Ależ był.

dixit Ergo
Nie można z perspektywy jednej religii kwalifikować postaci drugiej.
No chyba, że zgadzamy się, by na przykład Yuugi Hoshiguma nazwać jednym z upadłych aniołów, sług Lucyfera.
Albo, że Suika Ibuki jest żeńskim wcieleniem zapijaczonego Boruty

I pewnie po zmartwychwstaniu Jezus powędrował do Indii, gdzie brał nauki od braminów?

Gorzej. Do Japonii, gdzie pokazują Jego grób.

Znowu ktos sie podszywa. Pewnie nie zna jednostek czasu w 17 galaktyce dziewiatego ukladu siodmego stopnia.

Jezus, kiedy zapowiadał Paruzję, użył jednostki czasu obowiązującej w doczesności: pokolenia. Jednego. Jeżeli przebywając w Transcendencji ma problemy z percepcją rzeczy doczesnych, tym gorzej dla pokładających Nim zaufanie i nadzieję,


O ile Jezus byłby postacią mityczną, a oświecenie faktoidem z legendy, mógłbym się zgodzić. Ale oświecenie ma być fenomenem intersubiektywnym, który dopada ludzi również w naszych czasach; i o ile to prawda, to Jezus historyczny buddą mógł być.


A byłoby inaczej, gdyby chrześcijaństwo ogarnęlo Azję? BTW, Boruta, Rokita to przypuszczalnie imiona duchowych sług Nyji-Wołosa, zszatanionych tylko dlatego, że Wołos był bogiem chtonicznym i miał w opiece słowiańską magię.

Byli i sa tacy, ktorzy tak uwazaja. We wstepie do obslugi dzidy ogolnowojskowej pisze: dzida ogolnowojskowa skada sie z przeddzidzia, sroddzidzia i zadzidzia.

Jesli nie rozumiesz to podpowiem ci.
To pokolenie trwa od potopu az do dzis.
I nie tego szwedzkiego.
Pewnie tego nie zrozumiesz, ale nie martw sie, niewielu to rozumie.

No przepraszam, że się wyindywidualizowałem z rozentuzjazmowanego tłumu, A kiedy to pokolenie się skończy w takim razie?

Masz to wyrazniie napisane w Biblii.
Wystarczy przeczytac ze zrozumieniem.

W kazdym badz razie Jezus przyjdzie zanim ono sie skonczy.
Poza tym wielu zle liczy wiele rzeczy, np. lata trwania Chrzescijanstwa, tzn. kiedy powstalo.
Wiec ludzkie pojmowanie wielu rzeczy nie ma tu zbyt wiele logiki.

Skoro mam to wyraźnie napisane, to poproszę sigla.

Faktycznie nie jest bogaczem, jest Bogiem - czyli posiada nieskończenie więcej mocy niż milioner.
Dlaczego nie miałbym dać się ukrzyżować, skoro nic by mi się nie stało?
Ale załóżmy, że nie byłbym Bogiem, tylko zwykłym śmiertelnikiem. Wtedy moja ofiara faktycznie byłaby heroiczna, no bo umarłbym na prawdę. Skąd wiesz jakbym się zachował? Jakbym się nie poświęcił i dał całej ludzkości zginąć, to co by mi z tego przyszło? Siedziałbym sam i grał w bierki w pustym świecie? W tym przypadku wręcz byłoby dla mnie korzystne poświęcić się i zostać herosem.

Tymczasem skupmy się na Twojej "logice".
Nie wiesz czy bym się poświęcił (najpierw dookreśl, czy miałbym boskie moce). Nie wiesz, ale zakładasz, że na pewno bym tego nie zrobił i na tej podstawie zabraniasz mi komentowania czynów Jezusa. Dlaczego (wyimaginowany) fakt ma być powodem do zakazu analizowania czyichś czynów? Czy jeżeli nie miałeś leczenia kanałowego, to znaczy, że nie możesz analizować czynów tych, którzy zostali poddani temu zabiegowi?

I żeby było jasne, oczywiście nie mam pojęcia czy bym się poświęcił. Miałem w życiu wiele dziwnych sytuacji, dzisiaj np. zgubiłem się w lesie (tak, było prawdopodobieństwo, że już bym tutaj nie napisał do was... nigdy!), ale nigdy nie byłem w takiej sytuacji jak Jezus, toteż nie znam siebie na tyle, bym mógł stwierdzić jak bym się zachował. Mogę jedynie napisać jak chciałbym się w takim przypadku zachować.

Wyobraź że byłbyś bogiem i miałbyś całe niebo do dyspozycji. Owszem, mogło by ci się chcieć kiwnąć palcem czy stworzyć górę złota, ale już aby się wcielić i wieść biedne życie przez 30 lat bez żadnych grzechów czy seksu, już nie mówię o męczeńskiej śmierci ale o Wcieleniu!!!
Śmiem przypuszczać że nie było by cię stać na to nawet co Matkę Teresę z Kalkuty. Siedzisz sobie wygodnie w fotelu przed internetem i wygłaszasz że Dla ciebie poświęcenie Jezusa jest małe.

Szczerze mówiąc nie widzę większego problemu i zawsze zastanawiało mnie gdzie tu ta wielka ofiara. Indianie Penobscot mieli poniekąd podobny motyw - boginię Kukurydzianą Matke, która ofiarowała swoje życie i ciało na pokarm ludzkości... tyle, że ona nie zmartwychwstała. To po mojemu o wiele bardziej imponujące.

W tym prawdopodobnie, że nadczłowiek zniżył się do poziomu podczłowieka. Urażonym żargonem przypomina się, że tak mniej więcej wyglądały realia społeczno-polityczne w tyglu kultur Żyznego Półksiężyca, gdzie niejakiego Echnatona zaciukali za to, że nie chciał być bogiem.