Obojetnie ja bedziesz czytau i szukal na forum odpowiedz bedzie brzmiala.

1. Nie bo nie.
2. Dokladniej moze - bo tak ustalon 50 lat temu niewielka wiekszoscia kardynalow w Watykanie.

Teraz pojawia sie problem - tego nie mozna zmienic chociaz wiadomo ze niezyciowe.
A wiec buduje sie argumentacje i mozliwe wyjatki.
To droga do nikad, ale nie mozna przyznac sie ze nastapila zmiana, nie mozna zmienic pogladow. Nie mozna czegos co kiedys nazwano grzechem nazwac dopuszczalnym. To jest problem KRK.

Cala reszta argumentacji, mowa o zaletach czy wadach czy przedmiotowym traktowaniu itd to tylko mydlenie oczu. Wszak dorosli ludzie sami potrafia to ocenic.

To jest jeden z przeypadków w których katolicy nie uznają kompromisów pomimo braku przesłanek ku temu. (Bóg gniewał się na onana raczej dlatego że ten nie chciał spłodzić potomka, a nie dlatego że w tym celu stosował "stosunek przerywany", gdyby stosował do tego celu npr to bóg by się już nie gniewał? -> skuteczność npr jest DUŻO -> DUŻO większa niż stosunku przerywanego ... ).

Ważniejsze od tego co się robi nie jest czasami dlaczego to się robi - prawdziwe przesłanki?

Nie kradnij ! nie ma odstępstw?
Nie zabijaj ! nie ma odstępstw?

"Jest czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich" Księga Koheleta 3.5.

Wydaje mi się, że powoływanie się współcześnie na starotestamentowe historie w zakresie rozrodczości, płodzenia itd. są mocno ryzykowne, bo Onan nie jest jedyną postacią opisaną w kontekście dzietności, więc pójście za ciosem mogłoby przynieść niespodziewane wnioski na kogo Bóg się gniewał i za co, kto jak i z kim się rozmnażał z Bożym błogosławieństwem, a więc i aprobatą, za jakie zachowania seksualne ludzie popadali w boską niełaskę a za jakie nie itd. Pouczające.

Co do meritum to jako niekatoliczka jestem pozbawiona tych dylematów, stosuję antykoncepcję stosownie do swych potrzeb i upodobań, jednakże często zdumiewają mnie pewne wyjątkowo pokrętne zabiegi mentalne służące do uzasadnienia takich czy innych wyborów, ale rozumiem możliwe przyczyny i ludzkie motywacje czy niechęć do dysonansów poznawczych. Choć nie mogę nie przyznać, że bardziej cenię szczerość niż dopasowywanie teorii do praktyki i odwrotnie, żeby wyszło pi razy oko na zero

Przecież tu chodzi o miesiączkę.

Dla mnie całe te metody NPR to porostu hipokryzja.
Wg cytowanej tu namiętnie i odsyłaniem do encykliki jednym z zadań małżeństwa jest prokreacja.
Związek mężczyzny i kobiety mający na celu spłodzenia potomstwa. Przecież jeśli ktoś stosuje tylko NPR w tym celu by nie mieć potomstwa jego zamiary i cele są takie same jak kogoś kto stosuje np.stosunek przerywany, prezerwatywy. Cel jest ten sam. Nie mieć dzieci. Nie ma różnicy czy ja to robię "po bożemy" stosując metody NPR czy inne kombinacje.
Dla tego dziwią mnie wypowiedzi usprawiedliwionych katolików zachwalających te metody typu "wspaniała metoda stosujemy od 13 lat" lub "skuteczność na poziomie XXX porównywalnym do pigułki itp." To jest śmiechu warte.
Ktoś tutaj przytaczał biblijnego onana jako przykład kary bożej która spotkała go za to że nie spłodził potomstwa. Ja myślę że nie to było najgorsze. Najgorsze było to jak ten człowiek traktował swoją żonę. On ją po prostu używał. Co później odcisnęło się tak w jej psychice że została prostytutką. Teraz NPR zakłada używanie żony w tych dniach gdy tego najbardziej nie chce. Kobieta generalnie nie ma ochoty na seks w dni niepłodne. Jednak pod płaszczykiem pobożności jest do tego zmuszana. Czy tego kobiety chcecie?
Nie twierdze że inne metody są dobre, o nie ale też nie twierdzę że NPR czyli antykoncepcja naturalna jest dobra. Antykoncepcja jest ZŁA. Ale żeby to zrozumieć trzeba być chrześcijaninem i mieć jakąś relację z Bogiem. Bo bez tego nie ma sensu cała ta dyskusja.

Nie on jedyny z bohaterów biblijnych, babka i tak nie miała najgorszej sytuacji, jako nieco lepiej urodzona.


Jeżeli dobrze zrozumiałam, alternatywą w takim układzie do nie posiadania większej ilości dzieci (przy statystycznym całkiem niezłym poziomie przeżywalności noworodków i dzieci do lat 10) jest brak seksu? W sensie całościowym, z wykluczeniem innych niż typowy "piv" (angielski brzmi mi trochę lepiej, polskie "penis w pochwie" jakoś niestylistycznie)?
Chciałam doprecyzować.

nie rozumiem o jakiej alternatywie piszesz.

jeśli uważasz że żona Onana miała się całkiem nieźle to powodzenia

Tak samo jak kogoś kto zamiast iść z żoną do łóżka, czyta książkę. Też od tego dzieci nie przybędzie... stuprocentowa skuteczność.


Popatrzmy:
- straciła męża
- została zmuszona do wyjścia za szwagra
- została zmuszona do spłodzenia z nim jak najszybciej potomka
- drugi mąż zginął rażony boskim piorunem
Po takich przejściach sam chyba zostałbym prostytutką. A Ty uważasz że to dlatego że Onan uprawiał z nią stosunek przerywany? Przecież kobieta również może wtedy odczuwać przyjemność a nie tylko i wyłącznie gdy partner skończy w jej pochwie, hmmm?

Po pierwsze trzeba uważnie czytać ze zrozumieniem posty.
Po drugie z żoną można robić o wiele fajniejsze rzeczy
Po trzecie każdy z nas ma inną sytuację i nie ma złotego środka. Myślę że trzeba po prostu pytać Boga co uważa za najlepsze rozwiązanie. Każdy ma sumienie i wie co jest dobre a co nie. Gdyby wszyscy dyskutanci w ten sposób zaczęli w tym wątku nie było by ciągłych kombinacji typu "jak obejść ustawę" ale same propozycje rozwiązań w konkretnych sytuacjach.

no dobrze, Simens. Przełóż to na praktykę, poprostu. Co Twoim zdaniem powinno robić małżeństwo chrześcijańskie w przykładowych sytuacjach:
1. Mają już dzieci (świadomie nie piszę ile dzieci, to kwestia bardzo indywidualna)- tyle ile są w stanie wychować, utrzymać, zapewnić im byt. Jeżeli do tej pory nic nie stosowali to mogą mieć dziecko nawet co 1-2 lata. Więc bardzo szybko mogą znaleźć się w sytuacji kiedy mają tyle ile uważają że powinni mieć. Czy mają nie wspólżyć aż do menopauzy?
2. Chcą mieć jeszcze dziecko/dzieci ale nie w tej chwili, z powodu.... i tu można dać sto przykładów. W tej chwili chcą/ rozeznają że powinna być przerwa np kilka lat. Mają te kilka lat nie współżyć?
3. Żona choruje, nie powinna zachodzić już w ciążę- bo no konieczne są leki które mogłyby dziecku zaszkodzić. Albo- choruje, ciąże powinna zaplanować dobrze, wcześniej np zmienić leczenie.
Mają nie współżyć prawie wcale albo wcale?
i całkiem trywialne ale codzienne przykłady. Poprostu, zwyczajnie i bardzo po polsku nie wyżyją z jednej pensji jak większość polskich rodzin. A jak ona znów pójdzie na macierzyński to ją z pracy wyrzucą. Albo ona jest głownym żywicielem rodziny. Albo jedynym, bo on właśnie stracił pracę. A jak jest na rynku w tej chwili nie musimy nawet dyskutować.
Można by napisać tysiąc przykładów kiedy w tej chwili dziecka małżeństwo nie planuje i nie wynika to wcale z egoizmu, pławienia sie w luksusie. Czy twoim zdaniem w tych wszystkich sytuacjach małżeństwo powinno zaniechać współżycia? I na jakiej podstawie skoro Katechzim uczy inaczej?

ku lekturze encyklika HUMANAE VITAE Pawła VI i Miłość i Odpowiedzalnośc Jana Pawla II powinno to pomóc w zrozumieniu czemu KK mówi nie antykoncepcji.

W "Miłości i Odpowiedzialności" jest napisane, że kobieta w akcie seksualnym ma być bierna. Zatem jak jakaś katoliczka weźmie sobie do serca pomysły przyszłego świętego leży jak kłoda a potem się dziwić, że problemy małżeńskie.

Kropczeka: Twój wpis w/w zdobywa złotą czcionkę. Ciekawe czy ktoś odpowie...

Zanin poczytacie sobie ww encyklikę proponuje zapoznać się z kulisami "przepchnięcia" jej przez papieża Pawła VI wbrew woli części, a może nawet większości kardynałów.

http://didaskalos.pl/maarta/sobor-watykanski-ii-a-kwestia-antykoncepcji/