Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 10, 2025 0:28



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 23 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Powoli tracę wszystko... 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz sty 27, 2011 12:39
Posty: 1
Post Powoli tracę wszystko...
Zarejestrowałam się tutaj, by móc odnaleźć to co zagubiłam juz dawno temu. Powoli tracę wiarę, a bardzo tego nie chcę. Żałuję, bardzo żałuję, że w kontekście wiary moje zycie tak się potoczyło. Nie chodzę do Kościoła od 3 lat, nie modlę się bo wiem, że i tak nie zostanę wysłuchana. A nawet gdyby, to pomoc i tak nie nadejdzie. Trzy lata temu przeżyłam traumę związną z rozwodem z psychopatycznym mężem (określenie nie moje), wtedy się modliłam, prosiłam Boga by pomógł mi przetrwać to wszystko, ale było tylko gorzej. To co wyprawiał były mąż i sposób w jaki manipulował ludźmi był przerażający. Poruszył niebo i ziemię, doszukiwał się znajomości we wszelkich mozliwych instytucjach, zastraszał, kłamał tylko po to by mnie zniszczyć. Kliniczny psycholog nawet nie zdołał określić gdzie tkwiła prawda. Wydał bardzo krzywdzącą opinię, a moje argumenty zostane uznane za niedojrzałość emocjonalną. Straciłam wiarę w psychologów, ale na całe szęście sędzia podszedł do tej sprawy racjonalnie i sprawiedliwie. I dalej kolejna trauma, bo przecież były mąż wystapił do Sądu Metropolitalnego o unieważnienie ślubu kościelnego. Nie byłam na przesłuchaniach, wyjasniłam dokładnie dlaczego na razie nie jestem w stanie sie tego podjąć, mimo to zapadł wyrok rozpatrzony pozytywnie. To co przeczytałam w orzeczeniu - tego nie da się opisać. Nie trzeba być osobą o specjalnym wykształceniu, ani biegłym psychologiem by wiedzieć, że zeznania to stek głupot i kłamstw. Nikt z duchownych nie zadał sobie nawet odrobiny trudu, by skonsultować to co ten człowiek naopowiadał. Przyjęli to jako jedyną i oczywistą prawdę. W zasadzie pogodziłam się już z ta myślą a raczej niesprawiedliwą oceną, wiem do czego były mąż był zdolny, wiem jak wygladała jego manipulacja, tylko cały czas zastanawia mnie fakt jak ludzie podający się za wybitnych specjalistów tych, którzy mają pomagać nie kiwną nawet palcem w tym względzie i nie są w stanie racjonalnie ocenić sytaucji. Czy koligacje i znajomości mają większą rację bytu? Od swojej parafii też nie uzyskałam pomocy, od Boga również, więc w kogo mam wierzyć?
Nie wierzę już w ludzi, w instytucje, nie wierzę w prawdziwą miłość, pomoc i choć minęło już 3 lata nie mogę się pozbierać. Mam dopiero 30 lat , a moje zycie właśnie legło w gruzach. Powoli tracę wszystko...


Cz sty 27, 2011 13:20
Zobacz profil

Dołączył(a): So paź 16, 2010 14:29
Posty: 72
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Skoro uwolniłaś się od męża psychopaty to chyba dobrze się stało, prawda? Przynajmniej ja to tak odbieram.
Nie bardzo rozumiem o co Ci teraz chodzi?
Masz dopiero 30 lat, więc życie jest przed Tobą. I to życie bez męża psychopaty!
Może potrzebujesz terapii po tym co przeszłaś?
W kościele też powinnaś znaleźć zrozumienie. Spróbuj się jednak modlić.


Cz sty 27, 2011 20:18
Zobacz profil

Dołączył(a): N sty 23, 2011 14:33
Posty: 2
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Należy w Bogu na nowo odnależć naszego mistrza, bo on kieruje tym życiem i widocznie taki los miał i cię doświadczyć po to dotarło do nas to czego należy odnależć w życiu to co daje radość i potrafić swe życie tak właśnie przeżyć do końca ufając Bogu że on wie co dla mnie jest naprawde dobre.


Cz sty 27, 2011 20:57
Zobacz profil
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Cytuj:
Powoli tracę wszystko...

Stracić wszystko, zeby zyskać wszystko, tak mi się skojarzyło, choć to wątpliwa pociecha. Ten portal, szczególnie forum, ra :cry: czej wiary nie przywróci, więcej tu takich, co wiarę podważają.
Działania niedobrego męża i niesprawiedliwy wyrok sądu kościelnego dały Ci jednak swobodę wyboru nowej drogi. Nie wiemy do końca, dlaczego nasze prośby nie zostają czasem wysłuchane.
Popularne są teraz grupy psychoterapeutyczne, jest to lepsze niż wizyty u psychologów, którzy też są tylko ludźmi z ograniczeniami. :oops:


Cz sty 27, 2011 21:23

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Per aspera ad astra!

Głowa do góry!

A teraz posłuchaj:

Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale Bóg (tak, tak, Bóg) zsyła na nas czasem różne nieprzyjemne rzeczy. Pytasz, w co wierzyć i czego Bóg chce - ha! Tutaj tkwi haczyk.

Bóg oczekuje od nas bezgranicznej ufności, całkowitego oddania. Co to znaczy? Oczekuje, że pozwolisz mu Się prowadzić - zupełnie, jakbyś jadą 120km/h oddała Mu kierownicę i powiedziała "Zawieź mnie, gdzie chcesz". Ciężko, no nie?

A jednak - im więcej się Mu zaufasz, tym więcej dostaniesz. Ja wiem, że to strasznie trudne, zwłaszcza kiedy życie przepełnia lęk, rozpacz i ból. Ale spróbuj, w końcu co masz do stracenia?

Nie trzeba od razu udawać miłości, ani prawić pustych komplementów. Ja do Boga podchodzę ciągle jak zalęknione zwierzę, które trzeba oswoić, karmiąc z ręki. I wiesz co, pomimo tego, że moje życie dalekie jest od doskonałości, myślę że kiedyś wyjdę na prostą.

Generalnie, Bóg nie jest nam nic dłużny. Wszystko, co mamy dostajemy z Jego łaski.

Nie wiemy, co jest dla nas najlepsze, a Bóg wie - i czasami jak dobry lekarz stosuje bolesną terapię. Czasem bardzo bolesną...

Więc jeśli mogę Ci coś polecić, pozwól się Bogu prowadzić, na zasadzie "Nie wiem, jaki masz w tym cel, ale zrób ze mną, co chcesz, prowadź mnie, gdzie chcesz".

A kiedy już to zrobisz, wyglądaj odmiany losu. Przyjdzie szybciej, niż myślisz!

http://www.lados.info/o_mnie_wazne_jezus_mowi.php


Cz sty 27, 2011 21:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 03, 2010 15:13
Posty: 1226
Post Re: Powoli tracę wszystko...
AquaM napisał(a):
Zarejestrowałam się tutaj, by móc odnaleźć to co zagubiłam juz dawno temu. Powoli tracę wiarę, a bardzo tego nie chcę. Żałuję, bardzo żałuję, że w kontekście wiary moje zycie tak się potoczyło. Nie chodzę do Kościoła od 3 lat, nie modlę się bo wiem, że i tak nie zostanę wysłuchana. A nawet gdyby, to pomoc i tak nie nadejdzie. Trzy lata temu przeżyłam traumę związną z rozwodem z psychopatycznym mężem (określenie nie moje), wtedy się modliłam, prosiłam Boga by pomógł mi przetrwać to wszystko, ale było tylko gorzej. To co wyprawiał były mąż i sposób w jaki manipulował ludźmi był przerażający. Poruszył niebo i ziemię, doszukiwał się znajomości we wszelkich mozliwych instytucjach, zastraszał, kłamał tylko po to by mnie zniszczyć. Kliniczny psycholog nawet nie zdołał określić gdzie tkwiła prawda. Wydał bardzo krzywdzącą opinię, a moje argumenty zostane uznane za niedojrzałość emocjonalną. Straciłam wiarę w psychologów, ale na całe szęście sędzia podszedł do tej sprawy racjonalnie i sprawiedliwie. I dalej kolejna trauma, bo przecież były mąż wystapił do Sądu Metropolitalnego o unieważnienie ślubu kościelnego. Nie byłam na przesłuchaniach, wyjasniłam dokładnie dlaczego na razie nie jestem w stanie sie tego podjąć, mimo to zapadł wyrok rozpatrzony pozytywnie. To co przeczytałam w orzeczeniu - tego nie da się opisać. Nie trzeba być osobą o specjalnym wykształceniu, ani biegłym psychologiem by wiedzieć, że zeznania to stek głupot i kłamstw. Nikt z duchownych nie zadał sobie nawet odrobiny trudu, by skonsultować to co ten człowiek naopowiadał. Przyjęli to jako jedyną i oczywistą prawdę. W zasadzie pogodziłam się już z ta myślą a raczej niesprawiedliwą oceną, wiem do czego były mąż był zdolny, wiem jak wygladała jego manipulacja, tylko cały czas zastanawia mnie fakt jak ludzie podający się za wybitnych specjalistów tych, którzy mają pomagać nie kiwną nawet palcem w tym względzie i nie są w stanie racjonalnie ocenić sytaucji. Czy koligacje i znajomości mają większą rację bytu? Od swojej parafii też nie uzyskałam pomocy, od Boga również, więc w kogo mam wierzyć?
Nie wierzę już w ludzi, w instytucje, nie wierzę w prawdziwą miłość, pomoc i choć minęło już 3 lata nie mogę się pozbierać. Mam dopiero 30 lat , a moje zycie właśnie legło w gruzach. Powoli tracę wszystko...

.......................................
Nie kazdemu w zyciu sie wszystko od razu udaje nie znam takich przypadkow, moze dlatego musialas to przejsc zeby ponownie odnalesc wiare i droge do Boga ??

_________________
Bog jest Miloscia :)


Cz sty 27, 2011 23:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 07, 2008 19:13
Posty: 800
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Gdzieś na blogu o.o. Krzyśka Pałysa przeczytałem coś podobnego "człowiek jest jak orzeszek i Bóg, żeby wydobyć z niego coś dobrego musi go czasem rozbić"

Coś być musi ..... za zakrętem!


Cz sty 27, 2011 23:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54
Posty: 1993
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Każdy dzień po dniu traci wszystko co posiada. Każda miniona chwila nieuchronnie zbliża nas do śmierci i utraty tego kim jesteśmy. Dlatego trzeba się uśmiechnąć do swojego odbicia w lustrze i cieszyć tym co dzieje się w danej chwili. A jak się uda dożyc do jutra, to jutro będzie jeszcze weselsze. Zresztą to dziwne żeby pozbycie się ze swojego życia psychopaty, zamiast radości wywoływało depresję. Ciekawe. A może to urażona duma i gwałtowny spadek poczucia własnej wartości i mechanizm obronny organizmu wskazuje winnych, tych nic nie rozumiejących psychopatów i męskich szowinistów ? Żeby obronić się przed uderzeniem w piersi i wyznaniem "Moja wina" Hę ? Zresztą kwestia wiary-niewiary nie bardzo tu pasuje. No bo niby jak. Mój były mąż psychopata dostał unieważnienie ślubu kościelnego to ja za to nie będę wierzyć w Boga ? Hehe. Bardzo dziwne podejście :mrgreen:


Pt sty 28, 2011 16:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 09, 2010 8:49
Posty: 994
Post Re: Powoli tracę wszystko...
zephyr7 napisał(a):
http://www.lados.info/o_mnie_wazne_jezus_mowi.php


Świetny link. Dziękuję.

_________________
http://www.pompejanka.info


So sty 29, 2011 14:39
Zobacz profil
czasowo zablokowany

Dołączył(a): So lis 13, 2010 0:31
Posty: 103
Post Re: Powoli tracę wszystko...
zephyr7 napisał(a):
Gdzieś na blogu o.o. Krzyśka Pałysa przeczytałem coś podobnego "człowiek jest jak orzeszek i Bóg, żeby wydobyć z niego coś dobrego musi go czasem rozbić"


Tak działa pranie mózgu - żeby uformować od nowa psychikę człowieka trzeba najpierw rozbić istniejące struktury - kiedy ze starych już nic nie pozostanie można budować psychikę na nowo.

Tak robią sekty, robili komuniści oraz naziści, doskonale opisane na kartach "Rok 1984"

Jeśli tak robi Bóg chrześcijański to nie rozumiem jak możecie go wielbić i nazywać "dobrym" Bogiem.

_________________
Jeśli miałbym zostać gorliwym wyznawcą jakiejś religii - wybrałbym taką, która ma najwięcej sensu - byłbym Jedi!


So sty 29, 2011 14:44
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8674
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Czasem trzeba ponownie złamać nogę, żeby złożyć ją tak aby się dobrze zrosła. Kwestia jest tylko taka, że powinien zająć się tym ktoś, kto dobrze wie, co robi.

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


So sty 29, 2011 15:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post Re: Powoli tracę wszystko...
patryk84 napisał(a):
zephyr7 napisał(a):
http://www.lados.info/o_mnie_wazne_jezus_mowi.php


Świetny link. Dziękuję.

A no, świetny. To jeszcze jedna interpretacja taka bardziej emocjonalna mówiąca o tym, że wszędzie i zawsze działa przemożne prawo przyczyny i skutku. Chodzi z grubsza o to, że jeśli ktoś się ciągle o coś martwi to tak jakgdyby prosił o to czego niechce. Po prostu wysyła w świat informację, że pragnie tych kłopotów i zmartwień. Większości z nas wydaje się, że jeśli o coś się martwimy to wyrażamy w ten sposób swoją troskię o siebie lub innych, nic mylnego, skutek jest wręcz przeciwny, wyrządzamy wielką krzywdę sobie lub innym, czyli robimy komuś t.zw. niedźwiedźą przysługę.
Jeśli chcemy aby w naszym życiu działy się tylko pozytywne rzeczy w pierwszej kolejności odpuśćmy sobie, czyli pozostawmy za sobą wszelkie przykre wspomnienia, wybaczmy sobie i tym co nas skrzywdzili (to naprawdę pomaga). Potem zacznijmy myśleć pozytywnie, no tak, myśleć pozytywnie gdy wszystko się wali? Oczywiście na początku może być trudno, będzie to wyglądać sztucznie, wmawiając sobie - wszystko jest w porządku, jestem szczęśliwa i takie tam pocieszanki, ale to działa.
AquaM możesz skorzystać z tego linku i zawieżyć Jezusowi, albo codziennie ćwiczyć się w pozytywnych afirmacjach, skutek jest ten sam. Szerzej o pozytywnych afirmacjach możesz przeczytać w necie.
Powodzenia :)

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


So sty 29, 2011 16:26
Zobacz profil
czasowo zablokowany

Dołączył(a): So lis 13, 2010 0:31
Posty: 103
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Soul33 napisał(a):
Czasem trzeba ponownie złamać nogę, żeby złożyć ją tak aby się dobrze zrosła. Kwestia jest tylko taka, że powinien zająć się tym ktoś, kto dobrze wie, co robi.


nie mówimy o nodze ale o osobie.

@AquaM Muszę cię ostrzec, że jako osoba rozbita psychicznie stanowisz idealny cel dla sekt. Uważaj na to. Będziesz się cieszyć, że odzyskałaś wiarę a stracisz wolność. Oprzytomniejesz jak będzie już za późno.

_________________
Jeśli miałbym zostać gorliwym wyznawcą jakiejś religii - wybrałbym taką, która ma najwięcej sensu - byłbym Jedi!


Ostatnio edytowano So sty 29, 2011 19:38 przez Wiadomokto, łącznie edytowano 1 raz



So sty 29, 2011 19:28
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8674
Post Re: Powoli tracę wszystko...
To była metafora wskazują błąd w Twoim rozumowaniu. Bóg doskonale wie, co robi - człowiek nie. Zatem przedstawione przez Ciebie porównanie jest bez sensu.

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


So sty 29, 2011 19:35
Zobacz profil
czasowo zablokowany

Dołączył(a): So lis 13, 2010 0:31
Posty: 103
Post Re: Powoli tracę wszystko...
Soul33 napisał(a):
To była metafora wskazują błąd w Twoim rozumowaniu. Bóg doskonale wie, co robi - człowiek nie. Zatem przedstawione przez Ciebie porównanie jest bez sensu.



Po pierwsze:

- człowiek łamie jakąś osobę poddaje ją praniu mózgu, chociażby dla jej dobra twierdzimy, że postępuje źle.

- Bóg łamie jakąś osobę poddaje ją praniu mózgu, chociażby dla jej dobra twierdzimy, że postępuje dobrze.

...
Mój miernik Hipokryzji jest poza skalą.

Po drugie:

Musisz udowodnić, że w przypadku AquaM miała miejsce interwencja Boska - że Bóg zesłał na męża AquaM szaleństwo, na psychologów niekompetencję itd wszystko po to, żeby złamać AquaM i przerobić ją na posłuszną niewolnicę *ekm* wierną.

Gdzie jest niby "wolna wola"?

Po trzecie

Proponujesz jej, żeby odzyskiwaniem jej wiary zajął się ktoś kto się dobrze na tym zna. Jeśli Bóg dokonał już tyle cudów, żeby AquaM złamać niech sam ześle na AquaM łaskę wiary!

Założę się, że nic takiego się nie stanie: czyli jeśli ten Twój Bóg istnieje jest podłym skur*** lub niekompetentnym głupkiem co nie kończy co raz zaczął.

_________________
Jeśli miałbym zostać gorliwym wyznawcą jakiejś religii - wybrałbym taką, która ma najwięcej sensu - byłbym Jedi!


So sty 29, 2011 19:51
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 23 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL