Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt mar 29, 2024 11:52



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 
 Przytłoczenie 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Wt mar 21, 2017 2:45
Posty: 1
Post Przytłoczenie
Od jakiegoś czasu mam problem związany z Bogiem. Studiując zapiski siostry Faustyny, uzmysłowiłem sobie, że chyba źle postrzegamy naszą wiarę. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że rodzina jest najważniejsza. Boga zawsze traktowałem jak przyjaciela któremu mogę się wygadać i ewentualnie poprosić o coś.

Natomiast z dzienniczka siostry Faustyny jasno wynika, że Jezus ma stać zawsze w centrum naszej uwagi. Zresztą, nie tylko z tego źródła można to wywnioskować. Kiedyś czytałem zapiski innej osoby która też miała widzenia Jezusa. Natknąłem się też na osoby świeckie które twierdziły że miały podobne doświadczenia. No i chyba ta ostatnia osoba zrobiła na mnie największe wrażenie. Był to mężczyzna, który chciał popełnić samobójstwo. Miał żonę i dziecko. Jednak w ostatnim momencie poczuł niesamowitą miłość i usłyszał głos Jezusa.
Od tamtej pory wszystko w jego życiu się zmieniło. Codziennie chodził do kościoła. Namawiał ludzi do nawrócenia. No ale też jak sam opisywał, bardzo chciał spotkać się z Jezusem. Do tego stopnia że czekał aż wydarzy się wypadek który zakończy jego życie, żeby móc się z Nim spotkać.

Oczywiście nic takiego się w jego historii nie wydarzyło. Jednak moją uwagę przykuło co innego. Od momentu objawienia, tak jakby totalnie "porzucił" swoją rodzinę. Cały czas miał w głowie tylko Boga. Nagle żona i dziecko przestały się liczyć. Ja przynajmniej tak to odebrałem.
Dlatego też chciałbym się Was zapytać. Jaki jest sens posiadania rodziny czy przyjaciół skoro w ostateczności tylko Bóg ma się liczyć. Tak samo po śmierci. Z relacji ludzi którzy przeżyli śmierć kliniczną wynika, że zapominali o swoich bliskich. Liczyła się tylko dla nich błogość którą odczuwali bijącą od strony Boga.

Zawsze sobie wyobrażałem, że po śmierci, wraz z rodziną będziemy wspólnie się cieszyć i radować. A tymczasem Pismo Święte mówi, a konkretnie Jezus, że będziemy wszyscy jednością. Nie będzie mężów, żon, dzieci.
Muszę powiedzieć że zburzyło to moje wyobrażenie w tym temacie.
Od tamtego czasu się jakoś zablokowałem. Przestałem odmawiać koronkę do Bożego Miłosierdzia, która zawsze lubiłem odmawiać w intencji czy mojej rodziny czy dziewczyny lub znajomych. Mam wrażenie że skoro liczy się tylko Bóg to po co modlić się za ludzi. A może po prostu ja to wszystko źle zacząłem odbierać. Sam już nie wiem. Dlatego proszę o pomoc. Może ktoś z Was rzuci inne światło na tą sprawę. Może ktoś mi rozjaśni całą tą sytuację.


Wt mar 21, 2017 3:17
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lis 16, 2016 17:40
Posty: 9095
Post Re: Przytłoczenie
Maciek2 napisał(a):
Oczywiście nic takiego się w jego historii nie wydarzyło. Jednak moją uwagę przykuło co innego. Od momentu objawienia, tak jakby totalnie "porzucił" swoją rodzinę. Cały czas miał w głowie tylko Boga. Nagle żona i dziecko przestały się liczyć. Ja przynajmniej tak to odebrałem.

Jeżeli rzeczywiście ów mężczyzna porzucił swoją rodzinę, to mam wątpliwości czy usłyszał głos Jezusa w chwili podjęcia desperackiego kroku skrócenia życia. Nie można kochać Boga nie kochając ludzi, przy czym miłość to nie słowa, a czyny. "Jeżeli nie miłujesz brata, którego widzisz, jakże możesz miłować Boga, którego nie widzisz?" (1 J 4,20)
Bóg nie wymaga od nas, abyśmy przesiadywali całymi dniami (przenośnia) w kościele, bo Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką 25 i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. (Dz 17,24-25). Jezus wyraźnie mówi: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40)
i
"Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili"(Mt25,45).
Maciek2 napisał(a):
Jaki jest sens posiadania rodziny czy przyjaciół skoro w ostateczności tylko Bóg ma się liczyć.

«Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; (Rdz1,28)

_________________
Pomoc dla UKRAINY https://www.siepomaga.pl/ukraina?utm_medium=email&utm_source=newsletter


Wt mar 21, 2017 8:23
Zobacz profil
Post Re: Przytłoczenie
Gdyby wedle Boga rodzina nie była aż tak istotna w obliczu miłości Boga, to Jezus mógł przecież przyjść na Ziemię w osobie dorosłego mężczyzny, niczym tym nie umniejszając swego posłannictwa.


Wt mar 21, 2017 9:27
Post Re: Przytłoczenie
Maciek2 napisał(a):
Do tej pory żyłem w przekonaniu, że rodzina jest najważniejsza.


Rodzina jest ważna, ale bardziej dla nas tutaj na ziemi. Jezus ukazuje nam że w rzeczywistości Bóg powinien być ponad rodziną i żoną / dziećmi -

"Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.

Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.


Cytuj:
Boga zawsze traktowałem jak przyjaciela któremu mogę się wygadać i ewentualnie poprosić o coś.


I dlatego Chrystus wskazuje na coś innego - On ma być ważniejszy dla Ciebie, ważniejszy nawet od Twojej żony i dzieci. Ale to nie oznacza ich zniedbywania. Chociaż są pewne sytuacje gdzie na przykład Piotr, wcześniej żonaty, zrezygnował jednak z życia z żoną dla swojej misji.

Cytuj:
Jaki jest sens posiadania rodziny czy przyjaciół skoro w ostateczności tylko Bóg ma się liczyć. Tak samo po śmierci.


To ma sens dla nas w tym życiu, bowiem jesteśmy otoczeni ludźmi, żyjemy wśród innych a człowiek ma potrzebę kochania i bycia kochanym, ma potrzebę nawiązywania bliskich kontaktów z innymi.

Po śmierci natomiast jest zupełnie inna rzeczywistość i inna jakoś życia, dla nas nieznana.

Cytuj:
Z relacji ludzi którzy przeżyli śmierć kliniczną wynika, że zapominali o swoich bliskich. Liczyła się tylko dla nich błogość którą odczuwali bijącą od strony Boga.


W rzeczywistości jest tak że tutaj nie odczuwamy Boga w taki sposób, bezpośrednio, my jedynie przeczuwamy jego obecność, ale żyjemy w ciemnościach. I dlatego dla nas liczy się bardziej tutaj ten drugi człowiek, ta bliska nam osoba, bowiem ta osoba jest tuż obok, możemy ją poczuć w zmysłowy sposób, namacalny, mamy z nią kontakt na poziomie zmysłowym, a drugi człowiek może dać nam to czego pragniemy jak zaspokojenie naszej potrzeby bycia kochanym.

Podczas gdy relacja z Bogiem tutaj na tej ziemi nie jest w taki sposób i dlatego to jest naturalne że szukamy drugiego czlowieka, i że ten drugi człowiek staje się ważny dla nas, a czasem nawet staje się ważniejszy od Boga, zajmując miejsce Boga w sercu, przesłaniając wszystko, nawet obraz Boga w duszy.

Po śmierci natomiast, doświadczając innej rzeczywistości życia staniemy z Bogiem twarzą w twarz, poznając go w taki sposób jakiego nie mieliśmy okazji doświadczyć na tej ziemi.

Cytuj:
Zawsze sobie wyobrażałem, że po śmierci, wraz z rodziną będziemy wspólnie się cieszyć i radować. A tymczasem Pismo Święte mówi, a konkretnie Jezus, że będziemy wszyscy jednością. Nie będzie mężów, żon, dzieci.


Owszem, nie będzie takich więzi jak teraz tutaj na tej ziemi, że dwoje ludzi spotykają się i są ze sobą jak planety orbitujące wokół siebie a inni są daleko i nieistotni. Podobnie jest z rodzinami, człowiek tutaj w tym świecie ma tendencje do tworzenia swoich własnych społeczności, rodzina która jest najważniejsza, przyjaciele wśród których czujesz się najlepiej, ziomkowie, naród, granice, stawiamy granice dla innych ludzi.

Mamy jakąś grupkę osób które są nam bliskie i nazywamy ich - bliscy, a innych nazywamy - obcy. Tymczasem w Niebie tak nie będzie, bo tam każdy bedzie kochał siebie nawzajem taką miłością która niekończenie razy przkracza to co mąż czuje do ukochanej żony lub matka do ukochanego dziecka, my nie znamy takiego wymiaru miłości tutaj.

Cytuj:
Przestałem odmawiać koronkę do Bożego Miłosierdzia, która zawsze lubiłem odmawiać w intencji czy mojej rodziny czy dziewczyny lub znajomych. Mam wrażenie że skoro liczy się tylko Bóg to po co modlić się za ludzi.


Ależ masz się modlić za nich, bowiem oni są Twoim zadaniem na tej ziemi, spójrz, na świecie żyje kilka miliardów ludzi a Ty spotkałeś te osoby, Bóg postawił ich na Twojej drodze a my mamy zabiegać o zbawienie także innych, nawet bardziej niż o swoje własne, bardziej myśląc o innych niż tylko o sobie.


Wt mar 21, 2017 13:37
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8669
Post Re: Przytłoczenie
To bardziej przypominało epizod psychotyczny i początek choroby, a nie "głos Boga". Niekiedy podobnie wyglądają opisy doświadczeń z narkotykami - ktoś poczuł tak wszechogarniające szczęście, że potem ciągle za tym tęsknił. Tylko, że to dotyczy głównie ludzi nieszczęśliwych, którzy pragną ulgi i zagłuszenia swoich uczuć doświadczanych na co dzień. Ktoś zadowolony z życia nie potrzebuje zagłuszać świadomości. A ja np. w ogóle nie przepadam za silnymi pozytywnymi uczuciami. Odbieram je właśnie jako zagłuszające oraz nie dające satysfakcji w dłuższej perspektywie. Wolę coś, co łączy emocje z rozumem.

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


Wt mar 21, 2017 13:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Przytłoczenie
Maciek2 napisał(a):
Od jakiegoś czasu mam problem związany z Bogiem. Studiując zapiski siostry Faustyny, uzmysłowiłem sobie, że chyba źle postrzegamy naszą wiarę.


Prywatne objawienia mogą być dziełem szatana, więc nie ma co się nimi zbytnio przejmować.
Dzisiaj co prawda Kościół uznaje te objawienia Faustyny, ale przecież za 10 lat może już ich nie uznawać, więc radziłbym dać sobie spokój z wszelkimi objawieniami.

Maciek2 napisał(a):
Tak samo po śmierci. Z relacji ludzi którzy przeżyli śmierć kliniczną wynika, że zapominali o swoich bliskich. Liczyła się tylko dla nich błogość którą odczuwali bijącą od strony Boga.


W śmierci klinicznej nie ma żadnego Boga, te wizje są wytworem mózgu, tutaj niedotlenienie i niedokrwienie powoduje to że mózg może wytwarzać halucynacje.

Maciek2 napisał(a):
Sam już nie wiem. Dlatego proszę o pomoc. Może ktoś z Was rzuci inne światło na tą sprawę. Może ktoś mi rozjaśni całą tą sytuację.


Może byś spróbował opierać swoją wiare na czymś innym, niż śmierć kliniczna i wizje jakiejś tam zakonnicy.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Wt mar 21, 2017 14:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38
Posty: 624
Post Re: Przytłoczenie
Cytuj:
…Codziennie chodził do kościoła. Namawiał ludzi do nawrócenia. No ale też jak sam opisywał, bardzo chciał spotkać się z Jezusem. Do tego stopnia że czekał aż wydarzy się wypadek który zakończy jego życie, żeby móc się z Nim spotkać…


Niewiele osób sobie uprzytamnia , że wiara jaką mamy też ulega przemianie wzrostom i upadkom. Jak również i tego, że jako dar Boga opiera się jednak na tych doświadczeniach, które mają potwierdzać istnienie Boga i Jego Syna już tu i teraz na ziemi. Bo przecież Bóg już rozwiązał problem oddzielenia od siebie po przez danie światu swojego Syna. Dlatego wiara w Jezusa nie może polegać na szukaniu Go gdzieś tam… Po śmierci w niebie.
Jezus powiedział, że pozostanie z nami tu na ziemi aż do skończenia świata. I jego duch jest tu cały czas. Jednak czego nauczały słowa Jezusa trzeba zrozumieć dzięki pomocy Ducha św. Bo nawet uczniowie ( apostołowie) nie wszystko rozumieli i nie wszystkie nauki byli w stanie przyjąć. To On (Duch św) po przez doświadczenia miłości połączone z modlitwami ( a nawet każdą spontaniczną miłującą myślą, która na ołtarzu umysłu duszy jest modlitwą) naucza po przez cuda i doświadczenie dawania miłości w Duchu i w Prawdzie. Jezus do Piotra powiedział „ciało ci tego nie powiedziało” ponieważ ciało i jego umysł nie jest umysłem duszy. Ponieważ po śmierci już nie moglibyśmy myśleć bo mózg już nie działa.
Jednak rodząc się doświadczamy oddzielenia od matki i to powoduje przez odczuwanie skutków bycia w ciele , że zaczynamy wierzyć w te doświadczenia jakich doświadcza odosobnione ciało. Mówi się , że noworodek nie widzi a gdy zaczyna widzieć to jego obrazy są odwrócone do góry nogami i innego widzenia dopiero się uczy. Odwróconego do góry nogami postrzegania odnośnie tego jak widzi Bóg nauczyliśmy się przez utożsamienie z ciałem.. Po urodzeniu się wytwarzamy osobną świadomość ( która nazywana jest ego). To jest taka świadomość , którą uznajemy za prawdziwą bo już nie możemy znaleźć tej połączonej. Jest to mozolny proces uczenia się nie bycia połączoną duszą a bycia oddzielonym umysłem w ciele. Gdy ludzkość nauczyła się mozolnie jak być kimś oddzielonym i oddzielnym w ciele> Jezus duch Syna Boga wchodzi na świat aby przywrócić świadomość bycia w jedności ( ducha). Po przez nie przywiązywanie wagi do tego jakie jest ciało i jaka przybrało formę.

Cytuj:
Oczywiście nic takiego się w jego historii nie wydarzyło. Jednak moją uwagę przykuło co innego. Od momentu objawienia, tak jakby totalnie "porzucił" swoją rodzinę. Cały czas miał w głowie tylko Boga. Nagle żona i dziecko przestały się liczyć. Ja przynajmniej tak to odebrałem.

Porzucenie rodziny będzie takie samo jak dokona się aktu samobójstwa, czy porzucenia rodziny. Tyle tylko, że trauma będzie inna. On doświadczył objawienia mu się Jezusa. Ale jeszcze nie wie i nie rozumie co oznacza objawienie. Bo objawienie nie jest czymś co jest tylko dla niego.
On stał się teraz świadkiem Jego obecności tu na ziemi. Jak jednak można świadczyć o tej obecności, skoro wszelkie przejawy słyszenia głosów zostaną uznane jako przejaw choroby psychicznej i uznane jako niepożądane. Każdy świadek Boga i nauczyciel Boga podążając za głosem wewnętrznym ( zwykle nie słyszanym jako konkretny głos) często odczuwanym jako wewnętrzne pragnienie przez całe życie uczy się jak świadczyć o Bogu. Świadcząc naucza. Ci świadkowie Boga nie są doskonali ( inaczej nie mieli by potrzeby pojawiania się tu na ziemi) jednak uczą się jak być doskonali –zgodnie z poleceniem Jezusa bądźcie tak doskonali jak Ojciec wasz Niebieski. Nauczyciele Boga mają specyficzne zadanie. Muszą się teraz nauczyć, że Duch Chrystusa jest we wszystkich synach światłości. Muszą się nauczyć, że oczy ciała nie mówią mu o nich prawdy a ego( umysł utożsamiający nas z ciałem) każe widzieć ich w wypaczonej i kłamliwej wersji. Tak iż często przestają oni wierzyć ,że mają jakąkolwiek wartość a wręcz czują nie nieswojo na tym świecie.
Świadek Boga musi rozpoznać , że dany wszystkim Duch Jezusa mimo różnych form jakie przybiera ( czy to dziecko, kobieta, niewolnik, ostatni posługacz) jest cały cza tym samym.
W ten sposób uczy się , że otrzymał ducha przybrania Syna. I mozolnie uczy się że aby utrzymać tego Ducha w sobie i móc świadczyć o Jego obecności musi najpierw potwierdzić jego obecność w innych. Nie wie jak to zrobić bo nauczył się przez identyfikację z ciałem jak to wykluczać. To dlatego musi nieustannie , to czego „świadkiem” są oczy i uszy i wszelkie zmysły ciała, oddawać Duchowi św po to aby to Duch św pokazał mu Prawdę o duszy drugiego brata.
I teraz kwestia „celibatu”. Czyli relacji rodzinnych. Rodzina jest tym co ma zastąpić nam brak miłości w świecie. Jest takim wycinkiem świata w którym ten brak miłości ma być nam zagwarantowany. Po przez choćby spełnienie ślubów miłości ( aż do śmierci) tak jakby miłość , która się kończy była miłością….W sytuacji gdy świadek i nauczyciel Boga uczy się , że jednakową miłością ma obdarzać każdego wyszczególnianie kogokolwiek jako bardziej kochanego jest trochę dziwne i dosłownie przeszkadzające w realizacji tej miłości , której on teraz ma być świadkiem i spełnieniem. Odwróceniem do góry nogami tej samej sytuacji widzimy gdy „mężczyzna” łącząc się z żoną opuszcza swoją matkę. Gdzie tu jest miłość, która nigdy nie ustaje i która nie oddziela a łączy? Bo mężczyzna jest utożsamieniem się z ciałem a zatem będący czymś oddzielnym. Dlatego to na tym świecie nic nie jest prawdziwe w oczach Boga. I dlatego tym czym jesteśmy musimy się nauczyć. A ponieważ wszystko tu jest przekłamane dany jest nam Duch św Duch Prawdy aby nas prowadził i pomagał rozpoznawać prawdę. Nauka ta nie jest łatwa bo zaprzecza wszelkiej wartości jaka pokazuje ten świat. Jednak jeżeli ktoś rozpoczyna ową naukę jej rezultat jest pewny jak Bóg. Ponieważ Boży plan zbawienia jest pewny i skuteczny ( można powiedzieć ,że tylko ten plan jest pewny i skuteczny). Jeżeli ktoś jest już w związku rodzinnym to przez uświęcenie tego związku jako związku miłości (prawdziwej duchowej) , który staje się narzędziem Ducha św do nauki Prawdy. Przez osiągnięcie połączenia duchowego tylko w tym związku naprawione zostaje postrzeganie wszystkich związków z każdym bratem w Chrystusie na świecie. Dlatego księża, którzy celibat traktują jak pozbawienie ich czegoś czego bardzo pragną nie rozumieją, że pragną czegoś co jest niczym w miejsce wszechmocy Boga , która jest im dawana w łączności Chrystusowe. Można powiedzieć ,że woleli by wybrać małą przyjemność ciała zamiast całej wszechogarniającej miłości Boga która daje nam cały wszechświat w swoim Synu. W takiej sytuacji coś co jest bezcenne cenia niżej niż coś co w praktyce jest tylko oszustwem ciała ustanowionym po to aby to utożsamienie uwiarygodnić.
Cytuj:
Z relacji ludzi którzy przeżyli śmierć kliniczną wynika, że zapominali o swoich bliskich. Liczyła się tylko dla nich błogość którą odczuwali bijącą od strony Boga.

Taka reakcja wynika z utożsamieniem się z ciałem. Oni jeszcze nie dotarli do tego zrozumienia, że przyjmując Syna Boga i zapierając się samych siebie ( czyli ego) stają się Chrystusem będącym narzędziem Boga do zbawienia się od tego świata oddzielenia.
Oni muszą nauczyć się jak zbawić się od tego świata. Bo nie przez śmierć. Śmierć nie może być elementem życia. Dlatego osiąga się to przez przyjęcie pojednania ( przebaczenia) i aby utrzymać to pojednaie trzeba go współdzielić z innymi czyli pojednać się w Chrystusie z wszystkimi. Jak tego dokonać nie wie nikt, ponieważ gdyby wiedział nie dokonywał by oddzielenia. Dlatego niezbędna jest pomoc Ducha św i przyjęcie tożsamości Chrystusa.
To przyjęcie tożsamości musi być powszechne i całkowite. A jego przyjęcie musi być upragnione i cenione po nad wszystko. Dlatego uczenie jest tak mozolne. Nie można bowiem do Królestwa Niebieskiego nikogo zmusić. Bo dar ten jest darem samego Boga w którym Ojciec daje samego siebie swoim ukochanym dzieciom ( a raczej ukochanemu jedynemu Synowi) a Syn daje go wszystkim ,którzy chcą Go przyjąć.
Cytuj:
zawsze sobie wyobrażałem, że po śmierci, wraz z rodziną będziemy wspólnie się cieszyć i radować. A tymczasem Pismo Święte mówi, a konkretnie Jezus, że będziemy wszyscy jednością. Nie będzie mężów, żon, dzieci.

Przez zatwardziałość wielu ludzi i niechęć do przyjęcia tego co najświętsze może być tak ,że niektórzy nie będą w królestwie Niebieskim. O czym świadczą słowa Jezusa o Janie Chrzcicielu , że z narodzonych z niewiasty będzie on najmniejszym w Królestwie Niebieskim ale największym wśród ludzi. Ponieważ Bóg jako miłość niczego do niczego nie zmusza. Ale to co człowiek wypacza w miłości musi zostać naprawione po to aby już nikt nie był zmuszany do tego czego nie chce w jej imię przez nazywanie tego „ofiarą” w której daje się coś w zamian ( zwykle mając nadzieję otrzymać coś cenniejszego). Bóg jest sprawiedliwy i wszystkim swoim dzieciom daje jednakowo ( dając swojego Syna).
Jednak w odwróconym do góry nogami dawaniu tego świata człowiek nie rozumie, że to co daje to otrzymuje. Dlatego świadkowie i nauczyciele Boga uczą się i świadczą w Prawdzie o prawach jakie panują w Królestwie Niebieskim , które możliwe są dzięki połączeniu w Chrystusie już tu i teraz. A ucząc się tego są tego świadkami.
Cytuj:
Od tamtego czasu się jakoś zablokowałem. Przestałem odmawiać koronkę do Bożego Miłosierdzia, która zawsze lubiłem odmawiać w intencji czy mojej rodziny czy dziewczyny lub znajomych. Mam wrażenie że skoro liczy się tylko Bóg to po co modlić się za ludzi.

Tak tłumaczy to ego. Bo ono oszukuje, że Bóg musi być gdzieś w nieznanym miejscu np. niebie całkiem niedostępny. Jezus nauczał proście a otrzymacie szukajcie a znajdziecie.
Człowiek utożsamiając się z odzielnym ciałem ukrywa lęk, który każe mu bać się miłości jako czegoś zniewalającego. Jednak w modlitwie za innych wynikającej z chęci dobra dla nich, ukryta jest iskra miłości ,która jest w każdym kto ceni miłość a którą Duch św będący w prawdziwym umyśle ( nie w ego) przypomina mu i podsyca i utrzymuje po to aby przywrócić mu jego prawdziwą tożsamość , którą jest bycie dzieckiem Boga stworzonym na Jego obraz i podobieństwo. Wprawdzie forma jaką jest dane ciało może być użyta do komunikowania się z tymi , którzy zwątpili w swoją wartość dziecka Bożego i ego zagłuszyło w nich głos Ducha św, ale nie jest tym czym on jest w Prawdzie. Dlatego Bóg powołuje swoich nauczycieli aby im przypomnieli kim są. A mianowicie emanacją Syna Boga –miłością Boga Ojca w Synu, który gdy tylko tego zechce może przejawiać się w różnych formach i postaciach ale zawsze jest jeden i ten sam. Gdzie Ojciec jest źródłem wszelkiego dobra i miłości w łączności ze swoim Synem. Jednak na tym świecie będącym oszustwem i mającym za zadanie zaprzeczyć istnieniu miłości w dzieciach Boga, ta szaleńcza idea , że może istnieć gdzieś miejsce bez miłości dla wszechobecnego Boga jest rodzajem szaleństwa. Chęcią widzenia tylko tego co nie jest miłością po to aby to bezustannie udowadniać. Jak Bóg może teraz przeciwstawić się swoim dzieciom? Skoro umieścił siebie w samym centrum serc swoich dzieci. Czy ma teraz zwalczać swoje dzieci?
I w ten sposób zaprzeczyć istocie samego siebie czyli miłości? Miłości , która nie pamięta złego i we wszystkim pokłada nadzieję? Czy dlatego ,że jego dzieci nie uprzytamniają sobie swojego szaleństwa sam ma oszaleć i wejść w to szaleństwo? Nie! On w swojej niedościgłej mądrości i miłości daje Swój Głos zdolny do rozpoznania co jest omamem i oszustwem oddzielonego umysłu a co prawdą, po to aby za pośrednictwem Ducha św gdy mu powierzymy to co niewiarygodne , oddał nam to co jest bliższe prawdzie Boga.
Coć co jesteśmy zdolni uwierzyć nawet na tym świecie. Jednak Prawdziwy świat w jedności z Bogiem będzie mógł zostać osiągnięty dopiero przy końcu czasów gdy Bóg dokona ostatecznego osądu w łączności ze swoim synem po to aby to co szalone przeminęło a to co miłujące i dlatego uszczęśliwiające pozostało. Jednak aby to nastąpiło potrzeba wielu nauczycieli aby tego nauczali po to aby nikt nie bał się miłości ale mógł mieć w niej zaufanie jako źródło siły i prawdziwej mądrości.
Ps. Gdy Jezus mówił o tym aby gdy dajemy nie wiedziała o tym ani ręka prawa ani lewa nie miał na myśli aby działo się to w ukryciu ( choć jest to dobre w tym sensie, że nie powoduje chełpienia się i wywyższania nad innych) ale chodziło mu o to ,że skoro źródłem wszelkiego dobra jest Bóg to zgodnie z prawami jakie panują w Królestwie Ojca modląc się w Duchu prosząc za innych dajemy sobie. Dlatego to modlitwa jest źródłem wszelkiego dobra ( gdy najpierw myślimy o bracie) i dlatego modlitwa twoja była dobra i dlatego przynosiła ci radość.

_________________
[color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]


Cz mar 23, 2017 21:49
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 7 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL