Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt mar 29, 2024 7:29



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Ech...

stefanmiedziak napisał(a):
zrozumiała moje dylematy, zrozumiała też to, że chciałbym się dopasować, aby było jej dobrze. I jej by to nie przeszkadzało. Potem zeszliśmy na nieco inny temat, z którego wynikało, że ona wchodząc między wrony nigdy by nie krakała jak one

A co, Ty zamierzasz "krakać jak wrony"? Myślisz, że tylko wtedy ona będzie się czuła komfortowo? Chyba sam sobie stawiasz zbyt wysoko poprzeczkę i potem dziwisz się, że nie doskoczysz.

Nie ma sprzeczności między budowaniem wzajemnej relacji, dopasowywaniem się nawzajem do siebie, a zachowaniem własnej tożsamości, własnych poglądów. Ty jakby widzisz tylko ekstremalne przykłady, że albo rybka albo siup. Albo nie wiem, w swojej wstrzemięźliwości widzisz taką "ofiarę", że teraz oczekujesz z drugiej strony jakiegoś, nie wiem znowu, ekwiwaletnu, wyrównania?

Być może nie potraficie być razem. Dlatego pytałem się parę razy o Twoje oczekiwania wobec tego związku - odpowiedzi nie dostałem. Zapewniam Ciebie jednak, że są pary, które potrafią. I nie na zasadzie dominacji jednej przez drugą (choć i tak się zdarza). Ale na zasadzie wzajemnego szacunku i wzajemnego ustalania zasad codziennego współżycia.

stefanmiedziak napisał(a):
Czeka nas jeszcze jedna dyskusja

Ten, ty dyskutujesz w związku?

Może robisz to przez internet, posiłkując się materiałami tutaj, czy co?

Masz jakiś plan, jakiś grafik, na którym naniosłeś sobie "Jeszcze jedna dyskusja, tym razem, historia KRK w latach 1946-78"?

A następny punkt w agendzie to "Decyzja o przyszłości związku"?

Tak ironizuję. Ale zasłużyłeś na to. Dyskusje jako sposób na budowanie wzajemnej relacji? Dyskutują politycy w audycjacyh wyborczych. Dyskutują celebryci w różnych talk-showach. Dyskutują naukowcy na temat bozonu Higgsa.



Myślisz, że cokolwiek z tych "dyskusji" ma znaczenie dla wzajemnej przysłości? Dziwnie myślisz.

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Śr lip 20, 2016 13:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lip 19, 2016 22:35
Posty: 7
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
@up:
Skoro nie rozumiesz lub nawiązujesz do np. tego co widzimy w tv to uświadomię:
http://sjp.pwn.pl/sjp/dyskusja;2455364.html


Śr lip 20, 2016 13:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
stefanmiedziak napisał(a):
@up:
Skoro nie rozumiesz lub nawiązujesz do np. tego co widzimy w tv to uświadomię:
http://sjp.pwn.pl/sjp/dyskusja;2455364.html


A ja polecam poniższe:

http://sjp.pwn.pl/szukaj/rozmowa.html

W dyskusji chodzi o przekonanie. W rozmowie - o budowanie relacji. W dyskusji wymienia się argumentami. W rozmowie - myślami. Dyskusja musi prowadzić do wniosków. Rozmowa... wszędzie.



Dla przykładu, właśnie w tym wątku dyskutujemy sobie od jakiegoś czasu. Czujesz już jakąś relację do kogoś? Czujesz się wewnętrznie wzbogacony? Chciałbyś z kimś tutaj jeszcze raz podyskutować, ot tak na jakiś inny temat? Albo nawet bez tematu?

Jeżeli tak, to dyskutuj dalej i krzyż na drogę. Jeżeli nie, to zacznij rozmawiać. Bez używania argumentów, bez wysnuwania wniosków, bez tego całego "spinania się", że teraz jeszcze jeden temat a potem już decyzja.

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Śr lip 20, 2016 13:25
Zobacz profil
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
stefanmiedziak napisał(a):
Sprawa w sumie nieaktualna się robi. Nieco porozmawialiśmy, dawałem do zrozumienia, że chodzi mi o jej odczucia, aby nie czuła się niekomfortowo - zrozumiała moje dylematy, zrozumiała też to, że chciałbym się dopasować, aby było jej dobrze. I jej by to nie przeszkadzało. Potem zeszliśmy na nieco inny temat, z którego wynikało, że ona wchodząc między wrony nigdy by nie krakała jak one (w sumie to jej słowa własnie) bo według niej to głupie. Poczułem się jak błazen. Bo gdy ja zwracam uwagę na problem, gdy chcę się dopasować, słyszę po chwili coś, co daje mi wyraźnie do zrozumienia: ja bym się nie dopasowała. I ona na moje obawy o moją utratę tożsamości uwagi nie zwraca.

Stwierdziłem, że to nie ma sensu. Czeka nas jeszcze jedna dyskusja, ale teraz czuję się w pewien sposób zawiedziony. Nie chodzi o zgodę, wspólne zdanie.. ale wspólny szacunek, którego tu zabrakło moim zdaniem :( Cóż, lepiej że dowiedziałem się o tym teraz, niż przed działaniem nieco wbrew sobie a dla kogoś. Bo nie byłoby warto. Traktuję to jako lekcję na przyszłość - bo warto jest się ugiąć, bo warto jest zrobić coś dla kogoś.. o ile jest dla kogo.

Temat raczej do zamknięcia. Dziękuję Wam za Wasze opinie i pomoc.

Jednak sie odezwe: nie wiem, czego sie nauczyliscie przez czas rozstania, ale komunikacja kuleje.
Kobieta nie mysli tak jak mezczyzna i vice versa. W takich sytuacjach nalezy wyjasnic sobie, jak ty odebrales jej zdanie w kontekscie tego co ty powiedziales. Moze sie okazac, ze to nie byl z jej strony brak szacunku, a raczej szczegolny szacunek, ze ona by sie nie dopasowala, a ty prosze - chcesz i potrafisz.
Ty uciekasz przed wyjasnieniami. Nie sluchasz, co druga strona chce ci powiedziec, z gory swoje wiesz i koniec.
Takie wrazenie mialam z twoich wpisow.
Przy takim nastawieniu zaden zwiazek ci nie wypali.

Jest mnostwo spraw, o ktorych z roznych powodow sie nie “dyskutuje“ co dzien, kazdy mysli, ze ta druga strona przeciez powinna sama wiedziec, ze cos jest nie tak, a potem, jak Breta pisala, wszystko sie wali, bo ta druga strona (tez) nie doczekala sie jasnych relacji i “domyslenia“.

Tylko rozmowy na wszystkie tematy, szczere do bolu, pozwola wam poznac sie na tyle, zeby w ogole sobie pytanie o wspolna przyszlosc postawic.


Śr lip 20, 2016 13:29
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 06, 2015 10:22
Posty: 630
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Módl się na różańcu, to dasz radę z czystością.

_________________
Warto zerknąć: Egzorcyzmy | Mamre | Różaniec | Modlitwy i życiorysy świętych | Życie wieczne


Śr lip 20, 2016 13:31
Zobacz profil
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
stefanmiedziak napisał(a):
Poczułem się jak błazen. Bo gdy ja zwracam uwagę na problem, gdy chcę się dopasować, słyszę po chwili coś, co daje mi wyraźnie do zrozumienia: ja bym się nie dopasowała. I ona na moje obawy o moją utratę tożsamości uwagi nie zwraca.

Wyciągnijcie sobie może wszystko i to bezpośrednio.Tak beż owijania w bawełnę, bo strasznie owijacie jak widzę :) Ja chcę od życia i związku tego, a ja tego :) Czuję tak i tak. Prosto. Bez analizowania co jakieś zdanie Ci daje do zrozumienia. Naprawdę, nikt z nas, ani tym bardziej ta kobieta nie siedzi w Twojej głowie, wszystko trzeba artykułować. Idźże do niej, powiedz, że się czujesz jak błazen i związek widzisz inaczej. Ona Ci odpowie co o tym myśli i macie jasną sytuację...


Ja też bym się nie dopasowała w 100%, bo uważam, że ktoś, kto nie szanuje siebie i swoich wyborów, nie będzie w stanie dobrze się spełniać w swoim życiu i w relacjach. Widziałam w życiu wiele osób, które by innym nieba przychyliły (głównie kobiety, tak były wychowane), rodzina zawsze była ważniejsza niż one same. Po pewnym czasie człowiek się robi taki zgnity w środku. Już nie pamięta jak to jest kochać siebie i troszczyć się o siebie, czuje w sobie bunt, ból, żal, wkurzenie, a co gorsze - dla takiej osoby i jej emocji - nie potrafi już kochać innych, potrafi tylko się dostosowywać, poświęcać, harować. Zapominać o sobie, to tak jakbyś się mentalnie katował. Bez sensu to jedno, smutne to drugie.

stefanmiedziak napisał(a):
Stwierdziłem, że to nie ma sensu. Czeka nas jeszcze jedna dyskusja, ale teraz czuję się w pewien sposób zawiedziony. Nie chodzi o zgodę, wspólne zdanie.. ale wspólny szacunek, którego tu zabrakło moim zdaniem :(

Może i lepiej.Postawcie na swój rozwój i wchodźcie w relacje, jak już sobie poukładacie włąsne emocje.

stefanmiedziak napisał(a):
Cóż, lepiej że dowiedziałem się o tym teraz, niż przed działaniem nieco wbrew sobie a dla kogoś. Bo nie byłoby warto. Traktuję to jako lekcję na przyszłość - bo warto jest się ugiąć, bo warto jest zrobić coś dla kogoś.. o ile jest dla kogo.

Nie jestem pewna czy Ty tą lekcję naprawdę przerobiłeś. Właśnie o to chodzi, że dla kogoś nie warto się uginać i przekształcać, żeby się dopasować. Warto, jeśli się to robi dla siebie i w celu kreowania zdrowych relacji w związku, ale tylko trochę. Poza pewną granicą to już człowiek zaczyna żyć jak Zelig z filmu Allena, zaś to, co się dzieje w jego głowie raczej nie zmierza w dobrą stronę.

Edit:
żeby było jasne - to Ty masz pilnować swojej tożsamości, a nie próbować się szarpać, że najpierw kładziesz głowę na pień, a potem masz pretensje, że ktoś Cię nie żałuje. Chcesz się dopasowywać do każdej kochanej osoby - droga wolna, ale niby dlaczego masz dostawać za to ciasteczko ? :) Kobieta mówi wyraźnie - dla niej ważne jest to i to, akceptujesz, albo szukamy szczęścia dalej gdzie indziej. Weź z niej przykład, naprawdę, oboje będziecie zdrowsi :)


Śr lip 20, 2016 15:26

Dołączył(a): Śr wrz 29, 2010 12:04
Posty: 114
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
nie ma przyszlosći ten związek Ty nie rozumeisz jej podejscia a ona Twojego


Pn lip 25, 2016 21:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr mar 14, 2012 0:15
Posty: 473
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
stefanmiedziak napisał(a):
Witam jako nowy użytkownik.
Jeżeli jest to zły dział, przepraszam i proszę o przeniesienie do odpowiedniego - mi wydał się najlepszy do opisania problemu z jakim przychodzę.

Sprawa jest nieco skomplikowana, nakreślę ją więc w pewien sposób skrócony. Nieco ponad dwa lata temu poznałem pewną niesamowitą osóbkę. Połączyła nas nic wzajemnej sympatii, zrozumienia (nawet bez słów), podobnych poglądów, szanowania własnego indywidualizmu, fascynacji, zauroczenia, a także i pożądania (szczerze odpowiadam z własnej strony). Byliśmy razem przez ponad pół roku, doszło też między nami do zbliżeń przez co przekonaliśmy się, że i pod tym względem do siebie pasujemy - wspominam o tym, bo jest to istotne w dalszej części. Nie byłem jej ani pierwszym, ani drugim partnerem, nie miało to znaczenia, bo przeszłość moim zdaniem nie jest tak istotna jak teraźniejszość i przyszłość.

Później, nagle, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Stało się kilka rzeczy: jej umarła matka, ja nie mogłem być wtedy przy niej. Te wydarzenia spowodowały jednak, że jeszcze bardziej się otworzyła, że skierowała się w stronę Boga - oświadczyła mi w pewnym momencie, że tak naprawdę zawsze gdzieś w głębi duszy czuła, że to co robiła nie było dobre, że woli żyć w zgodzie z zasadami religii. Był to dla mnie niemały szok, a że ja mam podejście dużo bardziej liberalne, nie spodobało mi się też... Oceniajcie jak chcecie - pożarliśmy się nieco i tyle. Szanse na zgodę były, ale wtedy pojawiła się inna osoba, wierząca, żyjąca teoretycznie w zgodzie z zasadami kościoła, która zaimponowała mojej dziewczynie... to był gwóźdź do trumny, poczułem się jak zdradzony, zerwałem kontakt stawiając sobie za cel zabicie żalu po czymś, co okazało się pomyłką.

Minęło półtora roku, w którym to nasz kontakt czasami gdzieś tam się pojawiał (internetowo), ale najczęściej kończył się kłótnią. Teraz sytuacja jest inna - wspomina osoba trzecia okazała się kimś, kto pięknie manipuluje innymi, jest gburem, obrażał swoją dziewczynę, a na dodatek jest strasznie mściwy. Odeszła od niego, nasz kontakt się odnowił i... coś co miało umrzeć, nadal istnieje, bo nadal jest ta ogromna nić porozumienia, niczym feniks z popiołów. Spotkaliśmy się raz aby porozmawiać, ostatnio zmów aby wyjaśnić pewne kwestie... i chcemy spróbować ponownie, bo czujemy, że ciągnie nas do siebie, że sporo się nauczyliśmy przez ten czas i potrafimy zbudować coś razem. Bo nadal się dogadujemy, prawie na każdej płaszczyźnie.

Prawie, bo w temacie wiary i seksu jesteśmy jak kosmici, jak osoby z różnych krajów, które nie znają swojego języka. Ona wierzy w to, że właściwa jest czystość przed ślubem, woli z tym poczekać. Ja nie wierzę, że jej brak jest czymś złym w sytuacji, gdy ludzi łączą uczucia. Wierzę w Boga, a zarazem jestem indywidualistą, kotem, który chadza własnymi ścieżkami: oceniam obserwując, oceniam metodą prób i błędów. I nie godzę się z bardzo wieloma zasadami głoszonymi przez Kościół Katolicki, nie wypieram się jednak wiary w Boga. Jest to problem istniejący między nami i to nie tylko w kontekście seksu. Nie patrzę na sprawę z perspektywy tygodnia czy miesiąca, lecz nawet lat do przodu - patrzę i widzę, że nasze różne podejścia mogą rodzić konflikty na różnych płaszczyznach, bo np. ja jestem za dozwoloną aborcją w przypadku gwałtu, ona nie (nie aby to nas dotyczyło, niemniej pokazuję samą różnicę w dosyć istotnej dla człowieka kwestii). Nie mam nic przeciwko chrzczeniu, a zarazem nie rozumiem kompletnie nagonki na antykoncepcję, która nie jest dla mnie żadną zbrodnią. Nie wymagam niczego od kogoś, nie dam sobie jednakże narzucić czegoś, z czym się nie zgadzam.

Chcemy spróbować, a ja patrzę właśnie i obawiam się, że prędzej czy później nadejdzie chwila gdy któreś z nas nie powie: przepraszam, wzajemnie się ranimy, to się nie uda. I obawiam się, że to spadnie na mnie, bo ona chce bardzo spróbować, niemniej aż tak dalekosiężnie nie patrzy i przy rozmowach wychodzi na to, że problemem jest tylko seks - a to nie prawda, ja wiem jaki on z nią jest i mógłbym z tym zaczekać... ale na ile to autentycznie dla kogoś wierzącego, że druga strona zaczeka do formalnego ślubu, choć w duszy w ogóle nie będzie czuła, że to coś faktycznie specjalnego? Bo ja tego nie czuję... i dla mnie takie ocenianie byłoby oszukiwaniem samego siebie. W efekcie tych dylematów nie wiem co robić: nie chcę aby ona zmieniała się dla mnie czy kogokolwiek skoro wierzy w słuszność swoich poglądów, nie chcę zmieniać siebie, bo ja wierzę w słuszność swoich. Czy tu jest miejsce na kompromis? Im dłużej myślę, tym bardziej go nie widzę.

Proszę o poradę odnośnie tego impasu. Jak Wy, inne osoby mocno wierzące się na to zapatrujecie.
Nie proszę natomiast o ocenę mojej wiary i podejścia do niej - uszanujcie to proszę, nie tego tutaj szukam.
Nie proszę też o argumenty, które uderzałyby w moje zdanie. Mam je i jest moje, na tym poprzestańmy, każdy może mieć inne i ja mu tego nie zabraniam.

Weż z nią ślub jeśli ją kochasz i chcesz jej szcześcia jeśli nie ches slubu a chcesz sobie pouzywać za pomoca jej ciala to jej nie kochasz. Seks ma prawidlowość tlyko w malżeństwie bo jest wyrazem miłości i jednosci duchowej. A jednosć duchowa jest wtedy gdy mezczyzna jest wstanie wziac odpowiedzialność za kobietę dożywotnio tak jak za swoje ciało i ewentulanie poczete dziecko. Jeśli nie jest w stanie ślubowac to mężczyzna nie ma prawa do ciała kobiety.

_________________
„Nie to jest miłością co czujesz, a to co postanawiasz.”


So gru 24, 2016 22:10
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 18, 2007 23:41
Posty: 83
Post Re: Seks przed ślubem, kwestia wiary i ściana między ludźmi
Dla Stefana za późno, ale może kogoś innego ktoś odeśle do tego wątku, więc krótki komentarz.
W sytuacji gdy osoba której umarł rodzic pod wpływem traumy wdaje się w praktyki religijne i słucha nakazów/zakazów jakiegoś autorytetu religijnego jest zagadnieniem właściwym dla jakiegoś centrum obrony przed sektami. Gdyby ta dziewczyna zaangażowała się po takim zdarzeniu np. w Kościół scjentologiczni, ci sami forowicze którzy natłukli powyższe posty, pierwsi zalecaliby:
- ostrożność z wiązaniem się z osobą która w danym momencie jest niesamodzielna intelektualnie (związek z taką osobą uniemożliwiałby ustalenie czegokolwiek z tą osobą, która zaś musiałaby ustalać własne decyzje z guru)
- zaangażowanie rodziny tej osoby w otoczenie tej osoby opieką
- być może pomoc psychologa,
- być może zwrócenie się do punktu wsparcia przed sektami.
Katoliki mają pewien problem ogólny z powstrzymaniem się od bombardowania religią ludzi którzy przeżyli traumę. Generuje to mechanizm wywodzący się z sekt przed którym sami przestrzegają.

@Stefan, w tej sytuacji moim zdaniem powinieneś
a) co najwyżej poinformować rodzinę o tym, że z dziewczyną nie da się nic normalnie ustalać, gdyż nie myśli samodzielnie i odwołuje się do guru
b) jednostronnie zerwać jakikolwiek kontakt z taką osobą - bez wyjaśnień - gdyż związek z taką osobą powoduje spustoszenie w Twoim życiu. W przyszłości wiele innych kwestii musielibyście ustalać a nie da się tego robić z osobą, która osobiście nie odpowiada za własne poglądy.


N kwi 16, 2017 14:12
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL