Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 20:38



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 9  Następna strona
 śmierć Boga 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt wrz 16, 2016 23:07
Posty: 25
Post Re: śmierć Boga
Dużo głosów się znów pojawiło, trochę późno się do nich odnoszę, ale ostatnio nie miałem czasu.

Mrs Hadley, z tym co piszesz jestem w stanie częściowo się zgodzić. Rzeczywiście próbujemy skroić Boga na naszą miarę, pycha gra tu pierwszoplanową rolę. Rozumiem, że On jest niewyobrażalny, nieuchwytny itd. Zarazem jednak Kościół zapewnia nas, że jest też Bogiem bliskim, do którego możemy się zwracać jak do przyjaciela. W postaci Jezusa Chrystusa takim się światu objawił. Zatem mamy prawo oczekiwać, że przyjdzie do nas, jeśli będziemy Go szukać. Że Jego obietnice nie są bez pokrycia. Że - skoro jest Bogiem żywym - uobecni się jakoś w naszym życiu.
Bo jeśli w żaden sposób się nie uobecnia (nie mówię oczywiście o sferze zmysłowej) - to dlaczego mamy Jemu (i w Niego) wierzyć?

Piszesz też:
"Taka "śmierć Boga" u byłych wierzących, a obecnych ateistów jest niezwykle interesująca, bowiem ukazuje w pełnej krasie mechanizmy obronne człowieka, który skupia się na walce z Bogiem, wiarą i religią, natomiast jego problemy zostały zepchnięte głęboko do podświadomości"

Jestem rozgoryczony, ale nie chcę walczyć z religią. Każda z wielkich religii posiada zasadniczo trzy wymiary/składniki: metafizyczny, etyczny i kulturowy. Przestając wierzyć w Boga odrzuca się jedynie ten pierwszy. Dwa pozostałe (etykę i wartość kulturową) - można nadal uznawać i szanować.

Z drugiej strony: do walki z Bogiem, sam Bóg nas zachęca (vide: walka Jakuba z Aniołem/Bogiem). Sam prowokuje nas do sporu ("Chodźcie i spór ze mną wiedźcie" - Iz 1, 18).

Więc może dobrze buntować się i zmagać. Gorzej, że i ten etap mam już poza sobą. Ogarnia mnie acedia, obojętność.

Poruszyłaś jeszcze wątek społeczny. Że życie chrześcijańskie to przede wszystkim bliźni.
Ok, próbowałem otwierać się na ludzi. Na pewno nie zawsze potrafiłem pomóc. Możliwe że droga do Boga to wolontariat, jałmużna. Tylko to można robić także poza religią. W imię solidarności międzyludzkiej. Wiara nie wydaje się tu warunkiem koniecznym.

A co do brania spraw w swoje ręce: nie zawsze ma się siły do działania, zwłaszcza jak wiele spraw się nie układa. Co nie oznacza, że traktuje się religię jak magię.

Dzięki za Twój głos, mam nadzieję że przeczytasz odpowiedź (mimo, że taka późna).

Co do innych wypowiedzi:

Dróżko, piszesz że utraciłem duchową moc, a nie wiarę. Możliwe. Osobiście rozumiem wiarę jako rodzaj przeświadczenia i postawę z tego przeświadczenia wynikającą. Konkretny akt woli i konkretne działanie.
Tak pojętą wiarę tracę. A Boga - niestety - nigdy nie kochałem:(

Do Wybranej: dzięki za linka, jeszcze tego artykułu nie przeczytałem, ale chętnie to zrobię i spróbuję się odnieść.

Na koniec do Equuleuss - androgynicznej kobiety;) Dzięki za Twoją empatię (po tej cesze winienem odgadnąć płeć) i zachętę do szczerej rozmowy z Jezusem. Próbowałem mówić do Niego na wiele sposobów. Starałem się też jak najwięcej słuchać (wszak "wiara ze słuchania się bierze"). Teraz mnie już na to nie stać. Po wielu miesiącach regularnej modlitwy, porzuciłem ją. I nawet odczułem coś w rodzaju ulgi.

Niejako na marginesie wątku (polemika z Niemądrą Sową) - odnosisz się do kwestii egzorcyzmów. To sfera, które i mnie mocno intrygowała. Każdy, kto się nawraca szybko natrafia na tę tematykę, jest ona obecnie bardzo modna. Oglądałem dokument o Annelise Michel, słuchałem Tekieliego, Dokowicza. Czytałem też książkę ks. Amortha. Możliwe, że coś w tym jest. Poznać Boga przez demaskację szatana - kto wie czy to nie najłatwiejsza droga do przekonania się o realności prawd wiary.
Może jednak te opętania to nieodkryte i nienazwane jeszcze przez naukę zaburzenia psychiczne. W końcu za opętanie uznawano dawniej wiele chorób (np. epilepsję). Niewykluczone, że niezwykłe materializacje (wypluwanie gwoździ itp.), znajomość starych języków, czytanie w myślach itp. - da się kiedyś wyjaśnić na gruncie badań z zakresu neurobiologii, neuropsychologii itp.

Pozdrawiam, miłego weekendu.


Cz wrz 29, 2016 22:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 08, 2015 16:27
Posty: 4393
Post Re: śmierć Boga
themockturtle napisał(a):
...Bo jeśli w żaden sposób się nie uobecnia (nie mówię oczywiście o sferze zmysłowej) - to dlaczego mamy Jemu (i w Niego) wierzyć?

A jaką wartość ma to co się uobecnia?

_________________
Jeżeli Boga nie ma, to co jest?


Pt wrz 30, 2016 5:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt wrz 16, 2016 23:07
Posty: 25
Post Re: śmierć Boga
Sęk w tym, że nic metafizycznego się nie uobecnia, więc nie wiem jaką ma (lub mogłoby mieć) wartość.

Przypuszczam, że gdyby Bóg rzeczywiście się objawił (w moim życiu) - byłoby to doświadczenie na tyle silne, że dałoby mi impuls do przewartościowania wszystkiego.

Tymczasem On się ukrywa. Deus absconditus.


So paź 01, 2016 19:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 08, 2015 16:27
Posty: 4393
Post Re: śmierć Boga
Miałem na myśli to, jaką wartość ma to, co się uobecnia, czyli sfera niemetafizyczna.
Jaką wartość ma to, co jest dookoła nas?

_________________
Jeżeli Boga nie ma, to co jest?


So paź 01, 2016 20:24
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
chwat napisał(a):
Miałem na myśli to, jaką wartość ma to, co się uobecnia, czyli sfera niemetafizyczna.
Jaką wartość ma to, co jest dookoła nas?


Dla mnie to ślady Jego obecności .. Może dlatego jestem taka ciekawa świata :)

Ale są one często niszczone i znieksztalcane przez człowieka .., więc trzeba uczyć się je odczytywać, - to, co w nich prawdziwe. Też w sobie samym.


So paź 01, 2016 21:20
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 08, 2015 16:27
Posty: 4393
Post Re: śmierć Boga
No tak, ale dla @themockturtle, to nie są niemetafizyczne ślady Boga, ale fizyczna materialność.
Zakładając taki punkt widzenia, można zapytać, jaką wartość ma otaczająca nas materialność?

_________________
Jeżeli Boga nie ma, to co jest?


So paź 01, 2016 21:39
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt wrz 16, 2016 23:07
Posty: 25
Post Re: śmierć Boga
Chwat, zadałeś bardzo ważne pytanie. Jeśli Boga nie ma, to... No właśnie, co wtedy? Obawiam się, że perspektywa świata bez Boga odsłania się przed nami jako absurd. To znaczy, jeśli nie ma nic poza znaną nam rzeczywistością - jesteśmy skazani na bezsens.
Wszystko co żyje, żyje tylko przez chwilę, w której to chwili walczy z całych sił o... przeżycie (ok, w przypadku człowieka chodzi o inne jeszcze sprawy, powiedzmy, pozabiologiczne). Niemniej jednak wszystkie dążenia stają się na końcu bezcelowe. Bo przecież i tak "rozdziobią nas kruki i wrony".

To właśnie miał na myśli Nietzsche kiedy pisał, że sztuka (a można dodać: także religia) istnieje po to, żebyśmy nie umarli od prawdy. Prawdy, czyli uświadomienia sobie faktu, że zostaliśmy rzuceni z nicości w nicość. Nikt nas nie pytał, czy chcemy zaistnieć, a jak już to się stało i zaistnieliśmy, to okazało się, że za chwilę znów nas nie będzie. To tragiczny absurd prowadzący (niestety) do nihilizmu:(

Oczywiście można próbować wzorem humanistów (i niektórych egzystencjalistów) oprzeć się na takich wartościach jak prawa człowieka, solidarność międzyludzka, przyjaźń, praca, troska o dobro wspólne.

Ale to się nie ostanie wobec śmierci.

Dlatego tak bardzo chcielibyśmy wierzyć, że śmierci nie ma. Że została pokonana. I za św. Pawłem triumfalnie wołać: "Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?".


So paź 01, 2016 23:26
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
themockturtle napisał(a):
Niemniej jednak wszystkie dążenia stają się na końcu bezcelowe. Bo przecież i tak "rozdziobią nas kruki i wrony".


Znowu króciuko sie wtrącę, bo to też obecnie mój "żywy" temat:

Zastanawiam sie czy nie robimy błędu myslowego zakładając, ze istnienie musi mieć dla nas samych bezpośredni cel i sens, czy się przez tym nie wywyższamy ponad to kim jestesmy ..

Bo jesteśmy "tylko" stworzeniami i jako tacy spełniamy tylko sens i cel naszego Stworzyciela, a nie wlasny - my, nasze istnienie i istnienie wszystkiego, co nas otacza ma dla Niego sens. Inaczej by nas nie stworzył. Ale jeśli go kochamy, Mu ufamy i chcemy mu służyć, to przez to i tylko przez to - staje się sensem (i radością) też dla nas. I nawet nie musimy go rozumieć, wystraczy nasza zgoda, wiara i miłość.
To chyba dla mnie esencja człowieczeństwa ..


N paź 02, 2016 8:27
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 08, 2015 16:27
Posty: 4393
Post Re: śmierć Boga
themockturtle napisał(a):
Chwat, zadałeś bardzo ważne pytanie. Jeśli Boga nie ma, to... No właśnie, co wtedy? Obawiam się, że perspektywa świata bez Boga odsłania się przed nami jako absurd. To znaczy, jeśli nie ma nic poza znaną nam rzeczywistością - jesteśmy skazani na bezsens.
Wszystko co żyje, żyje tylko przez chwilę, w której to chwili walczy z całych sił o... przeżycie (ok, w przypadku człowieka chodzi o inne jeszcze sprawy, powiedzmy, pozabiologiczne). Niemniej jednak wszystkie dążenia stają się na końcu bezcelowe. Bo przecież i tak "rozdziobią nas kruki i wrony"

Zatem skoro świat bez Boga uznajesz za absurd, to czy świat niematerialny, oparty na niematerialnych wartościach, nie jawi się jako wystarczająco sensowny?

_________________
Jeżeli Boga nie ma, to co jest?


N paź 02, 2016 11:00
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt wrz 16, 2016 23:07
Posty: 25
Post Re: śmierć Boga
Dróżko - gratuluję Ci Twojej pokory. Bo trzeba mieć w sobie dużo pokory, żeby się uznać za sługę, realizującego nieznany plan swego Pana. "Nie ten najlepiej służy, kto rozumie" - że znów przywołam poetę.
Może rzeczywiście na tym polega miłość (a więc i Sens): na uniżeniu się i oddaniu w nadziei, że to, co robimy jest dobre z perspektywy Wyższego Porządku.
Niepokoi mnie jednak taka myśl: jeśli Bóg nas stworzył ze względu na Siebie, to czy nie potraktował nas instrumentalnie? Nie jako cel sam w sobie, a środek do celu (Jego celu).

Chwacie - tak, świat z Bogiem jawi się jako sensowny, ale to jeszcze nie znaczy że jest prawdziwy. Sensowność nie musi być racją wystarczającą do istnienia. Czy jeśli masz piękny sen, to uznasz go za rzeczywistość, tylko dlatego że jest przyjemniejszy od jawy?


N paź 02, 2016 13:07
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
themockturtle napisał(a):

Niepokoi mnie jednak taka myśl: jeśli Bóg nas stworzył ze względu na Siebie, to czy nie potraktował nas instrumentalnie? Nie jako cel sam w sobie, a środek do celu (Jego celu).


Chociaż brzmi to logicznie, to Ja jednak tego tak nie odczuwam .., bo Bóg daje mi udział w swoim sensie i celu, czego w przypadku "zwykłego narzędzia" nie można powiedzieć.

Spełnianie Jego sensu i celu też mi sprawia radość, a nawet mnie uszczęsliwia, bo jest jednocześnie też moim spełnieniem. Rozpoznaje w tym pewna tajemnicę stworzenia - stworzenia człowieka tak, że (jesli nie ulegnie wypaczeniom zła i pozostanie naturalny) kocha to co Boże i pragnie tego, co Boże. Czyli jest Jego "dobrowolnym" sługą. Może dlatego, że został stworzony na Jego obraz i podobieństwo ..?

To bardzo ważne, choc na pewno niełatwe, rozpoznać w sobie ten Boży zamiar własnego istnienia i rozpoznac go jako wartość, a potem - z wdzięcznością przyjąć. Ja też się tego uczę :)


N paź 02, 2016 15:12
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: śmierć Boga
Jezus nauczał, ze poznawszy prawdę o sobie będziemy wyzwoleni. Jednocześnie nauczał, że to On jest Prawdą. Zatem postrzeganie każdego człowieka ( zwłaszcza w kontekście „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”)
Jako wcielenie Jezusa jest pewnego rodzaju drogowskazem, który pozwala nam postrzegać prawdziwiej ( ponieważ samo postrzeganie jest rodzajem fałszywego widzenia i wypaczonej wiary w to kim jest nasz brat, bo opiera się na szczątkach informacji często wręcz wypaczonych i nieprawdziwych). Ten świat każe wierzyć ,że jedyną pewna rzeczą jest nasza śmierć. A Jezus zaprzeczył tej „pewności” zmartwychwstając -zwyciężając w ten sposób ten świat. Jesteśmy powołani do tego aby iść w ślady Jezusa przez jednoczenie się z Nim. A jednocząc się z nim stajemy się dzieckiem Boga. Stajemy się dzieckiem Boga w PRAWDZIE.
Dlatego Jezus zapowiedział, że dostępny będzie dla nas inny pocieszyciel –Duch Prawdy.
To dlatego w kontekście prawdy dawanej nam przez Ducha św możemy się uświęcać jako jedność w Chrystusie.
Zatem jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi to z jednego i jedynego powodu; nie wypełniamy woli Boga dla nas przeznaczonej. Bo tylko wypełnianie jej daje nam szczęście.
themockturtle napisał
Cytuj:
„W pierwszej kolejności: Jego milczenie. To znaczy brak zależności, powiązań między moją modlitwą a Jego reakcją. Między życiem (próbą życia) ewangelią, a obietnicami w niej zawartymi. „

„Milczenie” Boga nie wynika z braku chęci spełnienia modlitwy. Ono jest wynikiem sprzeczności praw istniejących w Królestwie Niebieskim względem odwrotnych praw na tym świecie. Ponieważ wszystko w Nim jest jednością oraz to co dawane jest otrzymywane a zatem trzeba nauczyć się inaczej prosić.
Cytuj:
„Krótko mówiąc - modlitwa, sakramenty, rekolekcje, dobre uczynki itd. nie sprawiają że czuję się szczęśliwy. Na krótką metę mogą uspokajać. Ale gdzie jest ta radość duchowa, o której tyle mówią chrześcijanie?”

Jeżeli rzeczywiście zależy ci na osiągnięciu pokoju to nie możesz być szczęśliwy gdy jakikolwiek inny człowiek cierpi z jakiegokolwiek powodu. Ponieważ w nierozpoznawanej prawdzie jesteś częścią każdego człowieka a zatem jeżeli ktoś cierpi w ukryciu cierpisz i ty.
Na tym polega jedność w Chrystusie. Dlatego aby uzyskać pełnię szczęścia i pokoju każdy musi zaakceptować fakt iż jest duchową częścią innego człowieka, której naprawy postrzegania tak aby wszystko było widziane prawdziwie musi dokonać sam Bóg Ojciec.

Themockturtle napisał
Cytuj:
„Co jeszcze każe mi wątpić o Bogu? Rozum.”

Rozum, który każe wątpić w Boga jest brakiem rozumu. Biblia mówi odnośnie sposobu myślenia Boga a naszego ziemskiego „drogi moje nie są waszymi drogami a myśli moje nie są waszymi myślami” A przecież to umysł jako ośrodek decyzyjny sprawuje pieczę nad tym co postanowimy robić , co uznać za prawdziwe co złe a co dobre.
W każdym człowieku istnieje iskierka Bożej miłości. Ta tęsknota za tym aby być w miłości. Wynika ona z naszej stworzonej przez Boga dla nas naturze. Naturze miłości i jaźni znajdującej szczęście tylko w miłości. A przecież jedynym źródłem miłości jest sam Bóg Ojciec. Samo poszukiwanie prawdy i utwierdzanie wiary to proces na całe życie. Jest to walka z całym światem. Ponieważ ten świat czynnie przeciwstawia się prawom Królestwa Niebieskiego. Jednak dzięki przyjmowaniu przez nas praw Królestwa Niebieskiego możemy je wprowadzić już tu na ziemi. A jeżeli to przeciwstawianie się jest czynne to i nasze reakcje muszą być czynne a przede wszystkim zmierzać do rozpoznania tego co nieprawidłowe.
W moim rozeznaniu najważniejsze jest nauczyć się nie osądzać ( choć ten świat opiera się głównie na osądzie). A jest to powiązane z przyrzeczeniem Jezusa „nie sądźcie a nie będziecie sądzeni.” W jaki sposób osąd wiąże się z fałszywą wiarą pisałam już wielokrotnie.
Jeżeli zaprzeczamy prawdzie przez fałszywe osądy, jeżeli oszustwu nadajemy status prawdy, dodatkowo jeżeli nasze pragnienia powodują w praktyce naszą wcześniejszą lub późniejszą śmierć bo wypierając się prawdziwej miłości odcinamy się od jedynego źródła życia. A przecież Bóg na siłę nie może nas zbawić od tego co wybieramy zamiast tego co daje nam życie. Przykładowo modląc się o coś konkretnego myślimy , że to jest najlepszą lub przynajmniej dobrą opcją w naszym życiu , gdy tymczasem może to być zaledwie marna namiastka. Bowiem nigdy nie rozpoznajemy naszych najlepszych korzyści. Mój wniosek wypływa z doświadczenia wysłuchiwanych modlitw oraz spojrzenia na to z perspektywy wielu lat. Najpierw musiałam się nauczyć jak się modlić aby modlitwa była wysłuchiwana a następnie zobaczyć ,że to o co prosiłam wcale nie było dobre. To prowadzi do następnego kroku jakim jest zaufanie ( współistniejące w miłości) zaufanie najwspanialszemu Ojcu po to aby to On wybrał co dla nas jest najlepsze i nauczył nas cenić to. Ponieważ to co cenne jest w Królestwie Niebieskim tu na ziemi nie ma najmniejszej wartości. Dlatego złączeni przez Chrystusa z Bogiem po przez modlitwę i poprawną wiarę moglibyśmy bezustannie czynić cuda ( zgodnie z obietnica Jezusa) gdybyśmy tylko nie zaprzeczali przez nadawanie prawdziwości temu światu. Światu , który zaprzecza samemu Bogu a nas chce brać za swoich świadków gdy tego samego oczekuje od nas Duch św.
Drugi człowiek a właściwie każdy brat jest naszym zwierciadłem. Tego co chce ukryć przed naszą świadomością naszych myśli, nieświadomy umysł. Dzieje się tak ponieważ prawda nie może być zakryta. Co najwyżej może być fałszywie rozumiana i fałszywie przedstawiana.
Dlatego apostoł pisał :

(9) Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. (10) Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. (11) Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. (12) Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. (13) Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość. (14) 01 Starajcie się posiąść miłość, troszczcie się o dary duchowe, szczególnie zaś o dar proroctwa! (2) Ten bowiem, kto mówi językiem, nie ludziom mówi, lecz Bogu. Nikt go nie słyszy, a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne. (3) Ten zaś, kto prorokuje, mówi ku zbudowaniu ludzi, ku ich pokrzepieniu i pociesze.

(1 list do Koryntian 13:9-14:3, Biblia Tysiąclecia)

Dobrą odskocznią może być chęć aby pozbyć się lęku przed Bogiem. Lęku, który jest wyrazem istniejącej myśli, która każe nam uznawać za prawdę oddzielenie zarówno od Boga jak i od brata. Wytwórcą tego lęku jesteśmy my sami a zatem tylko my sami możemy zechcieć zauważyć , że powstał on po to właśnie aby nie dopuścić do ponownego złączenia z Bogiem i to po mimo przyjścia na ten świat Jezusa właśnie w tym celu aby nas ponownie połączyć. Lęk w biblii uznawany jest za narzędzie szatana.
PS Nie rozumiem sensu oddawania głosu szatanowi ( będącego kłamcą) i żądania aby mówił prawdę ( w czyim interesie?- przecież nie swoim) na tzw egzorcyzmach. Sam Jezus nigdy nie chciał ich świadectwa będącego świadectwem kłamcy ( jaką ma wartość takie świadectwo?)
Trzeba zrozumieć , że jedynym świadkiem Prawdy jest sam Duch św. Duch św , który przez uczenie nas i dawanie nam daru rozumienia zasad Królestwa Bożego uczy nas naszej prawdziwej natury i naszego prawdziwego pochodzenia , którym jest bycie dzieckiem samego Boga stworzonym na Jego obraz i podobieństwo. a jeżeli ten obraz nie jest dostatecznie jasny to musi tak być iz w jakiś sposób ten obraz wypaczam. I całkowicie obojętne jest czy pod wpływem własnych czy innych myśli. Bo i tak wszystkie myśli , które uznam za prawdziwe przyjmuję jako własne.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


N paź 02, 2016 18:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 08, 2015 16:27
Posty: 4393
Post Re: śmierć Boga
themockturtle napisał(a):
Chwacie - tak, świat z Bogiem jawi się jako sensowny, ale to jeszcze nie znaczy że jest prawdziwy. Sensowność nie musi być racją wystarczającą do istnienia. Czy jeśli masz piękny sen, to uznasz go za rzeczywistość, tylko dlatego że jest przyjemniejszy od jawy?


Ale czy istniejąca sensowność, jest czymś innym niż Bóg?

_________________
Jeżeli Boga nie ma, to co jest?


N paź 02, 2016 18:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: śmierć Boga
Sensowność tego świata jest dosłowną bezsensownością w Bogu.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


N paź 02, 2016 19:29
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2010
Post Re: śmierć Boga
themockturtle napisał(a):
Bo jeśli w żaden sposób się nie uobecnia (nie mówię oczywiście o sferze zmysłowej) - to dlaczego mamy Jemu (i w Niego) wierzyć?

A jeśli się nie uobecnia, bo wbrew naszym deklaracjom nie pozwalamy Mu na to? Oto przechodzi, ale Go nie widzę, mija, ale Go nie dostrzegam. Porywa – któż Mu zabroni?
Chcę doświadczyć, lecz się boję, jestem zapatrzony w swoje problemy, rozdrapuję rany, sam siebie ograniczam, bo wiele straciłem i boję się stracić więcej. Bóg mi macha, chce mnie uzdrowić, a ja lamentuję nad swym nieszczęściem, tak wiele miałem. Później mam usprawiedliwienie- Boga nie ma, bo nie zburzył twierdzy, w której się przed nim ukryłem. Pozostaje frustracja.

themockturtle napisał(a):
Zatem mamy prawo oczekiwać, że przyjdzie do nas, jeśli będziemy Go szukać. Że Jego obietnice nie są bez pokrycia. Że - skoro jest Bogiem żywym - uobecni się jakoś w naszym życiu.

I uobecnia się u tych, którzy rozumieją, że relacja z Bogiem jest dwustronna- ludzie się zmieniają, przełamują słabości, lęki, które skłaniają ich do trzymania się tego, co znane, bezpieczne, bez ryzyka.
Idą pod prąd przez cmentarze świata wierząc w Dobrą Nowinę, bowiem wiara bez uczynków jest martwa, zatem jeśli oczekujemy spełnienia obietnic, wiara musi się sprawdzić w działaniu. Wierzę, więc działam. Bóg dopełni reszty.
To najtrudniejsze zadanie w życiu człowieka, bowiem wielu nie potrafi wyjść poza swoje ograniczenia, chcą by Bóg za nich wykonał zadanie domowe, modlą się więc by Bóg dał to i tamto, a wtedy oni się zmienią i dadzą radę. To niewiara, nieufność wobec Boga.

themockturtle napisał(a):
Jestem rozgoryczony, ale nie chcę walczyć z religią.

Nie chcesz, ale walczysz. Z czym?

themockturtle napisał(a):
Przestając wierzyć w Boga odrzuca się jedynie ten pierwszy. Dwa pozostałe (etykę i wartość kulturową) - można nadal uznawać i szanować.

Dość często to szanowanie jest mocno warunkowe, poczucie krzywdy kumuluje negatywny ładunek emocjonalny, który znajduje swe ujście w miejscach, których sam zainteresowany nie jest świadom. Widzą to wszyscy poza nim. Tak działają mechanizmy obronne.

Cytuj:
Więc może dobrze buntować się i zmagać. Gorzej, że i ten etap mam już poza sobą. Ogarnia mnie acedia, obojętność.

To nadal bunt. Nawet więcej, to szantaż: zrób co chcę, bo inaczej przestanę w Ciebie wierzyć.
o życiu oraz przesadnych wymagań. Żądamy wszystkiego od innych i gniewamy się na nich, jeśli nie umożliwiają nam takiego życia, jakie sobie wymarzyliśmy. Oni jednak, choćby bardzo się wysilali, by spełnić nasze życzenia, nigdy tego nie osiągną. Nasze życzenia są bowiem niepohamowane, bezgraniczne. Uciekamy w nich od rzeczywistości tego świata. Wzbraniamy się zaakceptować nasze człowieczeństwo z jego granicami i ograniczeniami. Sądzimy, że możemy żądać nieskończenie wiele.
Społeczeństwo, Kościół, rodzina, firma są jakby wielką matką, od której wszystkiego oczekujemy. I to ona jest winna, jeśli jesteśmy niezadowoleni. Nie zauważamy nawet, że taka postawa przypomina zachowanie niezadowolonego dziecka, które również nie wie, czego chce. Wie tylko, że nie chce tego wszystkiego, co się mu oferuje.Pascal Bruckner opisał tę postawę jako typową dla naszego społeczeństwa. Jest to odmowa zaprzyjaźnienia się z rzeczywistością.

Cytuj:
Ok, próbowałem otwierać się na ludzi.

Relacje z innymi wiele mówią o naszej relacji z Bogiem. Jeśli jesteśmy zamknięci na innych, zamykamy się również na Boga.
Tak jak widzę Boga, tak też widzę i siebie. Tak jak doświadczam Boga, tak też przeżywam samego siebie. Owo doświadczenie odbywa się w duchowym kontekście człowieka. Jeśli ktoś nie ufa sobie, jeśli ciągle ma odczucie, że nie jest w porządku, że wszystko robi źle - to często odpowiada temu obraz Boga jako podejrzliwego obserwatora, który wszystko widzi i ocenia, który wszystkie nasze czyny kładzie na wagę i osądza jako dobre albo złe. Tacy ludzie żyją w ciągłym strachu, że nie są wystarczająco dobrzy. Muszą się ciągle usprawiedliwiać, ponieważ ciągle czują się oceniani. Boga odczuwają nie jako życie, lecz jako utrudnienie życia. Bóg nie jest u nich przyjacielem, lecz wrogiem ludzkiej witalności.

Cytuj:
Możliwe że droga do Boga to wolontariat, jałmużna. Tylko to można robić także poza religią. W imię solidarności międzyludzkiej. Wiara nie wydaje się tu warunkiem koniecznym.

Przed takim postrzeganiem miłości do bliźniego jako drogi do Boga przestrzegał papież Benedykt XVI w swojej encyklice CARITAS IN VERITATE:


Ponieważ miłość (caritas) jest pełna prawdy, człowiek może pojąć bogactwo jej wartości, może się nią dzielić i komunikować. Prawda jest bowiem lógos tworzącym diálogos, a więc komunikację i komunię. Prawda, pozwalając ludziom wyjść z kręgu subiektywnych opinii i odczuć, daje im możliwość postępowania przekraczającego uwarunkowania kulturowe i historyczne oraz spotkania się w ocenie wartości i istoty rzeczy. Prawda otwiera i jednoczy umysły w lógos miłości: oto chrześcijańskie głoszenie i świadectwo miłości. W obecnym kontekście społecznym i kulturowym, w którym rozpowszechniona jest tendencja do relatywizowania prawdy, przeżywanie miłości w prawdzie prowadzi do zrozumienia, że wybór wartości chrześcijańskich jest nie tylko sprawą pożyteczną, ale niezbędną dla budowania dobrego społeczeństwa oraz prawdziwego, integralnego rozwoju ludzkiego. Chrześcijaństwo miłości bez prawdy można łatwo zamienić na magazyn dobrych uczuć, pożytecznych we współżyciu społecznym, lecz marginalnych. W ten sposób nie byłoby już prawdziwego i właściwego miejsca dla Boga w świecie. Miłość pozbawiona prawdy zostaje sprowadzona do środowiska ciasnego i pozbawionego relacji z drugim człowiekiem. Zostaje wyłączona z projektów i procesów budowania ludzkiego rozwoju o uniwersalnym charakterze, w dialogu wiedzy i czynu.


Chrześcijaństwo to coś więcej niż wolontariat czy jałmużna. To wejście na poziom człowieczeństwa, na poziomie którego nasza pomoc jest oparta o rozeznanie czego dany człowiek potrzebuje i czy na pewno ja jestem tym, który może mu to dać? Punktem odniesienia jest zbawienie potrzebującego, nie emocje, pod wpływem których jesteśmy, a które skłaniają nas do magazynowania dobrych uczuć.
Ulituję się nad kimś i dam mu jałmużnę, ale czy to rozwiąże jego problemy? Z pewnością ten kto dał bądź spędził z kimś czas poczuł się lepiej, spełnił dobry uczynek, ale co poza tym?

Cytuj:
A co do brania spraw w swoje ręce: nie zawsze ma się siły do działania, zwłaszcza jak wiele spraw się nie układa. Co nie oznacza, że traktuje się religię jak magię.

Ewagriusz jako lekarstwo zaleca: „W godzinie pokusy nie szukaj bardziej lub mniej wiarygodnych wymówek, by opuścić celę, lecz zdecydowanie pozostań tam i bądź cierpliwy. Przyjmij po prostu to, co ci przynosi pokusa. Przede wszystkim spójrz pokusie acedii prosto w oczy, gdyż jest najgorszą ze wszystkich, niesie też jednak ze sobą największe oczyszczenie duszy. Uciekanie przed takimi konfliktami czy obawianie się ich czyni ducha niezręcznym, tchórzliwym i lękliwym". Co się dzieje, gdy człowiek pozostanie w celi, nie czyniąc nic konkretnego, nie modląc się, nie medytując ani nie czytając? Wtedy spada na niego tysiąc myśli. Niekiedy pojawia się w nim prawdziwy chaos emocji. Jeśli nie ucieknie od nich, lecz je wytrzyma, emocje powoli dadzą się uporządkować. Jeśli podda się swemu rozdarciu, zwracając się w różnych kierunkach, dozna coraz większego rozdarcia. Koniecznym jest wytrwanie przy samym sobie, jakkolwiek byłoby to trudne. Musi zgłębić swój niepokój. Napotka wtedy złudzenia, jakie wytworzył sobie o życiu, przesadne wymagania, infantylne fantazje o własnej wielkości. I kiedy je rozpozna i zdemaskuje jako to, czym są, jako tkwienie w infantylizmie, wtedy będzie mógł powoli pogodzić się z sobą i z swoją sytuacją.


Cytuj:
Przypuszczam, że gdyby Bóg rzeczywiście się objawił (w moim życiu) - byłoby to doświadczenie na tyle silne, że dałoby mi impuls do przewartościowania wszystkiego.

Nawróciłeś się, to nie był impuls do przewartościowania wszystkiego? Jak dobrze znasz samego siebie? Polecam ku refleksji Ewangelię Łukasza 16,19–31

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N paź 02, 2016 20:42
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 9  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL