Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 14:55



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12
Posty: 322
Post Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Od dłuższego czasu nurtuje mnie pewna sprzeczność, którą dostrzegam wokół kwestii tzw. 'dopasowania seksualnego' w kwestii dobierania się w małżeństwa.

1. Z jednej strony Kościół/środowiska katolickie namawiają do tego, aby mądrze dobierać sobie partnera, na podstawie tego w jaki sposób chcemy życ, i co nam odpowiada, w całym szeregu spraw: plany i pogląd na prowadzenie rodziny i jej liczności, porozumienie intelektualne, wykształcenie, charakter, wspólne zainteresowania, pogląd na pracę zawodową czy naukową i jej wpływ na związek, sposób spędzania wolnego czasu, relacje z rodziną przyszłego małżonka. Wszystkie te rzeczy są uznawane jako naturalne przyczyny wybrania lub odrzucenia przyszłego potencjalnego małżonka na całe życie.
2. Jednocześnie Kościół mówi, że sfera seksualna jest bardzo ważną częścią małżeństwa, budującą i wpływającą na więź. Nie wydaję się też, aby Kościół negował coś takiego jak istnienie osobniczego temperamentu seksualnego (a może jednak?)
3. Ale też ta sfera jest deprecjonowana stwierdzeniami w stylu 'seks nie jest taki ważny, we wszystkim można wypracować porozumienie', 'czy gdybyś wiedział/a, że kochasz swoją narzeczoną/narzeczonego to czy nie chciałabyś z nim być przez to, że zupełnie się w tej kwestii różnicie?' .
Tutaj powstaje pytanie, że skoro seks jest bardzo ważną sferą związku, to czy nie jest to równie, albo bardziej ważne jak te kryteria z punktu pierwszego, które mogą być czynnikiem nie-decydowania się na wspólne życie?
Ogólny 'temperament życiowy', może być podpowiedzią na temat tego jak ktoś może w przyszłości zachowywać się w alkowie, ale praktyka pokazuje, że tak wcale być nie musi.

Oczywiście wiadomo, że nauka Kościoła w temacie 'sprawdzania się' przed ślubem jest niezmienna, i to jest dla katolika najważniejsze, ale ciekawi mnie w jaki sposób logicznym rozumowaniem katolicy radzą sobie z tą sprzecznością opisaną powyżej? Czy polega to tylko na posłuszeństwie i w sumie nie bardzo jest to 'po ludzku wytłumaczalne'? Dlaczego coś co jest uważane za bardzo ważne, jednocześnie ma być w praktyce zignorowane przy doborze partnera na całe życie, coś co może bardzo istotnie ważyć na istotnym ułatwieniu bądź utrudzeniu (może nawet umęczeniu) w budowaniu relacji?


So sty 28, 2017 16:13
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Seks jest bardzo wazny, ale malzenstwo, ktore z powodow np zdrowotnych nie moze seksu uprawiac nie przestaje byc malzenstwem.

Na czym niby ma polegac dopasowanie seksualne wedlug ciebie i w czym jest ono wazniejsze/istotniejsze/niezmienne, niz dopasowanie w innych sferach wspolnego zycia; codzienny podzial obowiazkow, wychowanie dzieci, wspolne sposoby spedzania czasu, zycie i wiezi spoleczne. Malzenstwo to nie monolit. Rozwija i zmienia sie wraz z wiekiem, okolicznosciami, dojrzewaniem. Malzenstwo to rozwoj we dwoje.


So sty 28, 2017 16:38

Dołączył(a): Pn sty 16, 2017 20:57
Posty: 462
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Ciężko na to odpowiedzieć. Ja tylko ze swojego narzeczeństwa pamiętam, że pozostawienie tych spraw do ślubu dało nam możliwość skupiania się na innych rzeczach, które są istotne przez całe życie, a nie tylko przez pierwsze 20 lat małżeństwa. Nikt mi też nie powie, że młody facet mający 20-25 lat, który śpi ze swoją dziewczyną będzie potrafił się skupić na tym jak się stać dla niej lepszy, a nie na jej kobiecych atutach. Przecież miałem kiedyś te 20-25 lat i wiem jak to wszystko w człowieku się gotuje. Zresztą... wszyscy tylko seks, seks, seks, że trzeba to rozwijać, uzgadniać, gadać, oglądać, dopasowywać. A nikt jakoś się nie zastanawia nad tym, czy da radę żonie gary umyć, albo jak zareaguje jak żona obije samochód... albo jak zareaguje jak żona na pomysł wyjścia z kumplami na piwo powie "nie bo nie" :) To są wyzwania! A te sprawy łóżkowe, myślę, że się zawsze jakoś ułożą. Myślę, że w małżeństwie istotne są dwie rzeczy, pierwsza: w małżeństwie siebie najpierw dajemy, a dopiero potem bierzemy coś od drugiej osoby i druga: jeżeli dwie osoby chcą się dogadać, to się dogadają.

A poza tym uważam, że nie ma tak zepsutej rzeczy na ziemi, której z pomocą Pana Boga nie da się naprawić :)


So sty 28, 2017 17:00
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Z jednej strony mr_fuchs zarzucasz chrześcijanom "spłycanie sfery seksualnej", a z drugiej - sam ją spłycasz do "dopasowania temperamentów". Do czegoś, co można "sprawdzić" przy pomocy kilku zbliżeń.

Kael napisał(a):
malzenstwo, ktore z powodow np zdrowotnych nie moze seksu uprawiac nie przestaje byc malzenstwem
Twój Kościół twierdzi inaczej, ale nie będę się czepiał.


N sty 29, 2017 7:03
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
zefciu napisał(a):
Kael napisał(a):
malzenstwo, ktore z powodow np zdrowotnych nie moze seksu uprawiac nie przestaje byc malzenstwem
Twój Kościół twierdzi inaczej, ale nie będę się czepiał.

Masz jakiś dokument kościelny, który stwierdza, że jeżeli np. mąż straci przyrodzenie, to małżeństwo zostaje automatycznie rozwiązane? Chętnie się z nim zapoznam.


N sty 29, 2017 10:05

Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12
Posty: 322
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Cytuj:
Seks jest bardzo wazny, ale malzenstwo, ktore z powodow np zdrowotnych nie moze seksu uprawiac nie przestaje byc malzenstwem.

Na czym niby ma polegac dopasowanie seksualne wedlug ciebie i w czym jest ono wazniejsze/istotniejsze/niezmienne, niz dopasowanie w innych sferach wspolnego zycia; codzienny podzial obowiazkow, wychowanie dzieci, wspolne sposoby spedzania czasu, zycie i wiezi spoleczne. Malzenstwo to nie monolit. Rozwija i zmienia sie wraz z wiekiem, okolicznosciami, dojrzewaniem. Malzenstwo to rozwoj we dwoje.


Tylko że wcale nie o to mi chodzi. Ja tylko mówię, że jest to sfera __równie ważna__ co inne.
Argumentujac w ten sposób można by np. powiedzieć 'dopasowanie intelektualne jest bardzo istotne w relacji, ale co jeśli małżonek dostanie wylewu i już nie będzie sprawny intelektualnie?' albo 'wspólny sposób spędzania wolnego czasu jest bardzo istotny, ale co jeśli np. uwielbiacie wielodniowe wycieczki po górach a on dozna nieodwracalnego kalectwa nóg'?
Tego rodzaju rozumowanie mogłoby doprowadzić do wniosku, że w sumie każdy może być z każdym bo różne zawirowania życiowe mogą coś zmienić.
Chodzi chyba o to, żeby dobrać się możliwie dobrze i mądrze, będąc owszem gotowym na ewentualne przeciwności losu, a nie ignorować pewne cechy bo może zdarzyć się jakaś katastrofa która te cechy zniweluje..?

Cytuj:
A te sprawy łóżkowe, myślę, że się zawsze jakoś ułożą.


Skąd ten radosny pogląd, że trudniej się dogadać co do zmywania garów i obicia samochodu niż co do istotnej różnicy w seksualności? Problem w łóżku jest taki, że jeśli ktoś nijak wewnętrznie nie może się przemóc do pewnych rzeczy, czy choćby częstotliwości z radością, to takie pożycie nie będzie udane. Nawet jeśli ktoś strasznie niechętnie myje gary, to jednak może zacisnąć zęby i się poświęcić z miłości. Seks z zaciśniętymi zębami nie wychodzi. Nie można się też w nim dogadać w ten sposób, że ok 'Ty lepiej znosisz mycie garów, a ja zakupy, to tak się tym podzielimy', bo jednak seks zawsze dzieje się wspólnie.

Cytuj:
Z jednej strony mr_fuchs zarzucasz chrześcijanom "spłycanie sfery seksualnej", a z drugiej - sam ją spłycasz do "dopasowania temperamentów". Do czegoś, co można "sprawdzić" przy pomocy kilku zbliżeń.


Nie zgodzę się. Seks ma warstwy duchowe, psychiczne, a także czysto fizycznej potrzeby, jeśli to gdzieś się permanentnie rozjeżdża to będzie ciężko, w tak 'więzotwórczej' dziedzinie. Nigdzie nie napisałem, że wystarczy 'parę zbliżeń', bo trzeba się przecież i w tej sferze jakoś poznać i nauczyć. Tyle że czasem może okazać się, że różnice istotnie wykraczają poza zwykłe 'oswajanie się'.

Podsumowując i powtarzając trochę, to czego nie rozumiem, to dlaczego we wszelkich dziedzinach doradza się ostrożny i przemyślany dobór, ale tak ważny seks ma pozostać praktycznie kotem w worku pod hasłem 'oj tam na pewno uda się wypracować kompromis, a tak w ogóle to przecież z powodu jakiejś strasznej wydumanej choroby może być tak że seksu w ogóle nie będzie, więc po co się tym przejmować'.
Jeśli tak, to po co się przejmować czymkolwiek innym, może należałoby stwierdzić że każdy z każdym może się dogadać i być szczęśliwym przy tym, bo wystarczy mocno chcieć?


N sty 29, 2017 18:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 16, 2017 20:57
Posty: 462
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Pogląd dot. drobnych rzeczy jest oparty na 100% prawdzie. Kto jest wierny w małych rzeczach ten będzie i wierny w wielkich. Cytat za Żydem, który chodził po tym świecie ok. 2 tysiące lat temu, jest też Bogiem, więc wiedział co mówi :)
Seks jest zarezerwowany dla małżonków i jest ściśle związany z potomstwem, seks to nie jest imprezka.
Podobnym myśleniem jest takie: na spróbowanie należy adoptować jakieś dziecko z domu dziecka i poobserwować przez rok lub dwa jak to się wszystko poskłada, czy się uda czy jednak nasz konkubent/konkubina będzie nieodpowiedzialna.

Ok to może inaczej.
Skoro dziś naprawdę powszechne jest przedślubne spanie ze sobą i mieszkanie ze sobą i to często latami to dlaczego mimo wszystko rozwodów jest znacznie więcej? Chyba powinna liczba rozwodów maleć, nie? Inna kwestia jest taka, że przynajmniej ja, nie chciałbym mieć za żonę kobiety, która już z kimś była. Chyba tylko jakieś mocne zakochanie by mnie do tego skłoniło. Gdyby się jeszcze okazało, że miała kilku takich konkubentów to już nawet mocne zakochanie by nie pomogło.
Przykładem jest moja kuzynka, mieszkała ze swoim konkubentem chyba ze 2-3 lata przed ślubem. Potem w wieku ok 25-27 lat było huczne wesele, na bogato. Strasznie zakochana para. Ostatnio z niemałym zaskoczeniem dowiedziałem się, że się rozwodzą... po niecałych 3 latach małżeństwa. Nie mieszkali ze sobą miesiąc czy dwa, tylko właśnie około 2-3 lat, to już sporo.


N sty 29, 2017 18:59
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Oni mieszkali ze sobą przez czas zauroczenia. To czas zawieszonego prawidłowego osądu drugiej osoby. Nie poznali się w innych sferach. Niestety, ale poznanie erotyczne opóźnia poznanie psychiczne. Mogą mieszkać razem i dziesięć lat i się nie poznają, bo może grać jedna lub dwie strony i są singlami w związku, czyli realizują tylko swe potrzeby. Małżeństwo zwalnia z gry, więc odsłaniają się prawdziwe osobowości....cementują jak jest na czym budować i chcą podjąć trud naprawy lub rozchodzą się.
Reasumując, bo o tym mowa - dopasowanie się w sferze seksualnej to bardzo słaby fundament na dobre małżeństwo i bardzo dobry fundament na związek bez zobowiązań w stosunku do drugiej osoby na czas - jak długo nam będzie ze sobą dobrze. To zmienna sfera w życiu, więc trudno ją uznać za fundament.
Poznanie psychiczne a potem erotyczne - cementuje. Odwrotnie - utrudnia. Idealna sytuacja jest taka, że zakochuja sie w sobie przyjaciele/koledzy, którzy zdążyli się poznać bez wcześniejszej nuty erotyzmu i oboje są nastawieni na dawanie z siebie a nie branie.


N sty 29, 2017 19:37

Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12
Posty: 322
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Cały czas mam wrażenie, że się nie rozumiemy bo ja nigdzie nie twierdzę, że 'seks to fundament'. Raczej jeden z istotnych filarów determinujących to czy przyszłe wspólne życie będzie obarczone od startu wielkimi trudnościami czy też nie.

Cytuj:
Ok to może inaczej.
Skoro dziś naprawdę powszechne jest przedślubne spanie ze sobą i mieszkanie ze sobą i to często latami to dlaczego mimo wszystko rozwodów jest znacznie więcej? Chyba powinna liczba rozwodów maleć, nie? Inna kwestia jest taka, że przynajmniej ja, nie chciałbym mieć za żonę kobiety, która już z kimś była. Chyba tylko jakieś mocne zakochanie by mnie do tego skłoniło. Gdyby się jeszcze okazało, że miała kilku takich konkubentów to już nawet mocne zakochanie by nie pomogło.


Co do wpływu na stopę rozwodów.. myślę, że problem jest o wiele bardziej skomplikowany. Często nawet wyraźna korelacja nie stanowi o tym, że jedno jest bezpośrednią przyczyną drugiego.* Wydaje mi się, że najistotniejszą kwestią jest po prostu ogólna zmiana obyczajowości - przyzwolenie na rozwód, który przestał być tak wielkim wstydem, tabu czy nawet przyczyną społecznego ostracyzmu. Podejrzewam, że wiele małżeństw ze starszych roczników trwa tylko z powodu odczuwania przymusu, a nie realnej, głębokiej więzi, często są to ludzie którzy wręcz ze sobą być nie powinni. W swoim otoczeniu znam niejeden taki przykład wśród ludzi z roczników 1940-1960 ;) Teraz po prostu nie boją się aż tak rozstawać. Ale to temat poboczny.

To czy przeszłośc seksualna żony jest dla kogoś istotna czy nie, to z tego co zaobserwowałem kwestia osobnicza, mi to np. w ogóle by nie przeszkadzało, zresztą większości ludzi dziś chyba to nie przeszkadza. Dla mnie to wręcz przykre, żeby kogoś odtrącać z powodu posiadania wcześniej partnera, ale cóż - każdy ma prawo do swoich kryteriów doboru, ważne żeby spotkały się odpowiednie osoby;)


* https://pl.wikipedia.org/wiki/Zale%C5%BCno%C5%9B%C4%87_zmiennych_losowych#Zale.C5.BCno.C5.9B.C4.87_a_zwi.C4.85zek_przyczynowo-skutkowy


N sty 29, 2017 20:08
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Yarpen_Zirgin napisał(a):
Masz jakiś dokument kościelny, który stwierdza, że jeżeli np. mąż straci przyrodzenie, to małżeństwo zostaje automatycznie rozwiązane? Chętnie się z nim zapoznam.
Niczego takiego nie twierdziłem. Natomiast jeśli nie miał przyrodzenia od początku, to jak najbardziej nie może zawrzeć małżeństwa. O to mi chodziło i dobrze wiesz, że o to mi chodziło. Ale musisz prowokować, bo w końcu po to są moderatorzy, żeby prowokować.


Pn sty 30, 2017 9:56
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
mr_fuchs napisał(a):
1. Z jednej strony Kościół/środowiska katolickie namawiają do tego, aby mądrze dobierać sobie partnera, na podstawie tego w jaki sposób chcemy życ, i co nam odpowiada, w całym szeregu spraw: plany i pogląd na prowadzenie rodziny i jej liczności, porozumienie intelektualne, wykształcenie, charakter, wspólne zainteresowania, pogląd na pracę zawodową czy naukową i jej wpływ na związek, sposób spędzania wolnego czasu, relacje z rodziną przyszłego małżonka. Wszystkie te rzeczy są uznawane jako naturalne przyczyny wybrania lub odrzucenia przyszłego potencjalnego małżonka na całe życie.


Szczerze mówiąc, nie zauważyłem czegoś takiego. Być może nie interesowałem się tym aż tak bardzo. Mógłbyś wskazać jakieś źródła? Bo szukam teraz po necie i owszem, można bardzo łatwo znaleźć teksty o tym, jak z katolickiego punktu widzenia stworzyć szczęśliwe małżeństwo itp. ale one wszystkie odnoszą się do sytuacji już po ślubie. Jedyną kościelną radą, jaką sobie teraz potrafię przywołać odnośnie samego procesu WYBORU przyszłego małżonka, to "żeby był/była wierzący/a praktykujący/a". Co jest z jednej strony dość banalne - niby co ma Kościół radzić - a z drugiej zazwyczaj dość łatwe do stwierdzenia. Osobiście, na tzw. kursie przedmałżeńskim słyszałem jeszcze, że przed ślubem dobrze jest się dogadać co do oczekiwań nt. ilości przyszłego potomstwa. I to wszystko. Jak mówię, może jestem ignorantem, dlatego pytam. Nigdy nie zauważyłem w Kościele jakiegoś wielkiego nacisku na świadomy dobór współmałżonka.

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Pn sty 30, 2017 10:11
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
zefciu napisał(a):
Yarpen_Zirgin napisał(a):
Masz jakiś dokument kościelny, który stwierdza, że jeżeli np. mąż straci przyrodzenie, to małżeństwo zostaje automatycznie rozwiązane? Chętnie się z nim zapoznam.
Niczego takiego nie twierdziłem. Natomiast jeśli nie miał przyrodzenia od początku, to jak najbardziej nie może zawrzeć małżeństwa. O to mi chodziło i dobrze wiesz, że o to mi chodziło.

Pytam o to, co napisałeś, a nie swoje przypuszczenia dotyczące tego, co też autor mógł mieć na myśli. Następnym razem wypowiadaj się precyzyjnie, to nie będziesz musiał się tłumaczyć.


Pn sty 30, 2017 10:25

Dołączył(a): Pn sty 16, 2017 20:57
Posty: 462
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
mr_fuchs napisał(a):
Dla mnie to wręcz przykre, żeby kogoś odtrącać z powodu posiadania wcześniej partnera,


Ja wiem, że język polski jest językiem nowożytnym, a więc podlega ciągłej ewolucji. Ale mimo wszystko powinniśmy trzymać jakiś poziom. Dlatego powinieneś użyć słowa kochanek/kochanka lub konkubent/konkubina. Słowo partner w tym kontekście brzmi tak samo jak samica do określenia kobiety, a nawet wg. słownika języka polskiego jest niepoprawne.


Pn sty 30, 2017 10:33
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
mr_fuchs napisał(a):
Cały czas mam wrażenie, że się nie rozumiemy bo ja nigdzie nie twierdzę, że 'seks to fundament'. Raczej jeden z istotnych filarów determinujących to czy przyszłe wspólne życie będzie obarczone od startu wielkimi trudnościami czy też nie.

Jest filarem dobrego małżeństwa i tego nie neguję. Tyle, że sprawdzanie się przed ślubem nie jest narzędziem poznania, które warunkuje szczęśliwe malżeństwo. Przede wszystkim ludzie dobierają się na zasadzie komplementarności. Podoba się nam zwykle dopełnienie, to czego sami nie mamy. To intuicyjne dążenie do stworzenia całości. Takie też powinno być malżeństwo. Dobiera się flegmatyk z żywym sangwinikiem, bo obu imponują. Flegmatyk ceni sobie szybko podjmowane decyzje i spontaniczność sangwinika a sangwinowi podoba się to, że decyzje flegmatyka są przemyślane.
To jednak może rzutować na sferę intymną. Tu będzie trzeba kompromisów. Jeśli potrafią ze sobą rozmawiać dojdą do porozumienia, bo widzą więcej w drugiej osobie niż ochotę na seks. To się często wyrównuje po latach.

Niedopasowanie się w sferze erotycznej z powodu przeszkód biologicznych powoduje porzucenie drugiej osoby. Taka sytuacja, jak wskazuje znana mi literatura z zakresu seksuologii zdarza się rzadko, więc nie nadaje się do ogólnień i 'sprawdzań'. Ktoś kto chce sprawdzać albo dowodów milości potrzebuje rozladowania swego napięcia seksualnego. Tak się dzieje, że przyjemniej to czynić z kimś niż samemu. Mamy więc przedmiotowe traktowanie drugiej osoby i marne szanse na dojrzałość. Ma się przedmiot użycia.

Kolejna sprawa: różnica temperamentów. Też marne narzędzie poznania przed ślubem. Kobieta, której zależy na związku może zgadzać się na seks, by nie stracić mężczyzny. Mężczyzna jest prosty w myśleniu jak cep, więc myśli, że jest wszystko OK. Nie musi grać i zgadzać się po ślubie, bo osiągnęła co chciała i zaczyna się problem 'z niedopasowaniem'. Jest obciążona obowiązkami i złymi humorami męża i odmawia. Przed ślubem nie było dodatkowych problemów i przynajmniej jednej stronie zależało na ślubie. Dla niego to niezrozumiałe, bo sądzi, że kobieta myśli jak on; seks oddziela od życia, seks traktuje jako sposób na rozładowanie stresu a żona to tylko narzędzie.
Połowa kobiet nie ma satysfakcjonującego pożycia. Machnęły ręką. Z tego tylko jest problem, bo można zajść w niechcianą ciążę. Będą robić co potrafią, by się wymigać od zbliżeń. Wielu mężów nie ma pojęcia o tym. Jak może seks nie być satyfakcjonujący skoro im się podoba?


Co sprawdza seks przed ślubem? Może być narzędziem usidlenia drugiej osoby. Może być przeszkodą w poznawaniu innej osoby. Może być środkiem do rozładowania swego napięcia seksualnego, darmowego wiktu i opierunku. Przede wszystkim jednak utrudnia poznanie drugiej osoby i wzajemne dojrzewanie.


Dla mnie jest niezrozumiałe, by ratować związek przed ślubem. Coś co się sypie przed ślubem należy szybko porzucić. Nie ten mężczyzna, nie ta kobieta. Ja jestem jednak specyficzna, bo uważam że wybierać należy Człowieka. Szukać należy najlepszego, by potem nie było potrzeby niczego naprawiać lub uznać, że to była pomyłka i szukać dalej. Ludziom, którzy poważnie traktują swą wiarę łatwiej jest rozwiązywać problemy. Tak długo szukają aż się odnajdą we wspólnym punkcie. Szukają dobra innego, więc muszą się spotkać. To jednak specyficzny sposób patrzenia na świat.


Pn sty 30, 2017 10:57

Dołączył(a): Pn sty 16, 2017 20:57
Posty: 462
Post Re: Dlaczego mit niedopasowania seksualnego to mit?
Liza, podoba mi się Twoje wyjaśnienie. Czy byłabyś uprzejma odnieść się jakoś - może na podstawie rozmów z koleżankami itp. - do utraty dziewictwa z "nieodpowiednim tzw. partnerem seksualnym" jak to mówi dzisiejsza młodzież? Nie gadasz od rzeczy i chętnie bym poznał Twoje zdanie na ten temat. Albo w ogóle co dzieje się w duszy kobiety, która sypiała z facetem, a potem się rozchodzą. Była na tym forum jedna koleżanka, która mówiła, że nie potrafi wyrazić tego, jak bardzo żałuje pójścia do łóżka z kimś tam, nie pamiętam, która to forumowiczka.


Pn sty 30, 2017 11:08
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL