Bóg dając człowiekowi wolną wolę przekazał nam także (swojemu dziecku - obraz i podobieństwo Boże) pewną cząstkę swojej mocy. Człowiek dysponując nią może urzeczywistniać swoje plany. Zazwyczaj mocy tych używamy w sposób nie do końca świadomy, przypomina to poruszanie się słonia w składzie z porcelaną, raz nam się udaje coś zrobić pozytywnego innym razem nie. Oczywiście dobrze by było znać wszystkie te prawa rządzące naszym wnętrzem, problem jednak w tym, że są to prawdy - prawa wielowymiarowe a nasza ziemska percepcja umysłowa jest dostosowana tylko do trzech z nich (ze względów praktycznych). Używając nie do końca świadomie tych mocy nie możemy być pewni w 100% czy nasze działania przyniosą pozytywny skutek.
Najlepszą radą jest zdać się (póki co) na całkowite przewodnictwo Boże (czy przewodników duchowych). Oni „widzą” wszystkie przyszłe zarodki (potencjalne skutki) naszych czynów i myśli i zareagują w stosownym czasie, no oczywiście tylko trzeba umieć im zaufać a potem zastosować w swoim życiu, nikt z przewodników nie będzie nam niczego wpychał na siłę.
Dla poparcia może taka historyjka: Pewien mój znajomy z zawodu górnik (a było to jeszcze w głębokim komuniźmie) opowiedział mi takie oto zdarzenie: Pewnego pięknego ranka stwierdził kategorycznie, że nie pójdzie dzisiaj do pracy, a nie był wcale chory i w dodatku w dobrym nastroju, oznajmił to żonie która oczywiście mu odradzała - będziesz miał bumelkę - mówiła. Uspokajał, że jakoś to załatwi – lewe L4. Na drugi dzień dowiaduje się ze zgrozą, że jego trzej koledzy z brygady zostali zasypani bo akurat było tąpnięcie. I w tym momencie zrozumiał, że tak musiało być, bo gdyby wtedy posłuchał żony podzielił by los swoich kolegów. Do dzisiaj dziękuje Bogu, że wtedy nie chciło mu się iść do pracy.
Czasem warto posłchać przewodników duchowych (wewnętrznego głosu) i zrobić bumelkę.