Chcialabym się dowiedzieć, jaki to mędrzec i z jakiego powodu wymyślił, że Bóg nie istnieje w sieci. Trzęsie mnie za każdym razem, kiedy pojawia mi sie przed oczyma wspomniana perełka. Czyżbym miała do czynienia ze sługą większym od swego Pana? Oj, ciężkiego grzechu dopuściłby się przeciwko Niemu. Wolę sądzić, że to jakiś bałwan mojego formatu najpierw palnął głupotę a potem pomyślał, a reszta za nim be, be... jak to w stadzie bywa. Szlag mnie trafia, bo rzeczoną sentencją ktoś podważa zasadność jedynego Boga, jakiego uznaję. A może to jakaś prowokacja? Przecież to niemożliwe, żeby na forum Wiara znalazł się ktoś, kto odmawia uczestnictwa w boskości tłumom klikających ludzi. Tak trudno dziś znaleźć pasterzy na halach, w większości trudnią się turystyką. Net ma się dobrze i ciągle rozwija.
Pozdrawiam

Pam, jeśli za sieć rozumieć łącza, kabelki i to, za pomocą czego ludzie się komunikują - to czemu się oburzasz Przecież to rzeczy, nieożywione elementy rzeczywistości. Bóg jest w ludziach - istotach żywych, myślących, czujących. I to te istoty mogą nawzajem siebie do Boga doprowadzić - także za pomocą sieci

Tak, Kochaniutki, z mojej wypowiedzi wynika jednoznacznie, że sieć to elektoniczne graty. Czy uważasz, że Kościół jest zbiorem budynków? Przypuszczam, że tak.
Bóg JEST między klikaczami, tworzą Go ich emocje. Nie muszą nigdzie łazić, aby Go odnaleźć, przynajmniej niektórzy.
Gdzie spotka się dwóch w moje imię...jak to dalej szło?