Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn kwi 29, 2024 16:00



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 80 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
 Sny o Jezusie 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn cze 21, 2010 16:04
Posty: 1
Post Re: Sny o Jezusie
1 Sen:

Mój pierwszy sen był dziwny... Wyglądał on jak pokaz slajdu :)
Pierwsze zdjęcie to był obraz przedstawiający Jezusa "Jezu, Ufam tobie", a za nim pokazało mi się jedno zdjęcie poprzedniego papierza Jana Pawła II. I sen chyba się skończył bo więcej nie pamiętam :-(

Dopiero po jakimś czasie, kiedy dowiedziałem się, że nasz rodak nie żyje przypomniał mi się ten sen, a okazało się, że przyśniła mi się śmierć papierza, a sen śnił mi się jakoś być może z rok przed tym wydarzeniem(nie pamiętam :-| )

2. Sen:

W tym śnie, byłem ... (bo ja wiem?!) wydaje mi się niebo, ale nie jestem pewien. Widziałem boga, z którym prowadziłem rozmowę, a wlaściwie sprzeczkę :) On wchodził do takiego wozu (byczka czy jakoś tak), prowadzona przez konia, wiem, że takie były za czasów szlachty :D. Była bardzo zdobiona... Ale nie to jest najważniejsze. Prosiłem go o to, aby nie zabierał moich rodziców(jak widać musiałem wcześniej umrzeć od rodziców) ale on ciągle powtarzał, że nie może i że musi. Pamiętam, że się rozpłakałem, a on pojechał, tylko tyle, że ta rozmowa trwała dłużej niż ja opisuje. Tyle co pamiętam to Bóg wyglądał jak starzec często taką postać można spotkać w jakiś szkicach na temat biblii i nie tylko, miał długą brode. I sen się skonczył...

Wiedziałem, że to Bóg, ponieważ czułem od niego miłość i wszechmoc(potężna siła ). Tego snu nie mogę zinterpretować, ale być może jest to dzień apokalipsy. A ja musiałem umrzeć wcześniej, albo coś na podobę...

ps. Sorry za pisanie zdań, które nie mają sensu, ale ja zawsze piszę to co przyjdzie mi na myśl i chcę opisać jak najwięcej, ale kosztem spójności zdań :D

ps2. Jeszcze mi się wydaje, że ten dar odziedziczyłem po mamie, która też miewa prorocze sny, ale nie na temat religii tylko przyszłych wydarzeń i jak na razie tylko o rodzinie. Ale nie myślcie, że zawsze :-D


Pn cze 21, 2010 16:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lip 13, 2010 1:50
Posty: 1
Post Re: Sny o Jezusie
A mi przed paru laty, gdy byłem bardzo zły na Boga o pewna sprawę i w zasadzie w niego nie wierzyłem, albo nie chciałem wierzyć, przyśniło sie, że przybijam Jezusa do krzyża...
Co ciekawe wygladało to jak przd 2000 lat,tzn-gwozdzie były nie maszynowe jak teraz, tylko z kantami-jak zrobione przez kowala, młotek też nie był wykonany według dzisiejszego wzornictwa, do okoła jacyś żołnierze rzymscy w pelerynach, a ja przybijałem jego rece...
Obudziłem się mokry jak bym z wanny wyszedł, z takimi drgawkami,że prawie szyby w oknach sie trzęsły...
Nie było to fajne przezycie, naprawde niepolecam...


Wt lip 13, 2010 2:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40
Posty: 2603
Post Re: Sny o Jezusie
To może ja jeszcze tyle powiem.

Mój dobry kolega miał kiedyś operacje serca (miał dziurę między komorami). Jakieś... 13 lat temu gdy byliśmy w szkole podstawowej zabrali go do szpitala i przeszedł tą operacje. Zaraz po operacji przyśniło mu się, że nie żyje i że poszedł do nieba (w niebie widział chyba też inne bawiące się dzieci) i zobaczył Boga. Bóg w jakiś sposób się go zapytał czy chce już umrzeć i chyba iść do nieba, ale mój kolega był bardzo przestraszony i ciągle myślał o mamie i ze złami w oczach mówił, że nie chce się jeszcze rozdzielać z mamą (w końcu miał niecałe 10 lat) na co Bóg się zgodził i kolega poczuł, że spada i tak spadał, spadał, wszystko się oddalalo, i ciągle spadał i spadał i wpadł do swojego ciała na ziemi i wtedy się obudził.

Przyznacie, że dość niezwykły sen, tym bardziej, że jak później był na kontroli u kardiologa okazało się że dziura mu znikła/zarosła i nikt nie wie jak. Problem z tą zarośniętą dziurą jest taki, że ta operacja miała mu coś tam jakoś pomóc (nie wiem czy zmniejszyć tą dziurę czy zrobić z nią coś innego) ale wiem, że miał mieć ciągle jakąś skazę w sercu. No a na kontroli okazało się, że żadnej skazy nie ma. Chyba będe musiał jeszcze raz z nim o tym pogadać ;-)

Przykre jest jednak to, że mimo tego, tenże kolega nie jest specjalnie wierzącym człowiekiem - tj. chodzi do kościoła, ale wierzy po swojemu. Np nie wierzy w to, że współżycie niesakramentalne to grzech ciężki i takie tam.

_________________
I pomyśleć, że na początku był tylko chaos... i komu to przeszkadzało?...
Tomasz Olbratowski.


Wt lip 13, 2010 8:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 03, 2010 15:13
Posty: 1226
Post Re:
jacekalbert napisał(a):
Ja miałem sen o Bogu

niesamowity coś w stylu Fountain (film 2006 )

Temat był stworzenie. Byłem pod ogromnym wrażeniem obudziłem się w środku nocy z mocno bijącym sercem :)

Ale nie polecam ufania snom ... Bóg możne do nas mówić na jawie nie potrzebuje snów. Rozkwit charyzmatu proroctwa wyraźnie wskazuje na pragnienie Boga aby mówić do nas.

...........................................................................................................................
a skad wiesz ze Bog nie potrzebuje lub nie chce nam niczego przekazac przez sen ?? po czym to wnioskujesz ??

_________________
Bog jest Miloscia :)


Pn sie 02, 2010 21:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 28, 2010 23:24
Posty: 624
Lokalizacja: Pustynia
Post Re: Sny o Jezusie
Sen to sposób na odpoczynek umysłu, po prostu nasz mózg zwraca nam nasze myśli z dnia, albo jakieś projekcje strachów, pragnień, radości, pytań które sobie zadaliśmy i nie otrzymaliśmy odpowiedzi itd.

_________________
Obrazek
Być wolnym to móc nie kłamać.


Wt sie 03, 2010 0:15
Zobacz profil WWW
czasowo zablokowany
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 12, 2010 15:02
Posty: 55
Post Re: Sny o Jezusie
Kurde ja to pragne żeby mi się przyśnił Bóg a tu nic no raz jak cięzko mi było to mi się sniło że na ścianie na dworze wisi tak ze 10 obrazów Jezusa i tyle ...
Potem modliłem sie do Niego , pomogło bo zawsze modliłem sie do Maryji


So sie 14, 2010 20:45
Zobacz profil
czasowo zablokowany
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 12, 2010 15:02
Posty: 55
Post Re: Sny o Jezusie
Która też mi pomagała ale do niej modliłem się miesiącami a do P. Jezusa 3 dni


So sie 14, 2010 20:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40
Posty: 2603
Post Re: Sny o Jezusie
Hejas.

Dzisiaj miałem dosyć ciekawy sen, którym postanowiłem się podzielić, zaraz potem przypomniało mi się, że tu na forum był taki temat, w którym nawet raz się wypowiadałem tak też go odnalazłem i zabiorę głos.

A więc tak... Zanim jednak przejdę do snu wspomnę, że zanim zasnąłem zadałem sobie jedno pytanie a w zasadzie wątpliwość. Chodziło o to, że ledwo byłem po spowiedzi i po komunii (2 dni temu) a już następnego dnia popełniłem grzech ciężki. No i po kilku chwilach pojawiło się w mojej głowie takie oto pytanie:
Ciekawe jak to jest, że Bóg cierpi przez to, że ja zgrzeszyłem? Czy można to nazwać cierpieniem? A jeżeli tak to jak /bardzo/ cierpi? Czy da się to z czymś porównać? Chciałbym zrozumieć naturę tego jak Bóg może cierpieć z powodu tego, że ja zgrzeszyłem.

Oczywiście pytania te nie pojawiły się w takiej kolejności czy składni, ale chodziło o samą naturę tego problemu.

Okej a teraz mogę przejść do snu.

W tym śnie, chyba byłem martwy a przynajmniej tak mi się zdawało. Pojawiłem się w jakimś dziwnym miejscu, ale struktura z jednej strony przypominało zwykły korytarz z 3 pokojami organiczny normalnie ścianami z każdej strony jak najzwyczajniejszy korytarz, choć czułem się w nim tak jakby mimo to, że widziałem jego bliskie granice był on niesamowicie wielki. Nie wiem skąd ale po prostu wiedziałem że mam podejść do pierwszych drzwi. W środku zobaczyłem Jezusa, problem polegał na tym, że był w czymś strasznym. Był tam i stał normalnie w pokoju za tymi drzwiami, ale był jakby zanurzony w czymś okropnym, jakby w ogniu ale w czymś o wiele wiele gorszym - ja, jako takie trochę dziwne porównanie mogę powiedzieć że był jakby zanurzony w lawie. Potem wyszedł z tego pokoju a /lawa/ zniknęła (teraz tak mi się przynajmniej wydaje że zniknęła), spojrzał na mnie i zrozumiałem, że jest to ból, który odczuwał Jezus kiedy ja grzeszyłem - Tak jakby Syn Boży chciał mi naocznie pokazać ból który mu powoduję swoimi grzechami.
Strasznie chciałem go za to przeprosić, za to co musiał przeze mnie znieść i z jednej strony wiedziałem o tym, że on wie jak mi jest przykro, ale mimo to chciałem mu to powiedzieć, myślałem że się rozpłaczę ze wstydu nie chciałem na niego patrzeć.

Kolejną sprawą jest to, że podszedł do drugich drzwi, które otworzył i powiedział, że to jest kara za moje grzechy. W pokoju zobaczyłem jakby piekło przygotowane dla mnie, było jakby przeciwieństwem pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy, bo w środku jakby wiedziałem że jest nieskończenie wielka ( i ciemna) przestrzeń ale nie wiem czemu pokój wydawał się dosyć ciasny. Jednak nie to było najgorsze tylko to co było po środku pokoju. Na samym środku zobaczyłem siebie przywiązanego do pala z zasłoniętymi oczami wysmarowanego jakąś mazią a ja sam czekałem na to, aż moja kara się zacznie i ktoś tą maź zapali.
Bardzo dziwne jest to co wtedy poczułem i zrozumiałem - Często bowiem zastanawiałem się nad tym, że jak to jest, że nieskończenie miłosierny Bóg, który umie wybaczyć wszystko jest w stanie pozwolić na to by ktoś przez wieczność /płonął/ w piekle - ale kiedy stałem przed tymi drzwiami nie czułem niesprawiedliwości, mimo że strasznie się bałem i strasznie nie chciałem tam wejść czułem że jest to sprawiedliwe - co ciekawe wiedziałem, że nawet jakbym płonął tam przywiązany przez długi czas to nie cierpiałbym tak bardzo jak sam Jezus, który cierpiał przez grzechy które powodowałem - to było takie uczucie, że "O jak bardzo cierpię tu w piekle, ale Jezus przeze mnie cierpiał bardziej więc nawet nie będę myślał o tym by stąd wyjść".

No i teraz tak, z jednej strony miałem tam iść i nie chciałem się sprzeciwiać ale z drugiej strasznie się bałem, nie pamiętam dokładnie tego czy coś mówiłem czy też nie, ale wiedziałem o tym, że Jezus wiedział jak bardzo jest mi przykro teraz i chyba jak bardzo było mi przykro za życia i powiedział, że nie muszę tam wchodzić. Z jednej strony mu zaufałem ale z drugiej bałem się, że zmieni zdanie (nie wiem czemu).
Podeszliśmy do trzecich drzwi i po drodze Jezus powiedział mi, że grzech który popełniam jest o wiele cięższy niż całe życie mi się wydawało i ma naprawdę bardzo zgubny wpływ na człowieka. Gdy weszliśmy do trzecich drzwi zobaczyłem schody na górę, ale nie było to jakieś niekończące się schody do chmur ale po prostu takie normalne schody jak w klatce schodowej i prowadziły tylko na piąte piętro. Jezus szedł a ja za nim, tyle tylko, że im byłem wyżej tym schody były cieńsze i między lewą a prawą stroną można było spaść z powrotem na parter. Kiedy byłem w połowie między 4 a piątym piętrem ten kawałem schodów po którym mogłem iść był naprawdę cieniutki, wszedłem może 3 - 4 schody i nagle poczułem się słaby, naprawdę opuściły mnie siły, chwyciłem się poręczy i jakoś zjechałem z powrotem te 3 - 4 schodki w dół zostając na pół drogi między 4 a 5 piętrem. Jezus stanął u góry i chyba tam stał i patrzył na mnie a ja leżałem i z jednej strony chciałem jego pomocy bo sam byłem za słaby aby iść a z drugiej wiedziałem po prostu że muszę tu /troszeczkę/ poleżeć.

I tak oto skończył się mój sen.

Oczywiście nie wiem czy sen ten był natchniony Duchem Świętym, czy rzeczywiście rozwiałem z Jezusem i czy rzeczywiście dowiedziałem się we śnie tego co chciałby mi przekazać, czy też może był to po prostu najzwyklejszy sen nie mający nic na celu pojawiający się z tych samych powodów co każdy inny - jednak niezależnie od jego podłoża nie zmienia to faktu, że dał mi tyle do myślenia, że postanowiłem podzielić się nim z innymi.

Pozdrawiam i dobranoc, może za jakiś czas wrócę na forum na dłużej... puki co miałem 2 nieudane z powodu małej ilości czasu próby powrotu.

Trzymajcie się!

_________________
I pomyśleć, że na początku był tylko chaos... i komu to przeszkadzało?...
Tomasz Olbratowski.


Wt cze 26, 2012 21:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 22:01
Posty: 1342
Post Re: Sny o Jezusie
Mi się śnił chyba dwa razy.
Raz jechałem rowerem i w pewnym momencie stał na drodze w biało-czerwonych szatach. Obudziłem się, ale zasnąłem drugi raz. Pojechałem tam znowu, ale go nie było.
Za drugim razem był cały pokryty popiołem i chyba miał ati na czole.

Tylko tyle z tych znów pamiętam. Był jeszcze jeden, ale w nim bezpośrednio Jezusa nie było.

_________________
ॐ नमः शिवाय

"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction:
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com - blog
https://www.facebook.com/Wachlarzem-o-aloes-1499129103717492/ - fanpage


Wt cze 26, 2012 22:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So mar 17, 2012 9:05
Posty: 1335
Post Re: Sny o Jezusie
Mi się śniła Męka Pańska kiedyś.

_________________
"Wszystko badajcie! Trzymajcie się tego, co dobre, a unikajcie wszystkiego, co złe" (1 Tes 5, 21-22)


Śr cze 27, 2012 8:10
Zobacz profil

Dołączył(a): N kwi 01, 2012 23:43
Posty: 2
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie
Post Re: Sny o Jezusie
To może i ja dodam coś od siebie :)

Parę miesięcy temu śniło mi się, że Pan Bóg kładł mnie spać... był takim kochającym Ojcem, a upierdliwym, gadatliwym dzieckiem. Bez przerwy coś mówiłam, On za to - cały czas milczał. Nie widziałam Go, ale trzymałam Jego rękę - była bardzo ciepła. W pewnej chwili jednak zaczęła stygnąć, ale nie stawała się zimna - po prostu ja przestawałam ją czuć. Krzyknęłam wtedy, żeby nie odchodził, bo ja bardzo chcę czuć tę rękę, bardzo mocno chcę czuć Jego ciepło... Ale zaraz uspokojona odpowiedziałam sobie, że przecież to, że Go nie czuję, wcale nie znaczy, że Go przy mnie nie ma.

W dalszej części snu bardzo natrętnie zaczęłam upominać się o taki ojcowski pocałunek na dobranoc. Marudziłam Mu: pocałuj mnie, pocałuj! I wtedy Bóg wypowiedział jedno jedyne zdanie :). Tzn. nie wypowiedział Go tak, jak wypowiada się zdania fizyczne... ja je, to zdanie usłyszałam jakby od razu w całości... i właściwie bardziej "zobaczyłam" niż usłyszałam, tzn. ono pojawiło się w moim sercu. A brzmiało: "moim pocałunkiem JEST stworzenie świata". Zwróciła moją uwagę gramatyka, forma tego zdania (nie umiem jej przytoczyć słowami, ale chodziło o to, że te słowa wypowiedziane były w takiej formie, jakby miały podkreślać, że to stworzenie, stwarzanie świata ciągle i ciągle i ciągle trwa.... Że ono się nie skończyło, ale że ono się jeszcze dzieje, że Bóg nie zakończył dzieła stworzenia.

:)

A kiedy byłam dzieckiem, śnił mi się Pan Jezus przechadzający się po mojej ulicy. Widziałam Go z okna. Gdy mnie zobaczył, zamachał na mnie. Potem "film" się urwał, a następna scena przedstawiała nas stojących obok siebie w pustym Kościele, dokładnie w tym samym miejscu, które często zajmowałam z rodzicami na mszy świętej :).


Pn lip 02, 2012 22:50
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr cze 13, 2012 8:48
Posty: 8
Post Re: Sny o Jezusie
Tak Mnie czesto od jakiego czasu śni się Jezu Ufam Tobie .


Wt lip 03, 2012 12:36
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N gru 30, 2007 13:48
Posty: 1268
Post Re: Sny o Jezusie
A ja jestem ateistą ale Darwin, Nitsche ani Richard Dawkins nigdy mi się nie przyśnił.


Śr lip 04, 2012 21:40
Zobacz profil
Post Re: Sny o Jezusie
Jednym śni się Jezus innym boski Ronaldo albo Justin Bieber śpiewający do ucha baby, baby, baby oh


Śr lip 04, 2012 23:28

Dołączył(a): Cz mar 16, 2017 16:05
Posty: 1
Post Re: Sny o Jezusie
Chcę się podzielić moim niesamowitym snem. Chociaż po odczuciach w jego trakcie wiem, że do końca snem nie był...
Chce zaznaczyć, że moje sny zazwyczaj są bez sensu i nigdy nie mają składu.

Śniło mi się, że "umarłam". Stałam przestraszona obok swojego ciała i wiedziałam że umarłam. Bardzo się bałam, że może byłam za mało dobra, że może moje przekonania o to w co wierzyłam a co jest sprzeczne z nauką Kościoła Katolickiego były błędem. (Dla ciekawych na końcu o tych przekonaniach napisze). Że właśnie TE przekonania sprawią że Bog nie zabierze mnie do siebie. Czułam autentyczny lęk w śnie.
Nagle pojawiło się po mojej prawej stronie światło w oddali. Zaczynało się zbliżać i powiększać oraz w środku kształtowała się postać. Był to Pan Jezus ubrany w szaty jak na obrazach Ale Twarz nie przypominała tych z obrazów. Był piękny ale nie przystojny. Zbliżał się do mnie z smutną miną. Wtedy pomyslalam-"No to już po mnie. Po co się wyłamywałam.Pan Jezus jest smutny bo nie może mnie zabrać do nieba.
Nagle Pan Jezus wybuchł śmiechem i powiedział "żartowałem"-ale tak jakby w myślach bo nie używaliśmy słów. Rozłożył ramiona i przytulił mnie i powtarzał że wszystko jest dobrze.
Jego obecność i miłość Była tak bardzo niesamowita, że nie da się tego opisać. Ale przez pierwsze dni gdy opowiadała ten sen znajomym i rodzinie bardzo płakałam i pragnęłam umrzeć , żeby znowu to poczuć.
Czuje się dotknięta i właśnie dzięki temu odczuciu Wiem, że mój sen był czymś więcej. Jestem wdzięczna że Jezus pozwolił mi takiej grzesznej osobie doświadczyć jego miłości. Doświadczenie jest nie do opisania. Zresztą kolory światła w koło Niego również są nie do opisania. Nie znam takich kolorów.

Wracając do snu: Pan Jezus przytul mnie naprawdę długo a ja cały czas płakałam ze szczęścia. W końcu powiedział że chce abym coś dla niego zrobiła. Że jest dziewczyna,która boi się odejść a nadszedł czas kiedy Jezus musi ją zabrać do siebie.
ZABRAŁ mnie do Niej. Jestem w stanie opisać jej wygląd i ubiór. Miała około 23 lat (Ja mam 27).
Leżała na łóżku w swoim domu Ale widać było że cierpi i walczy o życie. Ja podeszłam do niej 8i zaczęłam opowiadać jej o Jezusie i że jest taki wspaniały. Ze stoi obok mnie i czeka aż umrzesz ,wtedy Go zobaczysz i zabierze Cię ze sobą. Tłumaczyłam jej długo aby nie bała się swojej śmierci. W końcu odeszła... Zobaczyła Pana Jezusa a On przytulił ją jak mnie. Płakała. A ja wiedziałam że płacze ze szczęścia. I odeszli a ja obudziłam się w środku nocy i płakałam nadal ze szczęścia! Miałam ochotę wszystkich w domu zbudzic i opowiedzieć!

Dziękuję Ci Jezu. Kocham Cię.

* jeśli chodzi o "te" przekonania. Uważam że każda religia to sekta. Ze każda religia odbiega od prawdziwego Jezusa Chrystusa. Zostałam wychowana w bardzo katolickiej rodzinie Ale po 25 roku życia zaczęłam widzieć ze bardzo dużo rzeczy w kościele mi nie pasuje. Zaczęłam czytać Pismo Swiete (co spotkało się z dużą dezaprobata bo "trzeba być teologiem aby czytac Pismo Swiete" ) odkryłam jednak ze Słowo Boże jest dla każdego i ze prawdy w nim zapisane są ujęte w bardzo prostym i zrozumiałym przekazie. No i mojaKatolicka wiara prysła.. Kościół zmienił prawa Boże. Np. Drugie przykazanie. Gdzie jest drugie przykazanie, które w Piśmie Sw. Jest a w katechizmie niema? Przestałam modlić się Do Maryji. Moje modlitwy kieruje tylko do Boga. Dużo rzeczy jeszcze by wymieniać.. Jezus bez religii to moja wiara ;)


Cz mar 16, 2017 16:53
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 80 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL