[Wątek wydzielony - s33]

Ale on ma trochę racji - dlaczego księża pouczają wiernych-niewiernych jak żyć w małżeństwie, skoro od strony praktycznej nie mają o tym bladego pojęcia?

Hmmm....
- Dlaczego tak wielu pracowników MOPSu i Sądów Rodzinnych poucza rodziny o tym, jak mają układać sobie życie, skoro wielu z nich (sprawdziłem) nie ma od strony praktycznej o tym bladego pojęcia?
- Dlaczego posłowie i senatorowie stanowią prawo w dziedzinach, w których nie mają od strony praktycznej o tym bladego pojęcia?

Można mnożyć przykłady. Znajdziesz kilka?

Swoją drogą, to ten argument o księżach, którzy "nie mają bladego pojęcia" o życiu w małżeństwie, zawsze mnie bawi. Czyżby ludzie, którzy go wypowiadają, wierzyli, że księża rozmnażają się przez klonowanie i są wychowywani w seminariach od niemowlęctwa?

tak nawiasem pisząc dodam swoje, że jest w Krakowie seminarium spóźnionych powołań, tam są też seminarzyści, którzy zostali wdowcami i postanowili poświęcić życie Panu Bogu, oni mają coś do powiedzenia w kwestii małżeństwa, można o nich też powiedzieć.

a przy okazji - jest też sporo kapłanów ze wspólnot rodzinnych ot chociażby z www.mamre.pl - jak ktoś nie rozumie, niech pojmie i postara się chociaż to tak ująć.

Są jeszce bociany....
Mówiąc poważnie; jakie mamy rodziny, takich kapłanów.

a mnie bawią takie rzeczy:
https://www.youtube.com/watch?v=uXoPOmXMWVU


Tak. Np. katechetki starej daty, o których wspominałam wcześniej, ale wątek się urwał.


Otóż to.

No przecierz to jest takie oczywiste.
Jak ktoś nie spróbował to niech się nie wypowiada.
Niech opowiada o świętych słowach, tam jest jego miejsce.
Chyba, że spróbował, a kłamie że jest niewiniątkiem.

Kolejne bezsensowne argumenty.
To, że ktoś nie ma własnej żony i dzieci nie oznacza wcale, że w sprawach moralności małżeńskiej nie może się wypowiadać.
Zna zarówno etykę, jak i teologię moralną i psychologię, słucha spowiedzi, rozmawia z małżonkami i dziećmi. Zna temat bardzo głęboko.

Pytanie do Ciebie @niewiarek.

Czy niepijący psycholog, albo socjolog może pomagać alkoholikowi, czy nie powinien o tym w ogóle rozmawiać?

To ja odpowiem od czego jest ksiądz. Czy polityka, invirtro to jego miejsce?
Wydawało mi sę, że powinien mówić coś o przesłaniu bożym.
A jak zaczyna wcinać się w politykę to ja powiem takiemu facetowi "adieu abbe".

Czyżbyś uważał, że polityk, który deklaruje się jako katolik, może mieć gdzieś nauczanie Kościoła?

Uważam, że ksiądz nie powinien zajmować się polityką.
Po to przybrał stan duchowny, aby głosić Ewangelię.
Jak chce być politykiem to niech poszuka innych miejsc, choćby takich jak Sejm.
I zdejmie swoją komżę.

Ksiądz nie może zajmować się polityką, bo ma zakaz ze strony Kościoła do podejmowania funkcji publicznych i kandydowania.


Głoszenie Ewangelii polega też na tym, że mówi się o tym, co jest z nią sprzeczne i jest grzechem. Jeżeli jakiś polityk lub ustawa z tego powodu zostaną skomentowane, to jest już wina polityków, a nie księdza.

medieval_man i Yarpen_Zirgin zanegują każdy argument, bo ich zdaniem znajomość "etyki, teologii moralnej i psychologii" daje uprawnienia do pouczania żony, jak ma żyć z mężem, choć ksiądz w takiej relacji nigdy nie był i poznał problem wyłacznie teoretycznie.
Osobiście uważam, że "aby kogoś oceniać/pouczać trzeba założyc jego buty i przejść tą drogę, którą on przeszedł".

Taka rozmowa nie ma sensu w ogóle, a ponadto nie ma w ogóle nic współnego z tematem spadku rekwencji na lekcjach religii.

Wielu terapeutów ds. uzależnień było uzależnionych od alkoholu czy narkotyków i zna problem "od kuchni".

Idąc twoją drogą, to osoba, która nie była ćpunem, nie powinna nikogo pouczać o szkodliwych skutkach narkomanii. Najpierw trzeba się zaćpać prawie na śmierć, potem wyjść z nałogu i dopiero uczyć.
Sorry, ale to jest absurd.