Chodzi o to, że potrafię tak jakby "masturbować się" siłą wyobraźni. Problem jednak polega na tym, że nie wyobrażam sobie żadnych nieczystych rzeczy tylko coś całkiem normalnego. Nie chcę pisać co to, bo to bardzo głupie :/ Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy to jest grzech. Trochę mnie to męczy ale w sumie nie jest to jakaś typowa masturbacja. Nie robię tego tez często. Podejrzewam, ze może to wina okresu dojrzewania czy coś ( mam 16 lat, jestem dziewczyną). Pomóżcie, proszę.

1.Jeśli potrafisz i to robisz, to technika jest bez znaczenia.
2.Jeśli nie wyobrażasz sobie czegoś nieczystego, to po prostu nie grzeszysz myślą, tylko czynem.
3.Jeśli nie robisz tego często, to ROBISZ TO rzadko - rzadziej ale grzeszysz.

Spowiedź jest konieczna, gdyż nie są to grzechy lekkie (ani w rzeczy błahej, ani nieświadomie, ani pod przymusem).
Pzdr & GL

Zaraz, sam orgazm chyba nie jest grzechem tylko właśnie nieczyste myśli. Ponieważ Jakarta jest dziewczyną to nie ma też mowy o marnowaniu nasienia wiec chyba z katolickiego punktu widzenia nie ma żadnego grzechu...

Odpowiadając precyzyjnie na Twój problem: Celowe doprowadzanie samego siebie czy to myślą czy czynem do orgazmu lub podniecenia w celu uzyskania przyjemności cielesnej jest grzechem. Niezależnie od sposobu i częstotliwości.

Lepiej trzymać się od tego grzechu z daleka...

Trzymaj się!
Bóg z Tobą...