Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N kwi 28, 2024 12:11



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9  Następna strona
 śmierć Boga 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): So sie 06, 2016 20:42
Posty: 120
Post Re: śmierć Boga
Tylko co to jest prawdziwe szczęście? Czy prawdziwe szczęście może być tylko wtedy, gdy mamy żonę/przyjaciół/pracę/dzieci/bogactwo? Jeśli szczęście ma od czegoś zależeć, to powinno zależeć tylko od tego, co trwa wiecznie, na tym powinno być oparte. Jeśli ktoś stara się budować swoją strefę komfortu i zadowolenie, poczucie swojej wartości w oparciu o posiadanych (fajnych, wielu) przyjaciół, o pracę (tak jakby dziś praca zależała tylko od umiejętności), o rodzinę (rodziny nikt nie wybiera), to popełnia błąd. Bowiem, jeśli jedna z tych rzeczy się zmieni, zniknie, to zniknie "szczęście". Prawdziwe szczęście jest niezależne od czynników zewnętrznych. Polecam poczytać literaturę motywacyjną. Różnica między tym "świeckim" szczęściem, a tym ewangelickim polega na tym, że oni tam (psychologie, trenerzy personalni itp.) każą opierać swoje szczęście na sobie samym, na tym jakim się jest. Natomiast Ewangelia uczy nas opierać szczęście na Bogu, który nie myli się, nie popełnia błędów, jest trwalszy (nieskończony) niż my sami. Więc jeśli ktoś myśli, że przeczyta tylko Ewangelię, a stanie się szczęśliwy, to nie, nie stanie się.

Jasne, że każdy może przeżywać jakieś chwile załamania, powinniśmy go wtedy wspierać. Jednak to wspieranie, to nie powinno być klepanie po ramieniu i mówienie: o tak, ciężko Ci, masz rację. Tylko to powinno być wskazanie drogi, pokazanie co można robić, jak robić. Samo opowiadanie o Bogu nie sprawi, że wiara słuchacza stanie się głębsza. Bóg jest Tajemnicą, którą trzeba zgłębiać, poznawać, Bóg jest Miłością, Miłosierdziem, Radością i Dobrem.

_________________
Bóg jest duchem, dowiedz się więcej o tym fakcie!


Pt wrz 23, 2016 18:38
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
Szukający_W_Drodze napisał(a):
Tylko co to jest prawdziwe szczęście? Czy prawdziwe szczęście może być tylko wtedy, gdy mamy żonę/przyjaciół/pracę/dzieci/bogactwo? Jeśli szczęście ma od czegoś zależeć, to powinno zależeć tylko od tego, co trwa wiecznie, na tym powinno być oparte. Jeśli ktoś stara się budować swoją strefę komfortu i zadowolenie, poczucie swojej wartości w oparciu o posiadanych (fajnych, wielu) przyjaciół, o pracę (tak jakby dziś praca zależała tylko od umiejętności), o rodzinę (rodziny nikt nie wybiera), to popełnia błąd. Bowiem, jeśli jedna z tych rzeczy się zmieni, zniknie, to zniknie "szczęście". Prawdziwe szczęście jest niezależne od czynników zewnętrznych. Polecam poczytać literaturę motywacyjną. Różnica między tym "świeckim" szczęściem, a tym ewangelickim polega na tym, że oni tam (psychologie, trenerzy personalni itp.) każą opierać swoje szczęście na sobie samym, na tym jakim się jest. Natomiast Ewangelia uczy nas opierać szczęście na Bogu, który nie myli się, nie popełnia błędów, jest trwalszy (nieskończony) niż my sami. Więc jeśli ktoś myśli, że przeczyta tylko Ewangelię, a stanie się szczęśliwy, to nie, nie stanie się.

Jasne, że każdy może przeżywać jakieś chwile załamania, powinniśmy go wtedy wspierać. Jednak to wspieranie, to nie powinno być klepanie po ramieniu i mówienie: o tak, ciężko Ci, masz rację. Tylko to powinno być wskazanie drogi, pokazanie co można robić, jak robić. Samo opowiadanie o Bogu nie sprawi, że wiara słuchacza stanie się głębsza. Bóg jest Tajemnicą, którą trzeba zgłębiać, poznawać, Bóg jest Miłością, Miłosierdziem, Radością i Dobrem.


Nie, absolutnie nie zgodzę się z tobą. To nie błędu jeśli posiada się dobrą pracę, rodzinę czy przyjaciół. Bóg pragnie naszego szczęścia, naszego rozwoju. Jezus nauczał, że największym przykazaniem jakie mamy przestrzegać, to przykazanie miłości. Mamy kochać Boga i bliźniego swego jak siebie samego. To kierowanie się miłością ma sprawiać, że nasze życie jest zgodne z wolą Bożą. Mąż żyje zgodnie z wolą Bożą jeżeli kocha żonę, dba o nią. Jeżeli darzymy miłością drugiego człowieka, to nie szkodzimy mu a staramy się mu pomagać i wspierać. Chcemy i pragniemy mieć przyjaciół i to pragnienie jest też piękne. Wzrastać w miłości Bożej, to znaczy, że pragnę tą miłością dzielić się z innymi. Swoim życiem zaświadczamy, czy prowadzimy je zgodnie z wolą Bożą. To nasze życie zaświadcza o nas jacy jesteśmy i ile dobra i miłości możemy przekazać drugiej osobie. My mamy upodabniać się do Boga. Bóg jest Miłością, Miłosierdziem, Radością i Dobrem i my również musimy się starać być miłosierni, radośni, dobrzy dla drugiego człowieka.
Mamy prawo stawać się lepsi, doskonalsi, mamo prawo się rozwijać, posiadać dobra materialne i Bóg nam w tym błogosławi, tylko nie możemy tego wszystkiego budować krzywdą i kosztem drugiego człowieka.


Pt wrz 23, 2016 21:42
Post Re: śmierć Boga
Napiszę poniżej pewną przypowieść w której ujęte jest działanie Boga i jak my ludzie często tego nie zauważamy lub źle rozumiemy.


W niedużym miasteczku miała miejsce duża powódz.Pod budynek kościoła podjechała straż i strażacy wołają-proszę księdza proszę się ewakuować i pojechać z nami,bo niedługo woda wszystko zaleje.Ksiądz odpowiedział im-nie dziękuje,ja zostanę.Modlę się i opatrzność Boża mnie uratuje.Za kilka minut ponownie strażacy podjechali pod kościół i wołają księdza,który i tym razem powołał się na opatrzność Bożą i nie pojechał z nimi.Strażacy za kilka minut podjechali trzeci raz ale również ksiądz nie pojechał z nimi.Po 10 minutach woda zalała kościół i ksiądz się utopił.
Stanął ksiądz przed Panem Bogiem pełen żalu i mówi:Panie Boże,ja tak tobie ufałem,modliłem się mocno a ty mnie zawiodłeś.Pan Bóg mu odpowiedział-ja trzy razy po ciebie ludzi posyłałem.

Widzimy w tej przypowieści,że ciągle oczekujemy rzeczy niezwykłych(cudu) a nie widzimy rzeczy i zdarzeń prostych,które się wokół nas dzieją.W tych prostych zdarzeniach również jest działanie Boga ale my rzadko to dostrzegamy.Chcemy,aby Bóg spełniał nasze prośby już tu i teraz i to bez naszego udziału.Bóg pragnie,aby z naszym udziałem działo się w naszym życiu lepiej.To my musimy sami dążyć do lepszego i udoskonalać się.Dbać o nasze życie,o nasze zdrowie fizyczne i psychiczne.Wiara i miłość Boża może nas tylko w tym dążeniu wzmocnić.Nigdy nie powinniśmy godzić się na to co jest złe w naszym życiu,co nas wyniszcza.Bóg pragnie abyśmy byli szczęśliwi.


Pt wrz 23, 2016 21:58

Dołączył(a): Pt wrz 16, 2016 23:07
Posty: 25
Post Re: śmierć Boga
Dzięki za wszystkie głosy, bo każdy z nich w jakimś sensie pomaga. Choć różny jest poziom zrozumienia mojego problemu. Zefciu np. utrzymuje, że prośba to stawianie Bogu wymagań. Czyli że co - jeśli proszę i otrzymuję, to moja prośba jest dobra (czego dowodzi jej spełnienie), jeżeli natomiast nie otrzymuję tego, o co proszę - to znaczy że się źle modlę, że dyktuję Bogu warunki i niewysłuchanie jest skutkiem mojego (roszczeniowego?) nastawienia? W takim razie jak rozróżnić prośbę od "stawiania Bogu warunków"?

W ostatnim czasie zwracałem się do Boga trochę jak Bartymeusz (wołający: "Jezusie, ulituj się nade mną"), trochę jak kobieta cierpiąca na krwotok (skradająca się do Jezusa po dotyk), a trochę jak trędowaty, mówiący: "Jeżeli chcesz, możesz mnie oczyścić". Dużo modliłem się też Psalmami (zwłaszcza Ps 88). Nie sądzę, żeby to były modlitwy napędzane pychą i intencją wymuszenia na Bogu swoich żądań. Raczej bezradne wołanie w nadziei na Odpowiedź.

Sapper - ok, próbujesz mną wstrząsnąć, ale skąd wiesz, że moją modlitwą powoduje egoizm, że nie myślę o innych, że nic z siebie nie daję? Skąd takie założenie?
Zresztą Ewangelia to chyba nie deal. Jak celnie napisał Equuleuss: "Do Jezusa przychodziło wielu, i on dawał im nie pytając - a co mi dasz w zamian?".

Z całym szacunkiem i wdzięcznością do wszystkich odpowiadających, Equuleuss najlepiej zrozumiał moją sytuację. Zarówno pod względem psychicznym, jak i duchowym. Bo nie jest tak, że się nad sobą użalam (ok, może trochę) i mam mentalność rozkapryszonego dziecka, chcącego wszystkiego dla siebie i to natychmiast.
Przeciwnie - mam za sobą kilka lat różnych prób znalezienia Boga (rekolekcje, wspólnoty, spowiednik, modlitwy uwolnienia, Pismo, sakramenty). Czasem wydawało mi się, że On jest blisko. Częściej jednak - pozostawał dla mnie ukryty. Ponieważ w moim życiu coraz mniej się układa, tracę siły, żeby Go wciąż szukać. Stąd zmęczenie, rozżalenie, gorycz.
Equuleuss, określasz to nawet "nocą ciemną":) Myślałem, że ten termin zarezerwowany jest dla świętych, mistyków, mistrzów życia duchowego. Ja jestem zwykłym szaraczkiem, który traci wiarę. Choć to tracenie Boga jest bolesne, nie dzieje się nic, co by mogło powstrzymać ów proces.

Szukający w Drodze zadał pytanie: co jest prawdziwym szczęściem? To jest kwestia stricte filozoficzna i spisano na ten temat tomy (polecam choćby "O szczęściu" W. Tatarkiewicza). Zgadzam się, że rdzeniem szczęścia jest trwałość pośród zmienności świata, że powinno mieć ono charakter wewnętrzny, uniezależniać nas od tego, na co nie mamy wpływu. Takie rozumienie szczęścia było wspólne Sokratesowi, cynikom, stoikom, chrześcijanom. Co innego jednak rozmieć, co innego doświadczać.

I jeszcze na koniec do Dróżki i Wybranej: wasze ujęcie wiary jest wzruszająco subtelne, kobiece. Da się w nim wyczuć prawdziwie głęboką ufność. Kobiety (nie wszystkie, ale większość) inaczej przeżywają religijność. Nie drążą, nie roztrząsają. Zamiast metafizycznych pytań - wybierają wierne czuwanie. I to jest w pewnym sensie mądrzejsze.

Dzięki Wam wszystkim za pomoc. Jeśli ktoś ma coś jeszcze do dodania, na pewno odpowiem. Tymczasem dobrego weekendu.


Pt wrz 23, 2016 23:14
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
Dodam jeszcze ze "Blogoslawieni ktorzy nie widzieli a uwierzyli" wiec lepiej dla ciebie jesli do tej pory nie otrzymales dowodow i bezposredniego dzialania Boga.


So wrz 24, 2016 1:50
Post Re: śmierć Boga
sapper napisał(a):
Dodam jeszcze ze "Blogoslawieni ktorzy nie widzieli a uwierzyli" wiec lepiej dla ciebie jesli do tej pory nie otrzymales dowodow i bezposredniego dzialania Boga.


I to może doprowadzić themockturtle do utraty wiary. Nawet całkowitej utraty wiary. I utraty ufności.

themockturtle napisał(a):
Equuleuss, określasz to nawet "nocą ciemną":) Myślałem, że ten termin zarezerwowany jest dla świętych, mistyków, mistrzów życia duchowego. Ja jestem zwykłym szaraczkiem, który traci wiarę. Choć to tracenie Boga jest bolesne, nie dzieje się nic, co by mogło powstrzymać ów proces.


Myślę że doświadczasz nocy ciemnej. I myślę że nie jest to termin zarezerowany tylko dla wielkich świętych mistyków ale także dla nas, kiedy przeżywamy trudności w wierze i ufności Bogu. Ty czujesz że tracisz wiarę, ale jednocześnie nie chciałbyś tego doświadczać, wołasz o znak z nieba. Mów do Niego, tak po prostu, własnymi słowami, pytaj, dociekaj, rozmawiaj z Nim, mów co czujesz i pytaj dlaczego tak się dzieje. Wiara to nie egzaltowane uczucia i wiemy o tym dobrze, czasem trzeba się nawet z Bogiem nieco posprzeczać w pozytywnym tego słowa znaczeniu, potragować, a nawet ''wygarnać'' wszystko co leży na sercu i duszy.

Bo my modlimy się pslamami co jest piękne, ale Bóg czasem chce powiedzieć do Ciebie - dlaczego nigdy nie powiedziałeś mi że lubisz truskawki? Jeśli Bóg jest osobą to relacja z Nim jest także osobowa, tym bardziej z kimś kto wie jak to jest być człowiekiem. Powiedz Mu - Ty też wołałeś na krzyżu. Tak jak Ty teraz wołasz - Eli, Eli, lama sabachthani? On też doznał opuszczenia przez wszystkich a nawet zdrady. Bóg rozumie człowieka w jego naturze bo sam przybrał tą naturę będąc tutaj na tej ziemi.

I dobrze piszesz że co innego jest rozumieć a czym innym jest doświadczać. Nie można sobie szczęścia przetłumaczyć i wpoić w siebie jak jakąś zasadę życia bo to nie działa w taki sposób. I z wielkim szacunkiem dla wszystkich wypowiadających się tutaj, ale czasem to jest tak że ktoś doświadcza przytłaczającego poczucia samotności, a doradzają mu osoby które są w szczęśliwych związkach, otoczone przyjaciółmi. Po prostu trzeba wejść w buty tego drugiego człowieka, poczuć jego własne doświadczenie.

I myślę że Ty chcesz doświadczyć realnego działania Boga w Twoim życiu bo słusznie zauważasz że niepowodzenia rodzą frustracje, depresyjne nastroje, przygnębienie, i oddalają od Boga dość często. Człowiek zamyka się w tym kręgu negatywnych wrażeń, doświadczając niepowodzeń. Może po prostu pozwól prowadzić się Bogu przez tą noc ciemną, zaufaj mu pomimo tego że nic nie czujesz. Proś o siłę aby wytrwać. Wiara jest jak droga wojownika.

Cytuj:
Szukający w Drodze zadał pytanie: co jest prawdziwym szczęściem?


Ile ludzi tyle odpowiedzi bo dla każdego szczęście ma inny smak.


Cytuj:
I jeszcze na koniec do Dróżki i Wybranej: wasze ujęcie wiary jest wzruszająco subtelne, kobiece. Da się w nim wyczuć prawdziwie głęboką ufność. Kobiety (nie wszystkie, ale większość) inaczej przeżywają religijność. Nie drążą, nie roztrząsają. Zamiast metafizycznych pytań - wybierają wierne czuwanie. I to jest w pewnym sensie mądrzejsze.


Equuleuss nie jest realnym facetem. Equuleuss jest wysoką androgyniczną kobietą z męskim umysłem.

Cytuj:
Dzięki Wam wszystkim za pomoc. Jeśli ktoś ma coś jeszcze do dodania, na pewno odpowiem. Tymczasem dobrego weekendu.


Dziekuję, i Tobie życzę znalezienia swojego aromatu szczęścia. Ten świat nie da Ci szczęścia, przygotuj się na to. Ale Bóg może swtorzyć w Tobie inny świat gdzie to szczęście znajdziesz.


So wrz 24, 2016 10:14
Post Re: śmierć Boga
themockturtle napisał(a):
Ja jestem zwykłym szaraczkiem, który traci wiarę. Choć to tracenie Boga jest bolesne, nie dzieje się nic, co by mogło powstrzymać ów proces.


Mam wrażenie, themockturtle, że ty nie straciełeś wiary w Boga, ale raczej we swoja własną duchową moc .. Ale przecież, to, że jej od pewnego czasu nie czujesz, nie musi oznaczać, że jej w tobie nie ma? A twój ból oddalania się od Boga z kolei wskazuje chyba, że Go nadal kochasz?

Odkrywam, że jedynie w trudnych życiowych sytuacjach, takich jak twoja, możemy wyraźnie odczuć, ze nasza wierność Bogu, nasze trwanie w relacji z Nim, jest też naszą wolną decyzją, która może być w stosunku do nich w najwyższym stopniu przekorna .. Ale jaka jest przez to silna!


So wrz 24, 2016 10:41
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2010
Post Re: śmierć Boga
themockturtle napisał(a):
A wiecie jaki jest schemat w "świadectwach": życie w grzechu - dotyk Boga - nawrócenie - szczęście. W międzyczasie oczywiście zwątpienia, zmagania, ale generalnie do przodu. Pojawiają się ludzie, którzy pomagają (często przyszły mąż/żona), jest feedback z nieba itd.

Człowiek chce poznać Boga, a gdy Go już zaczyna poznawać nieraz przekracza granice i szufladkuje Boga jak jakiś gatunek zwierzęcia, którego można szczegółowo opisać i umieścić w encyklopedii. To pycha człowieka, który próbuje przeniknąć geniusz Stwórcy i w ten sposób uzyskać to, czego zechce. Tymczasem Bóg nie jest schematyczny o czym dowiadujemy się już z Ewangelii. Są miasta, gdzie uzdrawiał każdego, kogo do niego przyprowadzono, ale i takie, gdzie nikogo nie mógł uzdrowić. Świadectwo córki Jaira, opętanego, trędowatego, kobiety cierpiącej na krwotok, Bartymeusza, św. Pawła, niewidomego czy głuchoniemego jest inne, wymyka się wszelkim schematom, ponieważ Bóg przenika człowieka i traktuje go indywidualnie, stąd różnorodność ludzkich postaw i działań z Jego strony, by do nich dotrzeć.

themockturtle napisał(a):
Co jednak, kiedy ten schemat nie zadziała? Kiedy odpowiada ci uporczywe milczenie. A większość zdarzeń w życiu zaprzecza, że On istnieje.

To oznacza, że nałożyliśmy na swoje postrzeganie rzeczywistości klapki na oczy w postaci różnych filtrów i oto boleśnie przekonujemy się, że zgubiła nas pycha, a prawda jest inna.
Zmiana myślenia jest trudna, zatem można zaprzeczyć rzeczywistości, uporczywie trzymając się utartych szlaków myślenia, można również popaść w drugą skrajność, skoro rzeczywistość nie odpowiada moim wyobrażeniom, to znaczy że czegoś w niej nie ma. Gdzie miejsce na zmianę myśli, w której człowiek przyznaje się przed sobą samym, że zbyt wiele jest niewiadomych, by te spójne obrazy rzeczywistości były prawdą, zatem koniecznym jest znalezienie prawdy, a nie wykluczanie elementów, które nie pasują do naszych historii?
Przedstawiłeś pytania, które wskazują na brak elastyczności myślenia. Winę za brak pokrycia przekonań z rzeczywistością wyrzucono na zewnątrz, nie ma Boga, bo Bóg nie działa tak jak ja chcę, nie spełnia moich oczekiwań wobec Niego, nie wypełnia mojej woli. Próba zajęcia tronu Boga kończy się utratą wiary, bo Bóg nie buduje relacji z człowiekiem na grzechu, lecz na miłości. Tam gdzie utrwala się grzech, traci się relację z Bogiem.

Cytuj:
Ktoś tak miał? Nawrócenie - nadzieja - droga - a na końcu tej drogi pustka? Niewiara?

Nie jesteś pierwszym, ani ostatnim. Taką drogę przechodzi wielu, część zostaje ateistami, części udaje się wrócić na ścieżkę wiary. Taka "śmierć Boga" u byłych wierzących, a obecnych ateistów jest niezwykle interesująca, bowiem ukazuje w pełnej krasie mechanizmy obronne człowieka, który skupia się na walce z Bogiem, wiarą i religią, natomiast jego problemy zostały zepchnięte głęboko do podświadomości.


Znam osobiście ludzi, którzy opowiadali swe świadectwa. Każda historia jest jedyna w swoim rodzaju i nie każda jest różowa jak w bajkach. Zaobserwowałam, że skupienie na sobie, na swojej wyjątkowej relacji z Bogiem, na mistyce, z jednoczesnym odsuwaniem się od ludzi prowadzi do katastrofy w życiu duchowym tych ludzi. Najważniejsze przykazanie nie dotyczy tylko miłości własnej i miłości Boga, lecz również innych ludzi. Nie wolno bagatelizować znaczenia bliźnich w naszym życiu. Żyjemy dla innych ludzi, nasze talenty, zdolności, dobra materialne mamy używać dla dobra innych. Mamy żyć we wspólnocie z innymi, nie jako samotne wyspy trzymające innych na dystans. I tu ma zastosowanie feedback. Mamy przebywać z innymi ludźmi, nauczyć się czerpać przyjemność z ich towarzystwa, mamy traktować ich po chrześcijańsku i odbierać feedback z ich strony. Bóg będzie zsyłał łaski widząc naszą miłość do nich i do Niego.
Jest jeszcze jedna ważna kwestia, życie jest w naszych rękach, to my jesteśmy za nie odpowiedzialni, zatem jeżeli się nam nie układa, nie klęczymy całymi dniami odmawiając setki litanii i czekając aż Bóg rozwiąże za nas problemy. Jesteśmy dorośli i powinniśmy być odpowiedzialni, co należy rozumieć tak: Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie..
Wierzymy, że Bóg w jakiś niepojęty dla nas sposób działa w naszym życiu, ale nie myślimy magicznie, płacząc do poduszki, że jest źle, że jakaś dobra wróżka nie ułatwia nam sprawy, lecz wstajemy z ruin i idziemy naprzód, wierząc że Bóg działa wedle swej woli, przygotowując nas do wykonania pewnych zadań i prowadząc we właściwym kierunku. Chcemy podążać za Nim, by stawać się takimi jakimi On nas pragnie widzieć, nie wedle naszych wyobrażeń jak On nas powinien widzieć. Tak się współpracuje z Bogiem. Nie wiem kim będę jutro, co będę robić, z czym przyjdzie mi się zmierzyć, ale Mu ufam, że jakąkolwiek drogą pójdę, On zawsze przy mnie będzie, prowadząc mnie we właściwym kierunku.
Oczywiście można płakać, użalać się nad sobą, na złość Bogu pokazywać gest Kozakiewicza, szantażować Go, że porzuci się wiarę i inne kombinacje alpejskie by postawić na swoim, by Bóg zagiął rzeczywistość wedle naszych oczekiwań, ale jaki w tym sens, poza chwilowym dobrostanem psychicznym wynikającym z wyładowania swoich frustracji?

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N wrz 25, 2016 13:02
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
Proponuję przeczytać - bardzo ciekawe.

http://zywy-plomien.pl.tl/Stany-duchowe ... owieka.htm


N wrz 25, 2016 13:30

Dołączył(a): Śr wrz 02, 2015 11:40
Posty: 654
Post Re: śmierć Boga
wybrana napisał(a):
Napiszę poniżej pewną przypowieść w której ujęte jest działanie Boga i jak my ludzie często tego nie zauważamy lub źle rozumiemy.


W niedużym miasteczku miała miejsce duża powódz.Pod budynek kościoła podjechała straż i strażacy wołają-proszę księdza proszę się ewakuować i pojechać z nami,bo niedługo woda wszystko zaleje.Ksiądz odpowiedział im-nie dziękuje,ja zostanę.Modlę się i opatrzność Boża mnie uratuje.Za kilka minut ponownie strażacy podjechali pod kościół i wołają księdza,który i tym razem powołał się na opatrzność Bożą i nie pojechał z nimi.Strażacy za kilka minut podjechali trzeci raz ale również ksiądz nie pojechał z nimi.Po 10 minutach woda zalała kościół i ksiądz się utopił.
Stanął ksiądz przed Panem Bogiem pełen żalu i mówi:Panie Boże,ja tak tobie ufałem,modliłem się mocno a ty mnie zawiodłeś.Pan Bóg mu odpowiedział-ja trzy razy po ciebie ludzi posyłałem.

Widzimy w tej przypowieści,że ciągle oczekujemy rzeczy niezwykłych(cudu) a nie widzimy rzeczy i zdarzeń prostych,które się wokół nas dzieją.W tych prostych zdarzeniach również jest działanie Boga ale my rzadko to dostrzegamy.Chcemy,aby Bóg spełniał nasze prośby już tu i teraz i to bez naszego udziału.Bóg pragnie,aby z naszym udziałem działo się w naszym życiu lepiej.To my musimy sami dążyć do lepszego i udoskonalać się.Dbać o nasze życie,o nasze zdrowie fizyczne i psychiczne.Wiara i miłość Boża może nas tylko w tym dążeniu wzmocnić.Nigdy nie powinniśmy godzić się na to co jest złe w naszym życiu,co nas wyniszcza.Bóg pragnie abyśmy byli szczęśliwi.


A to nie łatwiej dla Boga było by raz wysłać strażaków i troszkę przestawić komórki w mózgu tego księdza, żeby za pierwszym razem się zgodził? Oszczędził by to roboty strażakom, którzy mogliby uratować między czasie jakąś krowę i świnkę u gospodarzy obok księdza, a również zalanych. Co to ten najwyższy nie pomyślał o czymś takim? Tak bardzo chciał się spotkać z tym księdzem? Okrutnik z tego Boga co nie?


N wrz 25, 2016 14:24
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
Oj oceniać to ty potrafisz. Myślisz i oceniasz swoją logiką i swoją mądrością. To była tylko przypowieść mówiąca o tym, że my ludzie nie zawsze wszystko widzimy i wszystko rozumiemy. Nasza logika pojmowania ma ograniczenia. Gdybyś wszystko wiedział i rozumiał, to jak byś się mógł udoskonalać, jak byś mógł byś stawać się lepszy. Jak byś mógł wyrażać swoją wolę i odkrywać swoje marzenia. Byłbyś zniewolonym i w czym mógłbyś wyrażać swoją miłość. Jak Bóg poznał by twoje intencje.


N wrz 25, 2016 14:38

Dołączył(a): Śr wrz 02, 2015 11:40
Posty: 654
Post Re: śmierć Boga
wybrana napisał(a):
Oj oceniać to ty potrafisz. Myślisz i oceniasz swoją logiką i swoją mądrością. To była tylko przypowieść mówiąca o tym, że my ludzie nie zawsze wszystko widzimy i wszystko rozumiemy. Nasza logika pojmowania ma ograniczenia. Gdybyś wszystko wiedział i rozumiał, to jak byś się mógł udoskonalać, jak byś mógł byś stawać się lepszy. Jak byś mógł wyrażać swoją wolę i odkrywać swoje marzenia. Byłbyś zniewolonym i w czym mógłbyś wyrażać swoją miłość. Jak Bóg poznał by twoje intencje.


Oczywiście, że mamy zmysły, którymi wszystkiego nie ogarniemy. 4 miliardy lat ewolucji organizmów spowodowało takie ich bogactwo, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego odkryć. Zawsze jest miejsce aby się doskonalić i wciąż poznawać. Jak dotąd nie odkryliśmy granic nauki i pewnie nie odkryjemy. Choć dla KK granice nauki byłyby na miejscu. Bez tych granic nauki KK musi co chwile korygować swoje dogmaty. No cóż, do stawania się lepszym Bóg nie jest potrzebny. Ateista czy islamista może się doskonalić bez udziału Boga. Dlaczego byłbym zniewolony? Jak to, wszechmocny Bóg nie poznał by moich intencji? No wiesz?!?!


N wrz 25, 2016 15:02
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
wybrana napisał(a):
Proponuję przeczytać - bardzo ciekawe.

http://zywy-plomien.pl.tl/Stany-duchowe ... owieka.htm



http://zywy-plomien.pl.tl/zasady-rozezn ... howego.htm


N wrz 25, 2016 15:15

Dołączył(a): Śr wrz 02, 2015 11:40
Posty: 654
Post Re: śmierć Boga
wybrana napisał(a):


No cóż. Krótkie zerknięcie na stronę. Nawet nie zacząłem tego czytać tych herezji jak zobaczyłem rozdział o klątwie. Dziecko ty moje. Jak możesz wierzyć w takie rzeczy?!?!?!

http://zywy-plomien.pl.tl/przekle%26%23 ... tki-.-.htm


N wrz 25, 2016 16:04
Zobacz profil
Post Re: śmierć Boga
sowaniejestmadra napisał(a):

No cóż. Krótkie zerknięcie na stronę. Nawet nie zacząłem tego czytać tych herezji jak zobaczyłem rozdział o klątwie. Dziecko ty moje. Jak możesz wierzyć w takie rzeczy?!?!?!



Tylko że widzisz, to nie są herezje. Egzorcysta Amorth nie raz potwierdzał realność działania takich rzeczy. Ale Ty nie wierzysz i odrzucasz te sprawy, w takim razie będzie to dla Ciebie tylko jakimś rodzajem średniowiecznego zabobonu.


N wrz 25, 2016 16:23
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 127 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL