Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 21:20



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 187 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 9, 10, 11, 12, 13
 Sytuacja materialna a dzieci 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23
Posty: 806
Post Re: sytuacja materialna a dzieci
1malgorzata1 napisał(a):
[quote="zagubiona_21Tak, to proponuje przeczytac http://www.globalnaswiadomosc.com/profmajewskalist.htm


Nie wszystkim teoriom trzeba wierzyć;), a zdrowy rozsądek nade wszystko[/quote]

racja, ale czy zdrowy rozsądek to wpakowanie w dziecko tyle szczepionek w pierwszym roku życia, robi się tak tylko w USA i w Polsce.

_________________
Szukaj mnie
Bo sama nie wiem już
Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.


Pn sty 25, 2010 21:57
Zobacz profil
Post Re:
rozalka napisał(a):
Incognito napisał(a):
Rozsypała się w proch w obozach koncentracyjnych i świadomości, że można wyjść na ulicę i zabić bez problemu conajmniej jedną osobę.

Wiesz, to jakby dwie zupełnie inne sprawy poruszane na tym forum wiele razy, więc nie zamierzam polemizować :)
Zatem krótko: co innego "chcenie" nas przez Boga, a co innego grzeszność ludzi.

I jeszcze odpowiedź do wcześniejszych postów Ewelinki.
Ja to wszystko rozumiem, naprawdę :) Dzisiaj bez pieniędzy nie da się żyć - racja, ale myślę, że nie pieniądze stanowią o życiu. To chyba tylko kwestia poziomu życia, bo naprawdę można "wyżywić" kilkuosobową rodzinę za 1000zł miesięcznie (a nawet mniej) i być szczęśliwym. A to, że trudno, to co z tego?


To co z tego??? Doprawdy, kiedy czytam takie słowa... 1000 zł to w polskich realiach jest zbyt mało dla jednej osoby nawet. 1000 zł to czynsz za mieszkanie, ba, za jeden pokój nawet. I co zostanie, za co będziesz żyć? A prąd, gaz, ogrzewanie, światło, opłaty za wywóz śmieci, za to, za tamto, a jeść musisz codziennie i myć się więc środki higieny, kobieta nawet więcej potrzebuje tego i jest to koniecznością dla niej. A ubranie też należy mieć. I co ? Kilka osób chcesz za te pieniądze utrzymać? Będziesz suchy chleb znaleziony na śmietniku z wodą wcinać i w śmieciach sobie szukać przydatnych rzeczy? Nie, nie rozumiem takiego sposobu myślenia. Zupełna niedorzeczność.

Cytuj:
Ewelinko, wiem jakie są dzieci, wiem co się dzieje dzisiaj w szkołach, wiem jak traktowane są dzieci, które są biedniejsze. To bardzo złożony problem, więc nie będę wnikać w szczegóły i analizować przyczyn tego zjawiska. Chcę jednak powiedzieć kilka zdań.
To, że dziecko nie ma komputera czy drogich ciuchów jest naprawde w tym wszystkim najmniej ważne. Owszem, kontakty z rówieśnikami są niezbędne, bo warunkują normalny rozwój społeczny, ale nie sądzisz chyba, że nieposiadanie przez dziecko wspomnianych przez Ciebie rzeczy takie kontakty uniemożliwia?


Komputer jest teraz ważną rzeczą i dobrze jest taki sprzęt posiadać, bardzo przydatny także do nauki, w szkole. Na studiach. Dzisiejszy świat wyznacza jakieś standardy życia. Takie dziecko które widzi że inni mają komputery, fajne gry, fajne ubrania, słodycze, a ono nie ma, czuje się po prostu gorsze, na swój sposób cierpi. Czy rodzić chce żeby dziecko cierpiało? Można tłumaczyć ale dziecko idzie do szkoły i w szkole spędza dużo swojego czasu, potrzebuje kontaktu z innymi rówieśnikami. A nie z rodzicami którzy są innym pokoleniem.
Bo rodzice chcą mieć dzieci ale nie zastanawiają się czy zapewnią dziecku chociaż to minimum.
Żeby także nie czuło się gorsze bo nie ma nic.
Trzeba ufać Bogu ale myślę że Bóg chciałby abyśmy mieli rozsądek. Mogę sobie jechać w wysokie góry, stanąć na krawędzi 100 metrowej przepaści i powiedzieć - Boże, zawsze chciałem to zrobić, chciałem latać, to ja skoczę a ty mnie złapiesz.
A potem, kiedy spadnę i znajdę się po drugiej stronie życia, Bóg może powiedzieć do mnie - no i co zrobiłeś głupcze?!
To jest podobnie moim zdaniem.


Pn paź 28, 2013 15:16
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: sytuacja materialna a dzieci
to nie jest temat o szczepionkach:) ale tytułem dwóch zdań off topu ja oczywiście dzieci szczepiłam, oczywiście płaciłam za skojarzone (jeszcze mi nie odbiło żeby podać krztusiec pełnokomórkowy, nikt w Europie już tak nie szczepi), oczywiście nieprawdą jest że tylko w Polsce jest tyle szczepień, większość krajów zachodnich ma np obowiązkowe pneumokoki, oczywiście nie szczepiąc naraża się dzieci na śmierć np z powodu tężca i widać że sa to ludzie którzy nigdy nie widzieli jak dziecko dusi się w ataku krztuśca albo umiera na błonicę, co starsi lekarze doskonale jeszcze pamiętają. Ale to był off top:)
Realnie w Polsce jest naprawde wiele rodzin których fizycznie nie stać na utrzymanie i to jest straszne. I nie mówię tylko o bezrobotnych, ale niestety też o pracujących. Nikt nie jest w stanie utrzymać rodziny za 1500 zł pensji a jak ktoś mówi że jest to kłamie. Ja pamiętam taką dziewczynę która właśnie tak twierdziła, że się za tyle utrzymują z trójką dzieci. A przy bliższym rozeznaniu tematu okazało się że mieszkają u babci, babcia ogrzewa dom (ona nawet nie wie ile kosztuje ogrzewanie), babcia płaci prąd i gaz, babcia pilnuje najmłodszej córki za free, babcia gotuje obiad i nie liczy za produkty.... o czym my mówimy?
Jeżeli zakładamy że rodzina ma utrzymać się sama (to chyba powinno być normalne....) czyli nie być w wieku 30 lat na garnuszku dziadków, czyli o ile nie dostali prezentu w kwocie kilkaset tysięcy czyli rodzice nie kupili im mieszkania :roll: to muszą to mieszkanie kupić lub wynająć na poczatek, że jeśli oboje pracują muszą opłacić opiekunkę/ żłobek/ czy przedszkole, muszą sami opłacić wszystkie rachunki, kupić i zatankować samochód, wyżywić się ubrać, kupić podręczniki......i to kosztuje, dużo. Nie będę pisała ile żeby nie załamywać młodzieży :biggrin:
My zaczynając mieliśmy kiepsko. Pensje mieliśmy bardzo niskie, ponieważ pracowaliśmy trochę zagranicą i mieliśmy małą kupkę oszczędności, byliśmy w stanie wpłacić wkład do spóldzielni mieszkaniowej (TBS) i gdzieś zamieszkać, na początku nie mieliśmy wogóle samochodu i wystarczało bardzo na styk. Jedna pensja szła na opłaty, druga na jedzenie. Jedyne co mieliśmy to dyplomy w szufladzie i mieliśmy to czego niestety brakuje wielu wspólczesnym młodym ludziom- perspektywę. Wiedzieliśmy że jeśli tu nie da rady, mamy wiele ofert pracy w innych krajach i tam już jest całkiem inna bajka. Dlatego dosyć szybko zdecydowaliśmy się na pierwsze dziecko pomimo że było skromnie, bardzo skromnie.
Wydaje mi się że jeśli młoda rodzina nie widzi tej perspektywy, czyli mieliby wiele lat wegetować za te 1500 (wiadomo, pierwsza pensja zawsze jest do bani, ale jak zawód dobry jest szansa że będzie lepiej, najtrudniej zacząć), to zostaje opcja albo się przekwalifikować, albo zaryzykować coś własnego (co jeszcze 6-7 lat wstecz było bardzo dobrą opcją, teraz kryzys wszystko stłamsił) albo poszukać pracy za granicą.
ważne żeby wziąć odpowiedzialnie decyzje w swoje ręce, i żeby wybierając kierunek edukacji myśleć o tym czy jest po tym praca, jaka i za ile!

Oczywiście jest też druga strona medalu ;-) jest cała masa dobrze zarabiających 30-latków, gdzie modelem obowiązującym rodziny jest "2+Teneryfa" i ci ludzi często tłumaczą że "nie stać ich na dziecko :D " no bo ich zdaniem dziecko musi chodzić do prywatnej szkoły (a po co? żeby się nauczyło snobizmu?) , musi mieć swoją sypialnię z łazienką i garderobą, rodzina musi co roku lecieć na egzotyczne wyspy za 15 tysięcy a samochód który nie ma 6-cyfrowej ceny to napewno nie nadaje się do jazdy ;-) Ale to już jest kwestia sumienia i tej wewnętrznej bariery egoizmu...

_________________
Ania


Wt lis 05, 2013 8:09
Zobacz profil

Dołączył(a): So sty 22, 2011 21:34
Posty: 10
Post Re: sytuacja materialna a dzieci
Trudno jest cokolwiek komuś mówić w kwestii tak delikatnej jak mieć czy nie mieć dziecka, bo pieniądze... Patrząc na moje życie, mogę powiedzieć tylko jedno - Opatrzność Boża jest i czuwa. Kiedy patrzę na moje 18 lat małżeństwa, dzieci, które rodziły się w tym czasie, to widzę, że choć nielekko, to ciężko nigdy nam nie było. Spłacaliśmy kredyty, remontujemy dom, dzieci mają to, czego potrzebują, ale bez przesady. Mają jasne, wpajane od zawsze zasady i przekonanie, że człowiek inteligentny, który nie boi się pracy i wyzwań, a w dodatku zostawia Bogu wolną rękę, zawsze da radę. Widzę progres w tym naszym życiu i dostrzegam mądrość w afrykańskim przysłowiu, że "dziecko zawsze rodzi się z chlebem pod pachą". Choć trudności są, nie są to sytuacje bez wyjścia. Zawsze się znajdzie ktoś, kto udzieli pomocy, stanie się wyciągniętą ręką Pana Boga. Dodam, że nigdy nie korzystaliśmy z zasiłków czy jakiejkolwiek pomocy społecznej. Więcej zaufania i otwartości.


Cz lis 07, 2013 9:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17
Posty: 2586
Post Re:
rozalka napisał(a):
Pieniadze na studia, akademik? To już chyba nie te czasy :) Teraz studenci biorą kredyty, mają dofinansowania, stypendia... Dla chcącego nie ma nic trudnego. Zatem dla mnie to żaden argument.

Rozalka zejdź na ziemię. Kredyt trzeba spłacić ,niełatwo go dostać, procenty są horrendalne. Siostry córka musiała wyjechać do Aglii właśnie żeby zarobić i spłacić kredyt Żeby mieć naukowe trzeba mieć publikacje i "udzielać się", średnia to za mało. ;)


Cz lis 07, 2013 15:48
Zobacz profil
Post Re: Re:
mareta napisał(a):
rozalka napisał(a):
Pieniadze na studia, akademik? To już chyba nie te czasy :) Teraz studenci biorą kredyty, mają dofinansowania, stypendia... Dla chcącego nie ma nic trudnego. Zatem dla mnie to żaden argument.

Rozalka zejdź na ziemię. Kredyt trzeba spłacić ,niełatwo go dostać, procenty są horrendalne. Siostry córka musiała wyjechać do Aglii właśnie żeby zarobić i spłacić kredyt Żeby mieć naukowe trzeba mieć publikacje i "udzielać się", średnia to za mało. ;)


Zgadzam się, choć z bólem.
Kredyt dostać nie tak trudno, ale fakt, mało kto ma tak komfortową sytuację, że wraz z odebraniem dyplomu ma niezłą pracę z taką pensją, że bez problemu część można przeznaczyć na spłatę. Zależy jeszcze od warunków, często udaje się jeszcze terminy poprzesuwać, ale co się odwlecze...
Fajnie się mówi - dofinansowania.... Znam z własnej praktyki :D
Stypendia... O, o tym to można godzinami. Zależy od uczelni. U mnie max to przez wiele lat było lekko ponad 300zł. Teraz max jest koło 400. Procedura składania dokumentów i absurdalność niektórych uczelnianych zasad jest porażająca, kto skladał ten wie :D Trudno jest udowodnić bardzo prostą sytuację, bo wszystko musi być papierkami podłożone i na każdym kroku człowiek jest "oszustem", zaś Ci, co kłamią i kombinują, (np. wykazując fikcyjny dochód 2zł) dostają max stawkę z pocałowaniem ręki. Większość moich znajomych nie miała jak już urywać dochodu i mieli styp w granicach 300 zł.
Jeszcze kilka lat temu naukowe było z automatu ze względu na średnią. Miałam z moim zacięciem naukowym takie szczęście, że dostawałam 2x300 (dwa kierunki, dobre średnie). Teraz jest duża konkurencja, 10% studentów z roku może dostać styp. rektora z zaniżeniem ułamka z dół (przy kierunkach na 100 osób to jest to 10, a jak miejsc jest 30 to 3...). Teoretycznie miało to premiować osoby aktywne, działające i reprezentujące uczelnię. W praktyce kasę dostają w wielu przypadkach i tak ci co już kasę mają (np. na opłaty konferencyjne na lepiej punktowane) oraz ci co niemiłosiernie kombinują. Uczciwe przyznawanie tych styp ludziom, którzy naprawdę na nie zasługują takie popularne już nie jest :D Widzę te cyrki co roku.

Plus takie drobiazgi:
-akademika można nie dostać jak się za blisko mieszka, nawet z małym dochodem. Z zerowym na łebka na przykład. Na chwilę obecną to i tak najtańsza opcja, bo bez dodatkowych rachunków.
-ceny miejsc idą w górę. Za dwójkę (parszywą, w jednym z najgorszych akademików) płaciłam z netem 375zł. Wydawałoby się tanio, ale w stosunku do stypendiów nie tak tanio. I tak (brak konieczności dojazdów po całym mieście) była to tania opcja, mogłam siedzieć w bibliotece do zamknięcia.
- nie zawsze trafia się miejsce i towarzystwo, które umożliwia tak wysiloną pracę naukową, by dorwać naukowe
- transport do domu i z domu też kosztuje
- bez kompa się obejść nie można


Wszystko się da, ja wiem :D Ale pomysł, że to przychodzi tak łatwo bo jest "tyle możliwości" można sobie między bajki włożyć. Jednemu przyjdzie łatwo, 20 innym nie.
Kilka lat temu moje koszty stałe to: akademik 375, raz w m-cu do domu 120(w 2 strony), średni wydatek na okołouczelniane sprawy, jak ksera, wydruki, książki (wymagane do pokazania na egz) od 60 do 250, wydatki zdrowotne na mc 150-300 (leki, zabiegi, diagnostyka, konieczny lekarz na bieżąco, dużo prywatnie, gdyż terminy za pół roku godziły w moje zdrowie a i życie jak się okazało). 2 kierunki, koła naukowe, działalność naukowa i badawcza, od rana do wieczora na uczelni i poza (przez kilka miesięcy prawie nie znałam ludzi, których miałam w pokoju). Nocami nauka, nocami gotowanie (na kupne i gotowe nie było mnie stać), to samo w weekendy. Jak jechałam do domu to podróż w 2 strony zabierała mi 1,5 dnia (wyrwane z życia). Imprezy kilka razy w roku (nie stać mnie). Miałam owszem stypendia naukowe, miałam, nawet na nowych zasadach. Ale czy to było nic trudnego dla chcącego to bym nie powiedziała. Tydzień planowałam pod względem ilości godzin snu i kofeiny. Gdyby nie jakieś dary pieniężne z domu, to bym nie dała rady, a i tak byłam jedną z najbardziej zalatanych i oszczędnych osób na roku.

Tak ku rozwadze rodziców, co się cieszą, że dzieci studiują i jest "tyle możliwości", a dla chcącego nic trudnego :D


Pt lis 08, 2013 9:53
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: sytuacja materialna a dzieci
to jest prawda co pisze Breta. Niefajna prawda, ale prawda. Jeszcze 10-15 lat wstecz sytuacja studentów była łatwiejsza. Ja kończyłam studia w 2003 roku. Wtedy jeszcze można było się utrzymać samemu prawie. Miejsce w średnim akademiku (u mnie była to dwójka w segmencie z łazienką, nie były złe warunki) kosztowało wtedy chyba ok 200 zł (już dokładnie nie pamiętam). Za średnią rzędu 4,5 brałam na Akademii Medycznej stypendium 440 zł miesięcznie, to akurat pamiętam, stypendium miałam cały czas od II do VI roku. Ale już moja młodsza siostra miała o wiele niższe! Kredyt studencki oczywiście miałam, jak większość moich znajomych, wynosił wtedy też coś ok 400-450 zł miesięcznie. Skończyłam go spłacać niedawno, rata była niewiele ponad 200 zł. Dorabiałam trochę korepetycjami i tłumaczeniami i tak w sumie, licząc że rodzice coś tam dorzucali byłam w stanie nie tylko skromnie się utrzymać, ale coś odkładać, i studiując ostatni rok pomagałam mężowi spłacać wkład do spółdzielni. Ale wiem że już kilka lat później bardzo dużo się zmieniło...

_________________
Ania


Wt lis 12, 2013 18:50
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 187 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 9, 10, 11, 12, 13

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL