Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 11:46



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Wt lip 19, 2016 22:35
Posty: 7
Post Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Witam jako nowy użytkownik.
Jeżeli jest to zły dział, przepraszam i proszę o przeniesienie do odpowiedniego - mi wydał się najlepszy do opisania problemu z jakim przychodzę.

Sprawa jest nieco skomplikowana, nakreślę ją więc w pewien sposób skrócony. Nieco ponad dwa lata temu poznałem pewną niesamowitą osóbkę. Połączyła nas nic wzajemnej sympatii, zrozumienia (nawet bez słów), podobnych poglądów, szanowania własnego indywidualizmu, fascynacji, zauroczenia, a także i pożądania (szczerze odpowiadam z własnej strony). Byliśmy razem przez ponad pół roku, doszło też między nami do zbliżeń przez co przekonaliśmy się, że i pod tym względem do siebie pasujemy - wspominam o tym, bo jest to istotne w dalszej części. Nie byłem jej ani pierwszym, ani drugim partnerem, nie miało to znaczenia, bo przeszłość moim zdaniem nie jest tak istotna jak teraźniejszość i przyszłość.

Później, nagle, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Stało się kilka rzeczy: jej umarła matka, ja nie mogłem być wtedy przy niej. Te wydarzenia spowodowały jednak, że jeszcze bardziej się otworzyła, że skierowała się w stronę Boga - oświadczyła mi w pewnym momencie, że tak naprawdę zawsze gdzieś w głębi duszy czuła, że to co robiła nie było dobre, że woli żyć w zgodzie z zasadami religii. Był to dla mnie niemały szok, a że ja mam podejście dużo bardziej liberalne, nie spodobało mi się też... Oceniajcie jak chcecie - pożarliśmy się nieco i tyle. Szanse na zgodę były, ale wtedy pojawiła się inna osoba, wierząca, żyjąca teoretycznie w zgodzie z zasadami kościoła, która zaimponowała mojej dziewczynie... to był gwóźdź do trumny, poczułem się jak zdradzony, zerwałem kontakt stawiając sobie za cel zabicie żalu po czymś, co okazało się pomyłką.

Minęło półtora roku, w którym to nasz kontakt czasami gdzieś tam się pojawiał (internetowo), ale najczęściej kończył się kłótnią. Teraz sytuacja jest inna - wspomina osoba trzecia okazała się kimś, kto pięknie manipuluje innymi, jest gburem, obrażał swoją dziewczynę, a na dodatek jest strasznie mściwy. Odeszła od niego, nasz kontakt się odnowił i... coś co miało umrzeć, nadal istnieje, bo nadal jest ta ogromna nić porozumienia, niczym feniks z popiołów. Spotkaliśmy się raz aby porozmawiać, ostatnio zmów aby wyjaśnić pewne kwestie... i chcemy spróbować ponownie, bo czujemy, że ciągnie nas do siebie, że sporo się nauczyliśmy przez ten czas i potrafimy zbudować coś razem. Bo nadal się dogadujemy, prawie na każdej płaszczyźnie.

Prawie, bo w temacie wiary i seksu jesteśmy jak kosmici, jak osoby z różnych krajów, które nie znają swojego języka. Ona wierzy w to, że właściwa jest czystość przed ślubem, woli z tym poczekać. Ja nie wierzę, że jej brak jest czymś złym w sytuacji, gdy ludzi łączą uczucia. Wierzę w Boga, a zarazem jestem indywidualistą, kotem, który chadza własnymi ścieżkami: oceniam obserwując, oceniam metodą prób i błędów. I nie godzę się z bardzo wieloma zasadami głoszonymi przez Kościół Katolicki, nie wypieram się jednak wiary w Boga. Jest to problem istniejący między nami i to nie tylko w kontekście seksu. Nie patrzę na sprawę z perspektywy tygodnia czy miesiąca, lecz nawet lat do przodu - patrzę i widzę, że nasze różne podejścia mogą rodzić konflikty na różnych płaszczyznach, bo np. ja jestem za dozwoloną aborcją w przypadku gwałtu, ona nie (nie aby to nas dotyczyło, niemniej pokazuję samą różnicę w dosyć istotnej dla człowieka kwestii). Nie mam nic przeciwko chrzczeniu, a zarazem nie rozumiem kompletnie nagonki na antykoncepcję, która nie jest dla mnie żadną zbrodnią. Nie wymagam niczego od kogoś, nie dam sobie jednakże narzucić czegoś, z czym się nie zgadzam.

Chcemy spróbować, a ja patrzę właśnie i obawiam się, że prędzej czy później nadejdzie chwila gdy któreś z nas nie powie: przepraszam, wzajemnie się ranimy, to się nie uda. I obawiam się, że to spadnie na mnie, bo ona chce bardzo spróbować, niemniej aż tak dalekosiężnie nie patrzy i przy rozmowach wychodzi na to, że problemem jest tylko seks - a to nie prawda, ja wiem jaki on z nią jest i mógłbym z tym zaczekać... ale na ile to autentycznie dla kogoś wierzącego, że druga strona zaczeka do formalnego ślubu, choć w duszy w ogóle nie będzie czuła, że to coś faktycznie specjalnego? Bo ja tego nie czuję... i dla mnie takie ocenianie byłoby oszukiwaniem samego siebie. W efekcie tych dylematów nie wiem co robić: nie chcę aby ona zmieniała się dla mnie czy kogokolwiek skoro wierzy w słuszność swoich poglądów, nie chcę zmieniać siebie, bo ja wierzę w słuszność swoich. Czy tu jest miejsce na kompromis? Im dłużej myślę, tym bardziej go nie widzę.

Proszę o poradę odnośnie tego impasu. Jak Wy, inne osoby mocno wierzące się na to zapatrujecie.
Nie proszę natomiast o ocenę mojej wiary i podejścia do niej - uszanujcie to proszę, nie tego tutaj szukam.
Nie proszę też o argumenty, które uderzałyby w moje zdanie. Mam je i jest moje, na tym poprzestańmy, każdy może mieć inne i ja mu tego nie zabraniam.


Wt lip 19, 2016 23:32
Zobacz profil

Dołączył(a): N cze 01, 2014 5:10
Posty: 24
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
szanuj uczucia drugiej osoby - wiara ma swoje wymagania a czystość przedmałżeńska jest ważna i tyle - jeśli myślisz poważnie o związku to wiąże się to z małżeństwem a jeśli nie to cóż...


Śr lip 20, 2016 0:49
Zobacz profil
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Krotka odpowiedz to taka, ze jesli nie masz ochoty w niczym zmienic swojego zdania, to ... nic z tego nie bedzie. Dziewczyna pigulki nie wezmie (jesli traktuje sprawe tak powaznie jak piszesz), na prezerwatywe sie nie zgodzi, zostanie NPR i seks z przerwa kilkutygodniowa. Pewnie nie od razu ale np po drugim dziecku.
I faktycznie, nie chodzi tu tylko o seks. Chodzi o wspolna Msze sw, o modlitwy w rodzinie, o priorytety, o wspolne swietowanie, o wspolna baze malzenstwa.

Poniewaz na tym wydaje ci sie nie zalezec i chcesz przede wszystkim ocalic wlasne zdanie i wlasna odrebnosc, to malzenstwo nie jest na razie dla ciebie. Malzenstwo to wspolnota, ktora ma prowadzic do jednosci. Oczywiscie nie w kazdej mysli, ale bez wspolnych podstaw...

Sa wyjazdowe kursy przedmalzenskie, gdzie narzeczeni rozmawiaja szczerze o swoich wyobrazeniach i priorytetach. Niektorzy sie potem rozstaja, ale to chyba lepiej niz po slubie?


Śr lip 20, 2016 6:06
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
http://www.odnowarodzin.org.pl/weekendo ... malzenskie
http://www.bernardynilezajsk.pl/strona- ... alzenskie/
https://krakow.dominikanie.pl/kursy/
http://www.m.deon.pl/religia/duchowosc- ... nskie.html


Śr lip 20, 2016 7:30

Dołączył(a): Wt lip 19, 2016 22:35
Posty: 7
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
@Kael, @kama10:
Nie przeczytaliście mojego postu całego, bo mimo wszystko odwołujecie się do mojego podejścia do wiary, o czego nierobienie wyraźnie prosiłem. Możecie uważać, że to niepoważne podejście, że nie szanuję kogoś, że nie dorosłem i wiele innych rzeczy. I to będzie nieprawda. Nie znacie mnie, a i pomijacie to, że ja pytam tu i teraz, zamiast robić problem tak dziewczynie, jak i sobie. Mam dylematy, myślę, mam sumienie. Staram się być oparciem jakim tylko mogę, zależy mi na jej szczęściu.

Czy natomiast w związku liczy się szczęście jednej tylko osoby? Ja chcę dać jej szczęście, bez rezygnacji ze swojego życia. Bo kim zostanę, gdy zrezygnuję z własnej tożsamości? Wy wyrzeklibyście się siebie samych? Może to za mocne słowa, niemniej tak to wygląda przy odmiennych poglądach na pewne sprawy. Dla mnie małżeństwo jest aktem formalnym, kochać można i bez niego, co pokazują pary, które nie mogą go zawrzeć lub po prostu nie są katolikami - bo chyba nie powiecie mi, że wszystkie osoby złączone duchową miłością, które nie są chrześcijanami i które nie zawarły małżeństwa to mrzonka, bzdura?

Dla niej to natomiast coś bardzo ważnego.. i odczuwam, że to nie byłoby fair - ja mogę czekać do ślubu, ja mogę zawrzeć małżeństwo kościelne... i nie będzie w tym autentyczności. Bo dla mnie nie są to elementy niezbędne do tego, aby kogoś kochać.


Śr lip 20, 2016 7:36
Zobacz profil
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Chcesz krotka odpowiedz bez odwolywania sie do tego, co sam napisales? Zostaw dziewczyne w spokoju.




A teraz pokaz mi, gdzie pisalam cokolwiek o twojej wierze?
Sam podkreslasz, ze jestes jaki jestes, myslisz co myslisz, swiatu i dziewczynie od tego wara (a jak zmienisz poglady to dziewczyna ma sie tez bezwolnie do tego dostosowac?) ale planujesz wspolna (?) przyszlosc.
Toja sie pytam: jaka wspolna?
Na bazie wspolnego poczucia humoru?

Te kursy o ktorych pisalam, to szansa na wspolna rozmowe o podstawowych sprawach. Chcesz z nia spedzic cale zycie, czy tylko az twoj rozwoj uzna, ze pora na zmiane?

Jestem mezatka ponad 20 lat. Malzenstwo to nie rezygnacja z wlasnych wartosci czy indywidualnosci. Ale jednoczesnie to ciagla rezygnacja z egoizmu, szukanie kompromisow, uszczesliwianie drugiej osoby. Nie siebie samego.
Jesli to odrzucasz na starcie i twoje poglady na wszystko sa najwazniejsze, to po co dziewczynie glowe zawracasz?


Śr lip 20, 2016 8:19

Dołączył(a): Wt lip 19, 2016 22:35
Posty: 7
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Ja jej głowy nie zawracam, ani ona mnie - po prostu jest coś, co nas do siebie ciągnie, a czego nie było wcześniej z innymi osobami - na pewno nie u mnie, a z tego co słyszę, to i nie u niej, nie w takiej mierze.
Zdaję sobie sprawę z tego, że związek to kompromis. I to nie jeden, bo to sztuka kompromisów. Tutaj też chciałbym jakiś znaleźć. Bo moim zdaniem nie byłoby uczciwe ciągnąć ją na moją stronę i na moje poglądy, ale i nie jest uczciwe przeciąganie mnie na jej. Szukam więc rozwiązania, bez którego to się nie uda.

I powtórzę, że nie czytasz moich postów - a jak to robisz, to z negatywnym nastawieniem ze względu na moje podejście. Gdzie ja piszę "wara od tego", gdzie ja piszę "bezwolnie ma się dostosować"? Nie dorabiaj do moich postów czegoś, czego nie napisałem. A jeżeli chcesz to robić w taki nieprzyjemny sposób, odpuść proszę pisanie w tym wątku.

Ten temat powstał właśnie dlatego, że mnie boli ten problem - za nic w świecie nie kazałbym jej dostosowywać się do mnie, bo to by ją zniszczyło. Tak samo jak mnie by zniszczyło pełne dostosowanie do wymagań wiary - byłem już kiedyś na kolanach, w stanie depresji lub bliskiej jej i z myślami samobójczymi. Wiara w Boga, siła od niego i dane mi przez niego przekonanie o to że warto walczyć o siebie, o swoje istnienie i swój indywidualizm podniosły mnie na nogi i uczyniły zupełnie innym człowiekiem.


Śr lip 20, 2016 8:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Dobra, przeczytałem tekst raz, drugi. ale nie znalazłem tego, co jest IMHO rdzeniem problemu.


Czego Ty oczekujesz od tego związku?


I proszę, nie powtarzaj, jaka tamta dziewczyna jest fajna, jak Ci (Tobie?) się podoba, jak czujesz miętę i w tym stylu. Byliście kiedyś razem, a jak dziewczyna się "skatoliczyła", to się rozstaliście. Teraz ponownie chcesz być z nią. I co dalej?

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Śr lip 20, 2016 9:31
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lip 19, 2016 22:35
Posty: 7
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Po co te uszczypliwości? Po co pisanie o "stakoliczeniu"? Czy Wy serio do kogoś, kto ma inny pogląd musicie tak podchodzić? Potem się pojawia marudzenie, że taki czy owy mówi o "katolach", "moherach", "leżeniu krzyżem w kościele", do tego podpina do tego politykę... Czytam i przyznaję: niektórzy sami sobie są winni i może dobrze że się dzieje jak dzieje. A tu dajmy sobie spokój ok? Wiara jest czymś pięknym, a ja rozgraniczam wiarę od tego co spisane ręką człowieka.

Ja się bardzo cieszę, że znalazła to, czego szukała - bo znacznie się zmieniła i to na plus. Miała problem z obowiązkowością, z radzeniem sobie.. a teraz daje sobie radę, wierzy i działa, co dodatkowo mi imponuje.
Chcę z nią być i nie wiem jak pogodzić nasze różnice światopoglądowe. Nie wiem, czy to się w ogóle da pogodzić.


Śr lip 20, 2016 9:35
Zobacz profil
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
stefanmiedziak napisał(a):
Spotkaliśmy się raz aby porozmawiać, ostatnio zmów aby wyjaśnić pewne kwestie... i chcemy spróbować ponownie, bo czujemy, że ciągnie nas do siebie,że sporo się nauczyliśmy przez ten czas i potrafimy zbudować coś razem. Bo nadal się dogadujemy, prawie na każdej płaszczyźnie.

Prawie, bo w temacie wiary i seksu jesteśmy jak kosmici, jak osoby z różnych krajów, które nie znają swojego języka. Ona wierzy w to, że właściwa jest czystość przed ślubem, woli z tym poczekać. Ja nie wierzę, że jej brak jest czymś złym w sytuacji, gdy ludzi łączą uczucia. Wierzę w Boga, a zarazem jestem indywidualistą, kotem, który chadza własnymi ścieżkami: oceniam obserwując, oceniam metodą prób i błędów. I nie godzę się z bardzo wieloma zasadami głoszonymi przez Kościół Katolicki, nie wypieram się jednak wiary w Boga. Jest to problem istniejący między nami i to nie tylko w kontekście seksu. Nie patrzę na sprawę z perspektywy tygodnia czy miesiąca, lecz nawet lat do przodu - patrzę i widzę, że nasze różne podejścia mogą rodzić konflikty na różnych płaszczyznach, bo np. ja jestem za dozwoloną aborcją w przypadku gwałtu, ona nie (nie aby to nas dotyczyło, niemniej pokazuję samą różnicę w dosyć istotnej dla człowieka kwestii). Nie mam nic przeciwko chrzczeniu, a zarazem nie rozumiem kompletnie nagonki na antykoncepcję, która nie jest dla mnie żadną zbrodnią. Nie wymagam niczego od kogoś, nie dam sobie jednakże narzucić czegoś, z czym się nie zgadzam.


Ja to strescilam jako "wara od moich pogladow". Nie to miales na mysli?

stefanmiedziak napisał(a):
W efekcie tych dylematów nie wiem co robić: nie chcę aby ona zmieniała się dla mnie czy kogokolwiek skoro wierzy w słuszność swoich poglądów, nie chcę zmieniać siebie, bo ja wierzę w słuszność swoich. Czy tu jest miejsce na kompromis? Im dłużej myślę, tym bardziej go nie widzę.

Proszę o poradę odnośnie tego impasu. Jak Wy, inne osoby mocno wierzące się na to zapatrujecie.
Nie proszę natomiast o ocenę mojej wiary i podejścia do niej - uszanujcie to proszę, nie tego tutaj szukam.
Nie proszę też o argumenty, które uderzałyby w moje zdanie. Mam je i jest moje, na tym poprzestańmy, każdy może mieć inne i ja mu tego nie zabraniam.


To mamy pisac co myslilmy, czy to co ty zyczysz sobie przeczytac?
Na tym forum sa takze osoby niewierzace. Rzuciles pytanie na forum dyskusyjnym i odpowiedziec moze kazdy. Nie masz na to zadnego wplywu.

Bez odnoszenia sie w ogole do twojej historii: polecam kurs przedmalzenski (niekoniecznie musicie zaraz brac slub) zeby sobie prwne podstawowe sprawy wspolnego zycia wyjasnic.
A kurs dlatego, ze tam spotkanie jest skoncentrowane na temacie wspolnej, dozywotniej przyszlosci w jej roznych aspektach i rozmowy tez o tym sa. Otwieraja oczy obu stronom. Takze twojej dziewczynie, ktora jak piszesz tak dalekosiężnie nie patrzy

PS Chyba masz jakis problem ze soba, ze strasznie latwo ciebie urazic normalna odpowiedzia. Nikt nie chce ciebie (zdalnie) zmieniac, a ty juz sie najezasz na samo odniesienie do twojego wlasnego wpisu.
Dlatego ode mnie EOT


Śr lip 20, 2016 9:44
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
stefanmiedziak napisał(a):
Po co te uszczypliwości?

Bo jestem wredny :PPPP

Cytuj:
Po co pisanie o "stakoliczeniu"?

Skrót tego, co opisywałeś powyżej w wielu akapitach. Gdybym był na serio wredny, to bym napisał coś w stylu "Rzuciłeś laskę jak się okazało, że ma jakieś dziwne skrupuły, a teraz zwalasz winę na gościa-gwoździa, który w tym czasie był jej bliższy w kwestiach wiary"...

Ale ponieważ aż tak wredny nie jestem, no to tego nie napiszę.

Cytuj:
Czy Wy serio do kogoś, kto ma inny pogląd musicie tak podchodzić?

No jak?

Nie głaskamy po główce?
Nie robimy nadziei, że dziewczynie przejdzie, że kiedyś rzuci te "farmazony"?
Chcesz może pochwały za to, że już teraz planujesz tekst na kolejne rozstanie?
Czy dyspensy na seks przed-małżeński, obok-małżeński czy zamiast-małżeński?

Napisałeś na forum katolickim (choć otwartym na inne światopoglądy), więc chyba naturalne jest, że uzyskasz tutaj informacje
- z czego te "farmazony" wynikają
- jak KK traktuje rolę pożycia seksualnego w związku małżeńskim
- jak para (małżeńska, oczywiście) może radzić sobie z różnymi problemami.

Pochwał za Twoją postawę jednak nie oczekuj. Piszesz o kompromisie, o szukaniu drogi. A jednocześnie zabraniasz dotykania własnych poglądów.

Czyli co, oczekujesz, że będziemy dotykać poglądy katoliczki, mamy ją rugać za to, że robi jakieś ceregiele?

Pytałem się, czego oczekujesz od związku. Odpowiedzi nie dostałem. A czego oczekujesz od tego tematu? W końcu trochę napisałeś, więc jakieś oczekiwania miałeś.

Cytuj:
Wiara jest czymś pięknym, a ja rozgraniczam wiarę od tego co spisane ręką człowieka.

Mały offtop, ale ciekaw jestem, jak to rozgraniczasz. Biblię spisały krasnoludki? Czy może elfy?

(Tak, to znowu była uszczypliwość, nie mogę za to)

Cytuj:
Ja się bardzo cieszę, że znalazła to, czego szukała - bo znacznie się zmieniła i to na plus. Miała problem z obowiązkowością, z radzeniem sobie.. a teraz daje sobie radę, wierzy i działa, co dodatkowo mi imponuje.

Hmm... ale samemu nie chcesz spróbować?

Cytuj:
Chcę z nią być

"Chcę z nią być " to ma być odpowiedź na moje pytanie? OK, widzę, że pytanie było na wyrost. To może spróbuję prościej:

Czego oczekujesz od siebie i dla siebie w tym związku?

Cytuj:
i nie wiem jak pogodzić nasze różnice światopoglądowe. Nie wiem, czy to się w ogóle da pogodzić.

Tu nie chodzi o światopoglądy. Ale o praktyki wiary. Konkretniej, o około-seksualne wykładnie Kościoła. Wypisano hektolitry atramentu na ten temat, tak jaku uzasadnianie jak i zaprzeczanie. Chyba nie miejsce tutaj na odnawianie tych dyskusji. Przyjmij chwilowo do wiadomości, że taka jest wykładnia KK i tyle.

Czy da się pogodzić? Dużo rzeczy da się pogodzić. Tyle że kompromisy zaczynają się od gotowości wyjścia naprzeciw. Jak na razie widzę, że Ty oczekujesz tego wyjścia od tej dziewczyny. U Ciebie natomiast takiej postawy nie zauważyłem na razie.

Małżeństwo dla katolika to nie jest "formalny ślub". Nie zawiera się go też, żeby wreszcie można było... Jeżeli myślisz o ślubie tylko w tych kategoriach, jeżeli to miałby dla Ciebie być tylko środek do celu, to rzeczywiście, rację ma Kael. Zostaw dziewczynę w spokoju.

Albo... zmień coś w swoim nastawnieniu. Bo z tym chwilowym to istotnie, daleko nie dotrzesz.

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Śr lip 20, 2016 10:07
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lip 19, 2016 22:35
Posty: 7
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
To może napiszę inaczej - ja się ze względu na uczucie mogę dopasować. Mogę zaczekać do ślubu, mogę wziąć ślub kościelny (którego póki co nie planowałem, acz do którego nie jestem zrażony czy coś). Czy to jednak będzie prawdziwie katolickie, czy to nie będzie fałszywe?

Ona będzie czekać, bo chce być z mężem. Ona będzie odczuwać ogromną radość podczas ślubu i przysięgi przed Bogiem. I jej radość byłaby dla mnie najcenniejszym, co można dostać od życia. Ona chce czego chce, bo wierzy w słuszność praktykowania. I nic mi do tego. To jest jej wybór i muszę go uszanować.

Tylko na ile to prawdziwe w oczach Was, katolików, aby brać ślub z osobą, która ma inne poglądy - bo dla mnie dowodem miłości jest uczucie, wzajemny szacunek, wierność, to że będę oparciem, a nie przysięga, sam ślub jako taki. Nie ja odszedłem do kogoś innego, nie zrobiłbym tego (tak, wiem, że sporo ludzi tak mówi a robi co innego, ja jestem konsekwentny w takich działaniach). Dla mnie seks czy to przed ślubem czy po nim: nie ma znaczenia, bo i tak może mieć miejsce tylko jeżeli między ludźmi jest uczucie. Przez 1,5 roku gdy nie byłem z nią poznałem wiele osób, miałem przynajmniej raz okazję jako facet "skorzystać". Nie, bo niczego do tej osoby nie czułem: a szanuję zarówno inne osoby jak i siebie samego.

Mam wątpliwości co do prawdziwości takiej relacji. Bo ja mogę i chcę być dla niej wierny, chcę być drugą stroną, uzupełnieniem i podporą. Możemy się dogadywać, a zarazem na płaszczyźnie religii będzie to z mojej strony jedynie dostosowanie się - nie dlatego, że wyznaję to samo, bo patrzę na sprawy inaczej, ale dlatego, że chcę, aby ona była szczęśliwa.

Gdy próbuję się postawić w roli osoby mocno wierzącej i kierującej się zasadami Kościoła Katolickiego i wyobrażam sobie związek z taką osobą jak ja sam, to odczuwam fałszywość - niby jest co trzeba, ale nie jest to prawdziwe wspólne życie także i religijne.


Śr lip 20, 2016 10:14
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
No, wreszcie pojawia się coś konkretnego.

stefanmiedziak napisał(a):
Tylko na ile to prawdziwe w oczach Was, katolików, aby brać ślub z osobą, która ma inne poglądy - bo dla mnie dowodem miłości jest uczucie, wzajemny szacunek, wierność, to że będę oparciem, a nie przysięga, sam ślub jako taki.

Po kolei:
- Jeżeli dla Ciebie ślub musi być z osobą z tymi samymi poglądami, to należałoby się sklonować. A i wtedy pewności nie ma.
- W konkretnej sytuacji - śluby mieszane są możliwe, choć niekoniecznie zachwalane. Z różnych powodów, nawet jeden aktualny wątek w temacie mamy.
- Istnieją specjalne katolickie regulacje na ten przypadek. I nie, według tych regulacji nie musisz udawać katolika. Są potrzebne specjalne dyspensy, są pewne zmiany w ceremonii, są też nieco inne interpretacje skutków. Ale to jest ślub katolika z nie-katolikiem.
- Ale znam też opowieści ludzi, którzy z premedytacją "odstawiali szopki" przed księżmi, łącznie z fałszowaniem karteczek spowiedzi i lipnymi zaświadczeniami. Udawali katoliów. O tym jednak nie mówimy tutaj.
- "Uczucie dowodem miłości"... nawet nie czujesz, jak to płytko brzmi? Jak "Zapach dowodem aromatu" czy "mokrość dowodem deszczu"
- OK, czepiam się trochę, ale nawet wzajemny szacunek to za mało. Wierność? Lepiej. Oparcie? całkiem dobrze. Jednakże miłość w rozumieniu katolickim to coś więcej. Coś, co wybiega ponad chwilę dzisiejszą, zauroczenie, fascynację. Miłość nie jest na dziś, nawet nie na 1,5 roku. Ale "aż do śmierci".
- Wiesz co odróżnia ślub od nie-ślubu? To, że publicznie wyznajesz drugiej osobie to wszystko, co opisałeś wyżej. I jeszcze trochę więcej. Ale ślub to nie tylko przysięga, to pokazanie przed innymi ludźmi, że ta osoba to nie tylko przypadkowy flirt, nie tylko sympatia jednego sezonu, tymczasowa relacja uczuciowo-cielesna.
- Być może dla takiego indywidualisty, jak sam siebie opisujesz, ten aspekt publiczny nie gra może takiej roli. Ale już taka drobnostka, jak obrączka na palcu, to jest jednak pewien znak. Znak, który już nie jest prywatny, ale którym pokazujesz wobec trzecich osób to, co przedtem było tylko między wami.

stefanmiedziak napisał(a):
Gdy próbuję się postawić w roli osoby mocno wierzącej i kierującej się zasadami Kościoła Katolickiego i wyobrażam sobie związek z taką osobą jak ja sam, to odczuwam fałszywość

Nie wiem, co ty tam imputujesz "osobom mocno wierzącym". Obawiasz się codziennej katechizacji? Czy myślisz, że taka osoba będzie siebie uznawała za grzesznicę? Wyczuwasz jakieś braki w formule przysięgi małżeńskiej, jeżeli dla jednej strony to jest przysięga przed Bogiem, a dla drugiej - dziwna ceremonia z "facetem w czarnej sukience"? Czy coś w tym stylu?

Być może jeszcze coś innego. Na razie nie łapię tego skrupułu.

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Śr lip 20, 2016 12:10
Zobacz profil
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
stefanmiedziak napisał(a):
To może napiszę inaczej - ja się ze względu na uczucie mogę dopasować. Mogę zaczekać do ślubu, mogę wziąć ślub kościelny (którego póki co nie planowałem, acz do którego nie jestem zrażony czy coś). Czy to jednak będzie prawdziwie katolickie, czy to nie będzie fałszywe?

Nie wiem dlaczego abstynencja seksualna z uwagi na potrzeby drugiej osoby ma być katolicka albo niekatolicka :D
Mieszasz dwa porządki. Pierwszy to Wasze światopoglądy i zapatrywania, których konsekwencją są pewne decyzje życiowe do których oboje macie prawo. Drugi to związek i wszystko, co z nim związane. M.in. różnice poglądów na sprawy, które siłą rzeczy dotyczą Was obojga. Idealna sytuacja to taka, w której wypracowujecie wspólny kompromis, ale tak by obie stroy czuły się komfortowo. Ja nie wiem jak sobie ogarniecie kwestie seksu i pokrewnych, to już wasza broszka. Musicie sobie tylko coś uświadomić:
- jak stworzycie jakieś nierówności, sytuacje gdzie jedna osoba się poświęca, to wam się to czkawką odbije
- taka czkawka po latach stanie się bardzo poważnym problemem, zwłaszcza po latach kiszenia własnych potrzeb.
- seks to będzie jeden z wielu takich problemów, ale będzie bardzo widoczny i na nim będą się koncentrowały inne problemy. Nie jeden już taki apel na tym forum się pojawiał.

Im szybciej się ogarniecie, tym łatwiej będzie potem. Mozecie też uznać, że potrzebujecie w ramach związku osoby bardziej zbliżonej życiowo do Was.

Niewielki to ma związek z katolicyzmem jako takim i wyznaczaniem jakiś prawidłowości. Nie jest dziwne, że dwie zupełnie inne osoby są w związku - to się dzieje ciągle :)


Śr lip 20, 2016 12:14

Dołączył(a): Wt lip 19, 2016 22:35
Posty: 7
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Ja wierzę w Boga, zostałem ochrzczony, przyjąłem też inne sakramenty. W kościele bywam, zawsze czuję tam dla siebie miejsce i mogę zostać mimo tłumu obok sam na sam z Bogiem - przeżywam to po swojemu, po prostu. Po prostu nie zgadzam się z niektórymi opiniami / zaleceniami / przepisami Kościoła Katolickiego. Jakoś bliższe sercu memu jest to, że Bóg dał mi rozumek po to, aby analizować i samemu podejmować decyzję, zamiast działać w grupie i kierować się zdaniem kogoś innego. Mniejsza o to jednak.

Sprawa w sumie nieaktualna się robi. Nieco porozmawialiśmy, dawałem do zrozumienia, że chodzi mi o jej odczucia, aby nie czuła się niekomfortowo - zrozumiała moje dylematy, zrozumiała też to, że chciałbym się dopasować, aby było jej dobrze. I jej by to nie przeszkadzało. Potem zeszliśmy na nieco inny temat, z którego wynikało, że ona wchodząc między wrony nigdy by nie krakała jak one (w sumie to jej słowa własnie) bo według niej to głupie. Poczułem się jak błazen. Bo gdy ja zwracam uwagę na problem, gdy chcę się dopasować, słyszę po chwili coś, co daje mi wyraźnie do zrozumienia: ja bym się nie dopasowała. I ona na moje obawy o moją utratę tożsamości uwagi nie zwraca.

Stwierdziłem, że to nie ma sensu. Czeka nas jeszcze jedna dyskusja, ale teraz czuję się w pewien sposób zawiedziony. Nie chodzi o zgodę, wspólne zdanie.. ale wspólny szacunek, którego tu zabrakło moim zdaniem :( Cóż, lepiej że dowiedziałem się o tym teraz, niż przed działaniem nieco wbrew sobie a dla kogoś. Bo nie byłoby warto. Traktuję to jako lekcję na przyszłość - bo warto jest się ugiąć, bo warto jest zrobić coś dla kogoś.. o ile jest dla kogo.

Temat raczej do zamknięcia. Dziękuję Wam za Wasze opinie i pomoc.


Śr lip 20, 2016 12:29
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL