyżem szukają pomocy. Nie idą do adwokata, psychologa, wróżbity czy astrologa, żeby uregulować swoje sprawy. Nie, idą do Jezusa, przed krzyż. Uklękną i przed Jezusem wyleją swoje łzy, wypłaczą swoje cierpienie, a przede wszystkim wzajemnie sobie wybaczą. Nie zasną z ciężkim, urażonym sercem, ponieważ udali się do Jezusa, który jako jedyny ma moc ich zbawić. Będą też uczyli swoje dzieci obejmować krzyż każdego dnia, by nie kładły się spać jak poganie, bez podziękowania Jezusowi. Dla dzieci Jezus zawsze jest przyjacielem rodziny, którego się szanuje. Żeby czuły się bezpiecznie, nie dostają na noc przytulanki, lecz mówią Jezusowi „dobranoc" i obejmują krzyż. Zasypiają z Jezusem, nie z misiem. Wiedzą, że On trzyma je w swych ramionach i nie muszą niczego się lękać, ich lęki rozprasza pocałunek dany Jezusowi. "

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=6501


Pn mar 03, 2014 7:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lut 21, 2014 9:58
Posty: 38
Post Re: O rozwodzie
noemi77
Teraz Cię zrozumiałem i współczuje. Tak naprawdę nie wiem co napisać. Tylko modlitwa może coś zmienić. Brzmi jak banał, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Prawda jest taka że 37 latka się nie zmieni. Ogólnie ludzie się nie zmieniają. Jak ktoś ma taki a taki charakter, to z takim umrze. Można oczywiście wywalczyć np na mężu to że będzie opuszczał deskę klozetową, chował brudne skarpetki... ale jak jest brudasem to pedanta z niego nie zrobisz :)

Przykro mi i współczuję, radzić nic nie będę poza modlitwą, bo ingerować w cudze małżeństwo nie mam zamiaru. Może warto jakiegoś kierownika duchowego znaleźć dla siebie i dla męża. Chodzi mi o jakiegoś księdza z jajami, który potrząśnie Twoim mężem i powie mu kim jest a kim powinien być.


Pn mar 03, 2014 9:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 03, 2014 16:14
Posty: 240
Lokalizacja: nieciekawa
Post Re: O rozwodzie
noemi77 napisał(a):
A seks jest dobry i fajny, bo Bóg złych rzeczy nie powoływałby do istnienia....ale nawet takiej rzeczy trzeba się uczyć:) ciesz się, ze twoje dzieci mają ojca, chłopak wychowujący się bez ojca pod skrzydłami nadopiekuńczej matki to katastrofa dla niego samego i...jego przyszłej żony...
mam nadzieję, ze trochę mnie zrozumiałeś....:)

Szczerze Ci współczuję, rozumiesz dlaczego kardynał Quarracino, mówił, że według niego połowa małżeństw jest nieważna. http://gosc.pl/doc/1647917.Co-powiedzial-papiez-o-rozwodach
Jeśli nie masz dzieci to warto by się zastanowić czy nie starać się uzyskanie nieważności małżeństwa bo ja tu widzę poważne przesłanki po temu i rozpocząć normalne życie.
Nie namawiam do rozpadu małżeństwa!!! Ale czy ono kiedyś było ważne?

_________________
Na forach dyscyplina intelektualna jest sztuką raczej nieznaną.


Pn mar 03, 2014 16:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lis 19, 2013 21:22
Posty: 751
Post Re: O rozwodzie
No właśnie skąd wiedzieć czy i które małżeństwo w oczach Boga jest ważne? Są takie sytuacje w których łatwo wydać opinię, ale czy jest ona zgodna z opinią Boga?


Pn mar 03, 2014 16:31
Zobacz profil
Post Re: O rozwodzie
Przypomina mi sie fragment jednej z ksiazek brata Rogera z Taize. Pisal tam o rozmowie z pewnym ksiedzem, ktory chcial odejsc od kaplanstwa, bo zostal ksiedzem dlatego, ze jego matka tak sobie zyczyla i tak naprawde sam nigdy nie chcial byc kaplanem.
Brat Roger powiedzial mu cos takiego "ty moze nie przysiegales szczerze Jezusowi, ale On przysiegal tobie".

Wiem, ze malzenstwo, kiedy czlowiek sobie uswiadomi, ze ta druga osoba nie jest tym, za kogo ja go uwazalam/lem przed slubem staje sie prawdziwym krzyzem. Ale krzyzem bedzie tez dziecko, ktore urodzi sie uposledzone, badz zachoruje nieuleczalnie, bedzie pokrzyzowanie moich planow zyciowych w inny sposob przez okolicznosci/utrate pracy/ wypadek. A moze i ja bede/jestem krzyzem dla innych?
Krzyz zawsze gdzies czeka na naszej drodze zycia i Jezus wtedy zadaje nam pytanie: co zrobisz: przyjmiesz go ze Mna,czy bedziesz dalej uciekal?

Czy naprawde chodzi o (wieczna) ucieczke przed krzyzem?

A z mojego zycia: w najtrudniejszej (jak do tej pory) fazie naszego malzenstwa pomogla mi Koronka do Milosierdzia Bozego. Nie tyle zmienila mojego meza, co mnie.


Pn mar 03, 2014 16:38
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 03, 2014 16:14
Posty: 240
Lokalizacja: nieciekawa
Post Re: O rozwodzie
olijula napisał(a):
No właśnie skąd wiedzieć czy i które małżeństwo w oczach Boga jest ważne? Są takie sytuacje w których łatwo wydać opinię, ale czy jest ona zgodna z opinią Boga?

A bo ja wiem? Może wtedy gdy nie ma miłości wzajemnej (nie mylić z zauroczeniem)?

_________________
Na forach dyscyplina intelektualna jest sztuką raczej nieznaną.


Pn mar 03, 2014 19:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 26, 2014 23:04
Posty: 15
Post Re: O rozwodzie
Moi kochani, BARDZO dziękuję wam za modlitwę!!!ogromnie, to bardzo wiele....
Handy tobie dziękuję, Otodox, Kael i wszystkim...
podjęłam decyjzję, ze wybierzemy się na terapię małżeńką, dawno o tym myślałam, ale czas na to w końcu....
Myślę, ze szczera rozmowa z kimś obiektywnym i z Bogiem przede wszystkim ułatwi wiele, nawet jeśli dla obupólnego dobra bedzie dobrze rozstać się...Nie boję się tego, trudno...życie...
To prawda, ze rzadko ktore małżeństwo po prostu udaję się, dziś to już rzadkość (słowa pewnego ks.na mojej spowiedzi), pozdrawiam was...


Pn mar 03, 2014 19:15
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 03, 2014 16:14
Posty: 240
Lokalizacja: nieciekawa
Post Re: O rozwodzie
noemi77 napisał(a):
Moi kochani, BARDZO dziękuję wam za modlitwę!!!ogromnie, to bardzo wiele....
Handy tobie dziękuję, Otodox, Kael i wszystkim...
podjęłam decyjzję, ze wybierzemy się na terapię małżeńką, dawno o tym myślałam, ale czas na to w końcu....
Myślę, ze szczera rozmowa z kimś obiektywnym i z Bogiem przede wszystkim ułatwi wiele, nawet jeśli dla obupólnego dobra bedzie dobrze rozstać się...Nie boję się tego, trudno...życie...
To prawda, ze rzadko ktore małżeństwo po prostu udaję się, dziś to już rzadkość (słowa pewnego ks.na mojej spowiedzi), pozdrawiam was...

Nie łam się. Poradzisz sobie. Pomodlę się za WAS i za Ciebie. To znakomity pomysł aby skorzystać z pomocy terapeuty. Pamiętaj że wysiłek z jednej strony może nie wystarczyć, musicie razem zgodnie dziać, musicie chcieć oboje.

_________________
Na forach dyscyplina intelektualna jest sztuką raczej nieznaną.


Pn mar 03, 2014 19:51
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 90 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL