Autor |
Wiadomość |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Dziecko? Nie planuję...
Poczytajcie:
http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,345 ... s=1&ias=11
to fragment:
Cytuj: Beata: Urodzić? Teraz? To niemożliwe. Dopiero dostałam pracę. Agnieszka: Dziecko? Najpierw trzeba mieć z kim. Ja nie mam. Dorota: Mam jedno. Wystarczy. Ostatnio nie przyjęli mi małej do przedszkola, bo jestem bezrobotna i siedzę w domu.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
N paź 09, 2005 8:02 |
|
|
|
|
1KOR13
Dołączył(a): Pt mar 25, 2005 15:52 Posty: 586
|
Moim zdaniem przykre, ale prawdziwe
|
N paź 09, 2005 10:10 |
|
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Mam wrażenie, że autorka artykułu dotknęła tylko jednej strony medalu, ale tak to chyba jest w takich publikacjach - nie sposób opisać problemu szeroko, trzeba się skupiać na jednym aspekcie.
Rzeczywiście obrazuje on ponurą rzeczywistość. Na pewno takie rzeczy dzieją się w większych miastach, więc do mnie jeszcze nie dotarły
Przyznam, że troszkę odeszła mi ochota na dzieci. W każdym bądź razie potrafię zrozumieć małżeństwa, które nie chcą się na nie decydować, bo boją się, że sobie nie poradzą... Z drugiej zaś strony, autorka nie pisała nic o zaufaniu do Pana Boga... Znam takie przypadki, kiedy w małzeństwie pracuje tylko ojciec, zarabiając ok. 1500zł. Z tego trzeba zapłacić mieszkanie, wyżywić dwoje małych dzieci, żonę itp. Są otwarci na dalsze potomstwo. Prawda jest taka, że ratuje ich własnie zaufanie i są szczęśliwi, mimo że ciężko. Utopia nie na te czasy?
W artykule mamy również przykład samotnego małżeństwa, dla którego ważniejsze od dzieci są kefelki do łazienki w hiszpański wzór, wakacje, osobiste potrzeby i rozwijanie zainteresowań. Cóż, widocznie nie każdego stać na wywrócenie swojego życia do góry nogami...
Problem jest szeroki i myślę, że w wielu przypadkach niechęci do dzieci problemem wcale nie są pieniądze, ale własna wygoda.
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
N paź 09, 2005 16:35 |
|
|
|
|
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Pisałam już o tym w temacie " Demograficzne biadolenie", jednak pod koniec gadałam praktycznie sama ze sobą.
_________________ Oszukać diabła nie grzech...
|
N paź 09, 2005 17:43 |
|
|
Pan Gąsienica
Dołączył(a): N maja 01, 2005 22:00 Posty: 435
|
rozalka napisał(a): Problem jest szeroki i myślę, że w wielu przypadkach niechęci do dzieci problemem wcale nie są pieniądze, ale własna wygoda.
Zgadzam się z rozalką. W wielu społeczeństwach mocno biedniejszych niż Polska rodziny mają po 5 i więcej dzieci (kraje muzułmańskie) i jakoś nie postrzegają tej sytuacji jako dopust Boży.
Sprowadzanie złożonych problemów demograficznych do jednej prostej zależności: "ludzie nie mają dzieci, bo są za biedni" z pominięciem setki innych czynników (np. kulturowych, społecznych, religijnych...) to raczej mało ciekawy redukcjonizm. Chociaż w sam raz w stylu GW.
_________________ "Nie ma nic gorszego jak życie, którego nikt nie obserwuje."
Irving Yalom
|
N paź 09, 2005 18:40 |
|
|
|
|
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Oczywiście. Im większa biedota, brak wykształcenia, perspektyw własnego rozwoju - tym większa dzietność. No bo, co pozostaje ludziom, którzy wychodzą z okresu dzecinstwa i praktycznie już się nie rozwiną? Nie będą podrózować - nic nie zobaczą poza kawałkiem swojego ogródka, niczego nowego się nie nauczą, nie bedą mieli szansy niczego poznać poza tym, co poznali do tej pory? - NIC! Pozostaje im tylko rozmanażać się - to jedyne, co mogą zrobić dla ludzkości, więc się rozmnażają i w swych dzieciach widzą jedyny sens swojego życia...
_________________ Oszukać diabła nie grzech...
|
N paź 09, 2005 18:57 |
|
|
Pan Gąsienica
Dołączył(a): N maja 01, 2005 22:00 Posty: 435
|
Wanda napisał(a): Im większa biedota, brak wykształcenia, perspektyw własnego rozwoju - tym większa dzietność.
Czyli wiemy już, jak rozwiązać problem demograficzny. Tak się rozcina węzły gordyjskie.
_________________ "Nie ma nic gorszego jak życie, którego nikt nie obserwuje."
Irving Yalom
|
N paź 09, 2005 20:24 |
|
|
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Tak jest. Powiększmy bezrobocie, wprowadźmy płatne uczelnie wyższe i licea, albo w ogóle pozamykajmy szkoły. Dodatni przyrost naturalny murowany.
P.S. Pozbawmy jeszcze ludzi prądu (ach te długie zimowe wieczory )
_________________ Oszukać diabła nie grzech...
|
N paź 09, 2005 20:55 |
|
|
bobo
Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22 Posty: 1845
|
Właściwie to zgadzam się z każdym z przedmówców po trochu.
W Polsce od wielu już lat nie ma polityki prorodzinnej, ale moim skromnym zdaniem - matki trójki dzieci, rodzina to główne zadanie nas ludzi, nas rodziców. Ułożyłam sobie wszelkimi siłami danymi od Boga tak życie, że mam pracę zawodową nie kolidującą z życiem rodzinnym, mam szczęśliwą rodzinę, a, że nie mam pełnego wyższego wykształcenia? Cóż, postawiłam na rodzinę.
Jak pisze Wanda, albo, albo. Wybieram karierę zawodową, albo wybieram komórkę zwaną rodziną. Składa się tak właśnie, że wielodzietność spotykana jest właśnie w tych uboższych rodzinach i zastanawia mnie wiele razy - dlaczego tak właśnie jest? Nie mam na to wytłumaczenia, chociaż kombinuję na wiele sposobów, by wyjaśnić to sobie.
Oczywiście okoliczności, sytuacja materialna, bytowa i wiele, wiele jeszcze innych czynników ma duży wpływ na nasze decyzje w sprawach rodziny.
I, jak pisze rozalka problem jest s z e r o k i .
_________________ Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
|
Wt paź 11, 2005 9:01 |
|
|
Pan Gąsienica
Dołączył(a): N maja 01, 2005 22:00 Posty: 435
|
bobo napisał(a): Wybieram karierę zawodową, albo wybieram komórkę zwaną rodziną. Ano właśnie. Tutaj leży kolejna cegiełka w tym złożonym problemie. Tak samo jak wybierasz Ty, tak samo wybierają miliony kobiet w Polsce. Warto więc by na tym etapie zapytać: DLACZEGO wybierają tak, a nie inaczej? CO ma wpływ na ich decyzję? Wydaje mi się, że w wielu przypadkach kobiety wybierają karierę zawodową nie z przyczyn materialnych, ale kulturowych. Po prostu starają się naśladować kulturowy wzorzec kobiety, kreowany przez dużą część mass mediów. Bądźmy szczerzy - PRZED dokonaniem wyboru kobieta rzadko kiedy odczuła już na własnej skórze co NAPRAWDĘ oznacza kariera zawodowa i co NAPRAWDĘ oznacza wychowywanie dzieci. Jest skazana zatem na własne wyobrażenia, wizje i stereotypy. A kto kreuje te wyobrażenia - oczywiście opowieści znajomych, rodziców, księdza także - ale głównie i przede wszystkim MEDIA. Tego się nie przeskoczy, niestety. Przyjrzyjmy się zatem, jak ten kulturowy typ wykreowany przez dużą część mediów wygląda: Kobieta z tego wzorca zarabia dużo pieniędzy, pracuje ciężko umysłowo, zazwyczaj w finansach. Tą ciężką pracę nazywa się "samorealizacją zawodową". Nasz wzorcowa Pani podróżuje po całym świecie - to się nazywa "rozwijaniem się" i "poszerzaniem horyzontów". Ubiera się elegancko i gustownie, ćwiczy jogę i chodzi na siłownię - czyli "dba o siebie". Cały czas bierze udział w róźnorodnych kursach, szkoleniach, uczy się języków - mówi się, że "inwestuje w siebie". Otoczenie darzy ją szacunkiem, który sobie sama wywalczyła. Ma przystojnego, czułego partnera, wybranego w wyniku przemyślanej selekcji i ogólnie chodzi cały czas uśmiechnięta, a świat uśmiecha się do niej. O religii nie mówi zbyt często, bo to prywatna sprawa każdego człowieka. Można to jeszcze ciągnąć, ale chyba wystarczy. Kreując jakąkolwiek wartość nie unikniemy kreacji jakby anty - wartości, oponenta. Tak samo media kreując wzorcowy typ kobiety, kreują jednocześnie (mniej lub bardziej wprost) jej anty - typ, przeciwieństwo, coś-czym-mogłaby-być-gdyby-nie-była-taka-jaka-jest. Jak wygląda ten anty - typ? Myślę, że na to odpowie najlepiej wcześniejszy post w tym temacie (wybacz Wando, ale nigdy nie ująłbym tego lepiej niż Ty): Wanda napisał(a): No bo, co pozostaje ludziom, którzy wychodzą z okresu dzecinstwa i praktycznie już się nie rozwiną? Nie będą podrózować - nic nie zobaczą poza kawałkiem swojego ogródka, niczego nowego się nie nauczą, nie bedą mieli szansy niczego poznać poza tym, co poznali do tej pory? - NIC! Pozostaje im tylko rozmanażać się - to jedyne, co mogą zrobić dla ludzkości, więc się rozmnażają i w swych dzieciach widzą jedyny sens swojego życia...
Pozwolę sobie podsumować powyższe myśli i dodać kilka od siebie :
Anty-wzorzec kobiety przede wszystkim nie ma dużo pieniędzy. Nie ma dużo pieniędzy, bo nie pracuje zbyt wiele. Jest biedny. Po drugie "nie rozwija się". Oznacza to, że nie podróżuje (tkwi cały czas w swoim bloku w ciasnym mieszkaniu z malutkim kawałkiem ogródka) oraz nie uczy się. Ogląda dużo telewizji. Kobieta taka jest źle, bez gustu ubrana (wytarty szlafrok, papiloty), nie dba o swoje ciało i brzydko wygląda. Otoczenie jej nie szanuje, bo jest potulna i nie umie "walczyć o swoje". Mąż wykorzystuje swoją uprzywilejowaną pozycję w małżeństwie - bo anty-typ nie umie mu się przeciwstawić. Ma kompleksy, jest zahukana. Jedyne, co jej pozostało to dzieci i "ucieka w nie". Manifestacyjnie wierząca, ale pełna hipokryzji i nietolerancyjna.
Podsumowując: takie wzorce i anty-wzorce kreuje dzisiaj wielka część mediów. Czy można dziwić się, że z tak wszczepionymi w podświadomość wizerunkami wiele kobiet wybiera, jak wybiera?
Zróbmy może eksperyment: zamknijmy oczy i powiedzmy głośno: "kobieta sukcesu" - jaki wizerunek wyobraziliśmy sobie w głowie? Jakie są nasze pierwsze skojarzenia? Teraz możemy to samo powtórzyć mówiąc: "kura domowa". Nasze skojarzenia z tymi zbitkami słownymi nie wzięły się w naszych głowach przypadkowo. Zostały nam tam wlane poprzez przeczytane przez nas gazety, obejrzane filmy, rozmowy ze znajomymi, którzy także czytają gazety, oglądają filmy itp.
Wielka i globalna jest potęga narzucanych przez opinotwórcze media (dzisiaj telewizję, gazety) skojarzeń. Mogą obalać ustroje, wywoływać rewolucje, regulować demograficzne - do tej pory bezosobowe - procesy...
Cała nadzieja w Internecie zatem
_________________ "Nie ma nic gorszego jak życie, którego nikt nie obserwuje."
Irving Yalom
|
Wt paź 11, 2005 10:38 |
|
|
mamalgosia
Dołączył(a): Pn sie 15, 2005 11:10 Posty: 248
|
jeżeli kobieta nie ma z kim mieć dziecka to chyba dobrze, że nie ma, prawda? Czy ma na siłę szukać kandydata?
|
Wt paź 11, 2005 11:25 |
|
|
godunow
Dołączył(a): So gru 27, 2003 22:40 Posty: 1707
|
Wanda pisze Cytuj: Tak jest. Powiększmy bezrobocie, wprowadźmy płatne uczelnie wyższe i licea, albo w ogóle pozamykajmy szkoły. Dodatni przyrost naturalny murowany. Wanda dobrze pisze . Należałoby wprowadzić jeszcze do tego Szariat (Prawodawstwo oparte na Koranie) Taki wzorzec Takie prawodawstwo ( na razie chęć ) nam serwują co poniektóre środowiska katolickie., które chcą stworzyć państwo wyznaniowe. Coś na wzór Katolandiji El Poloniji . Środowiska pro katolickie po wyborach będą tworzyć władzę, i ustawodawczą jak i też wykonawczą > Jeden z kandydatów na prezydenta przez 27 zapomniał wziąć ślubu katolickiego.. Nagle sobie przypomniał że jest katolikiem To ja powinienem mieć nadzieję że te środowiska stworzą minimum socjalne prorodzinne. Ale tylko nadzieje niestety Kraje starej Unii i Norwegia stworzyły takie warunki dla swoich obywateli. I dzisiaj te kraję wyprzedzają Polskę w statystykach demograficznych.. Ale powtarzam ze to tylko nadzieja . Zapewne rządy pro chrześcijańskie które tak mocno szafują słowem rodzina , BÓG i Honor pójdą w kierunku powiększania biedoty. I zacofania. Kraje biedne i zacofane mają największy przyrost naturalny .. Zresztą wpisy tu na forum Cytuj: Sprowadzanie złożonych problemów demograficznych do jednej prostej zależności: "ludzie nie mają dzieci, bo są za biedni
Czy o to chodzi. Jak biedny to będzie na łasce wójta i plebana skądś to znamy ..
. Zapewne znowu za tej kadencji powstanie kilka tysiący pomników JPII Setki Nawych kościołów jako wotum dla Boga. Pytanie czy to będzie miłe wotum mam co do tego wątpliwości..
Pytanie kto w tych kościołach się będzie modlił gdy populacja Polaków zmniejsza się w zastraszającym tempie. No chyba że przyjdą Chińczycy ..
Pozdrawiam
|
Wt paź 11, 2005 12:15 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Alez o co Wam chodzi? Ze ludzie nie chca miec dzieci, bo maja w takim a takim momencie akurat taka a nie inna sytuacje?
A czy oni powiedzieli, ze niegdy nie beda mieli dzieci?
Albo, ze kobieta chce sie wlasnie rozwijac: silownia, fitness, praca zawodowa... no coz. Na to pracowala. Studiowala do 25 roku zycia i co? Od razu ma brac slub i zostawac w domu? Studiowala, uczyla sie, teraz chce pracowac, miec to, o co sie starala tyle lat. I co? Ktos ma problem, ze zdecydowala sie miec dziecko po 30? No i co? Jesli zedcydowala sie sama - to jej sprawa. Jesli z partnerem to ich sprawa.
Oczywisce zgadzam sie, brak u nas polityki prorodzinnej. Zgadzam sie tez z tym, ze im nizszy poziom zycia i intelektualny, tym wiecej dzieci (ktore niestety w polskich realiach maja potem bardzo utrudniony start, jesli nawet czasem nie uniemozliwiony). Do tego trzeba dolozyc niechec pracodowacow do dawania modym kobietom umowy, bo wiecie z prawa pracy co musi taki pracodawca zrobic, jesli kobieta zatrudniona na umowe na czas nieokreslony zajdzie w ciaze i w pelni wykorzysta swoje przywileje (a uwierzcie mi, sa szerokie).
I uwierzcie mi, kobieta, ktora z takiej, powiedzmy 6-dzietnej rodziny "wybila sie", poszla na dobre studia, pracowala na nich i na nie, godzila prace z nauka, skonczyla je i poszla do pracy... ona szybko nie zdecyduje sie na dziecko. Po pierwsze bedzie starala sie wypracowac taka sytuacje, zeby temu dziecku (tym dzieciom) start zapewnic.
Ciagle jednak nie widze powodu, aby z tego robic jakis problem. Niz demograficzny spotyka kazde spoleczenstwo wysoko rozwiniete (wyjatki to Azja, gdzie eksplozja demograficzna nastapila w nieco innych warunkach). Popatrzcie jednak na to tak: my ciagle mamy na sinusoidzie (w uproszczeniu) echa wojny i czasow powojennych. Ta sinusoida faluje, faluje coraz slabiej. W koncu osiagnie wartosc oscylujaca wokol pewnej a=const.
Crosis
|
Wt paź 11, 2005 12:19 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Można zadać kilka pytań?
- Niby dlaczego kobieta z gromadką dzieci ma się nie rozwijać? (o podróżowaniu nie mówię, bo nie każdy uważa to za priorytet);
- W jaki sposób rozwija sie kobieta pracująca kilkanaście godzin na dobę, która wraca do domu i nie ma siły nawet podnieść słuchawki i pogadać ze znajomymi, już nie mówiąc np o czytaniu książek?
- Gdzie zginęły "stany pośrednie" pt. wybór drogi samotnej, dla jakiegoś dobra? Z powołania - niekoniecznie do życia konsekrowanego?
Jeśli ktoś stwierdza, że kobieta samotna uległa medialnemu stereotypowi szczęścia w pojedynkę, niech się zastanowi czy sam mu nie ulega
Zresztą w tej chwili samotność nie jest przeszkodą do posiadania dzieci, prawda? Małżeństwo "już nie jest konieczne" - co za problem? Rodzina nic nie powie, nawet się ucieszy z wnuków, mąż to tylko kłopot - potem są rozwody... Nie wymyślam tego, niestety...
A patrząc na ten tekst - zastanawia mnie, czy nie zbyt łatwo oceniamy, wymagamy... A może po prostu trzeba pomóc?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt paź 11, 2005 14:58 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Jo_tko calkowicie sie zgadzam. Nie mozna powiedziec, ze kobieta z gromadka dzieci sie nie rozwija. Kazdy ma swoj wlasny kierunek rozwoju i to wlasnie w jego strone podaza.
Tutaj tylko w kwestii tej gromadki dzieci (wic polega na tym, zeby i one mialy oczywiscie mozliwosc rozwoju, co zakladamy).
jo_tka napisał(a): - W jaki sposób rozwija sie kobieta pracująca kilkanaście godzin na dobę, która wraca do domu i nie ma siły nawet podnieść słuchawki i pogadać ze znajomymi, już nie mówiąc np o czytaniu książek? Sama sobie odpowiedzialas. W ten sam sposob, w jaki rozwija sie kobieta z gromadka dzieci - w jej wlasnym kierunku. Jesli celem jej rozwoju jest praca i tak wlasnie chce zyc... jo_tka napisał(a): Zresztą w tej chwili samotność nie jest przeszkodą do posiadania dzieci, prawda? Małżeństwo "już nie jest konieczne" - co za problem? Rodzina nic nie powie, nawet się ucieszy z wnuków, mąż to tylko kłopot - potem są rozwody... Nie wymyślam tego, niestety...
Nie wiem skad tutaj to "niestety". Nie zyjemy w kraju, gdzie prawo stanowia nakazy kosciola. Sam mam paru znajomych (bliskich) wychowanych tylko przez matki (a nie osieroconych lub zostawionych przez ojcow). Patrzac na nich, nie widze powodu do wstawiania takich komentarzy. jo_tka napisał(a): A patrząc na ten tekst - zastanawia mnie, czy nie zbyt łatwo oceniamy, wymagamy... A może po prostu trzeba pomóc?
A dlaczego pomagac? Czy jesli uznac za spelnienie kobiete z 7 dzieci (jesli ona tak twierdzi) to czemu nie uznac za spelnienie wzorca kobiety bezdzietnej oddanej pracy, znajomym i roznym innym rzeczom? Kto powiedzial, ze te nie moga czuc sie spelnione? A na dzieci jesli beda chcialy je miec bedzie jeszcze czas. Grunt, zeby go nie przegapily, na szczescie nowoczesna medycyna i wtedy potrafi pomoc.
Crosis
|
Wt paź 11, 2005 16:04 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|