Nie, sugeruje że póki coś działa można to naprawiać, widząc właśnie owe symptomy o jakich napisałeś. Mylę się? Nie wnikam w życie prywatne nikogo, ale jeśli ktoś przedstawia to jako normę, to ja śmiem wątpić czy jest to norma i czy jest to zdrowe.

Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, a w każdym razie nie zauważyłem jasnej odpowiedzi - Ty Lurker uważasz że to normalne i zdrowe dla związku aby pornografia była jego elementem? Proste tak lub nie.

Pan mnie też.

Mogę zadać pytanie podobnego kalibru i uczciwości: Ty, WIST, uważasz że to normalne i zdrowe dla związku aby mord na człowieku poprzedzony nieludzkimi torturami był jego elementem? Proste "tak" lub "nie".

I głębiej: nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie. Mamy zupełnie odmiennie pospinane siatki skojarzeń wokół pojęcia "pornografia" i w związku z tym moja odpowiedź co innego będzie znaczyła dla Ciebie, co innego dla mnie. Nie dogadamy się.

Czyli rozumiem że dla Ciebie Lurker takie jak wcześniej zostało przedstawione, wpinanie pornografii w poważny związek nie jest nawet wątpliwe, skoro nie jest jednoznacznie złe.

W tej sytuacji naprawdę możesz sobie darować ocenianie moich wypowiedzi jako dziwnych.

Właśnie NIE mogę. Jesli nie wierzysz na słowo, zamów badanie opinii w jakimś CBOSie czy na uniwersytecie medycznym, niech je zlecą studentom. Przekonasz się, jak ludzie żyją naprawdę.

I odsyłam niniejszym do "Innych Pieśni"... panie Berbelek.

To jak ludzie żyją to jedno, wyraziłem brak przekonania że istotnie tak jest że większość, lub znaczna część w ten sposób prowadzi swój związek.
Druga i niezależną, oraz ważniejszą dla mnie sprawą, jest to czy jest to moralne, dobre i zdrowe.

Wybacz, ale Twoje ujęcie moralne płciowości ma tyle wspólnego ze zdrowiem, co podejście noOne do "nazistowskiej, satanistycznej" medycyny. Z tą różnicą, że Ty nie złożyłeś ślubów czystości (chyba, że się mylę)... a właściwie nawet nie; noOne przecież korzysta z "Bożej apteki". O dobru w tej chwili nie podejmuję się rozstrzygać. Dobre dla kogo?

Badanie opinii ma to do siebie, że jeśli odpowiednio wykonane, daje dobre przybliżenie obrazu całego społeczeństwa, z precyzyjnie podanymi widełkami odchyleń. Lepiej byłoby je zlecić instytucji niż uniwersytetowi, bo studentom nie będzie się chciało (studentowi nigdy się nie chce).

Cóż, ja pozostanę przy zdrowym spojrzeniu na związek. Jakoś jeszcze przyjmuje że są faceci którym to odpowiada, ale kobietom się dziwię...

Kobiety się utożsamiają z aktorkami.

Nawiasem mówiąc, nie mogę przestać się śmiać. Rozgryzałem tę pointę "Innych Pieśni" tak i inaczej, za cholerę nie mogąc zrozumieć, co też pan Berbelek mógł tam zobaczyć/usłyszeć/zrozumieć na ostatniej stronie. Teraz mam kolejny wariant odpowiedzi...

"Studentowi nigdy się nie chce."

Na pewno wiele kobiet będzie zadowolona...

Nie moja wina, że obracają się w kręgach, w których na aktorkę porno jest jedno określanie: o, ta ku...

Ale to już nakładka kulturowa (o ile można tak nazwać zachowanie, które odbiera godność bliźniemu). Zjawisko jest stare, jak świat, pytanie jak się je zagospodaruje. Poganie potrafili je oprawić w sacrum, aż do "prostytucji" świątynnej. Monoteiści potrafią tylko zepchnąć na margines, dobrze wiedząc, jakie patologie tam wykwitną. No to która kultura wyższa? Jaki pieniądz gorszy?

Cóż, ja tak nie mówię. Natomiast rozumiem że gdyby obracały się w kręgach w których mówi się o porno aktorkach "bohaterki" wtedy byłoby dobrze.

No właśnie, mówiłem: chrześcijanin wierzy w Boga i Szatana i między tymi ekstremami żadnej trzeciej możliwości nie widzi. Co owocuje takim właśnie - pardon - rzucaniem się od ściany do ściany. Jak nie xhejn, to bohaterka, ale tak po prostu sex worker, pracownik seksualny? Nieee, to się w głowie mieści.

Weźcie w końcu skorzystajcie z dobrodziejstw naszego języka i zacznijcie rozróżniać między Szatanem a diabłem. Serio mówię.

Jak dotąd to niewiele rozumiem z tego co piszesz.

Mówiłem, że się nie dogadamy.

W innym wątku zapytany o system wartości napisałem, że nie mam żadnego systemu - mam tylko intuicje. Sprawy nie ułatwia fakt, że źródła tych intuicji są bardzo różne, często odległe od siebie.

Diabła też mam uchwyconego tylko w zarysie. Zasadnicza różnica polega na tym, że Szatan pragnie Twojej zagłady, a przynajmniej obrzydzenia życia tak bardzo, jak to tylko mozliwe. Diabeł natomiast, w ostatecznym rozrachunku, dobrze Ci życzy, ponieważ - w najgorszym wypadku - chce na Tobie skorzystać. W najlepszym zaś... : )

Tolkiena znasz. Masz tam analog Boga, czyli Eru/Iluvatara. Masz analog Szatana, a nawet trzech bytów szatańskich: Melkora/Morgotha, Saurona i Sarumana. Masz tam wreszcie diabła, a jest nim Tom Bombadil/Iarwain Ben-Adar, co się wykłada jako "najstarszy i nie mający ojca". Jedyna osoba w całej Trylogii, wobec której Pierścień Władzy jest bezsilny. Powiedziane jest, że jeśli Mordor zwycięży, on ulegnie ostatni. Nikt nie wie, skąd się w Śródziemiu wziął - po prostu był w nim od zawsze, chodząc po lasach i śpiewając sobie. Generalnie, nic Ci z jego strony nie grozi, a może tylko pomóc. Ma tylko ten jeden feler, że "zamknął się w kraiku, którego granice sam sobie wyznaczył" i podchodzi do życia, łagodnie mówiąc, beztrosko.

Tolkien zapytywany o tę postać odpowiadał: "każdy świat winien mieć swoją tajemnicę".

Nie tylko katolicy - ludzie wogole. Nie wiedziales tego ?!

Nie pod pozorem. Ludzi sie zabija. Nie wiedziales tego?
Juz wiele razy pisalem o moim koledze ktory wyrzucil na smietnik kilka tysiecy probowek z zarodkami poniewaz instalacja elektryczna musiala byc zmodyfikowana.
Az nieladnie, ze musze Cie uswiadamiac o roznych aspektach bycia homo sapiens. To moze przez te filmy tak jednostronnie widzisz rzeczywistosc.