Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 10:00



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 160 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 11  Następna strona
 Wierzyć... to nie takie łatwe 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt cze 30, 2017 22:52
Posty: 22
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Robek napisał(a):
panna_nikt_87 napisał(a):
Po prostu usiłuję zrozumieć logikę Jego działania i fajnie, gdyby ktoś mądrzejszy ode mnie mi to wytłumaczył. Chcę, żeby istniał i oczywiście chciałabym, żeby był dobry. My sami jesteśmy zobowiązani do "miłowania bliźniego, jak siebie samego", ba! Powinniśmy nawet miłować naszych nieprzyjaciół, a to już wyższa szkoła jazdy. On natomiast stawia ludziom dość twarde reguły gry.


Na co ci ta wiara w Boga?
Spodziewasz się jakiś fajnych rzeczy w tym Niebie? a może twoi znajomi to ludzie głęboko wierzący, i ty byś też tak chciała wierzyć?



Spodziewam się odnaleźć tam wszystkich, których kochałam. I chciałabym, aby istniało na tym drugim świecie jakieś miejsce wynagradzające ludziom ich ziemskie cierpienia. Mam tu na myśli nieżyjących już członków mojej rodziny, którzy pomimo (a może z powodu?) swojej silnej wiary i jednoczesnego spełniania dobrych uczynków wiele w życiu przeszli. Czasem wręcz zastanawiałam się, dlaczego los ich tak okrutnie doświadczył.

Moja babcia zmarła całkiem niedawno, pod koniec czerwca tego roku. Przez całe życie była osobą bardzo religijną (podobnie zresztą, jak jej rodzice, którzy wpoili jej odpowiednie wartości) i przy okazji po prostu dobrym człowiekiem. Tymczasem los doświadczał ją i jej bliskich na każdym kroku, aż do samego końca...
Wojna zabrała jej majątek i rodzeństwo (aż do śmierci nie dowiedziała się, co stało się z jednym z jej braci, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach), po wojnie wplątała się w nieszczęśliwe małżeństwo z człowiekiem, który nie dbał o nią, ani o dzieci, całe życie klepała biedę i musiała walczyć o przetrwanie, a jeszcze pomagała wszystkim dookoła. Na starość musiała jeszcze chować dwie córki (moje ciotki), które zmarły w tragicznych okolicznościach (jedna trawiona przez nowotwór, druga zginęła w wypadku samochodowym) oraz ukochanego wnuka (to będzie osobna historia). Sama zmarła w cierpieniach, bo i ją dopadł nowotwór, który uczynił na jej ciele żywą ranę, przysparzającą ogromnego bólu, którego nie były w stanie do końca zagłuszyć podawane środki przeciwbólowe. Trochę dużo, jak na jedną osobę, prawda? A mimo to nigdy nie straciła wiary. Jeszcze w szpitalu miała przy sobie różaniec, krótko przed śmiercią przyjęła komunię. Nigdy nie rozpaczała, ani nie użalała się nad sobą. Typ naprawdę godny podziwu. Ale w tym wszystkim nie rozumiałam, jaki Bóg miał zamysł wobec niej i dlaczego ją tak doświadczał, podobnie jak jej rodziców. Przy okazji dodam, że byli oni bardzo związani z Kościołem i uczynili wobec niego pewien piękny gest, o szczegółach którego wolę nie mówić, bo jeśli w internecie jest jakaś wzmianka na ten temat, albo na forum pojawiłaby się osoba z ich stron rodzinnych, która skojarzyłaby fakty, trochę straciłabym na anonimowości ;) W każdym razie, patrząc na ich oddanie Bogu, bliźnim i Kościołowi nie mogłam pojąć tego, co się z nimi działo.
Powyżej wspomniałam o zmarłym wnuku. To był mój kuzyn. Młody, ale wierzący i praktykujący, podobnie jak jego żona. Jeden z trójki braci. Pozostali nie przejawiali już gorliwości w tym zakresie - jeden jest zdeklarowanym ateistą, drugi ma do religii stosunek raczej neutralny. I właśnie tym dwóm całkiem dobrze powodzi się w życiu. Natomiast temu życie nie oszczędziło zmartwień, a ostatecznie...został znaleziony martwy we własnym łóżku (człowiek który nigdy nie chorował, więc jego śmierć była totalnym szokiem). Był młody, mógł mieć jeszcze wiele lat życia przed sobą, a w dodatku osierocił trójkę małych dzieci. Nie mogłam sobie tego poukładać. Rozumiem, że Bóg miał jakiś cel, żeby przedwcześnie powołać go do siebie, ale jak można odbierać dzieciom ojca? Najmłodsze nie miało jeszcze skończonych dwóch lat :(
Więc teraz bardziej zrozumiecie moje dylematy i próby racjonalnego wyjaśnienia Boskiego postępowania. Ja wiem, że wiara to nie koncert życzeń i miłosierny Bóg automatycznie nie uchroni Cię przed cierpieniem i problemami życia codziennego. Ale ja naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego te osoby najbardziej wierzące są najgorzej doświadczane przez los. Niby Bogu powinno się ufać, trzeba mu zawierzyć, ale jak to zrobić, kiedy Ci, którzy najwierniej kroczą Jego przykazaniami, dostają największe kopniaki, jakby ktoś się na nich uwziął? Chociaż przyjemna by była pewność, że zadośćuczynił im te wszystkie krzywdy.


Cz lip 13, 2017 23:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 19, 2017 13:32
Posty: 134
Lokalizacja: Czersk, Pomorskie
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
A czytałaś siostro moją wypowiedź?

_________________
(1 Kor. 10,13)
Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać.


Pt lip 14, 2017 10:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
panna_nikt_87 napisał(a):
Spodziewam się odnaleźć tam wszystkich, których kochałam. I chciałabym, aby istniało na tym drugim świecie jakieś miejsce wynagradzające ludziom ich ziemskie cierpienia.


Ludzie w Niebie mają wielbić Boga, i tutaj żadne nagrody za cierpienia nie są przewidziane, przynajmniej ja tak to widze.

panna_nikt_87 napisał(a):
Sama zmarła w cierpieniach, bo i ją dopadł nowotwór, który uczynił na jej ciele żywą ranę, przysparzającą ogromnego bólu, którego nie były w stanie do końca zagłuszyć podawane środki przeciwbólowe. Trochę dużo, jak na jedną osobę, prawda?


Dla niej to pewnie i dużo.
Tyle że podejście do takich rzeczy, to bardzo indywidualna sprawa, i patrząc tak z mojej perspektywy to specjalnie mi się to życie zbytnio nie podoba, i taki nowotwór(oczywiście w takiej wersji mniej bolesnej, w końcu bul jest czymś wyjątkowo niemiłym) by mi tego życia nie zabrał, a raczej z niego uwolnił.
No i ja też miałem w rodzinie osoby które zmarły od nowotworu, tyle że u mnie to ja nie specjalnie byłem z nimi w przyjaznych stosunkach, i to byli bardziej wrogowie niż przyjaciele, więc trudno się w tej sytuacji nimi przejmować.
Bo żeby się przejąć czyjąś śmiercią, to trzeba odczuwać do tego kogoś jakieś pozytywne emocje, no a u mnie to z tym zawsze było słabo.

panna_nikt_87 napisał(a):
Powyżej wspomniałam o zmarłym wnuku. To był mój kuzyn. Młody, ale wierzący i praktykujący, podobnie jak jego żona. Jeden z trójki braci. Pozostali nie przejawiali już gorliwości w tym zakresie - jeden jest zdeklarowanym ateistą, drugi ma do religii stosunek raczej neutralny. I właśnie tym dwóm całkiem dobrze powodzi się w życiu. Natomiast temu życie nie oszczędziło zmartwień, a ostatecznie...został znaleziony martwy we własnym łóżku (człowiek który nigdy nie chorował, więc jego śmierć była totalnym szokiem). Był młody, mógł mieć jeszcze wiele lat życia przed sobą, a w dodatku osierocił trójkę małych dzieci. Nie mogłam sobie tego poukładać. Rozumiem, że Bóg miał jakiś cel, żeby przedwcześnie powołać go do siebie, ale jak można odbierać dzieciom ojca? Najmłodsze nie miało jeszcze skończonych dwóch lat :(
Więc teraz bardziej zrozumiecie moje dylematy i próby racjonalnego wyjaśnienia Boskiego postępowania. Ja wiem, że wiara to nie koncert życzeń i miłosierny Bóg automatycznie nie uchroni Cię przed cierpieniem i problemami życia codziennego. Ale ja naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego te osoby najbardziej wierzące są najgorzej doświadczane przez los. Niby Bogu powinno się ufać, trzeba mu zawierzyć, ale jak to zrobić, kiedy Ci, którzy najwierniej kroczą Jego przykazaniami, dostają największe kopniaki, jakby ktoś się na nich uwziął? Chociaż przyjemna by była pewność, że zadośćuczynił im te wszystkie krzywdy.


Jeżeli Bóg pomaga/szkodzi ludziom i to choćby w najmniejszym stopniu, to jest czymś wyjątkowo rzadko spotykanym, więc nie trzeba nawet na to zwracać uwagi.
W końcu w krajach ateistycznych życie ludzi wygląda tak samo, jedyna różnica jest taka że nikt nie chodzi do kościoła :mrgreen:
Więc to co się stało twojej rodzinie, to po prostu się stało, i tyle.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Pt lip 14, 2017 11:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 30, 2017 22:52
Posty: 22
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
panna_nikt_87 napisał(a):
Sama zmarła w cierpieniach, bo i ją dopadł nowotwór, który uczynił na jej ciele żywą ranę, przysparzającą ogromnego bólu, którego nie były w stanie do końca zagłuszyć podawane środki przeciwbólowe. Trochę dużo, jak na jedną osobę, prawda?


Dla niej to pewnie i dużo.
Tyle że podejście do takich rzeczy, to bardzo indywidualna sprawa, i patrząc tak z mojej perspektywy to specjalnie mi się to życie zbytnio nie podoba, i taki nowotwór(oczywiście w takiej wersji mniej bolesnej, w końcu bul jest czymś wyjątkowo niemiłym) by mi tego życia nie zabrał, a raczej z niego uwolnił.
No i ja też miałem w rodzinie osoby które zmarły od nowotworu, tyle że u mnie to ja nie specjalnie byłem z nimi w przyjaznych stosunkach, i to byli bardziej wrogowie niż przyjaciele, więc trudno się w tej sytuacji nimi przejmować.
Bo żeby się przejąć czyjąś śmiercią, to trzeba odczuwać do tego kogoś jakieś pozytywne emocje, no a u mnie to z tym zawsze było słabo.[/quote]

Nie chodzi już tylko o kwestię ciężkiej choroby pod koniec życia, ale jego całokształt, jeszcze zwieńczony tak bolesną śmiercią. Mimo, że zawsze ufała, modliła się, wierzyła... Byłam rozgoryczona, bo modliłam się za nią i patrząc na to co się z nią dzieje doszłam do wniosku, że walę głową w sufit.
I wiem, że podobne rzeczy przytrafiają się ludziom na różnych szerokościach geograficznych, niezależnie od wyznania, ale mówimy tu o przypadku osoby, która obrała Boga za swojego przewodnika, powierzając mu siebie i swoich bliskich. Więc jeśli istnieje on w takiej formie, jak każe mi wierzyć religia chrześcijańska, to trochę marnie jej odpłacił...


Pt lip 14, 2017 11:39
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 30, 2017 22:52
Posty: 22
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Gandalf_Pokorny napisał(a):
A czytałaś siostro moją wypowiedź?


Czytałam. I domyślam się, że chodzi o kwestię cierpienia jako pokuty, swego rodzaju deski ratunku. Z tym, że moim skromnym zdaniem zarówno babcia, jak i jej bliscy nie bardzo mieli z czego pokutować. Nie byli jakimiś poganami, na których trzeba zesłać nieszczęście, po to, by otworzyły im się oczy. Oprócz żarliwej wiary, wprowadzali w czyn zasadę miłości wobec bliźniego, pomagali innym, nawet wtedy, gdy sami niewiele już mieli. Dodam tylko, że przed wojną byli całkiem majętnymi ludźmi, co nie przysporzyło im sympatii żyjącego w nędzy otoczenia. Jak nietrudno się domyślić, sąsiedzi wcale nie zmartwili się ich krzywdą, a niektórzy jeszcze przywłaszczyli sobie ich mienie (te liche resztki, których nie zdążyli w porę zabrać Niemcy, a potem Armia Czerwona). Mimo to, moi krewni żyli z tymi ludźmi i pomagali im, nawet kiedy sami już nie mieli nic, chociaż nie doczekali się raczej żadnej wdzięczności z ich strony (jeszcze byli szykanowani i obmawiani na boku).

Jest jeszcze coś takiego, jak cierpienie ekspiacyjne, jako sposób wyproszenia łask w jakiejś intencji, ponoszenia ofiary za czyjeś grzechy (kolejna rzecz, która wzbudza mój wewnętrzny sprzeciw, uważam, że każdy powinien sam odpowiadać za swoje czyny), ale o ile wiem, jest ono aktem wypływającym z woli osoby, która decyduje się na taki ciężar, więc to mi również nie pasuje - nic mi nie wiadomo o tym, jakoby moich bliskich pytał ktoś o zdanie na ten temat ;)


Pt lip 14, 2017 12:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
panna_nikt_87 napisał(a):
Nie chodzi już tylko o kwestię ciężkiej choroby pod koniec życia, ale jego całokształt, jeszcze zwieńczony tak bolesną śmiercią. Mimo, że zawsze ufała, modliła się, wierzyła... Byłam rozgoryczona, bo modliłam się za nią i patrząc na to co się z nią dzieje doszłam do wniosku, że walę głową w sufit.
I wiem, że podobne rzeczy przytrafiają się ludziom na różnych szerokościach geograficznych, niezależnie od wyznania, ale mówimy tu o przypadku osoby, która obrała Boga za swojego przewodnika, powierzając mu siebie i swoich bliskich. Więc jeśli istnieje on w takiej formie, jak każe mi wierzyć religia chrześcijańska, to trochę marnie jej odpłacił...


Są te msze i modlitwy w różnych intencjach, jak również księża to nakręcają w końcu za te msze zazwyczaj biorą kase, no i powstało wrażenie że można jakieś łaski u Boga wymodlić.
Nie ma czegoś takiego, a jak jest to jedynie w bardzo małej skali, zresztą w jednej z modlitw jest powiedziane"bądź wola twoja"więc to wszystko powinno się dziać według jego woli, a nie według tego co kto by chciał.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


Pt lip 14, 2017 15:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 20, 2017 13:37
Posty: 180
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Ale w jakiego Boga wierzyć? Jezus powiedział, że po owocach ich poznacie, analogicznie można sobie co nieco rozjaśnić w sprawie kim jest Bóg, który stworzył świat pełen cierpienia i niesprawiedliwości, jeżeli owocem jest świat to na podstawie tego jaki ten świat bez żadnych wydumanych teorii dowiadujemy się jaki jest jego twórca. Jeżeli świat w którym żyjemy jest totalnym nieporozumieniem w kwestii całokształtu czyli jest właśnie takim owocem to ten kto ten owoc wydał sam dał świadectwo o sobie. I żadne tam tajemnice cierpienia tu niczego nie zmieniają, owoc to świat, chory świat, ten kto wydaje taki owoc sam wystawia świadectwo o sobie. Pewne rzeczy są proste a rozwijanie ich dla przeciętnego człowieka nic nie zmienia. Jest jak jest i każdy to widzi.


Wt wrz 26, 2017 19:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 08, 2015 16:27
Posty: 4393
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Drwal napisał(a):
Jest jak jest i każdy to widzi.
Nie. "Jest" nie jest takie jak widzisz, ale takie jakie je tworzysz.

_________________
Jeżeli Boga nie ma, to co jest?


Wt wrz 26, 2017 19:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr wrz 20, 2017 12:51
Posty: 430
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
panna_nikt_87 napisał(a):
Gandalf_Pokorny napisał(a):
A czytałaś siostro moją wypowiedź?


Czytałam. I domyślam się, że chodzi o kwestię cierpienia jako pokuty, swego rodzaju deski ratunku. Z tym, że moim skromnym zdaniem zarówno babcia, jak i jej bliscy nie bardzo mieli z czego pokutować. Nie byli jakimiś poganami, na których trzeba zesłać nieszczęście, po to, by otworzyły im się oczy. Oprócz żarliwej wiary, wprowadzali w czyn zasadę miłości wobec bliźniego, pomagali innym, nawet wtedy, gdy sami niewiele już mieli. Dodam tylko, że przed wojną byli całkiem majętnymi ludźmi, co nie przysporzyło im sympatii żyjącego w nędzy otoczenia. Jak nietrudno się domyślić, sąsiedzi wcale nie zmartwili się ich krzywdą, a niektórzy jeszcze przywłaszczyli sobie ich mienie (te liche resztki, których nie zdążyli w porę zabrać Niemcy, a potem Armia Czerwona). Mimo to, moi krewni żyli z tymi ludźmi i pomagali im, nawet kiedy sami już nie mieli nic, chociaż nie doczekali się raczej żadnej wdzięczności z ich strony (jeszcze byli szykanowani i obmawiani na boku).

Jest jeszcze coś takiego, jak cierpienie ekspiacyjne, jako sposób wyproszenia łask w jakiejś intencji, ponoszenia ofiary za czyjeś grzechy (kolejna rzecz, która wzbudza mój wewnętrzny sprzeciw, uważam, że każdy powinien sam odpowiadać za swoje czyny), ale o ile wiem, jest ono aktem wypływającym z woli osoby, która decyduje się na taki ciężar, więc to mi również nie pasuje - nic mi nie wiadomo o tym, jakoby moich bliskich pytał ktoś o zdanie na ten temat ;)


Przeczytałem Twoje wypowiedzi i według mnie niepotrzebnie się zadręczasz. Starasz się rozumowo podchodzić do świata i to jest moim zdaniem najlepsza droga. W religii nie znajdziesz odpowiedzi na swoje wątpliwości. Nie znajdziesz logiki działania żadnego z Bógów gdyż takowej nie ma. W religiach pojawia się mnóstwo sprzeczności których przykłady sama przedstawiłaś. Wyobraź sobie, że Bóg, obojętnie czy weźmiesz za przykład Boga Odyna, Allaha, Jahwe czy jakiegokolwiek innego, został stworzony przez ludzi. Wtedy wszystko zaczyna nabierać sensu :)


Śr wrz 27, 2017 23:28
Zobacz profil

Dołączył(a): N wrz 03, 2017 10:58
Posty: 89
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Drwal napisał(a):
Ale w jakiego Boga wierzyć? Jezus powiedział, że po owocach ich poznacie, analogicznie można sobie co nieco rozjaśnić w sprawie kim jest Bóg, który stworzył świat pełen cierpienia i niesprawiedliwości, jeżeli owocem jest świat to na podstawie tego jaki ten świat bez żadnych wydumanych teorii dowiadujemy się jaki jest jego twórca. Jeżeli świat w którym żyjemy jest totalnym nieporozumieniem w kwestii całokształtu czyli jest właśnie takim owocem to ten kto ten owoc wydał sam dał świadectwo o sobie. I żadne tam tajemnice cierpienia tu niczego nie zmieniają, owoc to świat, chory świat, ten kto wydaje taki owoc sam wystawia świadectwo o sobie. Pewne rzeczy są proste a rozwijanie ich dla przeciętnego człowieka nic nie zmienia. Jest jak jest i każdy to widzi.


Bóg nie stworzył świata pełnego cierpienia - przeczytaj opis stworzenia świata w Ks. Rodzaju i zobacz, jak wygladał tamten świat. Człowiek zgrzeszył i na skutek tego przyszła śmierć i cierpienie. Nie przypisuj Bogu stworzenia jakiejś klatki z pułapkami, z której łaskawie dał wyjście. Ten świat, który oglądasz, nie jest takim, jakim zamierzył go Bóg dla nas.


N paź 01, 2017 14:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 20, 2017 13:37
Posty: 180
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Oczywiście, że stworzył, jest wszechmogący i nie ogranicza go tak naprawdę nic, wybrał po prostu wersję świata w której obecnie żyjemy dla człowieka, wersję jak widać fatalną, należy patrzeć na świat jako całokształt a nie na wybraną chwilę w której się w danym momencie znajdujemy, bo to jest złudne.
Grzech pierwszych ludzi jako powód cierpienia i śmierci to bujda na resorach, taka ustawka żeby ładnie wytłumaczyć własne niedociągnięcia. Poza tym jest jeszcze bardzo ważne ograniczenie naszego poznania. Bóg z racji swojej wszechmocy może wcisnąć wam wszystko a wy w to uwierzycie, bo jesteście ograniczeni przez własne poznanie, które jako ludzkie jest ułomne.
Jeżeli Bóg jest wszechmogący, wszechwiedzący to zamierzył świat w którym żyjemy, można się kłócić stronami wątków ale jest tak jak mówię.


N paź 01, 2017 14:51
Zobacz profil

Dołączył(a): N wrz 03, 2017 10:58
Posty: 89
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Sam twierdzisz, ze jest jak mowisz i nie przyjmujesz żadnych wyjaśnień. Wymysliles sobie swoja wersje Boga i sie jej trzymasz. Nie dajesz pola do dyskusji, wiec coz, pokoj z Toba, mysl jak chcesz.


N paź 01, 2017 15:40
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sie 28, 2017 21:39
Posty: 716
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Cytuj:
Bóg nie stworzył świata pełnego cierpienia - przeczytaj opis stworzenia świata w Ks. Rodzaju i zobacz, jak wygladał tamten świat. Człowiek zgrzeszył i na skutek tego przyszła śmierć i cierpienie. Nie przypisuj Bogu stworzenia jakiejś klatki z pułapkami, z której łaskawie dał wyjście. Ten świat, który oglądasz, nie jest takim, jakim zamierzył go Bóg dla nas.


Twierdzisz, że Bóg wszechwiedzący zamierzał stworzyć lepszy świat dla nas ale pierwsi ludzie mu przeszkodzili swoim grzechem. Jak Bóg tego nie przewidział skoro jest wszechwiedzący i zna przyszłość?
A jeślli wiedział to dlaczego pozwolił swoim niedoskonałym tworom tak cierpieć z powodu malutkiego błędu nieświadomej Ewy?


N paź 01, 2017 17:43
Zobacz profil

Dołączył(a): N wrz 03, 2017 10:58
Posty: 89
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Ten błąd nie był "malutki" jak to nazywasz. To była jedyna możliwość przekroczenia Bożego nakazu i z tej możliwości Adam z Ewą skwapliwie skorzystali. Była to rzecz bardzo poważna, przed której skutkami zostali ostrzeżeni.

Nawet po tym grzechu Bóg był z ludźmi - był z potomstwem Adama i Ewy, później z Jego woli powstał Izrael, a w Izraelu urodził się Chrystus, który jest bramą do Nieba.

Możesz obwiniać Boga za całe zło, ale to ludzie wybierają między złem a dobrem i to oni powodują cierpienia innych. Nie zwalaj więc wszystkiego na Stwórcę.

Poza tym wszystkim na świecie istnieją też wspaniałe i przyjemne rzeczy, a nie tylko zło i cierpienie. Od szatana jednak tych rzeczy nie dostałeś, ale myślę, że codziennie z nich korzystasz.


N paź 01, 2017 19:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sie 28, 2017 21:39
Posty: 716
Post Re: Wierzyć...to nie takie łatwe
Kezz napisał(a):
Ten błąd nie był "malutki" jak to nazywasz. To była jedyna możliwość przekroczenia Bożego nakazu i z tej możliwości Adam z Ewą skwapliwie skorzystali. Była to rzecz bardzo poważna, przed której skutkami zostali ostrzeżeni.

Nawet po tym grzechu Bóg był z ludźmi - był z potomstwem Adama i Ewy, później z Jego woli powstał Izrael, a w Izraelu urodził się Chrystus, który jest bramą do Nieba.

Możesz obwiniać Boga za całe zło, ale to ludzie wybierają między złem a dobrem i to oni powodują cierpienia innych. Nie zwalaj więc wszystkiego na Stwórcę.

Poza tym wszystkim na świecie istnieją też wspaniałe i przyjemne rzeczy, a nie tylko zło i cierpienie. Od szatana jednak tych rzeczy nie dostałeś, ale myślę, że codziennie z nich korzystasz.


Jeśli uważasz, że skazanie wszystkich przyszłych nieświadomych pokoleń na cierpienie i śmierć z powodu zerwania jabłka poznania to według Ciebie odpowiednia kara to Ja nie mam pytań...
To nieskończenie okrutne i amoralne skazywać niewinnych ludzi za przewinienie przodków w takim wymiarze.


N paź 01, 2017 19:24
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 160 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 11  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL