Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Re: Kompromis w związku
bert04 napisał(a): Ty wyjechałeś z jakimiś tezami statystycznymi ("Widzę, że robisz to, co większość kobiet podczas rozstania") https://www.google.pl/search?q=jak+si%C4%99+odkocha%C4%87Cytuj: proroctwami ("Dalszy wasz związek przyniesie jedynie nieszczęście i rozczarowanie, a kiedy się w końcu pożegnacie, stanie się to wśród wzajemnych oskarżeń i nienawiści.") To warto sobie przeczytać w całości: W ogólnych, ma się rozumieć, zarysach sprawy te rozstrzygane są za nas przez duchy o wiele wyższej rangi niż ty i ja. Jest to sprawa tych wielkich mistrzów, by w każdym pokoleniu spowodować ogólne wypaczenie tego, co można by nazwać "smakiem" seksualnym. Czynią to przy pomocy szczupłego grona popularnych artystów, aktorek i modystek oraz reklam, ustalających modny typ. Celem tych zabiegów jest odciągnąć uwagę każdej płci od tych osobników płci odmiennej, z którymi mogliby zawrzeć zbawienne dla ich duszy, szczęśliwe i płodne małżeństwo. Tym sposobem zatriumfowaliśmy nad naturą na okres kilku stuleci do tego stopnia, że pewne drugorzędne cechy charakterystyczne dla mężczyzny (takie jak na przykład brody) uczyniliśmy odstręczającymi dla wszystkich niemal kobiet - jest to większe osiągnięcie, niż mógłbyś przypuszczać. W zakresie upodobań mężczyzn wprowadziliśmy również niemałą ilość odmian. Był czas, że skierowywaliśmy ich uwagę na typ piękności posągowej i arystokratycznej. Mieszając próżność z pożądaniem zachęcaliśmy ówczesne pokolenie mężczyzn, by szukało sobie kandydatek na żony i matki wśród kobiet najbardziej aroganckich i marnotrawnych. Kiedy indziej wyselekcjonowaliśmy typ przesadnie kobiecy, słaby i omdlewający, tak iż bojaźliwość, brak rozsądku oraz towarzysząca im umysłowa małostkowość oraz zakłamanie, nabrały wysokiej ceny. Obecnie przerzuciliśmy się w drugą krańcowość. Po wieku walca nastąpił wiek jazzu, wobec tego krzewimy obecnie wśród mężczyzn upodobanie do kobiet o figurze niemal chłopięcej. Ponieważ zaś ten typ piękności przemija szybciej niż inne, potęgujemy w ten sposób chroniczny lęk kobiety przed starzeniem się (z doskonałymi rezultatami) i czynimy ją mniej chętną i mniej zdolną do rodzenia dzieci. Lecz to jeszcze nie wszystko. Naszym dziełem jest owa wzrastająca ciągle beztroska, z jaką społeczeństwo godzi się na prezentowanie pozornej nagości (nie rzeczywistej nagości) w sztuce, i pokazywanie jej na scenie czy na plaży. Wszystko to jest naturalnie oszukaństwem; kształty ludzkie w sztuce popularnej kreślone są fałszywie; rzeczywiste kobiety w stroju kąpielowym lub trykotach są w istocie ściśnięte i opięte, by robić wrażenie prężniejszych, smuklejszych i bardziej chłopięcych niż natura pozwala na to kobiecie normalnie rozwiniętej. Lecz równocześnie wmawia się nowoczesnemu człowiekowi, że jest to bardziej "szczere", "zdrowe" i stanowi powrót do natury. W rezultacie coraz częściej kierujemy pożądania mężczyzn ku czemuś, co nie istnieje - czyniąc rolę oka w dziedzinie seksualnej coraz ważniejszą, a równocześnie jego wymagania coraz bardziej nieosiągalne. Skutki tego łatwo możesz przewidzieć!
Tak przedstawia się w tej chwili ogólna strategia. Lecz w jej ramach będziesz jeszcze mógł podsycać pożądania twego pacjenta w jednym z dwu kierunków. Jeśli uważnie wnikniesz w tajniki serca jakiegokolwiek mężczyzny, przekonasz się, że prześladują go co najmniej dwie urojone kobiety - ziemska i piekielna Wenus, i że jego pożądanie różni się jakościowo, w zależności od obiektu.
W odniesieniu do pierwszego typu kobiety jego pożądanie jest w naturalny sposób podporządkowane Nieprzyjacielowi - zabarwione miłością bliźniego, skłonne do małżeństwa, opromienione tym złotym światłem poszanowania i naturalności, którego tak nie znosimy. Drugi typ to kobieta, której pożąda brutalnie i pragnie brutalnie pożądać, kobieta nadająca się najbardziej, by go zupełnie odciągnąć od małżeństwa, lecz którą nawet w małżeństwie skłonny byłby traktować jako niewolnicę, bożyszcze lub jako kompana w przestępstwie. Miłość mężczyzny do kobiety pierwszego typu tylko przypadkowo mogłaby pociągnąć za sobą to, co Nieprzyjaciel nazywa złem; mężczyzna bowiem nie życzyłby sobie, by była żoną kogo innego, i martwiłby się, że nie może jej kochać legalnie. W drugim natomiast typie samo odczuwane zło jest tym, czego pragnie; to owa "pikantność" smaku, na którą się łakomi. W twarzy lubi właśnie zwierzęcość, ponurość, przebiegłość lub okrucieństwo, a w figurze coś zupełnie odmiennego od tego, co zwykle nazywa Pięknem, coś, co w chwili rozsądku może nawet określić mianem brzydoty, lecz co dzięki naszej sztuce może być wykorzystane do zagrania na czułej strunie jego własnej obsesji.
Piekielna Wenus nadaje się bez wątpienia, by wykorzystać ją jako prostytutkę lub metresę, lecz jeśli twój pacjent jest chrześcijaninem i jeśli jest dobrze wyszkolony w nonsensach o nieprzepartej i wszystko tłumaczącej "Miłości", to można go nieraz nakłonić do poślubienia jej. A do tego naprawdę warto doprowadzić. Nie uda ci się z nierządem i samotnym nałogiem; lecz istnieją inne, bardziej pośrednie metody wykorzystania seksualizmu człowieka na jego własną zgubę. Przy tym owe metody są nie tylko skuteczne, lecz także rozkoszne, a spowodowane nieszczęście należy do bardziej trwałych i stanowi osiągnięcie wysokiej klasy.
Lewis C.S.: Listy starego diabła do młodego, wyd. Media Rodzina, 1990, rozdz. 20 No i wreszcie, jako kropkę nad "i": Lb 25,1n;1Kor 7,16
|
So sty 13, 2018 19:32 |
|
|
|
|
oremi
Dołączył(a): Pt maja 25, 2018 10:05 Posty: 31
|
Re: Kompromis w związku
No chciałaby, ale ma zasady, że jedynie jak się nawróci to będzie chodzić do kościoła. Chodzi do kościoła ale tylko czasami, na zasadzie bo wypada 2-3 razy w roku. Sorry ale jesteś nie wierząca, taka ateistka, chodzisz bo wypada i chodzisz bo taka tradycja. Ale dziwne bo jeszcze masz uczucia.. masz pewien zalążek czekania na tego Boga, choć go nie widzisz. Trafił ci się chłopak, który wierzy i pytasz czy warto. Warto się dla niego zmienić, ale ty masz zasady, a jakież to one są? Buntujesz się przeciwko komuś, tylko komu.. nie jest to nazwane, to taki bunt: BO TAK! no ale czy "ja" czy "on". W małżeństwie jest MY, a nie ja czy on.
Dla katolika - prawdziwego, nawróconego jest kolejność właściwa wartości taka: 1.Bóg, 2.Żona 3. Dzieci. 4 Rodzina(np. rodzice) 5. inni ludzie. Więc to o czym on mówi swoim zachowaniem dotyczy Boga(poz nr 1) potem jesteś ty. Więc nie może zbudować wartości My tylko sam z tobą ale także z Chrystusem. Bo jak pisze się i mówi, związek jest oparty o Chrystusa. Więc w małżeństwie jesteś Ty On i Chrystus. On dobrze buduje, a ty tego nie rozumiesz. Warto być w związku prawdziwym, nawróconym, bo będziesz jako kobieta, ty, bardzo wysoko.
Ja na jego miejscu, bym chyba poszukał kogoś wierzącego, a dziewczyn które szukają wierzących chłopaków jest dużo więcej, niż tych chłopaków.
Chcesz zacząć wierzyć, poproś go o to, Boga poproś, aby ci życie przemienił i pełnij jego wole nie swoją...ale to będzie ciężko, BO TAK!
|
Pt lip 20, 2018 8:43 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|