Leszek Kołakowski tak opisuje Sąd Ostateczny:
Nie wiemy też, jaka będzie procedura sądzenia, jeśli nawet znamy jej ogólne zasady; wolno wszelako może fantazjować. Wszystkie uczynki nasze, złe czy dobre, zapisane są w księgach żywota, a pewnie i sfilmowane szczegółowo. Ustawiony przeto zostanie - to moja własna antycypacja - gigantyczny ekran, na którym wyświetlane będą kolejno wszystkie te uczynki każdego z nas, które najbardziej chcielibyśmy zataić, a nawet nie tylko uczynki rzeczywiste, ale różne marzenia i pragnienia grzeszne i gorszące. To już będzie duży kawał czyśćca; każdemu będzie dane, całej ludzkości będzie dane do woli szydzić z grzechów cudzych - dopóki jego własna kolej nie przyjdzie. Może się nasuwać obiekcja, że proces taki ogromnie długo musiałby się ciągnąć; to prawda, po pierwsze jednak czasu będziemy mieli pod dostatkiem (a będzie to rozrywka zajmująca, przyznajmy, choć nie dla tego człowieka, którego sprawa będzie właśnie wyświetlana), po wtóre zaś nie wiemy, w jakich to czasowych warunkach Świat Nowy zostanie urządzony.
http://www.pp.org.pl/wojtek/n/fiki.php?id=30491
Może ten "ogień czyśćcowy" to będzie ogień oczyszczający wstydu? Ktoś może powiedzieć, trochę się powstydzić - to nie straszne. Tylko ten wstyd będzie niewyobrażalnie zwielokrotniony w stosunku do tego co się zwykle przydarza. Czasem zdarza się że zdradzany mąż znajduje kochanka w łóżku żony i zabija z rewolweru oboje, czasem także siebie, nie mogąc znieść tego wstydu i pohańbienia. A jakże mały to wstyd w porównaniu z Sądem Ostatecznym.
Wtedy widać dokładnie każdy nasz grzech, również te z którego się spowiadaliśmy, każdy to każdy. Zbliżenie na masturbację i na zboczone wyobrażenia towarzyszące. Oglądają to szef z pracy, profesor z uczelni i rodzice. To konieczny etap oczyszczenia, ale może wzbudzać panikę. Wiele będzie chciało zostać w ciemności, by nie ukazały się w Jasności ich grzechu.
Zwłaszcza ci, o których ludzie mieli dobre mniemanie a oni o sobie, gdy wyjdą na jaw najtajniejsze motywacje.

19 A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. 20 Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. 21 Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu».

Jedynie to ostatnie zdanie Kolakowskiego ma dla mnie sens.
Na Sadzie Ostatecznym nikt szydzic nie bedzie. Bo kazdy czlowiek ma grzechy na sumieniu, ktore jemu zostana przebaczone. Ale ci, ktorzy zyli pozorami i nigdy nie potrafili ani sie do swich bledow i grzechow przyznac, ani za nie przeprosic ani zalowac moga tej czystej prawdy o sobie podanej z miloscia, nie przyjac. I uznac te prawde i te milosc za niszczaca ich samych, choc bedzie "tylko" palic slome ich pozorow.
Jesli nic poza pozorami w nich nie bedzie, zadnej tesknoty za miloscia, przebaczeniem, powrotem do "domu", to zostana ... gdzie?
Tam gdzie nie ma milosci.

Dlatego spowiedź to taka wprawka do stanięcia w prawdzie

Widzisz Andy, cytujesz to, co ja. I nawet niekiedy do podobnych wniosków dochodzisz...

Ty to też cytowałeś?

On tak pisał? Dziwne jak na byłego marksistę, chyba ze ironizuje.
Jeśli widzimy człowieka jako produkt ewolucji, nie mogą nas dziwic ani grzechy ani -tym bardziej -grzeszne mysli. Kto woli widzieć człowieka jako wyrób Boga, ma szereg problemów i nachalnie nasuwający sie wniosek że Bogu wyszedł bubel..

Kołakowski wgryzł się tak głęboko w marksizm że przegryzł go na wylot

Cóz, coraz obrzydliwsze myśli i pragnienia wypełzają z tych chrześcijan na światło dzienne. Dobrze się stało, że opuściłem ich grono i jak czytam podobne wynurzenia, to już zupełnie odchodzi mnie ochota na powrót. Ale nie dziwię się, że chrześcijanie czują się w obowiązku podbijać piekielny bębenek. Bez straszenia męczarnią wieczystą to faktycznie, na taki Sąd Ostateczny mało kto by się zdecydował.


Teoria ewolucji w ogóle posługuje się pojęciem grzechu? To znaczy owszem, o ewolucyjnych podstawach etyki coś tam zdarzyło mi się "czytnąć". Ale żeby grzech? Grzech to przecież koncepcja kulturowa?

A co w tym widzisz złego? Należy się oczyścić choćby "jakby przez ogień". A kto będzie bał się oczyścić ten coraz bardziej będzie gnił w swoich grzechach.
A jak było w Raju? Byli nadzy a nie wstydzili się tego. Dopiero po grzechu pochowali się w krzakach. Tak samo w Niebie: każdy o każdym wie o jego najtajniejszych motywach, czynach. Nie potrzebują się obawiać że coś wyjdzie na jaw. Wcześniej musi być taka niebiańska "noc teczek".
Natomiast w piekle są ci, którzy boją się osądzenia, uważają że są lepsi. Najbardziej szatan, który uważa się za nie wiadomo jak wielkiego, i dla niego Prawda była by upadkiem z bardzo wysokiego konia.

Widzę bardzo chorego człowieka, który z bardzo wielkim tupetem opowiada bardzo wielkie brednie. I nie, nie wszystko co Kościół podaje do wierzenia jako grzech, powoduje gnicie, jakkolwiek rozumiane. Choć jeśli się Kościołowi zawierzy w tej materii, to oczywiście gniło się będzie. Bo na przykład Raju – z jakiego drzewa oni zjedli, no? – no więc w Raju grzeszyli na potęgę, tylko nie zdawali sobie jeszcze z tego sprawy, że grzeszą, bo nie mieli w ogóle takiego pojęcia w rozumie. A na wieczne rządy esbecji, choćby nie wiem jak dooobrej, nooo, to ja się nie piszę. Jeszcze mnie władze duszy nie odeszły.

Nie, Adam i Ewa byli doskonale święci, dopóki nie dopuścili do pierwszego grzechu ludzkości. Jak grzeszyli na potęgę? Czy może seksem między mężem i żoną?
A wieczne rządy esbecji są w piekle, natomiast Sąd Ostateczny jest taką Wielką Lustracją, gdzie spadną maski.
Nie popieram we wszystkim Korwina, ale jak powiedział:

Więc Wielka Niebiańska Lustracja jest konieczna, trzeba będzie przejść przez to jak przez ogień. Będą spadały maski, gęby.

16 Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. 17 Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.

Robili dokładnie to samo przedtem i potem, tylko przedtem wstydu nie mieli. Co do esbecji zaś, jest mi wszystko jedno, czy rządzi nią Jaruzel, czy Maciaretta; esbecja esbecją jest i esbecją pozostanie, i dlatego konieczna jest cywilna kontrola nad nią i sztywny gorset reguł, co esbecja może, a czego nie może. Według Andy'ego esbecja w Niebie może wszystko, ba, wszyscy są esbekami.

A cytatami z epoki despotów obdzierających ze skóry i palących żywcem w takim kontekście to ty się możesz.

W Niebie wszyscy poza Jezusem i Maryją są byłymi konfidentami esbecji, którzy się nawrócili i są uwolnieni od esbecji, w odróżnieniu od piekła.
To nie cytat despotów ale Ewangelii.