Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 20:31



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona
 ,,Otwartość na życie"-a życie 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N paź 21, 2012 23:03
Posty: 2
Post ,,Otwartość na życie"-a życie
Często się o tym mówi- małżonkowie mają być otwarci na życie, seks bez antykoncepcji bo zamykamy się na życie, bo wbrew religii itd.
A życie swoje...
Nie jest tak fajnie
Żona całą ciąże leży
Niekoniecznie praca będzie czekała na nią(prezes obiecał ale jakoś umowy nie przedłużył)
Wykrytą 3 anomalie, 2 razy w szpitalu. Jest kłębkiem nerwów jak i ja. Jest realne zagrożenie zdrowia i życia dziecka i żony. Nie ma na to rady mówią lekarze-uda się albo nie. Wiem, że inni mają większe problemy. Ale dla nas to jest dużo. Żona mówi, że jak się uda to poprzestaniemy na 1. I wkurza mnie jak Kościół nie raz ocenia- że ludzie nie mają czasu, nie chcę im się wychowywać, wolą karierę. Życie jest dużo bardziej skomplikowane przecież. Księża są jednak tylko obserwatorami i nie przeżywają tego co rodzice. Mam wrażenie, że często patrzą na to z perspektywy fajnego uśmiechniętego dziecka na chrzcie lub komunii.

,,Stosunek ma być ukierunkowany na tworzenie życia" -myślę że w naszym przypadku już tak nie będzie. Będziemy bali się jeszcze raz przez to przechodzić. Nie każdy jest Agatą Mróz.


N paź 21, 2012 23:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
Figo ten temat omawialiśmy wielokrotnie. Kościół nigdzie nie narzuca żadnemu małżeństwu ile ma mieć dzieci. Nigdzie. Co więcej akceptuje stosowanie NPR jeśli z ważnych dla was przyczyn ciąży nie planujecie. To wy w swoim sumieniu rozeznajecie kiedy planować ciążę.
Na pociechę powiem ci że problemy w pierwszej ciąży to nie wyrok. Często bywa tak że nigdy się nie powtórzą. Mam koleżankę która też przeszła powikłaną ciąże , leżała od 4 miesiąca, miała wiele problemów zdrowotnych. Szczęśliwie urodziła zdrową córkę aczkolwiek wcześniaka. Ta dziewczynka ma już 5 lat i rozwija się dobrze. Są bardzo wierzącymi ludźmi, są dobrze sytuowani aczkolwiek do tej pory nie planowali ciąży ze względów podobnych jak u was. Teraz jednak kiedy ich córeczka jest już samodzielna, ma iść do zerówki, myślą o drugim dziecku i są gotowi spróbować. Potrzebowali 5 lat na tą decyzję. Taka jest ich droga, i nikt tego nie ocenia. Księża a szczególnie mądrzy księża każdą sytuację rozważają osobno. Nikt nie powie słowa krytyki komuś kto obawia się ciąży bo bardzo źle ją zniósł. Owszem sama znam przypadki gdzie powodem do unikania ciąży (nawet pierwszej) jest wyłacznie obawa " a jak mi się biust zepsuje?", ale po to mamy sumienie żeby to rozeznać. Być może kiedyś przyjdzie czas że złe wspomnienia zbledną i będziecie jednak chcieli żeby wasze dziecko nie było samo. Tego Wam życzę, niech to przyjdzie w swoim czasie, a teraz przede wszystkim żeby Wasze dziecko urodziło się zdrowe.

_________________
Ania


Pn paź 22, 2012 8:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lut 28, 2011 20:33
Posty: 217
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
figo:Nie dawno urodziłam synka. W 20 tygodniu ciąży wykryto u Mnie nad ciśnienie od tego czasu w szpitalu byłam trzy razy .Wiem dokładnie co czuje twoja żona. Sama pamiętam to dobrze czerwiec, lipiec upał po 30 stopni a ja z wielkim brzuchem i nad ciśnieniem nie mogłam robić dosłanie nic cały czas miałam wrażenie ,że się pale.Pamiętam te noce kiedy mój mąż spał przykryty po uszy a ja rozebrana otwierałam wszystkie okna bo nie mogłam zasnąć z gorąca.Pamiętam jak było Mi przykro kiedy mąż odwoził Mnie do szpitala kiedy odjeżdżał a ja nie wiedziałam jak długo będę musiała tam zostać .Mówiłam wtedy sobie ,że już nigdy prze nigdy nie zajdę w ciąże denerwowały mnie te wszystkie dobre rady "robisz to dla dziecka nie dla siebie". Dodam ,że w ciąży nie miałam jakiś szczególnych uczuć do swojego dziecka mimo ,że ciąża była planowana i oczekiwana nie miałam akcji typu rozmowy z dzieckiem itd.Owszem cieszyłam się ale nie były to jakieś mega emocje do czego się przyznaje. Wszystko zmieniło się na sali operacyjnej w czasie cesarki.
W dniu w którym miało się to wydarzyć nie myślałam o dziecku myślałam tylko o sobie ,że Mnie pokroją, że flaki będą przewracać. W jednym momencie jednym jedynym całe moje nastawienie się zmieniło był to moment w którym lekarz wyciągnął moje dziecko i zobaczyłam nowego człowieka do końca życia tego nie zapomnę był śliczny i słodki wyglądał jak by był posypany cukrem pudrem .Dali mi takiego z tym cukrem pudrem pocałować i już nie myślałam o tym, że właśnie mi flaki przewracają myślałam tylko o min o nowym człowieku a jednak tak bardzo ze Mną związanym. Myślę sobie teraz , że jemu też musiało być ciężko tak jak Mi. Zobaczysz wszystko minie jak dziecko będzie na świecie mówię to chodź sama w to nie wierzyłam jak byłam w ciąży. Czy jeszcze kiedyś zajdę w ciąże ?nie wiem czas pokaże ale nie mówię ,że nie.
Fakt jest taki, że przez najbliższy rok w ciąże zajść nie mogę ale na szczęście nie mam oporów moralnych żeby stosować antykoncepcje .Mam świetnego lekarza który wybrał mi idealną metodę dla mnie z moim stanem zdrowia(chociaż już 24h po porodzie moje ciśnienie było super).


Pn paź 22, 2012 14:44
Zobacz profil
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
FIGO przede wszystkim trzymam kciuki, żeby wszystko się Wam poukładało w kwestii zdrowia Twojej żony i Waszego dziecka!
Po drugie nieprawdą jest, że katolickie małżeństwo musi mieć więcej niż jedno dziecko! To wszystko zależy od bardzo wielu czynników w danym małżeństwie, psychiki obojga małżonków i tego czego sami małżonkowie pragną lub nie chcą, od warunków zdrowotnych, finansowych, lokalowych.

Mam dwoje dzieci i trud ich wychowania jest jak dla mnie ogromny, to naprawdę nie jest proste, odpowiedzialność, codzienność, choroby dzieci. Czytam dużo książek o tym jak rozmawiać z dziećmi, jak wychowywać je mądrze i cierpliwie, bo często nie wiem jak postępować. Finansowo jest nam trudno, ja aktualnie nie pracuję bo zajmuję się dziećmi, tak więc mąż utrzymuje rodzinę ale ledwo co nam starcza. Moim zdaniem w Polsce rzadko kto może pozwolić sobie na więcej niż jedno dziecko w sytuacji gdy żona zostaje w domu z dzieckiem (jeśli nie chce oddać go do żłobka czy obcej opiekunce a nie ma dziadków do pomocy). Najfajniej jak po odchowaniu jednego dziecka w domu do 3-4 latek żona wraca do pracy i są wtedy 2 pensje na te 3 osoby.
Prawda jest taka, że księża nie mają pojęcia jak to jest dlatego to małżonkowie decydują o liczbie dzieci w rodzinie.

Dla Ciebie artykuł ze strony
http://www.oaza.pl/cdz/odpowiedzialne-r ... j-rodzinie

Ile dzieci w katolickiej rodzinie?

„Ile małżeństwo powinno mieć dzieci?" – takie pytanie często pojawia się podczas prelekcji głoszonych przez diakonię życia. Jak się okazuje – ta kwestia nie jest do końca rozumiana nawet przez ludzi od dłuższego czasu kroczących za Jezusem. Sfera płciowości człowieka w całości znajduje się pod szczególnym „obstrzałem" sił tego świata, stąd zapewne wielkie pomieszanie – i jednocześnie chęć przeciwdziałania temu pomieszaniu.



Nauczanie katolickie jest tu precyzyjne i jednoznaczne – o liczbie dzieci w rodzinie mają decydować sami małżonkowie, kierując się roztropnym namysłem i wielkodusznością, a ich decyzja ma być odpowiedzią na odczytanie Bożej woli względem ich rodziny (por. encyklika Pawła VI Humanae vitae, p. 10). Niestety, ciągle pokutuje przekonanie, że chrześcijanie muszą (w sensie narzuconego z góry przymusu) mieć dużo dzieci i podczas wykładów pojawiają się uwagi „tak, tak, sami decydują, ale minimum powinni mieć czworo", „tak się tylko mówi". Jesteśmy przekonani, że wypowiadający takie i podobne opinie (zdarza się to i małżonkom, i księżom) przeważnie nie zamierzają być złośliwi, nie chcą sprawić nikomu przykrości (no, może czasem chcą się pochwalić, że sami takie kryterium spełniają...).

Kiedy patrzy się statystycznie na liczbę dzieci w rodzinach katolickich (w Polsce, bo inaczej to wygląda np. w USA) chciałoby się czasem powiedzieć, że średnio mogłoby gdzieniegdzie tych dzieci być więcej. Ale tylko tak w wizji średniej statystycznej. Nie ośmielilibyśmy się powiedzieć żadnej rodzinie, że powinni mieć dzieci więcej. Dlaczego? Dlatego, że przeważnie nie wiemy dlaczego dani małżonkowie mają „tylko" jedno czy dwoje dzieci (bo takich sytuacji to przeważnie dotyczy, choć my sami też spotkaliśmy się z sugestią, że „mogłoby być czwarte..."). A to „dlaczego" bywa bardzo bolesnym problemem.

Zdarza się, że małżonkowie po urodzeniu pierwszego dziecka nie mogą doczekać się następnego – sami znamy kilka małżeństw, które doczekały się kolejnego potomka po kilkunastu latach od pierwszego porodu, a nierzadko po drodze były poronienia czy przedwczesne porody kończące się śmiercią dziecka. Zdarza się, coraz częściej, że na jedno, dwoje czy troje żyjących dzieci przypada jedno czy dwoje przebywających już w niebie. Wiele małżeństw boryka się z problemem niepłodności, wiele cierpi z powodu śmierci kolejnych dzieci przed urodzeniem. Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jak brzmią w uszach tych ludzi uwagi na temat „obowiązkowej dzietności"? Jak raniące są powtarzające się pytania „a wy kiedy?" Jak bolesne mogą być życzenia „żebyście się już doczekali dziecka" – choćby składane w najlepszej wierze. Kiedy ma się już dzieci, dwu- lub trzyletni okres oczekiwania na poczęcie wydaje się niczym. Kiedy przeżywa się ten czas, każdy miesiąc jest jak wieczność.

Szczególnie ważna jest postawa odpowiedzialnych Domowego Kościoła. Prowadząc oazę trzeba naprawdę wielkiego taktu i delikatności, by słusznie doceniając rodziny z większą liczbą dzieci, nie dokładać ciężaru tym, który dzieci mają mniej (a czasem nie mają wcale). Nade wszystko zaś ważne jest, by przekazywać prawdziwe nauczanie Kościoła – zachęcające w planowaniu rodziny do roztropności i wielkoduszności.

Agata i Krzysztof Jankowiakowie
Tekst ukazał sie w 114 numerze "Listu DK"


Pt paź 26, 2012 8:50
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
I jeszcze artykuł ze stronki O.Ksawerego Knotza
pt.Ile dzieci powinien mieć katolik?

http://www.szansaspotkania.net/index.php?pageid=11178

Ile dzieci powinien mieć katolik?
Decyzję odnośnie ilości dzieci mogą podjąć tylko sami małżonkowie. Kościół nie ingeruje w tę sferę życia pozostawiając decyzję indywidualnemu rozeznaniu każdej pary małżeńskiej. Nie ma jakiegoś katolickiego modelu dzietności, np. 2+2 albo 2+3 czy może jeszcze więcej, np. 2+6. Zindywidualizowane podejście Kościoła do każdego małżeństwa i rodziny pozwala uznać, że w jednej rodzinie jedno lub dwoje dzieci stanowi maksimum jej możliwości, w innej ośmioro czy dziesięcioro może znaleźć dla siebie odpowiednie warunki wychowawcze, niezbędne dla ich rozwoju . Nadużyciem jest zarówno wskazywanie małżonkom na konieczność urodzenia przez nich większej ilości dzieci, jak i tworzenie presji, aby ograniczyli ich liczbę. Tę presję na różny sposób może wytwarzać ginekolog, kapłan, rodzice małżonków, pracodawca, środowisko pracy… Presja na rodziców zabierająca im wolność rodzi silne lęki i blokady, które źle się odbijają na relacji między małżonkami i powodują perturbacje w życiu seksualnym.
Zadaniem Kościoła jest towarzyszyć małżonkom na drodze ich życia. Dostarczać im światła: odpowiedniej wiedzy teologicznej, psychologicznej, pedagogicznej, medycznej, itp., aby mogli zobiektywizować i zweryfikować swoje poglądy i odczucia i w konsekwencji podjąć jak najlepszą dla nich decyzję.

Wybór czasu współżycia seksualnego
Przez całe wieki było oczywiste, że zbliżenie seksualne pociąga za sobą poczęcie i urodzenie dziecka. Małżonkowie podejmując współżycie z góry decydowali się na taki rozwój wydarzeń. Dlatego, gdy mówiono, że akt seksualny w naturalny sposób zmierza do prokreacji nikt takiego stwierdzenia nie kwestionował. Dzisiaj gdy wiemy, że kobieta jest cyklicznie płodna wiemy też, że gdy małżonkowie podejmą współżycie w okresie niepłodnym ich akt seksualny nie będzie zmierzać do poczęcia dziecka. Nie chodzi bowiem o to, aby akt seksualny zawsze bezpośrednio zmierzał do poczęcia dziecka (był aktem prokreacyjnym w pełnym tego słowa znaczeniu), ale aby jego odbycie nie było związane z działaniami przeciwko płodności ludzkiego ciała. Nie ingerowało w procesy zachodzące w ciele kobiety lub mężczyzny.
Gdy małżonkowie decydują się urodzić dziecko i współżyją w czasie płodnym wchodzą jakby na górski szczyt, z którego rozpościerają się najpiękniejsze widoki – z łatwością, bez lęku obdarowują się radością i miłością. Gdy z ważnych dla siebie racji z poczęcia dziecka rezygnują schodzą z tego szczytu w dolinę – współżyją w czasie niepłodnym. W dolinie jest cicho i bezpiecznie, ale nie ma już tak pięknych widoków. Gdy małżonkowie rozbijają obóz pod szczytem to i tak wokół niego krążą swoimi myślami. Szczyt płodności w cyklu jest zawsze punktem odniesienia dla każdej decyzji dotyczącej podjęcia lub zaniechania współżycia seksualnego, urodzenia dziecka lub odłożenia tego czasu. Katalizatorem najbardziej wzniosłych przeżyć, jak i przytłaczających lęków. Można też powiedzieć, że czas płodności w cyklu jest energetyczną bramą życia, wokół której koncentrują się myśli, uczucia i decyzje człowieka związane z budowaniem relacji między mężczyzną a kobietą.
Jeżeli czas płodny jest naturalnym czasem odniesienia (dlatego wszyscy zadają sobie sprawę, że współżycie seksualne jest związane z prokreacją), to małżonkowie schodząc ze szczytu powinni współżyć ze świadomością, że przesunięcie współżycia na okres niepłodny nie należy traktować jako rozwiązanie ostateczne. Z ważnych dla nich racji odkładają poczęcie kolejnego dziecka na jakiś czas, nawet bliżej nieokreślony, ale jest to zawsze odłożenie decyzji sformułowanej pozytywnie – urodzenia dziecka. Gdy wchodzą w taką logikę myślenia pielęgnują w sobie fundamentalną ludzką wrażliwość – pełne szacunku myślenie o każdym bez wyjątku dziecku, tym już urodzonym i tym, które się może w każdej chwili narodzić.
Decyzja odłożenia poczęcia, utrudniająca małżonkom w jakimś stopniu życie seksualne, musi być porządnie uzasadniona. Trudności w podjęciu współżycia, które się pojawiają w okresie niepłodnym ciągle przypominają o potrzebie zastanawiania się czy przyczyny odłożenia poczęcie są rzeczywiście słuszne lub czy nadal są słuszne?

Kryteria rozeznania
Małżonkowie zastanawiając się nad możliwością poczęcia dziecka mogą brać pod uwagę „zarówno swoje własne dobro, jak i dobro dzieci czy to już urodzonych, czy przewidywanych i rozeznając też warunki czasu oraz sytuacji życiowej tak materialnej, jak i duchowej; a w końcu licząc się z dobrem wspólnoty rodzinnej, społeczeństwa i samego Kościoła. Pogląd ten winni małżonkowie ustalać ostatecznie wobec Boga”.
Magisterium Kościoła naucza, że „jeżeli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć” . Pojęcie „słuszne powody” (odłożenia poczęcia) jest z założenia mało precyzyjne. Gdyby została stworzona lista „słusznych powodów” małżonkowie zostaliby ograniczeni w wolności wyboru. Takie sformułowanie pozwala samym małżonkom określić jakie powody są według nich słuszne, w ich specyficznej i tylko im najlepiej znanej sytuacji życiowej.
Jeżeli małżonkowie w danym momencie życia nie widzą dobra w poczęciu dziecka, to mają obowiązek współżycia w czasie niepłodnym. Bóg stwarzając człowieka przewidział możliwość wykorzystania cyklicznego rytmu płodności kobiety, aby człowiek nie musiał wybierać między nieustannym rodzeniem kolejnych dzieci a całkowitym zaprzestaniem współżycia seksualnego lub w poczuciu bezradności szukać środków likwidujących płodność. Małżonkowie mogą, i mają do tego moralne prawo, wykorzystać możliwości jakie daje im cielesność stworzona przez Boga w celu planowania dzieci. Wyboru współżycia w okresie niepłodnym nie można uważać za wybór niczym nie różniący się od antykoncepcji z tej racji, że podobnie jak przy jej wyborze małżonkowie dążą do takiego współżycia, które nie zaowocuje poczęciem dziecka. Gdyby brak woli do urodzenia kolejnych dzieci był naganny moralnie, to dobre i zgodne z wolą Bożą byłoby jedynie współżycie w czasie płodnym, czyli takie które zakłada największe prawdopodobieństwo urodzenia się dziecka.
Naukę Kościoła łatwiej zrozumieć, gdy dostrzeże się, że czymś innym jest decyzja odłożenia poczęcia dziecka, do której każde małżeństwo ma prawo, a czymś innym sposób w jaki podchodzi się do swojego ciała. Nie będąc gotowym do przyjęcia dziecka nie można naruszać integralność ludzkiego ciała poprzez niszczenie płodności męża lub żony. Dobre moralnie jest natomiast wykorzystywanie możliwości jakie daje ludzkie ciało – obserwować cykl płodności i do niego dostosować współżycie seksualne.
Nauka Kościoła nie ma nic wspólnego z fałszywym ideałem miłości małżeńskiej, który miałby polegać na gotowości do nieustannego rodzenia dzieci w zależności od możliwości reprodukcyjnych mężczyzny i kobiety. Decyzja urodzenia kolejnego dziecka nie może mieć nic wspólnego z fałszywym, fideistycznym pojmowaniem wiary. Fideizm głosi, że jeżeli człowiek do końca zaufa Bogu, to może nawet rzucić się w przepaść, a i tak Bóg go uratuje, cudem przeżyje, nawet nie złamie nogi. Rozum co prawda podpowiada, że taki skok musi zakończyć się śmiercią. Człowiek więc raczej będzie się bał zaryzykować, ale musi wtedy przyznać, że w tym przypadku objawił się u niego brak prawdziwej, czystej wiary. Zwyciężył racjonalizm, lęk i brak zaufania do Boga. Ideał całkowitego zdania się na Boga, wbrew podpowiedzi rozumu, nie został zrealizowany.
Błąd fideizmu polega na tym, że wybór życia dla Boga nie wymaga potwierdzenia ze strony rozumu ludzkiego. Praktyczną konsekwencją przyjęcia takiego poglądu jest np. ideał współżycia bez żadnego planowania, radykalna decyzja rodzenia dzieci „jak Bóg da”, ślepe zdanie się na przypadek, zwalniające człowieka z posługiwania się rozumem i za jego pomocą rozeznawania woli Bożej.
Katolik powinien szukać rozumowych argumentów każdej decyzji, tym bardziej tak ważnej jak poczęcie dziecka i podejmować ją w wolności. Bóg chce być Bogiem ludzi świadomych i wolnych, którzy wybierają dobro dlatego, że widzą jego wartość, a nie dlatego, że muszą je realizować. „Myśl katolicka jest często rozumiana błędnie, tak jakby Kościół głosił ideologię maksymalnej płodności, nakłaniając małżonków do przekazywania życia bez rozeznania i jakiegokolwiek planu. Wystarczy jednak uważnie przeczytać wypowiedzi Magisterium, aby stwierdzić, że tak nie jest. W istocie, przekazując życie, rodzice realizują jeden z najważniejszych wymiarów swego powołania: są współpracownikami Boga. Właśnie dlatego zobowiązani są do przyjęcia postawy niezwykle odpowiedzialnej. W podejmowaniu decyzji o tym, czy przekazywać życie lub tego nie czynić, nie powinni ulegać egoizmowi, ani dać się ponieść lekkomyślności, lecz kierować się roztropnością i świadomą wielkodusznością, która potrafi ocenić możliwości i warunki i zadbać przede wszystkim o dobro mającego narodzić się dziecka. A zatem, gdy istnieje powód, aby nie przekazywać życia, wybór taki jest godziwy, a może nawet być obowiązujący” .

br.Ksawery Knotz



Pt paź 26, 2012 8:54
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
na szczescie na oszołomskim południu większość rodzin jakoś "może" sobie pozwolić na więcej niż jedno dziecko i jedynacy są narazie rzadkością. Tak szczerze to ja znam tylko jedną dziewczynę która została w domu po urodzeniu dzieci, ale oni mają czworo i mąż dobrze zarabia więc może sobie na to pozwolić. Wszystkie moje znajome wracały do pracy, żadnej jakoś z powodu ciąży nie zwolnili póki co odpukać, mam koleżankę która jest zdecydowanie głownym żywicielem rodziny i ma czworo dzieci. Może tu się zyje inaczej, może spokojniej, może ludzie mają inne priorytety? Nie wiem. Ale ja kiedys oddawałam 2/3 pensji niani przy pierwszym dziecku, wiadomo- jest taki etap ale bez niego się wiecznie stoi w miejscu.

_________________
Ania


Pt paź 26, 2012 11:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 13:25
Posty: 975
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
Madzia, dlaczego uważasz, że to szczęście, że nie masz moralnych oporów przed antykoncepcją?


Pt paź 26, 2012 12:16
Zobacz profil
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
kropeczka_ns napisał(a):
na szczescie na oszołomskim południu większość rodzin jakoś "może" sobie pozwolić na więcej niż jedno dziecko i jedynacy są narazie rzadkością. Tak szczerze to ja znam tylko jedną dziewczynę która została w domu po urodzeniu dzieci, ale oni mają czworo i mąż dobrze zarabia więc może sobie na to pozwolić.


Co masz na myśli pisząc o południu? Południe Polski czy Europy?


Pt paź 26, 2012 12:26
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
kropeczka_ns napisał(a):
na szczescie na oszołomskim południu większość rodzin jakoś "może" sobie pozwolić na więcej niż jedno dziecko i jedynacy są narazie rzadkością.


A co to znaczy "pozwolić sobie na dziecko"?
"Pozwolić" na 1 dziecko czy dwoje dzieci - to ja rozumiem to tak, że facet jest w stanie tę rodzinę utrzymać gdy żona jest w domu z urodzonymi dziećmi i je wychowuje do 3-4 lat. Jeśli natomiast kobieta po urodzeniu dziecka po 3 mies. macierzyńskiego wraca do pracy bo brakuje rodzinie pieniędzy na życie, to uważam, że ta rodzina NIE mogła sobie pozwolić ekonomicznie na to dziecko, więc po co je wogóle miała? To jakieś nieporozumienie. Dlatego rozumiem rodziny tylko z jednym dzieckiem, które nie decydują się na więcej. Dla mnie to odpowiedzialność aby nie uprawiać spychologii wychowawczej na obce osoby.


Pt paź 26, 2012 12:32
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
ikm napisał(a):
Dlatego rozumiem rodziny tylko z jednym dzieckiem, które nie decydują się na więcej. Dla mnie to odpowiedzialność aby nie uprawiać spychologii wychowawczej na obce osoby.

Sama tak kiedyś myślałam, że nie ma jakichkolwiek możliwości, by pozwolić sobie na drugie dziecko. Dałam się przekonać, by syn miał rodzeństwo. Kiedy młodsze miało dwa lata, problemy 'same' się rozwiązały.


Pt paź 26, 2012 13:37
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 13:25
Posty: 975
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
Rozwiązaniem jest jedno dziecko za drugim. Krótki okres maluchów w domu (3 lata i już mamy przedszkole), bawią się razem, nie czuje się za bardzo różnicy finansowo. Dziecko nie zostaje samo jak kołek (szkoda mi dzieciaków, którym rodzice nie dają rodzeństwa, kiedy jest taka możliwość) i jest dużo łatwiejsze potem do wychowywania (ma towarzystwo i nie smęci się wiecznie za rodzicami). Pomijam sytuacje, kiedy faktycznie się nie da (kwestie zdrowotne np.). Nikogo nie można oceniać, ale wydaje mi się, że większość jedynaków nimi jest z wygody mamusi i tatusia. W każdym razie w moim otoczeniu, gdzie jedynaki to częste zjawisko (NB kropeczko, jestem z południa).


Pt paź 26, 2012 13:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lut 28, 2011 20:33
Posty: 217
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
"Madzia, dlaczego uważasz, że to szczęście, że nie masz moralnych oporów przed antykoncepcją?"

Ponieważ chce stosować antykoncepcje a gdybym miała opory moralne było by to utrudnione a więc na szczęście ich nie mam

"na szczescie na oszołomskim południu większość rodzin jakoś "może" sobie pozwolić na więcej niż jedno dziecko i jedynacy są narazie rzadkością. Tak szczerze to ja znam tylko jedną dziewczynę która została w domu po urodzeniu dzieci, ale oni mają czworo i mąż dobrze zarabia więc może sobie na to pozwolić. Wszystkie moje znajome wracały do pracy, żadnej jakoś z powodu ciąży nie zwolnili póki co odpukać, mam koleżankę która jest zdecydowanie głownym żywicielem rodziny i ma czworo dzieci. Może tu się zyje inaczej, może spokojniej, może ludzie mają inne priorytety? Nie wiem. Ale ja kiedys oddawałam 2/3 pensji niani przy pierwszym dziecku, wiadomo- jest taki etap ale bez niego się wiecznie stoi w miejscu."


Kropeczko a nie pomyślałaś ,że to nie chodzi o to, że mieszkasz na południu tylko o to w śród jakich ludzi się obracasz?
Ja mieszkam w malutkiej wiosce obok jest również malutkie miasteczko i może dlatego widzę rożne rzeczy których Ty nie widzisz .Dzieci z rodzin po byłych PGR ach biegające głodne, brudne i szczerbate(nie ma już obowiązkowego stomatologa w szkole). Bezrobocie u nas już dawno przekroczyło 20 % wiele ludzi pracuje sezonowo albo zarabiając najniższą krajową. Kilka moich koleżanek straciło pracę po zajściu w ciąże .
Tylko Ja nie pisze o młodych lekarkach ale o tych wszystkich ekspedientkach w sklepie, sprzątaczkach czy pracownikach produkcji. Uwierz Mi ,że dwie najniższe krajowe to nawet na jedno dziecko bywa za mało.
Więc czasami naprawdę ciężko jest utrzymać dom .


Pt paź 26, 2012 13:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 13:25
Posty: 975
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
Wiesz, Madziu, rozumiem trochę, o czym mówisz, bo np. pigułki to metoda baaaaardzo ułatwiająca życie. Sama je stosowałam, jak jeszcze nie miałam świadomości, czym są (dla mnie świadomość śmierci zarodka nimi spowodowana jest nie do przełknięcia, nawet jeśli nigdy może do tego nie dojść). Ale w życiu nie chodzi o to, żeby było łatwo... NPR ma dużo słodyczy w sobie, której inne metody nie dają. Nie chodzi mi o przekonywanie Cię do faktu, iż pigułki są złe, bo wydajesz się mądrą osobą i swój rozum masz, ale uderzyło mnie to zdanie o szczęściu z braku oporów moralnych, że tak uogólnię. Dlatego zapytałam automatycznie.


Pt paź 26, 2012 17:57
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lut 28, 2011 20:33
Posty: 217
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
Wiesz, Madziu, rozumiem trochę, o czym mówisz, bo np. pigułki to metoda baaaaardzo ułatwiająca życie. Sama je stosowałam, jak jeszcze nie miałam świadomości, czym są (dla mnie świadomość śmierci zarodka nimi spowodowana jest nie do przełknięcia, nawet jeśli nigdy może do tego nie dojść). Ale w życiu nie chodzi o to, żeby było łatwo... NPR ma dużo słodyczy w sobie, której inne metody nie dają. Nie chodzi mi o przekonywanie Cię do faktu, iż pigułki są złe, bo wydajesz się mądrą osobą i swój rozum masz, ale uderzyło mnie to zdanie o szczęściu z braku oporów moralnych, że tak uogólnię. Dlatego zapytałam automatycznie.


Dla mnie ciąża zaczyna się tak jak definiuje medycyna czyli w momencie implikowania się zapłodnionej komórki jajowej w ścianie macicy a pigułka do tego nie dopuszcza więc nie ma ciąży tylko ,że ja nie jestem katoliczką. Tak po za tym to nie stosuje pigułek ze względów zdrowotnych (tendencja do nad ciśnienia ) mój ginekolog polecił mi założyć sobie spiralę nad czym się zastanawiam jak na razie stosuje prezerwatywy i w dni płodne dodatkowo globulki .Dla mnie i mojego męża nie do zaakceptowania jest z kolej NPR .Stosowaliśmy tą metodę przez kilka miesięcy jeszcze przed ciążą i oboje stwierdziliśmy, że to nie dla nas (to dopiero było przedmiotowe traktowania współmałżonka). Ja w ogóle jestem zwolenniczką antykoncepcji zwłaszcza w sytuacjach gdzie ciąża jest nie wskazana tak jak w moim przypadku.
Jeśli chodzi globalnie o antykoncepcje jest ona czynnikiem które może zmniejszyć liczbę aborcji więc jestem za. Agvis jak widać mamy różne zdania ale z osobą na poziomie miło porozmawiać chodź pewnie żadna z nas nie zmieni zdania.


Pt paź 26, 2012 19:47
Zobacz profil
Post Re: ,,Otwartość na życie"-a życie
@ MadziaK1987

Człowiek powstaje w momencie poczęcia, to znaczy wtedy, gdy plemnik połączy się z komórką jajową. Niezagnieżdżenie się zapłodnionej komórki w macicy skutkuje śmiercią dziecka.


Pt paź 26, 2012 20:35
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL