Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 14:50



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 walka duchowa.. pomocy 
Autor Wiadomość
Post walka duchowa.. pomocy
Witam,

Potrzebuję pomocy, może zacznę od samego początku.

Jako młoda dziewczyna zostałam "wyklęta" przez swojego Księdza z parafii. Miałam całkowity zakaz wchodzenia do Kościoła, przystąpienia do jakiś sakramentów jak i również jak się później dowiedziałam była adnotacja w księgach, że każdy Ksiądz miał mi odmówić jakiegokolwiek sakramentu. To był właśnie początek kryzysu mojej wiary. Przestałam chodzić do Kościoła. Każdy Ksiądz, każdy Kościół było dla mnie złem, do którego nie miałam żadnego szacunku. Byłam na krawędzi między niebem a piekłem. Aż któregoś dnia wpadła mi biblia Szatana do rąk. Przeczytałam to jednym tchem. Zaczęło to mi się coraz bardziej podobać. Weszłam głęboko w satanizm. Oddałam całe moje życie Diabłu. Wedy tak mi się wydawało, że świat stał się dla mnie o wiele piękniejszy i w końcu zrozumiałam o co chodziło tak naprawdę w życiu. Lecz przyszedł kiedyś moment kiedy tak naprawdę chciałam oddać swoje życie Diabłu, oczywiście chodziło o samobójstwo, ale wtedy tak tego nie nazywałam, wszystko miało być w imię miłości i oddaniu Szatanowi. Trafiłam też do psychoterapeuty, na szczęście nie musiałam brać jakiś psychotropów terapia pomogła mi troszkę pogodzić się z pewnymi faktami.
Zaraz po tym zdarzeniu spotkałam osobę, która powoli zaczęła prostować moje życie. Dzięki niej powoli wyrwałam się z rąk Diabła. Nie będę opisywać jak ciężkie i jakie trudne były moje pierwsze msze w Kościele, między czasie biskup zmienił Księdza, więc troszkę było łatwiej.
Powoli wychodziłam na prostą. Kiedy wróciłam do Boga, jak do tej pory się śmieję, dostałam od Niego najpiękniejszy i najcudowniejszy prezent, wspaniałego mężczyznę, gdzie dość szybko pobraliśmy się.
Ale cała sielanka nie trwała długo. Zaraz jak to po ślubie często bywa zaczyna się te szare życie.
Wtedy Diabeł znowu o mnie sobie przypomniał. Przestałam znowu chodzić do Kościoła, mało tego pojawiła się myśl o apostazji. Znowu trafiłam do psychoterapeuty. Pomógł mi znowu pogodzić się z tym co dzieje się w moim życiu ale do Kościoła nie chodziłam.
W zeszłym roku Koleżanka mnie na mówiła mnie na pielgrzymkę do Częstochowy. Poznałam tam Księdza.. poszłam do spowiedzi z całego mojego życia. Po tej pielgrzymce, postanowiłam jeszcze raz zawalczyć o swoją wiarę jeszcze raz. Zaczęłam znowu chodzić do Kościoła.
Trafiłam na mszę z modlitwą o uwielbienie i uzdrowienie, nie udało mi się wytrzymać jej całej tak samo jak kolejnej.
Nie wiadomo jak i kiedy trafiłam do Księdza egzorcysty, niby nic się " nie działo", ale jakoś po całej rozmowie wyszłam całkowicie rozbita. Po tej jednak wizycie" wszystko zaczęło się dziać szybko.. nagle poczułam cudowną miłość i obecność Boga po prostu nareszcie zaczęłam Boga widzieć i czuć. Każdy kto mocno w Jego wierzy zrozumie o co mi chodzi.. cudowne uczucie..
Ale Szatan, on tylko czekał na jedno moje zwątpienie na jedną moją nie pewność aby znowu wejść w moje życie z buciorami. Oczywiście się doczekał. Zaczął straszyć mnie po nocach, zaczęłam się budzić o 3:00. Znowu wpadła mi Jego biblia i tak na nowo pojawił się w moim życiu. Bóg odszedł z pierwszego miejsca. Walczyłam z Diabłem ale było ciężko, w końcu zaczął się On odzywać przez mojego męża, bałam się. Zmusiłam się do spowiedzi, zaraz była msza z modlitwą o uwielbienie, manifestował, nie chciał oddać mnie Bogu, chciał żebym została z nim na zawsze. Ksiądz, który wtedy się modlił, powiedział tylko idź dziecko jak najszybciej do egzorcysty. Od tego momentu Szatan już zaczął cały czas szaleć, są to okropne rzeczy co on robi w moim życiu, naprawdę, psychoterapeuta już powiedział że on już nie może mi pomóc. Staram się walczyć, nie przestaje chodzić do Kościoła,zmuszam się żeby tam wejść ale cóż nie mam wyjścia. Wczoraj byłam znowu na mszy z modlitwa o uzdrowienie i uwolnienie, w pewnym momentach dostałam drgawek, szczękościsku miałam same myśli najgorsze chciało mi się krzyczeć płakać miałam ochote podejść do Księdza który to prowadził i poprostu udusić go gołymi rękami.. aby tylko przestał uwielbiać Boga bo już nie wytrzymywałam..

Proszę pomóżcie.. może powinnam jechać do psychiatry albo może nie wiem zamknąć się w jakimiś ośrodku czy coś ..czy może zebrać się jeszcze w sobie i iść do tego egzorcysty drugi raz a może podpisać apostazję i przestać już całkowicie wierzyć w Boga..

Ostatnio jak próbowałam porozmawiać z Księdzem na ten temat.. kazał mi dotknąć książki, nie wiedziałam co to jest.. zaczęłam się na niego wydzierać żeby to zabrać.. dzień później mi powiedział że jest to rytuał do egzorcyzmów

Przepraszam za wszystkie błędy


So sty 16, 2016 13:47
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 21, 2016 12:32
Posty: 29
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Mógłbym zrobić wywiad, by zebrać kilka istotnych informacji, które i tak prawdopodobnie znam, a które psychiatra i tak zdobędzie osobiście... więc nie będę pytał.

Powiem tylko, że Twój przypadek kwalifikuje się na leczenie - nie tylko farmakologiczne ale i psychoterapię.
Proponuję udać się do psychiatry, ponieważ szkody jakie wyrządziły Ci niektóre mechanizmy religijne (w tym indoktrynacyjne) mogą zniszczyć życie Tobie i Twoim bliskim.
Równolegle do tego musisz dorosnąć, pracować nad swoją emocjonalnością i przede wszystkim poprawić swój aktualnie bardzo niski intelekt (np. krytyczne rozumowanie).
Jakiekolwiek zabawy w rytuały oczyszczające, msze, modły, egzorcyzmy jedynie pogłębią Cię w Twoich urojeniach - i to już nawet nie jest śmieszne.

W tym momencie wybierasz czy chcesz skończyć źle czy się wyleczyć - a będzie to długi proces i większej mierze polega nie na leczeniu nerwic i lęków, a na podniesieniu poziomu intelektualnego. Powinnaś szukać specjalistów, którzy się specjalizują w tej dziedzinie (pomoc osobom zindoktrynowanym).

Tak więc albo do specjalisty albo na straty. Decyduj, bo to już nie jest zabawa.


Cz sty 21, 2016 12:46
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lut 24, 2010 15:30
Posty: 295
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Dużo w tym wszystkim uczuć, rozchwiania i niedomówień. Radami przedpiszcy raczej się nie przejmuj - widać, że wiara jest mu obca i przyszedł tu agitować ateistycznie.

Zaintrygował mnie sam początek o "zakazie wstępu" do kościoła. Takich rzeczy nie robi się ot tak, więc albo fakt ten nie miał miejsca i go sobie wymyśliłaś, albo stało się z Twojej strony, co na to wpłynęło, a co zatajasz.

Z tego, co piszesz, wynika, że z jednej strony rzeczywiście diabeł w Twoim życiu namieszał, z drugiej - jesteś emocjonalnie rozsypana. Jeśli wiarę traktujesz na poważnie - potrzebujesz stałego kontaktu z jednym kapłanem, który mógłby poznać Twoją sytuację i na spokojnie Ci coś doradzić. Akcje typu msze z modlitwą o uwolnienie bez systematycznej pracy niekoniecznie przyniosą tu skutek. Wejdź w stały kontakt z księdzem- terapeutą e. egzorcystą, jeśli naprawdę chcesz coś w swoim życiu zmienić. Inaczej będzie to jechanie na uczuciach i wrażeniach, które nie prowadzi do nikąd i tylko jeszcze bardziej Cię rozchwieje.

Zacznij od wyrzucenia/spalenia/zniszczenia (a nie schowania do piwnicy) wszelkich publikacji satanistycznych i innych rzeczy z tym związanych (np. symboli - koszulek, rysunków, biżuterii) - to, czy to zrobisz, potraktuj jako test Twoich intencji.


Cz sty 21, 2016 14:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 21, 2016 12:32
Posty: 29
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Chciałaś radę - dostałaś.
Kontynuuj wyjście z problemu metodyką BlueDraco a dojdziesz do jeszcze większych urojeń - a wtedy już będzie za późno. Tylko nie obwiniaj na końcu zmyślonych stworów i świata. Obwiniaj siebie i ludzi pokroju BlueDraco. Hipokryzja i ignorancja.

Dzisiaj psychoterapia jest dziełem szatana i agitacją ateistów, a jutro, gdy zawiodą Cię wszystkie litanie i wody święcone, będziesz pierwsza w kolejce do specjalisty.

Nic tak nie odzwierciedla ignorancji tej metody i słów "Ufam Bogu", jak 3 calowa, kuloodporna szyba Papamobile i sprawna praktyka chirurgiczna.

Wiara wiarą, religia religią, ale u Ciebie to już przesada.

Wybieraj - albo zachowujesz się dorośle, albo tkwisz w dziecięcych urojeniach, które przestają być już śmieszne i za chwilę zniszczą życie Tobie i bliskim, poprzez fanatyzm i lęki, w które popadłaś. Albo leczysz urojenia kolejnymi urojeniami (rada BlueDraco), albo leczysz urojenia poprzez zrozumienie, że jesteś ofiarą najstarszego mechanizmu świata i pogodzenie się z rzeczywistością (w tym stopniowe wyleczenie).


Cz sty 21, 2016 15:01
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Wydawałoby się ,że mamy trudne czasy. Jednak czasy zawsze są trudne, bo aby iść dalej potrzeba głębszego zrozumienia nowego spojrzenia i przezwyciężania kolejnych trudności. Czy te trudności się zmieniają? Nie one zawsze są takie same tylko przyjmują odmienną formę. Niestety księża nie nadążają za zmianami formy, tych przeciwności. Może dlatego tak wielu zwłaszcza młodych odchodzi z kościoła. Nie możemy dać zamknąć się w wizerunku faryzeuszy, przed którym tak często przestrzegał nas Jezus aby mu nie ulec. A o co chodzi? O to czy chcemy aby królowała w nas miłość Boga. Czy chcemy aby to czego nauczał stało się naszym życiem.
Samotnie mamy marne szanse ponieważ zasłoną przed prawdą są nasze przekonania , które chcą abyśmy nie dostrzegli prawdy o nas samych, że jesteśmy duchami miłości. A właściwie jednym duchem miłości. Duchem Syna Boga -Chrystusem. Gdy jest nam źle lub jesteśmy chorzy ulegliśmy pokusie aby to czego potrzebujemy było otrzymywane w myśl woli przeciwnej Bogu. Bo boimy sie, że gdyby zgodzić się na wolę Boga to będziemy nieszczęśliwi albo co gorsza staniemy się niewolnikami innych. W tym świecie nasza wola nie jest wolna do czasu gdy nie nauczymy się tej woli jednoczyć z wolą Ojca.
Cytuj:
Nic tak nie odzwierciedla ignorancji tej metody i słów "Ufam Bogu", jak 3 calowa, kuloodporna szyba Papamobile i sprawna praktyka chirurgiczna.

Smutne to słowa ale odzwierciedlają słabą wiarę księży. Na pocieszenie można powiedzieć, że Jezus wybrał na przewodnika Piotra mimo jego słabej wiary, po to abyśmy mimo swojej słabej wiary zobaczyli, że Bóg kocha i chce podać pomocną rękę każdemu. I nie przejmuje się jego słabą wiarą ani tym, że błądzi ani tym, nawet, że w początkowej swojej drodze życiowej w Niego nie wierzymy. Ba nawet patrząc na przeciwstawnego apostoła Pawła, tak usilnie się Mu przeciwstawiającego widzimy, że nie ma to całkowicie znaczenia. Znaczenie ma jednak nasza determinacja i poszukiwanie prawdy a nawet walka o tę prawdę nawet gdy będzie po przeciwnej stronie o ile oczywiście będzie szczera w swym sercu. Ponieważ Duch św , który działa w umyśle dając nam swoje dary Rozumu w trakcie konfrontacji tego co kłamliwe z Prawdą zacznie potężnie świadczyć na rzecz tego co jest prawdziwe. I to tak, że nawet przeciwnicy będą w stanie to zauważyć i zaczną się zastanawiać nad mechanizmami powstawania tych świadectw, znaków czasu, cudów. Bo jak to Jezus powiedział, gdy zabraniano mu mówić. Że gdyby taka ewentualność mogła nastąpić to ze względu na to iż jest to Wola Boga, gdy zamknie sie komuś usta to kamienie wołać będą.
Może dlatego pewne zagadnienia nagłaśniane są przez ludzi niewierzących. Bo księża się im sprzeciwiają.
Pierwsi apostołowie ewangelii nauczali: Jesteście dziećmi Boga. Chrzcząc odpuszczali grzechy. A Jezus mówił do żydów zgorszonych tym, że zadaje się z ladacznicami złodziejami i celnikami; nie potrzebują lekarza ci , którzy są zdrowi. Każdy może podnieść się tak szybko ze swojego upadku jak szybko będzie w stanie uwierzyć, że Bóg nadal widzi w nim świetlane oblicze swojego ukochanego dziecka. I nie ma znaczenia co zrobił. Znaczenie ma tylko aby przekazał tę dobrą ewangelię innym wraz z przebaczeniem tego co pomyłkowo czynił.
Wszyscy powinniśmy głęboko się zastanowić nad konsekwencją słów Jezusa :
(35) Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. (36) Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. (37) Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. (38) Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie. (39) Opowiedział im też przypowieść: Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? (40) Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. (41) Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?
(Ew. Łukasza 6:35-41, Biblia Tysiąclecia)
W kontekście słów, że jesteśmy jednym
" A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. (22) Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! (23) Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. (24)" Odpuszczanie grzechów drugim jest odpuszczaniem sobie zwłaszcza w kontekście powstrzymania sie od osądu a w przypadku zaistnienia osądu, postrzegania wpływu tego osądu na to co wierzymy.
Potrzeba nam niezwykle intensywnej pomocy Ducha św. Ducha miłości mądrości rozumu i męstwa. Ducha Pokoju po to aby przezwyciężać te wszystkie głupie przeszkody, które stawiamy Bogu aby siebie unieszczęśliwiać. Jednak przypominam po raz kolejny; miłość i lęk nie współistnieją. I o ile szatan chętnie przekarcza naszą wolę, a lęk potęguje do każdego możliwego poziomu, to Duch św przy najmniejszej oznace niepokoju wycofa sie i będzie czekać na nasze zaufanie i wyciągnięcie ręki z prośbą o pomoc. Co niestety dzieje się najczęściej na granicy wytrzymałości.
Może właśnie dlatego, że jesteś tak blisko tej granicy możesz przynajmniej stwierdzić, że nie chcesz tak się czuć i potrzebujesz łagodnej i kochającej pomocy. Bóg na nic innego nie czeka jak właśnie na takie stwierdzenie w którym zauważysz, że bez Jego pomocy i obecności świat jest nie do wytrzymania.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Cz sty 21, 2016 18:18
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 21, 2016 12:32
Posty: 29
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Myślę, że założycielka tematu nie potrzebuje teraz kolejnego katechizmowego kazania w ramach forum dyskusyjnego, a faktycznej pomocy terapeutyczno-farmakologicznej, którą jak sama pisze - niejednokrotnie przerywała i wracała do religijnego znachorstwa.
Ten z kolei, powodował u niej ponowne nasilenie jej fanatycznych lęków i urojeń, które de facto od religii pochodzą - i nie ważne czy z jakiegoś spaczonego, przerysowanego obrazu jakiegoś odłamu.
Faktyczne leczenie było przerywane na potrzeby "leczenia" jednego urojenia drugim urojeniem.
Dodatkowym, również istotnym czynnikiem jest niski intelekt napędzany antyintelektualnym podejściem, który wszystko nakręca.

Wiem, że szczerze wierzycie w to co wierzycie, ale zachowajcie się przez chwilę odpowiedzialnie i nie wmawiajcie jej swoich, od dziesiątek tysięcy lat, wadliwie działających technik pseudo terapeutyki, bo będziecie współwinni jej przyszłej destrukcji - mimo, że chcecie dla niej dobrze, przyczynicie się do jej szkody przez własną ignorancję.

Sami dobrze wiecie, że religijne gusła nie leczą urazów, nie robią przeszczepów ani amputacji - choćbyście teraz odwracali kota ogonem i wymieniali setki razy obalane przypadki.
Robicie nieświadomie to samo co "TV ewangeliści", właściciele kościołów, w których "wierni" tańczą z jadowitymi wężami, lub sekty, w których tracą czas i pieniądze w piramidzie finansowej, albo wszystkim nam znany odłam Chrześcijaństwa, który m.in. zabrania transfuzji krwi. Choć niektóre Wasze rady są mniej radykalnie, to szkoda jest ta sama - chociażby poprzez odsunięcie jej od faktycznego leczenia na poczet tracenia czasu na różne gusła. To samo tyczy się urazów psychicznych jak i fizycznych.

Gdy ktoś dostanie wylewu lub złamie nogę to też głosicie kazanie o utopijnych miłościach transcendentnych bytów czy jednak dzwonicie do odpowiednich służb ratunkowych?
Gdy Wojtyła dostał kulkę to położyliście go na placu i zaczęliście zasklepiać ranę mocą modłów, czy jednak zawieźliście go na stół operacyjny? Gdybyście zrobili to pierwsze - wykrwawiłby się na śmierć. To samo radzicie jej.
Pomijam, że na końcu sprawną praktykę chirurgiczną i trud lekarzy nazywacie cudem... O ironio.

Dajcie jej się naprawdę wyleczyć, a "paciorek" i różaniec zmówi sobie na końcu, gdy już będzie zdrowa.
Im bardziej jej mieszacie, tym bardziej zmniejszacie jej szansę na wyzdrowienie - a przypadek jest trudny.


Cz sty 21, 2016 21:34
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lis 11, 2015 10:35
Posty: 236
Post Re: walka duchowa.. pomocy
xdss napisał(a):
Witam,

Potrzebuję pomocy, może zacznę od samego początku.

Jako młoda dziewczyna zostałam "wyklęta" przez swojego Księdza z parafii. Miałam całkowity zakaz wchodzenia do Kościoła, przystąpienia do jakiś sakramentów jak i również jak się później dowiedziałam była adnotacja w księgach, że każdy Ksiądz miał mi odmówić jakiegokolwiek sakramentu. To był właśnie początek kryzysu mojej wiary. Przestałam chodzić do Kościoła. Każdy Ksiądz, każdy Kościół było dla mnie złem, do którego nie miałam żadnego szacunku. Byłam na krawędzi między niebem a piekłem. Aż któregoś dnia wpadła mi biblia Szatana do rąk. Przeczytałam to jednym tchem. Zaczęło to mi się coraz bardziej podobać. Weszłam głęboko w satanizm. Oddałam całe moje życie Diabłu. Wedy tak mi się wydawało, że świat stał się dla mnie o wiele piękniejszy i w końcu zrozumiałam o co chodziło tak naprawdę w życiu. Lecz przyszedł kiedyś moment kiedy tak naprawdę chciałam oddać swoje życie Diabłu, oczywiście chodziło o samobójstwo, ale wtedy tak tego nie nazywałam, wszystko miało być w imię miłości i oddaniu Szatanowi. Trafiłam też do psychoterapeuty, na szczęście nie musiałam brać jakiś psychotropów terapia pomogła mi troszkę pogodzić się z pewnymi faktami.
Zaraz po tym zdarzeniu spotkałam osobę, która powoli zaczęła prostować moje życie. Dzięki niej powoli wyrwałam się z rąk Diabła. Nie będę opisywać jak ciężkie i jakie trudne były moje pierwsze msze w Kościele, między czasie biskup zmienił Księdza, więc troszkę było łatwiej.
Powoli wychodziłam na prostą. Kiedy wróciłam do Boga, jak do tej pory się śmieję, dostałam od Niego najpiękniejszy i najcudowniejszy prezent, wspaniałego mężczyznę, gdzie dość szybko pobraliśmy się.
Ale cała sielanka nie trwała długo. Zaraz jak to po ślubie często bywa zaczyna się te szare życie.
Wtedy Diabeł znowu o mnie sobie przypomniał. Przestałam znowu chodzić do Kościoła, mało tego pojawiła się myśl o apostazji. Znowu trafiłam do psychoterapeuty. Pomógł mi znowu pogodzić się z tym co dzieje się w moim życiu ale do Kościoła nie chodziłam.
W zeszłym roku Koleżanka mnie na mówiła mnie na pielgrzymkę do Częstochowy. Poznałam tam Księdza.. poszłam do spowiedzi z całego mojego życia. Po tej pielgrzymce, postanowiłam jeszcze raz zawalczyć o swoją wiarę jeszcze raz. Zaczęłam znowu chodzić do Kościoła.
Trafiłam na mszę z modlitwą o uwielbienie i uzdrowienie, nie udało mi się wytrzymać jej całej tak samo jak kolejnej.
Nie wiadomo jak i kiedy trafiłam do Księdza egzorcysty, niby nic się " nie działo", ale jakoś po całej rozmowie wyszłam całkowicie rozbita. Po tej jednak wizycie" wszystko zaczęło się dziać szybko.. nagle poczułam cudowną miłość i obecność Boga po prostu nareszcie zaczęłam Boga widzieć i czuć. Każdy kto mocno w Jego wierzy zrozumie o co mi chodzi.. cudowne uczucie..
Ale Szatan, on tylko czekał na jedno moje zwątpienie na jedną moją nie pewność aby znowu wejść w moje życie z buciorami. Oczywiście się doczekał. Zaczął straszyć mnie po nocach, zaczęłam się budzić o 3:00. Znowu wpadła mi Jego biblia i tak na nowo pojawił się w moim życiu. Bóg odszedł z pierwszego miejsca. Walczyłam z Diabłem ale było ciężko, w końcu zaczął się On odzywać przez mojego męża, bałam się. Zmusiłam się do spowiedzi, zaraz była msza z modlitwą o uwielbienie, manifestował, nie chciał oddać mnie Bogu, chciał żebym została z nim na zawsze. Ksiądz, który wtedy się modlił, powiedział tylko idź dziecko jak najszybciej do egzorcysty. Od tego momentu Szatan już zaczął cały czas szaleć, są to okropne rzeczy co on robi w moim życiu, naprawdę, psychoterapeuta już powiedział że on już nie może mi pomóc. Staram się walczyć, nie przestaje chodzić do Kościoła,zmuszam się żeby tam wejść ale cóż nie mam wyjścia. Wczoraj byłam znowu na mszy z modlitwa o uzdrowienie i uwolnienie, w pewnym momentach dostałam drgawek, szczękościsku miałam same myśli najgorsze chciało mi się krzyczeć płakać miałam ochote podejść do Księdza który to prowadził i poprostu udusić go gołymi rękami.. aby tylko przestał uwielbiać Boga bo już nie wytrzymywałam..

Proszę pomóżcie.. może powinnam jechać do psychiatry albo może nie wiem zamknąć się w jakimiś ośrodku czy coś ..czy może zebrać się jeszcze w sobie i iść do tego egzorcysty drugi raz a może podpisać apostazję i przestać już całkowicie wierzyć w Boga..

Ostatnio jak próbowałam porozmawiać z Księdzem na ten temat.. kazał mi dotknąć książki, nie wiedziałam co to jest.. zaczęłam się na niego wydzierać żeby to zabrać.. dzień później mi powiedział że jest to rytuał do egzorcyzmów

Przepraszam za wszystkie błędy

Nie potrzebujesz pomocy, Miśka ;)
Potrzebujesz odwagi w celu rozpoczęcia samodecydowania o "własnym" życiu i równoczesnego powiedzenia stop wszystkim innym: księżom, psychologom, znajomym itp. ... w głębi serca wiesz o tym. A tak z ciekawości wiesz dlaczego oni nigdy Ci nie pomogą? Bo sami nie wiedzą jak pomóc sobie haha

Nie rób tego od razu. Najpierw wycisz umysł wypełniając go czymś innym: najlepiej tym czego jesteś częścią - naturą. Spacery po mroźnym lesie, wyczerpująca praca fizyczna, kontakt ze zwierzętami one są takie kochane.

A jeżeli nie masz nikogo poza doradcami i potrzebujesz kogokolwiek kto Ci powie to co chcesz usłyszeć, że Cię kocha, że jesteś wyjątkowa... kurde, masz od tego mnie. Nie ma we mnie strachu bo z lęku uczyniłem swojego przyjaciela :-D a odwagą mogę obdzielić wiele osób :biggrin:
Piszę oczywiście jak najbardziej poważnie, pozdrawiam.


Cz sty 21, 2016 22:08
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Przyjmujesz typową postawę diabłu ogarek i Panu Bogu świeczkę. Przedstawiona kolejność wskazuje na to w co bardziej wierzysz. Oczywiście zgadzam się z tobą , że w tak pomieszanym stanie gdzie księża powodują lęk i tak wielkie pomieszanie zamiast spokoju i pracy nad sobą potrzebny jest całkiem neutralny pomocnik. Jednak obawiam sie że o takiego bardzo trudno a dodatkowo tyle co wiem kolejki są nieziemskie. Moje "wstawki" jak je określam nie mają bynajmniej być katechizmowe. Katechizm jest dla małych dzieci i dla tych, którzy pojęcia nie mają o wierzę ani nawet o co chodzi w te klocki. Usiłuję zatem podnieść ludzkie rozumienie na wyższy poziom. Po to aby siebie lepiej zrozumieć na równi z innymi. Aby lepiej poznać mechanizmy naszej psychiki po to aby się nie ranić. W rzeczywistości często zastanawiam się czy jednakowej pomocy nie potrzebują kapłani ponieważ ich nauczanie nie przywołuje radości i nie zapobiega temu co najgorsze. Dlatego może słusznie mówisz o paciorkach pogardliwie. Ponieważ są one przysłowiowym czczeniem Boga tylko wargami. Bóg rzeczywiście nie potrzebuje słów wystarczy sama intencja oddania się mu wszystko potrafi wygładzić i rozjaśnić każdą ciemność. Aby to wszystko wyrównać potrzebujemy rzeczywiście poznać wszystkie zakamarki naszego umysłu po to aby uświadomić sobie co uznajemy za prawdę. Bo to właśnie jest motorem naszych działań. A jeżeli te prawdy i przekonania są sprzeczne to bardzo utrudnia nam funkcjonowanie a przede wszystkim poprawne działanie. Wymaga to pracy, pracy i pracy i jeszcze raz pracy. Im wcześniej zaczniemy tę pracę tym lepiej ponieważ póżniejsze pogmatwania i powiązania tych poglądów , które są błędne , z innymi , które są konieczne w naszym codziennym życiu doprowadzą do poważnych konfliktów jak te wyżej. Jednak jeszcze raz powtórzę; nie jesteśmy sami pomoc jest nam dana jednak nie można traktować tego jak czarodziejskiej różdżki. Nic samo się nie stanie. Muszę w tym aktywnie uczestniczyć i dokładnie określić czy jestem za czy przeciw. Zwłaszcza w sytuacji w której nie mam pojęcia czy jestem za czy nawet przeciw. Potrzebna jest pomoc Ducha św. Tego , który zna Prawdę i wszystkie "prawdy" jakie sobie każdy tworzy. Może ci się wydawać, że jesteś w lepszej sytuacji albo jej ,że ja jestem w lepszej. Nic bardziej mylnego. Ponieważ jeden fałszywy obraz czegoś względem drugiego fałszywego obrazu oraz trzeciego równie fałszywego, choć każdy przedstawia całkiem coś innego świadczy tylko o tym, że są one fałszywe oddzielne i nie mającego pojęcia o tym jedynym który jest prawdziwy. Jednak ona jest w na tyle szczęśliwej sytuacji, że może z całkowitą pewnością powiedzieć ,że nie ma nic w tym świecie co by ją radowało czyli praktycznie najbliżej jest zbawienia. Bo odczuwa aż nazbyt dobitnie szaleństwo tego świata i jego brak miłości a zatem nie będzie miała poczucia straty czegoś cennego aby móc przejść dalej. Tak jak to ma mnóstwo osób szukając tu ocalenia i jakiejś namiastki czegoś dobrego.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Cz sty 21, 2016 22:15
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 21, 2016 12:32
Posty: 29
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Nie zrozumiałeś ani jednego słowa, ani sensu tego o czym napisałem.
Potwierdzeniem tego są Twoje dalsze, puste, duchowe poematy, w dodatku wycelowane w zupełnie innym kierunku, oraz z pominięciem i przekręceniem faktycznego problemu.

Nie ważne jaki ma skrzywiony obraz względem Waszych doktryn i co sobie napchała do głowy.
W dalszym ciągu nie rozumiesz, że jej stan nie kwalifikuje się na Waszą "pomoc duchową", wciąganie miłości kosmosu czy pląsanie po łące rumianku?
Jej jest potrzebny specjalista i to już!
Radząc jej w dalszym ciągu w ten sposób - jesteś dla niej czynnikiem ryzyka. Czy Ty jesteś normalny? Nie jesteś przypadkiem pod wpływem jakiś środków odurzających?


Cz sty 21, 2016 23:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Jej stan nie kwalifikuje się na Waszą pomoc . Pisząc Waszą masz zapewne myśl, że myślę identycznie jak księża. Otóż nie! Ponieważ oni myślą jak żydzi , którzy coś tam wiedzą ,że Bóg od niech oczekuje ale wygodniej im dostosować się do tego świata i pertraktować warunki współistnienia na nim. Otóż nie! Nie da się łączyć tych dwóch światów i to nawet w najmniejszym elemencie. Dlatego Jezus mówił , że potrzeba wyrzec się tego świata. Ty proponujesz jej właśnie taka ugodę. Niewolę w zamian za pozorny spokój i pozorne szczęście. Wprawdzie psycholodzy usiłując wznieść się ponad pole bitwy jakim jest nieszczęście odzwierciedlane w umyśle człowieka postępują racjonalnie ale robiąc ten słuszny krok niestety wylewają dziecko z kąpielą ponieważ wychodzą z założenia, że Boga nie ma. Można by przyjąć takie założenie na początek, po to aby uniknąć niepotrzebnych lęków przeszkadzających w zrozumieniu istoty problemów jednak całkowita rezygnacja z Boga odcina od jedynego rozwiązania jakie jest nam dane i dodatkowo nie wyłącza tego najbardziej ukrytego lęku jakim jest lęk przed Bogiem. Lęk, który z punktu widzenia Boga jest bezzasadny a jego potrzeba leży u podstaw tego świata po to aby nie dopuścić do podstawowej zmiany, która gwarantowałaby szczęście i rozwój człowieka w każdym możliwym kierunku.

Nie chcę tu wnikać, kto potrzebuje większej pomocy czy ksiądz, który tak napadł na naszą forumowiczkę czy ona sama. Jedno jest pewne. System jaki jest głoszone słowo Boże musi być zmienione ponieważ jest głoszone w sposób sprzeczny i bez zrozumienia. Przykładem niech będzie wiara w grzech. Wiara zawsze uznaje prawdziwość tego w co się wierzy. Jednak nie można uznawać za jednakowo prawdziwe tego co jest sobie dokładnie przeciwstawne. Jeżeli wierzę w grzech to odbieram realność wierze w miłość. Ponieważ wiara w grzech jest wiarą w brak miłości. A znaczenie ma właśnie to, że sobie tego nie uprzytamniamy i tego nie rozumiemy. O ile wiara w miłość jest dokładnie widoczna to wiara w grzech a zatem niewiara w miłość już nie jest tak wyraźnie obserwowana a zwłaszcza zrozumienie tego. Mało kto wtedy rozumie, że doświadczenia danego człowieka , który nie doświadczał miłości nie może skutkować wiarą w tę miłość. A co za tym idzie jego poczynania będą skłaniały się właśnie w przeciwnym kierunku tj w kierunku zaspokajania swoich potrzeb kosztem innych (ponieważ nikt nigdy nie dawał mu nic za darmo tylko dlatego, że go kocha albo jeżeli dawał to w minimalnym wymiarze. Chęć przypisywania grzechu takiej osobie lub jej wykluczanie wypływa tylko i wyłącznie z faktu, że osoba tak czyniąca sama nie ma pojęcia o miłości i sama wierzy w jakiś pokręcony i wypaczony obraz miłości, który arogancko usiłuje wcisnąć osobom nad którymi sprawuje pieczę. I nie ważne jest czy jest to rodzic, ksiądz czy psycholog. Bo wszystkie te osoby używają swojego autorytetu po to aby przeforsować prawdę którą wyznają. Ale gdyby rzeczywiście wyznawały i znały Prawdę widziały by w każdym Chrystusa co najwyżej w osobach wywyższających się domagały by sie ich korekty. Piszesz , że nie zrozumiałam Twych słów. Myślę , że zrozumiałam więcej niż Ty z moich. Dlatego ,że wiem iż wszelkie takie skrzywienia i wypaczone pojęcia tworzą fałsz , który nie może skutkować prawdziwymi przemianami. I wiem, że siła umysłu i ducha , który pragnie miłości prawdy jest tak olbrzymia, że powoduje realizację tego pragnienia i dowodzi tego nie tylko religia ale i psychologia.
to, że nie masz doświadczenia z pozytywnych oddziaływań prawdziwej modlitwy nie świadczy o tym, że ona nie dział i że jest wymysłem ( o tym również przekonują badania).
Reasumując Bóg nikogo nie potępia!!! Potępienia dokonujemy my sami. Pół biedy jest gdy potępiamy tylko siebie ( bo to może być z łatwością wyeliminowane) najgorsze jest potępienie , które projektujemy na innych po to aby nie zobaczyć błędu w sobie. To takie działanie , które wytyka źdźbło w oku bliźniego a belki w swoim oku nie widzi.
Dlatego to właśnie tak ważne jest zrozumienie tego co myślimy wyeliminowanie przeciwstawnych przekonań. A przede wszystkim wyznaczenie sobie celu. Bo to właśnie cel jest tym co skłania nas do dążenia w jego kierunku często nieuświadomione dążenie w ramach codziennych czynności życiowych.
Ważne też jak to określa nowoczesna psychologia aby nie stawiać sobie celów przeciwstawnych ponieważ będą wzajemnie sobie przeciwdziałać.
Dlatego najważniejsze jest zobaczenie obrazu jaki został wytworzony jasne jego naprostowanie i to takie , które nawet dziecko będzie mogło zrozumieć i z radością przyjąć. Bo ewangelie są genialne, radosne i pełne miłości i nie można dopuścić aby były wypaczane i błędnie nauczane.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Pt sty 22, 2016 11:03
Zobacz profil
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Komponowanie i czytanie własnych wpisów to rzecz niezmiernie absorbująca, ale czasem warto trochę uwagi poświęcić temu, co się na forum dzieje.
Jak nietrudno zauważyć autorka tematu zlikwidowała konto.


Pt sty 22, 2016 12:46
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 21, 2016 12:32
Posty: 29
Post Re: walka duchowa.. pomocy
glejt napisał(a):
bla bla bla Jezus, bla bla bla, miłość, bla bla bla

Jak grochem o ścianę. Użytkownicy tego forum faktycznie - tak jak mnie ostrzegano - kółko wzajemnej i niepoczytalnej autodestrukcji.

Współczuję specjaliście, który będzie sprzątał po Waszym pseudoterapeutycznym znachorstwie.
Proszę bardzo - idź, odwiedź Ją od faktycznego leczenia na poczet swoich urojeń i bądź współwinny jej przyszłej psychozy.

Jesteście niepoczytalni.
Umywam ręce.

Mariel napisał(a):
Komponowanie i czytanie własnych wpisów to rzecz niezmiernie absorbująca, ale czasem warto trochę uwagi poświęcić temu, co się na forum dzieje.
Jak nietrudno zauważyć autorka tematu zlikwidowała konto.

Super tylko, że likwidacja konta nie oznacza likwidacji komputera i internetu. Ja bez konta tutaj, jestem w stanie przeczytać post i odpowiedzi do niego. Zatem co to zmienia? Nic.
Twoja uwaga była by istotna, gdyby skasowany został temat - ale wtedy paradoksalnie nikt by już na niego nie odpisywał. Warto czasem poświęcić trochę uwagi... logice.


Pt sty 22, 2016 12:53
Zobacz profil
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Cytuj:
co to zmienia? Nic.

Napisałam tak na wszelki wypadek, gdyby jednak fakt wyrejestrowania się rozmówcy miał dla kogoś znaczenie, bo przeważnie ludzie rejestrują się na forum po to by podejmować dialog z innymi.
Rozgłośni nie dotyczy.


Pt sty 22, 2016 13:05
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 21, 2016 12:32
Posty: 29
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Cytuj:
Napisałam tak na wszelki wypadek, gdyby jednak fakt wyrejestrowania się rozmówcy miał dla kogoś znaczenie.

W porząsiu.

Dodam tylko (ponieważ czas edycji górnego postu minął), że ja już dalszej polemiki się nie podejmę, bo to, co tutaj się wyprawia, to jest jakaś paranoja. Mowa nie o Tobie Mariel (raczej?), a o znachorach powyżej.

Przeglądając niektóre topiki z radami na temat różnych problemów zdrowotnych (w stylu "Masz stan zapalny? Idź do spowiednika!"), można wysnuć wnioski, że większość użytkowników tego forum jest niepoczytalna, ma poniżej 16 lat lub i jedno i drugie.

Gdzie ja się zarejestrowałem... Spadam stąd.


Pt sty 22, 2016 13:08
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: walka duchowa.. pomocy
Cytuj:
Gdzie ja się zarejestrowałem... Spadam stąd.

Przyznam, że nie rozumiem wątpliwości. Forum jest tematyczne raczej dział dotyczy wiary i o niej dyskutuję.
Rozumiem, że jestem trudnym dyskutantem bo domagam się konkretnych wskazań zagadnień jak i wskazuję na konkretne przeciwieństwa, które gdy są sprzeczne ( lub sprzecznie rozumiane) nie funkcjonują poprawnie a wręcz mogą wywoływać psychologiczne sensacje ( typu tu przedstawianych). Być może niektórym wydaje się w ich "mądrości" ,że sprzeczności w niczym nie przeszkadzają. Ale pozostawiam ich wiarę w dobro sprzeczności do czasu aż poznają osobiście do czego prowadzą i czy rzeczywiście są takie bez znaczenia.
Być może jestem dla wielu zbyt wymagająca ale jeżeli ktoś chce dyskutować na poziomie szkoły podstawowej to można poprosić o utworzenia działu dla początkujących w wierze i tam może głosić swoje przekonania i domagać się ich uznania. Chciałam tylko zwrócić uwagę , że zarówno psycholodzy jak i kapłani nie mają wystarczającej często wiedzy aby podołać tak trudnym działaniom. Psycholodzy ci bardziej "prawdziwi i naukowi" nie wierzą w Boga a zatem nie będą mogli kwestii związanej z tematem uleczyć. Kapłani z kolei zbytnio wierzą w grzech zamiast w miłość i miłosierdzie ( co mam nadzieję ,że się zmieni).
Bo chorym jest myślenie aby bać sie miłości ( jako Boga) a nie bać się nienawiści i tolerować lęk jako tych , które wykluczają miłość i oczywiście pokój.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Pt lut 05, 2016 13:33
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 24 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL