Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 20, 2024 5:21



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 29 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna 
Autor Wiadomość
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2003
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
jaroslawkuisz napisał(a):
Przecież Kościół uczy, że jak się wiążesz z niewierzącą żoną to i tak antykoncepcji być nie może

Istotną dla Ciebie informacją jest stanowisko Twojej dziewczyny w tej sprawie. Napisałeś, że trudno byłoby ją nakłonić do niestosowania antykoncepcji i tu pojawia się problem, ponieważ ona może stosować antykoncepcję hormonalną, założyć spiralę etc. i to bez Twojej zgody. Nie wiem jak dobrze ją znasz, ale musicie te sprawy uzgodnić jeszcze przed ślubem.

jaroslawkuisz napisał(a):
Więc jest wybór, że albo jesteśmy razem wg zasad Kościoła albo nie jesteśmy razem, prawda? Więc jeśli nie widać szans na zrozumienie w tej sprawie, to może warto od razu się zdystansować, zamiast potem łamać jej serce z powodu takich a nie innych zasad Kościoła, które ja akurat akceptuję, ale ona pewnie kompletnie nie rozumie? To są właśnie te wątpliwości.

Owszem. Zatem pozostaje Ci z nią porozmawiać na ten temat.

jaroslawkuisz napisał(a):
Dziękuje przedmówcom za otuchę, żeby nie szukać na siłę kogoś, kto będzie pasował idealnie światopoglądowo.

Nie chodzi o ideały, ale o to, aby znaleźć kogoś kompatybilnego światopoglądowo w sprawach najwyższej wagi, priorytetowych. Jeżeli ktoś przykładowo pragnie mieć dzieci, a druga strona z różnych przyczyn nie wyobraża sobie takiej opcji, to taki związek słabo rokuje na przyszłość.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


Śr sty 20, 2016 19:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
Jarosław Kuisz - takie podejście znaczy wyłącznie tyle, że nie jesteś wart jej zainteresowania, bo masz ją (jako osobę) bardzo głęboko w tylnej części ciała. Ona jako człowiek, już nawet nie kobieta, nie interesuje Cię w ogóle. Jest wyłącznie przedmiotem który można kupić albo nie. Dość szczególnym, ale jednak przedmiotem.

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt sty 26, 2016 10:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 18, 2016 16:37
Posty: 11
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
SŁUCHAM????????


Wt sty 26, 2016 15:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
No zaraz. Albo ona Cię interesuje, i wtedy takie sprawy, jak szczegóły wspólnego życia, rozwiązujesz z nią, decydując się ostatecznie na to wspólne życie albo nie, albo patrzysz na nią jak na konia. No tak, ma ładne zęby, kopyta (przełóż na cechy duchowe), ale nie wiem, czy mi się nada... Może nie warto jej kupować...? Wziąć na próbę (czytaj: angażować się), czy nie?

Uprzejmie informuję, że człowiek nie monolit, a mówimy o kolejnych kilkudziesięciu latach życia. Ty możesz stracić wiarę, ona zyskać. Może stać się wiele rzeczy, które to życie utrudni. Za 20-30 lat będziecie oboje innymi ludźmi. To, czy widzicie szansę na porozumienie w kwestiach kluczowych i decydujecie się na wspólne życie rozwiązuje się wtedy, gdy człowiek jest zaangażowany. I zawsze z osobą, o którą chodzi. Może ona widzi jakieś rozwiązanie? A może ona zastanawia się, jak będzie wyglądało wasze życie z np. kilkorgiem dzieci, jeśli zamiast jej pomóc w domu albo na dom zarabiać będziesz chciał być na Mszy? Chciałbyś, by to omawiała na forum?

Jak zamierzasz budować z kimkolwiek wspólne życie jeśli kluczowe sprawy was dotyczące omawiasz z obcymi ludźmi, zamiast z nią?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt sty 26, 2016 18:52
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 18, 2016 16:37
Posty: 11
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
No zaraz. Doceniam, że w końcu napisała Pani coś merytorycznie, zamiast, przepraszam bardzo, stosować wyszukane inwektywy. Zastanawiam się jednak, czy poprzednia wypowiedź nie dyskwalifikuje Pani w ogóle w tej dyskusji. Tym bardziej jestem zaskoczony, że jest tu Pani moderatorem.

Dwa - ależ właśnie to zamierzam zrobić - porozmawiać z nią. Ale to nie znaczy, że najpierw odpowiedzi na swoje wątpliwości nie mogę szukać gdzie indziej. To jest właśnie odpowiedzialność, którą Pani chyba chce nazywać cynizmem, a wszystkie problemy życiowe rozwiązywać w stylu "jakoś to będzie".

Trzy - czy chciałbym, żeby takie rzeczy omawiała na forum? A dlaczego nie? Póki robi to anonimowo, nie dzieje się nic złego; podobnie jak ja jestem tu anonimowo, "jaroslawkuisz" to pseudonim, nie prawdziwe imię i nazwisko.

Cztery - nie omawiam kluczowych kwestii na forum "zamiast" tylko "równolegle".

I taka ogólna uwaga. Nie zgadzam się, że nie można teraz roztrząsać tych problemów, bo za 20-30 lat będziemy innymi ludźmi albo że takie problemy rozwiązuje się, gdy oboje są zaangażowani. Otóż właśnie chodzi o to, że takie problemy trzeba rozwiązać zanim się zaangażujemy. Bo potem, pod wpływem fascynacji, oboje pójdziemy na kompromisy, które po kilku latach, gdy opadną "różowe okulary", przestaną nam odpowiadać. I może być dramat. Ale nie wiem, czy jest to Pani w stanie zrozumieć, skoro wszelkie rozumowe podejście i uczciwe przyznawanie się do wątpliwości jest według Pani "umiejscowieniem kogoś w tylnej części ciała" (Pani słowa), a sposobem na wszystko jest bliżej nieokreślone "zaangażowanie".


Śr sty 27, 2016 14:31
Zobacz profil
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
jaroslawkuisz napisał(a):
Cztery - nie omawiam kluczowych kwestii na forum "zamiast" tylko "równolegle".

A to my w myślach czytamy ? :-D Poza tym piszesz, że zamierzasz porozmawiać, więc równoległość może się dopiero pojawić.

A ja chyba już zaczynam rozumieć w czym problem w tym temacie...

jaroslawkuisz napisał(a):
I taka ogólna uwaga. Nie zgadzam się, że nie można teraz roztrząsać tych problemów, bo za 20-30 lat będziemy innymi ludźmi albo że takie problemy rozwiązuje się, gdy oboje są zaangażowani. Otóż właśnie chodzi o to, że takie problemy trzeba rozwiązać zanim się zaangażujemy. Bo potem, pod wpływem fascynacji, oboje pójdziemy na kompromisy, które po kilku latach, gdy opadną "różowe okulary", przestaną nam odpowiadać. I może być dramat.


Przepraszam za wścibstwo czy zbyt intymne pytania - czy dotąd byłeś w jakimś długodystansowym związku? A ta dziewczyna? Może tu tkwią te lęki?
Z Twoich postów wyziera taki, a nie inny obraz. Za co w pewnym sensie jesteś odpowiedzialny, jako autor. Obraz ten ma się następująco: nie kochasz tej dziewczyny. "Ku sobie" to może jesteście, ale nie widzę w tym materiału na dobry związek. Nie myślisz w kategoriach "my" - jak poradziMY sobie z problemami, kiedy porozmawiaMY o naszych zapatrywaniach. Piszesz o sobie i o niej. Więc albo nie jesteście w żadnym związku, albo on raczkuje w fazie jak u nastolatków. Na pierwszej stronie piszesz, że:
- "Zachować czystość chcą dziewczęta nie tylko motywowane religijnie, natomiast do niestosowania antykoncepcji trudno byłoby ją przekonać."
-"tego, jak daleko posuniemy się przed ślubem (ona na pewno będzie chciała więcej niż to na co ja będę mógł sobie pozwolić, a więc pytanie, jak będzie znosić "hamowanie" z mojej strony), a przede wszystkim co po ślubie"
- "mam wrażenie, że NPR może przynieść wiele szkód dla związku, jeśli na drugiej stronie (zwłaszcza kobiecie!) będzie wymuszony"
-"Ale jakie poświęcenie? Przecież Kościół uczy, że jak się wiążesz z niewierzącą żoną to i tak antykoncepcji być nie może"

Na razie wiemy co Ty chcesz, czego nie chcesz (zero kompromisów), a o czym myślisz (przekonać/hamowanie/wymuszony). Najgorsze z tego wszystkiego jest to "ale jakie poświęcenie". O tym własnie pisałam. Jeśli traktujesz przyszły związek w ten sposób, że Ty masz "niezłomne" zasady, a ona jest trochę wobec Ciebie upośledzona w tym względzie (w ten sposób piszesz) i zastanawiasz się czy jest sens się angażować, bo przecież może Cię zmęczyć przekonywanie jej do npru itd. - proszę daj dziewczynie spokój. Naprawdę proszę. Niech trafi na człowieka, który ma inne podejście do związków, a Ty znajdziesz może kogoś, z kim będziesz się zgadzał co do seksu (bo to jak widać największy problem - nie sam związek, praca nad nim, ale seks) i wszyscy będą szczęśliwi. Na razie to aż smutno czytać jak zaczynasz kalkulować.

jaroslawkuisz napisał(a):
Dwa - ależ właśnie to zamierzam zrobić - porozmawiać z nią. Ale to nie znaczy, że najpierw odpowiedzi na swoje wątpliwości nie mogę szukać gdzie indziej.

No właśnie nie. Odwrotnie. Dzielisz skórę na niedźwiedziu i już prorokujesz w raczkującym związku (?), że jak Ty katolik to Twoje zasady w sprawach seksu będą musiały być prymarne. Nie rozmawiasz z Tą dziewczyną, tylko piszesz sobie na forum, że ona to tak mniej "zasadna" niż Ty i czy się opłaca TOBIE angażować, bo może ustępstwa na które będzie musiała pójść ONA źle wpłyną na związek.
Nie. Dorośli ludzie robią dokładnie odwrotnie. Decydują się na związek kiedy poznają daną osobę i stwierdzą RAZEM, że to zadziała. Albo że warto spróbować, ale dają sobie pewną przestrzeń i perspektywę rozstania. Na chwilę obecną nie wiemy nawet jak dziewczyna podchodzi do restrykcji chłopaka. A jeśli jest mniej restrykcyjna, to pójdzie po rozum do głowy i pewnie sama się wycofa. Zasady to jedno, jednostronne restrykcje w czynnościach wspólnych do drugie.

Koniec związku to nie koniec świata, łamanie serca itd. To decyzje, jakich się w życiu podejmuje dużo. Piszesz, że chciałbyś ją "ochronić" przed złamanym sercem itd. Subiektywnie pewnie tak. Ale nam tu zgrzyta, bo wiemy o związkach może trochę więcej...nie wiem.

Druga sprawa - to co wyziera z Twoich postów jest to też pewnym symptomem na przyszłość. Bo związek to naprawdę ciężka praca i podzieli Was potencjalnie jeszcze tysiąc innych rzeczy poza prognozowanym z Twojej strony seksem. Rada z ust pani emerytki - prblemy to pikuś w związku, trudne to jest dopiero ich rozwiązywanie :)

Sama jestem osobą, która bardzo na zimno traktuje związki i w moim życiu byłam tą, która na pierwszym spotkaniu wawalała kawę na ławę. Stąd Twoje tłumaczenie, jak to rozumowo podchodzisz i przyznajesz się do wątpliwości nie są dla mnie czymś za co dam ciasteczko:)
Problem w tym jak to robisz.
Jeśli tak, jak piszesz w postach... No cóż... Jotka może Cię ostro obsztorcowała, ale się pod nią podpisuję. Daj dziewczynie spokój, a szczęścia szukaj wśród osób z tym samym podejściem do seksu. Potencjalnych problemów to nie zniweluje, ale Tobie spadnie kamień z serca.

Mam nadzieję, że Twój następny post będzie się zaczynał od "rozmowa się odbyła".
Pisałam wcześniej, że znam związki o różnym podejściu do świata i życia. Znam też takie, co się rozpadły, bo jedna osoba miała zasady, a drugiej zostały już tylko ustępstwa. Tak się nie da.

PS. Kwestia seksu w związku.
Uprawia się go razem. Jeżeli dwie osoby mają na niego odmienne zapatrywania, a przynajmniej jedna wyklucza kompromis to już nie jest to wspólne działanie. I lepiej w ogóle sobie go odpuścić, niż wieść tak pokręcone życie seksualne.


Śr sty 27, 2016 16:54

Dołączył(a): Pn sty 18, 2016 16:37
Posty: 11
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
FranF jesteś katoliczką? Kościół mówi, że kompromisu w sprawie seksu być nie może. Więc po co w ogóle to roztrząsać, że jaki to jestem zły, że wykluczam kompromis. Tak jest i koniec. Pytam, co z tym zrobić. Z Twojego wpisu wynika, że w takim razie dać jej spokój. No i jest to jest konkret. Widocznie taka jest prawidłowa odpowiedź, niestety.


Reszta to mam wrażenie trochę nie na temat. Na przykład to o czytaniu w myślach. Nie nakazuję czytać w myślach, ale nie zakładać z góry pewnych rozwiązań. To duża różnica.


Śr sty 27, 2016 20:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49
Posty: 128
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
jo_tka napisał(a):
No zaraz. Albo ona Cię interesuje, i wtedy takie sprawy, jak szczegóły wspólnego życia, rozwiązujesz z nią, decydując się ostatecznie na to wspólne życie albo nie, albo patrzysz na nią jak na konia. No tak, ma ładne zęby, kopyta (przełóż na cechy duchowe), ale nie wiem, czy mi się nada... Może nie warto jej kupować...? Wziąć na próbę (czytaj: angażować się), czy nie?

Uprzejmie informuję, że człowiek nie monolit, a mówimy o kolejnych kilkudziesięciu latach życia. Ty możesz stracić wiarę, ona zyskać. Może stać się wiele rzeczy, które to życie utrudni. Za 20-30 lat będziecie oboje innymi ludźmi. To, czy widzicie szansę na porozumienie w kwestiach kluczowych i decydujecie się na wspólne życie rozwiązuje się wtedy, gdy człowiek jest zaangażowany. I zawsze z osobą, o którą chodzi. Może ona widzi jakieś rozwiązanie? A może ona zastanawia się, jak będzie wyglądało wasze życie z np. kilkorgiem dzieci, jeśli zamiast jej pomóc w domu albo na dom zarabiać będziesz chciał być na Mszy? Chciałbyś, by to omawiała na forum?

Jak zamierzasz budować z kimkolwiek wspólne życie jeśli kluczowe sprawy was dotyczące omawiasz z obcymi ludźmi, zamiast z nią?



Brawooo!!! Normalnie masakra dewoty. Jeszcze nie dotknął i nie poznał, a już chce naprawiać. Jak ja tego nie znoszę. Już by jej ułożył, zaprojektował, zaplanował wszystko "prawidłowo", bo jej życie według niego jest złe. Niech szuka takiej, która się da. Realna kobieta, wierząca, ale według niego za mało praktykująca.


Śr sty 27, 2016 22:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 18, 2016 16:37
Posty: 11
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
West1979 radzę czytać ze zrozumieniem, zamiast wylewać swoje frustracje na jakieś "dewoty". Nie napisałem, że chce ją zmieniać. Chodzi o to, że jest pewna sfera, w której musimy być zgodni. I o tę sferę chodzi, czy da się to pogodzić, cała reszta mnie nie obchodzi.

Analfabetyzm wtórny tych, co tu się udzielają, jest przerażający :D


Cz sty 28, 2016 9:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49
Posty: 128
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
jaroslawkuisz napisał(a):
West1979 radzę czytać ze zrozumieniem, zamiast wylewać swoje frustracje na jakieś "dewoty". Nie napisałem, że chce ją zmieniać. Chodzi o to, że jest pewna sfera, w której musimy być zgodni. I o tę sferę chodzi, czy da się to pogodzić, cała reszta mnie nie obchodzi.

Analfabetyzm wtórny tych, co tu się udzielają, jest przerażający :D


Czego nie zrozumiałem? Że ten chłopak chce sterować tyłkiem dziewczyny ? Jej ciało, jej sprawa, jej zdrowie. Jeżeli rozsądna to wybierze rozwiązanie dla niej najbardziej odpowiednie i nieszkodliwe dla zdrowia.

Jak będzie dziecko, to mąż zamiast kąpać i przebierać będzie w kościele siedział?

We wszystkim należy zachować umiar.

Ja tu widzę tylko swego rodzaju wyższość, pychę. Ja taki pobożny, religijny, ja wiem co dobre co złe, a tu mam się z taką związać. Na miejscu dziewczyny pogoniłbym przy pierwszej okazji i rozwiał u chłopaka rozterki moralne.

Kolejna sprawa- jeżeli chłopak chodzi do dziewczyny pół roku, rok i nadal jak pies do jeża, to hola, hola. To jest pułapka. Większość ludzi nie potrzebuje do życia zakonnika/zakonnicy.


Cz sty 28, 2016 10:09
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 18, 2016 16:37
Posty: 11
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
Tak, właśnie tego Pan nie zrozumiał. Szkoda, że jest Pan aż tak uprzedzony. Ale po co się Pan udziela na katolickim forum? :)


Cz sty 28, 2016 12:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
Zrobi Pan oczywiście jak Pan chce. Jeśli boi się Pan, że jak się zaangażuje to zrezygnuje z tego, co dla Pana ważne... Pozwolę sobie tylko zauważyć, że inaczej ustala się pewne rzeczy jeśli chce się żyć razem, inaczej wtedy, gdy życie razem to mglista i niepewna przyszłość, bo właściwie ledwo się znamy.

No, chyba że zamierza Pan żenić się już. Ale skoro nie jest Pan jeszcze zaangażowany...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pt sty 29, 2016 15:00
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 18, 2016 16:37
Posty: 11
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
Dziękuje wszystkim za odpowiedzi :) Póki co chyba wszystko idzie w dobrą stronę :) Pozdrawiam! :)


So sty 30, 2016 14:23
Zobacz profil
Post Re: Wierzący chłopak i niewierząca dziewczyna
Według mnie walczenie o taki związek ma sens. Poza tym jak tu można mówić o ,,mieszanym" związku skoro ona chodzi do Kościoła i jest wierząca? Dzisiaj w większości wszyscy chodzą do Kościoła w Niedzielę. Dodatkowo mało kto rodzi się świętym.
Ważne jest tylko czy chłopak kocha tę dziewczynę? Bo jak kocha prawdziwie to walczyć a jak tylko fascynacja czyli zauroczenie to raczej nie.


So sty 30, 2016 17:44
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 29 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL